Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 16:05 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Nakłanianie do rozwodu - czy coś za to grozi?

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Nakłanianie do rozwodu - czy coś za to grozi?

Postprzez asiek » 25 lipca 2005, o 12:08

Witam,
właśnie minął 10ty miesiąc naszego małżeństwa, a od jakichś czterech miesięcy moi teściowie nakłaniają ich syna a mojego męża do opuszczenia mnie. Szczególnie teściowa, notabene osoba uważająca się za bardzo religijną.
Teściowie korzystają z każdej okazji, żeby zatruwać duszę mojemu Maćkowi. Wmawiają mu, że cierpi, że go zaniedbuję. Mnie przedstawiają wszystkim wokół jako wiedźmę. Wykańczają nas psychicznie.
Maciek jest po mojej stronie, ale widzę, że bardzo cierpi. Dopiero zaczyna rozumieć, co to jest samodzielność i WŁASNA rodzina i powoli odrywa się od rodziców. Ale jego matka wcale nie ma ochoty tego pojąć. Wydzwania do niego i wmawia, że dla niego ona - matka zawsze powinna być pierwszą po Bogu, bo żona i tak go wykorzysta i porzuci. Maciek chce być OK i tu i tu, ale tak się chyba nie da, bo matka ma "drzwi zawsze otwarte dla syna ale nigdy dla tej dziwy", co oznacza, że nigdy mnie nie zaakceptuje. A do tego cały czas oboje jego rodzice wmawiają mu bzdury na mój temat i boję się, że on zacznie w to wierzyć!
Powoli ja zaczynam tracić cierpliwość i puszczają mi nerwy. Jeszcze ani razu nie kłóciłam się z teściami (napędem tych awantur są zwykle stracia z siostrą męża i jej chłopakiem którzy opowiadają rodzicom różne rzekome historie o nas). Ale boję się, że w końcu nerwy mi puszczą.
We wrześniu jedziemy z Maćkiem na kurs dla małżeństw. Mam nadzieję, że wytrwamy do tej pory. Mam wrażenie, że wszystko wisi na włosku.
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez wife » 25 lipca 2005, o 15:03

Witaj!
Naprawdę jest mi przykro, że masz takie problemy. Naszym sposobem o uniknięcie ewentualnych konfliktów z teściami (mimo, że moja teściowa jest generalnie O.K.) było zamieszkanie oddzielnie od nich. Był u nas podobny problem, choć o wiele mniej wyrazisty. Otóż na ślubie teściowa zrobiła mi małą przykrość (zepewne w sposób niezamierzony) i w tym momencie mój ukochany stanął wyraźnie zaczął mnie bronić - cyt. "mamo, to jest moja żona i kto ja obraża ją, to obraża też mnie. Ty będziesz zawsze moją matką, ale teraz to ja mam już osobną rodzinę."
Dużo zależy od Twojego męża! To on musi wiedzieć, ze jego obowiązkiem jest Cię bronić. Nikt nie może Cię obrażać.
Zadałaś pytanie - "czy za to coś grozi?". Za nawoływanie do rozwodu nie, ale za pomawianie tak. Ale przeciez nie chcesz wojny??? Ufam, ze z biegiem czasu Twoja druga mama nie będzie już zazdrosna o syna i zrozumie, że Ty jesteś jego najbliższą rodziną.
wife
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 14:29

Postprzez NB » 25 lipca 2005, o 16:13

Podejrzewam , ze taka "mama" nigdy tego nie zrozumie...
Ratunkiem tutaj jest dojrzałość emocjonalna męża. To przychodzi z czasem. Jestescie dopiero 10 msc po ślubie. To niedobrze, ze ta kobieta tak Cię traktuje. Ona się myli i to poważnie. Na pierwszym miejscu w rodzinie jest Bóg, na drugim współmałżonek, na trzecim dzieci a dopiero później rodzice etc.
Dobrym rozwiązaniem jest mieszkanie osobno, choćby za cenę utraty pewnej części dochodów a takze rozmowa na ten temat.
Niech szanowna teściowa poczyta w końcu ze zrozumieniem Pismo święte gdzie jest mowa o tym, że człowiek łączy się z drugim człowiekiem i OPUSZCZA rodziców. Nie chodzi tu oczywiście o jakieś totalne opuszczenie ale często trzeba nawet bardzo się oddalić od takich rodziców, którzy są po prostu toksyczni. Smutne ale prawdziwe. Powodzenia!
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gość » 25 lipca 2005, o 16:34

Przykre to, co piszesz.
Chyba mieszkacie osobno, skoro teściowa dzwoni do Twojego męża? Ja bym na Twoim miejscu powiedziała chyba mężowi, że jeśli jego mama zacznie taką gadkę znowu, to ma odpowiedzieć: "Mamo, nie rozmawiam na ten temat" i asertywnie trzymać się takiej wersji, bez wyjaśnień dlaczego. Może trzeba na jakiś czas radykalnie uciąć kontakt, bo się zamęczycie. Fajnie jest mieć dobre relacje z tesciami, ale jesli wy jesteście w porządku i macie dobrą wolę, a druga strona nie, to nie ma Waszej winy i trzeba zadbać przede wszystkim o Wasze małżeństwo.
Powodzenia :!:
Gość
 

Postprzez Niania » 25 lipca 2005, o 17:54

Musisz być silna walczyć o związek być szczera wobec męża całkowicie - mówić o każdej wymyślonej historii, o tym jak to przezywasz i jak to Cie męczy - mów mu to!

Mam jednak smutną wiadomość - nie sądzę by to się szybko skończyło. Znam takie "mamusie" - mojego (jeszcze nie męża) jest taka sama. Ale mój M wyprowadził się od niej 2 lata temu, postawił się i ogranicztył kontakty tylko do pomocy jej w razie gdy tego będzie potrzebować. Mimo to ciągle wydzwania, obgaduje na prawo i lewo wymyślając niestworzone historie, buntuje wszystkich ludzi z jego otoczenia.... masakra. Niestety trwa to te całe 2 lata niezmiennie..... nie wiem ile to potrwa i czy nastąpi kiedykolwiek zmiana, nie licze już na nią po tych latach. A Twój mąż jak sadzę nie mial takiego okresu przejściowego z domu a potem ślub tylko od razu ślub - więc tym ciężej mamusi wypuścić z rączek synusia by wylądował w rękach kobiety ktora NA PEWNO NIE UMIE SIĘ ZAJĄĆ NIM MALEŃKIM DZIDZIUSUIEM (skądś to znam :? )

Mamy metode - jak najdalej od jej szkodliwego języka, a między nami zawsze szczera i wyczerpująca rozmowa.

pozdrwiam i zyczę wytrwalości
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez asiek » 26 lipca 2005, o 07:59

Dzięki serdeczne za dobre słowa!

Co do słów:
wife napisał(a): ...na ślubie teściowa zrobiła mi małą przykrość (zepewne w sposób niezamierzony) i w tym momencie mój ukochany stanął wyraźnie zaczął mnie bronić - cyt. "mamo, to jest moja żona i kto ja obraża ją, to obraża też mnie. Ty będziesz zawsze moją matką, ale teraz to ja mam już osobną rodzinę."
Dużo zależy od Twojego męża! To on musi wiedzieć, ze jego obowiązkiem jest Cię bronić. Nikt nie może Cię obrażać.


Myślę, że on to powoli zaczyna rozumieć. To dobry chłopak i nigdy otwarcie się nie stawiał rodzicom. To jest kolejny powód, dla któego tak mnie nienawidzą; Maciek "zmienił się" przeze mnie. Zrobił się bardziej stanowczy, staje w mojej obronie ale wg. nich to jest złe.
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asiek » 26 lipca 2005, o 08:05

Nikoleta napisał(a):Ratunkiem tutaj jest dojrzałość emocjonalna męża. To przychodzi z czasem. Jestescie dopiero 10 msc po ślubie. To niedobrze, ze ta kobieta tak Cię traktuje. Ona się myli i to poważnie. Na pierwszym miejscu w rodzinie jest Bóg, na drugim współmałżonek, na trzecim dzieci a dopiero później rodzice etc.

Też tak mi się wydaje, ale mam już taki mętlik w głowie, że zastanawiam się, czy nie ma być inaczej.

Dobrym rozwiązaniem jest mieszkanie osobno, choćby za cenę utraty pewnej części dochodów a takze rozmowa na ten temat.
Niech szanowna teściowa poczyta w końcu ze zrozumieniem Pismo święte gdzie jest mowa o tym, że człowiek łączy się z drugim człowiekiem i OPUSZCZA rodziców. Nie chodzi tu oczywiście o jakieś totalne opuszczenie ale często trzeba nawet bardzo się oddalić od takich rodziców, którzy są po prostu toksyczni.


Teściowa i teść to już stracone osoby dla mnie. Wczoraj teść wyraził opinię o naszych ewentualnych dzieciach: takim wnuczkom to on chętnie łby porozwala, bo po takiej matce to on nie chce wnuczków.

I że mamy się rozwieść póki jeszcze czas (bo nie ma dzieci).
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asiek » 26 lipca 2005, o 08:19

Mieszkaliśmy osobno, dopiero od dwóch miesięcy mieszkamy z moimi rodzicami, bo nie wyrobiliśmy finansowo :( Szukałam pracy przez półtora roku. Ale już mam pracę, więc będzie dobrze. Jeśli będzie możliwość, to weźmiemy kredyt na mieszkanie.

Niestety, uważam, że źródłem wszystkiego jest to, że mąż długo brał od rodziców pieniądze (raczej oni sami mu dawali), i oni teraz wypominają, że utrzymywali mnie. Nie to, że ich nie stać - mają kasę - ale po prostu to doskonały pretekst do uzależnienia kogoś. Przez długi czas mąż brał od nich te pieniądze nie mówiąc mi o tym. Jest przyzwyczajony to tego, że zawsze ma przy sobie gotówkę, że lubi dobrze zjeść, a nie zarabia wiele, w dodatku na potrzeby dwóch osób. Ja natomiast pochodzę z niezamożnej rodziny i mam inne podejście. Od dawna rodzice mi kasy nie dawali, studia ukończyłam samodzielnie. Łapałam różne dorywcze prace i jakoś było.
Na szczęście mąż powoli zaczyna rozumieć sytuację.
Początkowo nie chciał ze mną rozmawiać o tym, bo widział, że mnie to denerwuje. Ale sam zaczął być nerwowy, więc zmusiłam go do szczerej rozmowy. Trochę się burzył i powiedział mi parę słów "wyjętych z ust jego rodzicom", że go chcę sobie podporządkować, że on pantoflarzem nie będzie itd. Ale w końcu doszliśmy do porozumienia - tak mi się wydaje.
Teraz trzymamy się razem i mam nadzieję, że uda się nam przetrwać te burze.
Natomiast nie potrafię pogodzić się z tym, że Maciek bywa regularnie w pewnym miejscu gdzie też często są jego rodzice. I wiem, że oni za każdym razem korzystają z okazji żeby mu nagadać na mój temat i na temat bezsensowności tego małżeństwa. To mnie niepokoi i martwi. Boję się, że w końcu osiągną swój cel. On nie chce zrezygnować z bywania tam (to jego ukochane hobby) i twierdzi, że nie przejmuje się ich gadaniem. Ale nie wiem, czy na pewno...
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asiek » 26 lipca 2005, o 08:34

Zastanawialiśmy się, czy nie pójść do księdza, który nam udzielał ślubu. Jest to proboszcz w parafii rodziców męża. Teściowa ciągle mi wypomina, że ów ksiądz znał męża jako bardzo religijnego i że żałował bardzo, że Maciek wychodzi za taką dziewczynę jak ja. Chcieliśmy porozmawiać z nim i usłyszeć jego prawdziwe zdanie, a poza tym uświadomić mu, że jego parafianie (szczodrzy i hojni w datkach zresztą) próbują rozbić coś, co on (a raczej Bóg) połączył. Ale nie wim, czy on nam wiele pomoże, bo w końcu proboszcz to raczej biznesmen obecnie niż duszpasterz :(

Uważam, ze szczególnie Maciek, jako człowiek religijny, potrzebuje rozmowy z kimś mądrym, kto utwierdzi go w jego ścieżce. Ma on bowiem duże poczucie winy wobec rodziców i tego jak on wobec nich postępuje. Oni cały czas usiłują mu wmówić, że jest nie w porządku i że winien jest im posłuszeństwo, oddanie i szacunek cokolwiek by nie robili.

Czy ktoś zna taką osobę??? Gdzie szukać pomocy???
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Pedro » 26 lipca 2005, o 09:34

do ksiedza jak najbardziej ale najlepiej do jakiegoś zakonnika który zajmuje sie takimi sprawami (rodzinami) proponuje kontakt od pary i ksiedza ze spotkan malzenskich w diecezji warszawskiej
Elżbieta i Piotr Ulatowscy, tel. (22) 617-43-56,
e-mail: elninjo1@wp.pl
o. Mirosław Pilśniak OP
tel. (22) 543-99-12
Pedro
Przygodny gość
 
Posty: 2
Dołączył(a): 21 lipca 2005, o 10:42
Lokalizacja: Rzeszów

Postprzez wife » 26 lipca 2005, o 09:59

Wycofuję się ze stwierdzenia, że "może teściowa zrozumie". Jeżeli już mówią o "rozbijaniu łbów " i nazwywają Cię "dziwą" to jest to całkiem niemałe przestepstwo. Twój Maciek musi to sobie uśmiadomić, że szanowna mama z tatą mogą mieć poważne problemy i niech nie ma wyrzutów sumienia, że broniąc Cię narazi się rodzicom. Jeżeli chcesz, zeby Ci podać konkretne paragrafy, to daj znać.
wife
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 14:29

Postprzez asiek » 26 lipca 2005, o 16:02

Pedro napisał(a):do ksiedza jak najbardziej ale najlepiej do jakiegoś zakonnika który zajmuje sie takimi sprawami (rodzinami) proponuje kontakt od pary i ksiedza ze spotkan malzenskich w diecezji warszawskiej
Elżbieta i Piotr Ulatowscy, tel. (22) 617-43-56,
e-mail: elninjo1@wp.pl
o. Mirosław Pilśniak OP
tel. (22) 543-99-12


Dzięki, właśnie o coś takiego chodziło, tego szukałam! :)
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asiek » 26 lipca 2005, o 16:18

wife napisał(a):Wycofuję się ze stwierdzenia, że "może teściowa zrozumie". Jeżeli już mówią o "rozbijaniu łbów " i nazwywają Cię "dziwą" to jest to całkiem niemałe przestepstwo. Twój Maciek musi to sobie uśmiadomić, że szanowna mama z tatą mogą mieć poważne problemy i niech nie ma wyrzutów sumienia, że broniąc Cię narazi się rodzicom. Jeżeli chcesz, zeby Ci podać konkretne paragrafy, to daj znać.


Jak na razie to oni usiłują mi wmówić, że to ja trafię do więzienia, jeśli zrobię krzywdę ich synowi (słowa teścia) - co za bzdura!!! Uważają, że mąż jest nieszczęśliwy i zmuszany przeze mnie do pracy ponad siły na nasze utrzymanie. A ja jestem nierobem, który tylko czyha, żeby go wykończyć i zgarnąć majątek (jaki majątek???!!!).
Bardzo chętnie dowiem się jakie to paragrafy. Na dziś zbieram nagrania obelg teściowej z poczty głosowej i nagrywam smsy, "jakby co". Ostatnio nagrała mi się dwa razy, że widzi jak jestem martwa i słyszy muzykę na moim pogrzebie. Paranoja! Nie chcę się z nią kłócić, ale wolę się zabezpieczyć.
Wczoraj dowiedziałam się, że za słowa "pedofil" o chłopaku siostry męża (kawał drania, on tu dużo miesza) oni na mnie doniosą na policję i wytoczą sprawę o zniesławienie. I doniosą na to, że Maciek mieszka u moich rodziców bez meldunku. A epitety i obelgi na mnie ze strony: teścia, teściowej, siostry męża i jej chłopaka są dużo gorsze, ale to jest według nich OK.

Boję się , że zwariujemy w tym wszystkim... To przypomina jakiś thriller psychologiczny!...
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gość » 26 lipca 2005, o 16:51

Asiek, są wredni ale nie schodź na ich poziom z epitetami, jeśli dasz psychicznie radę. Będą wszystko wykorzystywać przeciwko Tobie.
Z tym hobby to nei wiem, czy nie postawiłabym go przed wyborem: hobby albo ja, albo hobby w innym miejscu, jeśli to możliwe.
Szczerze Ci współczuję. Trzymaj się.
Gość
 

Postprzez asiek » 26 lipca 2005, o 17:23

Atka napisał(a):Asiek, są wredni ale nie schodź na ich poziom z epitetami, jeśli dasz psychicznie radę. Będą wszystko wykorzystywać przeciwko Tobie.


Nie daję rady. A co do tego - masz rację. W sobotę wreszcie powiedziałam szwagierce, co o niej myślę, a była przy tym jej koleżanka, która nakręciła aparatem cyfrowym filmik. Pokazali go potem teściom. Pierwszy raz sobie pozwoliłam, bo mnie już od środka zżerało!

Ale muszę powiedzieć, że potem czułam ulgę. Od marca ona i ten jej chłopak ciągle szukali zaczepki, rzucali obelgami (oczywiście broń Boże przy rodzicach!).

Tak to jest, że w końcu człowiek wybucha. A ja mam pecha, że wtedy pojawiają się "zainteresowani". W szkole też tak miałam; inni broili ile wlezie bezkarnie, a jak ja coś zmajstrowałam, to właśnie pojawiał się nauczyciel na horyzoncie... :?
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asiek » 26 lipca 2005, o 17:28

A tak w ogóle, to SERDECZNE DZIĘKI za zainteresowanie i rady! To naprawdę dużo daje móc się wygadać z takimi problemami. Troszkę mi lżej. Miejmy nadzieję, że będzie lepiej, bo mnóstwo osób zadeklarowało modlitwę :) Miejmy nadzieję...

Chciałabym zobaczyć CUD!
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez gosieńka » 27 lipca 2005, o 09:55

A nie mozecie po prostu wyprowadzić się do innej miejscowości, najlepiej na drugi koniec Polski lub nawet za granicę? Przecież w takiej sytuacji to naprawdę zgłupieć mozna. Jesteście młodzi, pewnie wykształceni, nie macie jeszcze dzieci, dacie sobie radę. I wcale nie musicie dawać im nowego adresu czy numeru telefonu. Ja chyba zerwałabym wszelkie kontakty. Twój mąż nie powienien mieć nic przeciwko takiemu rozwiazaniu chociaż na jakiś czas. Potem sam zobaczy, że lepiej trzymać się od nich z daleka. Będzie wam bardzo trudno utrzymać małżeństwo w takich warunkach jak obecne.
Zapewniam o modlitwie w waszej intencji. Moze zdarzy się cud, macie przecież obrańcę waszego związku - samego Boga.
gosieńka
Przygodny gość
 
Posty: 61
Dołączył(a): 11 stycznia 2005, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez fresita » 27 lipca 2005, o 12:47

Cud zdarzy sie na pewno!! zobaczysz, musisz byc silna i duzo sie modlic o cierpliwosc i prosic Boga o chrone Waszego malzenstwa. Moja mama miala bardzo podobna sytuacje,tyle ze najpierw w osobie tesciowej a pozniej w osobie siostry taty,ktora jest (nie powinnam tak mowic) z gruntu zlym czlowiekiem (nota bene krzyzem by w kosciele lezala,za taka sie religijna uwaza)probowala rozbic malzenstwa dwoch synow,ale oni w koncu sie zdenerwowali i bardzo ostro zareagowali,ucieli kontakty do minimum i malzenstwa sa udane.malzenstwo swojej corki juz prawie rozbila,maz sie wyprowadzil,nie wiadomo co z tego bedzie. a w malzenstwie moich rodzicow tez mieszala i to porzadnie.mama miala dosyc,na poczatku malzenstwa sie wyprowadzila,przezywala kryzys z myslami samobojczymi wlacznie.obwiniala tylko moja mame,ze nie maja dzieci(a wina lezala tylko po stronie taty)a jak wreszcie rodzice po 9 latach dczekali sie mnie, to przyszla i zyczyla mi smierci. a mimo to moj tata tak byl wychowany,ze matka i siostra to swietosc,nie zona,wiec caly czas stawal po ich stronie.dlatego mojej mamie bylo tak ciezko,nie miala wsparcia w osobie swojego meza.Zostala jej modlitwa,modlila sie bardzo duzo i Pan Bog uczynil cud. tata sie zmienil,zerwal definitywnie kontakty ze swoja siostra(chyba sie o cos poklocili),jest przykladnym mezem, a w tym roku obchodza 35 rocznice malzenstwa. a ciotka?coz,jest SAMA,wszyscy sie od niej odwrocili i wszystkie choroby,jakie zyczyla innym osobom, dopadly ja teraz...
Trzeba sie duzo modlic,jestescie mlodzi i macie duzo sily,uda sie!!
fresita
Domownik
 
Posty: 415
Dołączył(a): 9 października 2004, o 22:54
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asiek » 29 lipca 2005, o 08:11

Właśnie to jest najbardziej smutne, że niektórzy faceci żenią się, a są zupełnie niedojrzali do małżeństwa. Niestety o czymś takim jak dojrzałość do małżeństwa usłyszałam dopiero po fakcie zawarcia związku (Maciek też).

Trochę żałuję dwóch rzeczy; że nie postawiłam warunku przed ślubem: "wyjdę za Ciebie pod warunkiem, że wyprowadzimy się co najmniej 100km stąd", a po drugie ograniczamy kontakty telefoniczne z rodzicami (i moimi i jego) do minimum.

Ale patrząc z perspektywy czasu myślę, że to może i było dobre. Poprzez te wszystkie awantury i wyzwiska rodzice pokazali Maćkowi jacy są naprawdę, nie zdając sobie może z tego sprawy, że każda awantura odsuwa go od nich. O ile na początku też był bardzo im posłuszny, bardzo się liczył ze zdaniem rodziców i siostry, nie wdawał się w kłótnie, nawet mnie nie bronił gdy podczas awantur leciały na mnie obelgi, o tyle teraz patrzy na to inaczej i potrafi rodzicom parę gorzkich słów powiedzieć. Szczególnie gdy słyszy od ojca, że naszym dzieciom "to on łby poroztrzaskuje". Takie słowa z ust ojca (trzeźwego!!!), który zawsze mienił się dobroczyńcą rodziny i dzieci, na pewno nie są miłe i uświadamiają mężowi ich rzeczywiste nastawienie do nas i - powagę sytuacji.

Czas pokaże czy byłoby lepiej gdybyśmy wyjechali gdzieś daleko. Być może wtedy mój mąż nie dostałby od życia takiej lekcji odpowiedzialności i dorosłości.

Oby tylko nasze małżeństwo przetrwało tę lekcję ;)
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez wife » 1 sierpnia 2005, o 18:10

Nie życze Ci żebyś musiała zrobic użytek z tych paragrafów, które Ci przesłałam - moim celem było tylko uświadomienie, (także Twojemu mężowi) że TAK NIE MOŻNA. Nie winię Twojego mężą i wiem, ze znajduje się też w trudnej sytuacji, ale od jego postawy dużo zależy! Powinien stanowczo zaznaczyć, że nie chce i nie będzie tego słuchać. Rozumiem, że Twój mąż ma hobby, ale czy nie może go uprawiać w innym miejscu albo chociaż w godzinach, kiedy nie ma szans na spotkanie z rodzicami? A może spróbuj poprosić o mediację kogoś, kogo oni szanują i z czyim zdaniem się liczą??? Instytucja mediacji jest też w postępowaniu przez sądem, ale to już chyba ostateczność.
Ja na Waszym miejscu wyprowadziłabym się gdzieś dalej, wszelkie rozmowy na "te tematy" stanowczo ucinała, a w ostateczności ograniczyła kontakty do wysyłania kartek świątecznych (w nich to Ci chyba nie nawrzucają?)
Wtedy też to Ty będziesz "tą złą" ale przynajmiej nie będziesz tego słyszeć. Może jak przez pewien czas stracą "słuchaczy" to ochłoną...
Życzę powodzenia.
wife
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 14:29

Postprzez Tori » 18 sierpnia 2005, o 13:03

Ojej....
Asiek, szczerze Ci współczuję :( Czytam i czytam i naprawdę jestem zdumiona !! Mój Boże, jak ludzie mogą być wstrętni wobec innych :(

Sama jestem 11 mcy po ślubie i jak na razie nie mam takich problemów z rodzinami, no może trochę często moja Mama chce nas zapraszać na obiad :) ale to jest ok.

Życzę Ci wiele wytrwałości i sił, żeby Wasze małżeństwo przetrwało te trudne chwile...
Trzymaj się i dawaj znać jak sytuacja :)
Tori
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 8 września 2004, o 15:01
Lokalizacja: Trójmiasto

Postprzez Sasanka » 18 sierpnia 2005, o 13:43

Jeśli Twoja teściowa jest niby taka pobożna to może by ktoś (byle nie Ty, bo nie przeczyta z czystej przekory) jej podsunął małą książeczkę Wandy Półtawskiej "By rodzina była Bogiem silna"? Autorka pisze o matkach niedojrzałych do małżeństwa własnych dzieci - dla kobiety najważniejszy ma być Mąż, bo ślub bierze się na kilkadziesiąt lat, a dzieci dostaje się jakby "na przechowanie" na 20-25 lat i nie wolno ich na siłę do siebie przywiązywać.

Po ślubie człowieka czekają 2 odrębne procsy:
1) oderwanie się od swojej dotychczasowej rodziny,
2) założenie swojej własnej rodziny.
Przy tym 2 bez 1 nie da się wykonać. Niestety wielu mężów o tym nie wie i 1) postrzega jako przejaw złego wychowania, robienie krzywdy rodzicom itp.

Na moich naukach przedmałżeńskich pojawił się ksiądz-staruszek. Przysiadł na krześle, odsapnął i zagrzmiał: "Moim obowiązkiem jest przestrzec Was przed diabłem :twisted: :!: :!: :!: " Pomyślałam, że ładnie się zaczyna :( A Ksiądz kontynuował: "Ten diabeł nosi spódnicę i nazywa się teściowa... Diabeł czasami mówi tak: Nie po to Cię wychowywałam, zeby teraz przyszła taka wywłoka nie wiadomo skąd i mi Cię zabrała. Albo mówi tak: Musisz mnie słuchać, bo matkę masz jedną, a żon możesz mieć kilka. I tego diabła nigdy nie wolno słuchać :!: " Dalej mówił o zgubnym wpływie teściowych na młode małżeństwa. Szkoda, ze nie chodziliście na te same nauki, co ja. Przydałoby się Twojemu Maćkowi :wink:
Sasanka
 

Postprzez Kręciołek » 18 sierpnia 2005, o 14:39

Asiek, bardzo Ci współczuję :(
Ja też mam trochę problemów tego rodzaju, ale to moi rodzice są nastawieni "anty" do mojego męża. Tylko, że to nie jest nadopiekuńczość z ich strony (ja nie mieszkam z rodzicami już 12 lat ) tylko mój mąż im sie po prostu nie podoba "ma za małe sukcesy" itp. paradoksalne teksty, które słyszę co jakiś czas, a których nie chcę teraz przytaczać.
Jesteśmy 11 m-cy po ślubie, od poczatku mieszkaliśmy oddzielnie, moi rodzice są 500 km od nas, a mimo wszystko co kilkanaście dni mam zmasowany atak ze strony rodzinki (telefony, maile, smsy, awantury).
Ja nie jestem i nigdy nie byłam uzależniona od rodziców, cały czas staje w obronie męża (grzecznie acz stanowczo). Moim problemem jest jednak to, ze pozwalam się wpędzić w poczucie winy :( . Chyba nie potrafie znaleźc granicy między szacunkiem do rodziców a robieniem tego co oni chcą.
To naprawdę nie jest proste i jak ktos przez to nie przeszedł to może mu się wydawać, że to przecież wystarczy powiedzieć rodzicom, żeby sie nie wtrącali i robić swoje. Otóż nie.
Nie chcę, żeby traktowali mnie jak wyrodną córkę a z drugiej strony to z mężem ślub brałam i z nim stanowię jedność.
Chcę być w porządku wobec obu stron, próbuję ...i cierpię. :(
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kukułka » 18 sierpnia 2005, o 21:49

Kęciołku, chyba Cię rozumiem. Przeżywam coś podobnego, ale ja mam jeszcze dziadków....
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez asiek » 19 sierpnia 2005, o 18:42

Sasanka napisał(a):Jeśli Twoja teściowa jest niby taka pobożna to może by ktoś (byle nie Ty, bo nie przeczyta z czystej przekory) jej podsunął małą książeczkę Wandy Półtawskiej "By rodzina była Bogiem silna"?
(...)
Na moich naukach przedmałżeńskich pojawił się ksiądz-staruszek. Przysiadł na krześle, odsapnął i zagrzmiał: "Moim obowiązkiem jest przestrzec Was przed diabłem :twisted: :!: :!: :!: " Pomyślałam, że ładnie się zaczyna :( A Ksiądz kontynuował: "Ten diabeł nosi spódnicę i nazywa się teściowa... Diabeł czasami mówi tak: Nie po to Cię wychowywałam, zeby teraz przyszła taka wywłoka nie wiadomo skąd i mi Cię zabrała. Albo mówi tak: Musisz mnie słuchać, bo matkę masz jedną, a żon możesz mieć kilka. I tego diabła nigdy nie wolno słuchać :!: " Dalej mówił o zgubnym wpływie teściowych na młode małżeństwa. Szkoda, ze nie chodziliście na te same nauki, co ja. Przydałoby się Twojemu Maćkowi :wink:


Za namiary na książkę wielkie dzięki! Może uda się ją jej podrzucić - kiedyś. Ale nie wiadomo, czy ją zrozumie - ona wierzy w typowo "wiejski" sposób: dawać dużo na tacę i często na mszę, człowiek jest słaby więc może awantury robić, bo to prawo jego ułomności... Paranoja....

A to z naukami gdzieś już słyszałam jako dowcip... :) A tak serio, to jak chodziliśmy na nauki nie było jeszcze tak źle. Popsuło się, gdy facet Maćka siostry, który tuż przed naszym ślubem prawie zabił się na motorze (Maciek krew dla niego oddawał, choć ma przeciwskazania), wyszedł ze szpitala i zaczął ją "przerabiać". Uroił sobie, że przeze mnie (Maciek "miał zostać" starym kawalerem) ona dostanie mniejszy spadek! :shock: I zaczął mnie (nas) tępić.
A przedtem nie było aż tak źle. Nie ma to jednak jak nachalna i nieustanna indoktrynacja (siostra mieszka z rodzicami). Rozumiecie...
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asiek » 23 sierpnia 2005, o 08:13

No i kolejna zagrywka kochanej teściowej! :x

Tak jak się spodziewaliśmy, nasza moi baaardzo religijni teściowie opłacili w ich parafii mszę na 11 września w 1-szą rocznicę naszego małżeństwa (tam, gdzie braliśmy ślub).

Nie wiem w jakiej intencji - czy o szybkie jego zakończenie? Czy o siły dla biednego ich syna, który tak źle trafił?

Już wcześniej czuliśmy, że tak będzie i ustaliliśmy, że na żadną taką mszę nie idziemy. Im jest zresztą wszystko jedno, czy my będziemy, czy nie. Teść dzwonił do męża i powiedział, że jest może za późno na rozwód, ale oni i tak nie chcą mnie znać. To jeszcze lepiej pokazuje, dla kogo ta msza: nie dla nas, tylko dla nich, żeby ludzie usłyszeli ich nazwisko w kościele.

Takie właśnie psychologiczne zagrywki stosują. I tak załatwiają sprawy swojego sumienia. Każda najmniejsza okazja czy jubileusz - to datek na mszę w intencji. Proboszcz nosi ich za to na rękach, bo wiadomo, że są to bardzo duże sumy. Mogą więc robić największe świństwa w życiu prywatnym, a w kościele zawsze razem do ołtarza zasuwają i mają "moralne poparcie" księdza. Teściowa często cytuje, co to jej ostatnio proboszcz na temat mojego małżeństwa powiedział (zazwyczaj są to przykre dla mnie rzeczy)...

Powiedzcie, czy jest w ogóle możliwe, aby to odwołać? Żebyśmy powiedzieli, że nie chcemy tej mszy temu proboszczowi. Chemy do niego wreszcie pójść i powiedzieć jak się sprawy mają. Bo on zna tylko wersję teściowej.

Taka mała rzecz, a tak potrafi z równowagi wyprowadzić... :( Znowu nie wiem, co robić.

Na pewno na żadną mszę nie idziemy.
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez NB » 23 sierpnia 2005, o 11:36

Na Waszym miejscu poszłabym do proboszcza na spokojną rozmowę.A jak to nie da- bo proboszcz jest "kupiony"- to do jakiegoś innego księdza. Cóż to za ludzie? A mszę rocznicową sami powinniście sobie ustalać a nie teściowie. Współczuję.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asiek » 28 grudnia 2005, o 23:46

U nas sytuacja bez zmian.

Załamać się można.

Teściowa zadzwoniła (po pół roku) do mnie i zaprosiła nas na Święta na obiad. Powiedziała, że mi wszystko wybacza. Gdy ją zapytałam, co to takiego miałaby mi wybaczyć i że prawdopodobnie nie przyjdę, to odwarknęła, że ona ma czyste sumienie przed Bogiem bo zadzwoniła do mnie i wyciągnęła rękę. Wyparła się też wszelkich swoich słów, któe wypowiedziała do mnie. Powiedziałam, że mogę przebaczyć ale nigdy jej tego nie zapomnę. Też przyjęła to jako obrazę.
Potem próbowała męża namówić do przyjazdu. On nie chciał jechać sam ani mnie zmuszać. No i nie pojechaliśmy.

Skutek - przez całe Święta aż do dziś dostaję regularnie głuche telefony (specjalność teściowej) nawet późnym wieczorem jak już śpimy.

Szkoda gadać. Ale jak się nie gada o tym, to jeszcze ciężej... :(
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Kręciołek » 29 grudnia 2005, o 16:58

:shock:
Może jednak trzeba było pojechać na święta? Rozumiem, ze zapomnieć się nie da, ale chyba nie musiałaś tego mówić. Może byłaby szansa na jakieś złagodzenie stosunków...?
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez NB » 29 grudnia 2005, o 17:56

Wiem Asiek , że Ci ciężko i tego się nie da zapomnieć. Jednak moim zdaniem mogłaś teściowej powiedzieć :"Ja tez wybaczam" . Bez wnikania w szczegóły, spróbowałabym jeszcze raz.
Wierzę, że to bardzo trudne.
Zobacz, że Jednak CHrystus ma dla nas więcej cierpliwości i miłosierdzia niż my dla swoich bliźnich. Czasem lepiej przemilczeć i bez gadania wybaczyć.
I tak dużym plusem jest to , że nie mieszkacie razem.
Teściowe w większości sa niereformowalne i z tym się trzeba pogodzić. Myślę też , że mimo wszystko Twojemu mężowi było przykro, że nie spotkał się z matką w te święta.
Pozdrawiam
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Następna strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości

cron