Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 16:02 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Masturbacja mnie zabija!

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Masturbacja mnie zabija!

Postprzez Niezapominajka » 15 lipca 2005, o 19:30

Jestem załamana... rozczarowana sobą... nienawidzę siebie!!!
Od wczesnego dzieciństwa jestem uzależniona od masturbacji... To jest potworne... paskudne... ochydne... Były już zwycięstwa... były mniejsze i większe sukcesy, ale zawsze jest potem powrót. I jest on tak bolesny, że zanurzam się jak w bagno. Rozczarowana, brudna, zhańbiona przez samą siebie... Przestaję wierzyć, że kiedykolwiek będę naprawdę żyła w czystości.
Jestem mężatką od 2 lat. Mam córeczkę. podczas stosunków z mężem nie osiągam orgazmu. Tak pięknie piszecie (i publikacje chrześcijańskie) że to nie jest konieczne... tak... może dla normalnych ludzi, ale nie dla takich jak ja. Podczas stosunku narasta napięcie... on zasypia, albo idzie do łazienki, a ja nie potrafię się powstrzymać. Modliłam się. Cały czas się modlę, ale już nie wierzę, że to coś da... Życzliwi ludzie, ale nie uznający nauiki Kościoła doradzają mi praktyki, które Kościół potępia. Ma być normalny stosunek pochwowy i kropka, tak? Petting jest fuj? No i dobrze tylko co ja mam ze sobą zrobić. Zabić się?!
Niezapominajka
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 lipca 2005, o 19:17

Postprzez Iwonka » 15 lipca 2005, o 20:07

Jak najbardziej dopuszczalne jest, żeby w sytuacji, gdy kobieta nie miała orgazmu w czasie normalnego współżycia, mąż "w inny sposób" doprowadził ją do spełnienia. Może też zrobić to sama, byle "w łączności" z aktem małżeńskim (osobiście sądzę, że to mniej przyjemne i może budzić frustrację - ale w takiej sytuacji nie jest grzechem!). Poproś więc męża, by zadbał również o Twoje potrzeby (jak mi kiedyś powiedział pewien ksiądz - jest to nawet jego obowiązkiem). W każdym razie w żadnej z tych sytuacji nie popełnicie grzechu.
Poszukaj starych wątków na ten temat, było ich tu już sporo.
I nie zamartwiaj się tak!
Iwonka
Przygodny gość
 
Posty: 66
Dołączył(a): 2 kwietnia 2004, o 12:54

Postprzez Niezapominajka » 15 lipca 2005, o 20:34

Gdzie szukać?
Niezapominajka
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 lipca 2005, o 19:17

Postprzez Księżyc » 15 lipca 2005, o 20:36

Polecam Ci forum dla ludzi walczących z masturbacją:
http://onanizm.pl/forum/index.php#
To taka grupa wsparcia, a świadomość, że nie jest się samemu bardzo pomaga! Wprawdzie większość osób tam przebywających jest płci brzydszej, ale są też kobiety - zresztą uzależnienie i u kobiet, i u mężczyzn wygląda tak samo, więc na pewno Ci pomogą tamtejsi "weterani" :wink:
Nie powinnaś myśleć tak źle o sobie ani tracić wiary - na pewno jesteś wspaniałą kobietą, tylko że dałaś się zniewolić nałogowi - ale z tego da się wyjść! Wierz mi, nawet osoby które robią to bardzo długo potrafią się od tego uwolnić, trzeba tylko sobie uzmysłowić pewne rzeczy i nie poddawać się :)
Zajrzyj na to forum i zacznij tam pisać - myślę, że to najlepsze co możesz zrobić jeśli chodzi o walkę z masturbacją.
Jeśli zaś chodzi o niemożność osiągnięcia orgazmu to polecam Ci ćwiczenie mięśni Kegla (czytałem, że wielu kobietom to pomogło, gdy miały taki sam problem jak Ty) a jeśli to nie pomoże, to może powinnaś się skonsultować z seksuologiem. Niemniej z masturbacją musisz skończyć, bo to Cię przyzwyczaiło do pobudzania się określonymi bodźcami.
Nie łam się, wszystko będzie dobrze :-)
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez Maria » 15 lipca 2005, o 21:28

Orgazm pochwowy wystepuje o wiele rzadziej niz orgazm łechtaczkowy, który kobietom ponoć o wiele łatwiej jest "osiągnąć". I przed lub po stosunku jak najbardziej możecie z mężem pokombinować w tym kierunku. I jeżeli Wam się uda to z pewnością bedzie CI łatwiej nie ulec pokusie masturbacji. A mięśnie Kegla też cwiczę i kto wie :wink:
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Niezapominajka » 16 lipca 2005, o 10:47

Kegla to ja mam wyćwiczonego że hej! :lol:
Do porodu ćwiczyłam jak głupia :D
Co do seksu z mężem to nic z tych rzeczy nie przejdzie. Straszny konserwatysta, a moich narządów sie wstydzi dotykać, albo co gorsza... brzydzi :-(
Dziękuję za linka. Zadomowię się tam na pewno.
Niezapominajka
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 lipca 2005, o 19:17

Postprzez Maria » 16 lipca 2005, o 11:44

Niezapominajka napisał(a):Straszny konserwatysta, a moich narządów sie wstydzi dotykać, albo co gorsza... brzydzi :-(
.

:( :evil:
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Księżyc » 16 lipca 2005, o 14:59

Niezapominajka napisał(a):Co do seksu z mężem to nic z tych rzeczy nie przejdzie. Straszny konserwatysta, a moich narządów sie wstydzi dotykać, albo co gorsza... brzydzi :-(

Bardzo Ci współczuję :( I szczerze mówiąc trochę się przestraszyłem, bo moja dziewczyna ma trochę podobne poglądy (spójrz na mój temat "niepokoi mnie jej podejście" w dziale "narzeczeństwo"). Miałem nadzieję, że zmieni zdanie po ślubie (albo i jeszcze przed - nie chodzi mi o wprowadzanie tego w życie, tylko o zmianę poglądów), ale jak widzę niekoniecznie musi tak być... :?
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez Maria » 16 lipca 2005, o 15:21

Fakt, ze jeżeli nie zmieni poglądów to moze byc Wam cięzko. Dobrze byłoby jakos jej podsunąć artykuły na temat kobiecego orgazmu, moze jej się wydaje, ze współżycie wszystko załatwi. Fakt, ze nie jest to najwazniejsze, jasne, ze nie...ale moze byc zródłem konfliktów i frustracji (jezeli ona sobie wyobraza wspołżycie jak w książkach, fajerwerki itd). Współżycie warto urozmaicać, nawet trzeba! Bo ja sobie nie wyobrazam całego małżeństwa bez pieszczot i poznawania ciała ukochanej osoby. Jeżeli kocham meża to kocham go całego, razem z narządami :wink: CO moze byc wstretnego w ciele męza/zony?
Moze jej się to po ślubie zmienic,ale ja chyba bym starała się jeszcze przed slubem duzo na ten temat rozmawiac i czytac, bo po slubie moze byc wielkie rozczarowanie. Oby nie i tego Wam bardzo i z całego serca życzę.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Niezapominajka » 18 lipca 2005, o 07:59

Czytam i czytam te wsze tematy i wpadam w coraz większy psychiczny dół. Chciałam ratować moje współżycie z mężem... naściągałam porad, metod, sposobów... a tu się dowiedziałam, że większość z nich to grzech... Może w moim przypadku popełnianie mniejszego grzechu w celu wyeliminowania gorszego byłoby uzasadnione, ale ja mam zbyt wrażliwe sumienie. Nie czułabym sie w pożądku mając świadomość, że nie żyję z czystości. Powstał we mnie taki ogromny żal do Kościoła. Żal może bardziej do samej siebie. Do siebie, że sobie zchrzaniłam życie masturbacją i uniemożliwiłam przeżywanie z mężem tej ważnej w życiu przyjemności, a do Kościoła żal o to, że mi nie pomaga, że zasady są tak rygorystyczne, tak trudne...
A NPR? Jak zmienić swój charakter? Przeciez to nie takie proste. Ja nie potrafię niczego robić systematycznie! Dlaczego życie zgodne z nauką Kościoła musi oznaczać taki krzyż, niszczyć radość życia, powodować ciągłe zmaganie się ze sobą. Przeraszam, ale jestem na skraju nerwicy... i nie mogę powstrzymać wrażenia, że surowe zasady Kościoła mają w tym sporą działkę. :cry: :cry: :cry:
Niezapominajka
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 lipca 2005, o 19:17

Postprzez KP » 18 lipca 2005, o 10:48

Niezapominajka napisał(a): Chciałam ratować moje współżycie z mężem... naściągałam porad, metod, sposobów... a tu się dowiedziałam, że większość z nich to grzech...

Chwileczkę, czego się dowiedziałaś i skąd? Już było tutaj napisane, może nie do końca wyraźnie: jeśli podejmuje się normalne współżycie, można obdarzać się wszelkimi pieszczotami, nie ma tutaj żadnych ograniczeń ani zaleceń. Jest to kwestia tego, czego pragną i co odpowiada małżonkom. Petting między małżonkami nie jest grzechem. Napisz może, co Ci się jeszcze wydaje, że jest grzechem, bo mam wrażenie, że masz jakieś fałszywe wyobrażenia.
KP
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 279
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 21:14

Postprzez Niezapominajka » 18 lipca 2005, o 10:52

Sprawa jest jasna - grzechem jest szczytowanie poza pełnym zbliżeniem, czyli jak mi się zdaje penetracją członka w pochwie. Seks ma być zwieńczony cytuję "wprowadzeniem nasienia męskiego do dróg rodnych kobiety"
Nie wiem czy daje to pole do interpretacji... raczej nie. Petting z nastawieniem na to, żeby przypadkiem nie osiągnąć orgazmu wydaje mi się kompletną paranoją. Dość już i tak strasu w łóżku przezywamy. No i seks analny też jest grzechem jak z tego wynika. No chyba, że mąż wyjmie członka tuż przed wytryskiem, pobiegnie do łazienki go umyć i wróci w pełni gotowy do szczytowania we mnie... nie no... obłęd.
Niezapominajka
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 lipca 2005, o 19:17

Postprzez NB » 18 lipca 2005, o 11:22

Spokojnie.
Widzisz to już tak jest, ze wszystko ma swoje plusy i minusy . Jesteście dopiero 2 lata po ślubie, macie już dziecko. Poznawanie ciała ukochanej osoby wymaga czasu- dotyczy to przełamania wstydu i pewnej niechęci spowodowanej nieraz złymi skojarzeniami i nieodpowiednim podejściem do spraw seksu. Prawdę mówiąc pierwsze słyszę, żeby mężczyzna odczuwał niechęć do kobiecego ciała (?)
Mężowi kupiłabym w prezencie książkę , o której tu już niejednokrotnie wspominaliśmy : "Wartość współżycia małzeńskiego" Jacka Pulikowskiego i/lub " Dobra nowina o seksie i małżeństwie " Westa. Ta druga jest dostępna na stronie księgarni Rodzinnej ( http://www.rodzinna.pl/rodzinna/product ... 0703af4f52)
Co do Twojego niespełnienia wcale nie dziwie się , ze rodzi to frustracje. Po pierwsze musicie zacząć rozmawiać, o tym co sprawia Wam przyjemność, co jest przykre a co postrzegacie jako problem. Bez tego dalej nie ruszycie.
Kobieta niezaspokojona staje się drażliwa i przykra dla otoczenia. Czy Twojemu meżowi zalezy na tym ,żeby Tobie było dobrze? Czy jest może typem odwracającym się po zbliżeniu do ściany?
Nie jest grzechem uzyskanie orgazmu w inny sposób- ale gdy podczas zbliżenia dochodzi do normalnego, pełnego stosunku. Najlepiej gdyby mąż postarał się o to przed stosunkiem , a zobaczysz, że samo zbliżenie może przynieść kolejne spełnienie.
Kobieta przyjemności się uczy i to moze trwać nawet kilka lat.

Najważniejsze to być cierpliwym . Jeśli chodzi o Twój problem z samozaspokajaniem się to musisz sobie sama postawic pewne granice.Jednak jeszcze raz powtarzam: orgazm uzyskany( w różny sposób) ale w ramach normalnego zblizenia nie jest grzechem!
Nie Ty jedna masz takie problemy .

Co do NPRu z własnego doświadczenia mogę Cię zapewnić (a u nas to już ponad 8 lat) , że tylko współżycie w zgodzie z sumieniem daje prawdziwe spełnienie. Najpierw jednak trzeba się dobrze nauczyć reguł i co najważniejsze zagłębić się w sens , ideę Naturalnego Planowania Rodziny.
Okresy wstrzemięźliwości mogą być nieraz frustrujące , dlatego warto poświęcić ten czas na pogłębianie więzi małżeńskiej . W jaki sposób? To już Wy sami najlepiej wiecie.
Pozdrawiam :-)
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez NB » 18 lipca 2005, o 11:25

Ten grzech szczytowania poza zbliżeniem bardziej dotyczy mężczyzn aniżeli kobiet.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez KP » 18 lipca 2005, o 13:09

Niezapominajka napisał(a): Petting z nastawieniem na to, żeby przypadkiem nie osiągnąć orgazmu wydaje mi się kompletną paranoją.

Szczerze mówiąc, nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi. Czy o przeżywanie pełni satysfakcji we współżyciu, czy o przeżywanie satysfakcji poza współżyciem. Bo z jednej strony mówisz o problemie braku satysfakcji we współżyciu a z drugiej masz pretensje o to, że za niewłaściwy jest uważany orgazm poza współżyciem. A co to drugie ma wspólnego z tym pierwszym? Na pewno nie rozwiążesz swojego problemu szukając satysfacji poza współżyciem.
Po drugie: wszelkie pieszczoty i gesty powinny być wyrazem i znakiem miłości. I to powinno być to "nastawienie". Orgazm nie przychodzi tak łatwo (w każdym razie w ogromnej większości sytuacji), co akurat Ty, jak wynika z Twoich wypowiedzi, doskonale wiesz. Więc na pewno nie musisz się martwić tym, by "przypadkiem nie osiągnąć orgazmu". Sprowadzasz rzecz do absurdu.
KP
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 279
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 21:14

Postprzez NB » 18 lipca 2005, o 16:36

A mnie się wydaje, ze Niezapominajce chodzi o satysfakcję w ogóle.
To prawda co pisze Krzysztof Paweł , współżycie to mechanizm na jaki składa się wiele czynników. I to,że wszelkie pieszczoty i gesty powinny być wyrazem i znakiem miłości, jest bardzo ważną sprawą :-)
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Niezapominajka » 19 lipca 2005, o 12:02

Ostatnio moja walka przynosi efekty... Po pierwsze była spowiedź i czuję siłę do walki z nałogiem. Na razie jestem uskrzydlona i wmawiam sobie, że to się nigdy nie powtórzy. Po drugie ksiądz był fantastyczny. Rozmawiał ze mną. Dużo wiedział. Dał mi bardzo dobre rady. Jako pokutę zadał mi wieczorną rozmowę z mężem w łóżku... miałam mu okazywać dużo miłości i czułości... To niesamowite ile to zmienia. Musiałam przestać patrzeć tylko na swoje problemy, musiałam zobaczyć to co jest dobre.
Muszę przestać się nad sobą użalać! Muszę się uwolnić od obsesji braku orgazmu. Nasza miłość musi być od tego niezależna... Oczywiście jeśli nie mam ograzmu to potem jest straszna pokusa masturbacji, ale przestałam panikować. Poprostu powiedziałam mu o tym.
Wczoraj kochaliśmy się. Bylismy pod prysznicem, potem poszliśmy do łóżka i ja go pieściłam, odbyliśmy stosunek, ale ja nie miałam orgazmu... wtedy on powiedział, że się o mnie martwi... a ja zdobyłam się na odwagę, żeby mu powiedzieć, że chciałabym, żeby mnie zaspokoił palcami. Bałam się, że może będzie się zmuszał... pytałam czy chce to zrobić, czy nie ma jakiś oporów, że nie musi... ale powiedział, że chce... ale muszę okazywać co czuję, żeby wiedział czy dobrze robi. Strasznie dużo mnie to kosztowało... ale przełamałam wstyd... i było cudownie. Dziękowałam mu i całowałam go potem przed pół godziny
Niezapominajka
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 lipca 2005, o 19:17

Postprzez NB » 19 lipca 2005, o 17:20

:-)
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Poniewż każdy ominął

Postprzez Pedro » 21 lipca 2005, o 10:58

Poniewż każdy ominął problem masturbacji odsyłając Cię do innych stron pozwolę sobie wtrącic 3 grosze. Bardzo dużą pomocą jest codzienna modlitwa do Ducha św. z prośbą o siłe, uzdrowienie i całkowitym oddaniem jego woli. Najlepiej przed Najś. Sakram!!! To działa i uwalnia!!!!Duch Św naprawdę uzdrawia nas z naszych zranień. :)!!!!!
Pedro
Przygodny gość
 
Posty: 2
Dołączył(a): 21 lipca 2005, o 10:42
Lokalizacja: Rzeszów

Postprzez Niezapominajka » 21 lipca 2005, o 11:20

Dziękuję Pedro. :)
Niezapominajka
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 lipca 2005, o 19:17

Postprzez Usia » 3 sierpnia 2005, o 12:29

A propos ustosunkowania do grzechów.
Tak się często dzieje (też w moim życiu), ze gdy człowiek grzeszy to najbardziej żałuje samego siebie (jaki to ja jestem okropny, biedny i niemocny), a to przecież Boga zraniliśmy przez brak miłości. Owszem nas to też dotknęło, bo poznaliśmy swoją małośc i bezradnośc, ale to Jego przede wszystkim boli nasz brak miłości.
Przypomina mi się tu częsta sytuacja z moim dzieckiem. Kiedy zrobi coś co przyniesie mi przykrość i mówię mu o tym to ono zaczyna płakać. A przecież nie o to mi chodzi żeby płakało, tylko żeby zobaczyło, ze źle zrobiło i że trzeba przeprosić. Wiem że zrobi to jeszcze tysiące razy ale nie o to chodzi, chodzi o to by miało świadomość, ze robi komuś przykrość, nie tyle właśnie sobie co komuś. I naprawdę wystarczy czasem sam szczery żal, bym ja jako osoba pokrzywdzona nie czuła wcale przykrości. Tak też z pewnością dzieje się z Panem Bogiem. Za bardzo użalamy się nad sobą, a za mało widzimy fakt, ze to Jemu sprawiamy przykrość.

Jeszcze może jeden przykład a propos wychodzenia z nałogów. Pewien chłopiec ciągle wdawał się w bójki i wszyscy na niego wyrzekali, a on nie był nic lepszy a wręcz przeciwnie. Kiedyś na obozie mądry wychowawca wezwał go do siebie i spytał ile razy się dziś z kims pobił. On odparł że 13 a nauczyciel zamiast mu prawić morały, poprosił go, żeby jutro spróbował pobić się tylko 12 razy. Pod koniec turnusu chłopiec przyszedł i oświadczył z dumą nauczycielowi, że dziś pobił się tylko 3 razy, za co nauczyciel go pochwalił i zachęcił do dalszej pracy nad sobą.
Czasem człowiek jest na takim dnie, że wydaje mu się że nigdy się nie podniesie, ale kiedy widzi z perspektywy czasu, że coś małego ale mu się udaje - staje się silniejszy. Myślę że tak jest i z Panem Bogiem. To dobry nauczyciel i ceni sobie ludzkie choć słabe starania o powrót do silnej woli.

Pozdrawiam i życzę sukcesików
Usia
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 6 października 2003, o 21:31

Postprzez asiek » 3 sierpnia 2005, o 18:09

Bardzo dużo pomagają przede wszystkim satysfakcjonujące obie strony "stosunki małżeńskie". Nie ma żadnej winy w Tobie, gdy mąż zachowuje się tak egoistycznie i traktuje Cię jak przedmiot do zaspokojenia swoich żądz. On sam niejako zmuszał Cię do takich zachowań.

Po drugie bardzo pomaga gdy przestanie się myśleć obsesyjnie o tym, czego chcesz się pozbyć. Rozpamiętywanie i roztrząsanie wpędzi Cię tylko w nerwicę. Taka zasada psychologiczna: aby coś osiągnąć, trzeba tego bardzo pragnąć, ale jeśli pragnie się chorobliwie mocno, to dezintegruje to naszą skuteczność i nic nie udaje się.

Pozdrawiam i życzę powodzenia!
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Emilia » 4 sierpnia 2005, o 22:54

Niezapominajka napisał(a):Dziękowałam mu i całowałam go potem przed pół godziny


Aż mi się łezka w oku zakręciła. A więc problem leżał w braku rozmowy, przełamaniu wstydu. Oby tak dalej - możecie próbować połączyć stosunek i opowiednie dla Ciebie pieszczoty.
Emilia
Przygodny gość
 
Posty: 30
Dołączył(a): 13 marca 2005, o 01:34

Postprzez Lara » 18 sierpnia 2005, o 14:42

Stosujemy z mężem NPR od niedawna. Jestem szczęśliwa, że odstawiłam pigułki, czuje się bardziej kobieco podczas zbliżeń. Tylko że mój mąż często nie chce czekać na 3 fazę... A że nie chce też jeszcze dzidzi, to namawia mnie na pieszczoty. I to dręczy moje sumienie, o bardzo go kocham i nie potrafię odmówić, a z drugiej strony odbieram to jako grzech.. Jak sobie z tym poradzić :?: Wiadomo, że zaraz po odstawienu prochów nie jest łatwo...
Lara
Przygodny gość
 
Posty: 7
Dołączył(a): 18 sierpnia 2005, o 08:52
Lokalizacja: Włocławek

Postprzez Martuś » 11 kwietnia 2006, o 12:08

Niezapominajka, co u Ciebie?
Bardzo dawno nic już nikt tu nie napisał... Zwłaszcza Ty. Poruszyły mnie bardzo Twoje słowa i Twoje problemy. Jak Wam się teraz układa? Czy mąż nadal dba o Twoje potrzeby?
Rozmowa to podstawa. My jesteśmy wałżeństwem niecały rok, ale juz się o tym przekonałam. Bardzo dużo kobiet widzi mężczyzn jako swoistych brutali. Nie iwme, dlaczego. Może to nam wmawia kultura. Lecz jeśli tak ich widzimy (nieświadomie!), to tak też ich traktujemy - Twoje słowa, że on jest za dużym konserwatystą itp. A gdy ich tak traktujemy, to oni tak się zachowują... Proste. Same nie dajemy im szansy być lepszymi niż nam się zdaje! Ja już wielokrotnie byłam zaskoczona tym, jak mojemu mężowi zależy na tym, żeby to mnie było dobrze, jak nawet on sam nie potrafił przeżyć orgazmu, widząc, że ja nic nie czuję... A wydawało mi się, że zależy mu tylko, żeby jemu było dobrze. Bo to dobry chłop, ale chłop!

Chciałm tez coś napisać o "wmawianiu sobie, że teraz będzie dobrze". Na rekolekcjach pewien ksiądz zankomicie nam opisał szatańskie sidła, w które wpadamy właśnie dlatego, że chcemy być dobrzy... Otóż szatan nas kusi, w końcu grzeszymy (to była też mowa o różnych uzależnieniach, także o masturbacji), wpadamy w "zaklęty krąg". Ale jest nam z tym źle. Odnajdujemy w sobie siłę by się podnieść. Idziemy do spowiedzi i wracamy z duszą lekką jak piórko. I wierzymy, że to był ostatni raz. UWAGA! To jest właśnie szatański podstęp! Nie uda nam się od razu wyrwać z sideł uzależnienia czy choćby "powszedniego" grzechu. Jesteśmy zbyt słabi. Ale szatan właśnie nas podkręca, żebyśmy - niby to dobre, spójrzcie, co za przewrotność! - wierzyli, że damy radę, juz sie nie damy zniewolić. Co więcej, żeby nas w tej wierze utwierdzić, szatan początkowo nam pomaga - tzn. nie kusi nas. A jak już jesteśmy pewni, że sobie poradziliśmy ze swoją słabością, on znów zaczyna działać, jeszcze mocniej niż poprzednio. znów wpadamy w ten sam grzech, jeszcze głębiej. Ale czujemy się o wiele słabsi niż poprzednio. I to jest jego zwycięstwo! Prawdopodobnie po którejś takiej porażce się nie podniesiemy, powiemy: tyle razy próbowałem i nie potrafię z tym walczyć! Jestem strasznym grzesznikiem.
Myślę, że chodzi o pokorę. Bóg przebacza nma grzechy, a my powinniśmy powiedzieć: Panie Boże, tak bardzo chciałbym już tego grzechu nie popełnić, ale jestem za słaby. Sam nic nie dokonam. Ty mnie wspieraj!
Bo tylko Bóg ma władzę uwolnić nas z sideł grzechu. A nie my sami, nawet naszymi najszczerszymi chęciami.
To brzmi może absurdalnie, ale jest w tym głęboki sens. Musimy być świadomi własnej słabości. Tego, że po wspaniałej spowiedzi upadniemy jeszcze nie raz - bo czy jest inaczej? Komu udało się nie przyjść do konfesjonału już drugi raz z tym samym grzechem, choćby drobnym? Myślę, że nie ma takich ludzi. Więc jeśli tak trudno pozbyc się drobnego grzechu, to o ile trudniej musi być z grzechem "nałogowym"? Musi być! Bądźmy tego świadomi. I polecajmy się Panu Bogu, Jego pomocy, ale i Jego miłosierdziu. Bez Niego nic nie możemy uczynić.
Martuś
Przygodny gość
 
Posty: 30
Dołączył(a): 6 lipca 2004, o 00:24


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości

cron