Interesuję się trochę psychologią, znam mechanizmy psychologiczne i wiem wiele rzeczy na tematy związane z wpływem emocji na życie człowieka, a mimo to nie umiem sobie poradzić z moim problemem. Od czasów, gdy byliśmy jeszcze przed ślubem, a kiedy minęło juz pierwsze zakochanie i mój wówczas chłopak a obecnie mąż stwierdził, zę potrzebuje trochę czasu dla siebie, ze nie musimy sie codziennie widzieć itd, zaczęła narastać we mnie zazdrosć, lęk, że on sobie kogoś znajdzie, bo my się kłocimy, bo ja nie zawsze jestem uśmiechnieta itd.Teraz jestesmy małżęństwem juz od roku, a mnie martwią najdrobniejsze rzeczy (np to, ze maż sie ubierze ładniej do pracy, ze się złosći, gdy mu grzebie w komórce itd) i od razu kojarzą mi sie ze zdrada i nie wiadomo z czym. Nie potrafię mu zaufać po tym, jak odkryłam, ze zbiera pornografię, a mnie sie nie chciał do tego przyznać.Skoro tak sie wypierał, to teraz nie potrafię mu zaufac i jego słowa mam za nic.Najchętniej bym go kontrolowała na każdym kroku, tka bardzo sie boję. przeraża mneit ow szystko, to moje przewrażliwienie, ale z tą pornografią się srodze na mezu zawiodłam i teraz nie potrafię mu zaufac, nie potrafię. Nie beę z nim rozmawiac na ten temat, bo juz rozmawiałam wielkorotnie. Ja juz teraz sama nie wiem, czy kogoś ma, czy nie, czy np. nie widuje sie z kimś w pracy, podejrzewam go dosłownie na każdym kroku. wiem, ze to jest dziwne, ale to jest błęne koło. boje sie zdrady, a skorow sprawachg pornografii kłamał..... Prosze Was, pomóżcie. jesli nie słowem, to chociaż modlitwą. teraz juz pornografii nie widże, ale to znowu boję sie, ze kogoś ma i pornografii nie potrzebuje.
nie chcę zniszczyć naszego małzęństwa, a jego słowom, ze nikogo nie ma, nie ufam.Bo juz nie potrafię temu człowiekowi zaufac, choć bardzo bym chciała.Czasami myśle, zęby olać to wszystko, jak kogoś ma, to niech ma, i nie przejmowac się tym, ale tak nie potrafię....Takie to zakręcone i meczące dla mnie wszystko, ze coraz częściej myślę o rozwodzie.