Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 06:15 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Proszę poradżcie!!!!!!!!!!!1

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Proszę poradżcie!!!!!!!!!!!1

Postprzez Ada » 1 czerwca 2005, o 17:21

Cześć dziewczyny!!
Pisze do Was bo tak naprawdę nie mam do kogo sie zwrócić z moim problemem z tego względu że raczej nikt inny jak tylko Wy, mnie zrozumiecie. Od kilkunastu miesięcy wraz z mężem staramy sie o dzidziusia- była kilka fałszywych alarmów ale nic z tego nie wyszło. OPstatnimrazem też myślałam że wkońcu sie udało więc od razu poszłam do lekarza, niestety znowu nic. Powiedział swojej lekarce że staramy się ale nic z tego nie wychodzi- Ona zaleciła mi, mierzenie temperaturki. Wróciłam do domu, powiedziałm swojemu co i jak że na razie mam mierzyc sobie temperaturkę. Umówilismy sie że w te "szczególne dni" nie będziemy sobie żałować. Zgodził sie i nie miał nic przeciwko, nawet na początku dopytywał sie czy to już... Teraz sytuacja zmieniła sie diametralnie. Kiedy mówię mu, że można już działać on wogóle na to nie reaguje.
Kidy nie dawno byliśmy na biwaku, po kilku piwkach zaczeliśmy ten temat, ja mówie że w taki sposób w jaki postępujemy czyli kochając sie raz lub dwa razy w miesiącu to nigdy nie będziemy rodzicami, tłumaczyłam mu że musimy sie bardziej sprężyć i chyba żałujue że zaczęlam ten temat bo okazało się że " on na zawołanie nie może, że wywieram na nim presję(czasami mam wyrzuty że mało ze sobą sypiamy, że zaczynam sie czuć jakbyśmy byli małżeństwem z dwudziestoletnim stażem- znużeni i znudzeni sobą a przedewszystkim przestałam czuć się przy nim jak kobieta już dawno starciłam poczucie pewności siebie), ze jeszcze mamy czas", cholera jasna(sorki) jaki czas!? Ja mam 26 lat jeszcze trochę a będę miała coraz większe trudności by zajść w ciąże. Rozumiem gdybybył przemęczony od pracy fizycznej ale tak nie jest bo fizycznie nie pracuje, 12 godzin dziennie też nie musi łupać bo zaledwie 8, nie raz jest tak że do pracy jedzie dwie, trzy godzinki póżniej a wraca o normalej porze czyli o 15-tej. Czasami zdarza się że mam okropna ochotkę na niego a on mnie wtedy zlewa!!!Ale kidy jemu sie chce a ja stawiam sie oporem to i tak zaraz mu ulegam. Co ja mam robić, czy któraś z was była w podobnej sytuacji, jeśli tak to napiszcze mi, jak wtedy postępowałyście-błagam doradżcie!!!!!!!
CZY TO MOZE MIEĆ JAKIES PODŁOŻE PSYCHICZNE????
Błagam poradżcie mi!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ada
Przygodny gość
 
Posty: 19
Dołączył(a): 2 listopada 2004, o 22:50
Lokalizacja: Dzierzgoń/Malbork

Postprzez Niania » 1 czerwca 2005, o 20:59

szkoda że nie możesz z nim porozmawiać o tym dlaczego się tak zachowuje...
no ale moze niema prowokacja? w dni płodne ubierz się sexownie, kuso, wiesz co on lubi... jesli cos jeśc to tego dnia to zrób, ładnie pachnij i poruszaj się bardziej kobieco.. ale poza tym ani mru mru że masz na niego ochotę, a ni że to ten czas. Może sam woli być zdobywcą?
Być może on tak przeżywa porażkę przez te Wasze starania nie udane i się zamknął...
powodzienia
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez Kinia » 1 czerwca 2005, o 23:22

Nie jestem mężatką, ale przyszło mi coś na myśl...
Piszesz, że rozmawialiście po kilku piwkach...hmmm, a może zrób coś dobrego do jedzonka, ubierz się ładnie itd....spędźcie milutkie chwile razem i wtedy delikatnie zacznij temat. Bo jednka jeśli nie ma dialogu, to i trudno o zrozumienie, a przecież o to Ci chodzi :) Powiedz mu, że jest świetnym mężczyzną, powiedz mu co w nim cenisz, co podziwiasz. Powiedz, że zależy Ci, żeby go zrozumieć i że chciałabyś, żebyście razem do czegoś doszli...a później daj jemu mówić. Ja przynajmniej mam problem z gadulstwem i często mój Ukochany nie ma szans na wypowiedź, bo ja już powiedziałam co chcę, a on przecież chce sprawić mi przyjemność...więc już nie mówi jak on coś widzi...i rośnie frustracja :cry: więc ucząc się choćby na moich błędach, daj mu mówić...robić...
A co do Dzieciątka...na siłę się i tak nie uda, a to co Niania napisała to jest świetne!!!!
Powodzenia!!!!
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Wiem że rozmowa może dużo załatwić...

Postprzez Ada » 2 czerwca 2005, o 15:00

ale kiedy zaczynam temat- staram sie robic to bardzo delikatnie- zaczynam od tego że go bardzo kocham, że nie wyobrażam sobie życia bez niego, że jestem naprawdę szczęśliwa ale szczęśliwsza byłabym gdyby w naszym życiu coś sie zmieniło, żebyśmy w końcu doczekali sie tego czego przecież oboje pragniemy ponad wszystko, żeby w naszym życiu pojawiła sie ta upragniona istotka- ale to przecież nie zależy tylko odemnie! Ja też bardzo to przeżywam, dniami i nocami myślę o tym, naprawdę nie jest mi łatwo- wtedy On twierdzi że pogadamy kiedy indziej bo teraz nie ma ochoty o tym rozmiawiać, taka sytuacja powtórzyła sie już kilka razy że teraz nawet nie mam ochoty o tym wspominać, dusze sie tą bezradnością. Przynajmniej przekonałam sie że jeśli mam liczyc to tylko na siebie, On nic mi nie pomaga, nawet sie nie stara!!!! Ale zrobię jak piszecie, już nie będę poruszac tego tematu wezme go podstępem moze wtedy sie uda. I przedewszystkim uzbroje sie w cierpliwość- bo Ona najbardziej jest potrzebna... Dziekuje za zainteresowanie moim postem, nawet bardzo wam dziękuję. Pozdrawiam serdecznie.
Ada
Przygodny gość
 
Posty: 19
Dołączył(a): 2 listopada 2004, o 22:50
Lokalizacja: Dzierzgoń/Malbork

Postprzez Gosiaczek » 2 czerwca 2005, o 21:57

Ado - powiem Ci szczerze choc byc moze nie jest to prawda, ze z tym pragnieniem dzidziusia to jakos tak wyglada,ze to raczej TY tego bardziej pragniesz. Moze Twoj maz nie jest jeszcze gotowy na bycie ojcem. Jasne,ze mezczyzni zwykle nie sa gotowi :) ale jednak taka decyzja nie moze byc tylko Twoja decyzja ale WSPOLNA. Nie mozesz myslec,ze to tylko MOJA sprawa bo dziecko to jest po pierwsze POWAZNA a po drugie WSPOLNA sprawa. Podstep to nie jest zadne wyjscie. Moze on czuje sie troche osaczony i opuszczony bo w Twoim sercu - byc moze tak sobie wyobraza - nie ma juz miejsca dla niego ale tylko jest miejsce dla przyszlego dzidziusia. Pomysl o tym. Sadze,ze rozmowa i jeszcze raz rozmowa ale nie na zasadzie: "ja zadam bo sie tak umowilismy" ale spokojnie i z Miloscia - napewno potrafisz :wink: Moj staz malzenski nie jest baaaaaaaaardzo dlugi (9 miesiecy) wiec moze inne bardziej doswiadczone mezatki cos Ci doradza :)
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez annie » 2 czerwca 2005, o 23:21

Gosiaczek,mamy podobny staż-nasz ślub odbył się 28 sierpnia :D
Ada,wiesz,ja jeszcze nie mam takich problemów więc moje rady nie muszą być słuszne,ale tak sobie pomyślałam,że ja na Twoim miejscu chyba na jakiś czas dałabym sobie spokój.Daj facetowi dojrzeć.Poczekajcie,aż to "samo wyjdzie", niekoniecznie oglądając się na fazę.Myślę,że może on traktuje to trochę ambicjonalnie,że się nie sprawdza. Ja na jakiś czas przestałabym o tym wspominać, choć tylko wyobra zam sobie,jakie to musi być dla Ciebie trudne.
Przepraszam,jeśli ktoś uzna,że się wymądrzam-ja tylko gdybam i głośno myślę. :)
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez Ada » 3 czerwca 2005, o 12:24

Gosiaczku, to że chcemy mieć to dziecko to nie jest tylko i wyułacznie moje pragnienie. Oboje tego bardzo chcemy. Tyle że ja o tym głosno mówię a On dusi w sobie. Dostałąm już od Was tyle odpowiedzi i jednocześnie dobrych rad- jaki wniosek z tego wyciągnęłam????Otóż, już nie będę mu truć, nie będe rozmawiać na ten temat(potrzymam to w sobie). Będę mierzyc sobie temperaturkę i w momencie kiedy nadejdzie odpowiednia chwila zastosuje pewne sztuczki(które działają na niego). Ale nie będę głośno mówić, Kochanie musimy to zrobić dzisiaj bo mam owulację. Coraz bardziej zaczynam go rozumieć, napewno jest troszkę podłammany psychiczne- choć tego nie okazuje- że jeszcze nam się nie udało.
Anni! Wcale się nie wymądrzasz, mimo że nie jesteś w takiej sytuacji( czego Ci naprawdę nie życzę)bardzo dobrze rozumiesz motyw.
Po otrzymaniu tylu odpowiedzi na mój post zaczynam rozumieć co powinnam a czego nie w danej sytuacji. Więcej cierpliwości i wyrozumiałości.
Pozdrawiam bardzo serdecznie!!!
Ada
Przygodny gość
 
Posty: 19
Dołączył(a): 2 listopada 2004, o 22:50
Lokalizacja: Dzierzgoń/Malbork

Postprzez izsa » 4 czerwca 2005, o 09:00

Droga Ado! W Swoim małżeństwie przeżyłam dokładnie to samo.Zbyt naciskałam i teraz mamy mały problem z seksem. Porady, które wcześniej CI dawano są świetne. Nie mów mężusiowi, że masz właśnie dni płodne, tylko rób wszystko, żeby On był inicjatorem. Poza tym w te szczególne dni lepiej jest kochać się co kilka dni, żeby dać czas na dojrzewanie plemników. Spotkałam się z dwiema opcjami przerwa od 5 do 2 dni. I pamiętaj, że mężczyźni często nie okazują uczuć przez co są słabsi. Twój mąż może zarzucać sobie, że nie jest prawdziwym mężczyzną, bo nie może spłodzić dzidziusia, a na pewno Ci o tym nie powie. Wyobraź sobie zatem, co dzieje się w Jego duszy?! To samo, co w Twojej. Bądźcie dla siebie wyrozumiali- to sprawdza się u nas. A poza tym może skorzystasz z kursu npr. On zwieksza szanse na dzidziusia. życzę Wam wszystkiego co dobre. Będę się modlić za Was
izsa
Przygodny gość
 
Posty: 62
Dołączył(a): 7 stycznia 2005, o 20:35

Tak

Postprzez Ada » 4 czerwca 2005, o 13:32

Masz rację Izsa, po tylu wypowiedziach forumowiczek zrozumiałam wiele kwestii dotyczących tej sprawy. Już zrozumiałam że napewno Jemu nie jest łatwo tak samo jak mnie.
Nigdy nie spotkałam się z takim "przypadkiem" chodzi mi o problem zajścia w ciążę, dlatego też nie wiedziałam jak powinnam postępować. teraz już wiem!!!!
Dziękuję Ci z całego mojego serduszka. Niech Bóg będzie z Tobą.
Ada
Przygodny gość
 
Posty: 19
Dołączył(a): 2 listopada 2004, o 22:50
Lokalizacja: Dzierzgoń/Malbork

tak naprawdę

Postprzez Ada » 4 czerwca 2005, o 13:36

Tak naprawdę to Wy mi pomogłyście uporać się z Tym problemem.
Jeszcze raz bardzo mocno dziękuję wszystkim forumkom, nie wiem co bym bez Was zrobiła.

:roll:
Ada
Przygodny gość
 
Posty: 19
Dołączył(a): 2 listopada 2004, o 22:50
Lokalizacja: Dzierzgoń/Malbork

Postprzez Niania » 4 czerwca 2005, o 14:34

Ada a może zrobiłabyś jakieś badania - poszłabyś do innej gin i powiedziała o tych problemach z zajściem - może potrzebowałabyś stymulowania - a po tym byś łatwiej zaszła w upragnioną ciążę. - mam nadzieje że już niedługo Wam się to uda :D
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

???

Postprzez Ada » 28 czerwca 2005, o 13:02

Myśle że to On powinien pierwszy zrobić badania. Póki co, ja stosuję się do zaleceń lekarza natomiast On nadal nic w tym kierunku nie robi!!!Już nie mam sił. Zastanawiam sie nad rozstaniem, tylko czy to rozwiąże cały problem.
Ada
Przygodny gość
 
Posty: 19
Dołączył(a): 2 listopada 2004, o 22:50
Lokalizacja: Dzierzgoń/Malbork

Postprzez misiacz » 28 czerwca 2005, o 13:11

Rozstanie niczego nie rozwiąże, tylko pogorszy sprawę.

Według mnie ważniejsze jest udane małżeństwo niż to, czy się ma dzieci czy nie. Twój ostatni post może sugerować, że dla Ciebie chęć posiadania dziecka stała się ważniejsza niż dobra relacja z mężem, a to na pewno staraniom (ani Waszemu związkowi) nie sprzyja.

Wedlug mnie powinnaś dać mężowi czas do tego, by dojrzał do badań. Dla mężczyzny są one dużo trudniejsze psychicznie niż dla kobiety. A poza tym oczywiście powinnaś "prowokować" go do działania w czasie największej płodności, ale o tym już było. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :D
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez misiacz » 28 czerwca 2005, o 13:17

Rozstanie niczego nie rozwiąże, tylko pogorszy sprawę.

Według mnie ważniejsze jest udane małżeństwo niż to, czy się ma dzieci czy nie. Twój ostatni post może sugerować, że dla Ciebie chęć posiadania dziecka stała się ważniejsza niż dobra relacja z mężem, a to na pewno staraniom (ani Waszemu związkowi) nie sprzyja.

Powinnaś dać mężowi czas do tego, by dojrzał do badań. Dla mężczyzny są one dużo trudniejsze psychicznie niż dla kobiety. Czasem to, co jednemu ze współmałżonków wydaje się łatwe, dla drugiego jest ogromnym problemem. No i nigdy nie warto robić rachunku typu: ja robię tyle, a On nic (albo tylko tyle). W trudnych momentach potrzeba szczególnie dużo wyrozumiałości i empatii (choć to strasznie trudne). Po to się łączymy na całe życie, by być przy sobie na dobrei na złe, także wtedy gdy pojawiają się olbrzymie trudności. I nie ma innej dobrej rady niż zdać się na cierpliwość i modlić się o rozwiązanie problemów. Modlitwa jest najskuteczniejszym lekiem i działa cuda.

A poza tym oczywiście powinnaś "prowokować" go do działania w czasie największej płodności, ale o tym już było. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :D
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

???

Postprzez Ada » 28 czerwca 2005, o 13:19

prowokować???Ja już nie amm ochoty nic w tej kwestii robić. Masz racje pragnienie dziecka jest dla mnie ważne i to bardzo bo zawsze pragnęłam być mamusią. Ale wkurza mnie jego postępowanie gdyby był prawdziwym , odpowiedzialnym mężczyzną napewno stanął by na wysokości zadania. Niestety zaczynam wierzyć że nim nie jest.
Ada
Przygodny gość
 
Posty: 19
Dołączył(a): 2 listopada 2004, o 22:50
Lokalizacja: Dzierzgoń/Malbork

!!!

Postprzez Ada » 28 czerwca 2005, o 13:21

Pewnie powiesz że jestem brutalna że tak sądzę o swoim mężu ale ja naprawdę nie wuiem co jak dalej żyć z takim.....
Ada
Przygodny gość
 
Posty: 19
Dołączył(a): 2 listopada 2004, o 22:50
Lokalizacja: Dzierzgoń/Malbork

Postprzez misiacz » 28 czerwca 2005, o 19:13

Nie chcę się absolutnie mądrzyć, ale przecież decydując się na małżeństwo, decydujemy się być ze sobą w każdych okolicznościach i powinniśmy brać pod uwagę, że w momentach trudnych, kryzysowych, ta druga strona może postępować w sposób nie taki, jak byśmy sobie tego życzyli i że zadaniem małżonków jest wspierać się wzajemnie, także wtedy, gdy to potwornie trudne, i być wyrozumiałym dla słabości drugiej połowy. Każdy z nas ma swoje słabości i nie istnieje w realnym życiu postawa "prawdziwego, odpowiedzialnego mężczyzny". To ideał i żaden śmiertelnik do niego nie dorasta. Najwięcej trudności życiu bierze się właśnie z tego, że jesteśmy słabi i nie ma innego wyjścia jak zaakceptować, że może być coś, czego odpowiedzialny facet się boi, przed czym ucieka - jest człowiekiem, a nie herosem przecież.

Nie znam szczegółów Waszego życia, ale może zbyt surowo oceniasz swojego męża i zbyt mało jest w Tobie chęci empatii? Mężczyźni nierzadko w obliczu problemu zamykają się w sobie jak w skorupie, czują się winni tego, że coś się nie układa, i paradoksalnie zamiast działać nie robią nic. Jeśli Ty bardziej trzeźwo niż on oceniasz sytuację, to powinnaś zrobić wszystko, by uzdrowić Waszą relację przede wszystkim. Tylko miłość jest lekarstwem, które może uzdrowić zranienia, pomóc znaleźć wyjście z sytuacji. Jeśli będziesz tylko go obwiniać i myśleć jak się podle zachowuje, nie będzie już dobrze, bo złość rodzi złość i przyjdą kolejne niesnaski.

Może przydałyby się Wam wspólne rekolekcje dla małżeństw albo rozmowa z kimś, kto pomaga w kryzysowych momentach?

A może wystarczy jeśli się wybierzecie na urlop i będziecie się cieszyć urokami życia i sobą (i nie myśleć o poczęciu)? Może odżyje w Tobie uczucie, które miałaś dla męża? Przecież na starcie małżeństwa na pewno była miłość, może przygasła, ale niewiele jej potrzeba by ożyć? A może i Twój mąż jakoś się przełamie, jeśli poczuje Twoją miłość - końcu niemożliwe, by nie chciał Twojego/Waszego dobra?

Jeśli wierzysz, że Bóg może ingerować w nasze życie, to się pomódl o uzdrowienie Waszej więzi. Ja wierzę, że Bóg może wszystko i to On jest najlepszym sojusznikiem w walce z przeciwnościami losu. A Matka Boża jesy Matką Pięknej Miłości i zawsze pomaga wyprosić łaski tym, którzy Ją proszą o pomoc.

Jedno jest pewne - nie możesz się poddać smutkowi, złości czy apatii. To w żadnym wypadku nie przyniesie dobrych owoców. Wszystkiego dobrego :!:
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez Ami » 29 czerwca 2005, o 20:49

Hej!zgadzam się z Misiacz i z przedmówczyniami poza jednym punktem.
Wydaje mi się,że prowokowanie męża w dniach płodnych (poprzez wspomniane chyba inne zachowanie czy seksi blieliznę)i nie mówienie mu o tym,ze to dni płodne, zakrawa na jakąś manipulację :? Byłoby to wykorzystywanie jego popędów czy skłonności do poczęcia dziecka.To takie jakieś instrumentalne :shock: Poza tym warto zastanowić się, jaka będzie reakcja na wieśc o dziecku którego nie począł świadomie, a jedynie skuszony przez swą żonę?
Daltego myślę,że ,jak juz zauważono przede mną,lepiej dla was i dla dziecka, będzie zająć sie teraz ratowaniem miłości.Pozdrawaim i mam nadzieję,że choć ciut u was lepiej
Ami
Przygodny gość
 
Posty: 18
Dołączył(a): 21 czerwca 2005, o 08:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Gosiaczek » 30 czerwca 2005, o 21:39

Ja tez podpisuje sie pod postami poprzedniczek rowniez z wyjatkiem "tego kuszenia" - tez mi sie nie podoba ...Juz sie wypowiadalam w tym watku ale chce dorzucic jeszcze pare refleksji choc Misiacz zrobil to juz doskonale ...Ado malzenstwo to wspolnota a nie realizcja TYLKO wlasnych pragnien. Skoro Twoj maz zdecydowal sie na malzenstwo to z pewnoscia bral pod uwage posiadanie dzieci. Byc moze jednak czuje sie wobec Twojego dyktatu nieco zagubiony by nie powiedziec wykorzystywany. Moze ujme rzecz brutalnie ale mezczyzna w malzenstwie to nie tylko "producent" meskich komorek ale przede wszystkim czlowiek ...Myslisz o opuszczeniu go a jesli ten nastepny okaze sie bezplodny to tez go zostawisz ? Slubowalas Milosc i Wiernosc i to jest z pewnoscia proba i wierze - nielatwa ale sadze,ze uzdrowienie Waszej relacji to zadanie pierwszoplanowe. Nie jestes jeszcze staruszka i mamusia z pewnoscia zostaniesz ale masz do spelnienia takze inna role. Malzonkowie sa zobowiazani siebie nawzajem uswiecac i pomoc w Zbawieniu - to tez jest szalenie trudne bo ta druga strona nie zawsze bywa tak idealna jakbysmy chcieli ...Ty masz wady i On tez - my wszyscy. Mysle,ze duzo w Tobie naroslo zlosci i wiele slow pewnie byc nie wypowiedzila na chlodno wiec polecam relfleksje i dialog ...dialog w Milosci - to najplepsze lekarstwo a wtedy byc moze poznasz prawdziwa przyczyne zachowania Twojego meza ...Ale dialog z pozyji partnera a nie nauczyciela zycia. Bez presji ...macie cale zycie przed soba.
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez rybka » 13 lipca 2005, o 19:41

z niejasnych przyczyn, a wiedza w tej kwestii czerpię głównie z filmów, dla mężczyzny niemożność poczęcia potomka jest postrzegana jako hańbiąca... nic dziwnego, że jest sfrustrowany i nie chce się doweidzieć że to z jego powodu - jeśli tak jest - nie macie jeszcze dziecka...
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Irysek » 17 lipca 2005, o 18:57

Ado ja mam podobny problem.
Zaraz po ślubie marzyłam o dzidziusiu (tj ponad 2 lata temu)
Odstawiałam antykoncepcję hormonalbna ale mój maż unikał stosunków.
Kochaliśmy się bardzo mało 2-3 razy w miesiącu Ja potrzebowałam dużo więcej.
Twierdził, że na dzieci za wcześnie bo nie mamy mieszkania no i nie wiadomo co z moja pracą no i raczej na razie nie czuje sia gotowy (mając 30 lat). Efekt był taki że wróciłam do pigułek.
2 m-ce temu uznaliśmy (niby oboje), że nadszedł czas.
Odstawiłam pigułki i okazało się, że brałam ja za długo i wszystko się rozregulowało.
Obserwuję się i mierzę temp. ale to strata czasu bo kochamy sie raz na 2, 3 tygodnie i to, że moze właśnie mam owulację to niejest dla niego żaden argument bo właśnie jest zmęczony (np o 22 w niepracujacą sobotę).
Zachęcanie go wogóle nie ma sensu bo on chyba kompletnie zapomniał, że jestem kobietą.
Denerwują mnie komplementy innych męzczyzn kiedy wiem, że zauważają to czego mój własny maż wogóle nie widzi.
Jestem zrozpaczone i zastanawiam się czy to możliwe żeby małżeństwo tak wygladało. Pomijam już to, że kiedy się kochamy to on wcale nie dba o to bym ja miała z tego jakąś przyjemność. Uważa że wystarczy że we mnie wszedł zrobił swoje a potem może cos zjeść i zasnąć.
Może to nie jest właściwy facet.
Ale już za późno bo przysięgałam.
Co mam zrobić?
Ado napisz jak sobie poradziłaś.
Irysek
Przygodny gość
 
Posty: 9
Dołączył(a): 23 czerwca 2005, o 19:27

Postprzez Usia » 3 sierpnia 2005, o 12:51

Pewna dziewczyna bardzo chciała wyjść za mąz i długo się o to modliła, ale zawsze trafiała na nie tych facetów co trzeba. Zbuntowana już i znicierpliwiona zwróciła się o radę do starszej od siebe osoby zamężnej. Ta wyjaśniła jej przypowieść Jezusa o proszeniu pod drzwiami o chleb przyjaciela, który w końcu wstaje i daje mu ten chleb. Chodzi o to, że Bóg słyszy nasze modlitwy od pierwszego razu, a to że często zwleka z jakąś naszą prośbą jest wynikiem często naszego braku przygotowania na to o co prosimy. Stąd Jezus każe nie ustawać w proszeniu - czyli raczej nie zniecierpliwiać się. Czasem po prostu człowiek musi dorosnąć do daru o który prosi.
Jeszcze jedno a propos Twojej sytuacji.
To Pan Bóg jest dawcą życia. I jak poucza urząd Nauczycielski Kościoła "małżeństwo nie daje prawa małżonkom do posiadania dziecka(...)Dziecko nie jest rzeczą, która należy się małżonkom, nie może być ono uważane za własność. Jest raczej darem małżeństwa, i to największym, najbardziej żywym świadectwem wzajemnego oddania się bezinteresownego rodziców"(Donum Vitae nr.8)
Nowe stworzenie - człowiek jest nie tyle dany rodzicom, co powierzony do wychowania, powierzony by rodzice pomagali mu stać się odpowiedzilaną osobą w życiu. Ono odejdzie - bo tak prawidłowo ma być. Rodzic pełni tylko służbę. Ma pomagać, nie przeszkadzać dorastać i odchodzić we własne życie. Ono nie jest własnością.

Może Twój problem to ten, ze za bardzo chcesz dziecka za wszelką cenę. Popsuły się relacje między wami małżonkami, zatem co chcesz ofiarować swemu dziecku? Największym darem dla dziecka są kochający się wierną miłością rodzice.
Daj może więc spokój z tym na siłę poczęciem, po prostu w swojej świadomości je odłóż ufając, że przecież w dzisiejszych czasach kobiety rodzą zdrowe dzieci po 40 i spóbuj odbudować więź między wami. Myślę sobie że zbyt mocno naciskasz na męża, że On nie potrafi sprostać Twoim wymaganiom i czuje się bezwartościowym mężczyzną. Powinnaś to naprawić, nie tyle słowami co czynem, żeby CZUŁ, że Tobie zależy na nim bardziej niż na dziecku. Dziecko ma byc owocem właśnie Twojej i Jego miłości. Taki klimat może sprawić łaskawość Pana Boga w obdarzeniu was potomstwem. Proś o ten dar ale postaraj się go nie wymuszać, ani na mężu ani na Bogu. W końcu dar to dar, prawda?

Pozdrawiam cieplutko i życzę ogromu miłości
Usia
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 6 października 2003, o 21:31

Postprzez Usia » 3 sierpnia 2005, o 12:53

Usia napisał(a):Pewna dziewczyna bardzo chciała wyjść za mąz i długo się o to modliła, ale zawsze trafiała na nie tych facetów co trzeba. Zbuntowana już i znicierpliwiona zwróciła się o radę do starszej od siebe osoby zamężnej. Ta wyjaśniła jej przypowieść Jezusa o proszeniu pod drzwiami o chleb przyjaciela, który w końcu wstaje i daje mu ten chleb. Chodzi o to, że Bóg słyszy nasze modlitwy od pierwszego razu, a to że często zwleka z jakąś naszą prośbą jest wynikiem często naszego braku przygotowania na to o co prosimy. Stąd Jezus każe nie ustawać w proszeniu - czyli raczej nie zniecierpliwiać się. Czasem po prostu człowiek musi dorosnąć do daru o który prosi.
Jeszcze jedno a propos Twojej sytuacji.
To Pan Bóg jest dawcą życia. I jak poucza urząd Nauczycielski Kościoła "małżeństwo nie daje prawa małżonkom do posiadania dziecka(...)Dziecko nie jest rzeczą, która należy się małżonkom, nie może być ono uważane za własność. Jest raczej darem małżeństwa, i to największym, najbardziej żywym świadectwem wzajemnego oddania się bezinteresownego rodziców"(Donum Vitae n 8)
Nowe stworzenie - człowiek jest nie tyle dany rodzicom, co powierzony do wychowania, powierzony by rodzice pomagali mu stać się odpowiedzilaną osobą w życiu. Ono odejdzie - bo tak prawidłowo ma być. Rodzic pełni tylko służbę. Ma pomagać, nie przeszkadzać dorastać i odchodzić we własne życie. Ono nie jest własnością.

Może Twój problem to ten, ze za bardzo chcesz dziecka za wszelką cenę. Popsuły się relacje między wami małżonkami, zatem co chcesz ofiarować swemu dziecku? Największym darem dla dziecka są kochający się wierną miłością rodzice.
Daj może więc spokój z tym na siłę poczęciem, po prostu w swojej świadomości je odłóż ufając, że przecież w dzisiejszych czasach kobiety rodzą zdrowe dzieci po 40 i spóbuj odbudować więź między wami. Myślę sobie że zbyt mocno naciskasz na męża, że On nie potrafi sprostać Twoim wymaganiom i czuje się bezwartościowym mężczyzną. Powinnaś to naprawić, nie tyle słowami co czynem, żeby CZUŁ, że Tobie zależy na nim bardziej niż na dziecku. Dziecko ma byc owocem właśnie Twojej i Jego miłości. Taki klimat może sprawić łaskawość Pana Boga w obdarzeniu was potomstwem. Proś o ten dar ale postaraj się go nie wymuszać, ani na mężu ani na Bogu. W końcu dar to dar, prawda?

Pozdrawiam cieplutko i życzę ogromu miłości
Usia
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 6 października 2003, o 21:31

Postprzez Usia » 3 sierpnia 2005, o 12:56

Usia napisał(a):"(Donum Vitae 8 )
Usia
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 6 października 2003, o 21:31


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości

cron