Zgadzam się, że przed ślubem nie warto rozmawiać o szczegółach pożycia, to przyjdzie samo.
Zastanawia mnie jednak fakt, czy Twoja narzeczona w ogóle jest gotowa do podjęcia współżycia, czy nie odstrasza, nie brzydzi jej myśl o współżyciu seksualnym w małżeństwie (pomijając pieszczoty oralne)?
Jeśli tak, to ja widzę w tym jednak pewien problem, bo decydując się na małżeństwo, trzeba nie tylko być gotowym do małżeńskiej wspólnoty ducha, ale trzeba być gotowym psychicznie do podjęcia współżycia i widzieć w tym wartość. Kiedy będziecie na kilka miesięcy przed ślubem odpowiadać na pytania kapłana, wypełniając kwestionariusz dla narzeczonych, usłyszycie oboje pytanie o to, czy uważacie, że jesteście zdolni do podjęcia współżycia. W tym pytaniu chodzi też o zdolność psychiczną, o gotowość właśnie. W świetle prawa kanonicznego sakrament małżeństwa staje się ważny dopiero po pierwszym współżyciu
Ciekawe, jakie są przyczyny takiej niechęci Twojej Narzeczonej do spraw seksu. Widzę trzy możliwości:
1) albo jest bardzo wrażliwa i skromna i to po prostu dla niej zbyt wcześnie na takie intymne tematy;
2) albo jej przekonanie jest konsekwencją tego, co wyniosła z domu - rodzice często traktują sprawy seksu jako brudne, nawet w małżeństwie. Zatrważające jest, jak wielu katolików widzi to w ten sposób i w ten sposób wychowuje swoje dzieci. Tymczasem zgodnie z etyką katolicką w duchu po Soborze Watykańskim II sfera seksualna w małżeństwie jest widziana jako piękna i cenna, w niej odnawia się przymierze małżeńskie i wyraża się jedność. Jako moralnie dobre uznaje się to, co służy umocnieniu małżeńskiej miłości i taki jest podstawowy sens współżycia małżeńskiego. Winę za przekonania ludzi ma w dużej mierze to, co Kościół głosił przez wiele lat, że współżycie służy prokreacji, a przyjemność jest grzechem. Smutne, że tak było, ale jako katolicy tym bardziej powinniśmy starać się poznać obecne stanowisko Kościoła tych sprawach. A ono jednoznacznie przedstawia sferę seksualną jako piękną i czystą.
Godne współżycie jest jak małżeńska modlitwa - takie zdanie słyszałam od wielu księży i sami też tak współżycie w naszym małżeństwie traktujemy;
3) albo ma jakieś niedobre doświadczenia z przeszłości molestowania w sferze seksualnej. Osoby molestowane (nawet "tylko" słownie) często reagują właśnie niechęcią, obrzydzeniem do wszelkich kontaktów seksualnych, nawet namiętnych pocałunków. Wtedy potrzebna by była jakaś terapia, bo sama miłość nie wystarczy do uzdrowienia tej sfery.
Gorąco polecam Wam obojgu książki o. Karola Meissnera, który jest nie tylko duchownym, zajmującym się zagadnieniami płciowości i duszpasterzem małżeństw i rodzin, ale także z wykształcenia jest lekarzem. On ukazuje właśnie potrzebę i piękno miłości cielesnej w małżeństwie.
Oto adres strony o. Meissnera, może coś na niej znajdziesz:
http://www.mateusz.pl/okarol/
Książki można kupić w internecie, np.
http://www.kmt.pl/pozycja.asp?ksid=3165
http://www.prolife.com.pl/serwis/index_ ... rona=books
Polecam "Nas dwoje i... Rozmowy z narzeczonymi i młodymi małżeństwami" i książki dotyczące ludzkiej płciowości. Myślę, że lektura może pomóc Twojej Ukochanej w rozumieniu i przeżywaniu płciowości.
Wszystkiego dobrego