Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 01:43 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

narzeczeństwo

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

narzeczeństwo

Postprzez alka » 14 listopada 2003, o 00:40

Mam propozycję nowego tematu:narzeczeństwo.Narzeczeni! Jak się przygotowujecie do małżeństwa? Małżonkowie, którzy jeszcze pamiętają te czasy :) może coś doradzicie?
alka
 

odp narzeczeństwo

Postprzez agusia » 14 listopada 2003, o 16:15

Zgadzam się całkowicie. Zaręczyliśmy sie 2 miesiące temu i od tego dnia przechodzimy pierwsze wieksze problemy. Poznajemy siebie jeszcze bardziej i uczymy sie ze sobą rozmawiać. a to nie jest czasami łatwe. Pozdrawiam wszystkich
agusia
 

Postprzez alka » 14 listopada 2003, o 17:06

My też zaręczyliśmy się 2 miesiące temu i też przechodzimy pierwsze poważne problemy! Rozmawianie idzie nam średnio, ale może już takie nasze natury:) Wszystkiego dobrego!
alka
 

narzeczeństwo

Postprzez agusia » 17 listopada 2003, o 16:45

Dziękuję za pozdrowienia. Musze przyznać, że po większym nieporozumieniu lepiej się poznaliśmy i zdajemy sobie sprawe, że ważna jest prosta i jasna komunikacja. Schodki powstają prawie codziennie, ale grunt to razem rozmawiać i mieć zaufanie.
Dobrego dnia!!!
agusia
 

Postprzez alka » 17 listopada 2003, o 16:59

A niestety takie teraz czasy, że nie za bardzo sprzyjają budowaniu związków. Praca po 12 godz. na dobę, stres, wszechobecny pieniądz i pęd do sukcesu. Trzeba jednak znaleźć własny sposób na spokój wewnętrzny.

Szkoda, że tak mało osób chce się wypowiedzieć na temat narzeczeństwa :(
alka
 

Postprzez Moni » 18 listopada 2003, o 12:45

Jestem mezatką od 6 lat ale swoje narzeczeństwo dobrze pamiętam. Poznaliśmy sie z mężem na I roku studiów. Zaręczyliśmy się rok później i za mniej niż rok wzięliśmy ślub.
Przed ślubem dobrze sie poznaliśmy, dużo ze sobą rozmawialiśmy o naszej przeszłości, o wartościach ważnych dla każdego i o przyszłości jak sobie ją wyobrażamy. Rozmawialiśmy czasem do 5 rano na świetlicy w internacie pod pretekstem odrabiania lekcji czy wspólnego uczenia się (nie mielismy innego wyjścia bo chłopakom nie można było wchodzić na "skrzydło" dziewczyn po 22.00). Przegadaliśmy prawie całe nasze dotychczasowe życie w tą i z powrotem! Wiedzieliśmy o sobie bardzo dużo. Pamiętam że chłonęliśmy swoje słowa jak gabka wodę, nie mogliśmy sie tym wszystkim nasycić. Były też chwile bardzo trudne ale takie też trzeba sie nauczyć dobrze przeżywać.
Poznalismy dość dobrze nasze rodziny. To bardzo ważne żeby poznać rodziców swego przyszłego męża, i to dobrze ich pozanć dużo przebywać w domu raz u jednych rodziców raz u drugich. Wtedy zobaczymy w jakim środowisku dorastał człowiek którego mamy poślubić i z którym bedziemy mieszkac do końca życia. Możemy łatwiej zrozumiec niektóre rzeczy i przyzwyczajenia. Ważne jest aby głos rodziców stawał się coraz mniej decydujący w sprawach które dotyczą narzeczonych. Oczywiście zawsze trzeba ich wysłuchać z szacunkiem i przemysleć ich punkt widzenia ale zawsze trzeba też mieć na uwadze wspólne dobro przyszłego małżeństwa. Bo jezeli okaże sie że ktoś kogo chcecie poslubić prawie nigdy nie liczy się z waszym zdaniem tylko mamy lub taty to trzeba o tym porozmawiać. Po ślubie bedziecie jedno i dobro waszego małżeństwa powinno być dla was obojga najważniejsze bo rodzice na pewno nie raz poczują sie zranieni że robicie po swojemu, ale taka to już jest.(z całym szacunkiem dla rodziców) Im tez jest ciężko bo "stracili" córkę lub syna.(oczywiście w dużym cudzysłowiu).

Mogę jeszcze powiedzieć, że mieliśmy przed ślubem obgadane wszystko co najważniejsze; ile chcemy dzieci, czy Bóg jest dla nas najważnieszy, że bedziemy stosować NPR (którego nauczyłam sie 6 miesięcy przed ślubem) i wiele innych rzeczy. Na pewno jeżeli Bóg jest naprawdę na pierwszym miejscu w naszym życiu to reszta jest na właściwym i nie mówię tego bo tak usłyszałam ale jestem o tym głęboko przekonana.
A jeżeli chcecie jeszcze się czego ś do wiedzieć to chetnie napiszę.
Moni
Bywalec
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 lipca 2003, o 23:24
Lokalizacja: Radom

Postprzez alka » 18 listopada 2003, o 13:55

Moni! Dzięki za dobre rady starszej mężatki. To bardzo mądre, co piszesz. Właściwie z wszystkim się zgadzam teoretycznie. A w praktyce, to niestety nie zawsze tak wychodzi jak trzeba. Wydaje mi się, że my też mamy w miarę podobny sposób na życie, chociaż czasami myślę, że inaczej sobie wyobrażałam to "dogadywanie" się przed ślubem ;)Myślę, że jeszcze dużo pracy przed nami, ale o to przecież chodzi!
Pozdrawiam i życzę Tobie i Twojej rodzince dużo dobrego
alka
 

Postprzez steffi » 18 listopada 2003, o 18:58

To może ja też sie wypowiem... :roll: ja i muj luby w pierwszym ronku znajomosci pisalismy do siebie listy. codziennie. czasem nawet 2 razy na dzien. jak teraz o tym mysle to za te znaczki to chyba bysmy mieli dzis gdzie mieszkac... :D zwłaszcza jakby doliczyc do tego rachunki za nocne rozmowy po klka godzin i ostatni bilety... ja otwarcie przyznaje ze nie umiem rozmawiac: zawsze mam przeciwne zdanie i strasznie sie emocjonalnie angażuję w najmniejszy spór... ale zawsze jakos sie dogadujemy.
steffi
Przygodny gość
 
Posty: 45
Dołączył(a): 21 sierpnia 2003, o 14:01

narzeczeństwo

Postprzez agusia » 19 listopada 2003, o 17:29

Co do tych godzin pracy i braku czasu na gadanie to prawda. Ja pracuje on jeszcze szuka, ale i tak po robocie nie zawsze mam siły na gadanie.
Te rozmowy czasem są trudne, a wypowiedzi zaskakujące, ale zawsze jest lepiej coś wiedzieć niż nic nie wiedzieć lub żle coś rozumieć.

Zgadzam sie też co jak najczęstszego bywania u rodziców z obu stron. Dopiero po dłuższym czasie wychodzą różne sprawy i sytuacje, rozmowy , które zaskakują. Jakoś to jednak zaakceptowałam, ale zajęło mi to parę miesięcy.

pozdrawiam i do odstukania
agusia
 

skąd wiedzieć, że to ten?

Postprzez rybka » 22 listopada 2003, o 01:04

tu byłem, ale mnie nie ma

post
Ostatnio edytowano 20 września 2004, o 22:22 przez rybka, łącznie edytowano 1 raz
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez NB » 23 listopada 2003, o 18:35

Szukajcie a znajdziecie....
Ja wyszłam za mąż w wieku 20 lat, poznaliśmy się w maju a we wrześniu zaręczyliśmy się. W Niedzielę Palmową poszliśmy do księdza i w sierpniu wzięliśmy ślub. Ktoś powie, że to szybko, może i tak, ale kiedy spotkałam mego przyszłego męża wiedziałam "ten, albo żaden". Swoich potencjalnych kandydatów testowałam w ten sposób, że zabierałam takiego gościa do pustego kościoła w dzień powszedni i obserwowałam jak się zachowa. To bardzo dobry test. Jak widzisz, że facet pokornie schyla głowę i autentycznie się modli, wie jak się zachować to ma duże szanse na materiał na męża, w ten sposób można otrzeźwieć z "największej miłości". On nie miał skończonych studiów, ja też jeszcze się uczyłam. Pierwsze dziecko przyszło na świat po 3 latach małżeństwa, teraz już minęło 6 lat i zaprosiliśmy :lol: drugie. Oboje mamy wady tak jak każdy człowiek, ale nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mój mąż to fajny gość,dobry dla mnie, przystojny, kochający, dobry ojciec, który wie co jest ważne w życiu. I Tobie takiego życzę. Pozdrawiam.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

narzeczeństwo

Postprzez agusia » 24 listopada 2003, o 16:51

Skad wiedziałam, że to ten?Pisanie, że jak sie spotkaliśmy drugi raz to czułam sie jak z przyjacielem nie wiem czy Ci dużo wyjaśni, ale naprawdę tak było. Później wiele razy jeszcze się siebie pytałam i modliłam. różne sytuacje życiowe typu moja choroba, mój daleki wyjazd i 6 miesięczna nieobecność go nie zniechęcały i trwał przy mnie. Nie jestem mężatką, ale mam nadzieję, że ci pomogłam. Za 10 miesięcy mamy być małżeństwem i czasem mamy nieporozumienia, niektóre sa głupie w stylu muzyki na wesele, sali, mimo to wiem, ze to mój najlepszy przyjaciel i bez niego byłoby źle. Grunt żebyście jak najwięcej ze sobą szczerze romawiali. to dla nas czasem jest trudne, ale ylko dzięki temu lepiej możemy sie poznać. rozmawiajcie na temat rodziny, rol małżeńskich , obserwuj pomało co on przez to rozumie. No i ucz sie, powodzenia na studiach!!!
agusia
 

do niezdecydowanych

Postprzez alka » 25 listopada 2003, o 13:23

Myślę, że nie ma sensu zastanawiać się zbyt długo czy to ten czy nie ten.Mam wiele znajomych roztrząsających ten problem w nieskończoność. Wybór ten niewiele niestety na wspólnego z emocjonalnymi uniesieniami a dużo więcej z rzeczową kalkulacją (chociaż brzmi to bardzo nieromantycznie) Ważne jest, żeby podstawowe rzeczy mieć wspólne: światopogląd, religia itp. a reszta jest do dogadania. A jeśli już się zdecydowało, to nie roztrząsać w kóło "Co by było gdyby" Wiele rzeczy od nas zależy i dużo można wypracować nawet, gdy wydaje się, że nasz ukochany to nie ten wyśniony i wymarzony. Życzę owocnych decyzji wszystkim niezdecydowanym!
alka
 

Postprzez alka » 25 listopada 2003, o 13:26

do Moni: Moni! Jak sobie radziliście finansowo, bo rozumiem, że jak się pobieraliście to byliście jeszcze na studiach? Pozdrawiam!
alka
 

Postprzez Moni » 26 listopada 2003, o 10:15

Ze sprawami finansowymbyło czasem ciężko. Gdy nie mieliśmy dziecka czasem pomagali nam rodzice opłacić akademik np.Ale staraliśmy się jak najwięcej sami się utrzymać ja uczyłam w przedszkolu angielskiego i dawałam troche korepetycji, ale nie miałam zbyt dużo czasu bo pisałam pracę dyplomową i miałam dużo do zrobienia (praca praktyczna z nauczania języka). Mąż dorabiał jak mógł - ma dużą smykałkę do komputerów. No i jakoś to było. No i mieliśmy pieniądze z wesela. Po skończeniu studiów licencjackich znalazłam pracę.
Gdy urodziło sie dziecko miałam macierzyński + "dorabianie męża" To nam wystarczało choć czasem trzeba było pożyczać,szczególnie na początku. Nie prosiliśmy rodziców o pomoc jeżeli sami coś nam oferowali to ok, ale dążyliśmy do całkowitej niezależności finansowej.
Moim zdaniem pomocy rodziców nigdy nie można odrzucić chyba że obraca się to w przejmowanie kontroli nad finansami i w rezultacie nad czyimś życiem.
Finansami u nas zajmuje sie mąż jest w tym zdecydowanie lepszy ,ja nigdy nie muszę sie zastanawiać czy starczy i skąd wziąć, mam do tego dwie lewe ręce :D
Moni
Bywalec
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 lipca 2003, o 23:24
Lokalizacja: Radom

Postprzez alka » 28 listopada 2003, o 17:14

Do Moni: Szczęsciara : :wink: (z tymi finansami kontrolowanymi przez męża)
Ja niestety nie zarabiam i jak na razie jest to dla mnie źródłem frustracji, ale mam nadzieję, że po studiach uda mi się dostać jakąś pracę. Dzięki za odpowiedż!
alka
 

Postprzez AsiaS » 28 listopada 2003, o 17:40

szczególnie do:rybka

Jest taki prosty sposób propagowany przez bardzo mądrych ludzi (doświadczonych w tej dziedzinie)
Odpowiedz sobie na pytanie:
Czy chciałabym aby w przyszłości taki był mój syn?
Jeśli nie to się grubo zastanów
Jeśli tak to macie duże szanse:)

Osobiście mogę zaświadczyć że to prawda!!!
Jestem bardzo szczęśliwą mężatką z ponad 3 letnim "stażem"
I mam nadzieję że nasze dzieci będą bardzo podobne do mojego męża

Pozdrawiam i życzę wytrwałości we wzajemnym poznawaniu się
AsiaS
Przygodny gość
 
Posty: 5
Dołączył(a): 24 października 2003, o 15:43
Lokalizacja: Poznań

narzeczeństwo

Postprzez agusia » 9 grudnia 2003, o 13:21

Mam takie pytanie czy są dziewczyny-narzeczone, które uczą sie metod NPR ? podobno trzeba zacząć gdzieś z rok przed ślubem, czy to prawda?
Dużo jest wiadomości od mężatek ze stażem, ale czy ta wiedza jest rozpowszechniona też wśród narzeczonych? Ja zaczęłam czytać pierwsze dostępne mi publikacje i obserwować śluz, ale jakoś opornie mi ta nauka idzie. Pozdrawiam
agusia
 

Niezamężna

Postprzez Piękna Neznajoma » 14 grudnia 2003, o 14:02

Ja sie uczyłam NPR, ale zaprzestałam, na razie nie jest mi to do niczego potrzebne (ewentualny ślub za 2 lata), zaprzestałam również z lenistwa-te ciągłe wczesne pobódki , i takze z zawiści- bo dlaczego ja mam sie budzić rano, a on sobie spi w swoim domku i ma to "głeboko gdzieć"!Po slubie to co innego, bo on tez sie obudzi;)
Poza tym zastanawiam sie nad tymi metodami czy na pewno bede z nich korzystac!
Bardzo nie chce miec dzieci.....
Piękna Neznajoma
Przygodny gość
 
Posty: 2
Dołączył(a): 14 grudnia 2003, o 13:29

Postprzez Anuś » 15 grudnia 2003, o 17:57

Ja juz nie jestem narzeczona, ale kiedys bylam (i to nie tak dawno). Juz kiedys odpowiadalam na podobny post, ale napisze jeszcze raz.
Dobrze jest zaczac wczesniej robic "zapiski", poniewaz nasz organizm czasem roznie reaguje na takie obserwacje. U mnie tak na przyklad bylo - wahania temperatur itd. Na poczatku mozna tez nie miec jeszcze dobrze opanowanej moteody obserwacji tzn w jeden dzien wydaje nam sie, ze ten objaw to to, a w nastepny oceniamy go inaczej. Z biegiem czasu zauwazamy pewne prawidlowosci i zaczynamy odrozniac objawy.
Gdybym ja zaczela stosowac metody obserwacji NPR dopiero o slubie, to pewnie mielibysmy z mezem do tej pory "abstynencje", bo niczego nie bylabym pewna. No chyba, ze zaraz po sllubie zdecydowalibysmy sie na dziecko, ale gdybym od razu byla w ciazy, to dalej nie umialabym stosowac tej metody.
Wydaje mi sie, ze warto sie "pomeczyc" na przyszlosc.
Pozdrawiam
Anuś
Przygodny gość
 
Posty: 70
Dołączył(a): 18 listopada 2003, o 13:36
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Postprzez rybka » 20 grudnia 2003, o 02:25

tu byłem. ale mnie nie ma.

post
Ostatnio edytowano 20 września 2004, o 22:23 przez rybka, łącznie edytowano 1 raz
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Kasztanka » 27 grudnia 2003, o 23:00

Hej!
My zaręczyliśmy się we wrześniu... 2002 i dalej jesteśmy tylko narzeczonymi. Chcemy być razem, ale jakoś to się tak wszystko dziwnie kręci, że odkładamy decyzję o ślubie na nie wiadomo jak odległy termin. Powodów jest kilka: ja studiuję, on pracuje i studiuje (nie ma mowy byśmy teraz utrzymali się zupełnie sami, bez pomocy rodziców). Mieszkamy w wynajętym mieszkaniu z grupą przyjaciół. Nie mielibysmy gdzie mieszkać po ślubie. Nie wyobrażam sobie małżenstwa w wynajętym mieszkaniu z innymi ludźmi, a gdyby mi przyszło mieszkać z tesciami czy rodzicami, to chocby byli najmilsi na świecie, w życiu bym się na to nie zdecydowała... A co, jeśli pojawią się dzieci?

Na ślub nie mamy, tym bardziej na wesele. A rodzina mojego narzeczonego jest liczna i niesłychanie imprezowa. Gdybyśmy się pobrali po cichu bez hucznego weselicha na 200 osób, zostalibyśmy chyba zjedzeni żywcem i wyrzuceni ze społeczności tejże rodziny... jak to ktoś mądrze powiedział, tak naprawdę ślubuje się nie tylko swemy wybrankowi, ale także całej jego rodzinie...

Miłość miłością, a rzeczywistość rzeczywistoscią. Mój bliski przyjaciel (ksiądz, spowiednik i brat cioteczny w jednym) twierdzi, ze nie samą wiarą i milością człowiek zyje. Trzeba sie przejmować tym, co ludzie powiedzą, by żyć z nimi w zgodzie i harmonii. Jesli rodzinka jest niereformowalna i wymaga wesela pod groźbą odepchnięcia i "wydalenia z klanu", to trzeba się dostosować i zorganizować fundusze na weselicho(prawdziwa milłość poczeka).

Tak więc nam przeszkadzają w zawarciu małzeństwa głównie problemy przyziemne, i wstyd się przyznać, zwiazane z dobrami czysto materialnymi... ale niestety tak bywa :(

Chciałbym się nauczyć NPR-u, ale mój narzeczony nie przyjmuje tej metody do wiadomości i już. On wierzy w Boga, ale jest w większości przeciwny krk. Woli nabożeństwa w kościele protestantów bo ten kosciół jest bardziej "dla ludzi".

Chciałbym by był moim synem, ale nie w wieku dojrzewania :wink: . Jako nastolatek, był po prostu diabłem wcielonym. Kilka razy chcięli usunąć go ze szkoły, był porywczy, rzucał się na innych z pieściami, leczył się na nerwicę. Było to związane z dojrzewaniem i minęło bez śladu. Teraz jest przykładnym synkiem i bardzo dobrym człowiekiem.
Kasztanka
Przygodny gość
 
Posty: 9
Dołączył(a): 11 listopada 2003, o 02:21

narzeczeństwo-anuś

Postprzez agusia » 29 grudnia 2003, o 15:30

Dzięki Anuś za odpowiedź, trochę nią wlałaś optymizmu do moich pierwszych nieporadnych kroków z NPR. Ja naszczescie mam takiego narzeczonego co sam z ciekawością przygląda się moim pierwszym wykresom i mnie dopinguje w stosowaniu NPR. Myślę, ze później będzie mi pomagał go stosować, śmieję się , że to on będzie zapisywał na kartkach moją temperaturę. Dzieci chcemy mieć, może nie w pierwszych miesiącach naszego małzeństwa, ale napewno z radoscią je przyjmiemy.
Dla nas rodzina to nie tylko my dwoje, ale i dzieci. Zdajemy sobie sprawę z trudów i wyrzeczeń i chyba jeszcze z takiej naszej psychicznej niedojrzałości, wiec nie chcielibyśmy odrazu stać się ojcem i matką.
pozdrawiam wszystkie narzeczone
aga :wink:
agusia
Bywalec
 
Posty: 192
Dołączył(a): 29 grudnia 2003, o 10:35

Postprzez rybka » 4 stycznia 2004, o 13:42

narzeczone... a swoją drogą, czemu nie ma tu narzeczonych? :lol:
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez kartofelka » 12 stycznia 2004, o 10:43

hm..tak sobie czytam, ale z perspektywy osoby samotnej...i zastanawiam się, dlaczego jest tak, że jedni mogą spotkać taką miłość, a inni muszą pozostac jak ten but bez pary :cry: ...czasem trudno znieśc tą świadomość...
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Martelka » 25 lutego 2004, o 16:06

Witam wszystkich, postanowiłam, że i ja "zabiorę głos" na forum, bo tak tylko czytam i czytam :wink: Ja zareczyłam się w czerwcu a ślub będzie 28 sierpnia tego roku. Hmm co do mnie to jestem jeszcze w innej sytuacji, moj Narzeczony wyjechał, zaraz po zaręczynach i wraca dopiero w kwietniu i co ja mam powiedzieć?? Cieszcie się dziewczyny, że macie swoich "pod ręką" i w każdej chwili i wykożystujcie każdy moment na rozmowę, lepsze poznanie się i tym samym przygotowanie do małżeństwa My rozmawiamy ciagle ale na gadu gadu i mailowo, zawsze to coś, ale tęsknota jest o g r o m n a !!! :cry: Powiem, że nigdy wcześniej tak nie teskniłam i nie odczuwałam takiego braku i myśle, że w imieniu mojej drugiej połówki tez sie mogę tak samo wypowiedzieć. Jedno wiemy napewno więcej takich rozstań nie planujemy.

Co do nauki NMPR to praktykuję je właśnie, w zasadzie już od ponad roku, z małymi wakacyjnymi przerwami, do perfekcji pewnie nie doszłam, ale wszystko przede mną.
Pozdarwiam goraco i chętnie odpowiem na każde pytania z zakresu narzeczeństwa, w końcu jestem narzeczoną :lol:
Martelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 274
Dołączył(a): 25 lutego 2004, o 14:30
Lokalizacja: k/Krakowa- Wielka Brytania

Postprzez agusia » 26 lutego 2004, o 13:18

Martelko! trzymajcie się. Ja byłam niedawno w podobnej sytuacji, tylko, ze to ja wyjechałam na 6 mieisęcy ( najdłuższe w moim życiu). Byliśmy już po nieoficjalnych zareczynach, ale dzięki emailom i telefonom udało się wytrzymać rozłąkę. muszę ci napisać, ze mój narzeczony stwierdził iż przez ten trudny czas lepiej mnie poznał i ja twierdzę podobnie.

pozdrawiam serdecznie :lol: :)
agusia
Bywalec
 
Posty: 192
Dołączył(a): 29 grudnia 2003, o 10:35

Postprzez Martelka » 26 lutego 2004, o 14:50

Dzieki Aguś za ciepłe słowo :) u nas to jak do tej pory minęło dokładnie 8 miesięcy i 2 tygodnie od rozstania, z malutka przerwą wprawdzie, bo ja byłam u Sławka zaraz po Świętach i zostałam na Sylwestra, ale po powrocie to przeszliśmy chyba najcięższy tydzień w naszym życiu, Sławek myslał, że wróci, na szczęście przetrwaliśmy ten goracy czas. Teraz mamy zrobiony licznik internetowy i odliczamy dni do jego powrotu :D
Zresztą co raz bardziej gorąco jest z przygotowaniami weselnymi, zarezerwowałam miejsca na kurs taki trzydniowy, wyjazdowy, przedmałżeński i cieszymy sie z tego bardzo, bo już tarciłam wiarę, że nam sie uda. Nawet miałam juz dzisiaj zakładac tu nowy wątek dotyczący kursów dla narzeczonych :) ale udało mi sie na szczęście!!!
Pozdrawiam goraco wszystkie Forumki
Martelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 274
Dołączył(a): 25 lutego 2004, o 14:30
Lokalizacja: k/Krakowa- Wielka Brytania

Postprzez Martelka » 26 lutego 2004, o 14:59

Aaa co do lepszego poznania, to myślę, że "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło" jest ciężko i tęsknota zżera okrutnie, ale uczymy sie chyba cierpliwości, takiej łagodności, tak było właśnie jak przyjechałam do Sławka. Wszystko było takie spontaniczne i otwarte na ta drugą osobę, takie jak byśmy się od nowa w sobie zakochali z tym, że to u nas jest juz dojrzałe i nie nastawione na branie a dawanie. Znamy sie długo bo 4 lata i zdecydowanie to jest TO, tego jesteśmy pewni, rozumiemy się bardzo dobrze, chociaż zgrzyty czasem są, ale ja myślę, że musza byc bo umacniają związek. Zreszta nie brakuje i wspólnej modlitwy i kompromisów. Ja ufam Bogu i modlę sie gorąco, żeby nas prowadził, bo wchodzimy dopiero we wspólne życie. Nie moge sie doczekac jak juz będziemy mogli być razem tak codziennie :wink:
A rozstanie... w małżeństwie takieg juz być nie może poprostu!
Martelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 274
Dołączył(a): 25 lutego 2004, o 14:30
Lokalizacja: k/Krakowa- Wielka Brytania

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości

cron