Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 01:30 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

wspólne pieniądze...ale jak?

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

wspólne pieniądze...ale jak?

Postprzez Gość » 5 stycznia 2005, o 09:47

Witam

Chciałabym się spytać, jak to było u Was ze wspólną kasą na początku. Czy zarabialiście porównywalnie? A jeżeli nie to czy korzystanie z pieniędzy tej drugiej osoby nie było krępujące?

Pytam, ponieważ ja nie pracuję i mi głupio by było brać z Jego jak ze swojego.. Głównie mi chodzi o to, jak wydawać na siebie nie zarobione przeze mnie pieniądze?


Jak sobie można poradzić z takimi oporami...?

Pozdrawiam
Ostatnio edytowano 3 marca 2005, o 09:28 przez Gość, łącznie edytowano 1 raz
Gość
 

Postprzez Gość » 5 stycznia 2005, o 10:47

Prawie od początku małżęństwa jestem włąściwie na utrzymaniu męża (mam nadzieję, że niedługo pójdę do pracy i będą dwie pensje). Przed ślubem mnie to stresowało, bo już od kilku lat byłam na własnym utrzymaniu, nie rodziców, a tu nagle taka zmiana. Do tego ta moja niezależność (może to też u Ciebie?). Ale postawa mojego męża, poczucie, że dla niego to nie jest problem sprawiła, że normalnie korzystam z naszego wspólnego konta. Uczę się, że w małżeństwie nie ma (oprócz szczoteczki do zębów itp :wink: ) "moje" tylko "nasze".
Może nie umiem Ci doradzic, bo moje opory jakoś same przeszły. Choć nadal czasem pytam, czy mogę cos sobie kupić, to wiem, że usłyszę "tak". Zreszta, zawsze byłam dość oszczędna, więc może dlatego mąż się nie boi. Chyba bardziej to kwestia zaufania.
Wszystko się ułoży, jeśli ludzie sobie ufają. Słyszałam kiedyś w radiu, że przeprowadzono ankietę nt czego małżonkowie sobie nie mówią i na 1. miejscu było: na co wydało sie pieniądze. Żeby też wszsytko było jasne zawsze mówię mężowi na co wydałam, czy ile wzięłam z konta.
pozdrawiam
Gość
 

Postprzez biedronka » 5 stycznia 2005, o 11:01

U nas jest tak, że oboje pracujemy. Mamy wspolne konto, ale to mąż zarabia więcej. Na początku było mi głupio. Z czasem to się zmieniło. Wspólne pieniądze zmieniły u mnie podejście do zakupów. Dawniej widząc coś fajnego kupowałam od ręki. Teraz prawie się tak nie zdarza. Każdy zakup staram się omawiać z mężem. A większy wydatek to już obowiązkowo. Moje Szczęście Ślubne robi tak samo. Mamy takie wspólne pieniądze przez kilka miesięcy i jest ok. Kiedyś czytałam, że pieniądze, to najlepsza lub najgorsza z płaszczyzn porozumienia małżonków. Myślę, że jeśli prowadzi się wspolne życie to nie ma sensu rozgraniczanie pieniędzy. A co do utrzymywania przez męża, to myślę, że w głębi duszy mężczyźni są dumni z tego, że mogą zapewnić byt rodzinie.
biedronka
Bywalec
 
Posty: 137
Dołączył(a): 8 lipca 2004, o 20:18

Postprzez dzolka » 5 stycznia 2005, o 11:09

Mój mąż zawsze zarabiał więcej ode mnie, moja wypłata (budżetówka :evil: ) była na opłacanie rachunków... ale długo po ślubie (może jakieś 2 lata??) zdecydwaliśmy ze będziemy mieli wspólne konto. To była nienajlepsza decyzja jaką podjęliśmy. Dopóki mąż miał swoje konto, wiedział ile ma, a ja "rządziłam" tym co wpłynęło do mnie (oczywiście niedługo, dopóki nie zapłaciłam rachunków....:-)) teraz wszystkie pieniądze są na jednym koncie, jak któreś z nas bierze jakaś kasę z bankomatu to nie zawsze się informuje - mój mąż ma tu rację: dlaczego mamy się spowiadać przed sobą nawzajem że na co nagle potrzebowaliśmy i ile, w końcu jestesmy równi w związku i musimy czuć się wolni we wszystkim co robimy, w wypłacaniu pieniędzy z konta tez, pod warunkiem że ma się do siebie nawzajem zaufanieże druga osoba nie wyczyści nam konta by przegrac wszystko w kasynie :wink: my mamy do siebie takie zaufanie :) . Dlaczego więc załuję? Bo wiem np. ile mąż wydał na mój prezent gwiazdkowy, i on wie za ile kupiłam mu nowy sweter który miał być niespodzianką :?

Gdyby to był mój narzeczony, to nawet gdybyśmy zarabiali ooboje, nie zgodziłabym się na wspólne konto.
dzolka
Domownik
 
Posty: 457
Dołączył(a): 7 marca 2004, o 20:23
Lokalizacja: woj. dolnośląskie

Postprzez Niania » 5 stycznia 2005, o 14:15

My odkładamy pieniadze zaoszczędzone też razem. :) Mój wkład jest mniejszy. Ale zostałam juz wystarczająco nauczona (obrażeniem sie w sklepie -jesli chciałam zapłacić ze swoich pieniędzy, bo miałam wyrzuty i uważałam że za bardzo go wykorzystuje) Już wiem że mężczyzna musi czuć się panem - w dobrym tego słowa znaczeniu, jeśli mężczyzna może dać więcej pieniędzy na konto i mówi to nasze - to on wtedy jest dumny z siebie, to zdrowa duma przyszłej głowy rodziny. Pozwól na to, choć sama nie zwalniaj się z oszczędności i próby dołożenia grosza, ale niech męzczyzna cieszy się z dominacji - to poletko jest jego z natury :D :)
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez Gość » 6 stycznia 2005, o 09:58

Witam

Może faktycznie wspólne konto teraz wydaje mi się trudne, a w praktyce okaże się możliwe do bezbolesnego przejścia... Zwłaszcza, że mój Narzeczony ma podejście, że zdobywanie pieniędzy na rodzinę należy do Niego. I widzę jaki jest dumny z tego, że ma perspektywy, by to zadanie realizować. Chyba rzeczywiście przy takim podejściu mężczyzny nie warto martwić się, że wykorzystam więcej niż włożę... W końcu skoro sam proponuje mi wspólne konto... :wink:

Odnośnie "rozliczania się" z dokonywanych na koncie zmian to wydaje mi się to naturalne. Gdy jedno kupi coś do domu lub sobie, albo wyda na fryzjera lub w pubie, to drugie i tak będzie wiedziało... Bo albo sam zauważy albo oberwie mu się za niezauważenie...;) Przecież nie chodzi chyba o przedstawianie paragonów

Jedynie z prezentami dla kogoś, to w sumie kiepsko... Bo nieraz zdarza się że prezent (np. na imieniny) kupuję wcześniej (gdy tylko zauważę coś odpowiedniego). I takie "zniknięcie" pewnej kwoty z konta i - oczywiste- przemilczenie tego przeze mnie na 100%:!: wywoła pytanie o to na co potrzebowałam.. I nie chodzi o brak zaufania, ale o ciekawość... może lepiej wyciągać małe sumki przez dłuższy czas ;)

...Choć to dziwne że za "Jego" pieniądze kupię Mu prezent...
A co z upominkami dla rodziców, rodzeństwa, przyjaciół...? :?
Gość
 

Postprzez K-ulka » 6 stycznia 2005, o 10:23

Od ślubu (2lata) mamy wsþólne konto - jedno, pozostałe nie. Poza tym wspólną katrę kredytową.
Ja pracuję od 10 miesięcy. Wdcześniej tylko mój mąż przynosił pieniądze.

Jeszcze przed ślubem ustaliliśmy, że dobrze by było zapisywać wydatki (metodą poślubną moich rodziców - do zeszytu). Ostatecznie miesiąc po ślubie mój miły wynalazł jakiś pogram do księgowania a że zapalony komputerowiec to oczywiście wszystkie wydatki mamy w komputerze. Zapisujemy wszystko - z podziałem na kategorie, m.in.: jedzenie, zdrowie, telefon, przyjemności - od kapci w szpitalu do samochodu, również wszystkie rachunki, prezenty, itd. Wpisywane są też dochody, kapitalizacja odsetek na koncie, zwrot podatku, itd. Jest możliwość zaobserwowania na co idzie najwięcej - i naczym moglibyśmy zaoszczędzić.
Oczywiście na temat pięniędzy było chyba najwięcej sporów. Ale już jest lepiej
:D
Na poczętku było to zapisywanie dość trudne, często o czymś zapominaliśmy, ale teraz jest to sprawa całkiem oczywista.
Pozdrawiam.
Ulka
K-ulka
Przygodny gość
 
Posty: 30
Dołączył(a): 22 września 2004, o 00:40
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Aga » 6 stycznia 2005, o 16:44

Muszę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie wspólnej kasy (wspólnego konta) w narzeczeństwie. Bo jednak pełna wspólnota zaczyna się dla mnie z dniem ślubu.
Natomiast przyznam, że do tej pory (17 lat małżeństwa bez trzech miesięcy) nigdy nie były dla nas problemem pieniądze - w tym sensie kto wydaje czyje i na co (bo że czasem może brakowało.. to inna rzecz). Nigdy nie dzieliliśmy kasy na "moją" i "twoją" i prawdę mówiąc nie umiem sobie wyobrazić takiej sytuacji. Mam głęboko wkodowane przekonanie, że w małżeństwie wszystko jest nasze, niezależnie od tego, kto to wnosi. Tak samo nasze są sukcesy i porażki...
Gdy sie pobieraliśmy, to ja zarabiałam trochę wiecej, ale wkrótce mąż mnie "przegonił". Był też czas, że (wojsko) mieliśmy tylko moje zarobki. Ale tak naprawdę zawsze było to nasze. Tak jak i wszystko inne :) Gdy rodziły sie dzieci była tylko jedna pensja - ok. Teraz ja też zarabiam - ale nieregularnie, choć zdarzaja się mile widziane większe sumki. Ale też nigdynie usłyszałam od męża, że niepotrzebnie sobie coś kupiłam. To raczej ja sie go radziłam, czy na pewno trzeba wydawać duże sumy. Albo - uznawałam, że co jest absolutnie konieczne. Albo on mnie namawiał na kupno... O większych wydatkach zawsze decydujemy razem. Ale - jeśłi mój mąż uznaje , że naprawdę warto coś kupić (np. dobrą choć droższą książkę) to kupuje. Gdy ja kupuję sobie lub dzieciom - też często decyduję sama. I nawet gdy mówię, że kupiłam coś droższego, słyszę - jeśłi potrzebne, to dobrze.
Kluczowa sprawa juz tu kilka razy padła - po prostu znamy siebie, kochamy się i mamy do siebie zaufanie. Do tego lubimy ze sobą rozmawiać właściwie o wszystkim, w tym i o pieniądzach. Konto mamy współne, karty dwie, wydatki z konta spisujemy w komputerze dla kontroli (bo nie mamy tyle, by wydawać w nieskończoność), ale nie szczegółowo na co, tylko to, co jest na papierku - która karta, ile i gdzie. Nie spowiadamy sie szczegółowo z wypłat w bankomatach - znowu - mamy do siebie zaufania, Co najwyzej pada info "wypłaciłam trzy stówy", zeby było wiadomo, ze jest pod ręką jakaś gotówka. (I dlatego nie ma problemów z prezentami - po prostu kupuję za gotówkę.)
Generalnie uważam, że małżeństwo jest zbyt piękną rzeczywistością, by pozwolić aby popsuły ją spory o pieniądze (czy inne). Ale tu musi po prostu byc pełna współpraca obu stron - jak i w każdej innej dziedzinie zycia. Dlatego z ogromnym uznaniem myślę o narzeczonych, którzy przed ślubem i tę kwestię próbują rozważyc i ustalić. Warto tylko dopuścić możliwość dokonywanai poprawek w miarę upływu zycia...
Pozdrawiam serdecznie
Aga
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 16
Dołączył(a): 15 października 2003, o 15:23

Postprzez Allunia » 6 stycznia 2005, o 17:36

Aga napisał(a):Muszę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie wspólnej kasy (wspólnego konta) w narzeczeństwie. Bo jednak pełna wspólnota zaczyna się dla mnie z dniem ślubu.


Całkowicie się z tym zgadzam.
Allunia
Przygodny gość
 
Posty: 60
Dołączył(a): 24 lutego 2004, o 07:57
Lokalizacja: dolnośląskie

Postprzez Gość » 6 stycznia 2005, o 17:54

Witam

Nie chcę żeby ten temat zakończył się dyskusją jaka była pod innym tematem i którą admin zamknął...

Pozdrawiam
Gość
 

Postprzez Kinia » 6 stycznia 2005, o 19:13

Wiecie, zainspirowal mnie pomysl czyjś...nie pamiętam która z was to napisala, żeby mieć już w narzeczeństwie wspólne konto na które będzie się odkladało oszczędności...przecież nawet gdyby to mialy być malutkie sumki, to w końcu coś się uzbiera (chociaż na te obrączki :wink: ) nie?
Ciekawe co powie moj chłopak gdy mu podsunę taki pomysł...choć chyba z jego realizacją poczekamy do narzeczeństwa, bo tak będzie lepiej 8)
Dzięki Dziewczyny, bo wiele się od Was uczę :D
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez misiacz » 6 stycznia 2005, o 21:26

Pomysł wspólnej kasy już w narzeczeństwie jest jak najbardziej dobry, choć wcale to nie musi oznaczać wspólnego konta, tak samo zresztą w małżeeństwie. My od momentu, gdy postanowiliśmy być razem, właściwie nie rozmawialiśmy o kwestiach finansowych - po prostu było to naturalne, że płaci to, które akurat ma więcej, a że były to czasy studiów, często tak się zdarzało, że np. ja dostałam stypendium, a u mojego narzeczonaego posucha, i odwrotnie. Przed ślubem z kolei mój narzeczony już pracował i zarabiał na różne wydatki związane ze ślubem. Ja też starałam się dorabiać, ale to były mniejsze kwoty. Nigdy jednak nie ulegało wątpliwości, że to są pieniądze na nasz wspólny cel, a więc nasze, a nie Twoje - moje. Z drugiej strony, kiedy kupowaliśmy obrączki, ja postanowiłam zapłacić za obrączkę dla mojego przyszłego męża (a On zapłacił za moją). Stwierdziłam, że to przecież prezent ślubny dla drugiej połowy, więc jak mogłabym dać obrączkę, za którą sam zapłacił...

W małżeństwie postanowiliśmy pozostać przy dwóch osobnych kontach, ale zrobiliśmy na siebie pełnomocnictwa bez ograniczeń. Dwa konta przydają się kiedy np. trzeba zrobić debet itp. :wink:

Moim zdaniem najważniejsze jeśli chodzi o kwestie finansowe i w narzeczeństwie, i potem tym bardziej w małżeństwie, jest to, by nie myśleć kategoriami Twoje - moje; ja zarabiam mniej albo więcej, ja daję tyle, Ty tyle itp. Obojetnie czy ma się wspólne konto czy osobne, trzeba myśleć kategoriami NASZE i w tym sensie mieć wspólną kasę. Pamiętam znajomych, którzy jeszcze na kilka miesięcy przed ślubem rozliczali się niemal co do grosza np. za pizzę albo za piwo wypite w pubie... to było naprawdę przykre.

Pozdrawiam
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez Gość » 7 stycznia 2005, o 12:07

Witam

misiacz napisał(a): kiedy kupowaliśmy obrączki, ja postanowiłam zapłacić za obrączkę dla mojego przyszłego męża (a On zapłacił za moją). Stwierdziłam, że to przecież prezent ślubny dla drugiej połowy, więc jak mogłabym dać obrączkę, za którą sam zapłacił...

Super pomysł.. naprawdę mi się spodobał! i chyba podchwycę...:-)

A jeśli idzie o płacenie za coś, to na początku było tak, że jak On mnie zaprosił do kina, to płaci. Ale następnym razem za wyjście płacę ja. (Przy kasie oczywiście nie ja wyjmowałam pieniądze) Postępowałam tak, ponieważ Mama mi zawsze mówiła, że dopóki oboje nie pracujemy, to takie wyjście będzie najlepsze. Miała rację- nie miałam nigdy myśli że Go na coś naciągam, a poza tym częściej wychodziliśmy :lol:

Było też o tyle dobre, że nie nauczyliśmy się dzielilić rachunków dokładnie na pół. I gdy przyszło do codziennych zakupów to również wydawaliśmy pieniądze jak misiacz- kto miał ten płacił. Od pewnego czasu trochę to zmieniliśmy- mamy osobny "budżet" na takie wydatki.

Znamy również pary, które pomimo długiego stażu, podzieliłyby grosz na pól, byle nie wydać więcej- tym bardziej cieszymy się że u nas zawsze chodziło o to byśmy oboje płacili za to co wspólne mniej więcej tyle samo(za zakupy w supermarkecie płaciliśmy na zmianę), a za zakupy idywidualne- oddawaliśmy sobie i NIGDY nie mieliśmy żadnych spięć na tym polu.

Obecnie gdy gdzieś wyjeżdzamy lub wychodzimy, faktycznie płaci Narzeczony, ale jakoś to wyszło samo, bez ustalania. Po prostu pracuje i chce zapłacić również za mnie. A ja zawsze i tak dopytuję czy na pewno Go stać.. I nieraz też coś dorzucę, ale nie w formie kasy, a kupna czegoś ekstra podczas wyjazdu.
I jest dobrze!!!!

Ale nie wiem jak miałabym kupić sobie coś za Jego pieniądze. Chyba bym sto razy wchodziła do sklepu z zamiarem kupna i wychodziła, bo może szkoda pieniędzy... A z drugiej strony po co nam wspólne konto, jeżeli będę wciąż myślała ile wyniósł mój wkład i ile ewentualnie mogę wydać...

Pozdrawiam
Gość
 

Postprzez Kręciołek » 7 stycznia 2005, o 13:02

misiacz napisał(a):W małżeństwie postanowiliśmy pozostać przy dwóch osobnych kontach, ale zrobiliśmy na siebie pełnomocnictwa bez ograniczeń. Dwa konta przydają się kiedy np. trzeba zrobić debet itp. :wink:

My mamy tak samo.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gość » 17 stycznia 2005, o 16:55

Jeśli są tak poważne plany...Podziały na "moje- twoje" - to chyba dobry początek do rozstania kiedyś. W małżeństwie nie powinno być takich podziałów. Razem żyjemy, razem tworzymy dom, jest wspólna kasa, konto. I nie jest ważne, kto zarabia więcej. Tak nie zbuduje się niczego trwałego.
Jak wydawać pieniądze - rozsadnie. W narzeczeństwie, małżeństwie - wyznaczyć cele i do nich dążyć.
Gość
 

Postprzez Kinia » 18 stycznia 2005, o 16:05

Zgadzam się z Tobą Regino. Nie wyobrażam sobie, bym miała myśleć ile włożyłam , więc ile mogę wydać. Postępować odpowiedzialnie i liczyć się z możliwościami i rzeczywistymi potrzebami -tak, ale dzielić na moje i twoja -nie!!!
Mój Ukochany nawet nie wyobraża sobie tego, żeby tak wyliczać...za punkt honoru bierze sobie utrzymywanie nas po ślubie, a już teraz jak jest potrzeba to mi pomaga. I nie daje rachunku pod koniec miesiąca...przecież to jest dla nas :D
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez gosieńka » 7 lutego 2005, o 14:55

U nas też nie ma na tym punkcie spięć. Przed ślubem pracował tylko mój ukochany, ja jeszcze studiowałam, więc logiczne było, ze płaci on (bo miał z czego). Czasami kiedy chcielismy gdzieś wyjść to ja kupowałam bilety (z mojego marnego stypendium) i też było O'K, ale rzadko się tak zdarzało. A kiedy mój aniołek przyjeżdzał na obiadki jadąc z pracy też nie wystawiałam mu rachunku przy drzwiach :lol: Teraz (jesteśmy małżeństwem od 3 lat i 5 dni :lol: ) kasę mamy wspólną, konto jedno i na tym punkcie jeszcze nie było nieporozumień. Pracujemy oboje (dzieki Bogu) ale nie wyobrazam sobie zeby każdy miał swoje pieniądze. Po prostu jak coś trzeba kupić to kupujemy, ale ile się da to odkładamy. Co miesiąc robimy podsumowanie ile wydaliśmy wspólnie (co mozna ograniczyć, a co nie). Z zakupami tylko dla siebie też nie ma problemów (moze dlatego, że to ja częściej decyduję :D - mój mąż uważa że ja wiem lepiej jak o niego dbać i on nie będzie sobie zawracał głowy jakimś kupnem spodni, koszul czy sweterków). (ale komputer to już osobna sprawa :wink: )Trzeba mieć tylko zaufanie, że ta druga osoba nie wyda mnóstwa pieniędzy na głupoty
gosieńka
Przygodny gość
 
Posty: 61
Dołączył(a): 11 stycznia 2005, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Anulka » 2 marca 2005, o 00:23

Ha. Bardzo łatwo powiedzieć, że "prawdziwa wspólnota zaczyna się z małżeństwem". Cóż, sama tak uważam i chyba stąd biorą się moje opory przy wspólnych zakupach.

Na przykład ostatnio oboje z chłopakiem postanowiliśmy kupić laptopa do wspólnego użytku - raz on wyjeżdża w delegacje, raz ja jeżdżę ze studiów do domu. No i problem: mnie nie stać, a Jemu nie pozwolę kupić tak drogiej rzeczy dla nas obojga. Zdecydowaliśmy się na pewien kompromis: wzięliśmy laptopa na pół. Mnie to kosztowało stosunkowo więcej, ale faktycznie nie czuję tych wyrzutów, które bym miała, gdyby On zapłacił całość.

Na codzień jednak, w bardziej błahych sprawach, nie ma prawie żadnego problemu: ja wiem, że on zarabia, a ja nie - więc zakupy w spożywczym pozwalam mu czasem zrobić :)
Anulka
Przygodny gość
 
Posty: 44
Dołączył(a): 18 lipca 2004, o 17:10

Postprzez Kinia » 2 marca 2005, o 17:04

Krótko mówiąc jak pomyśli się rozsądnie, to pieniądze nie są problemem, co??? :lol:
Wystarczy tak jak na wszystko w związku spojrzeć z miłością...
Powiem Wam, że to cudowne móc nawet takie problemy wspólnie rozwiązywać i poznawać się ciągle...choćby i w tym, że on nie lubi pietruszki, a ja nie wyobrażam sobie zupy bez niej :wink:
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez kasik » 2 marca 2005, o 19:03

U nas pieniadze nigdy nie stanowily zadnego problemu. Praktycznie od samego poczatku mieszkamy razem, musimy placic za mieszkanie, robic zakupy, etc. oBydwoje jestesmy na utrzymaniu rodzicow, do tego dorabiamy sami troche. Wszystko jest nasze, nie ma jakiegos placenia z "moich pieniedzy" czy cos takiego. Jak jeden dostanie jakis grosz np od ciotki to wtedy sa to nasze pieniadze, nie jego czy moje. Mamy wspolne konto, wiec kazdy widzi dokladnie co tam sie dzieje hehe. Praktycznie calkiem jak w malzenstwie, ale nam z tym dobrze:)

pozdrawiam serdeczenie

Kasia
kasik
 

Postprzez gosieńka » 3 marca 2005, o 10:54

Wiecie co, ostatnio sobie uświadomiłam, że pieniądze to chyba jeden z niewielu tematów o które jeszcze nigdy się nie pokłócilismy (3 lata małżeństwa i 5 lat bycia razem). Nie to żebyśmy byli tacy kłótliwi, ale charakterki swoje chyba mamy oboje :lol:
gosieńka
Przygodny gość
 
Posty: 61
Dołączył(a): 11 stycznia 2005, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez fiamma75 » 22 lipca 2005, o 10:20

Chyba każdy ma swój sposób na zarządzanie kasą.
Oboje pracujemy i mamy jedno konto. Prowadzeniem kasy zajmuje się ja, bo mam pamięć do rachunków itp. :) Poważniejsze zakupy omawiamy oboje, ale te zwykłe codzienne robimy bez oglądania się co na to powie druga strona (choć zapisuję wszystkie wydatki w zeszycie, pomaga to nam planować). Każde z nas ma też swoją własną kasę -wypłacamy sobie kieszonkowe w równej wysokości i z tymi pieniędźmi możemy robić, co chcemy. Np. ja wydaję na kosmetyczkę, frzyjera, jakieś dodatkowe kosmetyki, książki, ale też na prezenty dla męża. Nie wnikam w to, na co wydaje "swoją" kasę mąż (choć czasem zauważam, że na mnie :wink: ). Tak samo "swoje" są pieniądze otrzymane np. z okazji urodzin, itp.
W ten sposób i wilk syty, i owca cała :lol:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez anusia » 28 października 2005, o 17:11

A co myslicie w mojej sprawie: narzeczony mowi raczej o osobnych kontach po slubie + wplaty na wspolne wydatki, a ja wolalabym wspolne i robie sie podejrzliwa... nie wyobrazam sobie, zeby w malzenstwie podzialu na moje twoje, jestem generalnie na utrzymaniu rodzicow, na razie zarabiam na zlecenia po I studiach, jestem w trakcie drugich, a on juz zarabia, calkiem niezle, nie chcialabym czuc sie gorsza w malzenstwie z powodow finansowych :?
anusia
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 4 stycznia 2005, o 10:39

Postprzez kasiama » 28 października 2005, o 17:40

Hmm, mnie osobiście się taki układ nie podoba, tzn nie chciałabym akiego podzialu w naszym małżeństwie. Zwłaszcza, gdy jedno tylko pracuje, a drugie nie.
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Trulek » 28 października 2005, o 21:50

A my od momentu "bycia razem" mamy wspólną kasę i jedno konto :) i to jest bardzo fajne :).
Trulek
Przygodny gość
 
Posty: 55
Dołączył(a): 7 października 2005, o 12:41

Postprzez Kinia » 28 października 2005, o 23:14

Mi też wydaje się dziwnym, to by już w narzeczeństwie zastrzegać sobie osobne konto...nie wyobrażam sobie tego u nas...
A z drugiej strony nie wyobrażam sobie wspólnego konta już teraz (przed narzeczeństwem, małżeństwem)...nie wyliczamy się zbyt szczegółowo i raczej dokladnie wiemy o stanie finansów drugiego, a jednak t "wspólne" to tak chcielibyśmy po ślubie...nie umiem tego wyjeśnić, ale tak czuję...
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez HonoratA » 29 października 2005, o 09:11

Nie wiem może jestem "starej daty", ale:
1. W trakcie "chodzenia" nie zdecydowałabym się na "wspólną" kasę. Dla mnie to okres kiedy poznaję drugą osobę i wcale niekoniecznie z nią będę na stałe, wolałabym aby "Obcy" nie zaglądali do mego portfela
2. W czasie "narzeczeństwa" - tu mam najwięcej dylematów, ale wydaje mi się że na pewne "wspólne" zakupy byłaby zrzutka, daje tyle ile mogę i mam, reszta pozostałaby dla każdego z nas do indywidualnych wydatków,
3. Po ślubie nie wyobrażam sobie dwóch kont, podziału pieniędzy i "zrzutki na wspólne wydatki"!!!! Nie dochodzi do mnie że musiałabym prosić męża ( bo to on lepiej u nas zarabia) aby dał mi pieniądze na buty dla dzieci, porwane rajstopy dla mnie czy wizytę u fryzjera! A dochodzą zakupy dla "rodziny" nie tak znowu tanie! Składki w szkole, przedszkolu, książeczki, zabawki dla dzieci! Od 13 lat mamy wspólne konto, wszystkie pieniązki są wspólne, oprócz "prezentów" pieniężnych np. na imieniny, podobnie jak u Fiammy wypłacamy sobie kieszonkowe w równej wielkości i te pieniązki wydajemy zgodnie z naszym uznaniem, na prezenty dla siebie wzajemnie itd.
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez kasik » 2 listopada 2005, o 16:21

Anusia, poprostu nie rozumie takiego postepowania twojego narzeczonego!!Nie powiedzial Ci dlaczego tak chce??

Honorato, zapewniam Cie ze w "chodzeniu" mozna miec wspolne konto i nie robi Ci to nic, ze ktos Ci patrzy w portfel. Ale ocywiscie to zalez od ludzi i podejscia, nie kazdy potrafi. Oczywiscie zaznaczam tu powazne "chodzenie", a nie spacerki raz w tygodniu nad Wisle po szkole :lol:
Narzeczenswo to juz w ogole, a malzenstwo wiadomo :wink:

Kasik
kasik
 

Postprzez sagitta » 2 listopada 2005, o 16:44

Anusiu, to bardzo indywidualna sprawa, ale oboje musicie akceptowac uklad finansowy. Znam malzenstwo, ktore po roku przestalo sie rozliczac co do grosza - musieli do tego dojrzec.........
Niektorzy mezczyzni lubia miec kontrole nad kasa (wiem po moim ojcu i troche wspolczuje mamie, bo na starosc mu sie poglebilo..........), ale musza tez zrozumiec, ze kobiecie trudno prosic o kase na kazdy drobiazg. Ja nie pracuje, utrzymuje mnie maz i byly momenty (przeczulenie na kazdym punkcie w ciazy), kiedy bylo mi ciezko. Musisz czuc sie we wlasnym malzenstwie bezpiecznie i swobodnie.
Byl kiedys taki dowcip jak to to maz wypytuje zone na co tyle pieniedzy wydala, a ona mu wylicza: rachunki, dentysta........a on to komentuje - i znow cala pensje na swoje przyjemnosci wydala.......... No wlasnie, a niektorzy mezczyzni lubia miec na wlasne przyjemnosci pieniadze, zwlaszca jesli mieszkali z rodzicami i nie rozumieja, ze na prowadzenie domu potrzeba pieniedzy, na zadbanie o siebie potrzeba pieniedzy, wreszcie na dzieci potrzeba duzo pieniedzy. A chcieliby wracajac do domu zastac piekna zone, czysty dom i zadbane dzieci.......No i trzeba im wiele wytlumaczyc.........
sagitta
Domownik
 
Posty: 339
Dołączył(a): 22 sierpnia 2005, o 17:12
Lokalizacja: Warszawa


Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości

cron