Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 13:04 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

TEMAT: Wstrzemięźliwość przed ślubem ma pewną wadę.

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

TEMAT: Wstrzemięźliwość przed ślubem ma pewną wadę.

Postprzez Augusta » 4 grudnia 2004, o 17:50

Co powiecie na taki tekst, jak poradzicie komuś kto tak zapyta :?: : :arrow:
Wstrzemięźliwość przed ślubem ma pewną wadę. Znamy się już od strony intymnej, ale postanowiliśmy do ślubu wytrwać w czystości i wszystko byłoby OK. gdyby nie fakt że na ślub czekamy przez to teraz jakby głównie dlatego by móc współżyć. Mówię głównie bo oczywiście nie tylko, ale to wysuwa się na pierwszy plan i często łapię się na myśli jeszcze rok. Czy to nie jest chore? :shock:
Augusta
Przygodny gość
 
Posty: 74
Dołączył(a): 20 listopada 2004, o 23:09
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez rybka » 4 grudnia 2004, o 18:13

jest to bardzo duża wada. (nie zajmujmy się może w tym wątku wadami wszelkich innych możliwości, bo -chyba- zgadzamy sie, że są one znacznie większe)

skoncentrowanie na sprawach płci jest niezdrowe, nie ważne czy dotyczy wstrzemięźliwości czy wyuzdania.

nie mogę nic polecić... mnie też coś takiego napadało, ale właśnie "napadało". jak chandra czy zły nastrój. potem mija... cóż, zawsze pomaga zajęcie się czymś.
ale chętnie usłyszałabym jakąś radę na następny taki "napad" :wink:
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Gość » 4 grudnia 2004, o 18:34

A może warto czekać też na inne wspólne rzeczy, takie jak zamieszkanie razem, nową jakość relacji (ja na to czekalam). Tak sobie myślę, że koncentracja na stronie seksualnej może spowodować późniejsze rozczarowania, bo to naprawdę nie jest najważniejsze. :)
Gość
 

Postprzez mfiel » 4 grudnia 2004, o 23:06

W tym temacie polecam gorąco "Małżeństwo na nowo odkryte" Waltera Trobischa. :!: Dokładnie daje odpowiedź na postawione w temacie pytanie.
Problemy z czekaniem do ślubu występują przede wszystkim wtedy, kiedy para zbliżyła się do siebie fizycznie tak, że został już im tylko krok do współżycia, a do ślubu mają jeszcze tych kroków kilka. Ważne jest więc aby narzeczeństwo nie trwało latami, bo wtedy jest faktycznie trudno wytrzymać.
mfiel
Domownik
 
Posty: 316
Dołączył(a): 1 czerwca 2004, o 14:52
Lokalizacja: Poznań

Postprzez kasik » 7 grudnia 2004, o 00:56

A jak narzeczenstwo trwa latami? Trwa, bo nie ma innego wyjscia. I oboje ludzi zblizylo sie tak mocno fizycznie do siebie, ze brakuje im tylko wspolzycia? I jak mieszkaja razem? To co wtedy? :?

I tu jest caly problem....

Kasik:)
kasik
 

wstrzemieźliwość przed ślubem

Postprzez agusia » 7 grudnia 2004, o 12:11

Oboje z mężem byliśmy pewni, że chcemy zachować czystość dla siebie przed ślubem. Od dnia zaręczyn do ślubu minęła dwa lata, a w tym przez kilka miesiecy nie widzieliśmy się ponieważ ja wyjechałam poza granice Polski. Dla nas wstrzemieźliwość przed ślubem ma zaletę. MOze jestem starodawna, romantyczna, ale chciałam żeby ta nasza pierwsza wspólna małżeńska noc była wyjątkowa. Tochę zasłonięta mgiełką tajemniczości. To tak jakby odsłaniać przepiękną koronkową firankę, za którą widać leśną łąkę zasypaną kwiatami czyli piękny naturalny pejzaż. I udało się. Teraz jak przypominam sobie tą pierwszą noc to zawsze uśmiecham się z rozmarzeniem w oczach.
Wcale nie czekaliśmy na ślub, bo potem wreszcie będzie można ze sobą spać, ale też i nie mogę napisać, że było nam łatwo. Im bliżej dnia ślubu tymbardziej pragneliśmy ciepła.
Chcę jednak podkreślić, że wstrzemieźliwość przed ślubem nie stanowi dla nas wady :roll: :roll:
agusia
Bywalec
 
Posty: 192
Dołączył(a): 29 grudnia 2003, o 10:35

Postprzez Gość » 7 grudnia 2004, o 13:43

Kasik, oddalic sie i nie mieszkac razem. I tyle. I co to znaczy, ze nie ma innego wyjscia? :?:
Gość
 

Postprzez kasik » 8 grudnia 2004, o 01:26

Slub niemozliwy z jednego powodu. ...zeby po nim nie byc dalej na garnuszku rodzicow :roll:
kasik
 

Postprzez Kinia » 8 grudnia 2004, o 12:05

Rozumiem Kasik Waszą decyzę...w końcu jak jesteśmy dorośli, to możemy sami sobie poradzić, a jak nie to po co brać ślub...w małżeństwie być uzależnionym od rodziców to już za wiele...
Ale... może warto byłoby jednak nie mieszkać razem??? dużo o tym pisałyśmy w temacie "mieszkać razem..." Współżycie należy się małżonkom, a chociaż się mocno kochacie i pragniecie być zawsze razem, to jednak małżeństwem nie jesteście... Trudno to wytłumaczyć, bo argumentów jest mnóstwo, a człowiek i tak by chciał... :roll: mnie przekonuje to, że Pan Jezus się lepiej na tym zna ode mnie i skoro On mówi, żeby czekać, to będę czekać...bo Mu ufam... :D
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez Gość » 8 grudnia 2004, o 12:53

Witam Wszystkich

Mnie też się w narzeczeństwie już dłuży... Jesteśmy ze sobą tak blisko że chciałoby się być dla siebie tak zupełnie...

Ale skoro wybraliśmy inaczej to czekamy. Wiadomo że ślub to zmieni. I są dni że chciałabym być już mężatką właśnie po to by się móc kochać ze swoim Mężczyzną. Nie dlatego że trudno mi wytrzymać, po prostu czasem wszystkie inne formy okazania miłości którą czuję wydają mi się niewystarczające. Nie mogę się doczekać dnia gdy wreszcie będę mogła w ten najpełniejszy sposób okazać Ukochanemu co do niego czuję.

Dlatego sytuacja gdy młodzi mówią że pragnąc zachować czystość mają wrażenie że sprawa seksu wysuwa się na pierwszy plan nie jest taka tragiczna. Po prostu jest to najbardziej zauważalny "skutek" małżeństwa. I taki upragniony...

Jeżeli dla kogoś ślub to głównie przepustka do seksu to powinien odpuścić sobie czystość przedmałżeńską. I chyba tak się dzieje...
Gość
 

Postprzez kasik » 8 grudnia 2004, o 23:27

Rada typu "oddalis sie od siebie" czy "nie mieszkac razem" sa dla mnie bezsensowne. Nie po to jestem z moim chlopakiem, zeby sie od niego oddlac. :shock: A co do mieszkania razem to juz sie wypowiedzialam w innym temacie....uwazam, ze to nic zlego. Zeszta prowadzenie zwiazku na odleglosc 1000 km nie nalezy do najlatwiejszych (mowie tu o nas) :) chyba ze sie myle :wink: Mieszkamy razem, mimo ze do slubu nam daleko. Obydwoje studiujemy i nie mamy ochoty byc potem na garnuszku. Fakt, mozna powiedziec, ze zyjemy jak w malzenstwie. Ale mi nie wydaje sie ze przez to cos trace, cos co ma sie dopiero po powiedzeniu tego TAK. Bardzo sie kochamy i jestesmy pewni, ze razem przejdziemy przez zycie.

Wracajac do tematu...

Nie propaguje wielce wspolzycia przed slubem, nie mowie tez STANOWCZO NIE! Kazdy ma swoj rozum, kazdy ma swoja wole. Ale uwazam, ze gdy ludzie naprawde sie kochaja i pragnac byc razem ze soba do konca zycia, moga sie przed slubem kochac. Oczywiscie nie w celu "sprawdzania sie". Zreszta to sformulowanie nigdy nie rozumialam w sensie seksu.

Augusta napisala:

"Znamy się już od strony intymnej, ale postanowiliśmy do ślubu wytrwać w czystości i wszystko byłoby OK. gdyby nie fakt że na ślub czekamy przez to teraz jakby głównie dlatego by móc współżyć."


I to jest wlasnie dla mnie straszne! Tak jakby slub byl pozwoleniem na seks, a nie tym czym wlasciwie powinien byc. I potem takie rozterki dwoch naprawde kochajacych sie osob. NIE mowie tu Auguscie "WSPOLZYJCIE", nie zrozumcie mnie zle. Oni postanowili zyc w czystosci, szanuje to.

I teraz jak rozumiec to slowo "czystosc"? Oczywiscie dla jednych jest to zrozumiane ..... NIE WSPOLZYJE SIE PRZED SLUBEM.....ale dla mnie nie jest to takie proste....dlatego ze mieszkamy razem, wspolzyjemy ze soba, bo sie bardzo kochamy, to co....nie jestem czysta? Czy ta czystosc ma sie odnosic TYLKO DO SEKSU?? To, ze kocham swojego chlopaka nad wszystko, to ze to On jest tym jedynym, to ze oddalam mu swoje serce, czy to sie nie liczy? Czy to ze oddalam mu przy tym swoje cialo mnie skresla z tej "czystosci"??:roll:

Bertruda napisala:

"Jeżeli dla kogoś ślub to głównie przepustka do seksu to powinien odpuścić sobie czystość przedmałżeńską. I chyba tak się dzieje..."

Dla nas slub nigdy nie mial takiego znaczenia , ale jezeli dla kogos jest to tylko przepustka do seksu, to podpisuje sie pod Twoimi slowami Bertrudo:)

Jeszcze raz chcialabym zaznaczyc, ze bardzo szanuje ludzi idacych droga "czystosci" przedmalzenskiej (i znow to slowo) i nie chce zeby moje slowa zostaly zle odebrane. Jak juz mowilam, kazdy ma swoja wole....

Serdecznie pozdrawiam:)

Kasik
kasik
 

Postprzez kk » 8 grudnia 2004, o 23:38

Otóż kasik właśnie przez to że współżyjecie ze sobą przed ślubem, to oczywistym jest ze nie jestes czysta. Na tym polega czystość.... to naprawde niełatwa droga!
kk
Przygodny gość
 
Posty: 83
Dołączył(a): 27 listopada 2003, o 20:11

Postprzez kasik » 8 grudnia 2004, o 23:46

A to takie niesprawiedliwe :roll:

Mi sie wydaje ze to nie tylko seks przed slubem powinien byc tym wyznacznikiem czystosci. Wkoncu seks jest tylko dopelnieniem milosci :roll: i nie powinno to wszystko byc talko na nim opierane :roll:

Pozdrawiam:)

Kasik
kasik
 

Postprzez Gość » 9 grudnia 2004, o 00:24

Droga Kasik
Seks nie jest jedynym wyznacznikiem czystości. Po prostu jest najłatwiej "uchwytny". Ale czystość dotyczy całego bycia z drugim człowiekiem a tu już nie ma tak wyraźnej granicy. Nie ma katalogu gestów dozwolonych i niedozwolonych. Chyba każdy musi sam ze swoją połówką stworzyć taki katalog, bo każda para jest inna. Warto przy tym radzić się zaufanego księdza i modlić się a okaże się że to wcale nie jest takie trudne. Dużo trudniej potem się tego trzymać ale i to nie przekracza ludzkich sił
Ps. Rozumiem Cię Kasik, ale warto spróbować- bo to jest wartościowe!
Gość
 

Postprzez kasik » 9 grudnia 2004, o 00:45

Droga Bertrudo,

wlasnie tak uwazam...to nie tylko seks jest tym wyznacznikiem. I mysle, ze nie ma jakichs scislych zasad, praw panujacych zarowno w narzeczenstwie jak i malzenstwie. Wszystko zalezy od ludzi i od ich sumienia:) Trzeba sie tylko szczerze kochac i robic wszystko z glowa, zeby potem niczego nie zalowac:)

Pozdrawiam:)

Kasik
kasik
 

Postprzez Gość » 9 grudnia 2004, o 00:52

Kasik

przeczytaj jeszcze raz mój post
Gość
 

Postprzez kasik » 9 grudnia 2004, o 01:08

Bertrudo,

ja tu mowie za siebie:)A post Twoj dokladnie przeczytalam:)

Napisalas:

Seks nie jest jedynym wyznacznikiem czystości

Tylko to przytoczylam:)Dalej to juz moje wywody :lol:

Uwazam swoj zwiazek za naprawde przepelniony miloscia i szacunkiem, i mimo tego ze wspolzyje ze swoim Ukochanym, nie czuje sie "nieczysta". Choc wiadomo za taka moge byc uwazana. I dlatego to cale moje pytanie o znaczenie "czystosci" :? :? Nie wiem juz sama, ale wydaje mi sie, ze gdybysmy czekali ze wspolzyciem do slubu, nie zmieniloby to naszego zwiazku na lepszy....i dlatego mam takie watpliwosci o ta "czystosc"


Nie wiem, ale chyba za bardzo namieszalam :roll: chyba juz pozno na takie przemyslania:)

Zycze milej nocki:)

Kasik

Ps. Bertrudo, nie chcialm zebys mnie zle zrozumiala:)
kasik
 

Postprzez Gość » 9 grudnia 2004, o 01:18

Kasik
nie uważam że jesteś "nieczysta"( głupio brzmi to słowo)
Ale to co mnie mocno trzyma przy czystości- czy nie brakuje Ci spowiedzi, przyjmowania komunii? Nie chciałabyś razem ze swoim Ukochanym razem podejść do komunii?
Gość
 

Postprzez kasik » 9 grudnia 2004, o 01:20

Bertrudo,

ten temt zostawmy lepiej na jutro:)juz mi sie oczy kleja:)

Pozdrawiam:)

Kasik
kasik
 

Postprzez Gość » 9 grudnia 2004, o 01:24

Dobrze, dobranoc:)
Ja teraz jak Mój Ukochany jest daleko mam dziwnie bezsenne noce, a to już faktycznie późno...
Gość
 

Postprzez misiacz » 9 grudnia 2004, o 20:50

Kasik,
kiedyś myślałam tak jak Ty - prawdziwa miłość jest przyzwoleniem na współżycie. Ale kiedy poznałam mojego obecnego Męża, zaczęłam się zastanawiać, czy to rzeczywiście tak działa. Przeczytałam kilka książek dotyczących ludzkiej płciowości i zmieniłam zdanie. Przez 5 lat czekaliśmy na współżycie - aż do ślubu i absolutnie tego nie żałuję.

Współżycie przed ślubem dla katolików jest nieczyste dlatego, że mimo ogromnej miłości, którą siebie dwoje ludzi darzy, nie ma jeszcze między nimi nadprzyrodzonej więzi, relacji jednoznacznego przyporządkowania, które tworzy się właśnie przez sakrament małżeństwa. Współżycie w małżeństwie jest za każdym razem odnowieniem sakramentu małżeństwa - szczerym oddaniem siebie sobie nawzajem. Poprzez sakrament małżeństwa tworzy się z dwojga JEDNO i w każdym współżyciu jest to odnawiane.

Trudno to wytłumaczyć w kilku słowach; gorąco polecam książkę Christophera Westa Dobra nowina o seksie i małżeństwie, dostępną na polskim rynku (pewnie szczególnie w księgarniach diecezjalnych). West jest uznanym w świecie specjalistą ds. seksualności ludzkiej, małżeństwa i życia rodzinnego; opiera się na dokumentach papieskich. Naprawdę świetna lektura - znajdziesz na pewno odpowiedzi, dlaczego według nauki Kościoła jest tak a nie inaczej, do tego dobrze napisana. Pozdrawiam serdecznie :D
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez rybka » 12 grudnia 2004, o 00:59

dużo się wydarzyło!

Chcę jednak podkreślić, że wstrzemieźliwość przed ślubem nie stanowi dla nas wady

gwoli ścisłości: chodziło o wady jakie ma wstzremięźliwość, a nie że nię jest. że są pewne pułapki, na które idąc tą drogą trzeba uważać... negowanie ich to nie obrona wiary, ale obraza rozumu (w końcu Chrześcijaństwo JEST trudne, wied dobrze byłoby wiedzieć w jakich miejscach można miek kłopoty, i jak sobie z nimi radzić)

niepokoi mnie kiedy Kasik pisze:
nie czuje sie "nieczysta". Choc wiadomo za taka moge byc uwazana.

chcoałabym dodać, że w Kościele jest równość, i Twój Mężczyzna jest tak samo "nieczysty", choć jego nikt za takiego uważać nie będzie. przyzwyczajenie obyczajowe.
i zgadzam się, że CZYSTOŚĆ nie powinna być wyłącznie określeniem dziewictwa. chrześcijaństwo robi się wtedy płaskie i cokolwiek paskudne zaglądając ludziom pod pierzynę. Wiara dotyczy duszy, dopiero pośrednio uczynków. nieczystość zaczyna się znacznie wczesniej...
przy czym w sprawie współczycia nie jest to najczęściej sprawa nieczystości, ale nieświadomości zła.

Wszystko zalezy od ludzi i od ich sumienia:)

oczywiście!! tylko sumienie trzeba kształtować. pytanie: na czym. co obieram za wzór? kto jest dla mnie przekonujący? jaki jest mój autorytet? taki współczesny, bliski...

a swoją drogą. Kasiu, czemu nie ślub? przecież on nic nie zmienia - nie będziecie nagle na garnuszku rodziców, tylko skoro jesteście już zdecydowani to może... może tak romantycznie - w małym kościółku, w prostej sukience, z najbliższymi przyjaciółmi? czego więcej trzeba? weselisko dla żądnej zabawy rodziny, jeśli ta właśnie Was krępuje, można ureządzić na rocznicę - pierwszą, drugą... albo okrągłą piątą :wink:
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Svalbard » 20 stycznia 2005, o 19:22

Jak chodzi o czystość wyrażaną uczynakami seksualnosci to współżyjąc z kimś przed sakramentalnym TAK jast się nieczystym, do momentu szczerej spowiedzi.
Ja jednak dostrzegam troszkę inny problem i niebezpieczeństwo w akcie płciowym przed małżeństwem, a kwestia dotyczy drugiego przykazania. Po poprostu stawia się swojego faceta czy też dziewczynę i relację z nim ponad Boga. Skłamałbym oczywiście mówiac, że u mnie Bóg jest na pierwszym miejscu, bo nie jest i nie mam prawa nikogo tak ustawiać, ale zdaję sobie doskonale sprawę z tego że jeżeli nie jest na pierwszym miejscu to cała reszta jest przynajmniej nie poukładana. I nie chodzi tu nawet o samo pełne współżycie ale wszystkie rodzaje pieszczot jakimi młodzi się obdarzaja, ok nie mówię tu o niewinnych pocałunkach przytuleniu etc. ale chodzi mi o każdą pieszczotę, która rysuje nam przed oczami scenariusz tego co by mogło sie wydarzyć dalej. I błogosławiony chłopak, który powie swojej dziewczynie: "Sory ale dziś mnie nie dotykaj bo cię skrzywdzę seksualnością, jestem wrażliwy na twój dotyk, pocałunek, przytulenie i mogę Cię skrzywdzić." albo "Nie spotkam sie z tobą bo namówię Cię na wspóżycie". Ktoś może powiedzieć, że cytuję ks. Piotra Pawluszkiewicza [którego książki gorąco polecam], ale nie, sa to moje własne i prywatne przemyślenia.
Ja mogę się pochwalic wspaniałym związkiem z dziewczyną. Dziś jesteśmy zaręczeni i czekamy na możliwość pobrania się. Potrwa to pewnie jeszcze 1,5 roku ale polecam wszystkim to co my zrobilismy na początku. Pierwsze sześć miesięcy bez pocałunków. Budowaliśmy naszą relacje tylko na poziomie intelektualnym. I co, i nic nam sie nie stało. Dziś dbamy o siebie, dbamy o naszą czystość, relację z Bogiem i modlę sie bym mógł tęsknić do Jezusa tak jak tęsknie za nią. A tym, którzy dziś żyja w relacjach "nieczystych" goraco współczuję. Sam taką przeżyłem, może nie było pełnego współżycia ale było bardzo blisko, do tego 12 lat życia zeszmacone samogałtem. Było tragicznie ale Jezus pomógł i dziękuję mu za to, że mnie wyciąną z tego co wydawało mi się byc miłością, i dziękuje mu za to, że mogłem to wszystko przeżyć bo dzis nie był bym takim człowiekiem jakim jestem.
Także bracia odwagi do życia w czystości, odawagi do tego by stawiać Boga na pierwszym miejscu. A tych, którzy dziś są w nieczystości myślą o sakramencie spowiedzi, lub nie, zachęcam gorąco do jak najszczerszej rozmowy z kapłanem przy konfesjonale, powiedzcie o wszystkim co jest grzechem, a będą się działy cuda, i mówię to z własnego doświadczenia.
Ostatnio edytowano 20 stycznia 2005, o 21:16 przez Svalbard, łącznie edytowano 2 razy
Svalbard
Przygodny gość
 
Posty: 11
Dołączył(a): 20 stycznia 2005, o 18:50

Postprzez kasiama » 20 stycznia 2005, o 19:37

Dziękuję za świadectwo!
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Augusta » 20 stycznia 2005, o 22:36

Svalbard- to masz farta, bo przypuszczam że Twoja dziewczyna nie ma takiej przeszłości. Gratuluje odwagi dziewczyny!
Ps hmmmmh hmmmmh mmmmmhh :wink:
Ostatnio edytowano 27 stycznia 2005, o 12:19 przez Augusta, łącznie edytowano 1 raz
Augusta
Przygodny gość
 
Posty: 74
Dołączył(a): 20 listopada 2004, o 23:09
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Svalbard » 20 stycznia 2005, o 23:05

Każde z nas miało swoją "kolorową" przeszłość.

Faktycznie jestem szczęściarz i powinienem każdego dnia iść na kolanach do Częstochowy dziękować za to jak Bóg pięknie nas spotkał.

Augusta - Nie wiem czy usuniesz to o co cię prosiłem, bynajmniej, ja widze i czuję to tak: jak sie kogoś Na Prawdę KOCHA to sie nie porównuje bo poprostu ta osoba jest bez porównania i jest jedyna, nie ma do kogo porównać, Bóg działadziała tak,że to co jest, jest tak ogromne że przesłania to co było.
Svalbard
Przygodny gość
 
Posty: 11
Dołączył(a): 20 stycznia 2005, o 18:50

Postprzez Gość » 21 stycznia 2005, o 10:37

Svalbard napisał(a): polecam wszystkim to co my zrobilismy na początku. Pierwsze sześć miesięcy bez pocałunków. Budowaliśmy naszą relacje tylko na poziomie intelektualnym.

Zacytuję Ci ks. Malińskiego(w przeciwieństwie do ks. Pawlukiewicza pisze o miłości, a nie tylko o seksualności):

"Miłość niejedno ma imię; u każdego człowieka przebiega inaczej. U każdego człowieka oznacza ona co innego. Dzieje się tak również dlatego, że człowiek jest istotą bardzo niedoskonałą.
Na to, aby tę sprawę wyjaśnić, podzielmy sferę przeżyć człowieka na trzy płaszczyzny:

-duchową-czyli racjonalno-wolitywną;
-uczuciową
-zmysłową, którą tutaj będzie się identyfikowała z grupą doznań erotycznych czy seksualnych.

W klasycznym wypadku słowo "miłość" oznacza przeżycie ogarniające równomiernie wszystkie trzy sfery. Ale tych klasycznych wypadków jest niewiele. Na ogół miłość rozwija się w ludziach nieharmonijnie. I często kończy się katastrofą, tragedią albo przynajmniej nieszczęściem."

Dalej ksiądz przytacza przykłady osób, które skupiły się tylko na jednej płaszczyźnie, ograniczając pozostałe..

W tym świetle Twoja propozycja wydaje mi się nienaturalna... a może wręcz przykra w skutkach... CZEMU MA SŁUŻYĆ NIECAŁOWANIE SIĘ :?: I to tak ściśle czasowo określone.. W końcu zakochani to nie brat i siostra, by wykluczać sferę zmysłową... :shock:


Po drugie, co złego jest w tym, że pieszczota rysuje przede mną wizję współżycia? To chyba normalne :shock: . Chcę się kochać ze swoim Narzeczonym, ale czekamy w czystości do ślubu. I wbrew temu co sugerujesz, takie pragnienie pełnego zjednoczenia, nie musi prowadzić do współżycia.


I błogosławiony chłopak, który powie swojej dziewczynie: "Sory ale dziś mnie nie dotykaj bo cię skrzywdzę seksualnością, jestem wrażliwy na twój dotyk, pocałunek, przytulenie i mogę Cię skrzywdzić." albo "Nie spotkam sie z tobą bo namówię Cię na wspóżycie".

Jeżeli facet nie umie zapanować nad sobą, to powinien coś z tym zrobić :!: a nie ostrzegać dziewczynę, że może ją skrzywdzić albo unikać spotkania :!:.
Słowo "błogosławiony" nie jest tu więc najszczęśliwsze...

Mój mężczyzna, gdyby choć raz spróbował namawiać mnie na seks, straciłby narzeczoną. Bo nie wyobrażam sobie życia przy kimś, kto patrzy tylko na siebie. Ale na szczęście dla naszej miłości On jest wyjątkowy pod każdym względem!


Gratuluję odnalezienia Miłości :!:
Gość
 

Postprzez Svalbard » 21 stycznia 2005, o 11:18

Faktycznie moja wypowiedź wydawać się może płytka. Pisząc tę wypowiedź miałem na myśli jedynie sferę seksualną. To że się nie całowaliśmy nie oznacza że się nawzwajem nie pragneliśmy - przeciwnie.
A co do " błogosławionego" :). Pozatym budowaliśmy wszystkie sfery o których piszesz. Nie wiem jak innym nam było i jest wspaniale czy się to komus podoba czy nie. Po za tym myślę że takie świadome zrezygnowanie z cielesności chośby tak niewinnej jak pocałunek dobrze wróży [nie znosze tego słowa] odnośnie NPR [do którego mam małe "ale" io czym może innym razem]. A może się mylę? A 6 miesięcy to tak około i tak poprosu wyszło. A może poprostu nie miałaś pokiranej seksualnośi i twój narzecony także nie czgo bardzo zazdroszczę i dlatego patrzymy na to troszku inaczej.
Hmmm. Nie jesteś facetem nie wiem jakie mądre książki czytałaś ale życie uczy mnie czegoś. I wiem jak to jest u 19-20 latków którzy maja bardzo rochwiane hormony i naprawdę trudno im z tym. Ja mam troszkę
więcej i hormony sa juz spoko ale sam doswiadczyłem takich momentów kiedy jej dotyk sprawiał ze najnormalniej budziło się we mnie pożądanie które sprawiało iż skupiałem sie jedynie na cielesności - sory jestem tylko samcem - i wtedy mówię przepraszam ale dziś działsz na mnie w szczególny sposób i nie chcę Cie skrzywdzić nawet nieczystą myśla. I fakt do współżycia to może nie prowadzi... [A Jezus powiedział że nawet pożądliwe spojrzenie sprawia że grzeszysz]. I nie ma to u mnie nic wspólnego z egoizmem. I uwierz mi ze znam gości którzy nie potrafią tak powiedzieć i się dzieje...
Gratuluje tego że ptrafisz tak wspaniale się kontrolować. Niektórzy mówić nie muszą że sie czegoś chcą, to się poprostu dzieje. I takie jest życie. Bogu tylko dziekuje, że pozwala mi dziś być takim jakim się byc powinno.

to tak na surowo może tu jeszcze coś zmienię.
Svalbard
Przygodny gość
 
Posty: 11
Dołączył(a): 20 stycznia 2005, o 18:50

Postprzez madziulek » 21 stycznia 2005, o 11:23

Svalbard napisał(a):Ja jednak dostrzegam troszkę inny problem i niebezpieczeństwo w akcie płciowym przed małżeństwem, a kwestia dotyczy drugiego przykazania. Po poprostu stawia się swojego faceta czy też dziewczynę i relację z nim ponad Boga. (...) I nie chodzi tu nawet o samo pełne współżycie ale wszystkie rodzaje pieszczot jakimi młodzi się obdarzaja, ok nie mówię tu o niewinnych pocałunkach przytuleniu etc. ale chodzi mi o każdą pieszczotę, która rysuje nam przed oczami scenariusz tego co by mogło sie wydarzyć dalej.


Nie rozumiem związku? Nie słyszałam NIGDY!!! by Kościół pozwalął zakochanym TYLKO na pocałunek czy przytulenie!!! W końcu kiedy mają się nauczyć wspólnego przeżywania swojej seksualności??

Możesz wyjaśnić, gdzie tu niebezpieczeństwo, że Bóg zejdzie na drugi plan?

Zgadzam się z Bertrudą, że w miłości musi być miejsce dla całego człowieka!! (a w końcu seksualność to integralna część człowieka)
madziulek
Przygodny gość
 
Posty: 55
Dołączył(a): 29 listopada 2004, o 11:46

Postprzez Svalbard » 21 stycznia 2005, o 11:30

Bertruda napisał(a):
Svalbard napisał(a):

I błogosławiony chłopak, który powie swojej dziewczynie: "Sory ale dziś mnie nie dotykaj bo cię skrzywdzę seksualnością, jestem wrażliwy na twój dotyk, pocałunek, przytulenie i mogę Cię skrzywdzić." albo "Nie spotkam sie z tobą bo namówię Cię na wspóżycie".

Jeżeli facet nie umie zapanować nad sobą, to powinien coś z tym zrobić :!: a nie ostrzegać dziewczynę, że może ją skrzywdzić albo unikać spotkania


Nie mówię że stan ten jest constans, ale chwilowy, jak piszesz człowiek nie jest doskonały i mam prawo upadać ale czy w tym upadku ma krzywdzić jeszcze kogoś. Może dla konkretnej chwili i konkretnej sytuacji kiedy cos takiego ma miejsce to jest to "coś".
Svalbard
Przygodny gość
 
Posty: 11
Dołączył(a): 20 stycznia 2005, o 18:50

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości

cron