A i jeszcze jedno. Z mojego doświadczenia wynika, że też czasem jest taki czas, że Pan Bóg nie daje nikogo, kto mógłby być stałym spowiednikiem, czy kierownikiem duchowym. Ja doświadczyłam tego, że chciałam tej stałości i pomocy czyjejś, ale naprawdę nie mogłam znaleźć nikogo, kogo bym też tak po ludzku rozumiała po prostu. I ten czas też był bardzo rozwijający. Teraz mogę powiedzieć, że Pan Bóg chciał do mnie sam mówić przed Pismo Święte, przez różnych (czasem zupełnie nieznanych mi) ludzi, przez książki, wydarzenia... na naprawdę 10000 sposobów. Dlaczego akurat tak nie wiem, ale jedyne co mogłam zrobić to słuchać uważnie.
Dlatego myślę, że choć kierownictwo może być istotną pomocą w rozwoju duchowym, to nie jest konieczne i czasem jest czas na inne prowadzenie
Tak, żeby nie robić nic na siłę, tylko mieć otwarte serce