Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 00:57 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Czy miłość zmieniła moje życie?

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Czy miłość zmieniła moje życie?

Postprzez Facet » 2 listopada 2004, o 23:55

Mam 18 lat, ale wciąż nie szczęści mi się w szukaniu dziewczyny. Choć już po raz kolejny się zakochałem, to znów jest to uczucie nieodwzajemnione. I tak żyję sobie samotnie. Czasem jak mam zły nastrój, to myślę sobie, że to dlatego, że jestem sam, że gdybym miał kochajacą dziewczynę, wszystko wyglądałoby inaczej. Ale czy na pewno? Jak to było z Wami, gdy po raz pierwszy zaczęliście z kimś chodzić? Czy rzeczywiście miłość zmieniła Wasze życie na plus czy też potem do tego się przyzwyczailiście? Zakładam, że miłość była czysta i prawdziwa. Bo wiadomo, że jak ktoś się wpakował w jakiś kiepski od początku związek, to zaraz mi powie, że miłość pogarsza życie.

P.S. Pytam tylko o miłość chłopak- dziewczyna, narzeczeńska, nie małżeńska.
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez rybka » 3 listopada 2004, o 22:38

i tak i nie.
nie oszukujmy się - jest bardzo mało prawdopodobne, że pierwsza miłość będzie ostatnią. to się zdarza, ale nie można brać tego za regułę. więc pierwsze "związki" nie są jeszcze narzeczeństwami, zwłaszcza jak się ma 18 lat.

cóż zatem dają te młodzieńcze pierwsze związki?
mi najwięcej dała przyjaźń z moim chłopakiem. pewne sprawy uporządkowałam... a innych nie. ale mam wrażenie, że nie miało to pozytywnego wpływu na sam związek. ale została przyjaźń.
(dalej o tym pisać się chyba nie odważę... a przynajmniej nie w tym stanie umysłu)
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Małgosia » 3 listopada 2004, o 22:46

Witaj!
Nie będę się tu za bardzo rozpisywać. Wydaje mi się, że sama śwaidomość, że jest osoba, która cię kocha i której zależy na Tobie jest piękna i zmienia zycie na plus:) To tak jak z dobrym przyjacielem (a wydaje mi się, że narzeczony/na takim własnie przyjacielem powinien/na być) -Przyjażń zawsze czyni nasze życie piękniejszym.
PS: Mam nadzieję, że dobrze zrozumiałam Twoje pytanie.
Małgosia
Przygodny gość
 
Posty: 35
Dołączył(a): 24 marca 2004, o 22:42
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez Małgosia » 3 listopada 2004, o 22:55

No tak, o tym aspekcie pierwszej miłości nie pomyślałam:) Rybka ma oczywiscie rację.
Ja dodam tylko od siebie, że jesli do miłości podchodzi się z odrobina rozsądku (choć czasem trudno ;) ) i dojrzale, to nawet jeśli pierwsza miłość nie będzie tą ostatnią, to zawsze da nam jakieś dośwaidczenie, uczyni nas mądrzejszym.A to chyba na plus...
Małgosia
Przygodny gość
 
Posty: 35
Dołączył(a): 24 marca 2004, o 22:42
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez Kinia » 5 listopada 2004, o 13:04

A ja myślę, że to nie ma znaczenia czy to jest pierwsza, czy nie- miłość...
"i nigdy nie wiadomo
mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią
czy ostatnia pierwszą"
A jeśli chodzi o zakochnie, to jeśli jest czyste to na plus...dowartościowuje i wiele uczy...np.tego, że druga osoba może zupełnie inaczej odczuwać pewne sprawy...
Powodzenia!!!
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez Antonia » 7 listopada 2004, o 12:26

Dzieki miłości człowiek dojrzewa, emocjonalnie, duchowo, społecznie itp
Nie jestem dzis taka jaką byłam przed 18 miesiącami. Dużo sie nauczyłam, zrozumiałam. Zrzuciłam przede wszystkim dziecinny jeszcze sposób myslenia o związku dwojga ludzi, o małzeństwie, wyciągnęłam wiele wniosków dla siebie na przyszłość, bardzo cennych wniosków. I nawet jesli ostatecznie ta miłośc się nie "uda", bo sie rozstaniemy, niczego żałowac nie mogę, bo dzięki temu dojrzałam, przebudziłam się ze swoich nierealistycznych mrzonek (chyba pisze się przez rz?). To ważne.
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez wika » 7 listopada 2004, o 14:15

bycie z kims w tak młodym wieku jak Twoje niekoniecznie musi oznaczać związek na całe zycie ale tak jak poprzednie osoby pisały jest coś bardzo wartościowego i twórczego dla samych osób, które się ze soba przyjaźnią pod warunkiem oczywiście że jest on czysty i utrzymuje się na pozycji przyjaźni, bo ja osobiście uwazam żeby naprawde z kims byc to najpierw należy tego kogoś poznać, prawdziwie się zaprzyjaźnic. Pytasz jak to jest z kims "chodzic" -czujesz że komus na Tobie zalezy,mozesz o wszystkim z nim porozmawiac, zwierzyc sie, dostajesz skrzydeł :D uczucie cudowne :) .Warto cos takiego przezyć nawet jesli to nie ta jedyna miłość. Ty jesteś jeszcze bardzo młody i wszystko przed Toba, rozumiem Twoja niecierpliwośc, ale na pewno spotkasz kogoś wartosciowego ,cierpliwości :)
wika
Przygodny gość
 
Posty: 55
Dołączył(a): 30 października 2004, o 00:16
Lokalizacja: Łaziska Górne-Śląsk

Postprzez dzolka » 19 grudnia 2004, o 16:30

ja zaczęłam "chodzić" z moim pierwszym chłopakiem w 3 klasie LO (koleżanka "skombinowała" mi swojego kolegę bo nie miałam z kim iść na połowinki :-)) i nigdy nie miałam takich dobrych stopni jak wtedy gdy chodziłam z Tomkiem! Moze dlatego że był 3 lata starszy i już po maturze, chciałam mu dorównać :-) rzeczywiście, świadomość ze jest ktos komu na tobie zależy i kto kocha, dodaje skrzydeł ;-)
dzolka
Domownik
 
Posty: 457
Dołączył(a): 7 marca 2004, o 20:23
Lokalizacja: woj. dolnośląskie

Re: Czy miłość zmieniła moje życie?

Postprzez Blackhole » 19 grudnia 2004, o 20:44

Chłopak napisał(a):Mam 18 lat, ale wciąż nie szczęści mi się w szukaniu dziewczyny.
[...]
I Ty to mówisz. Ja mam 24 lata i jeszcze nigdy nie spotykałem się z dziewczyną (jestem nieśmiały :?).
Blackhole
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 26 sierpnia 2004, o 09:24
Lokalizacja: Mikołów

Postprzez rumiana » 20 grudnia 2004, o 00:53

Co mi daje spotykanie się z moim Ukochanym? Czuję, że staję się lepsza. I jestem pewna, że ta zmiana nie jest tylko na chwilę - nie wynika tylko z zakochania, ale okaże się trwała :) Miłość czyni lepszym, ale KAŻDA miłość czyni lepszym, to, że akurat z nikim nie jesteś nie zwalnia Cię z kochania innych i pracy nad sobą.

Bardzo długo byłam sama, obecnego chłopaka poznałam przez serwis randkowy na Internecie (polecam ). Męczyłam się bardzo ze swoją samotnością dopóki ktoś nie powiedział mi, że warto ten czas potraktować jak Adwent - nie czekać w depresji, narzekaniu i zwalaniu winy za swoją samotność na Pana Boga, ale czekać z radością, przygotowując siebie, by móc kiedyś oddać się komuś, kto będzie tego wart, już jako osoba dojrzała, odpowiedzialana, spragniona drugiego człowieka!

życzę cierpliwości i wytrwałości w szukaniu! Kto szuka, ten znajduje! Wierzę, że Pan Bóg jest wierny słowom,które sam wypowiedział!!!!
rumiana
Przygodny gość
 
Posty: 40
Dołączył(a): 23 listopada 2004, o 13:21
Lokalizacja: Trójmiasto

Postprzez Blackhole » 20 grudnia 2004, o 17:01

rumiana napisał(a):Męczyłam się bardzo ze swoją samotnością dopóki ktoś nie powiedział mi, że warto ten czas potraktować jak Adwent - nie czekać w depresji, narzekaniu i zwalaniu winy za swoją samotność na Pana Boga, ale czekać z radością, przygotowując siebie, by móc kiedyś oddać się komuś, kto będzie tego wart, już jako osoba dojrzała, odpowiedzialana, spragniona drugiego człowieka!
Teraz to wiem i żałuję, że zmarnowałem tak wiele czasu (to straszne) :(
Blackhole
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 26 sierpnia 2004, o 09:24
Lokalizacja: Mikołów

Postprzez Antonia » 20 grudnia 2004, o 19:58

Straszne. Tylko... sa tacy co maja 40 lat i nadal z tęsknotą czekaja, a tu nic. Po ADWENCIE przynajmniej mamy gwarancję nadejścia Bozego Narodzenia. A bycie samemu bez drugiej połówki dziś, nie daje niestety gwarancji, że tę połówkę znajdziemy jutro, czy kiedykolwiek. Pesymistyczne ale prawdziwe. :cry:
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez rumiana » 20 grudnia 2004, o 23:44

Może to zabrzmi naiwnie i dziecinnie, ale skoro Pan Bóg powiedział: "Proście a otrzymacie" to proście, dziękując, że otrzymacie w czasie, który Pan Bóg uważa za najlepszy. Wiem, że jest to okrutnie trudne, bo sama przeszłam przez samotność, która była dla mnie naprawdę ogromną męczarnią!!! Zaciskałam zęby i przez łzy powtarzałam, że ufam Panu - żeby stała się wola Boga.

Po Adwencie zawsze przychodzi Boże Narodzenie - czasem ma tylko postać inną od tej, którą sobie sami wymarzyliśmy.

Pamiętajcie, że Pan Bóg chce dla nas najlepiej. Ufajcie, ale róbcie coś! zmieńcie fryzurę, umalujcie się, kupcie nowy ciuch - szukajcie!!!! aktywnie!!!

Moje ulubione słowa św Ignacego Loyoli, które są moim mottem życiowym:

"Ufajcie, jakby wszystko zależało od Boga, a nic od Was, ale róbcie wszystko tak, jakby wszystko zależało od Was, a nie od Pana Boga".
rumiana
Przygodny gość
 
Posty: 40
Dołączył(a): 23 listopada 2004, o 13:21
Lokalizacja: Trójmiasto

Postprzez Gość » 21 grudnia 2004, o 09:50

Witam

Ja nigdy nie zamartwiałam się z powodu braku tego kogoś. Marzyło mi się bowiem, że mój pierwszy chłopiec zostanie moim mężem, choćbym miała być wcześniej długo sama.

Czas przed poznaniem Narzeczonego wykorzystałam na zawiązywanie przyjaźni, głównie damsko-męskich (jakoś tak się złożyło że byliśmy paczką głównie męską). Dzięki spędzaniu wspólnie większości wolnego czasu, szczerym rozmowom z kolegami, świat mężczyzn stał się dla mnie bardziej naturalny, bardziej zrozumiały, nauczyłam się rozmawiać o ważnych sprawach, poznałam "męski punkt widzenia". Dzięki temu moje relacje z Ukochanym od początku były cudowne, nie było żadnych niedomówień czy konfliktów wynikających z różnic na polu kobieta-mężczyzna... bardzo szybko staliśmy się dla siebie najbliższymi osobami.

Dziś cieszę się że właśnie tak ułożyło mi się życie. Bo weszłam w związek dojrzale, wiedziałam co mogę dać i czego oczekiwać.
Narzeczonego poznałam, gdy miałam 21 lat, ale mogłabym dłużej czekać, byleby zakończyło się to taką miłością :!:

A zmieniło się wszystko dzięki tej miłości- przede wszystkim zakończył się czas szaleństw ze znajomymi, jakoś wyciszyłam się- stałam się innym człowiekiem :). Na nowo określiłam swoje życiowe plany.. Było nawet z tym trochę rewolucji- bo odbywało się co nieco wbrew pragnieniom rodziców, ale dzięki bliskości i wsparciu Chłopca miałam do niej siły..
Zasadniczo taką zakochaną bardziej się lubię- jestem bardziej pogodna, otwarta, jeszcze częściej uśmiechnięta. Jednocześnie umiem się zdystansować wobec sytuacji przykrych, bo mam Kogoś, kto przytuli i powie mi, że jutro znów zaświeci słońce. Wiele szczęścia daje mi świadomość że jest Ktoś kto mnie tak dobrze zna, rozumie i wspiera... I przy kim codziennie staję się lepsza...

I pewnie spełni się marzenie pierwszy chłopiec= mąż :)
Gość
 

Postprzez Maria » 21 grudnia 2004, o 12:57

Bertruda napisał(a):I pewnie spełni się marzenie pierwszy chłopiec= mąż :)


Moje się spełniło :D
I zgadzam się z Tobą - myślę, ze ważne w takim wypadku jest "znać" mężczyzn, przebywać w ich towarzystwie na zasadzie przyjaźni i dobrych znajomości. Mi to bardzo pomogło.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Gość » 21 grudnia 2004, o 13:22

Co do adwentu i czekania na tę jedyną osobę: ktoś mi kiedyś powiedzial, ze nie jest dobrym pomyslem takie życie w oczekiwaniu, które głownie by się tym oczekiwaniem zajmowało, bez zajęcia się teraźniejszością. tzn. takie przeżywanie swojego czasu, jakby ono jeszcze naprawdę sie nie zaczęło w pelni. "Jak spotkam go wreszcie, założe rodzinę, to zacznie się prawdziwe życie". No i jest (nerwowe) czekanie, stres, spoglądanie na kazdą osobę: czy to Ta, itp, wiadomo co.
Myślę, że trzeba czekać, przygotowywać się, szukać, ale nie tak jakby realne życie mialo się dopiero wtedy zacząć. Po prostu żyć pełnią życia jaka mi jest w tej chwili dana.
Gość
 

Postprzez admin » 28 grudnia 2004, o 14:23

Podobny wątek był już rozwijany (i to bardzo obszernie): http://www.lmm.pl/forum/viewtopic.php?t=167
admin
Administrator forum
 
Posty: 558
Dołączył(a): 7 lipca 2003, o 21:21

Postprzez rybka » 29 grudnia 2004, o 01:19

ale najwidoczniej nadal jest potrzebny :wink: w końcu to Forum, a nie podręcznik, tematy mogą się powtarzać, a że jest to Forum Pomocy, tym bardziej liczą się świeże odpowiedzi i kontakt z ludźmi...

Adwent to czas radosnego oczekiwania - dzieci robią zabawki na choinkę, żeby ją ładnie ubrać. a my wyrabiamy sobie rózne cechy charakteru...
jeśli Bóg dał nam powołanie do małżeństwa to na pewno będzie Boże Narodzenie. a jeśli będzie na pewno... to po co się denerwować :wink:

szczerze zazdroszczę dziewczynom, które dorastały w chłopięcej paczce... zawsze miałam wiecej kolegów niż koleżanek - ale nie przyjaciół. gdzie takich szukać?
:wink:
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Antonia » 29 grudnia 2004, o 12:52

Hmm... u mnie przeciwnie do Bertrudy. w zasadzie nie miałam dobrych kolegów, tak tylko na "czesc". Bałam się chłopaków. I do niedawna byłam sama, a nie mam juz 20 lat. Teraz duzo mnie kosztuje zrozumienie "o co Mu chodzi?", "czy chciał przez to powiedziec, ze..." "chyba Mu na mnie nie zalezy, bo..." "On mnie zupełnie nie rozumie". Mówimy do siebie czasami co innego a słyszymy co innego. Wiele rzeczy trzeba potem prostować.
Niemniej jednak relacja z bliskim męzczyzną mojemu sercu, sprawia, ze przechodzę bardzo intensywny kurs dojrzewania. Kosztuje mnie to sporo energi, emocji, ale wiem, ze to konieczne. Wiem, że dzieki temu mam szansę na stworzenie trwałego i zgodnego związku. Czasami to dojrzewanie okrutnie boli.Lecz jesli pozwoli mi to na bycie dobra zoną i matką, to niech sie staje!!!
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Re: Czy miłość zmieniła moje życie?

Postprzez tato » 1 stycznia 2005, o 17:56

Chłopak napisał(a):Mam 18 lat, ale wciąż nie szczęści mi się w szukaniu dziewczyny. Choć już po raz kolejny się zakochałem, to znów jest to uczucie nieodwzajemnione. I tak żyję sobie samotnie.

a czy ktos kazal tobie szukac dziewczyny ?
czy to jest jakis obowiazek ? czy to grzech nie miec dziewczyny ?
Nie dajmy sie zwariowac ! przeciez nigdzie nie ma napisane ze kazdy mężczyzna musi miec żone i na odwrót. Są różne powołania i można różnie żyć i kochać, realizować się.
Piszesz o miłości ale zapominasz że jest już osoba która cię kocha i jest nią Bóg. a ty wszystko zwalasz na brak dziewczyny ?
Spróbuj spojrzeć na to z perspektywy miłości jaką obdarza cię Bóg i nie ulegaj tej proagandzie kolorowych czasopisemek ktore podaja 100 sposobow na poderwanie dziewczyny i lansują łatwe, szybkie związki bez zobowiązań
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez Facet » 22 marca 2005, o 21:58

czy to jest jakis obowiazek ? czy to grzech nie miec dziewczyny ?


Tego nie powiedziałem, ale zważ, że Pismo Św. mówi: "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam."
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez rybka » 22 marca 2005, o 22:09

a figę :!: wcale nie to mówi Pismo Święte :!:

użyte tu słowo oznacza "człowieka", a nie "mężczyznę", więc mówi raczej o potrzebie wspólnoty i relacji międzyludzkich, a nie małżeństwie (choć i je obejmuje oczywiście!)
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Facet » 19 kwietnia 2005, o 08:54

a figę wcale nie to mówi Pismo Święte


W takim razie zajrzyj do Księgi Rodzaju: 2, 18.



Przy okazji: czy użytkownik o nicku Tato to może ta sama osoba, co pisze do czasopisma "Miłujcie się"? Nie czytam go, ale słyszałem o takim, np. na www.katolik.pl pisał pewne teksty.
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez KP » 19 kwietnia 2005, o 13:00

Chłopak napisał(a):
a figę wcale nie to mówi Pismo Święte


W takim razie zajrzyj do Księgi Rodzaju: 2, 18.

A Ty kolego czytaj cały tekst wypowiedzi a nie tylko jedno zdanie. Bo rzeczywiście mężczyzna oznacza tu człowieka. Chyba tylko Biblia Tysiąclecia tłumaczy to jako mężczyzna i jest to nie najszczęśliwsze tłumaczenie. Biblia Poznańska tłumaczy człowiek. Rzecz jest absolutnie oczywista.
KP
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 279
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 21:14

Postprzez dzolka » 19 kwietnia 2005, o 18:30

A czy to coś zmienia?? mężczyzna czy człowiek?? sens jest ten sam i Chłopak, skoro mu żal że nie ma dziewczyny, zdaje się że odczuwa potrzebę bycia z kimś i o tym pisze, nie wiem dlaczego nagle zmieniacie temat na rozstrząsanie kwestii jaka jest różnica między mężczyzną a człowiekiem. Chłopak raczej powinien zastanowić się nad inną rzeczą: czy to, że jest mu smutno że żyje samotnie, wynika z powołania do życia w małżenstwie, czy z presji otoczenia "bo wszyscy koledzy już z kimś chodzą tylko nie ja". Ale na to pytanie my już odpowiedzi nie znamy ;-)
dzolka
Domownik
 
Posty: 457
Dołączył(a): 7 marca 2004, o 20:23
Lokalizacja: woj. dolnośląskie

Postprzez rybka » 19 kwietnia 2005, o 20:03

całkiem sporo zmienia... chyba, że nie przeszkadza Ci powrót do średniowiecznej pseudo-teologii, gdzie kobieta była podczłowiekiem stworzonym na użytek mężczyzny. niestety słowa znaczą.

sięgnęłam do 2 rozdziału - miło przypomnieć sobie jak piękny to opis...
(w skrócie: Bóg umieszcza człowieka w Edenie, i stwierdza, że nie ejst dobrze by był sam. zatem stwarza zwierzęta, które jednak nie są w stanie zapełnic samotności człowieka. dopiero drugi człowiek - kobieta jest "krwią z krwi i kością z kości" - co jest idiomem oznaczającym równość i wspólnotę).
zainteresowanych odsyłam do http://www.biblia.net.pl - wygodna i pod ręką kiedy się jest przy komputerze :wink:

niestety Gen2,18 nie jest dobrym cytatem potwierdzajacym konieczność posiadania dziewczyny...
a co do silnego uczucia samotności, przejawiającego się złudną nadzieją że można się tego bólu pozbyć korzystając z obecności chłopaka czy dziewczyny, może być wynikiem braku nie tyle dziewczyny co przyjaciół, kolegów i znajomych w odpowiedniej liczbie i gatunku (tj bliskich przyjaciół, dobrych znajomych... i grupy w której dobrze byśmy się czuli).
Ból samotności nie jest dobrą podstawą związku.
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Facet » 19 kwietnia 2005, o 21:22

Generalnie uważam się za optymistę i człowieka pogodnego. Jest mi trochę smutno, że nie mam przy boku bliskiej osoby płci przeciwnej, ale nie jest to rozpacz. Co do:
czy z presji otoczenia "bo wszyscy koledzy już z kimś chodzą tylko nie ja
to stanowi to może z 20% owego smutku. Wydaje mi się, że 80% leży w pragnieniu miłości.

Oczywiście nie twierdzę, że "posiadanie" dziewczyny a potem żony likwiduje wszystkie zmartwienia, ale na pewno lżej, gdy jest ktoś, kto pocieszy i kogo można pocieszyć.

Co do cytatu biblijnego: oczywiście można go rozumieć też w drugą stronę: "nie jest dobrze, by kobieta była sama". Ale myślę, że interpretacja jego powinna ograniczać się do miłości kobieta-mężczyzna a nie wszelkiego rodzaju miłości.
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez rybka » 20 kwietnia 2005, o 23:52

ja inaczej bym ograniczyła znaczenie... do każdej prawdziwej miłości.
znam kilka "osób konsekrowanych", których życie jest pełne, mimo braku tzw "drugiej połówki pomarańczy". żyją z Bogiem i we wspólnocie.
prywatnie przewiduję raczej uczestnictwo we wspólnocie małżeńskiej niż zakonnej, ale nie uważam drogi zakonnej za niepełną... lub lepszą niż życie świeckie jak to sie uważało od średniowiecza do Soboru Watykańskiego II, a nawet listy Jana Pawła II nie zmieniły obiegowych opinii...

każda miłość jest dobra - ta rodzinna i przyjacielska też jest bardzo ważna. oczywiście o ile jest miłością prawdziwą... relacją osobową, otwiraniem się i przymowaniem drugiej osoby... ale chyba wszyscy znają 1Kor13, prawda?
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez kartofelka » 2 czerwca 2005, o 20:02

ehm..a ja duzo przebywalam w towarzystwie chlopakow i przebywam i dobrze sie rozumiemy...i nic....nic mi to i tak nie pomaga bo jestem sama...moze powinnam prosic Boga o ta druga osobe, ale nie umiem :( po prostu nie umiem uwierzyc ze On ma dla mnie cos dobrego...trudno mi to przychodzi...probowalam ale przestalam bo nie umiem :( czy uwazacie ze jak sie nie prosi Boga o ta osobe to nie ma szans na jej spotkanie?
ja sobie tez marzylam zeby byc z chlopakiem i zeby to byl od razu tez maz- zeby nie przezywac takich dramatow pozniej i rozstan jak niektorzy co im ciagle z kims nie wychodzi..zeby od razu bylo wiadomo ze to "ten" ze to milosc itd....nawet na internecie tez zamiescilam ogloszenia...no i nie dosyc ze nie spotkalam "tego wlasciwego" to ciagle padam ofiara mojej naiwnosci..ostatnio nawet do tego stopnia, ze oddawalam wszystko co mialam najlepszego komus kto chyba nie umie tego docenic...
no i teraz nie dosyc ze nadal samotna to czuje sie jeszcze gorsza od was, ktorzy umieliscie czekac i mieliscie wiare w Boga...
nie wiem w co mam teraz wierzyc i co z tym zrobic...tak bardzo pragnelam milosci ze dalam sie odrzec nawet z godnosci..a jej nie spotkalam...
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Nane » 2 czerwca 2005, o 20:17

kartofelko nie możesz tak myśleć - gorsza od nas?? No co TY! Każdy z nas ma swoje dni radości i więzi z Bogiem ale też dni smutu i zwątpienia (ja tak mam ). Proszę Cię tylko abyś wzięła sobie sprawę przyszłego męża na spokojnie. To nie może być jedynym celem Twojego życia bo oszalejesz. Jak już pisałam w poprzednim poście nadzieja w tym wypadku jest bardzo potrzebna - i modlitwa. Przecież jest napisane "proście a otrzymacie". Wg. mnie najskuteczniejszą modlitwą jest Koronka do Miłosiedzia Bozego bo sam Jezus powiedział, że "o cokolwiek dusza modląca sie koronką poprosi On to spełni". Proś o męża - takiego jakiego sobie wymarzyłaś - Bóg zna Twoje pragnienia najlepiej i napewno coś w tym kierunku zadziała. Wydaje mi się też, że takie szukanie męża już i teraz, na szybko niewiele dają gdyż, jak sama napisałeś, padłaś ofiarą naiwności. Żyj spokojnie, rób to co kochasz najbardziej a nawet się nie spostrzeżesz a poznasz kogos interesujacego:) Napewno warto też inwestowac w sibie - od strony intelektualnej jak i powierzchownej :D
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 15 gości

cron