Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 23:46 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Czy on kocha mnie na tyle, by przeboleć moich rodzicow? :(

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Czy on kocha mnie na tyle, by przeboleć moich rodzicow? :(

Postprzez kaja_denisek » 19 czerwca 2009, o 12:20

Witam,

przeżywam dzisiaj dość ciężki dzień... Nie chcę za dużo się rozpisywać, powiem w skrócie (postaram sie):

1) nasz ślub jest za ok miesiąc
2) zaręczeni jesteśmy od roku
3) znamy się "od zawsze" i "od zawsze" były między nami nieporozumienia wynikające z naszych indywidualności (silne osobowości, choć mojego narzeczonego jest bardziej dominująca), ale tez jednoczesnie wiedzielismy ze jeden na drugiego zawsze moze liczyc

4) wyrastalismy w rodzinach w których u niego miłośc aż kipiała a u mnie dzielono ją łyżką... U niego siadano i wspolnie rozwiazywano problemy, u mnie sie o tym nie mowilo na zasadzie "sam musisz sobie z tym poradzic"

5) On spodziewa sie ze moi rodzice beda jak jego - otwarci, zyczliwi, pomagajacy, itd. A tymczasem oni sa tacy jak zawsze - czasami otwarci, rzadko zyczliwi, denerwujaco pomagajacy i majacy swoje zdanie. I kiedy my wyciagamy reke, zeby zrobic cos fajnego dla nich, spotykamy sie z oschloscia, co mnie tez przytlacza. A z drugiej strony kiedy oni wyciagaja do nas reke, to my juz jestesmy zniecheceni i tego nie przyjmujemy

6) wyroslam z przekonaniem, ze sama musze sobie radzic w zyciu, a rodzicow szanuje sie takimi jakimi sa, bo innych nie masz. On w moich rodzicach z powodu roznych zaistnialych sytuacji, w ktorych bylo "nie tak jak u niego w rodzinie" (tzn. "sucho"), ma straszny uraz do nich i nie potrafi tego przeskoczyć.

Miesiac temu był ślub mojej siostry i miałam wrazenie, ze rodzice bardziej ciesza sie z tego slubu niz z mojego, moj narzeczony tez to odczul, co jeszcze bardziej wpłyneło na jego bariere w stosunku do moich rodzicow.

Wiem, ze ostatni czas do slubu jest najbardziej nerwowy i stresujacy... Staram sie szukac pokory w tym wszystkim, ale nie mam juz sily, nawet nie mam juz czym plakac...

Na poczatku naszej blizszej znajomosci modlilismy sie o Wole Boza co do Nas, ja mialam watpliwosci, ktore Bog zabral i wlal w moje serce ogromna Milosc do mojego Narzeczonego (jeszcze wtedy nie narzeczonego). Przez caly okres bycia razem i narzeczenstwa modlimy sie o Boze prowadzenie, o sile do zmieniania rzeczy na ktore sami juz nie mamy wplywu... Ja jestem pewna tego, ze to jest Mezczyzna, z ktorym mam byc - do smierci. Moj Narzeczony zaczal sie ostatnio jednak zastanawiac czy konflikt z rodzicami ktory w tych przygotowaniach sie poglebia, nie zaczal mu przyslaniac mnie i naszej milosci... Bo chcac nie chcac odbija sie to na mnie. Nie wiem nawet co o tym wszystkim myslec... Wiem, ze JA nie wyobrazam sobie zycia z inna osoba i jestem pewna swojej decyzji... Ale jesli On nie kocha mnie na tyle, by "przebolec" moich rodzicow???????

PROSZĘ O WSPARCIE I MODLITWE
kaja_denisek
Przygodny gość
 
Posty: 52
Dołączył(a): 22 kwietnia 2009, o 11:23

Postprzez mmadzik » 19 czerwca 2009, o 12:53

Kaja - wysłałam Ci wiadomość na priv :)
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez Kasiulaaa » 19 czerwca 2009, o 13:02

a z kim się żeni, z Tobą, czy Twoimi rodzicami? to takie pierwsze pytanie, które mi się nasunęło. ja mam teściową do rany przyłóż, gorzej z teściem... i wiedziałam, ze tak będzie, ale przecież nie za niego wychodziłam :)

druga myśl - zdrowy dystans - niestety nie wszyscy są tacy jak rodzice twojego narzeczonego, moja przyjaciółka miała podobnie tylko, ze to ona była po tej stronie, gdzie jej mąż był bardziej akceptowany od męża jej siostry, ale nie dały się zwariować i jakoś się to wszystko dobrze poukładało. Przed slubem jest dużo stresu, dużo napięć, dużo załatwiania i bieganiny... Dlatego wydaje mi się, że teraz wszyscy próbują Wam doradzić jak wam będzie lepiej bo mają doświadczenie - i od tego też zależy na ile im pozwolicie wejść w swoje życie... Denerwujace rady? Zdarzają się wszędzie :D mimo, że bardzo kocham moich rodziców i rzadko sie z nimi kłóciłam jak z nimi mieszkałam, to jak przyszło do slubu i mieszkania to niejednokrotnie spięliśmy się przed slubem właśnie ze względu na rady i porady...

Nie mówię, że macie się izolować od Twocih rodziców, bo to jest wręcz niezdrowe, ale Twój narzeczony ma poślubić Ciebie :) i z Tobą ma to życie układać... a skoro denerwują Was ich rady to zmieńcie trochę taktykę nie traktujcie ich (o ile tak właśnie jest) jako współorganizatorów wesela, remontu mieszkania, a jak wyczekiwanych gości :) może to pomoże? :)

powodzenia
Kasiulaaa
Przygodny gość
 
Posty: 75
Dołączył(a): 5 listopada 2005, o 18:36
Lokalizacja: ...

Postprzez niebieski » 19 czerwca 2009, o 14:44

Hej,

Zgadzam sie z poprzedniczka - wychodzisz za chlopaka ktorego kochasz i odwrotnie, On zeni sie z Toba a nie z rodzicami.
Po slubie jest dosc innych problemow z ktorymi sobie bedzie musieli radzic, ta sprawa z rodzicami nie powinna was przerazac ani negatywnie nastawiac twojego nazyczonego. Rozne sa sytuacje, osoby i musimy sie nawzajem zrozumiec.
Po slubie radze Wam zamieszkac samodzielnie, bez rodzicow, zyc i podejmowac wlasne, przemyslane decyzje - to jest droga do szczescia.

Niebieski
niebieski
Bywalec
 
Posty: 102
Dołączył(a): 2 września 2006, o 19:16

Postprzez kaja_denisek » 19 czerwca 2009, o 14:57

ja to wszystko rozumiem, wiem, ze on zeni sie ze mna a nie z rodzicami, tylko jak spowodowac, zeby on tez tak myslal?... a jesli bedzie koniecznosc wybrania - on czy rodzice? wiem, ze powinnam wybrac mojego przyszlego meza, ale nie chce konfliktu z rodzicami ktorych kocham i akceptuje takich jakimi sa
kaja_denisek
Przygodny gość
 
Posty: 52
Dołączył(a): 22 kwietnia 2009, o 11:23

Postprzez niebieski » 19 czerwca 2009, o 15:35

Hej,

Nie bardzo rozumiem co piszesz o koniecznosci wybrania on czy rodzice. To w koncu kto z was ma wieksze obawy Ty czy nazyczony?
Za niedlugo sie pobieracie i widze ze macie nie poukladane sprawy z rodzina, ktore negatywnie wplywaja na wasz zwiazek.
Musi sie usamodzielnic I odciac od rodzicow co nie jest latwe, w pelni to rozumiem ale najlepsze rozwiazanie.

Niebieski
niebieski
Bywalec
 
Posty: 102
Dołączył(a): 2 września 2006, o 19:16

Postprzez Kasiulaaa » 21 czerwca 2009, o 13:15

a jeszcze jedna myśl jaka mi sie nasunęła, Ty zadajesz NAM pytanie czy ON jest to w stanie znieść... porozmawiaj z NIM na ten temat i ON CI powie czy jest czy nie... my tego nie wiemy... :) i módlcie się razem...

SZCZERA ROZMOWA się przyda... i to jak najszybciej :)
Kasiulaaa
Przygodny gość
 
Posty: 75
Dołączył(a): 5 listopada 2005, o 18:36
Lokalizacja: ...

Postprzez kozica2 » 21 czerwca 2009, o 14:55

Rzeczewiście najlepiej szczerze porozmawiać, polecam też książkę Pulikowskiego pt. Warto pokochać teściową. Twój narzeczony musi się dowiedzieć bardzo ważnej rzeczy, że rodziców a zwłaszcza teściów trzeba zaakceptować, bo zmienić ich się nie da. Są jacy są, ale trzeba dostrzec w nich ludzi, którzy dali nam naszego męża/ żonę. Należy postarać się, żeby mieć poprawne stosunki, żeby nie ingerowali za bardzo, zawsze trzymać się murem z mężem lub żoną. Ale trzeba ich po prostu pokochać, czasem nie da się nawet polubić, ale trzeba pokochać (dążyć do tego). Uważam, że jest to bardzo ważne, bo znam kilka małżeństw, które właśnie z powodu wzajemnej niechęci do teściów się rozpadły. A twój narzeczony musi sam z sobą powalczyć, żeby wyzbyć się niechęci, bo to jest samo nakręcająca się maszyna, im on będzie więcej pomstował na twoich rodziców tym ty będziesz podświadomie wyszukiwała wady jego rodziców(a na pewno też je mają).
Byłam ostatnio właśnie na spotkaniu z Pulikowskim i powiedział taką ciekawą rzecz, że zawsze nasi rodzice wydają nam się "bardziej normalni", jesteśmy z nimi oswojeni, mimo, że dostrzegamy ich wady, a teściowie są obcy i kiedy nagle poznajemy ich bliżej wydają nam się nienormalni. Nigdy nie jest to do końca ocena obiektywna.
Życzę powodzenia i naprawdę warto rozmawiać, warto też czasem odpuścić, przebaczyć, nie kumulować nichęci. Rozpisałam się tak, bo ja właśnie miałam taki moment na początku małżeństwa, że poczułam się upokorzona właśnie takim porównywaniem rodziców. I walczyłam ze sobą mocno, żeby tego nie ciągnąć, wybaczyć, zwłaszcza, że potem się okazało, że ja miałam rację. Do tej pory mam czasem ochotę wypomnieć to mojemu mężowi (po prawie 8 latach), ale wiem, że dobrze zrobiłam, że on kocha swoich rodziców i oczernianie ich nic nie wnosi tylko go rani.
kozica2
Bywalec
 
Posty: 105
Dołączył(a): 24 maja 2007, o 14:05
Lokalizacja: Poznań

Postprzez kami79 » 21 czerwca 2009, o 22:58

kaja,
obydwoje musicie miec swiadomosc, ze malzenstwo to calkiem nowy etap waszego zycia. tak jak do tej pory wazna role beda w nim odgrywac wasi rodzice ale juz inna niz do tej pory. od dnia slubu jestescie "jednym cialem" i wiez jaka do tej pory laczyla was z rodzicami, choc wcale nie musi oslabnac, zejdzie teraz na dalszy plan, przynajmniej powinna. teraz glowna role w podejmowaniu wszelkich decyzji, w udzielaniu rad i szukaniu wyjscia z trudnych sytuacji bedzie odgrywal wspolmalzonek a nie rodzice. owszem, ich pomoc i wsparcie zawsze bedzie dla was cenne ale wazniejsza od nich bedzie teraz zona/maz bo to ona/on stanie sie najblizsza rodzina.
ktos wyzej napisal ze narzeczony bierze slub z toba a nie z twoimi rodzicami. to pierwsza sprawa. musi odroznic ciebie od nich. to z toba bedzie zyl na codzien a nie z twoimi rodzicami. jesli czujecie ze kontakt z nimi jest dla was trudny, ograniczcie go. z drugiej strony warto dbac o dobre relacje z rodzicami i tesciami. zaakceptowac ich takimi jacy sa i starac sie przyjmowac z wdziecznoscia to co wam daja.
moi tesciowie tez nie sa latwi. przez bardzo dlugi czas mialam problem zeby ich zaakceptowac. wnerwialo mnie ze z jednej strony wtracaja sie w nasze sprawy i bardzo powierzchownie oceniaja nasze postepowanie i decyzje a z drugiej zapraszaja nas na obiadki, na weekendy do siebie na wies a gdy wyjezdzamy tesciowa pakuje nam do torby wlasnej roboty przetwory, obiad na nastepny dzien, warzywa z wlasnego ogrodka itd. nie moglam jakos tego pogodzic z ich pretensjami co do naszych malzenskich decyzji (dla moich tesciow zawsze najwiekszym problemem byla nasza "zbyt duza" religijnosc).
bylo mnostwo klotni, lez,prob tlumaczenia i wyjasniania im roznych rzeczy. najczesciej bez skutku. no i duzo mojej goryczy i wielkiej do nich niecheci. po tych kilku latach jednak doszlam do momentu kiedy moge powiedziec ze ich akceptuje. doceniam to co dla nas robia a sa np. wspanialymi dziadkami dla naszych synow, spedzaja z nimi sporo czasu i robia to bardzo chetnie, zawsze moge liczyc na pomoc tesciowej w roznych codziennych obowiazkach (mieszkamy od niedawna w jednym domu), troszcza sie o nasz "byt materialny" tzn. pytaja czy nie brakuje nam pieniedzy, czy nie trzeba zrobic zakupow kiedy np. dzieci sa chore i nie moge ruszyc sie z domu itd. jest mnostwo tych drobnych gestow zwyklej zyczliwosci. i chociaz idzie to w parze z pojawiajacymi sie przy roznych okazjach ich zlosliwosciami na temat naszego "religijnego fanatyzmu", z bezpardonowymi ocenami dla naszych decyzji czy mowieniem wprost ze zle robimy a dobrze byloby tylko po ich mysli to nauczylam sie juz reagowac w takich sytuacjach i nie zrazac sie do nich przez te incydenty. nie wchodze w dyskusje, zachowuje dystans i robie swoje. najczesciej wiszaca w powietrzu awantura rozmywa sie dosc szybko a tesciowie wiedza juz ze swoim gadaniem nie sa w stanie nas zlamac ani wplynac na nasze zycie. a swoja droga za chwile wszystko wraca do normy, gdy pojawia sie na horyzoncie wnuki to cali wrecz rozplywaja sie albo za moment tesciowa zapomina ze przed chwila nagadala mnostwo przykrych rzeczy i pyta ni z tego niz owego czy moze urwac mi marchweki z ogrodka ;) tacy juz sa. i twoi rodzice jak widze tez. nie brak im serdecznych gestow skierowanych w wasza strone. owszem, za moment wam dokopia ale nie zmienia to faktu ze zalezy im na waszym szczesciu. trzeba sie nauczyc to doceniac a swoja droga dbac o swoja rodzine i robic swoje.
kolejna sprawa to to zeby twoj narzeczony mial swiadomosc ze po slubie bedzie musial zdystansowac sie tez do swoich rodzicow. ty jestes najwazniejsza, z toba bedzie rozwiazywal wasze sprawy nie z nimi, nawet jesli sa blisko ze soba zwiazani. nie moze byc sytuacji ze bedzie mial dylemat czy wybrac ciebie czy rodzicow. zawsze, nawet gdy bedzie miedzy wami nienajlepiej, wspolmalzonek bedzie wyzej niz rodzice. to zobowiazanie wyplywajace z sakramentu malzenstwa. warto abyscie przewartosciowali to sobie juz teraz. nie potrzeba stawiac wszystkiego na ostrzu noza ze albo zona/maz albo rodzice ale trzeba miec jasna swiadomosc ze z rodzicami, choc mamy ich od urodzenia, laczy nas jedynie wiez naturalna a z malzonkiem sakramentalna ktora ma o wiele wieksza wartosc i zawsze nalezy stawac po stronie swojego malzenstwa a nie po stronie rodzicow.
ani ty ani on jest jestescie swoimi wlasnymi rodzicami i koniecznie trzeba to rozroznic i tego rozroznienia sie trzymac. nie mozna pozwolic na to by konflikty z rodzicami wplynely na wasz zwiazek. nie mozna tez probowac zniechecac wspolmalzonka do jego wlasnych rodzicow z powodu ich niezbyt dobrego stosunku do was. znam pary ktorych konflikty z rodzicami popsuly relacje malzenskie, glownie przez to ze ktoras ze ston bardziej byla zwiazana z rodzicami niz malzonkiem. starajcie sie takie myslenie, jesli choc jego cien jest w waszych glowach, wypedzic juz na poczatku. badzcie prawdziwa jednoscia, trzymajcie sie razem i dbajcie o wlasciwe relacje miedzy wami aby zadna osoba z zewnatrz, rodzice czy ktokolwiek inny, nie mial wpywu na to co sie miedzy wami dzieje.
sprobuj z nim spokojnie porozmawiac i powiedziec mu to wszystko.
wspieam modlitwa
kami79
Domownik
 
Posty: 486
Dołączył(a): 20 kwietnia 2009, o 15:36
Lokalizacja: wieś na Mazowszu


Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron