kaja,
obydwoje musicie miec swiadomosc, ze malzenstwo to calkiem nowy etap waszego zycia. tak jak do tej pory wazna role beda w nim odgrywac wasi rodzice ale juz inna niz do tej pory. od dnia slubu jestescie "jednym cialem" i wiez jaka do tej pory laczyla was z rodzicami, choc wcale nie musi oslabnac, zejdzie teraz na dalszy plan, przynajmniej powinna. teraz glowna role w podejmowaniu wszelkich decyzji, w udzielaniu rad i szukaniu wyjscia z trudnych sytuacji bedzie odgrywal wspolmalzonek a nie rodzice. owszem, ich pomoc i wsparcie zawsze bedzie dla was cenne ale wazniejsza od nich bedzie teraz zona/maz bo to ona/on stanie sie najblizsza rodzina.
ktos wyzej napisal ze narzeczony bierze slub z toba a nie z twoimi rodzicami. to pierwsza sprawa. musi odroznic ciebie od nich. to z toba bedzie zyl na codzien a nie z twoimi rodzicami. jesli czujecie ze kontakt z nimi jest dla was trudny, ograniczcie go. z drugiej strony warto dbac o dobre relacje z rodzicami i tesciami. zaakceptowac ich takimi jacy sa i starac sie przyjmowac z wdziecznoscia to co wam daja.
moi tesciowie tez nie sa latwi. przez bardzo dlugi czas mialam problem zeby ich zaakceptowac. wnerwialo mnie ze z jednej strony wtracaja sie w nasze sprawy i bardzo powierzchownie oceniaja nasze postepowanie i decyzje a z drugiej zapraszaja nas na obiadki, na weekendy do siebie na wies a gdy wyjezdzamy tesciowa pakuje nam do torby wlasnej roboty przetwory, obiad na nastepny dzien, warzywa z wlasnego ogrodka itd. nie moglam jakos tego pogodzic z ich pretensjami co do naszych malzenskich decyzji (dla moich tesciow zawsze najwiekszym problemem byla nasza "zbyt duza" religijnosc).
bylo mnostwo klotni, lez,prob tlumaczenia i wyjasniania im roznych rzeczy. najczesciej bez skutku. no i duzo mojej goryczy i wielkiej do nich niecheci. po tych kilku latach jednak doszlam do momentu kiedy moge powiedziec ze ich akceptuje. doceniam to co dla nas robia a sa np. wspanialymi dziadkami dla naszych synow, spedzaja z nimi sporo czasu i robia to bardzo chetnie, zawsze moge liczyc na pomoc tesciowej w roznych codziennych obowiazkach (mieszkamy od niedawna w jednym domu), troszcza sie o nasz "byt materialny" tzn. pytaja czy nie brakuje nam pieniedzy, czy nie trzeba zrobic zakupow kiedy np. dzieci sa chore i nie moge ruszyc sie z domu itd. jest mnostwo tych drobnych gestow zwyklej zyczliwosci. i chociaz idzie to w parze z pojawiajacymi sie przy roznych okazjach ich zlosliwosciami na temat naszego "religijnego fanatyzmu", z bezpardonowymi ocenami dla naszych decyzji czy mowieniem wprost ze zle robimy a dobrze byloby tylko po ich mysli to nauczylam sie juz reagowac w takich sytuacjach i nie zrazac sie do nich przez te incydenty. nie wchodze w dyskusje, zachowuje dystans i robie swoje. najczesciej wiszaca w powietrzu awantura rozmywa sie dosc szybko a tesciowie wiedza juz ze swoim gadaniem nie sa w stanie nas zlamac ani wplynac na nasze zycie. a swoja droga za chwile wszystko wraca do normy, gdy pojawia sie na horyzoncie wnuki to cali wrecz rozplywaja sie albo za moment tesciowa zapomina ze przed chwila nagadala mnostwo przykrych rzeczy i pyta ni z tego niz owego czy moze urwac mi marchweki z ogrodka
tacy juz sa. i twoi rodzice jak widze tez. nie brak im serdecznych gestow skierowanych w wasza strone. owszem, za moment wam dokopia ale nie zmienia to faktu ze zalezy im na waszym szczesciu. trzeba sie nauczyc to doceniac a swoja droga dbac o swoja rodzine i robic swoje.
kolejna sprawa to to zeby twoj narzeczony mial swiadomosc ze po slubie bedzie musial zdystansowac sie tez do swoich rodzicow. ty jestes najwazniejsza, z toba bedzie rozwiazywal wasze sprawy nie z nimi, nawet jesli sa blisko ze soba zwiazani. nie moze byc sytuacji ze bedzie mial dylemat czy wybrac ciebie czy rodzicow. zawsze, nawet gdy bedzie miedzy wami nienajlepiej, wspolmalzonek bedzie wyzej niz rodzice. to zobowiazanie wyplywajace z sakramentu malzenstwa. warto abyscie przewartosciowali to sobie juz teraz. nie potrzeba stawiac wszystkiego na ostrzu noza ze albo zona/maz albo rodzice ale trzeba miec jasna swiadomosc ze z rodzicami, choc mamy ich od urodzenia, laczy nas jedynie wiez naturalna a z malzonkiem sakramentalna ktora ma o wiele wieksza wartosc i zawsze nalezy stawac po stronie swojego malzenstwa a nie po stronie rodzicow.
ani ty ani on jest jestescie swoimi wlasnymi rodzicami i koniecznie trzeba to rozroznic i tego rozroznienia sie trzymac. nie mozna pozwolic na to by konflikty z rodzicami wplynely na wasz zwiazek. nie mozna tez probowac zniechecac wspolmalzonka do jego wlasnych rodzicow z powodu ich niezbyt dobrego stosunku do was. znam pary ktorych konflikty z rodzicami popsuly relacje malzenskie, glownie przez to ze ktoras ze ston bardziej byla zwiazana z rodzicami niz malzonkiem. starajcie sie takie myslenie, jesli choc jego cien jest w waszych glowach, wypedzic juz na poczatku. badzcie prawdziwa jednoscia, trzymajcie sie razem i dbajcie o wlasciwe relacje miedzy wami aby zadna osoba z zewnatrz, rodzice czy ktokolwiek inny, nie mial wpywu na to co sie miedzy wami dzieje.
sprobuj z nim spokojnie porozmawiac i powiedziec mu to wszystko.
wspieam modlitwa