Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 15:15 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

sztuka dyplomacji i kompromisu

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

sztuka dyplomacji i kompromisu

Postprzez nprbio » 23 kwietnia 2009, o 15:55

witam was serdecznie, wydaje mi sie ze to jedyny klucz do sukcesu i milosci, rozmowa, dyplomacja, spokoj, szczerosc wtedy wszystko powinno sie udac

zaczne od tego ze problemem nie jest zazwyczaj to ze ktos chce sie kochac, ktos nie, ktos chce uzywac antykoncepcji typu gumki a ktos nie, problem pojawia sie gdy te roznice dziela ukochanych, ja widze kilka rozwiazan
1)nie rozwiazywac tego problemu teraz (odwlec do slubu, po slubie bedzie "lepiej") albo calkowicie udawac ze go nie ma (mimo to klutnie, frustracja)
2)postawic na swoim albo ulec ukochanej osobie (czasami to dobre rozwiazanie, ale mozemy czuc w sercu ze jednak to nie byla dobra decyzja i znowu klutnie i frustracja, osoby wierzace czesto nie chca nawet slyszec o kompromisie, widzac tylko jedno wlasciwe i dajace szczescie rozwiazanie, co tez niestety zamiast szczescia powoduje klutnie czy rozstania)
3)rozmawiac i dojsc do kompromisu, taka droge staramy sie obrac
4)rozstac sie

kiedys wrecz wymagalem od ukochanej bliskosci fizycznej ona nie pozostawala mi dluzna i wymagala ode mnie wstrzemiezliwosci (wiekszosc katolikow widzi to calkowicie inaczej, ze niby nie jest to wymaganie, ale niestety, chyba sie myla, oczywiscie maja do tego prawo, tak samo jak maja prawo wyjechac do innego kraju bez ukochanego, poza tym moja ukochana byla z gory na wygranej pozycji, mogla mnie zmusic do wstrzemiezliwosci albo rozstania a ja jej oczywiscie nie, chyba wiadomo dlaczego), sytuacja niby nie do rozwiazania, teraz "odpuscilem" troche i widze ze i ona troche "odpuscila", choc jest wierzaca i ma duza samoswiadomosc siebie i swoich uczuc, zdalismy sobie sprawe ze bliskosc, tez ta fizyczna jest dla zwiazku bardzo wazna i moze budowac takze przyszle relacje, jesli mamy mozliwosc korzystania z tego daru to korzystamy, ale bez glupoty, nie samolubnie, powoli, bez pospiechu, jesli ludzie sa szczescili to bog chyba tez (jesli istnieje), nie wierze juz w recepty na zycie "brak pieszczot przed slubem, zakaz podniecania sie nawzajem, zakaz sprawiania radosci drugiej osobie bliskoscia" ale tez w druga strone, coraz mniejsze znaczenie ma dla mnie czysta fizycznosc, coraz wieksze to co ze soba niesie

lubie to porownywac do rozmowy bez slow, to jak rozmawiac tylko przez telefon albo twarza w twarz, calkiem inna jakosc

czekanie jest piekne, ale chyba nie gdy prowadzi do klutni, frustracji, braku zrozumienia, coraz wiekszego dystansu miedzy ukochanymi (gdyby sie na prawde kochali to by nie prowadzilo do dystanu i klutni? tak samo jakby nie chciala z nim rozmawiac jedynie kiwala palcem, przynies to, przynies tamto, tez by nie prowadzilo? albo on wolal piwo zamiast wyjsc z nia na spacer)

jesli chodzi o zaufanie, "jesli wytrwa bez seksu do slubu znaczy ze wytrzyma i po slubie jsli cos sie stanie albo nie bedzie zdradzal" a mi sie wydaje ze jak ktos tu zauwazyl "apetyt rosnie w miare jedzenia" i poznajac sie takze w ten sposob jeszcze przed slubem mozna nabrac prawdziwej pewnosci, tak narzeczenstwo jest poto aby sie poznac, to jakby poznawac sie przez lata rozmawiajac tylko przez telefon a po slubie nagle pocalowac zywa osobe

jesli przed slubem seks, czulosc, namietnosc nie maja zadnego znaczenia, wrecz so marginalizowane, uwazane za zle, niewlasciwe, to jak mozna twierdzic pozniej ze jest to piekne, cudowne, laczy ludzi itp. wymyslajac sztuczna bariere jaka jest slub

oczywiscie mozna tez stwierdzic ze nie chce sie aby dziecko przyszlo zbyt wczesnie na swiat, rozumiem to i w pelni popieram, mozna tez stwierdcic ze nie chce sie podniecac poniewarz boi sie ze pojdzie sie zbyt daleko, mnie podnieca nawet pocalunek ukochanej, to znaczy ze mam sie z nia nie calowac bo mozemy pojsc zbyt daleko? bzdura! choc bardzo trudny do nauczenia, to mysle ze jest to piekny jezyk i wydaje mi sie ze warto sie go uczyc
nprbio
Przygodny gość
 
Posty: 35
Dołączył(a): 23 kwietnia 2009, o 14:43

Re: sztuka dyplomacji i kompromisu

Postprzez małe słoneczko » 23 kwietnia 2009, o 17:36

bio-diesel napisał(a):
jesli przed slubem seks, czulosc, namietnosc nie maja zadnego znaczenia, wrecz so marginalizowane, uwazane za zle, niewlasciwe, to jak mozna twierdzic pozniej ze jest to piekne, cudowne, laczy ludzi itp. wymyslajac sztuczna bariere jaka jest slub



Nikt nie mówi, że to wszystko jest złe, to po prostu nie pora. To zależy już od światopoglądu. Gdzieś czytałam, że z seksem jest jak z pączkiem:) można posmakować pączka w pośpiechu, w drodze na autobus, a można go zjeść w miłej cukierni. I chyba na tym polega różnica, że dla osoby, która patrzy na seks poprzez pryzmat wyznawanej religii i jej zasad, właśnie owa "sztuczna bariera jaką jest ślub" jest taką cukiernią.

Myślę, że Twoja dziewczyna i tak jest dzielna, że sama jakoś się wzięła za "czystość"

A namiętność , czułość itd. nawet w "czystym związku" nie są zepchnięte na margines. Z własnych obserwacji wydaje mi się, że pary, które współżyją z sobą regularnie mniej okazują sobie te wszystkie uczucia, zaś zakochani, którzy starają się żyć w czystości częściej się przytulają, całują itd. ze świadomością, że okazują sobie to, że na siebie czekają, że doczekać się nie mogą- i to jest przytoczony przez Ciebie " rosnący apetyt w miarę jedzenia"

Czystość jest bardzo delikatną sprawą. I chyba poznaje się jej wartość dopiero wtedy, gdy się ją straci. Czasami trudno utrzymać te wszystkie piękne uczucia i pragnienia na wodzy, jednak, myślę, że zwłaszcza dla faceta to świetna okazja, by poćwiczył swoją silną wolę.

Choć osobiście zdarza mi się zastanawiać, po co ta czystość, staram się pamiętać o tym, że sfera seksualna jest zachowana dla człowieka, z którym chcę spędzić życie, a właśnie to będę mu przysięgać przed BOGIEM podczas "sztucznej granicy, którą jest ślub.
małe słoneczko
Bywalec
 
Posty: 184
Dołączył(a): 2 stycznia 2008, o 00:27
Lokalizacja: Niebo:)

Postprzez nprbio » 23 kwietnia 2009, o 18:24

jesli chodzi o sam seks to osobiscie sie zgadzam, szczegolnie jesli w gre wchodzi npr i mozliwosc pojawienia sie dziecka, ale dziwi mnie podejscie bo przed slubem nie a po slubie juz tak, chyba zle podejscie, chodzi wam o to zeby byc pewnym ze to ten jedyny i do konca, ale wlasnie brak seksu czy intymnosci w facecie moze sprawic ze pomysli "jesli ona tak mysli a intymnosci nie ma to chyba nie mysli o mnie jako o tym jedynym i do konca wiec po co sie angarzowac", bledne kolo, ale zalezy jeszcze od faceta (ja mowie o takim ktory nie ma nic przeciwko bliskosci przed slubem)

Z własnych obserwacji wydaje mi się, że pary, które współżyją z sobą regularnie mniej okazują sobie te wszystkie uczucia, zaś zakochani, którzy starają się żyć w czystości częściej się przytulają, całują itd.


to po slubie juz tego nie ma skoro jest sex, czy sam fakt ze to malzonek/a sprawiaja ze sie przytulaja, caluja? wynika to moze z czego innego, raczej nie z obecnosci bliskosci. Mowie z wlasnego doswiadczenie, u mnie bylo calkowicie odwrotnie niz piszesz, wiec wnioskuje ze chodzi tu o cos innego niz bliskosc.

Czystość jest bardzo delikatną sprawą. I chyba poznaje się jej wartość dopiero wtedy, gdy się ją straci. Czasami trudno utrzymać te wszystkie piękne uczucia i pragnienia na wodzy, jednak, myślę, że zwłaszcza dla faceta to świetna okazja, by poćwiczył swoją silną wolę.

silna wole, wole cwiczyc inaczej, poza tym latwo jest gdy sie nigdy nie palilo papierosow i nie pali, wtedy gdy ktos proponuje to latwo odmowic, gorzej jesli ktos pali nawet raz na jakis czas, takiej osobie trudniej odmowic i to tak naprawde jest wyzwaniem i cwiczeniem silnej woli

dla mnie to jest troszeczke sztuczna granica (dla intymnosci, nie mowie ze to cos zlego), wiesz, bo czy z kims chodze czy jestem narzeczonym czy mezem dalej chce traktowac kochana osobe tak samo, troszczyc sie o nia, byc z nia szczerym, nie zdradzac jej
nprbio
Przygodny gość
 
Posty: 35
Dołączył(a): 23 kwietnia 2009, o 14:43

Postprzez małe słoneczko » 24 kwietnia 2009, o 00:07

bio-diesel napisał(a):j
silna wole, wole cwiczyc inaczej, poza tym latwo jest gdy sie nigdy nie palilo papierosow i nie pali, wtedy gdy ktos proponuje to latwo odmowic, gorzej jesli ktos pali nawet raz na jakis czas, takiej osobie trudniej odmowic i to tak naprawde jest wyzwaniem i cwiczeniem silnej woli



A nie pomyślałeś, że skoro jest trudniej sobie czegoś odmówić, bo znasz już tego czegoś smak, to jest to większe poświęcenie, a co za tym idzie- pokazanie tej drugiej, kochanej przecież osobie, że zależy Tobie na niej, bo jest WYJĄTKOWA?

Nie musiałeś pisać o papierosach, wiadomo o co chodzi. Nie myśl, że na tym forum są sami "święci" ludzie. Myślę, że niemal 99% osób z działu "Narzeczeństwo", wie czym jest intymna bliskość z kochaną osobą.

Nie znam Cię, ale wydaje mi się, że (jak napisałeś w poprzednim poście) Twoja dziewczyna zaczęła się "przełamywać", z tego względu, że niestety w sprawie czystości nie ma z Twojej strony wsparcia, a ona zapewne nie jest z drewna i za każdym razem, gdy mówiła Tobie "nie" też prowadziła walkę sama z sobą.

I żeby nie było, powtórzę się może, ale to ja w naszym związku jestem osobą, która mniej przywiązywała wagę do czystości. Jestem żywym przykładem, że w niektórych kwestiach poglądy się zmieniają:) a pomogła mi w tym postawa mojego narzeczonego, który mimo poprzednich kobiet w swoim życiu, pokazał mi, że warto czekać, że szanuje mnie i tym swoim wyrzeczeniem dał świadectwo, że jestem dla niego wyjątkowa i tak naprawdę... mimo doświadczeń z przeszłości- jedyna.

pozdrawiam serdecznie, słoneczko
małe słoneczko
Bywalec
 
Posty: 184
Dołączył(a): 2 stycznia 2008, o 00:27
Lokalizacja: Niebo:)

Postprzez nprbio » 24 kwietnia 2009, o 10:32

małe słoneczko napisał(a):
bio-diesel napisał(a):j
silna wole, wole cwiczyc inaczej, poza tym latwo jest gdy sie nigdy nie palilo papierosow i nie pali, wtedy gdy ktos proponuje to latwo odmowic, gorzej jesli ktos pali nawet raz na jakis czas, takiej osobie trudniej odmowic i to tak naprawde jest wyzwaniem i cwiczeniem silnej woli


A nie pomyślałeś, że skoro jest trudniej sobie czegoś odmówić, bo znasz już tego czegoś smak, to jest to większe poświęcenie, a co za tym idzie- pokazanie tej drugiej, kochanej przecież osobie, że zależy Tobie na niej, bo jest WYJĄTKOWA?


a jakis mezczyzna moze to widziec ze jesli sie ze mna nie kocha to widocznie nie jestem dla niej wyjatkowy, i jest problem, twoje myslenie wedlug mnie jest niezwykle samolubne, przynajmniej w tym przytoczonym cytacie, uwzgledniasz potrzeby tylko jednego partnera, drugi musi sie calkowicie podporzadkowac, a jesli nie to co? rozstanie albo wieczne klutnie, super ;)

tylko zalezy jak ona ma postapic, tez poczekac (jej jest latwiej, mimo wszystko, jesli ktos czegos chce i to robii to jest mu latwiej niz osobie ktora nie chce czegos a i tak to robi, poza tym to dla mnie nie oznacza ze jestem dla niej wyjatkowy) i pozakazc mi ze jestem wyjatkowy? to nie jest takie proste male sloneczko np. zrezygnowalem z samego stosunku dla niej, ona tez duzo dla mnie poswiecila, zadaj sobie pytanie jak ty do tego podchodzisz, ile ty bys poswiecila dla ukochanej osoby w tej kwestii? jesli nic, bo wara, bo jedyna droga, bo grzech, to co to za milossc bez poswiecen, oczywiscie mozesz mowwic ze ci ciezko, ale jeesli bys miala takiego faceta ktory by myslal inaczej, czy twoja milosc nie bylaby samolubna, jak takiej osobie mozna wogole zaufac? milosc to dawanie, nie traktuje tego jak cos za cos, bo tak nie jest, bardziej zauwazam ze bedac coraz mniej samolubnym w milosci, dajac, bardzo duzo otrzymuje i to nawet wiecej niz daje :D
Nie musiałeś pisać o papierosach, wiadomo o co chodzi. Nie myśl, że na tym forum są sami "święci" ludzie. Myślę, że niemal 99% osób z działu "Narzeczeństwo", wie czym jest intymna bliskość z kochaną osobą.

dlacczego nie? tym bardziej ze nie ma tu samych swietych, zyciowy przyklad, ludzie zrozumieja

Nie znam Cię, ale wydaje mi się, że (jak napisałeś w poprzednim poście) Twoja dziewczyna zaczęła się "przełamywać", z tego względu, że niestety w sprawie czystości nie ma z Twojej strony wsparcia, a ona zapewne nie jest z drewna i za każdym razem, gdy mówiła Tobie "nie" też prowadziła walkę sama z sobą.

:roll: i znowu, kobieta TEZ POWINNA byc wsparciem dla mezczyzny, ja nie bylem dla niej wsparciem, ale ona tez nie byla dla mnie, teraz sie to po prostu zmienia i to PO OBU STRONACH

I żeby nie było, powtórzę się może, ale to ja w naszym związku jestem osobą, która mniej przywiązywała wagę do czystości. Jestem żywym przykładem, że w niektórych kwestiach poglądy się zmieniają:) a pomogła mi w tym postawa mojego narzeczonego, który mimo poprzednich kobiet w swoim życiu, pokazał mi, że warto czekać, że szanuje mnie i tym swoim wyrzeczeniem dał świadectwo, że jestem dla niego wyjątkowa i tak naprawdę... mimo doświadczeń z przeszłości- jedyna.

pozdrawiam serdecznie, słoneczko


to badzo ciekawe i godne przemyslenia, choc wydaje mi sie ze tacy mezczyzni mieli po prostu nieudane wczesniejsze zycie seksualne to moge sie mylic, ty wiesz to najlepiej w koncu to twoj narzeczony, kiedys zecczywiscie ludzie czekali, gdy wychodzili w wieku 16-20 lat za maz a narzeczonymi byli max rok, teraz czasy sie zmienily, a myslenie ani troche, choc to fakt czekanie moze byc piekne roznica sa tylko granice ktore sie chce ustanowic dla danego etapu w zwiazku

PS. dla niej zucilem palenie ;)
nprbio
Przygodny gość
 
Posty: 35
Dołączył(a): 23 kwietnia 2009, o 14:43

Postprzez małe słoneczko » 24 kwietnia 2009, o 13:41

bio-diesel napisał(a):[

PS. dla niej zucilem palenie ;)



a ja dla niego:P

No i myślę sobie, że bardzo miło, że pojawiłeś się na tym forum, bo to znaczy, że jednak zastanawiasz się nad tym wszystkim. Napisałaś, że dziewczyna powinna wspierać faceta. U nas czystość na samym początku wyglądała tak: narzeczony (wtedy jeszcze nie) chciał czystości i sam zobligował się do jej przestrzegania. Faktycznie, wynikały i czasem wynikają z tego różne smutne i chwilami absurdalne sytuacje(np. spanie w osobnych łóżkach na wyjeździe), ale staram się go zrozumieć, że trudno by mu było spokojnie zasnąć przy półnagiej, młodej kobiecie:)

Na całe szczęście i mój tok myślenia się zmienia, więc narzeczony nie jest pozostawiony sam sobie i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. I tak wszyscy są zadowoleni:)
małe słoneczko
Bywalec
 
Posty: 184
Dołączył(a): 2 stycznia 2008, o 00:27
Lokalizacja: Niebo:)

Postprzez mmadzik » 24 kwietnia 2009, o 15:11

Co do kompromisów w sprawie wchodzenia w grzech - moje zdanie (jestem katoliczką, praktykującą) jest takie:
W życiu chrześcijańskim jest niepisana zasada: "Jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na swoim miejscu". Dyskusja, co jest czyim egoizmem i który jest gorszy wydaje mi się bezpodstawna. W końcu jeśli żona "nie ustąpi" to jest to jej egoizm niby, a jeśli "ustąpi" to przyklaskuje egoizmowi męża. Nie o to chodzi w małżeństwie... Jeśli małżonkowie żyją w jedności to decyzje (zwłaszcza te fundamentalne!) podejmują RAZEM. No i - jak mówi teologia moralna - przy decyzjach nigdy nie wolno wybrać zła. Zło nigdy nie jest drogą do dobra. Także - razem rozeznawać, co jest DOBRE, i dopiero decydować.

Na koniec jeszcze może trochę dla co niektórych "drastycznie" (od razu jeszcze uprzedzę komentarze, że świat nie jest biały albo czarny, wiem o tym i to dostrzegam, po prostu lubię też sama sobie przypomnieć, co w życiu jest najważniejsze - i że nie są to afekty do jakiegoś człowieka) -
Mt 5,30:
I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła.


I jeszcze jeden z moich ulubionych fragmentów:
2 Kor 6, 14-16:
Nie wprzęgajcie się we wspólne jarzmo z poganami. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym? Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? Bo my jesteśmy świątynią Boga żywego.


Pozdrawiam serdecznie! :)
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez nprbio » 25 kwietnia 2009, o 11:38

czesc male sloneczko, dzieki za odpowiedz :D chce ja bardziej wspierac w czystosci niz do tej pory, dziewczyna powinna wspierac faceta, ale facet tez powinien ja wspierac (i nie chodzi bynajmniej o kwestie cos za cos, to nie ma najmniejszego sensu), nie wymagam od mojej ukochanej intymnosci, sama chce mi ja dawac, tak samo ja pragne dla niej czystosci, ciezko jest w takiej sytuacji wypracowac kompromis, ale jest nam duzo latwiej niz w poprzedniej sytuuacji gdy kazdy domagal sie swego nie patrzac na potrzeby drugiej osoby

mmadzik napisał(a):jeśli "ustąpi" to przyklaskuje egoizmowi męża


a jesli on ustapi to przyklaskuje jej egoimowi? :roll: no ale przeciez ona nie jest egoistka, jesli mysli na pierwszym miejscu o "bogu" ;) nie zapominaj ze bog to ludzie, nawet brat twoj najmniejszy ;) on jesli czegos cche i sie tego domaga jest egoista, ona (lub odwrotnie) jesli w gre zaczyna wchodzic bog czy wiara juz nie ;) cudne i jakie sprytne ;)

mmadzik napisał(a):razem rozeznawać, co jest DOBRE, i dopiero decydować.


wlasnie chodzi caly czas o ta roznice w tym co dla kogo jest dobrem i wartoscia, myslisz ze uwazajac cos za zle i grzeszne proponowal bym to mojej ukocchanej, nigdy! przenigdy!

te teksty dalej to przegiecie :lol: ale nie zamierzam sie wdawac w dysputy teologiczne ;) tu wychodzi tolerancja, otwarcie na drugiego czlowieka, a moze tylko drugiego katolika? czlowiek to czlowiek, sa ludzie dobzi i zli, madrzy i glupi ;)
nprbio
Przygodny gość
 
Posty: 35
Dołączył(a): 23 kwietnia 2009, o 14:43

Postprzez małe słoneczko » 25 kwietnia 2009, o 12:48

bio-diesel napisał(a): sa ludzie dobzi i zli, madrzy i glupi ;)


Ja już z tych czterech to wolę być dobra, bo nawet jak za dużo myślę, to mi się kićka wszystko i w konsekwencji i tak jestem wariatka:)
małe słoneczko
Bywalec
 
Posty: 184
Dołączył(a): 2 stycznia 2008, o 00:27
Lokalizacja: Niebo:)

Postprzez nprbio » 25 kwietnia 2009, o 14:05

małe słoneczko napisał(a):
bio-diesel napisał(a): sa ludzie dobzi i zli, madrzy i glupi ;)


Ja już z tych czterech to wolę być dobra, bo nawet jak za dużo myślę, to mi się kićka wszystko i w konsekwencji i tak jestem wariatka:)


ale to nie znaczy ze jestes glupia, dobry czlowiek nigdy nie jest glupi, bo jak mowil forest gump "poznasz glupiego po czynach jego" :D
nprbio
Przygodny gość
 
Posty: 35
Dołączył(a): 23 kwietnia 2009, o 14:43

Postprzez mmadzik » 25 kwietnia 2009, o 16:07

bio-diesel napisał(a):no ale przeciez ona nie jest egoistka, jesli mysli na pierwszym miejscu o "bogu" ;) nie zapominaj ze bog to ludzie, nawet brat twoj najmniejszy ;) on jesli czegos cche i sie tego domaga jest egoista, ona (lub odwrotnie) jesli w gre zaczyna wchodzic bog czy wiara juz nie ;) cudne i jakie sprytne ;)


No cóż... Jeśli człowiek chce ode mnie "czegoś" i się tego domaga, a jest to ewidentnym złem (grzechem) to w grę wchodzi demon. Uważasz, że to lepiej, niż jak w grę wchodzi Bóg? Zaszedłeś już dalej, niż w kwestię egoizmów. Zresztą na nic tutaj Twoja ironia - ja zdania/wiary zmieniać nie zamierzam ;)

bio-diesel napisał(a):wlasnie chodzi caly czas o ta roznice w tym co dla kogo jest dobrem i wartoscia, myslisz ze uwazajac cos za zle i grzeszne proponowal bym to mojej ukocchanej, nigdy! przenigdy!


Taaa... Wiadomo, że rzecz dobra dla jednych może zaszkodzić innym, np. młotek jest dobry dla robotnika, który nim pracuje, ale przestaje być dobry dla kogoś, kto tym młotkiem dostał w głowę. Tylko, że mówimy tu o rzeczach z natury dobrych. Tak samo seks, który jest z natury dobry w małżeństwie może być źle wykorzystany poza małżeństwem. Myślałeś kiedyś, jak bardzo zraniona i wykorzystana może czuć się Twoja dziewczyna, która zgodziła się na współżycie z Tobą, kiedy Tobie za jakiś czas coś strzeli do głowy i ją zostawisz? Uważasz, że namawiając ją do współżycia z Tobą, co w dodatku jest sprzeczne z jej sumieniem, wyrządzasz jej dobro?


bio-diesel napisał(a):te teksty dalej to przegiecie :lol: ale nie zamierzam sie wdawac w dysputy teologiczne ;) tu wychodzi tolerancja, otwarcie na drugiego czlowieka, a moze tylko drugiego katolika? czlowiek to czlowiek, sa ludzie dobzi i zli, madrzy i glupi ;)


Cóż, te teksty dalej to Pismo Święte - podstawa wiary chrześcijańskiej, że już nie wspomnę o pierwszym fragmencie z Kazania na Górze - podstawy podstawy ;) Nie wymagam od Ciebie, żebyś to rozumiał, nie jest to łatwe dla kogoś, kto nie ma tej łaski słuchania Słowa na bieżąco. Chociaż z tego, co się orientuję to Twoja dziewczyna jest praktykująca - może ona kiedyś podejmie się wytłumaczenia Ci tego :) A co do otwarcia na drugiego człowieka - oczywiście, jak najbardziej! Tyle że chodzi tutaj o to, że nie każdy człowiek może żyć w bliskiej relacji z kimś, kto go skłania do grzechu i nie wpaść w ten grzech jak w bagno. Owszem, są tacy ludzie, są też małżeństwa wierzących z niewierzącymi i są nierzadko bardzo dobrymi małżeństwami, ale nie każdy jest na tyle silny, aby nie wpaść w grzech, kiedy pokusa jest tak blisko. Czasami jest lepiej dla człowieka, żeby się od tego grzechu po prostu odciął, nawet radykalnie.
Pozdrawiam!
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez nprbio » 25 kwietnia 2009, o 17:35

mmadzik napisał(a):Cóż, te teksty dalej to Pismo Święte - podstawa wiary chrześcijańskiej, że już nie wspomnę o pierwszym fragmencie z Kazania na Górze - podstawy podstawy ;) Nie wymagam od Ciebie, żebyś to rozumiał, nie jest to łatwe dla kogoś, kto nie ma tej łaski słuchania Słowa na bieżąco. Chociaż z tego, co się orientuję to Twoja dziewczyna jest praktykująca - może ona kiedyś podejmie się wytłumaczenia Ci tego :) A co do otwarcia na drugiego człowieka - oczywiście, jak najbardziej! Tyle że chodzi tutaj o to, że nie każdy człowiek może żyć w bliskiej relacji z kimś, kto go skłania do grzechu i nie wpaść w ten grzech jak w bagno. Owszem, są tacy ludzie, są też małżeństwa wierzących z niewierzącymi i są nierzadko bardzo dobrymi małżeństwami, ale nie każdy jest na tyle silny, aby nie wpaść w grzech, kiedy pokusa jest tak blisko. Czasami jest lepiej dla człowieka, żeby się od tego grzechu po prostu odciął, nawet radykalnie.
Pozdrawiam!

:roll: usmialem sie do lez, oczywiscie JA niczego nie jestem w stanie zrozumiec, w dodatku demony, grzech, potwory, wrozki, dla mnie grzechem jest takie myslenie ;) kazdy ma w sobie jakies wartosci moralne, nie mozesz mowic ze moje sa zlem bo sa sprzeczne z wiara KK :lol:

to w grę wchodzi demon. Uważasz, że to lepiej, niż jak w grę wchodzi Bóg?

znowu to samo, demony, wrozki

aaa... Wiadomo, że rzecz dobra dla jednych może zaszkodzić innym, np. młotek jest dobry dla robotnika, który nim pracuje, ale przestaje być dobry dla kogoś, kto tym młotkiem dostał w głowę. Tylko, że mówimy tu o rzeczach z natury dobrych. Tak samo seks, który jest z natury dobry w małżeństwie może być źle wykorzystany poza małżeństwem. Myślałeś kiedyś, jak bardzo zraniona i wykorzystana może czuć się Twoja dziewczyna, która zgodziła się na współżycie z Tobą, kiedy Tobie za jakiś czas coś strzeli do głowy i ją zostawisz? Uważasz, że namawiając ją do współżycia z Tobą, co w dodatku jest sprzeczne z jej sumieniem, wyrządzasz jej dobro?


tak samo wiara, moze byc dobra a innym wyzadza krzywde (uraz na psychice)

nikt mi nie udowodni i nie wmowi ze seks jest z natury dobry tylko w malzenstwie ;) ja jej do niczego nie zmuszam, nie namawiam, nawet juz o tym nie wspominam, oczywiscie jesli ona by sie tego domagala (wstrzemiezliwosci), to mnie by nie ranila? i gdybysmy jednak za siebie wyszli nie mial bym podswiadomie jej tego za zle (w koncu nie bylem wtedy tym wyjatkowym, nie chciala zaryzykowac, musiala "zobaczyc zeby uwierzyc" ;)
nprbio
Przygodny gość
 
Posty: 35
Dołączył(a): 23 kwietnia 2009, o 14:43

dyplomacja...

Postprzez Szyszka » 25 kwietnia 2009, o 17:45

Zasadnicze pytanie, bio-diesel: (bo udało Ci się zrobić trochę zamieszania):

Podjąłeś tą dyskusję z takim zacięciem, ponieważ szukasz aprobaty dla swojego postępowania (i gdy ją odnajdziesz, będziesz spokojniejszy) czy dlatego, żeby kogoś na tym forum "nawrócić" w stronę, w którą sam zmierzasz (i gdy kogoś do tego przekonasz, będziesz spokojniejszy)? :wink:
Szyszka
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 20 kwietnia 2009, o 17:51
Lokalizacja: lubelskie

Postprzez mmadzik » 25 kwietnia 2009, o 18:01

Ja już pisałam - mnie nie przekonasz i nie uda Ci się odwieść mnie od tego, w co wierzę - za cienkie te Twoje argumenciki. Ja już naprawdę wiele widziałam i ludzi takich jak Ty też znam - niczym mnie chyba nie zaskoczysz ;) No i często takie dyskusje jak ta są jak kulą w płot, bo ja mam swoje ukształtowane poglądy, Ty masz swoje. Zadziwiające tylko, ilu już spotkałam ludzi, którzy kiedyś też sobie nic z takich dyskusji nie robili, a po jakimś czasie (często po wielu latach) coś im zaczyna pod wpływem przeróżnych doświadczeń kiełkować w głowie i stwierdzają: "Coś w tym jednak było". A wracając stricte do czystości przedmałżeńskiej - myślisz, że wiele, wiele małżeństw z dużym stażem oszukuje siebie i innych mówiąc, że ta czystość naprawdę miała sens i procentuje, albo że żałują, że nie mogą cofnąć czasu i jednak dotrwać w czystości, bo widzą konsekwencje tego dalej w swoim życiu? I wbrew pozorom - wcale niekoniecznie są to katolicy!

A co do wyśmiewania się z mojej wiary to proponuję Ci powyśmiewać tak w twarz swoją dziewczynę. Mnie to nie porusza ani trochę - nigdy Cię prawdopodobnie nie poznam, a opinii takich jak Twoja znam na pęczki - ale nie wiem, czy Twoja dziewczyna też będzie tak nieporuszona, kiedy bliska jej osoba wprost wyśmieje to, w co ona wierzy.
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Re: dyplomacja...

Postprzez nprbio » 25 kwietnia 2009, o 18:18

Szyszka napisał(a):Zasadnicze pytanie, bio-diesel: (bo udało Ci się zrobić trochę zamieszania):

Podjąłeś tą dyskusję z takim zacięciem, ponieważ szukasz aprobaty dla swojego postępowania (i gdy ją odnajdziesz, będziesz spokojniejszy) czy dlatego, żeby kogoś na tym forum "nawrócić" w stronę, w którą sam zmierzasz (i gdy kogoś do tego przekonasz, będziesz spokojniejszy)? :wink:


chce przedstawic sytuacje jaka jest w moim zwiazku i jak ja probujemy rozwiazac, staram sie nie byc niereformowalnym dupkiem i widze ze czesc propozycji mojej ukochanej moze przyniesc nam duzo doobrego, ale mam tez wlasne ktore uwazam za wartosciowe

mmadzik
nie szanuje wiary ludzi ktorzy mnie nie szanuja, uwazasz ze wiesz lepiej i to ja "czegos tam nie rozumiem, moze ktos mi kiedys wytlumaczy" ;) moja dziewczyna dokladnie zna moje poglady na temat wiary i moje podejscie do niej, szanuje jej zdanie nie dla tego ze to kwestia wiary, ale dlatego ze ona szanuje mnie i moje zdanie

nie mowie ze osoby ktore dochowaly wstrzemiezliwosci sie oszukuja, to moze byc dobre, ale nie jest recepta na szczescie dla kazdego ani tym bardziej jedyna wlasciwa droga ;) jestem o tym przekonany (najblizsze otoczenie)

to nie wiara czy nie wiara rodzi problemy, to roznice miedzy ludzmi i te "sztuczne" mimo wszystko granice, niby nie do rozwiazania, o ktorych nawet nie mozna dyskutowac, bo przeciez ciebie przekonac sie nie da (w koncu to tylko moje "nedzne argumenciki" ;)), to po co sie wlaczasz w dyskusje? ja chce cos z niej wyciagnac, mam swoj pomysl na zwiazek i szczescie ale szczescia nigdy za duzo, wiec szukam
nprbio
Przygodny gość
 
Posty: 35
Dołączył(a): 23 kwietnia 2009, o 14:43

Postprzez mmadzik » 25 kwietnia 2009, o 18:58

No tutaj właśnie się mylisz - bardzo Cię szanuję, a to, że napisałam, że nie wymagam od Ciebie, żebyś zrozumiał, o co chodzi w Piśmie Świętym - po prostu, Ty też nie możesz wymagać ode mnie, żebym zrozumiała istotę całkowania, bo nie uczyłam się tego, nie wiem, o co chodzi, nie mam doświadczeń z tym związanych, nie szukałam nic na ten temat i nawet jeśli nauczę się suchych teoretycznych reguł, niekoniecznie tak naprawdę zakumam, o co w tym biega... Twoje zdanie też szanuję, dlatego nie będę próbowała Cię "nawracać", bo to nic nie da. Mogę tylko przedstawić Ci moje poglądy jako osoby wierzącej, Ty z tym zrobisz, co zechcesz. Mówię - może będzie tak, że kiedyś odkryjesz, że jest w tym sens, może tak nie będzie - nie mnie to wiedzieć :) Ale dyskutować można, nawet warto - a napisałam Ci, że nie przekonasz mnie, bo to musiałoby wiązać się ze zmianą mojej wiary, a tego nie planuję ;) Dyskusja sama w sobie jest ok, ale bez założenia, że się kogoś chce przekonywać na siłę. Ja poznam nowe doświadczenia, Ty inny punkt widzenia - zawsze jakieś "nowości" ;)
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57


Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości

cron