Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 09:57 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

narzeczeńskie kłopoty:(

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez Tatuś » 7 stycznia 2009, o 18:31

No to ja powiem tak:
w narzeczeństwie i potem wczesnym małżeństwie (gdy jeszcze nie było dzieci) działaliśmy w Kościele razem (mój Mąz był aktywistą, a ja jego prawą ręką :wink: )

A potem jak juz urodziła się córka, było mi cięzko, bo ja byłam z wielu rzeczy wyłączona (mieszkamy w okolicy Poznania, nie w samym Pozniu i działalność w poznańskich wspólnotach była z dzieckiem praktycznie niemozliwa)
Było mi cięzko, bo mój Mąż aktywista, co rusz był do czegoś wzywany, to jakies granie na modliwtwie, to spotkanie z kimś tam itd.
A ja siedziałam w domu sama... mnie nikt nie wzywał, bo ja wcześniej byłam tylko prawą ręką, a przeciez zawsze jest jeszcze lewa...

Więc w małżeństwie możliwośc uczestnictwa w jakiejś wspólnocie widze tylko tak, że cała rodzina w niej uczestniczy, zatem musi byc to "rodzinna" wspólnota, bo taka uwzględnia potrzeby dzieci.

na pewno warto o tym rozmawiac, ale ja na Twoim miejscu Małe Słoneczko, nie stawiałabym na tym etapie żadnego ultimatum, tylko organizowała rekolekcje razem z narzeczonym

Ale to moje zdanie
Tatuś
Domownik
 
Posty: 302
Dołączył(a): 30 grudnia 2007, o 23:36

Postprzez arTemida » 7 stycznia 2009, o 20:48

organizowała rekolekcje razem z narzeczonym

oj tak.zgadzam się jak najbardziej bo to było nie było jest forma wspólnego spędzania czasu.

Ps.tatusiowa też mieszkam pod Poznaniem :D
arTemida
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 19 października 2007, o 19:06
Lokalizacja: poznań

Postprzez małe słoneczko » 7 stycznia 2009, o 21:36

arTemida napisał(a):oj tak.zgadzam się jak najbardziej bo to było nie było jest forma wspólnego spędzania czasu.



No tak, tylko, że jak już wcześniej napisałam, pracuję w weekendy. Porozmawiałam o tym z narzeczonym i bardzo go zaskoczyłam, bo on myślał, że zobaczymy się w czwartek po mojej uczelni, a ja w czwartek też idę do pracy. I oto dotarło do niego, że nie zobaczymy się przez prawie 2 tygodnie...

Postara się zrobić tak, żeby być tylko jeden dzień na rekolekcjach, a na drugi może dojadę do niego na modlitwę...

Musimy popracować nad umiejętnością kompromisu. Przegadam jeszcze tę sprawę z moim animatorem, całe szczęście, że zbliża mi się mała grupa.

I tak jestem czarną owcą i naszego związku i naszej wspólnoty i małej grupy. Ach...
małe słoneczko
Bywalec
 
Posty: 184
Dołączył(a): 2 stycznia 2008, o 00:27
Lokalizacja: Niebo:)

Postprzez julieta » 7 stycznia 2009, o 22:09

Dlaczego w ten sposób o sobie mówisz małe słoneczko? Czarna owca - musi być paskudnie czuć się w ten sposób.
Ja krótko byłam we wspólnocie neokatechumenalnej i zapamiętałam jedno z ważniejszych przesłań (jak je oceniam) - że od wspólnoty ważniejsza jest rodzina. I jeśli jest to być albo nie być małżeństwa to wybór powinien być oczywisty. Wspólnota to nie Bóg (to tak w nawiązaniu do którejś z poprzednich wypowiedzi).
Jeśli chodzi o Waszą sytuację to pewnie przyjdzie do Was w końcu odpowiedź i rozwiązanie :) - czego życzę.
julieta
Przygodny gość
 
Posty: 37
Dołączył(a): 13 sierpnia 2008, o 09:58
Lokalizacja: podkarpacie

Postprzez MAKG » 8 stycznia 2009, o 11:57

[/quote]

I oto dotarło do niego, że nie zobaczymy się przez prawie 2 tygodnie...

[/quote]

:shock:
To rzeczywiście dłuuugooo :( Ja nie wiem z kolei czy to normalne, ale widzimy się z moim narzeczonym praktycznie codziennie. Fakt, że nie jesteśmy wieloletnią parą, a decyzja o ślubie zapadła po 4 miesiącach spotykania się (ale spokojnie - znaliśmy się wcześniej ok roku i narzeczeństwo trwa też rok), ale ja nie wyobrażam sobie nie widzieć się dłużej niż przez kilka dni - relacja w związku wtedy zamiera... Pamiętam jak musiałam wyjechać w delegację na 10 dni - były to dla nas obojga okropnie trudne dni...

A wracając do tematu, zgadzam się z poprzedniczkami, że to Bóg - nie wspólnota - mają być na pierwszym miejscu. Bo nawet najlepsza wspólnota może prowadzić do zła - np. poprzez wpędzanie w pychę - "jaki to ja jestem katolicki".
MAKG
Bywalec
 
Posty: 175
Dołączył(a): 30 października 2008, o 11:21

Postprzez Maria » 8 stycznia 2009, o 12:22

MAKG napisał(a):
Ja nie wiem z kolei czy to normalne, ale widzimy się z moim narzeczonym praktycznie codziennie..


Dlaczego nienormalne? Ja i moj maz bylismy przez 2 lata w tej samej grupie na studiach :wink: Razem na uczelnie, razem na uczelni, razem z uczelni i do tego wszelkie projekty tez razem. I wcale nie mielismy siebie dosc.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Misiczka » 8 stycznia 2009, o 12:32

Małe słoneczko, ja do niczego takiego nie należałam nigdy i nie należę, więc na temat tego czym jest a czym nie jet wspólnota wypowiadać się nie mogę.

Natomiast traktując to jako coś co jest dla Twojego narzeczonego ważne, a dla Ciebie mniej, to my takie coś nazywamy "jaskinią" - tak proponuję do tego podejść, bo wtedy odpadają takie - moim zdaniem wątpliwie argumenty - że przecież wspólnota to jest coś tak strasznie wartościowego. Facet potrzebuje swojej jaskini (chodzenie do pracy tej potrzeby nie zaspakaja) i powinien ją mieć bez względu na czy to jest przynależność do czegośtam, czy gra komputerowa, czy spotkania z kolegami, działka, ryby itp. Rzecz w tym, że ten czas spędzony w jaskini musi być wynegocjowany z żoną / narzeczoną. Nie może być tak, że stawia Cię przed faktem dokonanym - ja teraz sobie jadę na 2 dni na rekolekcje. Myślę, że inaczej podeszłabyś do tego, gdyby z odpowiednim wyprzedzeniem Ci powiedział - wiesz, jest taka możliwość, czy nie miałabyś nic przeciwko.

Nie może być na pewno tak, że on ma swoje poukładane życie, a Ty możesz w tym jego życiu funkcjonować, o ile nie koliduje to z jego innymi planami i zajęciami. Jak się jest z kimś to trzeba umieć inaczej poustawiać priorytety i czasem z czegoś też zrezygnować.

Ale oczywiście ultimatum to nie jest dobry pomysł, bo nie przynosi rozwiązania, natomiast rozmowa jak się wszystko sobie kawa na ławę, ale z miłością wyłoży, prędzej czy później przynosi, czego oczywiście Wam życzę, tym bardziej że z innych Twoich wypowiedzi wynika, zę to fajny wartościowy facet.
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Postprzez małe słoneczko » 8 stycznia 2009, o 17:29

MAKG napisał(a):


I oto dotarło do niego, że nie zobaczymy się przez prawie 2 tygodnie...

[/quote]

:shock:
To rzeczywiście dłuuugooo :( Ja nie wiem z kolei czy to normalne, ale widzimy się z moim narzeczonym praktycznie codziennie.
[/quote]

Dziewczyny, chyba każdy by chciał spotykać się codziennie:) ale moje dzienne studia i praca i praca oraz zaoczne narzeczonego, wykluczają takie spotkania.

Często jest tak, że po przyjściu z uczelni mam godzinkę na zjedzenie obiadu, a potem jestem w pracy prawie do północy.

Myślę, że ta sytuacja (mówię o ultimatum i cała awantura o rekolekcje) dużo nas nauczyła. Jak tylko się spotkamy, przegadamy całą sprawę oko w oko. Widzę jak dużo nas dzieli, ale chyba nie tak wiele, by się rozstawać.

Zresztą chyba dobrze, że docieramy się teraz niż po ślubie. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi!

I na temat wspólnoty też musimy pogadać. Bo dobija mnie argument, że bycie we wspólnocie obliguje do danego sposobu formacji. A gdzie tu miejsce na wolność?

Coś wydaje mi się, że niedługo przestanę być jej członkiem... niestety.
małe słoneczko
Bywalec
 
Posty: 184
Dołączył(a): 2 stycznia 2008, o 00:27
Lokalizacja: Niebo:)

Postprzez Natala » 8 stycznia 2009, o 18:26

Widzę jak dużo nas dzieli, ale chyba nie tak wiele, by się rozstawać.

Nie wydaje mi się zeby ta kwestia mogłaby być powodem zostania.Życzę Powodzenia:)
Ja różnie sie z moim narzeczonym dużo bardziej[chyba] zwłaszcza w kwesti etyki seksulanej Kościoła.Wciąż liczę ze kiedyś z Bozą pomoca sie w tym dotrzemy.Dobrze ,że jest to forum i Wy Dziewczyny,dzieki temu nie czuję sie sama.Gdybym powiedziała moim znajomym lub rodzinie[mimo,że katolicy],ze czystość jest dla mnie ważna powiedzieliby ze mam cos nie tak z głową ;/
Natala
Przygodny gość
 
Posty: 46
Dołączył(a): 29 marca 2008, o 12:59
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez mmadzik » 8 stycznia 2009, o 20:52

Gwoli wyjaśnienia: co do wspólnoty to - oczywiście! - wspólnota to nie Bóg i problem, jeśli by się stała jakimś bożkiem. Chodziło mi o to, że wspólnota ma prowadzić do Boga, pomagać w szukaniu Go i byciu w jedności z Nim, a przez Niego także i z innymi ludźmi, szczególnie tymi bliskimi. Jeśli bycie we wspólnocie prowadzi do czegoś takiego to super - trzeba się jej trzymać, bez niej czasami może być ciężko. Gorzej jeśli prowadzi do czegoś zupełnie innego...
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez eppl » 11 stycznia 2009, o 15:57

Ja nalezalam dlugie lata do wspolonoty,spiewalam w scholi w swojej parafii a moj przyszly wtedy maz byl ministrantem w swojej parafii...Ale po slubie ja zrezygonowalam ze swojej dzialalnosci on uznal ze Jego miejsce na Mszy Świetej jest przy mnie...Uwazamy,ze to najlepsze wyjscie,bo teraz jestesmy Rodzina,dalej "czynnie" jestesmy dla Pana Boga,ale jednoczesnie nie zaniedbujemy siebie...
eppl
Przygodny gość
 
Posty: 51
Dołączył(a): 6 listopada 2008, o 23:47

Poprzednia strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości

cron