Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 00:26 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Bliskość...

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez Mika24 » 19 stycznia 2009, o 00:01

małe słoneczko, mogłabym napisać to samo co w Twoim ostatnim poście o sobie. To są słowa wyjęte z moich ust,moich myśli, z naszego związku...

Pocieszyłaś mnie, Fruziu, ja tez zyje taka nadzieja, ze moze własnie da sie to zniesc chociaz teraz czuje ze mam taki temperament, że juz czesto nie daje rady i mnie to frustruje, no to jak moge po ślubie łatwo znieśc wstrzemięźliwośc...
Ale widocznie można i tak...

Pytanie: Jestesmy do niedawna zareczeni, ja duzo mowie o slubie i chyba troszke pospieszam mojego narzeczonego, a on nie chce sie tak spieszyc. Czuje sie troche zle z tym, ze nalegam? Czy jestem " usprawiedliwiona" ze tak powiem. Czy moj N. nie powinien jednak pojsc na ustepstwo tutaj chociaz i zebysmy sie pobrali troche szybciej niz pozniej?
Mika24
Przygodny gość
 
Posty: 39
Dołączył(a): 15 stycznia 2009, o 23:53

Postprzez Perełka » 19 stycznia 2009, o 03:06

W naszym związku praktycznie od samego początku zaczęły się rozmowy o czystości. Gdy mój chłopak dowiedział się, że będziemy współżyć dopiero po slubie, był zaskoczony i przestraszony, ale zaakceptował to. Mógł wtedy zrezygnować, nie zrobił tego. Co do mojego stosunku do antykoncepcji, jego reakcja to było jedno wielkie: Coooooooo? Powiedziałam mu o NPR, dałam adres tej strony:) Wyjaśniłam, dlaczego nie pigułki - zgodził się ze mną, że nie warto marnować zdrowia. No ale co z prezerwatywą? Bo nie chcę, żeby coś sztucznego było w tej chwili między nami. Wyszedł ode mnie bardzo zawiedziony i bałam się, że nie wróci. Ale wiedziałam, że robię dobrze. Małżeństwo to sztuka kompromisu, ale nie we wszystkich sprawach mogę na kompromis iść. Następnego dnia obudził mnie sms: "Kochanie, poradzimy sobie:))))))". Okazało się, że od samego rana przeglądał net w poszukiwaniu informacji o NPR. Na początku bał się, że to nieskuteczne (w mediach wciąż NPR jest synonimem kalendarzyka małżeńskiego), ale że lubi szukać prawdy:) przekonał się do tej metody i teraz sam mnie ponagla, żebym robiła obserwacje:)

A co do pieszczot w fazie II, też kiedyś o tym gadaliśmy. Myślę, że pieszczoty nie są złe, jeśli ich intencją nie jest dążenie do osiągnięcia orgazmu, rozładowania napięcia. To samo zresztą dotyczy narzeczeństwa. Każdy z nas inaczej reaguje i chyba powinien sam ocenić, czy taka pieszczota sprawi, czy zrobi mu się gorąco czy nie:) Zresztą kurcze - przed ślubem tyle wytrzymujemy bez współżycia, to później nie będziemy już potrafić?

Myślę, że zawsze bardzo ważna jest rozmowa i jasne stawianie sprawy. Jestem świadoma tego, że mój Narzeczony dużo dla mnie poświęcił i jestem mu za to wdzięczna, ale ja dla niego też się poświęcam, choć może w innych aspektach. Chyba na tym właśnie polega dojrzały związek? Zresztą nie czarujmy się - mimo przekonania o korzyściach płynących z czystości przedmałżeńskiej i stosowania NPR - dla mnie to też jest trudne. Ale kto powiedział, że chrześcijaństwo jest łatwe i nie boli?

Dziękuję Bogu za takiego Narzeczonego i wszytkim Paniom takiego życzę:) A wszystkim polecam modlitwę, bo "kto szuka, znajduje"... a kto pyta, nie błądzi:)
Perełka
Przygodny gość
 
Posty: 10
Dołączył(a): 24 kwietnia 2008, o 23:59
Lokalizacja: Łódź

Postprzez Krycha » 19 stycznia 2009, o 09:35

martwiłabym się jesli facet i godzi sie na NPR i do slubu mu nieprędko.... dziwne.... zastanów sie czy masz chociaz jakies dowody ze mu się podobasz jako kobieta, ze to dla niego nie jest platoniczny związek.
dzewczyny mój mąż jest tą stroną która się poświeca dla bardziej otodoksyjnej....i nie jest mu łatwo.... jest przekonany ze ma rację i musi miec prawdziwie anielską cierpliwosc by znosic moje opory, wyrzuty sumienia....
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Mika24 » 19 stycznia 2009, o 15:22

Ja też się martwiłam, 3.5 roku razem, niby tylko ja i zadna inna, z seksem zaczekajmy do slubu, potem NPR, a nawet do zareczyn mu sie nie spieszyło, to mi sie wszystko wydawało dziwne...Wiek JAK NAJBARDZIEJ odpowiedni. W koncu sie zareczylismy, ale teraz to mnie bardziej spieszno do wyznaczenia daty slubu niz jemu. To mnie własnie martwi. Czje sie z tym zle, ze to mnie zalezy zeby to było jak najszybciej a nie jemu...znowu musze czekac.
Ale coz....mysle, ze jako kobieta mu sie podobam, w koncu reaguje na mnie jak trzeba;) Jest moim narzeczonym. Chyba nie moge byc ciagle podejrzliwa...
Ale czesto wpadam w dola i trudno mi sobie z tym WSZYSTKIM poradzic.
Mika24
Przygodny gość
 
Posty: 39
Dołączył(a): 15 stycznia 2009, o 23:53

Postprzez Mika24 » 19 stycznia 2009, o 15:23

P.S. Na NPR to ja sie godze, a nie on. On nie dopuszcza innej mozliwosci.
Mika24
Przygodny gość
 
Posty: 39
Dołączył(a): 15 stycznia 2009, o 23:53

Postprzez Bright » 19 stycznia 2009, o 17:13

Mika24 napisał(a):P.S. Na NPR to ja sie godze, a nie on. On nie dopuszcza innej mozliwosci.

To ja to widzę czarno. W tak ważnym aspekcie małżeństwa musi być to samo podejście. Inaczej poświęcająca się strona po ślubie będzie cierpieć.

Kiedyś to już pisałam. Ważne kwestie trzeba ustalić przed ślubem. Jak, w którejś z nich nie da się wypracować rozsądnego kompromisu (ona - 2 dzieci, on 5 i żadne nie chce ustąpić), to należy się rozstać i poszukać osoby, z którą mamy zbieżne plany.
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez małe słoneczko » 19 stycznia 2009, o 21:28

Mika24 napisał(a):
Pytanie: Jestesmy do niedawna zareczeni, ja duzo mowie o slubie i chyba troszke pospieszam mojego narzeczonego, a on nie chce sie tak spieszyc. Czuje sie troche zle z tym, ze nalegam?


A to sytuacja wyjęta z naszego związku. Wszyscy znajomi, którzy zaręczyli się po nas, już wiosną będą małżeństwem. Mój narzeczony tłumaczy wszystko tak, że nie mamy pieniędzy, a ja jestem bardzo młoda (u znajomych narzeczone mają powyżej 25 lat) i to dlatego...

Troszkę w tym racji, ale przykro mi, bo tamci będą już z sobą, a ja wciąż i wciąż będę skazana na tęsknotę...

I nie chodzi mi tu bynajmniej tylko o seks:)
małe słoneczko
Bywalec
 
Posty: 184
Dołączył(a): 2 stycznia 2008, o 00:27
Lokalizacja: Niebo:)

Postprzez micelka » 20 stycznia 2009, o 00:16

Perełka napisał(a):Zresztą kurcze - przed ślubem tyle wytrzymujemy bez współżycia, to później nie będziemy już potrafić?

Tylko, że po ślubie codziennie śpisz z ukochanym w jednym łóżku, macie częściej kontakt fizyczny...więc nie jest tak prosto ;)
micelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 242
Dołączył(a): 9 czerwca 2005, o 12:42

Postprzez Anusia21 » 20 stycznia 2009, o 19:43

ale z drugiej strony ta "codzienność" chyba sprawia, że człowiek się przyzwyczaja do stałej obecności drugiej osoby i aż tak nie go nosi..
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez mmadzik » 20 stycznia 2009, o 21:18

Anusia21 napisał(a):ale z drugiej strony ta "codzienność" chyba sprawia, że człowiek się przyzwyczaja do stałej obecności drugiej osoby i aż tak nie go nosi..


Pewnie, że tak.
Nie dajcie się zwariować!
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez Maria » 20 stycznia 2009, o 22:28

Anusia21 napisał(a):ale z drugiej strony ta "codzienność" chyba sprawia, że człowiek się przyzwyczaja do stałej obecności drugiej osoby i aż tak nie go nosi..


Czy ja wiem? :wink:

Mnie chyba bardziej nosi, wlasnie to spanie razem, kontakt fizyczny, nie chodzimy poubierani od stop do glow, bycie razem codziennie w dni plodne...
Jezeli komus po slubie latwiej to ja zazdroszcze :D
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Misiczka » 21 stycznia 2009, o 14:58

Jednym łatwiej, drugim trudniej.. ale jednak w narzeczeństwie mimo wszystko łatwiej sobie wytłumaczyć po co, w końcu narzeczeństwo jest od czekania (co nie znaczy że tak w praktyce wychodzi..), ale nie małżeństwo. Stąd tym co myślą: przemęczymy się ale za to po ślubie to będziemy szaleć, warto uświadomić (o ile rzecz jasna nie planują rodziny wielodzietnej) , że to nie do końca tak wygląda.

Nie żeby straszyć czy zniechęcać, tylko, żeby móc świadomie decydować wiedząc jak jest naprawdę.
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Postprzez Mika24 » 21 stycznia 2009, o 15:24

ja właśnie tak myślałam przez 3 lata. Chcialam uszanować decyzje mojego faceta o czekaniu do ślubu, ale żyłam świadomością, że nadejdzie ten wymarzony dzien i potem bedziemy jak to nazwałaś "szaleć", ale jak sie pojawił temat dalszych planów, po 3 latach, to mój facet uświadomił mnie, że tylko NPR! ( choć nigdy wczesniej o tym nie wspomnial przy okazji mojego wyrażania poglądów na temat antykoncepcji). Podłamało mnie to i jest mi bardzo trudno...
A spanie w jednym łóżku i okazywanie sobie czułości, ale bez przekraczania granicy ustalonej, bardzo mi pomaga, a nie przeszkadza, choc nie wiem jednak do tego podchodzi moj N.
Mika24
Przygodny gość
 
Posty: 39
Dołączył(a): 15 stycznia 2009, o 23:53

Postprzez Krycha » 21 stycznia 2009, o 16:03

warto uświadomić..... także ksieży!
Pamietam jak przed ślubem udałam sie do jednego duszpasterza młodzieży z myślą o spowiedzi generalnej, ale wczesniej tak po prostu pogadać. No i mówię, że się obawiam, że po slubie będzie tak samo trudno, że nic się w tej sferze nie zmieni.
A on na to "No, skoro slub nic nie zmeini w Waszym zyciu to faktycznei po co go brać!"
Zrobiło mi się bardzo, bardzo przykro. On z góry założył, że po prostu współzyjemy i już (owszem kiedys współzyliśmy, ale potem była zmiana decyzji i długie miesiące walki o czystość, mało skutecznej ale jednak bez współżycia - w kazdym razie - mieliśmy przedsmak długiego czasu bliskości bez bliskości). Kapłani przygotowujący narzeczonych i duszpasterze młodzieży powinni jednak mieć swiadomosć że dla katolików czekanei nie kończy się po ślubie.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez strzyga » 21 stycznia 2009, o 20:22

Bright napisał(a):[Kiedyś to już pisałam. Ważne kwestie trzeba ustalić przed ślubem. Jak, w którejś z nich nie da się wypracować rozsądnego kompromisu (ona - 2 dzieci, on 5 i żadne nie chce ustąpić), to należy się rozstać i poszukać osoby, z którą mamy zbieżne plany.


zdecydowanie się zgadzam!!!

i uważam, że w małżeństwie jest trudniej niż w narzeczeństwie. /dopiszę później, bo mnie z uczelni wyganiają.../
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez mmadzik » 21 stycznia 2009, o 23:56

Bright napisał(a):[Kiedyś to już pisałam. Ważne kwestie trzeba ustalić przed ślubem. Jak, w którejś z nich nie da się wypracować rozsądnego kompromisu (ona - 2 dzieci, on 5 i żadne nie chce ustąpić), to należy się rozstać i poszukać osoby, z którą mamy zbieżne plany.


Zgadzam się!
Zwłaszcza, że są sprawy, co do których nie da się, a nawet nie wolno iść na kompromis, tak jak nie ma np. "trochę zabijania" - zabija się, albo się nie zabija. Po prostu. W dużej mierze do tej grupy można zaliczyć wiele spraw wiary i życia moralnego. Także Pismo Święte mówi przecież "Nie wprzęgajcie się w nierówne jarzmo z poganami" i z tego, co mi wiadomo św. Paweł nie dodawał "chyba, że pójdziecie z nimi na kompromis" :wink: . Jasne, zaraz mi ktoś może zarzucić generalizację i to, że jest wiele przypadków, ale uprzedzam, że zdaję sobie z tego sprawę, a mówię tylko odnośnie spraw fundamentalnych, do jakich na pewno należy małżeństwo. Owszem, co do wielu rzeczy można się dogadać i zawrzeć kompromis, to nie ulega wątpliwości, jednak warto się najpierw zastanowić, czego się oczekuje i czy jest się w stanie po pierwsze przystać na te podstawowe warunki, co do których nie może być mowy o kompromisie ze strony osoby wierzącej, a po drugie - wypracować kompromisy co do innych spraw, żeby można było ze sobą życie przeżyć :wink:
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez strzyga » 22 stycznia 2009, o 01:21

chocolate_puma napisał(a):Nie martwcie się dziewczyny, nie taki npr straszny... :) Takie 2-tygodniowe czekanie na siebie dobrze robi, i nie jest tak frustrujące jak 5 lat 'chodzenia'


ciekawa jestem dla ilu z nas piszących tutaj npr oznacza 2 tygodnie czekania na siebie. Mi w obecnym cyklu by wyszły 4(!) tygodnie i to NA PEWNO dobrze nikomu nie robi. :twisted: I konia z rzędem temu, kto śpiąc tyle czasu noc w noc z facetem, którego się kocha i wiadomo, że do niczego dojśc nie może, się nie sfrustruje. :evil:
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Mika24 » 22 stycznia 2009, o 01:50

Strzyga, ja popieram. Nawet dwa konie z rzedem!
Mika24
Przygodny gość
 
Posty: 39
Dołączył(a): 15 stycznia 2009, o 23:53

Postprzez Olenkita » 22 stycznia 2009, o 11:15

No , mi 3 tyg. jak byk w kazdym cyklu wychodza...
Olenkita
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 19 kwietnia 2008, o 14:11

Postprzez chocolate_puma » 22 stycznia 2009, o 11:21

Przez pół roku najdłużej nam wyszło 3 tygodnie (zazwyczaj około 2 tyg.), i nie mówię, że przez cały ten czas się cieszyłam, że mąż musi czekać. Ale nie było źle, nie był to jakiś ponadludzki wysiłek.

Jeszcze nie miałam cyklu bezowulacyjnego, nie przechodziłam okresu poporodowego, nie miewam cykli 60-dniowych, ale też nie są one 'książkowe' (a to szczyt mi wejdzie na którąś wyższą albo 1 wyższa wypadnie 5 dni po szczycie, albo jakieś góry i doliny wychodzą, czasem przeziębienie/alkohol coś mi zepsuje; ale jakoś zawsze te 3 wyższe się znajdą). Wiem, że może jeszcze mnie te trudne sytuacje czekają i że nie będzie łatwo, ale to raczej nie jest norma i nie ma się też co nastawiać, że zawsze będzie trzeba 4 tyg. czekać. Wiadomo, zdarza się... ale ja np. nie wyobrażam sobie stosować niczego innego, nie chciałabym być ciągle 'dostępna' albo się czymś od męża 'odgradzać'. Nie jestem bezkrytyczna, nie zawsze będzie różowo, ale dla mnie npr to jedyne dobre rozwiązanie.

Tak jest u mnie i jestem zadowolona (chociaż przedślubne wykresy mi świetlanej przyszłości nie wróżyły i bałam się, że tych III-ich faz to niewiele wyjdzie ;) ale czas na czułości przychodzi, i wcale nie jest go za mało.

Bądźcie dobrej myśli :) Czarne scenariusze nie zawsze się sprawdzają.
Wiosna idzie, gołębie już wesoło gruchają ;) Szkoda czasu na przejmowanie się 'co będzie, jeśli będzie tak, jak czasem bywa'. Cieszcie się narzeczeństwem :) Wszystkiego dobrego
chocolate_puma
Przygodny gość
 
Posty: 54
Dołączył(a): 12 sierpnia 2008, o 12:02

Postprzez chocolate_puma » 22 stycznia 2009, o 11:41

Może jeszcze dodam, że korzystamy trochę z I fazy niepłodności względnej (żeby się te moje 2 tygodnie nie wydawały takie nieprawdopodobne).
chocolate_puma
Przygodny gość
 
Posty: 54
Dołączył(a): 12 sierpnia 2008, o 12:02

Postprzez Amazonka » 22 stycznia 2009, o 13:23

2 tygodnie to jak na mnie całkiem krótko. Niedawny rekord (10 dni) spowodował nawet zaskoczenie u męża:
- Tak szybko?
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Krycha » 22 stycznia 2009, o 15:06

chocolate_puma napisał(a):nie chciałabym być ciągle 'dostępna'

a dlaczego nie? czy jest coś złego w tym że mąż jest dla nas ciągle dostępny? więc dlaczego miałoby być coś złego w ciągłej dostępności żony?
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez chocolate_puma » 22 stycznia 2009, o 16:00

Nie ma w tym nic złego. Po prostu, jak się na coś czeka, to zyskuje to na wartości.
chocolate_puma
Przygodny gość
 
Posty: 54
Dołączył(a): 12 sierpnia 2008, o 12:02

Postprzez Krycha » 22 stycznia 2009, o 16:48

do czasu.... czy prezent gwiazdkowy lub urodzinowy wręczony tydzień póżniej byłby dla Ciebie bardziej wartościowy czy raczej oczekiwanie byłoby zródłem smutku i frustracji?
Ocekiwanie jest fajne ale w rozsądnych granicach.
Myślę że gdyby ludzie nie czekali latami "do końca studiów" to tych rozterek, o których jest ten wątek by nie było.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez lajla » 22 stycznia 2009, o 16:58

Z jednej strony zyskuje, to fakt, ja uwielbiałam kiedyś ten pierwszy raz po przerwie (też ok 2 tyg), bo był taki wyjątkowy, teraz też jest fajnie, ale już bez takich fajerwerków, jak przed ciążą, ale może to kwestia zmęczenia...

Jednakże uważam, że taka dostępność cały czas nie byłaby zła (zwłaszcza jak już jest dziecko), nie wiem, jak jest/było u Was, ale u nas, (chyba nawet bardziej we mnie) była też swego rodzaju presja, zwłaszcza na początku, żeby wykorzystać czas kiedy można i nie zmarnować ani dnia. A teraz (w poprzedniej ciąży też tak było) możemy się poprzytulać, kiedy chcemy, tzn. jak dziś jestem zmęczona, to przekładamy to na jutro i nie mam wyrzutów sumienia i nie boję się, że @ mnie wcześniej zaskoczy.

Ciągła dostępność... :) Ach! Pomarzyć dobra rzecz... :D
lajla
Domownik
 
Posty: 318
Dołączył(a): 21 grudnia 2006, o 02:07
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Dona » 22 stycznia 2009, o 17:18

chocolate_puma napisał(a):Przez pół roku najdłużej nam wyszło 3 tygodnie (zazwyczaj około 2 tyg.), i nie mówię, że przez cały ten czas się cieszyłam, że mąż musi czekać. Ale nie było źle, nie był to jakiś ponadludzki wysiłek.



hm.. ze mąż musi czekac? a Ty nie czekałas?

czyli Tobie było to wszystko jedno....czy 2 tyg, czy 3 czy 5

mi sie zdaje ze "łapiecie sie" na kolejny reklamowy chwyt ( kiepski de facto ) npru.. we współżyciu MUSI byc przerwa.. bo inaczej to.. co? no własnie co?

jakos doswiadczenia par mających "ciągła dostepnośc" (starania o dziecko, ciaża) zupełnie przeczą tej propagandzie....

naprawde ,nic tylko wspólczuc tym parom :wink:
Dona
Domownik
 
Posty: 353
Dołączył(a): 21 kwietnia 2006, o 10:58
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez chocolate_puma » 22 stycznia 2009, o 17:59

Nie twierdzę, że bez czekania współżycie nie ma wartości,
i że 'powinno się' czekać, bo to super doświadczenie. Czekam, bo odkładam, a że przy okazji widzę w czekaniu pewne zalety... to już inna historia.

Zgadzam się Krycha, że 'dobre' czekanie ma granice - nie jestem za masochizmem i odkładaniem rzeczy na siłę.

Dona, nie czuję się ofiarą propagandy. Nikt mi npru nie reklamował, nie czytałam też przed podjęciem decyzji o jego stosowaniu żadnych materiałów 'ideologicznych', tylko, że tak powiem "instrukcje techniczne". I ta moja teoria czekania jest oparta wyłącznie na moim krótkim doświadczeniu. Z mężem stwierdziliśmy, że seks by nam się szybko znudził, jakbyśmy tak mogli bez przerwy ;) Tyle.

Wydaje mi się, że ta seksualna dynamika u mężczyzn jest trochę inna, i ja jakoś łatwiej znoszę abstynencję (choć nie bez żalu).

Lajla, właśnie o tę wyjątkowość po przerwie mi chodzi i o rosnący apetyt :>

Pozdrawiam, i kończę temat, bo się straszny off topic zrobił. Chciałam tylko powiedzieć, że w małżeństwie jestem szczęśliwa i żeby się tak te narzeczone nie bały npr-ów i takich, takich ;) bo może się zdarzyć, że będzie im to odpowiadać tak jak mi ;)
chocolate_puma
Przygodny gość
 
Posty: 54
Dołączył(a): 12 sierpnia 2008, o 12:02

Postprzez Mika24 » 22 stycznia 2009, o 18:19

Więc ja jako narzeczona mówię, że już sie jakoś oswoiłam z tym NPRem, nawet to mierzenie nie jest takie uciążliwe, co prawda na razie nic nie wychodzi mi czytelnego z tych obserwacji, ale....

boje się, tego, że jak jednak nam to nie podpasuje i okresy czekania będą długie, to i tak nie mamy innej alternatywy, bo moj narzeczony nie widzi innej możliwości. Wtedy to bedzie meczarnia i frustracja.
To mi spędza sen z powiek.... :(
Mika24
Przygodny gość
 
Posty: 39
Dołączył(a): 15 stycznia 2009, o 23:53

Postprzez dota321 » 22 stycznia 2009, o 20:10

jak będziesz zakładać tylko męczarnie i frustrację, to kto wie?
ręce mi opadają, jak czytam niektóre wypowiedzi, i gdybym nie była mężatką, to bym była naprawdę przerażona okresową abstynencją i narastającym rozczarowaniem, frustracją, zniechęceniem itp. podobno w związku z npr... może bym nawet miała watpliwości co do zamążpójścia w takim wypadku... :lol:
nakręcajcie się dalej, bo minusy można znaleźć we wszystkim :?
dota321
Domownik
 
Posty: 368
Dołączył(a): 31 października 2007, o 09:05
Lokalizacja: W-wa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 23 gości

cron