Słoneczko - nie jestes sama! Ja tez mam schizy!
Strzyga - mam inne zdanie - z czasem jest coraz gorzej - bo bardziej stanowczo unika się ciąży!
Kręciołku - szanuję Twój ból - jego namiastkę tez poczułam w życiu. czekałam co prawda tylko sześć miesięcy, ale w międzyczasie lekarze znaleźli u mnie jakies paskudztwo na macicy, z którym sami nie wiedzieli co robic, bo i pozostawienie i usunięcie nie było korzystne w kontekście poczęcia. zdaję sobie jednak sprawę, że to naprawdę nic przy Twoich 4 latach!
Ale proszę nie generalizuj! Każda z nas jest inna - inaczej radzimy sobie w życiu, mamy inną kondycję psychiczną itp. Jedni się boją, inni nie. Problem tkwi raczej w tym, czego się boimy. Czy faktycznie dziecka z pobudek egoistycznych? Nie znamy przyszłości, nie wiemy co będzie jutro i mamy prawo się bać.
Ja na przykład stale się boję, że jak kiedys ciężar utrzymania rodziny spadnie na mnie, to sobie nie poradzę zupełnie i w swej bezradności usiądę i zacznę buczeć jak dziecko. Bo oprócz zajmowania się dziećmi, to w praktyce nie umiem nic - nigdy nie pracowałam - od razu po studiach zabrałam się za dzieci. I dlatego nie chcę teraz następnej ciąży... i dlatego mam schizy ciążowe... i dlatego tydzień po każdym seksie co rano ze schizą spoglądam na termometr, czy przypadkiem temperatura nie wzrosła (jestem nadal bez cykli po porodzie
) Chcę trochę "społecznie" stanąć na nogi, by jakby co móc się opiekować rodziną. Naturalne
planowanie rodziny ma opierać się na rozeznaniu dobra małżonków i dzieci - i tych narodzonych i tych nienarodzonych jeszcze! ja się boję z troski o nich!!!
Ale nawet w książce mojej córci "Opowiedz mi, Jezu" jest napisane, że odważny też się boi, tylko idzie dalej w słusznej sprawie!!!
Oczywiście trzeba się starac o większą wiarę, jako jedyną drogę do ufności, ale póki co trzeba ten strach przyjąć jak krzyż i iść dalej słuszną drogą!!!
To moje zdanie
Tatusiowa