Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 19:32 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

jak przechodzić kryzysy?

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez Maria » 4 listopada 2004, o 23:01

rybka napisał(a):ale po tych kilku randkach jednak miałaś tę pewność, o która pyta Kartofelka.
na zasadzie "a czemu by nie" można się umawiać, ale już nie chodzić ze sobą. a raczej można, ale nie warto.


Nie miałam wcale pewności.
Dlaczego mówisz, ze nie warto? Ja uważam, że warto, ponieważ dopóki się kogoś nie pozna i nie pokocha ( a to przecież długo trwa) ciągle jest się na etapie: a czemu by nie

Rzecz jasna, ze nie chodzi mi tu o "pochodzenie sobie" z kimś, o kim z góry wiemy, ze nici Z tego, bo juz na pierwszej randce okazało się, ze nie mamy wspólnych tematów, on ma nawyki, które mnie strasznie drażnią itp.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Maria » 4 listopada 2004, o 23:09

Powtórzę się, ale może raz jeszcze: nie chodziłabym z moim mężem, nawet po kilku udanych randkach (bardzo dobrze nam się rozmawiało), ponieważ miałam romantyczną, dziecinną wizję miłości (nie ukrywam, że opartą na powieściach) i w on chociaż ogólnie fajny, nie przystawał do mojego ideału cudownego blondyna o niebieskich oczach. Upraszczam tu, ale chyba wiecie, o co chodzi.
Fakt, iz postanowiliśmy się zaprzyjaźnic (tylko) był błogosławieństwem, gdyż mimo uprzedzeń mogliśmy się dobrze poznać i pokochać.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Maria » 4 listopada 2004, o 23:12

A do czego zmierzam?
Gdybym na początku go odrzuciła to popełniła bym ogromny błąd...a było blisko. Własnie wtedy zadałam sobie pytanie: a czemu by nie? :wink:
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Iwonka » 5 listopada 2004, o 12:25

Czasem nie wystarczy nawet kilka spotkań. Ja poznałam swojego męża na pierwszym roku studiów. Zaprzyjaźniliśmy się, ale zupełnie nie traktowaliśmy się jako kandydatów na współmałżonka. Każde z nas myślało o kimś zupełnie innym. Dopiero pod koniec piątego roku dotarło do nas, że nie potrafimy żyć bez siebie. Teraz jesteśmy już prawie 13 lat po ślubie i przez ten czas nawet się nie pokłóciliśmy.
Trzeba dać sobie czas na poznanie się. My mieliśmy szansę poznawania się bez "różowych okularów", zauroczenie przyszło wtedy, gdy już dobrze znaliśmy swoje zalety i wady. Do dziś potrafimy porozumiewać się bez słów, często zdarza nam się mówić równocześnie to samo.
Nie powinno się od razu przekreślać drugiej osoby, jak widać na moim przykładzie, czasem lata upłyną, zanim się spostrzeże, że obok nas jest ta najważniejsza osoba w naszym życiu. I warto na nią poczekać... Ja też kiedyś myślałam, że czeka mnie samotne życie, a nawet pogodziłam się z tym, uważając, że lepsze życie w samotności niż np. w nieudanym małżeństwie.
Nie ma chyba recepty na znajdowanie "drugiej połówki", każda para ma swoją historię. Pozostaje tylko cierpliwość i zaufanie do Stwórcy.
Iwonka
Przygodny gość
 
Posty: 66
Dołączył(a): 2 kwietnia 2004, o 12:54

Postprzez rybka » 5 listopada 2004, o 18:13

nawet literatura sentymentalna uwielbia motyw przyjaźni, która się nagle okazuje się miłością. jest to też droga najbespieczniejsza, bo jak pisze Iwona - najpierw poznaje się swoje wady i zalety, a dopieor potem zakochuje.

"a czemu by nie" jest niebezpieczne, bo oznacza, że nie zalezy nam na drugiej osobie.
mój związek, który możnaby nazwać "a czemu nie?" był raczej "bo on jest wart miłości". skończył się, kiedy zyskałam pewność, że ja mu jej dać nie potrafię. ale nie żałuję tego czasu.
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Antonia » 5 listopada 2004, o 19:07

Pisałam niedawno, że w mojej relacji z męzczyzną wszystko na dobrej drodze. Że też człowiek nie może być w zyciu niczego pewien :!:
I mamy kryzys. I nie chodzi w tym bynajmniej o przysłowiową zupę, sprawa jest znacznie bardziej poważna. Różni nas podejście do npr. Ja jestem za, a Jego npr nie przekonuje :cry: Rozmawialismy na ten temat kilka razy, ale mój facet jest "twardy'
To czego jestem absolutnie pewna to, że nie będę umiała żyć z poczuciem grzechu wynikającym ze stosowania antykoncepcji. On nie umie jeszcze wyobrazić sobie małżeńskiego zycia wstrzymując się od zbliżeń po 30 dni na cykl (obserwuję siebie, i tak wychodzi, niestety :oops: ) Tak mi trudno. "Niech mnie ktoś przytuli". Napiszcie mi coś, co podniesie trochę na duchu. Czy ktoś z Was zaryzykował rozstaniem by byc wiernym Bogu i sobie? Podzielcie się swoimi doświadczeniami. Dziękuję
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Maria » 5 listopada 2004, o 19:52

rybka napisał(a):"a czemu by nie" jest niebezpieczne, bo oznacza, że nie zalezy nam na drugiej osobie.
mój związek, który możnaby nazwać "a czemu nie?" był raczej "bo on jest wart miłości". skończył się.


Nie, że nie zależy, wręcz przeciwnie! Daje szanse na poznanie drugiej osoby, a nie skreslenie jej na podstawie powierzchownych opinii.

No właśnie Rybko, moze Ty tak to widzisz, ale w przypadku innych osób może być inaczej. Każdy zwiazek jest inny i w sumie na szczęście. Każdy związek ma nauczyć czegoś, co Ci się przyda w małżenstwie :wink:
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Maria » 5 listopada 2004, o 20:04

Antonia napisał(a):"Niech mnie ktoś przytuli".


Przytulam (((((((Antonia))))))))

Już gdzieś pisałam, że w tej sytuacji musisz konkretnie swojemu ukochanemu przedstawić skutki uboczne antykoncepcji, bez wdawania się w rozwazania filozoficzno - teologiczne, skoro to go nie przekonuje. Czyste fakty. Pigułki są szkodliwe i wiele kobiet nie moze ich stosować. Prezerwatywy pękają, są niewygodne, osłabiają doznania i zdarzają się infekcje. Nękające kobiety grzybice (0 seksu przez cały czas leczenia) to czesty skutek róznych globulek, które mogą piec, są często nieprzyjemne "w srodku", mało skuteczne i ogólnie nie każdy lubi pianę 8) COś za coś. Dłuższa wstrzemięźliwośc, ale za to mniej strachu i mocniejsze doznania. :wink:

Ogólnie ja się spotkałam z sytuacjami, ze nie tyle NPR był niewygodny ile "zakaz" pieszczot oralnych, pettingu itp w dni, kiedy sie nie współżyje. A tu, jeżeli Twój ukochany miał takie doświadczenia, będzie baaardzo trudno. I życzę dużo wiary i Bożej pomocy.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Antonia » 5 listopada 2004, o 21:06

Moze nie powinnam pisać tego na forum, ale niestety doswiadczenia o jakich mówisz Mario mój meżczyzna miał ze swoją byłą dziewczyną. Zdaję sobie sprawę z tego, że już w tej chwili wizja rezygnacji z tego jawi się jako cos kosmicznie nierealnego. Tylko co ja mam w związku z tym zrobić :?:
Autorytetem, jeżeli chodzi o sprawę szkodliwości antykoncepcji są dla niego źródła medyczne, farmaceutyczne :twisted: nie zwiazane z organizacjami katolickimi - a te mówią o bardzo znikomej szkodliwości. To naprawdę strasznie trudne. Dlaczego muszę to przechodzić, dlaczego Pan nie dał mi mężczyzny, który nie różni się w pogladach na te sprawy. Ale pokochałam takiego, co ma inne podejście i teraz cierpię. :cry:
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Kręciołek » 5 listopada 2004, o 21:43

Ja też Cię przytulam.
Widzisz nie zawsze jest tak, że trafiamy na człowieka o takich samych poglšdach.
Ale własnie dlatego jest ten czas na poznanie się.
Najważniejsze, że Ty masz mocne zasady i wiesz co jest najważniejsze. NPR jest bardzo ważny bo to poglšd na œwiat nie tylko metoda. Nie można w tej mierze się różnić.

PS. Ja kiedys własnie zaryzykowałam utratę zwišzku dla zasad i to była b. trafna decyzja. Ale nie chcę pisac o tym publicznie, ewentualnie na priv.
W każdym razie dziœ jestem szczęœliwš mężatkš :D
Antonia, życzę trafnych decyzji i ODWAGI.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kartofelka » 18 listopada 2004, o 19:40

jak widze wszystko pozostawione jest przypadkowi....mam wrazenie ze Bog nie ma jakiegos konkretnego planu jesli chodzi o zwiazki ludzi i pozostawia to jednak tylko i wylacznie naszym wyborom....

choc w sumie to nie wiem jak to jest z tą Jego wolą ..moze za duzo na ten temat jest teorii i ideologi..
chyba pozostawie to faktycznie albo "Jego woli" albo przypadkowi i jak cos sie wydarzy to sie wydarzy a jak nie to nie...nie bede na silłe sprawdzac czy kogos lubie czy nie....albo mnie cos "trafi" i będę przekonana na 100% albo niestety nie i rzuce sie w wir pracy zeby nie miec czasu o tym wszystkim myśleć...
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Gość » 18 listopada 2004, o 21:01

Antonia, trzymaj się. :wink:
Gość
 

Postprzez Gość » 18 listopada 2004, o 21:24

Kartofelko, rozumiem Cię. też wiele lat byłam sama i spodziewałam się zostać starą panną. Podejrzewałam tez Boga, że "źle mi życzy", bo chce mojej niedobrowolnej samotności. Męża poznałam wtedy, gdy nie miałam ochoty na żadne relacje (byłam krótko po pewnej bezsensownej). Pobraliśmy się po 10 miesiącach znajomości i jest nam dobrze. Z drugiej strony wiem, że to m.in. sprawka św. Józefa, którego wstawiennictwo polecam. Podobno trzeba mu powiedzieć konkretnie, o co się prosi. ja tak zrobiła i mam męża wg życzenia. pozdrawiam :)
Gość
 

Postprzez kartofelka » 18 listopada 2004, o 21:50

Atka... to masz fajnie...ja nie wiem co "skutkuje" a co nie....
wydawało mi sie, że byłam konkretna w moich prośbach....
moze za mało skuteczna...

co to własciwie znaczy - konkretnie ? trzeba podac opis 8) czy jak to ma rozumiec?
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez rybka » 18 listopada 2004, o 23:17

nawet niezależnie od świetych znaleźć coś mozna tylko wiedząc czego się szuka. oczywiście i ślepiej kurze żiarno się trafia, ale pewniej jest otworzyć oczy.
to zresztą dotyczy wszystkich dziedzin życia.

a wiesz jaki On powinien być?
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Gość » 19 listopada 2004, o 10:49

ja też nie wiem, co skutkuje, mam koleżanki, które też już długo czekają, modlą się i nic.
nie wierzę też w połówki pomarańczy.
cytat: "co to własciwie znaczy - konkretnie ? trzeba podac opis czy jak to ma rozumiec?" odpowiem żarobliwie trochę. czytałam że we Wspólnocie Błogosławieństw, gdzie mają duże nabożeństwo do Józefa, potrzebny był kiedyś osiołek. Koło figury świętego postawiono rysunek osiołka. Zwierzę pojawiło się za parę dni...bez ogona. Okazało się , zę na rysunku nie było. Wniosek piszącego książkę był taki, że Józefowi trzeba dokładnie tłumaczyć, bo on konkretny człowiek.
trzymaj się. pozdrawiam wszystkich Atka
Gość
 

jak przechodzić kryzysy

Postprzez agusia » 19 listopada 2004, o 11:57

Ja też opowiem żartobliwie. POdczas modlitwy do sw. Józefa o dobrego męża wymieniłam konkretne jego cechy ( zarówno te wewnętrzne jak i zewnętrzne), w mojej głowie pojawiło się nagle pytanie czy może mieć okulary, a ja odpowiedziałam, że tak. Mój mąż nosi okulary i te najważniejsze cechy, na których bardzo mi zależało. Szkoda, ze nie poprosiłam, żeby miał jeszcze super samochód, hi,hi :roll: :wink:

Czy tak można pokonywać kryzys? U każdego jest inaczej. Grunt to sie nie załamywać i dobrze rozglądać. :wink: :wink:
agusia
Bywalec
 
Posty: 192
Dołączył(a): 29 grudnia 2003, o 10:35

Postprzez Gość » 19 listopada 2004, o 12:45

Witam
Skoro jesteśmy przy żartach to opowiem jak to było u mnie.
Modląc się o męża do św. Józefa wymieniałam tylko by mój mąż był wierzący. Całą resztę omijałam twierdząc, że Pan Bóg da mi najodpowiedniejszego dla mnie mężczyznę. Swoje szczegółowe marzenia co do Jego osoby przedstawiałam, zamiast św. Józefowi, koleżankom. I tak sobie żyłam nadzieją spotkania Tego Jedynego, Idealnego Księcia. I pojawił się. I miał wszystkie :!: cechy, o których marzyłam (do dziś się nie mogę nadziwić jak Pan Bóg w jednej osobie 'zmieścił' tyle skrajności). Jedyny problem to że był daleko od Pana Boga... i niestety nadal jest, więc moja modlitwa o to by mój mąż był wierzący ciągle trwa.
:idea: Z tego pisałyście to św. Józef raczej trzyma się tego o co się Go prosi, może więc powinnam złożyć reklamację? Żeby 'naprawił' to niedopatrzenie? :)
Gość
 

Postprzez rybka » 19 listopada 2004, o 15:57

dzięki temu, że opowiadałaś koleżankom wiedziałaś co to jest ten "mąż", widać Józef umie czytać w myślach.
a co do wiary... ważniejsze żeby był rozsądny i żeby podobnie widział świat, podobnie rozumiał słowo "miłość". wiary nie można wymagać... jest łaską, więc może zostać wymodlona.
czego Wam obojgu życzę :lol:
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez kartofelka » 19 listopada 2004, o 19:09

hehe..a ja widze że to wszystko nie ma ni sensu ni składu ni ładu bo nie ma żadnej zasady, skoro jednym sie trafia tak a innym owak...bo jeden przypadek przeczy przecież drugiemu...

chyba to faktycznie jeden wielki przypadek.....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez rybka » 19 listopada 2004, o 20:23

żeby cokolwiek dostać trzeba wiedzieć czego się chce. czy wiesz jaki powinien być Twój mąż? jaki sposób bycia powinien mieć? jakie poczucie humoru Cię bawi? co chciałabyś z "Nim" wspólnie robić?

takie konkretniejsze wyobrażanie sobie ma tę zaletę, że trzeba jednak stworzyć obraz dość spójny, więc marzenia stają się realniejsze.

no i nie bój się, może mieszka na drugim końcu świta, ale właśnie kupuje ten bilet do Polski? kiedyś Go zapytasz czemu tak długo się nie spotykaliście.

pamiętaj: jeśli Bóg stworzył Cię do małżeństwa to na pewno jest na świecie ten człowiek z którym stworzysz rodzinę. jeśli stworzył Cię do czegoś innego to to odnajdziesz. na pewno nie zostawi Cię w tym stanie!
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Gość » 22 listopada 2004, o 13:00

Witajcie!

Pewnie, że nie ma zasady. Przecież Pan Bóg to nie automat działający wg stałego algorytmu! I to jest naprawdę wspaniałe, bo każda para ma własną, niepowtarzalną a nieraz wręcz niesamowitą historię swojej miłości :lol:

Z drugiej strony mąż nie pojawia się na świecie w chwili, gdy go spotykamy...
Kiedyś się zastanawiałam, jak to jest z tym Bożym przeznaczeniem. Bo skoro ja mam już tyle lat, to On też już musi gdzieś żyć i Pan Bóg już 'wie', że 'mamy' być dla siebie. A co będzie, jeżeli temu przeznaczonemu mi przez Boga coś się stanie :?: , czy Pan Bóg ma jakiegoś innego w rezerwie :?:
Szczerze mówiąc to nie doszłam do żadnych wniosków i modliłam się jeszcze mocniej, by Pan Bóg Go uchronił, nie tylko od śmierci, ale i od głupich decyzji typu małżeństwo z inną :evil:
Jednocześnie dopuszczałam myśl, że człowieka, którego w planach Bożych miałam poślubić, nie spotkam. I nie dlatego, że Pan Bóg mnie pominął- że dał pragnienie rodziny a zapomniał o mężu, ale że ten człowiek, np. zginął w wypadku.. A Pan Bóg nie ma na taką okazję wyjścia 'B', bo stworzył dla mnie tylko tego jednego. Nie powiem takie myśli wywoływały we mnie sprzeciw. Ale dzięki nim wiem jak wspaniałym darem było to, że mogłam spotkać tego Jedynego, ze Pan Bóg Go dla mnie zachował :D

Dziś mam wspaniałego Narzeczonego.. i te same obawy... Co będzie jak Mu się coś stanie? Czeka mnie przymusowa samotność, do której absolutnie nie czuję się stworzona. Pozostaje tylko ufność Bogu...

Kartofelko rozumiem, że gdy jest się samemu wbrew pragnieniom to jest ciężko. Zwłaszcza, gdy wokół wszyscy mają już tę najbliższą osobę... Gdy serce rozsadza miłość, której nie można ukierunkować...
Zgadzam się z Rybką, że Pan Bóg nie pozostawi Cię w tym stanie. Proś Go o pomoc. Polecam Ci też modlitwę do Maryi o to byś dla swojego przyszłego męża była najlepszą żoną, taką, o jakiej on marzy.

Pozdrawiam i zapewniam o modlitwie.
Gość
 

Postprzez rybka » 22 listopada 2004, o 20:31

i żeby on był dobrym mężem :lol:

zdarzają sie na świecie powtórne małżeństwa - myślę o sytuacji wdowy i wdowca, a nie rozwodach :wink: - więc Bóg to już jakoś obmyślił. ludzie się zmieniają z czasem, więc ktoś, kto 10 lat temu byłby całkowicie nieodpowiedni -teraz jest TĄ osobą.

żaden wypadek samochodowy nie moze zniszczyć Bożych planów, bo Bóg istniejąc poza czasem wie o wszystkim co się w czasie zdarzy.
jedynym co może stanąć na przeszkodzie Bogu jest ludzka wola. ni dlatego, że jest silniejsza, ale dlatego, że Bóg ją szanuje (choć jest to całkowice nielogiczne :lol: ) dlatego warto się modlić o rozpoznanie Jego woli.
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez kartofelka » 23 listopada 2004, o 22:15

hm...skomplikowane to wszystko....
tak sobie myśle-skoro Bóg zaplanowal wszystko to chyba nie ma znaczenia czy sie modle o tego kogoś czy nie?
bo prawde mówiac nie mam do tego ostatnio zapalu...
może przyjme obojetną postawe? i co Bo gda to będzie...

w koncu zaplanowal no nie ?
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez kartofelka » 23 listopada 2004, o 22:17

naprawde zazdroszcze wam samozaparcia i wiary...ja nie umiem wytrwac w takiej zaangażowanej modlitwie....w ogole chyba nie umiem o nic tak prosic..jak czegos dlugo nie dostaje to jakos obojętnieje...
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez K-ulka » 23 listopada 2004, o 23:34

Kartofelko!
ja mam podobne wątpliwosci jeżeli chodzi o konkretną intencję modlitwy.
Tyle tylko, że o ...dziecko :(

No bo jeżeli Bóg i tak wie, że ja (my - oczywiście) tego dziecka pragnę, to może to wystarczy?
Po co będę "zawracać Mu głowę"?
Przecież jeżeli nie obdarowł mnie jeszcze potomstwem (ponad rok starań) to pewnie ma jakiś inny plan (chociaż to boli)?

Mój mąż odpowiedział na moje wątpliwości, że trzeba nieustannie prosić, tę prośbę wyartykułować... i być jak dziecko!

Tato, daj mi, proszę, proszę, proszę !!!!! No, daj mi, Tato, Tatusiu Kochany!!!!! Daj mi, daj, daj, proszę!!!! Ale ja tak bardzo, bardzo, bardzo proszę!!! No Tatulku, Tatuńciu, Tatuleńku, daj mi, daj, daj, daj, proszę, proszę prosze!!!!!!!!!!!

Ja jeszcze (albo już

:wink: nie umiem. Ale może się nauczę - powoli próbuję

Bądź dobrej myśli
Ulka
K-ulka
Przygodny gość
 
Posty: 30
Dołączył(a): 22 września 2004, o 00:40
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gość » 24 listopada 2004, o 10:21

Kochane!
Nie jest to takie proste jak może wygląda. Że się pomodlę raz- drugi i sprawa o którą się modliłam jest 'załatwiona' po mojej myśli. W końcu modlitwa to nie życzenie do złotej rybki: poprosisz i od razu masz. Czasem Pan Bóg powie "nie" i też trzeba to przyjąć- choć jest to niekiedy bardzo wbrew mojemu "chcę". Ale jaka jest radość gdy modlę się o "niemożliwe" a On powie "dobrze, niech będzie jak chcesz". :lol: :lol: :lol:

Tak mi się skojarzyło z zakupami: idzie matka z dzieckiem po zakupy- ma zrobioną listę co jest potrzebne ale dziecko poprosi: kup mi batonik. Chociaż zakupy były zaplanowane, to mama rozważy zakup batonika. A przecież wiadomo, że każde dziecko lubi łakocie, więc prośba dziecka o batonik nie jest czymś niezwykłym, nieprzewidywlnym. Ale może gdyby nie poprosiło, to pewnie by nie nie dostało - a tak ma szansę.
I myślę, że podobnie jest z prośbą do Pana Boga: ma On plan na nasze życie i jeżeli nasze prośby nie są wbrew temu planowi to może ich wysłuchać.
Dlatego warto prosić. Bardzo mi się spodobało to co napisała K-ulka. Przecież to typowa prośba dziecka o to czego pragnie... I myślę, że bardzo skuteczna ;-). Wydaje mi się, że taką wytrwała modlitwą wypowiadaną z wiarą nie wymodli się tylko tego co naprawde jest w oczach Boga dla nas złe.

Rybko, nie sądzę żeby nasze życie było tak sztywno zaplanowane, bo tak jak pisze Kartofelka- po co wtedy modlitwa? Pan Bóg dając wolną wolę nie ograniczył jej przecież w ten sposób :"I tak będzie jak ja zaplanowałem". Kiedy w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę ginie kierowca, który jechał bezpiecznie, to przecież taka śmierć nie mogła być zaplanowana przez Boga. Nie wiem dokładnie jak to jest, ale tamten człowiek sam zdecydował usiąść za kierownicą. I właśnie o takiej sytuacji myślałam modląc się by mojemu Przyszłemu nic się złego nie przytrafiło.

Do K-ulki. Choć jeszcze nie staram się o dziecko, to doskonale rozumiem, co czujesz. Mam podstawy sądzić, że z dzidziusiem nie będzie u mnie tak różowo, jak sobie wymarzyłam :cry:.. Ale już dziś "zawracam Panu Bogu głowę" to sprawą. Po prostu za bardzo się boję i wolę za wczasu tę sprawę przemodlić- dzięki temu jest mi lżej- zwłaszcza, że nie moge teraz nic zrobić- tylko czekać.

Pozdrawiam i zapewniam o modlitwie.
Gość
 

Postprzez kukułka » 24 listopada 2004, o 19:52

K-ulko, dzięki za tego posta, za te słowa modlitwy, to piekne, naprawdę i my slę, ze niejednego to zmobilizowało do zwrócenia się do Boga tak naprawdę, niesztampowo, szcerze, bez sztucznego dystansu. Dał mi ten post do myśleniaa, wiesz?? Jeszcze raz dzięki.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez rybka » 24 listopada 2004, o 23:17

nie wierzę w rzadną predystynację czy determinację. ale to nie wyklucza wszechwiedzy Boga Wszechmogacego. On wie, że coś może sie zdarzyć dlatego... daje nam tyle możliwości. często niewykorzystnych - jest bardzo chojny. "gdy Pan Bóg drzwi zamyka - otwiera okno"
daje też człowiekowi jakieś predyspozycje - nie każdy "wytrzyma" w zakonie, podobnie osoba z powołaniem zakonnym tylko męczyłaby się w małżeństwie, lub samotności.

a co do modlitwy - nie wiem jak działa ona na Boga. tego się nie da jakoś sprawdzić, policzyć... ale na pewno modlitwa zmienia modlącego się. dlatego, nawet gdyby Boga nie było wiara byłaby cenna - to słynny zakład Pascala.

Kartofelko - mów Bogu nie tylko o tym, że chcesz męża znaleźć, ale i o tym, że ogarnia Cię zniechęcenie... to też jest modlitwa o męża.
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez kartofelka » 25 listopada 2004, o 18:13

no ja nie wiem..taka modlitwa" prosze, prosze" bez skutku na dłuższą metę dziala na mnie destrukcyjnie...i wcale nie mam przy tym skojarzeń Boga na zasadzie Tatusia którego sie prosi o coś....raczej kogoś, kto ma mnie i tak gdzieś...a takie proszenie staje sie wtedy poniżające...

wiec lepiej wcale sie nieodzywać i o nic nie prosić.....

przynajmniej nie będę musiala się zajmować jakimiś bachorkami ani martwićo nikogo
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości

cron