Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 01:51 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Wyjazd

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Wyjazd

Postprzez strzyga » 5 czerwca 2007, o 20:41

Pozowliłam sobie założyć nowy wątek. Nie za bardzo wiem już co mam robić i jak się zachowywać. Postanowiłam w tym roku, podobnie jak w poprzednim, wyjechać na wakacje na 3 miesiące do stanów. Decyzja podjęta z wielkim trudem, ale mam swoje powody i one przeważyły. Ale im bliżej wyjazdu tym mój M. robi się coraz bardziej nieznośny. Staram się jak mogę tłumaczyć sobie jego zachowania, rozumieć, jestem jak do rany przyłuż, przemilczam wiele rzeczy, żeby nie zaogniać sytuacji, ale on czepia się o byle co. Dzisiaj strzelił focha za to, że nie odpisałam na jego smsa w ciągu pół godziny i jak zadzwonił do mnie dlaczego nie odpisuję, to mu powiedziałam, że właśnie z kimś rozmawiam i nie mogłam.
Rozumiem, że nie jest mu łatwo, ale z drugiej strony mnie też nie jest! Nie wiem już jak się zachowywać, jak postępować. To dzisiejsze przeważyło szalę i się prawie popłakałam w autobusie...
W dodatku słyszałam, że jego mama chce ze mną poważnie porozmawiać w związku z tym wyjazdem. Zaczyna uważać, że "wpędzam go w lata" i go zostawię...
Wydaje mi się że to jakiś brak zaufania do mnie z jego strony, ale on twierdzi, że nie.
Nie mam już do tego siły i strasznie mi smutno... :cry:
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Maria » 5 czerwca 2007, o 21:22

Tak krociutko napisze, ze w pewnym sensie rozumiem Twojego M. Gdy moj jeszcze przed slubem wyjechal na 2 tygodnie to podobnie sie zachowywalam :oops: chyba z tej zlosci, ze wyjezdza i mnie tak zostawia.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez klara bemol » 5 czerwca 2007, o 21:23

Chyba jednak poważna rozmowa Was nie ominie.

Tylko szkoda sobie niszczyć ten czas, który Wam pozostał do wyjazdu.

Trzymam kciuki, abyście się porozumieli.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez strzyga » 6 czerwca 2007, o 00:44

Poważna rozmowa już była. I to niejedna. Zamierzałam wyjechać od dawna. Miałam z tym problemy i nie wiedziałam czy to wypali i wtedy wszystko było ok. A teraz jak się okazało, że na 100% jadę, to zmieniło się o 180 st. Tyle, że teraz on nie chce rozmawiać i twierdzi, że wszystko jest ok... A jak mu udowadniam, że jednak nie jest, to sę nerwowo śmieje i i tak rozmowy nie ma :(
Ja właśnie nie chcę niszczyć tego czasu. Chcę go maxymalnie wykorzystać. Cieszyć się każdą chwilą spędzoną razem. Staram się bardzo, ale czuję, ze to nic nie daje...
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez zuza26 » 6 czerwca 2007, o 13:20

A nie możecie pojechać razem?
Rozumiem ze ze wzgl na prace moze to nie byc mozliwe ale czasem warto cos pobrobowac.

Mi i mojemu narzeczonemu udalo sie razem pojechac na stypendium za granice, kazde ze swojej uczelni do tego samego kraju, do innego miasta ale to zawsze blizej: mozemy sie widywac w weekendy. Wiem ze to wspanialy prezent od Pana Boga.

Z wielu cudzych ale realnych doswiadczen wiem ze jesli mozna trzeba unikac dluzszej rozlaki bedac z kims w stalym zwiazku (zwlaszcza w narzeczenstwie, malzenstwie).
Wiem ze czasem sie nie da tego uniknac, ale warto robic wszystko by taka rozlaka trwala jak najkrocej.
Na ogol nie wplywa to dobrze na pare... Pisze na ogol bo oczywiscie ile par tyle wyjatkow.

Mam nadzieje Strzyga ze uda Wam sie pozytywnie to rozwiazac. Twoj narzeczony na pewno nie chce sie po prostu z Toba rozstawac na tak dlugo i stad to wszystko...
zuza26
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 21 września 2006, o 19:01

Postprzez kukułka » 6 czerwca 2007, o 13:37

Ja powiem tak - moja przyjaciółka wyjeczała na kilka miesiecy an stypendium, by realizowac swoje marzenia, on jej nei chciał w tym przeszkadzać, wiec pojechała, ale teraz żałuje - ona, która podjeła sama inicjatywę tego wyjazdu.
Ja sobie w swoim narzeczeństwie a póxniej małzeństwie czegoś takiego absolutnie nei wyobrażam, ale to tylko moje zdanie.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kasik » 6 czerwca 2007, o 13:50

3 miesiace to nie jest wkoncu tak dlugo, a moim zdaniem trzeba w siebie tez inwestowac :wink:

ja bym pojechala napewno na semestr za granice jakby mi to bylo tylko dane. a jak kocha to nie powinien robic problemow, wkoncu wtedy idzie o dobro tego drugiego.
kasik
 

Postprzez Bratka » 6 czerwca 2007, o 14:20

3 miesiące to strasznie długo!! Ale wakacyjne rozstania z moim obecnym mężem były coroczne dopóki nie skończyliśmy nauki i nie podjęliśmy pracy. Nie było szans na to by mieszkać poza rokiem akademickim w mieście w którym sie uczyliśmy, a że nasze domy rodzinne są oddalone od siebie o 500 kilometrów widzieliśmy się tylko podczas wspólnego wyjazdu na wakacje. Było smutno, ciężko itd. ale za to po każdym powrocie czułam jak prawdziwe są słowa, które mi towarzyszyły w tej samotności: "Rozłąka osłabia mierne uczucie, a wzmaga wielkie, tak jak wiatr gasi świecę, a rozpala ogień..."
Teraz wspominam ten czas jako wspaniały- pisywaliśmy do siebie tradycyjne- strasznie długaśne- listy- niekiedy nawet po dwa na dzień i wyglądaliśmy listonosza. A nasza miłość dojrzewała i umacniała się, uczyliśmy sie wypowiadać swoje myśli, pragnienia, obawy.
Bratka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 262
Dołączył(a): 3 marca 2005, o 16:04

Postprzez strzyga » 6 czerwca 2007, o 16:43

Dzięki Bratka za ten cytat. Jakoś podniósł mnie na duchu.

Ja kiedyś chciałam jechać na stypendium gdzieś na jakieś pół roku, ale teraz to już kompletnie sobie tego nie wyobrażam! Nie umiałabym zostawić mojego M. na tak długo tylko dla własnej wątpliwej przyjemności.
Ten wyjazd za to jest mi niezbędny. Chcę wreszcie odpocząć psychicznie od domu i zarobić trochę grosza.
jechać razem nie możemy, bo M. nie ma jak załatwić sobie wizy. Ja zrobiłam to ledwo, ledwo przy multum kombinatorstwa i natrętności. Udało mi się tylko dla siebie i to było zastrzeżeniem. A niestety (a czasami stety :wink: ) mój M. nie ma w sobie tyle operatywności...
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kasik » 6 czerwca 2007, o 17:15

strzyga napisał(a):Nie umiałabym zostawić mojego M. na tak długo tylko dla własnej wątpliwej przyjemności.


czy tylko wlasnej? bo potem owoce sie zbiera razem :wink:
kasik
 

Postprzez strzyga » 7 czerwca 2007, o 00:22

tylko boję się, że po tem nie byłoby z kim...

co za dużo, to niezdrowo.
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Fruzia » 7 czerwca 2007, o 11:06

To są sprawy indywidualne bardzo. Dla mnie 3 miesiące to nie jest strasznie długo. Da się przeżyć, jeśli relacja jest ugruntowana. Myśmy mieli rozstanie po ślubie, nie na taką odległość, ale jednak nie byliśmy razem, tylko na co drugi weekend, co trzeci, i święta, bo wyjechałam kończyć studia.
Trzymaj się. pozdrawiam
Fruzia
Domownik
 
Posty: 411
Dołączył(a): 10 czerwca 2006, o 13:30

Postprzez agusia » 13 czerwca 2007, o 13:36

wyjechałam na 6 miesięcy na drugą półkulę. nIe byliśmy jeszcze oficjalnie narzeczeństwem, ale rozmawialiśmy poważnie o wspólnej przyszłosci. Mój obecny mąż musiał jeszcze się obronić, a ja zmieniałam pracę. Czasami było ciężko. Mnóstwo kasy na telefony wydałam i dobrze, że miałam stałe łącza internetowe. Dłużej zostać za granicą nie chciałam ze wzgledu na niego. On się obronił, znalazł pracę, ja wróciłam z bagażem doświadczeń, spełnionych marzeń, też znalazłam pracę i po roku od mojego powrotu wzieliśmy ślub. Jako mężatka nie wyjechałabym nawet na miesiąc. :lol:
aga
agusia
Bywalec
 
Posty: 192
Dołączył(a): 29 grudnia 2003, o 10:35

Postprzez kukułka » 13 czerwca 2007, o 13:44

Ja pamietam, jako dziewczyna mojego meza przed czasami narzeczenskimi mialam mzoeliwosc wyjechac na praktyke nauczania w jezyku neimieckim do Niemiec wlasnie, na 3 tygodnie, i to za darmo. nie pojechalam. osoba, ktora mi dala na to namiary, do tej pory mi to wypomina, a ja nie zaluje,. dzis tez bym nei wyjechala.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez oreada » 13 czerwca 2007, o 15:53

A ja uważam, że rozstania są pożyteczne, co nie znaczy, że łatwe.
Po pierwsze, jest to inwestycja najczęściej - kiedy się jedzie na stypendium czy praktyki na studiach, lub do pracy na jakiś czas po studiach.
Po drugie, nie wyobrażam sobie, że naprawdę dojrzały związek może się rozpaść tylko z powodu niewidzenia się. Przeciez są inne formy kontaktu - nie jest tak, że przez te pół roku jest pustka między nami, dzieje się bardzo dużo, tylko na innej płaszczyźnie. Oczywiście jest tęskonota i liczenie dni do końca, ale i ile radości z powrotu...
Po trzecie - podróże niesamowicie poszerzają horyzonty i dlatego warto jest je podejmować, a przecież chcemy dla naszych połówek jak najlepiej.

Piszę to wszystko z własnego doświadzcenia - mój mąż spędził końcówkę studiow za granicą, ja niestety nie miałam takiej możliwości, choć bardzo chciałam.
Było to już w narzeczeństwie - ja, zostając, miałam też poczucie trochę innego życia, więcej czasu dla siebie, koleżanek, różnych innych znajomości, które odeszły w cień wcześniej - i to zaprocentowało, kiedy on wrócił.
Mąż obecny z kolei nawiązał masę przyjaźni na stypendium - i dzięki temu mamy masę znajomych za granicą, co też jest fajne i pożyteczne. 8)

I na takie rzeczy jest czas własnie przed ślubem, po ślubie, hmm... mąż pracował kilka miesięcy w innym mieście - dla doświadczenia i dla pienieczdzy, których bardzo potrzebowaliśmy, ja akurat kończyłam studia, i wtedy to było ciężkie, ale też - nie jakiś straszny dramat, po prostu ciężikie, ale dzięki temu mogliśmy kupić mieszkanie, więc było warto się przemęczyć.

Zupełnie nie wyobrażam sobie za to rozstań, kiedy będą dzieci - to jest nieprzekraczalna granica, którą sobie postawiliśmy.

Uff..
Ale się rozpisałam, a chciałam napisać tylko, żebyś sie, Strzygo, nie martwiła - rozstanie na pewno zaprocentuje!
Trzymaj się. [/url]
oreada
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 254
Dołączył(a): 7 listopada 2005, o 20:22

Postprzez strzyga » 13 czerwca 2007, o 16:55

Dzięki Oreada :D
Ja już mam "praktykę" jeśli można to tak nazwać. W zeszłym roku też tak wyjeżdżałam, ale wtedy to było co innego. Nie byłam tak bardzo związana z moim M. i podchodziłam do tego o wiele luźniej. Na zasadzie "jak kocha, to poczeka". Nie miałam problemu z tęsknotą :oops: itp (to on płakał w słuchawkę, że mnie nie ma :? ) Teraz jakby coś się zminiło jak już jesteśmy narzeczeństwiem... chyba tak to działa, nie? :)
Poza tym zdecydowałam, że trochę skrócę swój pobyt i wiecie co??? zły bilet kupiłam!!! :x dopiero on się zorientował jak mu powiedziałam z radością, że wracam wcześniej, a on spojrzał tylko i "Ty kłamczuszku", bo okazało się, że bilet na jakieś pół miesiąca później kupiłam!!! :cry: dotąd nie wiem jak ja mogłam tej daty nie zauważyć/ pomylić... a kasy na zmianę na razie nie mam :twisted:
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez strzyga » 29 czerwca 2007, o 00:36

Chciałąbym się tylko pożegnać. Jutro (właściwie już dziś) wylatuję. 8) Spakowana prawie jestem. tylko kilka rzeczy dopakować i bagaż podręczny spakować i... i... w drogę!

wspomnijcie tam za mną komu trzeba :wink:
jak będę miała możliwość to napiszę w trakcie pobytu.
papa!
ściskam serdewcznie i dziękuję, że jesteście :D
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Coya » 29 czerwca 2007, o 10:36

Miłego pobytu Ci życzę :)
I nie szalej tam za bardzo ;) ;) ;)
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez maharet » 10 sierpnia 2007, o 20:59

Ja też mam podobny problem.Mój wyjechał na 2 miesiące do Niemiec, cały dzień pracuje, wieczorem wysuła smsy, raz w tygodniu dzwoni.Strasznie tęsknię, ale nie martwię się, chyba mu ufam.Do jego powrotu już bliżej niż dalej :)
maharet
Bywalec
 
Posty: 147
Dołączył(a): 10 sierpnia 2007, o 16:49
Lokalizacja: Niemcy

Postprzez strzyga » 13 listopada 2007, o 01:37

Wróciłam wspomnieniami do czasu wyjazdu przez ten wątek :D
Czas pożyteczny, nie wykorzystany przeze mnie maxymalnie jak się dało (ach, to lenistwo), ale wykorzystany przyzwoicie. Tęskiniłam baaaardzo. Pisałam dłuuuugie listy (po 3 kartki A3 maczkiem po obu stronach różanego papieru 8) miałam wrażenie, że to prawdziwe znęcanie się nad M. ) i dzwoniłam praktycznie codziennie po powrocie z pracy (chyba, że nie miałam dodatkowej fuchy - wtedy często nie czekałam do 12 w nocy, żeby zadzownić, tylko zjeść coś, pogadać chwilkę i spać), bo okazało się, że moja komórka nie działała tam. Podziwiam mamę M, że wytrzymała te prawie codzinne pobudki o 6 rano :P A tata M. śmiał się jak nie zadzwoniłam, że się spóźnił przeze mnie do pracy (bo zawsze wstawał na dźwięk telefonu) :lol:
Wyjazd więc wspominam dobrze. W przyszłym roku chyba jednak już nie pojadę (potencjalnej tęsknocie pomaga bardzo obecny kurs $ :twisted: ).
Fajnie jest mieć komu to powiedzieć. Cieszę się, że jestem wśród Was.

ps. Coya, oj, zdarzyło się poszaleć, ale o tym ciiiii! :wink:
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Coya » 13 listopada 2007, o 20:19

Strzyga, na forum wszystko jest "ciiiii" :D :wink:
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez strzyga » 13 listopada 2007, o 21:13

:lol:
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez mmadzik » 14 listopada 2007, o 11:09

Mój narzeczony miał ostatnio pomysł, żeby na półtorej miesiąca wyjechać w wakacje do Irlandii i trochę zarobić (wyjeżdżałby w czerwcu, pod koniec sierpnia ślub), nie zgodziłam się, mając na uwadze to, że zostałabym sama z całym ślubno-weselnym rabanem, a przede wszystkim z tym maksymalnym przedślubnym stresem i niepewnością. Przeciwieństwem były też negatywne doświadczenia z czegoś takiego znajomych narzeczonych (już małżeństw). Teraz za to otwiera sie przede mną możliwość wyjazdu na lipiec do Warszawy do pracy. I zastanawiam się, co tu robić... Kasa się bardzo przyda, w Warszawa to nie Irlandia - można przyjeżdżać na weekendy, być w ciągłym kontakcie... Ech...
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez strzyga » 14 listopada 2007, o 19:44

Akurat w tym samym domu co ja w stanach mieszkała dziewczyna, która wyjechała na wakacje, a niecały miesiąc po powrocie miał być jej ślub. Ona była zadowolona. Odłożyła trochę kasy, kupiła sobie wiele rzeczy za grosze, ale nie każdy tak potrafi i chce.
ja przed wyjazdem wziełam kartkę, podzieliłam na pół - wypisałam wszystkie + i -, nadałam im wagi i podjełam decyzję. Prawie zawsze robię tak przed jakąś ważniejszą decyzją. No i oczywiście ja muszę się jeszcze z decyzją "przespać" kilka nocy.
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa


Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości

cron