Witam,
ponieważ sama skorzystałam z informacji z tego forum, dlatego też zostawię i ja po sobie jakiś ślad.
Jestem już 3 miesiące po ślubie. Tak więc i nie jedną noc za sobą:P.
Jak wyszło z poślubną? Na ok. miesiąc przed cieszyłam się,że wypadnie w okres niepłodności bezwzględnej.
Później jednak nie szło tak pięknie jak zaplanowałam sobie:P, bo okazało się, że trafię na granicę-okres płodny-niepłodny.
Cieszyłam się, że nie będę miała jednak okresu. I go nie dostałam.... zamiast tego miałam tzw. krwawienie międzyowulacyjne. Jakieś wielkiej różnicy nie widziałam:P.
No cóż. Ślub i wesele- kapitalne. Jak cudownie było mieć świadomość, że już lada moment będzie można się cieszyć sobą w pełni. Żałowałam tylko, że nie tak od razu po ślubie... Zamówiliśmy 2 noclegi w hotelu- jeden tuż po ślubie i drugi- na kolejną noc. Wszystko wskazywało na to, że nic z tego nie wyjdzie. Cieszyliśmy się, że chociaż pobędziemy sami.
No, ale do rzeczy. Ostatatecznie 2 dnia podjęłam decyzję o tym, by tuż po ślubie nastąpił nasz pierwszy raz. Mówię, że podjęlam...bo mąż:) był gotowy na to by od razu;P.
Ponieważ nie prowadził zbyt wnikliwej obserwacji tuż przed ślubem (chodzi o temp.) to nie wiedziałam. Po śluzie mogłam podejrzewać, że już się kończy okres płodny... Przyznaję, że był to trochę taki ryzyk fizyk:). Ale nie żałuję...
Bardzo przydały mi się krótkie relacje z tego dnia, które czytałam na forum. Spowodowały, że nie żyłam w świecie nierealnym wchodząc w tę przestrzeń małżeńską. Byłam świadoma tego, że na naprawdę niesamowite doznania przyjdzie jeszcze czas:P.
Powiem tak, w tym wszystkim było mnóstwo naszej niezdarności:P, ale miałam ciągle gdzieś w głowie myśl: wszystkiego się nauczymy. Cieszyłam się, że razem w tym samym czasie możemy nabywać doświadczenia.
, choć wielkiej przyjemności z samego aktu nie było.
Mój ukochany nie był chyba tak pozytywnie nastawiony do tej niezdarności:P (męski honor:P).
Był moment trudny, kiedy ból dawał sobie we znaki. Trochę jakbym straciła wątek, chciałam zrezygnować (to taka pierwsza myśl). Mąż jednak nie pozwolił mi na to.W którymś momencie wypowiedział słowa, które ściągnęły mnie na ziemię. Uświadomił mi kim jestem ja, kim on. Uświadomił mi, że jesteśmy małżeństwem i parę innych...
(to już zostawię dla siebie). To był przełom:). Troche tak jakbym uświadomiła sobie, gdzie jestem i co robię:). Zabawna historia, która miała miejsce podczas tego, to to, że mąż powiedział, że wie co zrobić, żeby mniej bolało. Uwierzyłam jego słowom, bo już jakiś cZas przed ślubem, gdy mówiłam mu czego się boję, powiedział, że przeczytał o tym, co zrobić żeby trochę zniwelować.
Jak się okazało już po wszystkim, kiedy wspominaliśmy pierwsze nasze spotkanie, podobno... miał mnie ugryźć w ucho:). Ja tego nie poczułam, a na pewno tym bardziej to nie wpłynęlo na to, że się otworzyłam:P. No, ale skąd miał wiedzieć, że to nie jest sposób:P.
Mniejsza z tym, zaufałam mu i właśnie to chyba dało mi większą swobodę.
Fajne są te wspomnienia. Gdy powiedziałam mężowi, że miło wspominam nawet ten moment najbardziej bolesny(da radę przeżyć:P, nie było to wcale takie straszne ), to śmiał się, że jestem chyba sadomasochistką:).
W rzeczywistości miło wspomniam ten moment, bo uświadomiłam sobie wtedy to, że jesteśmy małżeństwem, że chcę mu zaufać i tak bardzo ściśle połączyć się z nim:).
i to tyle:P
PS. Dobrze jest mówić o swoich odczuciach, wrażeniach, o tym, co średnio się podobało, a co podoba. Zaczynajcie rozmowy na te tematy jak najwcześniej.