Teraz jest 28 marca 2024, o 21:44 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

sytuacja mieszkaniowa

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

sytuacja mieszkaniowa

Postprzez Jeanne » 8 maja 2007, o 14:17

Witam,
chciałam zapytać wszystkich narzeczonych jak wygląda Wasza sytuacja mieszkaniowa. Gdzie będziecie mieszkać po ślubie ( mam na myśli: czy własne mieszkanie, czy z rodzicami i czy jeszcze w jakiejś innej konfiguracji...:).
My właśnie zdecydowaliśmy sie na kupno, po okazyjnej cenie własnego , malutkiego mieszkanka- i teraz głownie wokół tego toczą sie wszelkie dyskusje, niestety wiąże się to z kredytem-wiadomo skąd wytzasnąc kilkadziesiąt tysięcy...
a jak to u Was wygląda?

Obrazek
Jeanne
Przygodny gość
 
Posty: 24
Dołączył(a): 23 lutego 2007, o 16:07
Lokalizacja: małopolskie

Postprzez strzyga » 8 maja 2007, o 14:24

U nas wygląda to marnie... bardzo marnie... :(
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Jeanne » 8 maja 2007, o 14:36

Ogólnie to marnie dla wszystkich wygląda w tym kraju- fajne perspektywy dla młodych małżeństw... albo kredyt albo wyjazd za granice...albo mieszkanie z rodzicami/teściami... :?
Jeanne
Przygodny gość
 
Posty: 24
Dołączył(a): 23 lutego 2007, o 16:07
Lokalizacja: małopolskie

Postprzez kasik » 8 maja 2007, o 14:55

kredyt to norma w dzisiejszych czasach. wyjazd za granice nic nie pomoze, tu sa jeszcze wieksze ceny i nikt praktycznie bez kredytow sie nie buduje czy nie kupuje mieszkania. albo wynajem, albo kupno, gdzie kupno sie bardziej z czasem oplaca, bo za wynajem placi sie mnostko kasy, za ktora mozna splacac kredyt. nie ma sie co martwic :) glowa go gory :D

my wynajmujemy jako narzeczenstwo mieszkanie, wiec problemu nie mamy, na szczescie :D po slubie bedziemy myslec o kupnie, moze nawet domu, jak sie wszystko ulozy nam tak jak tego pragniemy :D
kasik
 

Postprzez klara bemol » 8 maja 2007, o 17:34

Ja już w prawdzie mężatka, ale pamiętam jeszcze te czasy...
Mój mąż był zameldowany u babci i tam dostaliśmy swój pokój, czyli my w jednym, babcia w drugim.
Przygotowaliśmy sobie ten pokój tuż przed ślubem - tj. wywalczyliśmy wyniesienie babci mebli, wprowadzenie moich panieńskich i kupiliśmy kanapę.
Tak, że po weselu przyjechaliśmy już do naszego pokoju.

Mieszkanie z babcią to nie to samo co sami, ale też nie to samo co z teściami/rodzicami.

A kredyt mamy teraz i może dożyjemy momentu jego spłaty...
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez oreada » 8 maja 2007, o 22:05

Ja też odpowiem jako mężataka, ale jeszcze stosunkowo świeża. 8)
Pół roku po ślubie wynajmowaliśmy mieszkanie i bardzo żałuję - pieniądze wyrzucone w błoto, bo powiniśmy byli wcześniej poważnie zacząć szukać i brać kredyt. Rok temu dokładnie to zrobiliśmy i była to błogosławiona decyzja, bo akurat we Wrocławiu było to tuż przed początkiem obłędu cenowego...

Kredyt to standard, nei tylko w Polsce, ale i w Europie, tak jak pisze Kasik i nie ma w tym nic ani dziwnego, ani bardzo strasznego. Jeśli nie pochodzisz z wielkiego miasta (a tak wnoszę, ponieważ piszesz "lubuskie") nie powinno być kosmicznie drogo, kredyt rozłożony na więcej lat, to mniejsza rata miesięczna, a wiec i obciążenie mniejsze. A wynajem to takie same, albo i większe pieniądze do cudzej kieszeni. A mieszkanie zawsze można sprzedać (i prawie zawsze z zyskiem...) i nie ma nic cenniejszego dal małżeństwa niż własne mieszkanie.
Pozdrawiam.
oreada
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 254
Dołączył(a): 7 listopada 2005, o 20:22

Postprzez strzyga » 9 maja 2007, o 00:41

Z nami miało być podobnie jak u Klary, tylko się przeliczyłam. Moja mama sprzątneła mi mieszkanie dziadków sprzed nosa, jak to ujeła "żeby nam coś nie odbiło i żebyśmy przypadkiem ślubu nie wzieli". Mieszkanko jest obecnie jej, a tak właściwie, to ona właśnie jest w trakcie sprzedawania go... :x I jesteśmt zaszachowani, bo data ślubu właściwie zależy praktycznie już tylko od mieszkania. Mój facet wynajmować nie chce (ja też nie), mieszkanie u mnie z wiadomych przyczyn odpada, a u niego nie ma warunków... Na kredyt też nas na razie nie stać. Zresztą tutaj ceny są obłędne...
Ale może to i lepiej? Usilnie próbuję w tym znaleźć jakieś pozytywy, jakiś głębszy sens...
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kukułka » 9 maja 2007, o 07:57

Moze to dziwne, ale ja na twoim miejscu bym mamie wygarnęła, co myślę, zrobiła awanturę.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kamienna » 9 maja 2007, o 08:22

My od pierwszego dnia ślubu mieszkamy w mieszkaniu kupiony na kredyt na 25 lat (dziecko bęzie po studiach a my dalej będziemy płacić....:) ).

Ja Ci powiem, że to jest chyba najlepsze wyjście. Nasi rodzice są kochani i proponowali nam mieszkanie u nich, ale teraz po czasie to oni twierdzą, że dobrze zrobiliśmy mieszkając na swoim.
Poza tym my mamy to poczucie, że jesteśmy niezaleźni od nikogo (no chyba że od banku:) ), sami o wszystkim decydujemy, ja musiałam się nauczyć gotować, dbać o cały dom, mąż musiał sie przyzwyczaić, że mamusia po nim nie sprząta, że sam po sobie sprząta.
Wiele by tu pozytywów wymieniać.

Kredyt to faktycznie norma, np. w Kanadzie to biorą kredyty na dom - tzw. wielopokoleniowe (spłacają rodzice, a potem ich dzieci). I żyją... więc chyba my też przeżyjemy...

Przy wyborze mieszkania radziłąbym Ci zastanowić się, czy i kiedy chcecie mieć dzieci (czy jesteście otwarci na życie).. od tego uzależniabym wielkość mieszkania. Lepiej też kupić w miarę wyremontowane mieszknie (wymiana okien to już z 10 000zł).
No i sporo bym się pozastanawiała nad kredytem - jaki?
Powodzenia.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez Mysza » 9 maja 2007, o 08:26

My nie mieliśmy problemu mieszkaniowego - po ślubie mąż sprowadził się do mieszkania, które kupili moi rodzice, kiedy studiowałam. Mieszkałam tam z bratem-studentem, a potem już sama.

Chciałam jednak napisać słowo o kredytach - rzeczywiście to norma, że bierze się kredyty mieszkaniowe, ale mogą je wziąć tylko te pary, które mają już zdolność kredytową, ewentualnie kogoś krewnego/dobrego znajomego gotowego wziąć "za nich" kredyt (znam takie przypadki, choć sama nie zdecydowałabym się wziąć kredytu, który miałby spłacać nawet mój brat, choć uczciwy z niego człowiek).
Gdyby nie to mieszkanko, które użyczyli nam moi rodzice, pewnie wynajmowalibyśmy do teraz jakąś klitkę - no bo jak ma zacząć para świeżo po studiach, gdzie mąż pracował od paru miesięcy dorywczo w firmie, która zapewniła mu stałą pracę od września (ślub był na końcu lipca), a ja - byłam na etapie szukania pracy? Takich małżeństw świeżo po studiach trochę jest i im pozostaje wynajmowanie mieszkania przez parę lat...

Teraz za to poważnie myślimy o tym, gdzie będziemy mieszkać w przyszłości, bo mieszkanko robi się powoli przyciasnawe dla naszej rodzinki...
Mysza
Domownik
 
Posty: 643
Dołączył(a): 9 stycznia 2005, o 12:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez GoÅ›ka » 9 maja 2007, o 21:15

Hoł hoł hoł, tak sobie poczytuje i też się dopiszę w kwestii mieszkania.

Po ślubie już jesteśmy, nie mamy mieszkania własnego... Ale jest nieźle, bo: mieszkanie, które babcia chciała przepisać na mojego męża za namową rodziców przepisała na nich (bo oni stwierdzili, że mój mąż (wtedy jeszcze narzeczony) sprzedałby go... a tego nie chcieli). W związku z tym nie mamy prawa do tego mieszkania (ale od ślubu w nim mieszkamy) i pomieszkamy w nim jeszcze rok albo 2 maksymalnie. Później się wyprowadzimy do jakiegoś mieszkanka z wynajmu albo kupimy mieszkanie lub dom (ten sam poziom cenowy przemawia za wyborem domu), tylko pytanie czy dostaniemy kredyt na 500-600tys. :roll: no i pytanie jak go spłacimy...
Na razie jest fajnie, bo płacimy tylko media i czynsz :D co będzie jak trzeba będzie się wyprowadzić, hmm wtedy może wygramy w totka :D

Tak myśląc o tym, że mogliśmy mieć za darmo od babci mieszkanie za 300tys troche mi łyso ;) . Ale z drugiej strony to mój mąż ma dwóch młodszych braci, więc byłoby to niesprawiedliwe jakby nam się to mieszkanie dostało, a im figa z makiem. Ważne, że patrzymy optymistycznie w przyszłość :P

Pozdrawiam :)
Gosia
Gośka
 

Postprzez Anusia21 » 9 maja 2007, o 23:50

ja, można by rzec, jestem w prawie komfortowej sytuacji...
Moi rodzice mają mnie jedną i cały dom, jaki udało im się wybudować przed wielkim boomem cenowym, teoretycznie będzie należeć do mnie... Ponadto w domku jest niewielkie, ale sympatyczne piętro w stanie surowym, ale idealnie nadające sie na mieszkanie...Po prostu miodzio - zrobić remont i już.
Ale żeby nie było zbyt fajnie, mój tata nie bardzo akceptuje mojego chłopaka, a i mnie... Wiem, że mieszkanie z nim pod jednym dachem,może sie przerodzić w niekończący się konflikt (już teraz nasze stosunki są w opłakanym stanie;( ) Więc o niczym innym nie marzę, jak o własnym kącie, ale gdzieś dalej stąd...
Ale będąc jeszcze na studiach, ja i mój chłopak możemy na razie jedynie pomarzyć o ślubie i własnym mieszkaniu, o kredycie itd..

A jeśli chodzi generalnie o kredyty, to patrząc po młodych małżeństwach w mojej rodzinie, to połowa wzięła kredyt na mieszkanie, a druga połowa mieszka z rodzicami...
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez zuza26 » 15 maja 2007, o 00:02

Oboje z moim narzeczonym dopiero konczymy studia w tym roku. Zadne z nas jeszcze stale nie pracuje, mieszkania nie mamy i nie ma na nie szans na razie.
Mieszkanie z Rodzicami, jednymi czy drugimi nie wchodzi w ogole w gre.
Cala nadzieja w Górze, jesli mamy byc malzenstwem, czego oboje bardzo pragniemy, to zostaje nam ufac ze Pan Bog znajdzie sposob by nam pomoc.
Niestety moja wiara jest malutka i czasem dopada mnie strach ze z naszymi polskimi realiami to duzo czasu bedzie musialo minac zanim uzbieramy chocby pieniadze na slub.... Troche mnie to przeraza... Eh...
zuza26
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 21 września 2006, o 19:01

Postprzez GoÅ›ka » 15 maja 2007, o 00:10

zuza26 napisał(a):Cala nadzieja w Górze, jesli mamy byc malzenstwem, czego oboje bardzo pragniemy, to zostaje nam ufac ze Pan Bog znajdzie sposob by nam pomoc.


Panu Bogu trzeba jednak czasem pomóc, może wystarczy poszukać pracy? :) trzymam kciuki

pzdr
Gośka
 

Postprzez zuza26 » 16 maja 2007, o 16:56

Tak tak : "pracuj tak jakby wszystko zalezalo od Ciebie, modl sie tak jakby wszystko zalezalo od Boga". Wiemy o tym dobrze. Ale na razie mamy strasznie duzo nauki, trzeba obronic tez magisterki, a to pozwala myslec dopiero o jakies pracy od wakacji. Drobne kroczki robimy w te strone ale na to by szukac pracy pelna para nie mamy na razie czasu. Troche mnie to meczy bo dla siebie tez nie mamy czasu. Zastanawiam sie czy jak skonczymy studia tez tak bedzie... Hmmm jesli tak... to po co byc razem?
zuza26
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 21 września 2006, o 19:01

Postprzez kukułka » 17 maja 2007, o 12:47

Zbierać pieniadze na slub? Czy chodizło ci o wesele? Jesli macie trudnosci finansowe, to mozę warto zbierac na mieszkanie,a nie na wesele? Bo sluub duzo nie kosztuje, a wewele i owszem.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez strzyga » 18 maja 2007, o 01:49

Mój M. jest kochany. wymyślił, że weźmie kredyt razem z rodziacami i kupi dom :) wcześniej chciał działkę i budować, ale teraz jego brat się buduje i ma z tym tyle kłopotów, że mojemu M. się odechciało. szkoda...
Ale wiecie, mam cholerny żal do mamy. Opowiada czasem jak to będzie, jak po ślubie będziemy mieszkac w jednym (jej) albo drugim (po dziadkach) mieszkaniu i... i... i.... tak się rozmarzam więdząc jednocześnie, że to nierealne i tak mi potem smutno :(
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

troche moich smutkow..

Postprzez szpaczek1 » 18 maja 2007, o 12:41

jest wiele pomyslow na wlasne pare metrow...

u nas rodzice narzeczonego (teraz meza) zaproponowali ze kupia nam dom i oddamy im polowe wartosic domu

stan obecny jest taki: ze mieszkamy w tym domu, wykanczamy go.. wkladamy w niego wiele naszej sily i nawet nie mowie o forsie... bo malowanie do 12 w nocy zeby tylko wszystko zrobic przed koncem urlopu ktory byl urlopem po slubie jest czescia zycia ktore poswiecamy na ten konkretny cel...czyt. dom

a problem polega na tym ze nie mamy jak zapytac sie o darowizne jego rodzicow zeby jego rodzice nie oskarzyili meza o nieczulosc wobec rodzicow a mnie o lecenie na jego pieniadze...(stosunki z tesciami sa poprawne ale sa troche przeczuleni na swoim punkcie a tesciowa ma teorie ze maz robi tylko to co ja mu karze...i ogolnie kazda okazja do krytki jest dobra)... dom kupili w 2006 a w 2007 mialy byc darowizny zwolniene z podatku wiec jego rodzice powiedzieli ze przepisza na meza w 2007... 2007 na delikatne pytania o darowizne maz dostawal odpowiedz ze po sllubie... teraz jest po slubie i nic sie nie dzieje... musimy sie ich o to zapytac ale troche sie boimy żeby nie wyszedl jakis "kwiatek" i oczywisice z tego powodu prowadzimy dlugie rozmowy...czasami pozytywne a czasami negatywne w skutach...

ja chce zeby z tesciami podpsiac takie zobowiazanie opisujace warunki splaty polowy wartosci domu, zeby po paru latach nie doszlo do nieporozumien... ale maz nie chce ich o to pytac bo uwaza ze ich to obrazi... tlumacze mu ze nie ma nic gorszego niz niedpowiedzenia w rodzinie jezeli szczegolnie dotyacza pieniedzy i nieruchomosci...ale jak na razie moje prosby nie wiele daja...

zalamany szpak..
szpaczek1
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 18 maja 2007, o 12:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez zuza26 » 18 maja 2007, o 12:49

Hmm... czy mamy trudnosci finansowe? Po prostu chyba jestesmy "na starcie" i startujemy od zera stad te wszystkie moje obawy.
Wesele nie jest dla mnie czyms super waznym, mysle ze spokojnie mozna je zastapic "obiadem dla Rodziny", ale z tego co slyszalam to nawet same oplaty koscielne wcale nie sa w rzeczywistosci takie "co laska"... zwlaszcza w Warszawie. No i nie pojde do slubu w dzinsach;)
Teraz juz jakos na to spokojniej patrze- najpierw musimy sie obronic i znalezc prace, to nam pozwoli myslec co i jak dalej.
Tyle ze mnie czasem dopada taki strach przed przyszloscia, z braku stalych elementow typu praca/mieszkanie; zwlaszcza ze w tym momencie wiem jedynie jak moje zycie bedzie wygladalo do czerwca... a potem... ktoz to wie?
zuza26
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 21 września 2006, o 19:01

Postprzez kamienna » 18 maja 2007, o 12:54

zwlaszcza ze w tym momencie wiem jedynie jak moje zycie bedzie wygladalo do czerwca... a potem... ktoz to wie?


Bóg... :)[/quote]
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez kukułka » 18 maja 2007, o 13:50

zuza26 napisał(a):Hmm... czy mamy trudnosci finansowe? Po prostu chyba jestesmy "na starcie" i startujemy od zera stad te wszystkie moje obawy.
Wesele nie jest dla mnie czyms super waznym, mysle ze spokojnie mozna je zastapic "obiadem dla Rodziny", ale z tego co slyszalam to nawet same oplaty koscielne wcale nie sa w rzeczywistosci takie "co laska"... zwlaszcza w Warszawie. No i nie pojde do slubu w dzinsach;)


Nas slub wyniósł w kościele 200 zł w 130 tysięcznym mieście. plus chyba 100 czy 50 zł za ubranie koscioła, bo było kilka par w ten dzięn i podzielilismy sie kosztami ubrania koscioła. Obrączki 300 zł. oraganista nasz przyjaciel słyszec nei chciał o kasie, powiedział, ze jak damy, to sie obrazi. Suknię ostatnio znajoma kupiła za 400 od koleżanki. ja mam zreszta do sprzedania jakbyś chciała. Biała, rozmiar 36, 168 cm plus obcasy. jesli chcesz szczegóły, zdjęcia itp, pisz na priv.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez zuza26 » 18 maja 2007, o 18:26

To prawda:) Wiedza że On czuwa i wie daje na ogół nadzieję i pokój :)

A co do kosztów... to co piszesz Kukułko brzmi lepiej niż to co ja slyszalam do tej pory od znajomych w Wwie. Trochę mnie to uspokoja że pomalutku wszystko uda się rozwiązać. Dziekuję :)
Ostatnio edytowano 18 maja 2007, o 18:32 przez zuza26, łącznie edytowano 1 raz
zuza26
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 21 września 2006, o 19:01

Postprzez kukułka » 18 maja 2007, o 18:29

Aha, o butach nie napisałam - kosztowały 60 zł i chodzę w nich do dziś na specjalne okazje. Welon 200 zł, ale nowy w salonie.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez strzyga » 21 maja 2007, o 00:52

Ja w Waiw widziałam ostatnio świetne suknie ślubne - 1500 zł. Nawet razem z mamą oglądałyśmy :) może coś do niej w końcu dociera...
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez strzyga » 21 maja 2007, o 00:56

a kwestia ceny 'ślubu' - zależy od parafii i księdza, więc nie jest tak źle ;)

ja na razie przestałam o tych wszystkich sprawach myśleć. jestem trochę przybita śmiercią ojca...
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Coya » 21 maja 2007, o 12:34

współczuję Ci bardzo
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez lajla » 21 maja 2007, o 23:23

My braliśmy ślub w klasztorze oo. Bernardynów. Wprawdzie ślubu udzielał nam zaprzyjaźniony ksiądz i poza tym oboje z mężem byliśmy oazowiczami, ale tak czy siak nie zapłaciliśmy ani złotówki. A jak w zeszłym roku chcieliśmy ich podpytać, ile mamy dać za chrzest, to powiedziano nam, że ludzie dają "co łaska", ale od nas znów nic nie wzięli... :) Tak więc myślę, że w Warszawie da się znaleźć jeszcze kilka takich miejsc, dzie śłub nie będzie ogromnym wydatkiem. Powodzenia! :)


Strzygo, ja również bardzo Ci współczuję. Trzymaj się!
lajla
Domownik
 
Posty: 318
Dołączył(a): 21 grudnia 2006, o 02:07
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kamyczek » 5 czerwca 2007, o 12:27

U mnie sytuacja wygląda następująco: Mieszkam razem z rodzicami i starszym bratem w mieszkaniu (m3), właśnie jesteśmy w trakcie budowy domu. Plany były takie że po ślubach jedno z nas zostanie w mieszkaniu (najprawdopodobniej ja) a jedno pójdzie do domu z rodzicami (trzypokojowe poddasze dla brata). Zawsze chciałam mieć swój pokój no ale cóż... wolę mieszkać razem z moim przyszłym mężem, bez rodziców z osobistych powodów. Z resztą i na studia z mieszkanka bliziutko. :) Niestety coraz bardziej dręczą mnie wątpliwości, czy pójdzie to tak wszystko gładko, zwłaszcza, że ceny materiałów budowlanych strasznie szaleją i boję się myśli, że rodzice będą chcieli sprzedać mieszkanie... ehh...

Pocieszam się myślą, że trochę cierpliwości i wiary a będzie dobrze... :)
kamyczek
Bywalec
 
Posty: 158
Dołączył(a): 29 listopada 2006, o 01:25

Postprzez strzyga » 5 czerwca 2007, o 16:36

Dzięki dziewczyny, jakoś już mi lepiej.
martwię się kurcze tym mieszkaniem spowrotem. Jeśli w jakimś ułamku procenta na nie liczyłam, to już nie ma na co. Kilka dni pozostaje do podpisania umowy o sprzedaży mieszkania dziadków. Szkoda. Można je było tak fajnie przerobić no i było w świetnym punkcie komunikacyjnym - samo centrum miasta... cóż zrobić. Teraz jadę do stanów na wakacje. Popracuje trochę i mam nadzieję przywiozę trochę grosza. Kokosów nie zbiję, ale coś zawsze lepsze niż nic.
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Amazonka » 6 czerwca 2007, o 14:11

Będziesz nadal prowadziła obserwacje? Rozejrzysz się tam, jak ludzie podchodzą do fertility awareness?
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości

cron