Kartofelko, Ksiezycu:
Rozumiem, ze mozecie sie nie zgadzac z tym, co napisalam. To nie jest cos, co mozna udowodnic, wiedziec na 100% (gdyby tak bylo, to bylaby wiedza, nie wiara). Roznica jaka widze jest taka - ja wierze Pan Bogu jak dziecko (parafrazujac wiersz ks. Twardowskiego). To nie znaczy, ze mnie nie boli, ze nie mam watpliwosci czy chwil zwatpienia. Oczywiscie, ze mam. nawet teraz przechodze jeden z trudniejszych momentow i to wlasnie w zwiazku ze zwiazkiem (ale mi sie napisalo - maslo maslane
). Ale wierze, ze On nad wszystkim czuwa i nawet jesli cos po ludzku wydaje sie isc nie tak jak powinno, cos jest bolesne i trudne, to w ogolnym rozrachunku jest to dla mojego dobra. Nie pytajcie mnie, skad mam taka wiare, bo chyba nie bede umiala wam wytlumaczyc. Wiara jest laska, nie potrafie wytlumaczyc, jak to sie dzieje, ze jedni te laske przyjmuja, inni nie (najczesciej pewnie nie ze zlej woli). Nie potrafie wytlumaczyc, dlaczego Bog zachowuje sie tak, jak sie zachowuje - gdybym potrafila, nie bylby Bogiem
Ja Mu po prostu wierze, choc czasem sie zastanawiam (patrzac na to, co mnie spotyka) jak to mozliwe
Tak, mialam takie niespodzianki, wiele takich niespodzianek. Mam je codziennie, choc w roznym stopniu - nawet to, ze zyje, ze sie obudzilam to juz jest dar od Boga. To, ze zawsze w trudnych momentach pojawia sie rozwiazanie, znajduja sie ludzie, ktorzy chca pomoc itp. Podobno zeby zobaczyc cud, trzeba miec odpowiednie oczy. To troche jak w tym kawale: katechetka chciala wytlumaczyc dzieciom, co to jest cud. Podala taki przyklad: Sluchajcie, jak byscie nazwali sytuacje, gdy ktos spadl z 10 pietra i sie nie zabil? dzieci: przypadek. A jakby ta osoba spadla drugi raz i sie nie zabila? Znowu przypadek. A jakby spadla trzeci raz? przyzwyczajenie!!
Nie myslcie tez, ze mam lekkie i latwe zycie, wrecz przeciwnie. Wichry i burze, ktore spadaja na mnie sa czasem naprawde bardzo ciezkie. moze wlasnie dlatego tak ufam Bogu - nie raz bylam w sytuacji, gdzie po prostu bylo tak zle, ze nie mialam juz nic do stracenia, nawet jakby On zawiodl. Ale nigdy nie zawiodl. I dlatego mam w sercu pewnosc, ze nie zawiedzie nigdy.
Nie obiecuje nikomu zlotych gor. Po prostu dziele sie tym, co mnie spotkalo w zyciu, moim doswiadczeniem. Nie kazdemu to pomoze, wiem o tym. I na pewno nikt nie bedzie mial dokladnie takich samych doswiadczen jak ja. dziele sie tym, bo wiem, ze to czesto pomaga spojrzec na swoje zycie z troszke innej perspektywy, moze zobaczyc cos, czego sie wczesniej nie dostrzegalo.
załóżmy że osoba X dożyła 60 lat w samotności, dowiaduje się że za rok umrze bo ma raka, ale nagle spotyka kogoś w kim się zakochuje ze wzajemnością. Niespodzianka? Pewnie, ale tak naprawdę co z tego?
chociazby to, ze w tych najtrudniejszych chwilach bedzie miala przy sobie kogos bliskiego.
Z tym wszystkim skojarzyl mi sie ten cytat z Ewangelii wg sw. Jana (J 7, 37): W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: «Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije!
najpierw trzeba doswiadczyc tego, ze jest sie spragnionym, potem uwierzyc w Jezusa, w to, ze On jest w stanie zaspokoic nasze najglebsze pragnienia (co nie znaczy nasze zachcianki), a potem przyjsc do Niego i pic. Nie mozna sie napic, jesli sie wczesniej nie doswiadczylo pragnienia, nie uwierzylo w Niego i nie przyszlo.
Nie dam nikomu gotowych recept, co, jak i dlaczego trzeba zrobic. Moge sie tylko podzielic swoim doswiadczeniem - Bog jest i ma moc przemienic nasze zycie. Moje przemienil ( i przemienia dalej), daje mi sily, by isc dalej, wychowuje mnie, czasem przez to, ze kaze mi zmierzyc sie z problem pozornie samej (tzn. nie czuje Jego obecnosci, ale potem, jak kryzys minie, dostrzegam to, ze caly czas nad tym czuwal). W zadnym kryzysie nie doswiadczylam czegos, co byloby ponad moje sily (choc czesto mi sie wydawalo, ze jest), Bog nigdy nie przekroczyl granicy mojej wytrzymalosci, ale tez nigdy nie dostalam mniej - zawsze bylo do granicy. To daje mi nadzieje, ze Bog stawiajac mnie w sytuacji kryzysowej da mi rowniez sily potzrebne, by przez te sytuacje przejsc i dzieki niej dojrzec. To sprawia, ze mam odwage patrzec w przyszlosc, choc dokladnie teraz w moim zyciu nalozylo sie kilka bardzo powaznych spraw, kazda z nich pojedynczo jest trudna, a tu wszystko naraz... Jestem gleboko w sercu przekonana, ze Bog, moj Ojciec, czuwa nad tym wszystkim i wszystko, co sie wydarzy, bedzie dobre, choc wiem, ze w wiekszosci nie bede to rzeczy przyjemne, a raczej trudne i bolesne. Ale mimo to dobre.