Wiesz kartofelko...moja sytuacja nie jest podobna do Twojej... Nie traktowałam akceptacji samotności jako "metody na spotkanie drugiej połówki", ale jako czas dojrzewania do tego spotkania - czas, który dal mi Pan Bog, a dal mi go tyle, ile potrzebowalam (zapewne
).
No i moja "samotnosc"miala pewnie inny wymiar niz Twoja, bo mam dopiero 21 lat (choc w moim srodowisku wiele dziewczat juz w tym wieku ma kompleks starej panny, popadaja w jakas rezygnacje, nie wierzac, ze moga spotkac Tego Jedynego...zabawne, co?)
A ja dobrze poczulam sie z samotnoscia, kiedy uwierzylam, ze jest ona tymczasowa, ze mam na co czekac:)
I rozumiem, ze Tobie trudniej jest w to uwierzyc, ale...wierz.Czasem nawet wbrew nadziei.Wiara czyni cuda, a milosc czasem pojawia sie w najmniej spodziewanym momencie.
A propos modlitwy:powinnaś modlić się o spełnienie Twoich pragnień - Pan Bóg się nie obrazi, bo On pragnie dialogu z człowiekiem- ale poza tym zdać się całkowicie na Jego wolę. Naprawdę sądzę, że Pan Bóg dając Ci powołanie do małżeństwa (bo skoro samotność nie daje Ci radości, to pewnie takie właśnie powołanie masz:)), nie będzie Cię katował i ześle Ci wkrótce miłość. Polecam rekolekcje ignacjańskie!Mi bardzo pomogły w przeżywaniu relacji z Bogiem, a to rzutuje również na każdy inny aspekt życia.
Ojej!Ale się rozpisałam!Przepraszam!!!
Powodzenia!!!
[url=http://www.TickerFactory.com/]
[/url]