Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 14:06 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Moj mezczyzna ma dziecko!

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Moj mezczyzna ma dziecko!

Postprzez Carina » 15 listopada 2006, o 06:48

Mam pewien problem. Od lat jestem z jednym meszczyzna, ktorego kocham mimo uplywu lat. Po ok. pieciu latach razem rozstalismy sie z powodow
osobistych. Gdy to sie stalo, nie wyobrazalam sobie dalszego zycia.
Gdy na nowo zaczelismy sie spotykac, dowiedzialam sie, ze po krotkim
romansie jego byla dziewczyna zaszla w ciaze. Byl on niedoswiadczony, gdyz my postanowilismy zaczekac do slubu. Z nia bylo inaczej... Wiem ze to go nie usprawiedliwia, gdyz sie przelamal, i teraz widac tego skutki. On, chociaz jest wspanialym ojcem, nie wyobraza sobie slubu bez milosci i nie chce przysiegac przed bogiem, ze bedzie z matka swojej corki. Byl z nia niedlugo, i popelnil mlodzienczy blad z ktorym bardzo trudno bylo, i jest mu sobie poradzic. Niedawno jednak wyznal mi, ze chce bym zostala jego zona, ze nigdy nie przestal mnie kochac, i nigdy nie bedzie z inna kobieta. Ja tez nie wyobrazam sobie zycia z innym meszczyzna lecz zle sie czuje z tym ze on ma dziecko z inna kobieta. Nasi rodzice akceptuja nasz zwiazek gdyz widza ile on dla nas znaczy, lecz ja czesto mysle jak na takie zwiazki jak nasz reaguje kosciol. Wiem ze stalo sie jak sie stalo, i nic sie juz nie zmieni, lecz potrzebuje szczerej rady i opinii na ten temat. Bardzo mi z tym wszystkim zle i mam mu za zle ze musze przez to przechodzic. Niewiem czy zgodzic sie na ten slub. Jedno jest
pewne, nikogo tak nie bede kochac...
Ostatnio edytowano 16 listopada 2006, o 09:55 przez Carina, łącznie edytowano 1 raz
Carina
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 listopada 2006, o 06:32

Postprzez Ogg » 15 listopada 2006, o 09:40

Carino, moja ciotka wyszła za mąż za kawalera z dzieckiem. Bez żadnych przeszkód ze strony Kościoła i są szczęśliwym (w tej chwili z prawie 30 letnim stażem małżeństwem). Ciotce nie przeszkadzał fakt, ze mąż praktycznie nie utrzymywał kontaktów z tamtym dzieckiem i tylko dawał alimenty. Dzieci z małżeństwa nie uznały w "bekarcie" brata.Chodząc na ślubne przygotowania ksiąz powiedzia, ze ciąża to nie jest powód do zawierania ślubu. Domniemam, że dziecko nieślubne to nie przeszkoda do zawarcia ślubnego związku nie z matką tego dziecka. Z drugiej strony jeden z moich kuzynów któremu to się przydarzylo i nie kochał wcale swojej żony zachował się jak przystało na potomka ormiańskiej szlachty i powiedział, że honor wymaga od mężczyzny w takim wypadku by zapewnił swojemu dziecku prawe pochodzenie oraz był z jego matką. I jakkolwiek kuzyn nie przysiągł przed Bogiem bo wziąl ślub cywilny, zakochał się w końcu w matce swego dziecka (teraz już dwójki) i w życiu nie widziałam równie szczęsliwego małżeństwa - te co to z miłości nie dorównują mu do pięt. Więc sorry, jak kochasz człowieka bez honoru to Twoja wola. Ja gdybym się dowiedziała czegoś takiego o moim narzeczonym jasno wskazałabym mu drogę obowiązku a sama poświęciła się pracy na rzecz ubogich lub poszła do klasztoru.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Coya » 15 listopada 2006, o 12:03

Oj, Ogg.... mocny tekst, zwlaszcza koncowka... Nie chce Cie osadzac ani atakowac, ale wydaje mi sie, ze jeszcze naprawde nie kochalas... No, ale nie chce Cie obrazic, dobrze, ze przedstawilas obie sytuacje, obydwa malzenstwa. Ja tylko powstrzymalabym sie przed ostatnim komentarzem... :)


Carino!
Z prawnego punktu widzenia nie ma zadnych przeszkod zebyscie wzieli slub koscielny. Natomiast spraw serca nie da sie ujac w przepisy. Tak naprawde nikt nie odpowie Ci tutaj, czy masz wyjsc za tego mezczyzne, czy nie. Sytuacja nie jest latwa i musicie spokojnie, ale powaznie i gleboko porozmawiac, musisz mu powiedziec o wszystkich swoich lekach i watpliwosciach, a on Tobie o swoich. Trzeba bedzie pewnie wrocic tez do przyczyn waszego rozstania i zobaczyc, czy tamta sprawa jest naprawde rozwiazana, czy tylko oboje o niej nie mowicie liczac na to, ze sama w ten sposob zniknie. Nie zniknie, tylko bedzie niszczyc wasz zwiazek. A co do dziecka - musicie porozmawiac o tym, jak wyobrazacie sobie jego kontakty z dzieckiem i jego matka - jak czesto, gdzie , na jakich zasadach, czy Ty bedziesz utrzymawc kontakty z jego dzieckiem itp. Zeby potem nie bylo przykrych niespodzianek.
A w ogole przeczytaj Hymn o milosci (pierwszy list do Koryntian, rozdzial 13) i odpowiedz sobie, czy NAPRAWDE KOCHASZ tego mezczyzne, czy nie jest to przypadkiem tylko strach przed samotnoscia czy cos w tym stylu. Bo jesli naprawde kochasz, to nie widze przeszkod do wziecia slubu, w koncu milosc nie pamieta zlego, wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim poklada nadzieje....
Ale nawet milosc nie zwolni was od pracy, w tym przypadku wiekszej niz zwykle, nad waszym zwiazkiem, abyscie oboje za kilka/kilkanascie/kilkadziesiat lat mogli powiedziec, ze to byla dobra decyzja, ze jestescie szczesliwi.
Czyli w skrocie - szczera rozmowa i zastanowienie sie nad tym, czy to, co was laczy, to naprawde milosc.
Pozdrawiam Cie serdecznie i zycze Bozego rozwiazania sprawy! :D
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Ogg » 15 listopada 2006, o 12:40

Coyu, czy miłość usprawiedliwia też zło? Bo skoro kocham to wszystko dozwolone i liczy się tylko moja miłość? Jest jeszcze coś takiego jak honor i obowiązek. Jaka jest roznica jeżeli facet sie żeni i potem przestaje kochać żonę i spotyka inną i strasznie się zakochują? Znaczy ma prawo porzucić swoją rodzinę?
Poza tym niby dlaczego Carina ma się spotykać z dzieckiem swojego przyszlego męża? Może matka dziecka sobie tego nie bedzie życzyć bo kim niby dla niego Carina będzie? Poza tym niech Carina weźmie pod uwagę, że jej przyszły mąż będzie musiał alimentować to dziecko co zawsze będzie powodowało, że dla ich rodziny tych pieniędzy będzie mniej. Dojdzie do tego, że Carina będzie obwiniać go za samo istnienie o swoja trudną sytuację. Carina oczywiście zrobi jak chce. Mówię jak ja bym zrobila. Wiesz, widzialam wiele malżeństw bardzo się kochających którzy po paru latach zaczynali się nienawidzieć. Dlaczego twierdzę, ze milość milością ale czyste sumienie jest najważniejsze.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez fiamma75 » 15 listopada 2006, o 12:48

Ogg napisał(a): Ja gdybym się dowiedziała czegoś takiego o moim narzeczonym jasno wskazałabym mu drogę obowiązku a sama poświęciła się pracy na rzecz ubogich lub poszła do klasztoru.


Kiedyś tak było, ale czasy się zmieniły i do zakonu przyjmuje się dlatego, że ktoś ma takie powołanie a nie że nie wyszło mu w życiu albo z powodu zawiedzionej miłości. Ogg, czy wiesz, że proces rozeznawania powołania trwa kilka lat :!: Postulat, nowicjat, śluby czasowe. Kobiety, które wstępują do zakonów robią to dla Jezusa :!:
Przykre to co piszesz, bo wygląda na to, że ani niezbyt znasz kwestię rozeznawania powołania i szukania woli Bożej.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Ogg » 15 listopada 2006, o 12:54

Fiamma napisalam LUB. Powolanie moja droga można rozeznać pod wplywem różnych czynnikiem. Najcudowniejszym czlowiekiem jakiego do tej pory znalam byla zakonnica, która wstąpila do zakonu po śmierci swojego narzeczonego w Powstaniu Warszawskim.
A Ty co radzisz Carinie? Kierować sie wylącznie wlasnymi pragnieniami?
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Ogg » 15 listopada 2006, o 13:03

Dodam jeszcze ze na powolanie świętego Franciszka z Asyżu niewątpliwy wplyw wywarl jego udzial w wojnie i niewola (wcześniej chcial być rycerzem) jak też u świętego Ignacego Loyoli tez powolanie nastąpilo pod wplywem okoliczności (okaleczenie na wojnie). I co? są z tego powodu gorsi?
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez kukułka » 15 listopada 2006, o 13:25

Ogg, nie mnei sądzic cudze powołanie, ale - wybacz- wątpię, by Cie do klastzoru z taka motywacja przyjęto. klasztor to nie jets ucieczka czy wyjscie z braku laku. Służba ubogim tez.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

mój mężczyzna ma dziecko

Postprzez grak » 15 listopada 2006, o 14:35

Carino- to dziecko jest i tego faktu ukryć się nie da. Ma matkę, ale ojcem jest ten kogo kochasz. Czytałam kiedyś wspomnienie pewnej osoby, dot. Karola Wojtyły, jeszcze jako kapłana w parafii. Zjawiła się rodzinka, młodzi, ona w ciąży, i mamusia młodego z tekstem" on jej nie kocha, ona chce go przez to dziecko zmusić do małżeństwa". A Ks. Wojtyła na to zapytał" a czy ktoś go zmuszał do współżycia?". To dziecko jest osobą, a nie skutkiem pocieszania się w ramionach innej. Jeśli nawet twój mężczyzna wybierze Ciebie, to to dziecko będzie w Waszym życiu, i kiepsko by to wyglądało i źle świadczyło o Was, jeżeli ta obecnosć byłaby tylko w alimentach. To co pisała wyżej Ogg o"bękarcie" mną wstrząsnęło. To Dziecko już jest bratem czy siostrą dla Waszych przyszłych dzieci, i nie wyobrażam sobie by było inaczej traktowane. To się nazywa miłość i odpowiedzialność . I jeżeli wyszłabym za faceta z dzieckiem to tylko wtedy gdybym w jego postępowaniu taką właśnie postawę widziała. Nie traktuj go jak bidulka, któremu się wpadka trafiła a Ty go przygarniesz i pocieszysz. Przemódlcie to. Życzę odażnej decyzji.
Ostatnio edytowano 15 listopada 2006, o 14:36 przez grak, łącznie edytowano 1 raz
grak
Przygodny gość
 
Posty: 61
Dołączył(a): 14 lutego 2006, o 11:59

Postprzez klara bemol » 15 listopada 2006, o 19:44

Nie wiedze nic niezwykłego w slubie z mężczyzną, który ma dziecko. Ale - spójrz, jak on to SWOJE dziecko traktuje. To może byc podpowiedź na przyszłość.
Tak jak już powiedziano, to Dziecko jest juz częścią Waszego życia, a jeśli się zdecydujecie - Waszego małżeństwa. I najważniejsze pytanie - czy Ty jesteś w stanie to zaakceptować? Przyjąć je do Waszej rodziny? Nie dokuczać chłopu, nie wypominać, nie patrzeć krzywo na dziecko?

Sytuacje są różne i może się przecież zdażyć, że to on przejmie kiedyś opiekę nad tym swoim pierwszym dzieckiem, czy Ty je wtedy przyjmiesz?
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez AnnaMaria » 15 listopada 2006, o 21:43

A ja znam inny przykład...dziewczyna chciała złapaac chłopaka na ciąże więc zaszła...on nie chciał z nią się żenić, płakał w dniu slubu, ale rodzice go zmusili. Po trzech latach piekła na ziemi i tak się rozwiedli...
Errare humanum est...każdy ma prawo zbłądzić. Przyznał sie do tego przed Tobą, kwestia tego czy Ty bedzie mogła z tym zyć i nie miec do niego żalu. Czy nie będziesz zazdrośna o dziecko?...rozważ to co napisała klara bemol i napewno odradzam wstępowanie fo klasztoru z tego powodu...
Ogg.. nie osądzaj innych, bo nie masz do tego prawa.
AnnaMaria
Przygodny gość
 
Posty: 88
Dołączył(a): 31 maja 2006, o 10:51

Postprzez HonoratA » 15 listopada 2006, o 21:57

Ogg im dłużej czytam Twoje posty tym bardziej jestem przerażona! Dziewczyno zastanów się co piszesz, choć odrobinę!

Carina, dziecko Twojęgo Mężczyzny już jest. Ono nie jest błędem, ale istotą potrzebującą miłości i troski! Tak jak powiedziały dziewczyny - to brat lub siostra Waszych przyszłych dzieci. Porozmawiaj ze swoim Mężczyzną jak wyobraża sobie Waszą przyszłość. Kontakty z dzieckiem i jego matką. Odpowiedz sobie sama na pytanie czy będziesz w stanie zaakceptować i POKOCHAĆ to dziecko? Będziesz bardzo ważną osobą w jego życiu. Ustalić też swój stosunek do mamy tego maleństwa. Jak bedziesz reagowała na telefony o północy gdy dziecko zagoraczkuje i będzie potrzebna pomoc Twojego męża?

Jezeli kochasz i jesteś kochana to odpowiedz już znasz.
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Wielkie Dzieki od Cariny!

Postprzez Carina » 16 listopada 2006, o 09:04

Dziekuje wam wszystkim za odpowiedz. Dla tych ktorzy pisza o sytuacji dziecka, i jej (Olivia) kontaktu z tatusiem, pragne teraz oswiadczyc :) ze nie mam nic przeciwko temu ze on dziecko odwiedza (co robi). Mam tez na uwadze nasza przyszla sytuacje materialna, lecz dlatego ze obydwoje mieszkamy w Stanach... Ja od lat, on od kilku... (nie mowie, ze jest latwo tym bardziej ze studiuje, a tanie to nie jest) mam nadzieje ze jakos sobie poradzimy. Do AnnyMarii, ten przyklad ktory opisujesz jest dokladnie jak z "naszego" zycia. Dziewczyna niedawno wyjechala z Polski, i chciala sie troche pobawic, jak to ona nazwala. Zreszta pozniej miala do niego zal ze byl taki "niedoswiadczony". Mialam raz z nia przyjemnosc rozmawiac, i powiedziala mi, ze chciala sie wyrwac z domu, bo nie lubi mieszkac u swoich rodzicow, a jej kolezanki w Polsce w ten sposob to zrobily. (Zreszta tutaj tez, 2 miesiace wczesniej jej przyjaciolka postapila w ten sam sposob). Nie rozumiem tego! Jak mozna dla wlasnej wygody skazac takie malenstwo na tak trudne zycie. Nie chce tutaj mojego chlopaka usprawiedliwiac, ale jego moze zrozumiec tylko ten co go zna. Jest uczuciowym i poukladanym chopakiem. Od dziecka byl maminsynkiem gdyz jego starszy braciszek zmarl gdy byl b.malenki i mamusia wylala na niego cala swoja milosc. Nigdy przez to nie zdobyl takiej zyciowej orientacji jaka ma w dzisiejszych czasach wiekszosc facetow. :( smutno mi tylko ze matka jego dziecka wiedzac jaki on jest postanowila to wykorzystac dla wlasnych (glupiutkich) celow. Wiem ze jej bedzie bardzo trudno, tym bardziej ze sama jest trudna osoba, lecz nie moge tutaj przyznac racji tym ktorzy mowia o honorze, i odpowiedzialnosci. Ci ktorzy sie w zyciu unosza honorem nie zawsze dobrze na tym wychodza. Wiem ze ich zwiazek nie mial by przyszlosci, i nie ma to nic wspolnego ze mna. Poprostu wiem jak oni ze soba rozmawiaja, i jak ona go traktuje. Chlopak zawsze po rozmowie lub spotkaniu z nia wraca znerwicowany i chory. Nie dlatego ze nie chce sie spotykac z dzieckiem, bo nauczyl sie juz cieszyc z tego ze ma corke, lecz dlatego ze dziewczyna zagrywa z nim w najrozniejsze gierki, wysmiewa go, straszy, krytykuje itp. Jest to bardzo smutna i zarazem szczesliwa zytuacja. Ja nie mysle o tym dziecku zle. Wiadomo ze bylo by latwiej gdyby Oliwki nie bylo, lecz jest i ja to akceputje. Kocham jej tatusia i pokochalam ja, chociaz nie moge jej widywac (ze wzgledow oczywistych) i to prawda ze mysle o niej jak o pieknej siostrzyczce moich przyszlych dzieci. Wiem jednak jaki jest ten swiat, i ze nie wszyscy moga to zrozumiec. Pochodze z b. tradycyjnej rodziny ktora jeszcze nie wie ze to wszystko mialo miejsce, i boje sie jak na to zareaguja. Mowa tutaj o mojej dalszej rodzinie, bo rodzice sa ok. Pozatym boli mnie krytyka niektorych znajomych ktorzy radza mi by uciekac gdzie pieprz rosnie. Nie rozumieja tylko ze to jest czlowiek z ktorym ja moge robic wszystko, mamy podobne zainteresowania, i go po prostu kocham. Gdyby tak nie bylo, nie spotykalabym sie z nim tyle lat, i nie zastanawiala sie teraz nad slubem...po prostu sie boje! Slub to powazna sprawa! Tym bardziej w takiej sytuacji...
Carina
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 listopada 2006, o 06:32

Postprzez Carina » 16 listopada 2006, o 09:18

Dla Ogg... czasami honor to podjecie WLASCIWEJ decyzji, a nie takiej ktora dyktuje nam srodowisko. Jakim byl by czlowiekiem moj narzeczony gdyby od samego poczatku narazal swoja corke na ciagle klutnie, i zycie z rodzicami ktorzy sie do siebie praktycznie nie odzywaja. Stwarzanie dziecku od urodzenia CHOREJ sytuacji, nie jest do konca honorowym wyjsciem prawda? Rozwazajac tez sytuacje Twojego kuzyna, mysle po prostu ze podswiadomie kochal matkie swojego dziecka. Moze sie z poczatku przerazil mysla o jej ciazy, itp lecz napewno nie budowal by sobie zycia na klamstwie tylko dlatego ze jego przyszla zona spodziewala sie dziecka. Malzenstwa ktore sa zawarte tylko z tego powodu zazwyczaj rozsypuja sie jak domek z kart, gdyz malzenstwo to nie tylko laczace nas dzieci, lecz zaufanie, kompromis, i przedewszystkim milosc. Musialo ich cos laczyc poza jego honorem skoro dalej sa razem , i zdecydowali sie na drugie dziecko. Mojego narzeczonego i matki jego dziecka, nic oprucz samego dziecka nie laczy. Naprawde! I jak w tej sytuacji mam mu wskazac ta "droge" o ktorej piszesz?
Carina
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 listopada 2006, o 06:32

Postprzez kukułka » 16 listopada 2006, o 11:16

Ogg, ratunku!Dlazcego Ty mylisz miłosc z zakochaniem????
I zgadzam sie z Cariną, czasem honor jets tylko frazesem - bo tka dyktuje środowisko. miłosc jest wazniejsza od honoru, a poza tym Ogg chyba pomyliła honor z odpowiedzialnoscią.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Coya » 16 listopada 2006, o 12:09

czy miłość usprawiedliwia też zło? Bo skoro kocham to wszystko dozwolone i liczy się tylko moja miłość? Jest jeszcze coś takiego jak honor i obowiązek. Jaka jest roznica jeżeli facet sie żeni i potem przestaje kochać żonę i spotyka inną i strasznie się zakochują? Znaczy ma prawo porzucić swoją rodzinę?

Jak napisala kukulka - nie myl milosci z zakochaniem, to dwie bardzo rozne sprawy, choc czasem ze soba polaczone i dlatego czasem trudne do rozroznienia. Milosc nie usprawiedlia zla, ale zlo, ktore ktos nam wyrzadza, nie oznacza, ze nie moge kochac tego czlowieka. Jezus mowil nawet, ze mamy kochac swoich nieprzyjaciol. Te slowa o tym, ze milosc nie pamieta zlego, wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim poklada nadzieje, to nie moj wymysl, tylko dolsowny cytat z listy sw. Pawla! Skoro Bog w swoim Slowie mowi, ze tak jest, to ja Mu wierze :)

Poza tym niby dlaczego Carina ma się spotykać z dzieckiem swojego przyszlego męża?

Nie napisalam, ze ma sie spotykac, ale wlasnie, zeby sie zastanowili, czy bedzie to robic, oczywiscie uwzgledniajac opinie matki dziecka. A kim Carina bedzie dla tego dziecka? Zona jego ojca, to dziecko to przeciez siostra ich przyszlych dzieci (jesli oczywiscie zdecyduja sie na malzenstwo)

Dojdzie do tego, że Carina będzie obwiniać go za samo istnienie o swoja trudną sytuację.

Skad wiesz? To prawdopodobny scenariusz, pod warunkiem, ze Carina jest tylko zakochana w tym mezczyznie. Ale jesli go KOCHA, to nie widze podstaw, zeby tak mialo byc. Wlasnie dlatego radzilam jej, zeby dokladnie zastanowila sie, czy KOCHA tego mezczyzne, czy to cos innego.

Carino!
Slub to rzeczywiscie bardzo powazna sprawa - to sakrament. A to znaczy, ze Bog wkracza miedzy malzonkow i umacnia ich do pokonywania najbardziej po ludzku poplatanych sytuacji. My tu nie znamy was, wiemy tylko tyle, co Ty nam napiszesz, a wiadomo, ze nie da sie napisac wszystkiego. Jesli laczy was Milosc - czyli Bog - a nie tylko zakochanie, to wszystko jest na dobrej drodze do tego, zebyscie mogli stworzyc szczesliwa rodzine. Choc w waszej sytuacji bedzie to wymagalo od was (obojga!!) wiecej pracy i wyrzeczen niz w mniej "poplatanych" przypadkach. Ale jest to mozliwe. Tylko wracamy znow do poczatku - czy to, co was laczy, to na pewno Milosc? ale na to pytanie musicie odpowiedziec sobie sami :)
Zycze podjecia dobrej decyzji!!
Pamietaj, o prawdziwa Milosc warto walczyc!
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez strzyga » 16 listopada 2006, o 13:28

Ogg, jak Cię czytam, to wybacz za określenie, mi się średniowiecze przypomina.
Z historii podobnych to znam taką: Facet ożenił się ze wzgledu na dziecko ze swoją dziewczyną. Byli faktycznym małzeństwem jakieś 3 miesiące. Potem poznał swoją obecną żonę i z racji małej wiary, wzieli tylko ślub cywilny. Kochają się dotąd, a minęło już jakieś 30 lat, tylko, że od kilku lat nie są już razem. Jezus wkroczył w ich życie i musieli się rozstać, no bo mieli tylko ślub cywilny. Smutne. Gdyby nie tamto "postawienie na honorze" byliby pewnie do dziś szczęśliwym małżeństwem. A jeśli chodzi o to dziecko, to po początkowym okresie życia, oni je praktycznie wychowali.
Pozdr i życzę owocnych rozmyślań. I szczęścia! :)
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Edwarda » 16 listopada 2006, o 13:40

strzyga napisał(a): Kochają się dotąd, a minęło już jakieś 30 lat, tylko, że od kilku lat nie są już razem. Jezus wkroczył w ich życie i musieli się rozstać, no bo mieli tylko ślub cywilny.


Nie rozumiem :?
Nie dało się żyć np. jak brat i siostra? Zwłaszcza, że całkiem młodzi już chyba nie byli wtedy?
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez strzyga » 16 listopada 2006, o 13:53

Cóż, aż tak daleko nie wnikałam. To są w końcu tylko znajomi, poza tym nie mam odwagi aż tak daleko wkraczać w cudze życie. Myślę, że do takiego rozwiązania przyczyniała się na pewno kwestia możliwości i kierownika duchowego.
A w ogóle, szczerze mówiąc, trudno mi o tym pisać w necie ;) Jest to strasznie nieprecyzyjne :)
pozdr.
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez micelka » 16 listopada 2006, o 15:46

Znam wiele takich par, które się pobrały ze względu na dziecko, które było w drodze. I cóż-nie ma reguły, niektórzy żyją razem już wiele lat, są szczęśliwi, ale są też takie małżeńśtwa, które po kilku latach się rozpadły. To wszystko nie jest takie czarno-białe, jak się niektórym wydaje i każdy, kto się znajdzie w takiej sytuacji jak Carina musi,moim zdaniem, sam w swoim sercu przemyśleć sprawę, przemodlić, rozmawiać z narzeczonym. Jedni powiedzą, że to co zrobi Carina jest głupotą, inni, że to decyzja podyktowana prawdziwą miłością. To są chyba zbyt skomplikowane sytuacje, żeby pytać kogokolwiek:"Co należy zrobić?", zwłaszcza, że nikt z nas nie zna Cariny ani jej chłopaka. To trzeba niestety samemu rozstrzygnąć. Carino, mogę Ci jedynie radzić poczekać jeszcze trochę z decyzją, jeśli masz wątpliwości, no i życzyć, abyś idąc do ołtarza już ich nie miała.
micelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 242
Dołączył(a): 9 czerwca 2005, o 12:42

Postprzez Carina » 17 listopada 2006, o 06:26

Dziekuje wam wszystkim. Wiem, ze musze sama to przemyslec, lecz zawsze jest dobrze sie "wygadac", i zobaczyc co inni mysla na dany temat, jakie maja poglady i co zrobili by w podobnej sytuacji. Prosze was o modlitwe w intencji dobrze wybranej przeze mnie drogi... :wink:
Moze jakas dziewczyna, lub ewentualnie chlopak byl w podobnej sytuacji i ma jakies refleksje? Naprawde wszystkim dziekuje. Bardzo mi pomogla rozmowa z wami. Najbardziej boli mnie to, ze caly czas mysle, ze robie cos zlego, niemoralnego, i sie obwiniam. To w sumie teraz jest chyba najbardziej maci moje szczescie... Caluje :)
Carina
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 listopada 2006, o 06:32

Postprzez kukułka » 17 listopada 2006, o 10:06

nie mzona sie bezpodstawnie obwiniac, bo to niszczy zycie. Moim zdaniem niemoralna bys yła rozbijajac czyjeś małzęństwo lub wychodząc za kogoś po slubie koscielnym, ale majacego rozwód cywilny. A nie robisz tego.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Coya » 17 listopada 2006, o 11:54

Carino! :)
Modlitwa zapewniona :)
Pamietaj, jak jeszcze bedziesz chciala porozmawiac (choc w bardzo ograniczonej formie - to tylko internet), to pisz od razu - po to jest to forum, zeby sie wygadac i poznac opinie innych :)
I nie obwiniaj sie (wiem, latwo sie mowi...) Sytuacja jest skomplikowana, a to znaczy, ze wina nigdy nie lezy po jednej stronie, tylko kazdy ma jakis swoj udzial (a z tego, co piszesz wynika, ze Twoj jest malenki - ja widzialabym go nawet na etapie waszego wczesniejszego rozstania, a nie tego, ze Twoj Ukochany ma dziecko - bo wyglada na to, ze Twoj Ukochany i tak nie zwiazalby sie z matka swojego dziecka). Nie ma sensu rozstrzasac, czyja to wina i obwiniac siebie sama czy kogokolwiek innego. Teraz trzeba zrobic wszystko, by skutki tego, co sie stalo, byly dla wszystkich jak najmniej bolesne, by wyciagnac z tego tyle dobra, ile tylko mozliwe!
I pamietaj - jak cos, to pisz od razu :D

Pozdrawiam serdecznie!
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Ogg » 17 listopada 2006, o 13:36

Carino zrobisz jak zechcesz. Jeżeli nie przeszkadza CI, ze wyjdziesz za mąż za nieodpowiedzialnego czlowieka (który idzie do łożka z osoba do której nic nie czuje i nawet nie pomyśli o tym, że może to mieć inne konsekwencje niż tylko przyjemność dla dwojga) to wyjdź. Dziecko w tym związku jest faktem a ślub z kimś innym niewątpliwie spowoduje, że facet jeszcze mniej się tym dizeckiem będzie przejmowal. Nawiasem mówiąc - interesuje się nim teraz czy po prostu wystarcza mu mila świadomość, że okazal sie taki męski by przekazać swoje geny?
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez kajanna » 17 listopada 2006, o 13:55

Ogg, nie wiem, czy wiesz, ale w regulaminie forum jest jasno napisane, że usuwane będą posty "napastliwe i obrażające innych uczestników forum".
Może pohamuj się nieco?
kajanna
Domownik
 
Posty: 348
Dołączył(a): 19 sierpnia 2005, o 19:59
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez nastal » 17 listopada 2006, o 18:47

Carino,

Pomyśl, że może być taka sytuacja, że Ty staniesz się matką dla córki Twojego męża. Życie pisze różne scenariusze. Czy jesteś na to gotowa?
Czy kochasz go, czy tylko jesteś zakochana? Miłość to nie poryw serca, ale odpowiedzialność.
Pozdrawiam
nastal
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 6 października 2004, o 10:14

Postprzez Carina » 20 listopada 2006, o 07:42

Dziekuje wam wszystkim b.serdecznie za okazana mi dobroc i serce.
Dla Ogg! Zycie czasem pisze dziwne scenariusze. To nie bylo tak, ze on nic do tej dziewczyny nie czul, poprostu myslal ze ona odwzajemnia jego uczucia i sie gorzko na niej zawiodl. Ona miala napisany w swojej glowie scenariusz i zajscie w ciaze bylo jej kluczem do "lepszego" swiata. Czy na jego miejscu chcialabys z kims tak wyrachowanym spedzic zycie? On do dzis nie moze uwierzyc ze to wszystko sie stalo. Gdybys wiedziala jakim byl czlowiekiem gdy go poznalam moze moglabys mnie zrozumiec. Byl niewinnym, lojalnym chlopakiem, ktory nie dazyl do fizycznej milosci, i wiem, ze do tej milosci pomiedzy nimi tez nie dazyl. Wiem ze "bedac z nia" popelnil blad, lecz placic za niego bedzie cale zycie. Jednak nawet jesli popelnil ten blad, rozwiazanie sytuacji w sposob jaki ty sugerujesz unieszczesliwilo by wszystkich. Mylisz odpowiedzialnosc z "udawaniem odpowiedzialnosci" i wydaje mi sie ze chodzi ci naprawde tylko o to ze tak poprostu nie wypada. Nie pomyslalas jednak, ze ta dziewczyna tez byla nieodpowiedzialna. Oklamala go, i uzyla to ze byl niedoswiadczony i jej zaufal, moze pokochal... Nawet sobie zaplanowala date slubu. Slub, sakrament, tez mial byc tylko takim kluczem. Dokladnie wszystko wyliczyla, on byl potrzebny tylko po to by wyrwac ja z domu. I jak ma cholopak z tym wszystkim zyc? Pokochac ja, i zaufac jej do konca zycia? Gdy idzie sie na nauki przedmalzenskie kaplan pyta nas czy ta osobe kochamy i jestesmy pewni ze chcemy spedzic z nia reszte zycia. Co on mial by wtedy powiedziec? Oklamywac siebie, dziecko, ja, kaplana i Boga? Wydaje mi sie ze sprawia Ci przyjemnosc ocenianie nas, i musze Ci powiedziec ze solidnie mi dokopalas, lecz pamietaj ze zycie czasem pisze rozne scenariusze. Nikt z nas nie chcial by tak bylo, lecz jest. Moze moj chlopak byl nie odpowiedzialny wtedy gdy z nia "byl", lecz jego zycie sie zmienilo. Kocha swoje dziecko, i napewno nie ma to nic wspolnego z przekazywaniem genow... Nie potepiaj tych ktorych nie rozumiesz. Wlasnie przez ludzi takich jak ty, nie moge sie znow cieszyc. Na szczescie sa jeszcze inni ktorzy staraja sie nas zrozumiec, i nie widza calego swiata w kolorach bialym i czarnym... czasami swiat ma tez barwy szare!
Carina
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 15 listopada 2006, o 06:32

Postprzez Ogg » 20 listopada 2006, o 09:44

Kajanno, na tym forum są posty, które faceta, który chce mieć dziecko ze slebną żoną wyzywają od psychopatów :evil: I żadna z pań moderatorek nie zareagowala. Zdaje sie, ze wy po prostu nie lubicie tych którzy mają inne zdanie i tyle. Jedna z dziewcząt zostala potraktowana jak zlodziejka bo napisala że w drugiej ciąży zamierza wziąć zwolnienie żeby odpocząć. No ale przecież panie moderatorki też tak uważają więc nie ma sprawy.
Carino,
po co w takim razie pytalaś na forum jak masz postąpic skoro sama dobrze wiesz jak? Chcialaś rozgrzeszenie i potwierdzenia że dobrze robisz?
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Coya » 20 listopada 2006, o 12:13

Ogg,
Nie sadze, zeby Carina pisala tu po to, zeby uzyskac rozgrzeszenie (zreszta tak naprawde nikt z nas nie ma prawa jej go udzielic). Po prostu czlowiek tak ma (zwlaszca kobiety), ze potrzebujemy o naszych problemach i watpliwosciach z kims porozmawiac. Taka rozmowa sprawia, ze szybciej dochodzimy do tego, co tak naprawde chcemy zrobic, co uwazamy za najlepsze w danej sytuacji. Tu chodzilo o rozmowe, a nie o zadne rozgrzeszanie. Zreszta nie zauwazylam, zeby ktos z tu obecnych tak potraktowal Carine, raczej postawiono jej spore wymagania - "zastanow sie, czy naprawde go kochasz". To nie jest rozgrzeszanie.
A co do zasad forum. Zauwaz, ze mimo wszystko nikt na razie nie usunal twoich postow. A to, ze czesc czytajacych ma wrazenie, ze spelniaja warunki do usuniecia to ich prawo i maja prawo dac temu wyraz.

wy po prostu nie lubicie tych którzy mają inne zdanie i tyle
A znasz kogos, kto naprawde lubi? Nie musimy sie lubic i nie musimy zgadzac ze wszystkim, co pisza tu inni. Ale mamy obowiazek sie szanowac. Dotyczy on wszystkich, takze Ciebie. Jesli uwazasz, ze jakiekolwiek posty na tym forum lamia zasady, to po prostu napisz na priv do moderatora danego dzialu i zapytaj, dlaczego nie usunal takiej wiadomosci (ta rada dotyczy wszystkich, ktorzy maja jakies watpliwosci dot. obecnosci jakichkolwiek postow na forum) A wypowiedzi pod twoim adresem potraktuj jako informacje o tym, ze nie wszystkim na tym forum podoba sie forma twoich wypowiedzi. Wlasnie - forma. Nawet prawda podana bez milosci moze zabic. Nie chce Cie atakowac, ciesze sie, ze jestes tu z nami (jak zreszta ciesze z kazdego, kto chce dzielic sie tutaj swoimi przezyciami i przemysleniami).

Carino, powodzenia i dobrych decyzji Ci zycze! :)
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez kukułka » 20 listopada 2006, o 12:26

Co do historii Cariny chłopaka i jego wyrachowanej byłej dziewczyny: Nie jetsem kanonista, księdzem itd, ale sądzę, zę gdyby wyszedł za tak wyrachowaną dziewczynę, a potem dowiedział sie, że ona to wszystko wykalkulowała, to ich slub i tka byłby niewazny. A tak, mimo że trudno, jest prościej, bo nie ma żadnego slubu. moze to zabrzmi jak paradkos, ale w tej sytuacji anjbardziej skzoda mi dizecka. Bo zostało potraktowane przez matkę jak przedmiot do realizacji swych celów.
A poza tym nigdzie nie jest napisane, nie ma takiego wymogu, zę chłopak Cariny MUSI sie ożenić z matką swego dziecka. Mam apel do Ogg: jesli jetses taka pewna swego zdania, to napisz, gdzie jest napisane,z ę on MUSI lub przynajmniej powinien wziąć słub z matką dziecka. nie chodiz mi o doświadczenia twoich ciotek, babek itd, ale o autorytety moralne.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości

cron