Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 13:09 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

potrzebuje pomocy

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

potrzebuje pomocy

Postprzez ksiezniczka » 26 października 2006, o 20:50

a więc tak....
Mam narzeczonego. Od miesiąca jestesmy zareczeni. Od roku razem. On kiedys
wyznał mi ze był uzalezniony od pornografii. To trwało kilka lat. Ja jakos
to zniosłam. Próbowałam pomóc mu wyjsc z nalogu.Czeste spowiedzi i
obiecywanie ze juz dla mnie tego nie zrobi. Jednak on jakos mnie dziwnie
traktował. Coraz czestsze rozmowy na temat seksu i tego co dozwolone jest w
małzeństwie. On mnie chciał przekonywać do czegoś a wyczuwalam ze cos według
niego powinnam w malzenstwia przyjąc za normę, chodzi o sprawy współycia -
taki przymus. Pogodziłam sie tez z tym ze miał wczesniej dziewczyne 2 lata i
z nia jak to mówił robił rózne rzeczy, chociaż nie współzył. Bardzo byłam
zazdrosna o ta dziewczyne, wogóle o rózne dziewczyny, bo wydaje mi sie ze on
ciagle na wszystkie spoglada. Według niego niesłucznie go oskarzam , to moja
obsesja.Wyznał mi tez że kiedyś ale w czasie naszego bycia ze soba podszywał
sie pod dziewczyny na czatach i rozmawiał z nimi na tematy seksu....!!
Przepraszał mnie, i mowil ze tak nie bedzie robił juz nigdy. Bylismy na
super spowiedzi w Panewnikach. Teraz niby ma byc super ale ciagle sie
klocimy. Żyjemy od spowiedzi do spowiedzi. Walczymy o czystosc. On uwaza ze
to ja jestem zboczona. Ten pierwszy raz chcemy zachowac do małzeństwa.
Często, bardzo czesto przez niego placze. Nie ufam mu, a on zarzuca mi
podejrzliwosc i brak zaufania. Wiem czesto do niego dzwonie a on wtedy mowi
ze go mecze. Są super dni tez, ale tak mało:/ Juz sie zareczylismy,
pierscionek na palcu, wszyscy w pracy wiedza ciesza sie... co zrobic ?? mam
26 lat. on jeszcze nie pracuje konczy prace mgr. Jest tez zestresowany.
Kocham go tyle mu wybaczylam. Chodzilismy razem na roraty... teraz moze
tez.??? Ale jak mu znow zaufac.. Tak sie boje. Mam ojca alkoholika, on super
rodzine. Moze mieszkalibysmy u niego? raczej tak. Ja chcialabym wyrwac sie z
domu. Aha! podczas ostatniej klotni wymierzyl mi w odwecie lekki policzek.
wpierw ja uderzylam go w reke, to byl impuls z jego strony ale mnie to
niepokoi......
Pomozcie. Bo moj placz juz na nic sie nie zdaje.
Teraz on juz zrobil sie mily, prosi o telefon. Bedzie slodko tlumczyl, ja
znow powiem ze mu wierze choc nieufnosc pozostanie bo nie moge mu o tym
powiedziec. czy wystarczy wiara w to ze bedzie dobrze???? ja go kocham

Księżniczka. Tak mowi o mnie.
ksiezniczka
Przygodny gość
 
Posty: 2
Dołączył(a): 26 października 2006, o 20:45
Lokalizacja: z Rybnika

Postprzez kajanna » 26 października 2006, o 21:08

Księżniczko - to co napisałaś bardzo źle rokuje na przyszłość i niestety czuję się w obowiązku doradzić Ci rozstanie. Pornografia, a teraz jeszcze rękoczyny... To bardzo przykre, ale skoro nie zawahał się uderzyć Cię w narzeczeństwie, to co będzie w małżeństwie? Uciekaj, dziewczyno, póki jeszcze możesz. Piszesz, że się ciągle kłócicie, że nie masz do niego zaufania, że nie szanuje twoich poglądów (nazywa cię zboczoną?) - jak chcesz na tym budować małżeństwo? Chęć wyrwania się z domu to niewystarczający powód do zawarcia małżeństwa, za to świetna droga do zmarnowania sobie życia. Zapewniam Cię, że zerwanie zaręczyn, choć nieprzyjemne, będzie o wiele mniej bolesne niż życie pod jednym dachem z damskim bokserem. Skoro jesteś osobą wierzącą, takim ślubem zamkniesz sobie już na zawsze drogę do szczęcia z kimś, kto może Cię naprawdę pokochać.
Myślę, że w głębi ducha dobrze wiesz, że on cię nie kocha. Sama Twoja wiara niczego nie tu zmieni.
Odwagi. Nie rób tego.
Ostatnio edytowano 26 października 2006, o 21:14 przez kajanna, łącznie edytowano 1 raz
kajanna
Domownik
 
Posty: 348
Dołączył(a): 19 sierpnia 2005, o 19:59
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez juka » 26 października 2006, o 21:10

słuchaj.... chłopak ma poważne problemy. nawet nie chciałabym ich tutaj nazywac - ale to co robi jest bardzo niepokojące, to sa chorobowe zachowania. wiara że "będzie dobrze" jest tworzeniem sobie iluzji, jeżeli ktoś ma jakies zaburzenia powinien je leczyć - czy gdy masz zapalenie płuc pozostajesz przy wierze?
ja nie brałabym ślubu z tą osobą , dopóki nie wykaże woli leczenia swoich problemów.
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez abeba » 27 października 2006, o 08:54

juka - a te spowiedzi, rekolekcje, to że poki co wytrwali w czystości - choć facet jest wyraźnie pobudzony - czy to nie dowody dobrych chęci? Potrzeba szczerej rozmowy z nim, ale nie powiem że trzeba czym prędzej uciekać.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Edwarda » 27 października 2006, o 09:46

Nie napiszę Ci nic nowego niż kajanna i juka, bo niestety się nimi w 100% zgadzam.

Na pewno nie będzie Ci łatwo podjąć tak trudną decyzję jak zerwanie zaręczyn, ale gdybyś nie miała poważnych wątpliwości co zrobić nie prosiłabyś o pomoc na forum... A podświadomie chyba wiesz jaka decyzja jest najlepsza.
Życzę wytrwałości i powodzenia
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez kukułka » 27 października 2006, o 10:04

Abeba, sądze, ze nie masz racji, bo chłopak moze byc uzależniony od pornografii i niewłaściwego postrzegania fizycznej strony miłosci i nei chcieć się z tego leczyć. A to jets bagaż na całe życie. Jesli on gadajac o pornografii się teog nei wstydzi i chce urobic dizewczyne na swoje to cos tu jest nie tak. Co innego, gdy ktos uwikłał sie w pornografię i sie tego wstydzi - bo to oznacza, ze nie nejlepiej mu z tym. A tak poza tym, co właściwie jets rzeczą tu najwazniejszą, uzależnienei od pornografii czy seksu nie bierze sie znikąd i ma swoje źródła w niskim poczuciu własnej wartości, byciu niedocenianym w dizeciństwie iw ielu innych rzeczach. i zeby z tego wyjść, trzeba chcieć.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Kręciołek » 27 października 2006, o 12:51

Kobieta musi mieć w mężu oparcie, poczucie bezpieczeństwa i być szanowana. Nie może szamotać się z jego nierozwiązanymi problemami, bać się czy być do czegoś zmuszaną. Rękoczyny w ogóle - a zwłaszcza przed slubem - są dla mnie jednoznacznym dowodem braku szacunku. Przecież jeśli się kogoś kocha to się patrzy na niego z podziwem i do głowy nie przyjdzie by tego kogoś skrzywdzić.
Czy mysląc o narzeczonym czujesz się naprawdę jak księżniczka?
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ksiezniczka » 28 października 2006, o 00:30

dziekuje wszystkim za tak mile porady. Dzis przeczytalam z narzeczonym te wiadomosci... troche sie obrazil, ale potem tez troche o tym rozmawialismy. On zapewnia ze to co bylo - minelo.
Ze to dzieki mnie.
Ze on chce walczyc o czystosc.
mowil ze mam sie za niego modlic. do lekarza nie chce isc bo ..."jest zdrowy" i narazie nie ma po co jak sam twierdzi.
To uzaleznienie bylo od stron internetowych. Teraz mam sie wczytywac w seks po chrzescijansku i milujcie sie.. tak mi radzi.... wiec chyba nie jest tak zle?
sam nie chce napisac na forum.
Wiem, ze bylam zrozpaczona kiedy pisalam, teraz jest mi lepiej i mam nadzieje ze tak pozostanie, ale popatrze uwazniej na mojego narzeczonego!!! Bede wdzieczna jesli jeszcze ktos cos mi tu napisze.
A moze dalam sie znowu zaslepic? pozdrawiam:)
ksiezniczka
Przygodny gość
 
Posty: 2
Dołączył(a): 26 października 2006, o 20:45
Lokalizacja: z Rybnika

Postprzez klara bemol » 28 października 2006, o 00:32

Droga Księżniczko!

Opowiem po krótce swoją historię. Miałam 22 lata, on 32. Ja studentka, on po teologii, katecheta. On zafascynowany (jak sie potem okazało nie mną, tylko tym, że może mnie urobić pod siebie); ja, nieakceptowana przez ojca, chciałam jak najszybciej uciec z domu. Zaręczyny po miesiącu, piękne plany... tylko nigdy nie powiedział, że mnie kocha, okazało sie, że jestem gówniarą, że moja rodzina to rodzinka, że on mnie jeszcze wychowa, że gdy się z nim nie zgadzam, to zdradzam Jezusa i że we mnie mieszka zło, a on to jedynie może z nim walczyć.

Zerwałam zaręczyny po 5 miesiącach, choć była data śluzu, zamówiona sala i orkiestra.

Bolało, najbardziej to, że bylam taka głupia. Potem była tylko radość, że jestem bez niego, że jestem wolna, nikt mną nie pomiata, do niczego nie zmusza. Mój mąż wtedy stał z boku i patrzył i się modlił i wymodlił (niektórzy mu mówią, że życie ze mną to już zaliczony czyściec).

Napisałam nie wszystko, nie będę też mówić Ci, co masz robić. Ale przesłanie jest czytelne...

Dużo siły i powodzenia.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez abeba » 28 października 2006, o 07:55

ech, NPR, data śluzu....
ja spoliczkowałam mojego męża, jeszcze przed zaręczynami. CZy powinien był ze mną zerwać???
księżniczko - mam pytanie - spróbuj krytycznie przyjrzeć sie też swojemu postępowaniu, czy np. nie obiecujesz mu czasem że sie na cos zgodzisz, ne zwodzisz w sprawach seksu itp.
Mnie on generalnie też niepokoi, na pewno jesl ślub blisko to trzeba przełożyć do czasu aż znikną wątpliwości, ale nie ulegałabym panice, że to zboczeniec. Pokręceni ludzie też potrzebują miłości.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 29 października 2006, o 12:13

Też potrzebują, ale ile można żyć z kims pokręconym, kto nie chce się zmienić?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez strzyga » 29 października 2006, o 12:43

podczas ostatniej klotni wymierzyl mi w odwecie lekki policzek.

Dla mnie w tym momencie nie byłoby już nic więcej do dodania. To byłby koniec. Nieważne z jakiego powodu by się to stało.
Podobnie jak kiedyś spotykałam się z chłopakiem z oazy. Aż do momentu, kiedy po moim baardzo głupim żarcie w smsie, nawyzywał mnie od ostatnich. Byłam zszokowana, nigdy się takiego zachowania po nim nie spodziewałam - to był jeden z najspokojniejszych ludzi jakiego znałam (i nie tylko ja). Pewne zachowania jednak włączają u mnie 'czerwone światło'. Nieważne było, co potem - przeprosiny itp. Stwierdziłam, że jak już teraz potrafi tak zareagować, to co będzie potem? Ja w każdym razie nie zamierzałam tego sprawdzać. I dziękuję Bogu za tamtą sytuację. Przejrzałam na oczy. A teraz jestem z cudownym człowiekiem, któremu ani w głowie podobne rzeczy.
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gosiao » 26 listopada 2006, o 23:05

cześć księżniczko, nie zazdroszczę Ci sytuacji. Przed tobą jednak decyzja, która może zaważć (błąd, na pewno zaważy) na całym Twoim życiu. Nie będę Ci sugerować żadnej decyzji, bo tylko na podstawie kilku zdań na FORUM nikt nie jest w stanie ocenić fachowo Waszej sytuacji. Piszesz, że Twój narzeczony był uzależniony od pornografii, ale nie piszesz, czy przeszedł jakąkolwiek terapię. Myślę, ze najlepsze, co mozesz teraz zrobić to namówić chłopaka na wizytę w poradni rodzinnej i tam porozmawiać o tym wszystkim ze specjalistą. Wierzę, ze na forum jest wielu mądrych i życzliwych ludzi, którzy życzą i radzą Ci najlepiej, jak potrafią, ale my mamy tylko wąski wycinek Twojej rzeczywistości dlatego myslę, że warto spotkac sie z kimś obiektywnie i fachowo oceni Wasze problemy. Zapytaj o najbliższą poradnię rodzinna w swojej parafii (bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą :lol: ) albo poszukaj jakiejś poradni psychologicznej i najlepiej weź sie za to szybko, im dłuzej czeka się z takimi decyzjami tym trudniej. Trzymaj się
Gosiao
Przygodny gość
 
Posty: 50
Dołączył(a): 19 listopada 2006, o 15:06

Postprzez Lucja » 27 listopada 2006, o 13:48

Księżniczko, ja się przyłączam do grona osób odradzających się związek z narzeczonym. Byłam niedawno w Kaliszu na sesji z ks.Dziewieckim, opowiadał o alkoholikach - potrafią manipulować otoczeniem, przepraszać, kajać się a potem - znów piją. Podobnie Twój narzeczony, jest manipulatorem.

Masz szansę na normalne życie, ale z tym facetem sobie nie poradzisz, ponieważ masz w sobie inne mechanizmy obronne, wykształcone przy ojcu alkoholiku. Facet nie chce iść do lekarza, bo nie ma problemu??? To oszustwo.

Zapraszam Cię serdecznie - zajrzyj tu
http://www.opoka.org.pl/php/szukaj.php? ... &typ=Tekst

a szczególnie polecam tekst o miłości w sytuacji skrajnej:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TM ... ilosc.html

Fragment:
"Sytuacja skrajna w odniesieniu do miłości oznacza sytuację, w której przychodzi nam kochać kogoś, kto z jakiegoś względu nie potrafi lub nie chce kochać innych ludzi, ani nawet samego siebie. Tak dzieje się np. wtedy, gdy próbujemy kochać ludzi bardzo niedojrzałych, egoistów, przestępców, ludzi uzależnionych, powierzchownych czy prymitywnych, a zatem ludzi, którzy wyrządzają nieraz drastyczne krzywdy innym ludziom i samym sobie. Nasza miłość jest wtedy wystawiana na największą próbę. Często jest to wręcz próba heroiczna. W polskich warunkach mamy najczęściej do czynienia z taką sytuacją w rodzinach dotkniętych chorobą alkoholową czy narkomanią.

W sposób spontaniczny grożą wtedy postawy skrajne. Jedną skrajnością jest naiwne litowanie się nad człowiekiem uzależnionym, a drugą skrajnością jest wycofanie miłości wobec niego. Tymczasem dojrzała miłość jest działaniem (konkretne słowa i czyny), dostosowanym do sytuacji i postępowania drugiej osoby. Dojrzale pokochać alkoholika czy narkomana, to najpierw poznać mechanizmy jego choroby. Człowiek uzależniony to ktoś, kto dosłownie śmiertelnie „zakochał się” w substancji chemicznej, która obiecuje łatwe szczęście, oszukuje, uzależnia i zabija. To ktoś, kto na drodze chemicznej pułapki szuka poprawy nastroju bez poprawy własnego postępowania. Jednocześnie to ktoś, kto nie rozumie samego siebie. To ktoś, kto nałogowo oszukuje samego siebie. To ktoś, kto wmawia sobie, że nie jest uzależniony i że nie ma problemu z alkoholem czy narkotykiem. Na tym właśnie polega typowy dla ludzi uzależnionych system iluzji i zaprzeczeń. Jednocześnie są to ludzie, którzy okazują się „mistrzami” w manipulowaniu najbliższym środowiskiem po to, by tworzyć sobie komfort sięgania po alkohol czy narkotyk. Odwołując się do różnych form nacisku i szantażu uzależnieni próbują doprowadzić do sytuacji, w której obowiązuje zasada: Ja sięgam po substancje uzależniające, a inni mnie chronią, usprawiedliwiają, ukrywają przed sąsiadami i policją”. Alkoholik czy narkoman to ktoś, kto nieświadomie i wbrew swej woli robi wszystko, by doprowadzać siebie i bliskich do coraz większej krzywdy i cierpienia oraz by poddać się śmiertelnej chorobie.

W tej sytuacji dojrzale kochać człowieka uzależnionego to najpierw dokładnie poznać tę jego dramatyczną sytuację. Wtedy dopiero rozumiemy, że dojrzała miłość polega na stosowaniu zasady: „ty nadużywasz alkoholu czy sięgasz po narkotyk, ty ponosisz wszystkie konsekwencje twego zachowania”. Ponoszenie przez uzależnionego bolesnych konsekwencji sięgania po określone substancje chemiczne jest bowiem koniecznym warunkiem uznania prawdy o sobie i podjęcia terapii.

[...]
Tak rozumiana kompetentna miłość nie jest zwykle możliwa, jeśli współmałżonek czy inne osoby z najbliższej rodziny pozostają sam na sam z alkoholikiem czy narkomanem. Uzależniony bywa wtedy agresywny, a nawet groźny. Potrafi znęcać się fizycznie i psychicznie. Potrafi kłamać, manipulować, szantażować lub wzbudzać litość. Realizowanie zasady kompetentnej miłości wymaga zatem wyjścia z ukrycia i osamotnienia, by poszukać wsparcia na zewnątrz. W polskich warunkach skutecznym rozwiązaniem okazuje się kontakt z grupami samopomocy (grupy Al-Anon i Kluby Abstynenta). Pożyteczny jest kontakt z duszpasterzem. Czasem konieczny jest także kontakt z urzędem gminnym, psychologiem, prawnikiem, policją. Jednak nawet wtedy, gdy rodzina otrzyma pomoc z zewnątrz, może się okazać, że ze względu na agresywność czy wręcz brutalność uzależnionego, nadal nie jest możliwe stosowanie reguł kompetentnej miłości. Jedynym rozwiązaniem pozostaje wtedy rozstanie się z osobą uzależnioną. Taka sytuacja tworzy warunki, by alkoholik czy narkoman rzeczywiście sam ponosił wszelkie konsekwencje swojej choroby. Trwanie latami przy uzależnionym, który znęca się nad najbliższymi i nimi manipuluje, okazuje się cierpieniem, które ma destrukcyjny wpływ na współmałżonka i dzieci, a nie przynosi żadnej zmiany w postawie chorego. Co więcej, pozwala mu trwać w nałogu. Nie mamy wtedy do czynienia z miłością, lecz z naiwnością oraz z bezsensownym cierpieniem, czyli z takim cierpieniem, które działa na nas destrukcyjnie i które jednocześnie nie pomaga kochanej przez nas osobie uwolnić się z uzależnienia. Ze względu na system iluzji i zaprzeczeń alkoholika czy narkomana nie wzruszy i nie przemieni cierpienie innych ludzi. Może go ocalić jedynie jego własne cierpienie.

W tego typu skrajnej sytuacji fizyczne odejście od osoby uzależnionej nie oznacza wycofania miłości. Nie jest też przejawem okrucieństwa czy zemsty. Jest natomiast - bolesną z konieczności - formą dojrzałej miłości wobec osoby, która w dramatyczny sposób krzywdzi siebie i innych. Jeśli technicznie jest to możliwe, to można zdecydować się najpierw na rozstanie czasowe (np. kilkumiesięczne). Może ono okazać się wystarczające, by uzależniony — ponosząc konsekwencje własnej choroby — uznał, że ma poważny problem i by podjął terapię. Jeśli takie rozwiązanie — zwykle ze względów mieszkaniowych i finansowych — nie jest możliwe, to koniecznością okazuje się rozstanie usankcjonowane formalnie.

Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym. Separacja nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi małżeńskiej. Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności. Miłość małżeńska jest bezwarunkowa. Ale tylko miłość. Nie jest natomiast bezwarunkowe wspólne mieszkanie małżonków, współżycie seksualne, wspólne wychowywanie dzieci, wspólnota majątkowa. To wszystko jest już warunkowe. Ma miejsce pod warunkiem, że obie strony odnoszą się do siebie z miłością i odpowiedzialnością. Kościół ustanowił instytucję separacji małżeńskiej na czas, w którym bycie razem nie jest możliwe, gdyż jedna ze stron — ze względu np. na złą wolę czy uzależnienia — nie jest w stanie respektować złożonej przez siebie przysięgi małżeńskiej, zobowiązującej do miłości, wierności i uczciwości. Obecnie mamy już w Polsce sytuację prawną, w której separacja kościelna posiada także skutki cywilne. Dzięki temu współmałżonek na mocy separacji może uzyskać podział majątku i świadczenia alimentacyjne.

Być może niektórzy Czytelnicy mają obawy, czy w ogóle można wziąć pod uwagę separację w sytuacji choroby alkoholowej lub narkomanii oraz czy współmałżonek — na skutek cierpienia - nie jest skłonny do pochopnego podjęcia decyzji o rozstaniu. Doświadczenie wskazuje, że — zwłaszcza kobietom - grozi raczej tendencja odwrotna. W Polsce żyją tysiące kobiet, które przez dziesiątki lat są maltretowane przez mężów alkoholików, a mimo to nie decydują się na czasowe nawet rozstanie. Fakt ten nie jest zaskoczeniem jeśli wiemy, że jedną z podstawowych cech osób żyjących w rodzinach alkoholowych jest nieświadoma tendencja, by trwać w toksycznym związku. Tendencja ta widoczna jest zdecydowanie bardziej u kobiet niż u mężczyzn. Okazuje się bowiem, że 90% kobiet pozostaje we wspólnocie mieszkania z alkoholikiem, podczas gdy 90% mężczyzn opuszcza swoje żony — alkoholiczki.

Myśl o fizycznym rozstaniu jest decyzją wyjątkowo trudną i bolesną dla współmałżonka, który kocha osobę uzależnioną. W tej sytuacji zadaniem osób z najbliższego otoczenia jest wskazywanie na tych, którzy umieją dojrzale kochać w obliczu dramatycznych okoliczności. Sądzę, że bardzo czytelnym wzorcem kompetentnej miłości w tego typu skrajnych sytuacjach, jest przypowieść o odchodzącym synu i mądrze kochającym ojcu (por. Łk 15, 11 — 32). Ojciec z tej przypowieści potrafi kochać syna, który ulega iluzjom łatwego szczęścia i odchodzi. W tak dramatycznej sytuacji ojciec nie cofa swej miłości, ale też nie udziela synowi pomocy. Nie jest okrutny, ale też nie jest naiwny. Z tego właśnie względu ojciec pozostawia błądzącego syna jego własnemu losowi. Gdyby przestał go kochać, to syn nie miałby do kogo wrócić. Gdyby natomiast udzielał mu pomocy i brał na siebie konsekwencje jego błędów, to syn nie miałby powodu, by się zastanowić nad własnym postępowaniem i dokonać przemiany życia. Syn z przypowieści korzysta z mądrej miłości ojca, zastanawia się i podejmuje decyzję o całkowitej zmianie życia. Staje się synem powracającym. Teraz dopiero rozumie, że ojciec nigdy nie przestał go kochać, oraz że kochał go naprawdę dojrzale.

Jeśli współmałżonek zmuszony jest do rozstania z alkoholikiem, to powinien powiedzieć samemu sobie i uzależnionemu, że czyni to z miłości i odpowiedzialności, z nadzieją, że uzależniony uświadomi sobie swoją chorobę, że podejmie terapię i zmieni postępowanie. Wtedy stanie się możliwe odzyskanie wspólnoty życia i zamieszkania. Oczywiście przed podjęciem decyzji o ewentualnej separacji — a także o momencie ewentualnego powrotu — warto porozmawiać z duszpasterzem, a także ze specjalistą w dziedzinie uzależnień. Fizyczne opuszczenie osoby, która w dramatyczny sposób błądzi i krzywdzi siebie oraz innych ludzi, jest najdalszym punktem, do którego może posunąć się ktoś, kto kocha w sposób dojrzały. "
Lucja
Bywalec
 
Posty: 187
Dołączył(a): 10 maja 2006, o 14:27
Lokalizacja: Wrocław


Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 13 gości

cron