mam 20 lat, jeszcze nie jestem narzeczoną, ale jakoś bardziej słusznym wydaje mi się pisać tutaj niż np. pod tematem "jak zaplanować poczęcie".
temat, który chcę poruszyć jest bardzo ważny. dla mężczyzn chyba bardzo, bardzo ważny, ale tego stwierdzić nie mogę będąc kobietą. mogę tylko powiedzieć, że dla kobiet jest ważny. nie jest mi obojętne z kim spędzę "resztę życia" ani kto będzie ojcem dla moich dzieci (chociaż to dopiero sprawa nie-wiem-jak-dalekiej przyszłości).
nie wiem ile o męskości rozmawiają mężczyźni - słyszałam, że raczej niewiele. natomist kobiety calkiem sporo. te dyskusje można podzielić na dwie grupy: pierwszy typ to typ atakujący: wszyscy mężczyźni "myślą tylko o jednym", nie rozumieją niczego, są brutalni i robią bałagan. drugi uznaje te wszystkie "męskie grzechy", ale je wspanialomyślnie wybacza, i przypomina, że mężczyźni są słabsi psychicznie, wiec w ogóle trzeba im wybaczać.
o ile typ 1 już na pierwszy rzut oka wydaje się nie do przyjęcia, o tyle drugi jest bardziej niebezpieczny. co prawda przy typie 2 panuje zgoda... ale brakuje tu szacunku dla drugiej osoby.
chciałabym tutaj poszukać trzeciej drogi.
kiedy patrzę na moich rówieśników widzę chłopców. kiedy patrzę na znajomych widzę dobrych chłopców, z których wyrosną mężczyźni. kiedy patrzę w oczy X widzę chłopca, i zdaję sobie sprawę, że chciałąbym już zobaczyć mężczyznę. też jestem raczej dziewczyną niż kobietą, czasem nawet całkiem dzieckiem, ale przecież wolno marzyć.
czym się różni chłopiec od mężczyzny? mężczyzna jest po prostu dorosły. z określeniem co to konkretnie znaczy zawsze są problemy. po dłygich dyskusjach z przyjaciółką na temat dostępnego nam materiału badawczego stwierdziłyśmy, że dorosłość oznacza świadomość własnej niedojrzałości. ale to jeszcze nie wyznacznik mężczyzny, a zaledwie chłopca który mężczyzną się stanie.
jaki jest więc ten mężczyzna? chyba najłatwiej mi będzie zebrać myśli zapisując czego sama szukam. bo właśnie szukam mężczyzny, którego mogłabym szanować - to jest właśnie ta tzrecia droga: wzajemny szacunek.
powinien... przede wszystkim chcieć się rozwijać. umieć kochać; być na tyle silnym, by nie bać się mówić o problemach; umieć wyrażać uczucia - negatywne tak by nie ranić, pozytywne - jak najczęściej
; być godnym zaufania; umieć słuchać i mówić, czyli rozmawiać; być oparciem w razie potrzeby.
cóż, dla siebie chciałabym chyba tego samego.
moim glupim kaprysem (bo rozumowo sama się tu ze sobą nie zgadzam) jest, by nie korzystał z mojej pomocy zbyt często - trochę w tym lenistwa, a trochę staroświeckiego przeświadczenia, że kobieta powinna być delikatna i wymagać pomocy, a mężczyzna tylko tej pomocy udzielać. ale to nie chrześcijańskie: Jezus o małżeństwie mówił tylko, że jest nierozerwalne, nie robił rozróżneinia między płciami (to dopiero św Paweł), a już księga rodzaju mówi o stworzeniu człowieka: "mężczyzną i niewiastą stworzył ich" (rownież "krew z krwi i kość z kości" to opisowe określenie równości: drugi człowiek, równie ważny w odrózneniu od wszystkich zwierząt).
papieskich traktatów czytać nie umiem, ale jego zdanie bardzo mnie obchodzi. a papież w odniesieniu do płci mówi o ojcostwie i macierzyństwie. i wydaje mi isę to bardzo mądre. i jedno i drugie to rodzicielstwo. kiedy matka broni dzieci nikt nie nawzwie jej zachowania niekobiecym, kiedy ojciec się dzieckiem opiekuje, nikt rozsądny nie powie, że to niemęskie. robią to samo: wychowują, wymagają, troszczą się i chronią. każde inaczej.
chciałabym być z mężczyzną, którego mogłabym szanować i sama być godna szacunku.
szukam trzeciej drogi. czy ktoś jeszcze szuka?
rybka