Teraz jest 8 maja 2024, o 08:20 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Mieszkanie przed ślubem

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez micelka » 30 września 2006, o 00:32

Właśnie wróciłam z kina. Byliśmy na :" Placu Zbawiciela". Mam dziś poważneo doła a ten film mnie jeszcze bardziej zdołował, chociaż był świetny(paradoks, prawda?). Nie polecam go młodym małżeństwom zwłaszcza tym bez własnego"m".
Przy okazji bardzo proszę o modlitwę, ktoś chce mi bardzo zaszkodzić i nie mam jak się bronić :/
micelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 242
Dołączył(a): 9 czerwca 2005, o 12:42

Postprzez abeba » 30 września 2006, o 08:21

micelko, właśnie miałam ochotę iść myślałam, że może nas to otrzeźwi....

hmm, właśnie sobie zdalam sprawę, że to w ogóle nie było dla mnie nic magicznego.... pierwszy ranek po slubie: ból brzucha@ i poczucie, że musimy sie szybko zebrać bo rodzina czeka. Kolejny, po poprawinach - walący do okien znajomi, którzy przyszli po wódkę, bo może jakaś została. Nie dali nam spokoju... :cry: potem 2-3 dni u moich rodziców - nie czułam by było inaczej niż przed slubem, pierwszy ranek w naszym wspólnym - bieg na autobus by pojechać do teściów. Kolejne kilka dni u nich w pokoju młodszej siostry męża. A od poniedziału poszedł do pracy.... kicha to moje malżeństwo.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez fiamma75 » 30 września 2006, o 09:29

Abebo, narzekasz i narzekasz.
Myślisz, że tylko Ty jedna miałaś @ w dniu ślubu?
Pierwszy ranek, bo nie na noc, spędziliśmy u brata męża, od rana umierałam, na poprawinach zasłabłam. Wieczorem wracaliśmy 100 km do domu maluchem załadowanym po dach prezentami ślubnymi (część zabrali moi rodzice, którzy wracali w ndz rano). Gdy przyjechaliśmy, przyszli i oni, i mój brat i wszysacy oglądaliśmy prezenty. W pon. przyszły koleżanki a we wt. mąż poszedł do pracy. I nie mam żalu. Uważam, że wszytko było świetnie :D
Mieszkaliśmy razem już miesiąc, a jednak po ślubie było inaczej :D choć niemagicznie - po prostu nareszcie należymy do siebie na wieczność :D
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez juka » 30 września 2006, o 10:08

fiammo, widac narzekanie (bądź nie) to nie kwestia faktów tylko ich interpretacji. jak masz taki obraz świata, że jest ok, ludzie sa raczej w porządku i poradzę sobie w życiu- to rzeczywiście jesteś zadowolona mimo różnych trudności. a jak myślisz że wszystko od urodzenia do usr... śmierci będzie przeciwko tobie, to nawet jak wygrasz 6 miliardów w totka będziesz jęczeć że nie 7 :wink:
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez abeba » 30 września 2006, o 14:21

no jesli Ci sie takie klimaty podobają to czemu nie, nie zabraniam Ci się cieszyć.
Dlaczego nikt mi nie daje prawa do smutku czy niezadowolenia. czyście wszystkie z USA przyjechały?
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 30 września 2006, o 15:06

abeba napisał(a):kukułko, co Ty wiesz o wynajmowaniu? kukułko odczep sie wreszcie proszę od mojego podejścia od mieszkania. Czasem ma poczucie że jesteś facetem, z którym nei da sie porozmawiać o problemie bo od razu każe go na siłę rozwiazywać.
Dlaczego nikt mi nie daje prawa do smutku czy niezadowolenia. czyście wszystkie z USA przyjechały?

Ależ oczywiście nic nie wiem, życie układa mi się rózowo pod względem mieszkania już od urodzenia. Za to uwielbiam się czepiać, ale obiecuję, ze już nie będę. od dziś bedę cię zawsze żałować. Płaczę razem z Tobą :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: . biedna jestes, bo nikt Ci nie jets w stanie pomóc, a tylko mówią, jak rozwiącac problem. Oj, będę narzekac z tobą juz od tej pory. Zobacz jaki ten swiat jest zły, a zycie do nizcego, z czego się tu cieszyć? Zalewam sie łżami wraz z Tobą, w końcu forum pomocy nie jest po to, by daw3ać rady, tylko płakać, płakać, płakać :cry: :cry: :cry: :cry: i narzekać.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 30 września 2006, o 15:20

nie mówię że różowo, pisałaś jak mieszkasz. tylko że akurat nie wynajmujesz od obcych i masz nne problemy niż moje.
uważam że znajdowanie innego mieszkania co parę miesięcy to nie ejst rozwiązanie. im nam gorzej tu tym wiesza będzie motywacja by wreszcie kupić :wink:
wysłuchanie, zrozumienie i pocieszenie też jest formą pomocy, wiesz? niestety, tego na tym forum mało... szczególnie musze powiedzieć w Twoich postach do mnie.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez juka » 30 września 2006, o 15:25

kukułko, taki obraz świata nie bierze się z powietrza, tylko z doświadczeń życiowych, niekoniecznie aktualnych, a czasem bardzo odległych w czasie. jak sobie człowiek z nimi nie poradzi, to potem dokonuje pewnego przeniesienia i generalizacji...
chociaż z zewnątrz może się ona wydawać kompletnie niezrozumiała.
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez kukułka » 30 września 2006, o 15:37

Juka, wiem, znam się trochę na psychologii. jak przejrzysz moje posty, to juz od dawna próbuję abebie cos wytłumaczyć, słonić do innego spojrzenia, bo taką generalizację da się wyleczyć, tylko trzeba chcieć.
Abebo, wiem, że wysłuchanie jets formą pomocy, ale potem trzeba działać, inaczej życie skończy się na narzeknaniu i nie zmienisz nic na lepsze.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez juka » 30 września 2006, o 15:40

ale przez internet to raczej niczego nie wyleczysz... :(
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez abeba » 30 września 2006, o 15:48

szczerze mówiąc kukułko, mam wrażenie raczej że wyżywasz sie na mnie bo próbuję zrealizować te ambicje, z których Ty zrezygnowałaś. nie twierdzę, że źle zrobiłaś że zrezygnowałaś, tylko że na wszelki wypadek wolisz by inni też zrezygnowali, zeby przypadkiem im sie nie powiodło.
Probujesz ze mnie zrobić siebie.... mysląc że to dla mojego dobra.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 30 września 2006, o 16:08

Abeba, wżyciu by mi nie przyszło do głowy to o co mnie posądzasz. Jets ci zle, to radze, proste. masz cos z emocjami, skoro mnie o takie rzeczy podejrzewasz. Juka, wiem, zę nie wylecze, ale sugestie przez net przesłaćmogę. Kropla drązy skałę.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 30 września 2006, o 17:12

no więc miej poczucie jaki efekt odnoszą Twoje sugestie, tylko mnie frustrują. A podobienstwo sytuacji wyjsciowych o którym kiedyś pisałaś aż sie prosi, bys teraz próbowała (nawet nieświadomie) urobić mnie na swoje podobieństwo. Nawet jesli robisz to z życzliwości, bo jesteś teraz szczęsliwa i chccesz bym też była, to jest to dla mnie wtłaczanie na siłe w Twoje buty.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 30 września 2006, o 17:34

Żeby było jasne, jetsem szczęsliwa nie DLATEGO, z ez czegoś zrezygnowałam. po prostu jestem szczęsliwa, a rezygnacja do tylko dodoatkowy plus i wynika z moich priorytetów. I chcę Ci uświadomić tylko tyle, ze jesli się nie czujesz szczęsliwa to nie zmienisz tego samym narzekaniem, zacznij działć, co nie musi znaczyć-rezygnowac od razu z czegos tam.
A tak na marginesie - po co miałabym Cię wtłaczać w swoje buty. A jaki masz pomysł na szcęscie? Masz jakiś? Co ostatnio pomyslałaś lub powiedizałś pozytywnie o swoim małzęństwie? Moze warto raz dziennie o taki pozytyw się postarać, postarać się go znaleźć. To nie od razu rezygnacja. Trzeba dążyć do rzeczy wielkich, ale cieszyć się małymi. A nie cieszyć się z małych, a rezygnowac z wielkich, chyba się nie zrozumiałyśmy.
Postrzegasz mnie przez pryzmat dyskusji o realizacji zawodowej - niesłusznie. Moje życie i szczęście jets dużo bogatsze niz rezygnacja, momo z emam swoje problemy, niektóre bardzo poważne od lat "omadlane", ale gdybym miała myślec tylko o tym.. O problemach trzeba myślec, ale w kwestii konstruktywnych rozwiązń i nadziei. Narzekanie to tylko sposób wyłdowania negatywnych emocji. Na tym poprzestać - mozna, ale co to zmieni.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 30 września 2006, o 20:01

to zmieni, że po wyładowaniu negatywnych emocji można sie z czystszym umysłem wziąć do pracy. a pewnych rzeczy sie nie da zmienić.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Amazonka » 30 września 2006, o 20:10

Abeba, jeśli jednak pójdziesz na "Plac Zbawiciela", opowiedz swoje emocje i wrażenia.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Reucia » 1 października 2006, o 20:33

juka napisał(a):fiammo, widac narzekanie (bądź nie) to nie kwestia faktów tylko ich interpretacji. jak masz taki obraz świata, że jest ok, ludzie sa raczej w porządku i poradzę sobie w życiu- to rzeczywiście jesteś zadowolona mimo różnych trudności. a jak myślisz że wszystko od urodzenia do usr... śmierci będzie przeciwko tobie, to nawet jak wygrasz 6 miliardów w totka będziesz jęczeć że nie 7 :wink:


jakby to powiedzieć? wyjęłaś mi to z ust. Nawet w róży można widzieć tylko kolce i nic więcej (ale mi sie romantyczne porównanie trafiło :wink: )
Reucia
Przygodny gość
 
Posty: 50
Dołączył(a): 4 lipca 2006, o 22:15
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez kukułka » 2 października 2006, o 07:58

Abeba, jak nei chchesz, to nic nie zmienisz.
I tym sposobem odpłynął problem sosenki...
Sosenka, co u Ciebie?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 2 października 2006, o 09:49

kukułka napisał(a):Abeba, jak nei chchesz, to nic nie zmienisz.

Widzisz, gdybyśmy mogli wziąć kredyt na meiszkanie to maglowany wyżej problem by znikł. Niestety nie możemy, choć z mojej strony robie wszysztko co mogę. Bardzo chcę by mój maż miał pracę a nie był bezrobotny. Masz pomysł jak JA mogę to zmienić? :? może być na prv
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 2 października 2006, o 10:56

Chodizło mi o podejście do życia. A mąż - neich zacznie mzoe coś robić samemu? na pewno coś potrafi, nie wiem, remonty u ludiz albo coś.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez maharet » 10 sierpnia 2007, o 21:11

My jesteśmu razem od roku i od 5 miesięcy mieszkamy ze sobą.Uważam to za mądrą decyzję, dzięki temu mogliśmy się lepiej poznać ze wszystkich stron i czy rzeczywiście do siebie pasujemy.Przez pierwszy miesiąc było ciężko, kłóciliśmy się często, le to była kwestia dostosowania się do sytuacji.Nie mam teraz stracha czy po ślubie ze sobą wytrzymamy, bo to sprawdziliśmy.
maharet
Bywalec
 
Posty: 147
Dołączył(a): 10 sierpnia 2007, o 16:49
Lokalizacja: Niemcy

Postprzez Anusia21 » 10 sierpnia 2007, o 21:53

maharet napisał(a):Nie mam teraz stracha czy po ślubie ze sobą wytrzymamy, bo to sprawdziliśmy.


Nigdy nie jesteśmy w stanie "sprawdzić" drugiego człowieka. Nigdy nie przewidzimy wszystkiego. Więc ten strach, o którym piszesz, tak naprawdę nigdy nie opuszcza człowieka. a gdy się jest po ślubie, ma sie większą motywację, żeby jednak spróbować ze sobą wytrzymać.Po prostu, zwyczajnie, z miłości.
P.S. Jeśli miałabym warunki, żeby zamieszkać z moim narzeczonym - byłabym najszczęśliwsza na ziemi - bo by to oznaczało, że mam warunki potrzebne, by wziąć ślub i wzięłabym go bez zwłoki.
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez kasik » 10 sierpnia 2007, o 22:27

anusia, nie do konca z tymi warunkami. ja mieszkam ponad 4 lata z moim narzeczonym, ale to nie znaczy ze mamy warunki na slub, niestety :cry: :cry: :roll:
kasik
 

Postprzez GoÅ›ka » 10 sierpnia 2007, o 22:39

maharet napisał(a):Nie mam teraz stracha czy po ślubie ze sobą wytrzymamy, bo to sprawdziliśmy.


A ja mam inne spostrzeżenia.
Gdy zamieszkaliśmy razem nic zupełnie się nie zmieniło. Nie było nigdy obawy "czy wytrzymamy". Moim zdaniem nie trzeba się sprawdzać przed ślubem przez zamieszkanie razem. Uważam też, że jeśli ktoś twierdzi, że musi się sprawdzić, to znaczy, że jego miłość nie jest w pełni dojrzała albo po prostu za mało zna swoją/swojego ukochanego.

Anusia21 napisał(a):Nigdy nie przewidzimy wszystkiego. Więc ten strach, o którym piszesz, tak naprawdę nigdy nie opuszcza człowieka.

Ja nigdy nie miałam takiego stracha ;)
Jak widać to wszystko zależy od osoby i od związku.

Wiem, że wątek jest stary jak świat, ale dopiszę coś jeszcze :)

Znam osobę, która zamieszkała ze swoim narzeczonym 3 lata przed ślubem w przeświadczeniu, że nie robi nic złego. Za każdym razem gdy wspominała, że przed ślubem mieszkali razem podkreślała, że byli "grzeczni". Twierdzi, że trzeba zamieszkać razem, żeby się poznać, a skoro ja mieszkałam z narzeczonym tylko pół roku przed ślubem to wg niej za mało...

I tu moja refleksja... Co jest bardziej gorszące? Osoba która zachowuje się (jak dla mnie) po faryzejsku, mieszkając razem z narzeczonym i twierdząc, że postępuje bardzo dobrze (bo jest grzeczna), czy może osoba która mieszka razem z narzeczonym i nie wspomina w ogóle o swoim życiu erotycznym (chociaż współżyje - ale tą informację pozostawia dla siebie)?
:roll:

I tak źle i tak nie dobrze. Przydałaby się 3 opcja ;) Ta najlepsza :)
Gośka
 

Postprzez brega » 11 sierpnia 2007, o 09:36

Jeśli chodzi o mieszkanie przed ślubem - chyba gorszy jest sam fakt mieszkania niż współżycia. Bo ten fakt jest złym świadectwem - nie chodzi mi tylko o "zgorszenie", ale też o upowszechnianie tego zachowania, ukazywanie go jako normalnego. Ludzie mają niestety tendencję do naśladowania innych i sugerowania się ich opinią. I jeśli jakaś dajmy na to Zośka mieszka z chłopakiem, ich znajomi poczują się dwojako - Ci bardzo wierzący będą zgorszeni i będą cierpieć, że ktoś czyni takie zło, ci mniej - mogą mimowolnie przejmować ten wzór.
Kasik Wciąż nie rozumiem, co uniemożliwia Wam ślub. Już dawno miałam ochotę się o to spytać. Mieszkacie razem, utrzymujecie się, więc w czym "przeszkodzi" małżeństwo? Będziecie mieć większy apetyt, czy rachunki będą wyższe dla małżeństwa? No bo przecież chyba nie chodzi o brak środków na wesele? Bo to byłby śmieszny powód.
brega
Bywalec
 
Posty: 142
Dołączył(a): 27 sierpnia 2005, o 23:00

Postprzez maharet » 11 sierpnia 2007, o 09:50

Gośka napisał(a):Uważam też, że jeśli ktoś twierdzi, że musi się sprawdzić, to znaczy, że jego miłość nie jest w pełni dojrzała albo po prostu za mało zna swoją/swojego ukochanego.

No właśnie mieszkanie razem pozwoliło mam się lepiej poznać ze wszystkich stron.Co innego jak się spotyka z kimś od czasu do czasu, a co innego jak się widuje tą osobę codziennie.
Są różni ludzie i różne związki, ale mam to mieszkanie akurat dużo dało.
Jeśli chodzi o współżycie, to przyznam się, że jednak współżyjemy.Nigdy nie deklarowaliśmy sobie czystości do ślubu, więc pewnie i tak robilibyśmy to nawet nie mieszkając razem.
maharet
Bywalec
 
Posty: 147
Dołączył(a): 10 sierpnia 2007, o 16:49
Lokalizacja: Niemcy

Postprzez Anusia21 » 11 sierpnia 2007, o 10:34

Wydaje mi się, że mieszkanie razem przed ślubem, nie tylko sieje zgorszenie, ale także zabiera dużo uroku samemu małżeństwu.. Właściwie po ślubie, jeśli jeszcze się współżyje, to nie ma nic nowego... Żadnej budzącej przyjemny dreszczyk niepewności.. A szkoda.
Ja sobie wyobrażam, że dopiero po ślubie zamieszkamy razem i oddamy sie sobie całkowicie, już czekam z niecierpliwością na wspólne wieczory i ranki...Z tęsknotą i radością...
Wiem też, że ludzie, którzy mieszkają razem i współżyją, coraz rzadziej spieszą się ze ślubem, choć mają ku temu wszelkie warunki.(mam kilka takich przypadków wśród rodziny i znajomych). I to jest smutne, bo nie wiedzą, co tracą.
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez GoÅ›ka » 11 sierpnia 2007, o 11:05

maharet napisał(a):
Gośka napisał(a):Uważam też, że jeśli ktoś twierdzi, że musi się sprawdzić, to znaczy, że jego miłość nie jest w pełni dojrzała albo po prostu za mało zna swoją/swojego ukochanego.

No właśnie mieszkanie razem pozwoliło mam się lepiej poznać ze wszystkich stron.(...)Są różni ludzie i różne związki, ale mam to mieszkanie akurat dużo dało.


No to fajnie, tylko, że ja odniosłam się do tego zdania:
maharet napisał(a):Uważam to za mądrą decyzję, dzięki temu mogliśmy się lepiej poznać ze wszystkich stron i czy rzeczywiście do siebie pasujemy.

Rozumiem, ze przez wspólne zamieszkanie bardziej poznają się osoby, które jak dotąd nie spędzały z sobą dużo czasu. Uważam, że zamiszkanie razem, żeby sprawdzić "czy pasujemy", jest dość dziwne. Jak dla mnie zamieszkanie razem to po prostu naturalna kolej w związku, w którym osoby się kochają.
Oczywiście rozumiem, że ktoś chce czekać ze wspólnym mieszkaniem do ślubu :)

Anusia21 napisał(a):Wydaje mi się, że mieszkanie razem przed ślubem, nie tylko sieje zgorszenie, ale także zabiera dużo uroku samemu małżeństwu.. Właściwie po ślubie, jeśli jeszcze się współżyje, to nie ma nic nowego... Żadnej budzącej przyjemny dreszczyk niepewności.. A szkoda.
Ja sobie wyobrażam, że dopiero po ślubie zamieszkamy razem i oddamy sie sobie całkowicie, już czekam z niecierpliwością na wspólne wieczory i ranki...Z tęsknotą i radością...


Tu się zgadzam mieszkanie przed ślubem zabiera z pierwszych dni małżeństwa "urok, dreszczyk, pierwsze wspólne wieczory i poranki", ponieważ to wszystko pojawia się w momencie wspólnego zamieszkania, tzn. wcześniej. Czyli po prostu to wszystko się przesuwa.

Anusia21 napisał(a):Wiem też, że ludzie, którzy mieszkają razem i współżyją, coraz rzadziej spieszą się ze ślubem, choć mają ku temu wszelkie warunki.(mam kilka takich przypadków wśród rodziny i znajomych). I to jest smutne, bo nie wiedzą, co tracą.


to prawda, tylko nie wiem, czy te osoby od samegopoczątku nie spieszą się ze ślubem. Pokazuje to jaki się ma stosunek do sakramentu. Niestety, bardzo niewiele osób "poważne" podchodzi do sakramentu... Chcą mieć białą suknię, kościół i księdza...
Gośka
 

Postprzez maharet » 11 sierpnia 2007, o 11:38

Gośka napisał(a):
maharet napisał(a):Uważam to za mądrą decyzję, dzięki temu mogliśmy się lepiej poznać ze wszystkich stron i czy rzeczywiście do siebie pasujemy.

Rozumiem, ze przez wspólne zamieszkanie bardziej poznają się osoby, które jak dotąd nie spędzały z sobą dużo czasu. Uważam, że zamiszkanie razem, żeby sprawdzić "czy pasujemy", jest dość dziwne. Jak dla mnie zamieszkanie razem to po prostu naturalna kolej w związku, w którym osoby się kochają.


Oczywiście, że się kochaliśmy zanim zdecydowaliśmy się na to, i chcieliśmy ze sobą spędzać czas.Ale mieszkając razem widzisz wady i zalety drugiej osoby, których nie zauważyłabyś spotykając się od czasu do czasu.Te cechy partnera okazały by się po ślubie i mogłyby być zaskoczeniem.A przez mieszkanie ze sobą wcześniej wiesz czy jesteś w stanie zaakceptować je czy nie.
maharet
Bywalec
 
Posty: 147
Dołączył(a): 10 sierpnia 2007, o 16:49
Lokalizacja: Niemcy

Postprzez kamienna » 11 sierpnia 2007, o 12:30

maharet napisał(a):Ale mieszkając razem widzisz wady i zalety drugiej osoby, których nie zauważyłabyś spotykając się od czasu do czasu.Te cechy partnera okazały by się po ślubie i mogłyby być zaskoczeniem.A przez mieszkanie ze sobą wcześniej wiesz czy jesteś w stanie zaakceptować je czy nie.

To bzdura która wymówiły Ci gazety kolorowe, TVN STyle itp. Skąd możesz to weidzieć, skoro nigdy nie byłaś w małżeństwie, nigdy nie zamieszkalaś z mężem dopiero po ślubie. To tylko Twoja opinia a nie fakt.

Ja wady mojego męża znałam doskonale zanim po slubie razem zamiekszaliśmy. Dlatego że spotykaliśmy się w naszych domach, rozmawialiśmy o wielu sprawach (np. o sprzątkaniu, jedzeniu, gotowaniu o wizji domu itd), roamzwiałam z jego rodzicami (znałam ich relację), widziałam jego dom, widziałam jak je, ja sprząta, czego nie sprząta, wiedziałam co go drażni.

Mylisz się bardzo myśląc że po ślubie można się rozczarować. My po ślubie kłóciliśmy sie dużo przez pierwszy miesiąc (już teraz nie pamiętam o co), ale po miesiącu to się skończyło. Z czasem zauważylam, że działa łaska stanu, że umiem akceptować wady męża, które wcześniej doprowadzały mnie do szewskiej pasji.. To było dla mnie ogromnym zaskoczeniem i uważam, że gdybyśmy mieszkali razem przed ślubem - nie byłoby tego daru Bożego wynikającego z sakramentu, Bóg mnie uzdalniał do rzeczy, z którymi ja po ludzku nie dawałam sobie rady. Teraz jesteśmy zgodnym małżeństwem (co nie oznacza, że raz na 3 miesiące poważnie się posprzeczamy), laska wciąż działa, np. ostatnio zauważyłam, że ustępuję męzowi w podejomwaniu decyzji (jestem dośc władcza i to zawsze ja mam rację, mój mąż zawsze zgadzal sie na moje propozycje), a teraz widzę, że wierzę i ufam mojemu mężowi, że umie podjąć najlepsza dla nas decyzję choć ja bym takiej nie podjęła.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości

cron