Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 13:16 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Mieszkanie przed ślubem

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Mieszkanie przed ślubem

Postprzez sosenka » 11 sierpnia 2006, o 15:44

Czy mieszkanie tuż przed ślubem może być złe, ze względu na antyświadectwo dla innych? Dodam że żyjemy obydwoje w czystości i nie chcemy kusić losu.
Wiem że człowiek lubi iść na łatwiznę i ostatecznie mogłabym jeszcze potułać się ostatni miesiąc po mieszkaniach koleżanek..i wprowadzić się tuż przed ślubem (bo po ślubie nie będę miała czasu na przeprowadzkę).
Co o tym myślicie i czy byliście w podobnej sytuacji?
sosenka
Przygodny gość
 
Posty: 11
Dołączył(a): 11 sierpnia 2006, o 15:36

Postprzez fiamma75 » 11 sierpnia 2006, o 16:17

Mieszkaliśmy razem miesiąc przed ślubem, bo narzeczony dostał pracę i musiał się przeprowadzić (100 km). Nasz spowiednik o tym wiedział i uważał to za normalne. A dla nas to był cudowny czas narzeczeństwa, w sumie było nam łatwiej z czystością, bo widzieliśmy się codziennie a nie w weekendy.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez kasik » 11 sierpnia 2006, o 16:30

zalezy jak lezy. fiamma mowi ze bylo im lepiej,wam moze byc gorzej. Sami musicie zdecydowac :wink: my mieszkamy ze soba po niecalych miesiacach oficjalnie bycia razem, wiec kazdy robi jak mu dobrze :D
kasik
 

Postprzez Samanta » 11 sierpnia 2006, o 18:00

,,Czystość przedmałżeńska i wspólne mieszkanie
Chodzi mi o parę przyjaciół. Kończą studia, dlatego postanowili ze ślubem poczekać. Jednak mieszkają razem. Zachowują czystość przedmałżeńską, twierdzą też, że wspólne mieszkanie nie wystawia ich nadmiernie na pokusy w tej sferze. Spotkali ostatnio księdza, który twierdzi, że taka sytuacja jest niedopuszczalna, że jest to zwykły związek niesakramentalny, a to, że nie ma między nimi małżeńskiego pożycia, niewiele tu zmienia. Ów ksiądz twierdził, że takie postępowanie (rozumiem: sam fakt mieszkania razem) jest grzechem ciężkim.

Sprawdzałem, co na ten temat mówi Katechizm, nie znalazłem jednak żadnych przesłanek, z których można by wyciągnąć podobne wnioski; przeciwnie, mówi się tam wyraźnie: „wolny związek zakłada intymność płciową” (2390). Stąd moje pytanie: Czy samo tylko wspólne mieszkanie pary niebędącej małżeństwem, niezakładające jednak współżycia, jest dopuszczalne (jest grzechem), czy też nie?

Trzy uwagi mi się nasuwają:

1) Sam miałem znajomych w podobnej sytuacji, dumnych z tego, że dla nich wspólne mieszkanie w doskonałej czystości jest czymś prostym. Skończyło się na pełnej wspólnocie intymnej, w dodatku bez poczucia winy. „Czy ksiądz nie rozumie, że jesteśmy sobie duchowo bardzo bliscy i w naszym współżyciu nie ma nic nieczystego?” — krzyczała na mnie dziewczyna, obrażona, że jej nie przytakuję. Zatem wspólne zamieszkiwanie ludzi niebędących małżeństwem jest stwarzaniem bezpośredniej okazji do grzechu również wtedy, kiedy do grzechu jeszcze nie doszło.

2) Jest to ponadto dawanie swojego „wkładu” do współczesnej dechrystianizacji. Ludzie widzący taką sytuację mają bowiem prawo — jedni z bólem, inni z satysfakcją, zależnie od swojego własnego stosunku do Kościoła i do Bożych przykazań — odnotować ją jako następne potwierdzenie tego, że tradycyjne normy moralne dzisiaj się załamują. Innymi słowy, dawać zgorszenie można również wówczas, kiedy — nie popełniając grzechu — rozmyślnie stwarzamy sytuację, pozwalającą innym domyślać się, że ten grzech właśnie popełniamy.

3) Niepokoiłbym się o przyszłość małżeńską takiej pary. Mieszkając wspólnie przed ślubem: po pierwsze, wyzbywają się tej wzajemnej tajemniczości i atrakcyjności, która jest bezcennym dobrem na początku małżeństwa; po drugie, wchodzą przedwcześnie w rutynę wspólnego życia, wprawdzie nieuchronnie czekającą małżonków, ale w sytuacji, kiedy się nie jest małżeństwem i nie ma się dzieci, kuszącą raczej do zerwania związku niż do pracy nad jego utrwaleniem. Moje obserwacje co do trwałości związków poprzedzonych zbyt długim lub „paramałżeńskim” narzeczeństwem są, niestety, raczej smętne.



Podsumowując: serdecznie radziłbym tamtej parze jednak nie mieszkać razem. Natomiast decyzję, czy pozwalać jej na przystępowanie do komunii świętej, podejmowałbym w konfesjonale, ponieważ samo to, że ludzie ci dochowują czystości przedmałżeńskiej, stanowi ważną, ale tylko cząstkę sytuacji, w której ci młodzi się znajdują.''
http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr358/16-wdr.htm

To jest odpowiedz księdza z katolickiego serwisu www.mateusz.pl
Dla mnie genialna,swoimi słowami bym tak dobrze nie ujęła.
Samanta
Bywalec
 
Posty: 100
Dołączył(a): 4 kwietnia 2006, o 14:45

Postprzez Facet » 11 sierpnia 2006, o 18:04

my mieszkamy ze soba po niecalych miesiacach oficjalnie bycia razem, wiec kazdy robi jak mu dobrze


Taak, każdy robi, jak mu dobrze! Dobrze zdajecie sobie sprawę, że takie mieszkanie przed ślubem to nie tylko dawanie sygnału światu, że my już ze sobą śpimy(nawet jeśli nie śpimy, to osoby trzecie wspólne zamieszkanie tak odbiorą), ale przede wszystkim narażanie siebie na ogromną pokusę seksu przed ślubem. Przecież musi być czymś niesłychanie trudnym zamieszkanie razem i mówienie sobie "nie" jeśli chodzi o seks. Czy naprawdę tak wierzycie w swoje siły? Przecież jak młoda kochająca się para śpi w jednym mieszkaniu(a pewnie i łóżku), to popęd musi działać. Leżycie obok siebie i co? Nic do siebie nie czujecie? Nie gadajcie! Na pewno Was ciągnie do siebie. Leżycie obok siebie w piżamach, pod kołdrą stykacie się nogami- musi to Was mocno podniecać. Czy wierzycie, że można tak wiele dni obok siebie leżeć i nic nie zrobić? Może i można, ale po co sobie fundować taką męczarnię? Ale myślę, że większość nie da rady. Któregoś wieczoru, jak pójdą spać, to się w tym łóżku trochę dłużej i namiętniej niż zwykle pocałują, następnym razem jeszcze mocniej, natępnej nocy, nie wiedzieć kiedy, którejś ze stron piżamka "sama" się zsunie i bach! Będzie po dziewictwie... No chyba że Wy wcale nie chcecie czekać na seks do ślubu, ale mi się wydaje, że na tym forum są osoby raczej katolickie, które rozumieją sens czekania z seksem do ślubu a nie traktują tego jako dziwny wymysł Kościoła. A co będzie, jeśli wtedy pocznie się dziecko? Weźmiecie za to odpowiedzialność? Jesteście na 100% pewni, że i tak zaraz weźmiecie ślub?


Nie propagować tu fałszywych informacji, bo większość księży nie udziela rozgrzeszenia parom, które nie zamierzają zaprzestać wspólnego zamieszkania.
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez Facet » 11 sierpnia 2006, o 18:11

Czy samo tylko wspólne mieszkanie pary niebędącej małżeństwem, niezakładające jednak współżycia, jest dopuszczalne (jest grzechem), czy też nie?


No wiadomo, że nie o samo zamieszkanie razem chodzi, tylko konsekwencje, jakie to rodzi, a które są nieodłączne.

3) Niepokoiłbym się o przyszłość małżeńską takiej pary. Mieszkając wspólnie przed ślubem: po pierwsze, wyzbywają się tej wzajemnej tajemniczości i atrakcyjności, która jest bezcennym dobrem na początku małżeństwa; po drugie, wchodzą przedwcześnie w rutynę wspólnego życia, wprawdzie nieuchronnie czekającą małżonków, ale w sytuacji, kiedy się nie jest małżeństwem i nie ma się dzieci, kuszącą raczej do zerwania związku niż do pracy nad jego utrwaleniem. Moje obserwacje co do trwałości związków poprzedzonych zbyt długim lub „paramałżeńskim” narzeczeństwem są, niestety, raczej smętne.


No właśnie: czy nie zależy Wam na "magii", poczucia wielkiej zmiany, z jaką łączy się ślub?
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez kasik » 11 sierpnia 2006, o 19:31

facet, wiesz jak mi wiczor poprawiles? dziekuje :wink:

niezle ci jad kapie z geby :shock: :lol: :lol:

Nie chce mi sie cytowac, wiec ujeme to tak... Nikogo nie interesuje z kim chodze, z kim mieszkam, z kim spie....zyje widocznie w innym swiecie... i napewno nie w wielce katolickim. widziales na niedzielnej mszy 10 osob? no :D

O moje wspolne noce i dziewictwo sie nie martw, powiem tylko ze nie spie w pizamie :wink: :wink:

a propos do stracenie dziewictwa nie jest potrzebne wspolne mieszkanie :) Jak ktos chce je stracic ( jak to debilnie brzmi hehe) to i tak straci, nawet na sianie w stodole.

kolezanka sie pytala o krotkie mieszkanie, przeciez nie chce mieszkac 3 lata przed slubem razem!



2) Jest to ponadto dawanie swojego „wkładu” do współczesnej dechrystianizacji. Ludzie widzący taką sytuację mają bowiem prawo — jedni z bólem, inni z satysfakcją, zależnie od swojego własnego stosunku do Kościoła i do Bożych przykazań — odnotować ją jako następne potwierdzenie tego, że tradycyjne normy moralne dzisiaj się załamują. Innymi słowy, dawać zgorszenie można również wówczas, kiedy — nie popełniając grzechu — rozmyślnie stwarzamy sytuację, pozwalającą innym domyślać się, że ten grzech właśnie popełniamy.


moze lepiej by sie ktos zajal zlodziejstwem, oszustwami a nie pierdolami :shock: ale nie...
kasik
 

Postprzez juka » 11 sierpnia 2006, o 20:09

Facet napisał(a):No wiadomo, że nie o samo zamieszkanie razem chodzi, tylko konsekwencje, jakie to rodzi, a które są nieodłączne.



myślę że konsekwencje są "odłączne" :lol: , ale sądzę że chyba trudniej je odłączyć jak się mieszka ze sobą. dla tych którzy nie chcą ze soba współżyć przed ślubem to chyba komplikuje sprawę (a jak chcą, to i tak będą :wink: )
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez kasiama » 11 sierpnia 2006, o 20:26

Kasik, chyba się zapominasz.
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez kasik » 11 sierpnia 2006, o 20:42

ja? :shock: gdzie ?
kasik
 

Postprzez brega » 12 sierpnia 2006, o 10:11

Właśnie, Kasik, chyba się zapominasz. To że Ty cynicznie nie "uznajesz" nauczania kościoła co do czystości przedślubnej i cynicznie traktujesz polski katolicyzm i wciąż podkreślasz jak to w Niemczech jest inaczej, swietnie i w ogóle, bo ludzie nie interesują się życiem innych jest już lekko wkurzające. Może i nie uważasz, że jesteś lepsza łamiąc szóste przykazanie, ale z Twoich postów niestety wynika, że czasem jesteś z tego dumna. Mnie już coraz mniej rzeczy gorszy (niestety), ale kogoś, kto wrażliwego kto tu przypadkowo zajrzy, niektóre z Twoich postów mogą bardzo zgorszyć. To jest forum pomocy, a nie miejsce na obnoszenie się ze swoją nonszalancją i pokazywanie jaką to jest się indywidualistką i jak racjonalnie można pokazać głupotę niektórych przykazań. Sory, Kasik, ale mogłabyś się czasem powstrzymać.
brega
Bywalec
 
Posty: 142
Dołączył(a): 27 sierpnia 2005, o 23:00

Postprzez fiamma75 » 12 sierpnia 2006, o 11:03

wygląda na to, że tylko ja napisałam coś z własnego doświadczenia (pomijam kasik, ale to zupełnie inna sytuacja).

Facet przeginasz i to ostro, Sosenka, nie pyta sie w ogóle o to, żeby mieszkać razem, tylko o miesiąc przed ślubem (czyli jest ustalona data).
Znam więcej par, które w narzeczeństwie zamieszkały razem (bez współżycia) z powodów losowych (gł. materialnych), niekiedy z osobą trzecią jako "przyzwoitką". Jakoś nie miały problemów z księżmi, prędzej z osobami nawiedzonymi (trochę w typie Faceta), dla których niewyobrażalne jest, że można razem mieszkać i nie współżyć (cóż, ludzie nie są zwierzętami i nie "muszą").

Sosenko decyzja należy do Was. Sami znacie się najlepiej i wiecie czy dacie radę czy nie, czy takie zamieszkanie jest dla Was koniecznością życiową, itd.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez juka » 12 sierpnia 2006, o 11:59

ja też myślę że nie muszą, ale mnie byłoby baaaardzo trudno wytrzymać.
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez Frejda » 12 sierpnia 2006, o 12:15

fiamma dobrze zauważyła, że rozmawiamy o konkretnym przypadku, przypadku sosenki. Poprosiła nas o rade i powinniśmy jej pomóc, doradzić.
Facet faktycznie się zagalopował.
Sosenko, ja mysle, że jeżeli dotrwaliście do tej pory w czystości to i wytrwalibyście ten miesiąc mieszkając razem.
Stracić dziewictwo na kilkanaście dni przed ślubiem byoby głupotą :)
Decyzja oczywiście nalezy do Ciebie, jeżeli tułanie się po koleżankach nie bedzie dla nich uciążliwe, a dla Ciebie krępujące można zaryzykowac i rozpocząc wspólne życie dopiero po ślubie. Moim zdaniem tak byłoby najpiękniej. Ja za nic w świecie nie chcialabym mieszkac z narzeczonym przed ślubem. Dopiero po sakramentalnym TAK, chciałabym rozpoczac nowe życie, w którym jednym z wyznaczników byłoby wspolne mieszkanie. Mysle, że dopiero wtedy potrafiłabym się naprawde cieszyć.
Nie wiem jakie jest stanowisko KK w sprawie wspolnego mieszkania. Wydaje mi sie, że jezeli nie współzyje sie ze sobą to nie ma grzechu.
Coś w rodzaju białego małżeństwa.
Pozdrawiam serdecznie
Frejda
Frejda
Przygodny gość
 
Posty: 66
Dołączył(a): 5 lipca 2006, o 11:02

Postprzez Blackhole » 12 sierpnia 2006, o 14:41

Moim zdaniem Facet wcale nie przegiął. Uważam, że napisał prawdę. Trzeba wziąć też pod uwagę, iż jest ktoś taki, jak szatan. On ma swoje sposoby, by niewinne zamieszkanie razem na "chwilę" przed ślubem, przemieniło się w coś, czego możemy żałować na długie lata. Nie ufajmy tak bardzo sobie, bo jesteśmy tylko grzesznymi ludźmi.
Blackhole
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 26 sierpnia 2004, o 09:24
Lokalizacja: Mikołów

Postprzez Gagusia » 12 sierpnia 2006, o 15:20

wszystko zależy, co dla kogo jest ważne. moi znajomi przez rok ze sobą mieszkali przed ślubem i dobrze wiem, że zachowali czystość. oczywiście chodziło o sprawy materialne. dla nich oczywiste było, że pierwszy raz to ma być po ślubie i tego się trzymali.
Gagusia
Przygodny gość
 
Posty: 83
Dołączył(a): 12 grudnia 2005, o 17:48

Postprzez micelka » 12 sierpnia 2006, o 20:19

Ja i mój obecny mąż przed ślubem mieliśmy świetne warunki ku temu, by zamieszkać razem i niektórzy się temu dziwili. że nadal żyję z rodziną, że dojeżdżam codziennie tak daleko do pracy; a niektórzy nic nie mówili, tylko się przyglądali i pewnie zastanawiali, dlaczego tak postępujemy.

Teraz, gdy jesteśmy po ślubie mogę powiedzieć, że warto było czekać na mieszkanie razem, jakoś tak bardziej czuliśmy, że zaczynamy razem wspólne życie, a poza tym, mogłam się nacieszyć rodziną przez ostatnie dni.
micelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 242
Dołączył(a): 9 czerwca 2005, o 12:42

Postprzez Amazonka » 12 sierpnia 2006, o 21:13

Heh, Micelka, znów jestem w takiej sytuacji jak Ty. :-) Z tą różnicą, że mąż przeprowadził się do mnie od rodziców, choć już dawno moglismy mieszkać razem i miałby bliżej i wygodniej.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Facet » 13 sierpnia 2006, o 10:00

Sosenka, nie pyta sie w ogóle o to, żeby mieszkać razem, tylko o miesiąc przed ślubem (czyli jest ustalona data).


To tak ciężko jeszcze 1 miesiąc wytrzymać?

moze lepiej by sie ktos zajal zlodziejstwem, oszustwami a nie pierdolami ale nie...


Po pierwsze to dla Ciebie jest pierdoła, dla innych(w tym mnie)- nie. Poza tym nawet jeśli przyjmiemy, że to jest pierdoła, to ja uważam, że i pierdołami należy się zajmować. Nasuwa mi się tu skojarzenie z działalnością policji czy straży miejskiej: często ludzie ukarani mandatem za drobne wykroczenia, np. złe parkowanie, zaśmiecanie chodnika, mówią "lepiej by zajęli się prawdziwymi przestępcami a nie marnują czas na pierdoły i dokuczanie obywatelom". Czy faktycznie to jest właściwe podejście? Wg mnie nie. Trzeba walczyć ze złem i tym dużym, i tym małym. Bo jak będziemy tolerować małe zło, to i prędzej oswoimy się z dużym złem.



Obawiam się, że trudności w tłumaczeniu niektórym osobom tego wszystkiego wynikają z tego, iż traktują oni nauczanie Kościoła w sprawach seksualnych jako pewien narzucony ciężar. A przecież nie dlatego coś jest złe, bo Kościół tego zabrania, ale Kościół coś zabrania, bo coś jest złe. Owszem, ja też w dużej mierze mam poglądy takie a nie inne, bo jestem katolikiem i muszę się do nich stosować, ale myślę, że mam już z grubsza za sobą etap podchodzenia do tego "bo tak Kościół mówi". Postarałem się o to, by zrozumieć to nauczanie, nie przyjmować go tylko na wiarę. Jeśli z kimś rozmawiam na te tematy, to przecież nie mogę mu powiedzieć, że czekam z seksem do ślubu, "bo tak mówi Chrystus" albo "bo tak jest po Bożemu"- w kręgach laickich taki argumet nie działa a tylko może potęgować wyśmiewanie katolickich poglądów. Trzeba umieć użyć argumentów racjonalnych, rozumowych.
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez fiamma75 » 13 sierpnia 2006, o 10:28

Facet masz chyba problem z czytaniem ze zrozumieniem tekstu. Nikt nie pisze tu o współżyciu przed ślubem, wręcz przeciwnie - nie ma go być. A KK zabrania współżycia przed ślubem a nie współnego mieszkania. Jeśli nie wiesz o tym, jest między tym spora różnica :wink:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez kasik » 13 sierpnia 2006, o 11:27

Trzeba umieć użyć argumentów racjonalnych, rozumowych.


no to jakich uzywasz?
kasik
 

Postprzez Facet » 13 sierpnia 2006, o 15:49

Facet masz chyba problem z czytaniem ze zrozumieniem tekstu. Nikt nie pisze tu o współżyciu przed ślubem, wręcz przeciwnie - nie ma go być. A KK zabrania współżycia przed ślubem a nie współnego mieszkania. Jeśli nie wiesz o tym, jest między tym spora różnica


A ja już chyba napisałem, że przecież wiadomo, że nie chodzi o samo zamieszkanie, lecz to, jakie skutki to zamieszkanie powoduje. Wiem, że powiecie: przecież człowiek to nie zwierzę, więc jak się uprze, to się powstrzyma. Ja też nie lubię, jak np. ktoś mówi, że kobiety nie powinny nosić krótkich spódniczek, bo to prowadzi do gwałtów. Ale jednak zdajecie sobie chyba sprawę, że tu mamy do czynienia z o wiele większym narażeniem się na popełnienie grzechu-czyli seksu przed ślubem. Skoro tyle par, które nie mieszkają ze sobą przed ślubem, nie potrafi wytrwać w czystości do ślubu, to czego należy się spodziewać po tych, które są w jednym mieszkaniu?

no to jakich uzywasz?


1. Chyba prawie każdy chce być pierwszym w życiu partnerem seksualnym drugiej osoby. Gdy np. facet dowiaduje się, że jego partnerka już spała kiedyś z innym facetem, boi się bycia do niego porównywanym. Odpowiedz sobie sama: wolisz spać z facetem, który z żadną tego jeszcze nie robił czy takim, który "przeleciał" już kilkanaście panienek?
A żeby możliwe było to, że będzie się dla siebie pierwszymi, konieczne jest powstrzymanie się z seksem do momentu, kiedy jest już pewne, że to będzie związek na całe życie- taką pewność daje dopiero ślub(dobra wiem, że powiesz, że małżeństwa się rozpadają).
2. Facet, który nie oczekuje od kobiety "dowodu miłośći" przed ślubem, wg mnie, daje kobiecie bardzo wiarygodny znak, że ją kocha, że zależy mu na niej, a nie tylko na jej ciele. W drugą stronę zresztą też to działa.
3. Żaden środek antykoncepcyjny ani żadna metoda naturalna nie daje 100% pewności niezajścia w ciążę. Czy jeśli zajdziesz w ciążę mimo zabezpieczenia, jesteś gotowa wziąć odpowiedzialność za to dziecko? Jak ono się wychowa: może w pełnej rodzienie a może nie, skoro nie jesteś jescze pewna, czy chcesz wziąć ślub. Czy to jest prawdziwa miłość do dziecka?
4. Cóż to jest "prawo do próby"? Mówią ludzie, że muszą się sprawdzić także w dziedzinie seksualnej przed ślubem. No i ile trzeba się sprawdzać, żeby już być pewnym, że to jest to? Ile razy trzeba się ze sobą przespać: 1, 2, 5, 10, 100, 1000? Jak tak będziesz próbować z kolejnymi facetami, to obawiam się, że w końcu kolejni nie będą mieli ochoty na próby z taką, co już z tyloma facetami próbowała seksu.
Nie wiem, jak to jest z seksem dokładnie, bo tego jeszcze nie robiłem, ale domyślam się, że i w tym względzie trzeba pracy, wysiłku. Nie można oczekiwać, że od razu będzie super a jak nie, to trzeba się rozstać z tą drugą osobą. Pomyśl sobie, że jesteś z facetem od kilku miesięcy i w końcu on mówi: "chyba chcę się z Tobą ożenić, ale jeszcze musisz przejść test z seksu- jak będzie dobrze, to Cię biorę, jak nie- to spadaj, mała."


I proszę nie mówić, że Kościół jest negatywnie nastawiony do seksu, bo w gruncie rzeczy jest zupełnie odwrotnie. Kościół mówi: seks to coś wielkiego, czego nie można robić byle jak z byle kim. Tak naprawdę to zwolennicy "wolnej miłości" traktują seks jako coś powszedniego, co można pierwszy raz w życiu zrobić przy jakieś okazji, co można robić z różnymi osobami.
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez Facet » 13 sierpnia 2006, o 15:58

facet, wiesz jak mi wiczor poprawiles? dziekuje


Dobra, chyba powinienem napisać coś w tym stylu, żeby nikomu nie popsuć humoru:

Kochani! Jesteście super wszyscy! :) Jeśli chodzi o temat wątku, to chciałem powiedzieć, że cokolwiek robicie, jest dobre i piękne. To jest wszystko sprawa gustu, indywidualnego wyboru. Czymś pięknym jest czekać ze wspólnym zamieszkaniem do ślubu, ale wiedzcie, że i decyzja przeciwna to coś niesłychanie szlachetnego. Co kto lubi. Róbcie to, na co macie ochotę! :) Nie można za dużo od siebie wymagać, bo to jest stresujące. Jeśli tego oboje chcecie, to współżyjcie ze sobą przed ślubem, jeśli nie, to nie. Ludzie, róbta, co chceta! :)
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez abeba » 13 sierpnia 2006, o 21:28

oto opinia osoby, która przed ślubem sie kochała, ale nie zamieszkała.
Jesli to tylko miesiąc i możesz sie potułać po koleżankach (tzn np jesteś studentką i masz niemężate znajome które też coś wynajmują), to potułaj sie jeszcze. Koszt kilkuset złotych w porównaniu ze slubem to pikuś. Spędzisz ostatnie dni po paniensku (z gadaneim do 3 w nocy w kuchni przy lodach), ja to uwielbiałam.
Początek meiszkania bywa trudny, mogą wyjść jakieś konflikty. Czy chciałabyś w przeddzień ślubu przeżywać np. jakieś wątpliwości w związku z jego brudnymi skarpetkami albo kłotnią o zmywanie? Poza tym - ta magia, że wszystko pierwsze, przenoszenie przez próg itd. Moim zdaniem warto tę chwilę zaczekać.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kasik » 15 sierpnia 2006, o 18:43

facet:

Trzeba walczyć ze złem i tym dużym, i tym małym. Bo jak będziemy tolerować małe zło, to i prędzej oswoimy się z dużym złem.


czy to zlo mieszkanie razem przed slubem?[/quote]
kasik
 

Postprzez sosenka » 16 sierpnia 2006, o 10:50

Dzięki za wasze opinie.
Wygodniej by było mi zamieszkać z narzeczonym, ale poczekam jeszcze, bo myślę że warto.
sosenka
Przygodny gość
 
Posty: 11
Dołączył(a): 11 sierpnia 2006, o 15:36

Postprzez Derbunia » 16 sierpnia 2006, o 17:42

Może ktoś już polecał, a jeśli nie, to ja polecam płytki z konferencjami x.Piotra Pawlukiewicza. Sex, poezja czy rzemiosło. cz. I i II.
Zwłaszcza cz.II odpowiada na pytanie twórcy wątku. W sposób przystępny, logiczny, zabawny. Argumenty nie do obalenia, a jakże trafiają do rozsądku.
Derbunia
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 23 października 2004, o 18:57
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez espree » 16 sierpnia 2006, o 22:53

Facet napisał(a):A ja już chyba napisałem, że przecież wiadomo, że nie chodzi o samo zamieszkanie, lecz to, jakie skutki to zamieszkanie powoduje. Wiem, że powiecie: przecież człowiek to nie zwierzę, więc jak się uprze, to się powstrzyma.


Właśnie - człowiek to nie zwierzę, nie musi się upierać, żeby się powstrzymać.

Facet napisał(a): Skoro tyle par, które nie mieszkają ze sobą przed ślubem, nie potrafi wytrwać w czystości do ślubu, to czego należy się spodziewać po tych, które są w jednym mieszkaniu?


Przepraszam, ale to dowód na co? Chyba jedynie na to, że wszystkich do jednego kotła wrzucasz....

Facet napisał(a):1. Chyba prawie każdy chce być pierwszym w życiu partnerem seksualnym drugiej osoby.


A co jeżeli powiem, że nie każdy? Że mam wiele koleżanek, które chciały(by) mieć właśnie więcej niż 1 partnera w życiu (2 to ulubiona liczba) i to wcale nie prawiczka?

Facet napisał(a):2. Facet, który nie oczekuje od kobiety "dowodu miłośći" przed ślubem, wg mnie, daje kobiecie bardzo wiarygodny znak, że ją kocha, że zależy mu na niej, a nie tylko na jej ciele. W drugą stronę zresztą też to działa.


Seks to nie "dowód miłości", to miłość. I nie chodzi tu o żądanie faceta... Kobieta też przecież czuje...

Facet napisał(a):3. Żaden środek antykoncepcyjny ani żadna metoda naturalna nie daje 100% pewności niezajścia w ciążę. Czy jeśli zajdziesz w ciążę mimo zabezpieczenia, jesteś gotowa wziąć odpowiedzialność za to dziecko? Jak ono się wychowa: może w pełnej rodzienie a może nie, skoro nie jesteś jescze pewna, czy chcesz wziąć ślub. Czy to jest prawdziwa miłość do dziecka?


Owszem, lepiej jest, gdy dziecko poczęte zostanie po ślubie, ale jest zbyt wiele na świecie szczęsliwych par, dla których niespodziewane poczęcie było impulsem do założenia prawdziwej rodziny, że nie można tego pominąć.
A miłość do dziecka pojawia się, gdy dziecko jest już poczęte...

Facet napisał(a):4. Cóż to jest "prawo do próby"? Mówią ludzie, że muszą się sprawdzić także w dziedzinie seksualnej przed ślubem. No i ile trzeba się sprawdzać, żeby już być pewnym, że to jest to?


Jakie "prawo do próby"? O niczym takim nie słyszałam. Dla mnie seks to miłość, a nie próbowanie.
A ile się trzeba sprawdzać? Wie się od razu :) I od razu jest super. Bo (ale sie powtarzam...) to miłość a nie sport...
Przypuszczam, że dla wielu kobiet seks z rewelacyjnym kochankiem, ale bez uczucia byłby zupełnie nieatrakcyjny.
espree
Przygodny gość
 
Posty: 29
Dołączył(a): 15 lipca 2006, o 20:34

Postprzez sagitta » 23 sierpnia 2006, o 10:26

Wrócę do pytania Sosenki. Znam małżeństwo, które pomieszkiwało przed slubem tzn. on czasem nocował u niej, czasem u rodziców (jej mieszkanie było znacznie bliżej jego pracy), zachowując czystość i chyba im to nie zaszkodziło. Mnie by to nie zgorszyło, ale z drugiej strony myślę, że może być to antyswiadectwem dla niektórych ("niby tacy pobożni, do komunii chodzą, a mieszkają przed ślubem").
sagitta
Domownik
 
Posty: 339
Dołączył(a): 22 sierpnia 2005, o 17:12
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Coya » 23 sierpnia 2006, o 12:06

Koniecznie posłuchajcie (wszyscy:) ) konferencji ks. Pawlukiewicza! Zwłaszcza jak już było wspomniane - drugą część "sex - poezja czy rzemiosło? ". Jest tam naprawdę w logiczny sposób wytłumaczone, dlaczego Kościół tak przestrzega przed mieszkaniem razem przed slubem. Jak posłuchałam tej konferencji to zobaczyłam wiele aspektów takiej sytuacji o których wcześniej wcale nie pomyślałam. Naprawdę warto! :)
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron