Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 14:48 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

pomocy - toksyczna teściowa

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

pomocy - toksyczna teściowa

Postprzez gaga » 21 czerwca 2006, o 19:24

Bardzo proszę o radę. Za 2 m-ce wychodzę za mąż ale radość z tego faktu mąci jedna sprawa. Moja przyszła teściowa uparła się żeby zamieszkać u niej po ślubie a mój narzeczony jest tego samego zdania (mimo że nie ma ku temu nawet 1 logicznego argumentu). Przez matkę mojego przyszłego wylałam już morze łaz i nie będę się tu rozpisywać jaka z niej zołza bo nie o to chodzi. Problem w tym, że ona ma duży wpływ na narzeconego. Proszę tylko nie pisać, że musimy na ten temat porozmawiać bo taka rozmowa odbyła się już 158 razy od ostatniego roku jeśli dobrze liczę :? Za każdym razem kiedy dojdziemy do porozumienia on za jakiś czas próbuje "przesunąć" w jego stronę granicę którą ustalimy. Wynajęcie mieszkania odpada bo mamy dom do wyremontowania i po opłaceniu czynszu itp nic nie zostanie (kalkulowałam), Nie da rady wyremontować domu do ślubu (stan surowy).
Czy ktoś też ma toksyczną teściową?
gaga
Przygodny gość
 
Posty: 40
Dołączył(a): 6 czerwca 2006, o 14:55

Postprzez kasiama » 21 czerwca 2006, o 19:32

Nie rozumiem: nie chcesz mieszkać z teściową (ok), ale wynika z twojego postu, że innego wyjścia nie ma. No to jak? Chyba, że czegoś nie napisałaś.
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez gaga » 21 czerwca 2006, o 19:37

Jest. Ja też mam rodziców i oni też mają duży dom zresztą 200 metrów od mojego miejsca pracy.
gaga
Przygodny gość
 
Posty: 40
Dołączył(a): 6 czerwca 2006, o 14:55

Postprzez essex » 21 czerwca 2006, o 20:34

Jezeli teraz teściowa rzadzi twoim facetem-to po ślubie będzie tak samo.

Mezczyzna musi opuścić matkę i ojca i dogadac się z zoną.

Jesli teraz tego nie rozwiązecie-pózniej tez nie.
Lepiej odłozyc slub,naprawić relacje i potem się wiążać.
essex
Bywalec
 
Posty: 116
Dołączył(a): 23 kwietnia 2006, o 15:27

Postprzez Niania » 21 czerwca 2006, o 20:37

Ja mam podobną sytuację. Z tym że mój narzeczony nie jest (wybacz że to powiem, mam nadzieję że Cię to nie urazi) mamin synkiem. Moja przyszła teściowa mnie nie nawidzi (odebrałam jej synka) i nawet na ślub nie przyjdzie (mam to gdzieś, spokój będzie, narzeczony już jakoś to przebolał, choć mi go żal).
Moja mama za to tez by chciała mnie zatrzymać.

Ale nie tędy droga. Ani tu ani tu. Można wynająć kawalerkę, względnie pokój i zyć samemu - po swojemu - to w pierwszych miesiącach małżeństwa jest najważniejsze! Z reszta późneij też jest ważne...

Dom spokojnie możecie wykańczać rok czy dwa dłużej... cóż się stanie? A będziecie mieli święty spokuj.

Natomiast musisz pamiętać o jednym - Twój narzeczony żeniąc się z Tobą musi wiedziec która kobieta jest pierwsza w jego życiu. Jesli nie będzie wiedział tego do ślubu, to i po się nie nauczy. Więc - przyprzyj go do muru -ona czy Ty.

Straszne to - ale bez tego skarzesz się na straszniejszą przyszłość.

pozdrawiam i życzę pozytywnego pokojowego rozwiązania sytuacji
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez kasiama » 21 czerwca 2006, o 21:14

Spróbujcie chociaż pół roku, jeśli nie da się dłużej, mieszkać sami. Dom i jego wykończenie poczekają. Potem, nawet jak zamieszkacie z rodzicami - czy to twoimi, czy narzeczonego - będziecie w zupełnie innej sytuacji, niż gdybyście zamieszkali z nimi zaraz po ślubie. Rozumiem ciebie, ale próbuję zrozumieć i narzeczonego: może on ma podobne obiekcje co do twoich rodziców, jak ty do jego? Albo nasłuchał się o wrednych teściowych?

Mam znajomych, którzy postanowili wbrez rodzicom (i wg niektórych wbrew zdrowemu rozsądkowi) mieszkać po ślubie w wynajętym mieszkaniu, a nie u żadnych z rodziców. Dodatkowo dziewczyna studiowała dziennie, więc pracująca był tylko jedna osoba. Ale byli tak zdeterminowani, że już rok przed ślubem (jak nie więcej) oboje odkładali, ile mogli po to, by starczyło choć na rok wynajmowania mieszkania, potem mogli wrócić do rodziców.
Może i szalone, ale wg mnie bardzo dobre podejście mieli do tej sprawy. Ekonomiczne to nie było - wiadomo, u rodzców lżej. Ale teraz, gdy już do nich wrócili, są postrzegani jako osobna rodzina - a nie synek/córeczka z "doczepką". I to ma sens.
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez gaga » 21 czerwca 2006, o 21:22

dzięki. pozdrawiam wszystkich. ale mam doła znów z tego wszystkiego :cry:
gaga
Przygodny gość
 
Posty: 40
Dołączył(a): 6 czerwca 2006, o 14:55

Postprzez abeba » 21 czerwca 2006, o 21:39

wprawdzie pobieracie sie w sierpniu, ale spróbujcie nadgonić z tym domem: wazne zeby była podciągnięta woda, prąd i kibelek, nic wiecej!
Zawsze pomieszkalibyscie trochę sami...do pierwszych mrozów.
No i pomysl o kasie z prezentów slubnych - zwykle coś wpada (a skoro w rodzinie tyle domów to chyba tak biednie nie jest;) i też mozna włożyc w dom.
(no chyba że to jest stan surowy niezamknięty, czyli bez okien nawet)
Małżeństwo z mojej rodziny wyniosło się do budowanego domu jak był goły tynk i beton na podłodze; ciocia nawet włosy po pas obcięła na krótko bo nei miała jak myć w umywalce :lol: Tak byli zdeterminowani bo się facet z tesciem nie dogadywał.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez klara bemol » 22 czerwca 2006, o 11:36

gaga - u mnie przyjaciele sa na skraju rozwodu, mają 2-letnią córkę, za chwile minie 3 lata ich ślubu. Sytuacja ta sama, zamieszkali po ślubie u jego matki, teraz mieszkają w mieszkaniu prawnie należącym do jego siostry, która przychodzi lub dzwoni z pytaniem, czy rachunki popłacone, bo musi dbać o swoje mieszkanie.
Nie będę opowiadać, bo wyć mi się chce.
Nie mieszkajcie z teściami - ani Twoimi, ani męża!!!!!

I jeszcze smutniej - wierność małżeńska, to także stawianie żony na pierwszym miejscu i bycie zawsze po jej stronie. I ślub nie zmieni tej postawy. Masz jeszcze czas, walcz, tłumacz i upewnij się, że dotarło na stałe, że Ty, Ty, Ty i potem jeszcze długo nikt.

A tak przy okazji - co poradzic moim przyjaciołom??? Oni się nienawidzą.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez Bratka » 22 czerwca 2006, o 12:41

klara bemol napisał(a):A tak przy okazji - co poradzic moim przyjaciołom??? Oni się nienawidzą.

A biorąc ślub jakie mieli plany mieszkaniowe?
Bratka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 262
Dołączył(a): 3 marca 2005, o 16:04

Postprzez essex » 22 czerwca 2006, o 12:50

da Nie wiem czy za 18 zł można rozwiązać problem :oops: , ale moze trochę inne spojrzenie na sytuację się przyda:


http://www.rodzinna.pl/rodzinna/product ... cts_id=152

Klaro- ja bym radziła posunięcia radykalne.To nic nie da gadanie:,,kochanie proszę zmień się''-to działa na 2 dni.

1.Wiem,że kasa-ale porządne rekolekcje-dziecko bez problemu się zabiera.
np.

http://www.spotkaniamalzenskie.pl/

http://www.malzenstwo.pl/index2.php

2.Wynając pokój-proszę nie mowić,że z dzieckiem w pokoju się nie da(znam małzeństwo,które 2 dzieci wychowało w pokoju z łazienką).
Nie ma co czekać na lepsze czasy-są małzeństwa,które całe zycie mieszkają w wynajętych mieszkaniach i jakoś sobie radzą..Lepiej mieć dobre małzeństwo bez rodziny wtrącającej się.
essex
Bywalec
 
Posty: 116
Dołączył(a): 23 kwietnia 2006, o 15:27

Postprzez fiamma75 » 22 czerwca 2006, o 12:55

essex napisał(a):
2.Wynając pokój-proszę nie mowić,że z dzieckiem w pokoju się nie da.


Przecież wyjście za mąż nie oznacza od razu posiadania dzieci :!:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez klara bemol » 22 czerwca 2006, o 13:42

Moi przyjaciele chcieli mieszkać osobno - głównie ona, ale on chciał uzbierać na dom, a nie ładować kasę do cudzej kieszeni, dlatego zamieszkali w domu jego rodziców.
Na rekolekcje czy poradnię on się nie godzi, bo "to nie ma juz sensu". Ona mówi to samo. A mnie juz brak argumentów. Oni ze sobą juz od pół roku nie rozmawiają, tylko do siebie wrzeszczą, wyzywają się a i czasem sobie przyłożą.
Koszmar, koszmar i nie widzę wyjścia.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez Bratka » 22 czerwca 2006, o 14:27

no ale po rozwodzie to tez gdzieś będą musieli zamieszkać... no chyba że zakładają że wrócą do rodziców..
A jeżeli oni nie chcą ratować swojego małżeństwa to Ty za nich tego nie zrobisz...

Tak sobie myślę że stanu niemieszkania u siebie nie wolno nigdy potraktowac jako normy- bo gdy jest świadomość ze to tylko stan przejściowy, to łatwiej znieść niedogodności... Ale trzeba mieć założenie że jak najszybciej pójdziemy na swoje! I robić coś w tym kierunku
Bratka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 262
Dołączył(a): 3 marca 2005, o 16:04

Postprzez klara bemol » 22 czerwca 2006, o 15:07

[quote="Bratka"]no ale po rozwodzie to tez gdzieś będą musieli zamieszkać... no chyba że zakładają że wrócą do rodziców..

Na tym włsnie polega problem ,ze ona nie ma dokąd wrócic, bo nie ma rodziców, od 16 roku zycia wychowywała ją babcia w warunkach, do których na pewno nie zabierze swego dziecka (nie mówiąc, że nie ma tam miejsca).
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez Bratka » 22 czerwca 2006, o 15:21

Więc tym bardziej, skoro nie ma gdzie pójśc nie rozumiem czemu nie próbuje ratowac małżeństwa.
Są zachwalane spotkania rekolekcyjne dla małżeństw- przecież chyba lepiej spróbować niż zrezygnować... Może zaproponuj że coś znajdziesz i pojedziecie tam we czwórkę- Ty z mężem i oni. Przeciez Wam też nie zaszkodzą rekolekcje :wink: A z kimś znajomym może zgodzi sie pojechać...
Bratka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 262
Dołączył(a): 3 marca 2005, o 16:04

Postprzez essex » 22 czerwca 2006, o 18:17

Mozna zajrzec tu jeszcze:

http://www.spch.pl/

Nawet nie mówcie o rozwodzie.Małzeństwo jest święte i nierozerwalne.
I da się je uratować-ale tylko z Jezusem.I kazde małzeństwo-nie wiadomo jak wspaniałe-ma kryzysy.
Starszy ksiądz mówił,,to nie wasze małzeństwo przezywa kryzys-to jest kryzys waszej wiary w Boga''.Na pewno miał część racji.
Trzeba zacząc wszystko od pojednania z Bogiem(spowiedź)-bez tego nie da się zacząć pojednania z zoną/mężem.

I jeszce jedna złota zasada świętych,,rodzina,która sie razem modli-pozostaje razem''.Niech oni chociaż zdrowaśkę i Ojcze Nasz mowią razem na początek.Mozna się modlić klęcząc przed obrazem np. św.Rodziny trzymając się za ręce-spróbujcie wszyscy-jakie to jest przezycie-tego się nie da opisać nawet.


Co do teściowych.Pan Bog nakazał,by ,,mężczyzna opuscił ojca i matkę i złączył się z żoną''.Wiadomo,że nie chodzi tylko o współnote intymną,ale też wspólnotę ducha.I tą wspólnotę się wypracowuje już w narzeczeństwie.Nie ma czegoś takiego,,jak się ożeni-to się odmieni''.
Teściowa nie może byc wazniejsza od nakazu Boga.Kto nie jest w stanie psychicznie uniezależnić się od rodziców/opiekunów- nie jest psychicznie dojrzały do małzeństwa.A jedność małzeńską się poglębia i buduje całe zycie,równiez przezwycięzając kryzysy.
essex
Bywalec
 
Posty: 116
Dołączył(a): 23 kwietnia 2006, o 15:27

Postprzez groch » 22 czerwca 2006, o 20:12

essex wybacz, ale doradzanie wspólnej modlitwy małżeństwu, które ze sobą nie rozmawia chyba jednak nie jest strzałem w dziesiątkę... :? śmiem twierdzić, że nie w każdej sytuacji modlitwa i rekolekcje są tym najodpowiedniejszym wyjściem - choćby dlatego, że nie każde małżeństwo zyje tak po katolicku jak większość przedstawicieli tego forum...

Klaro - moja propozycja: a moze zabierz przyjaciółkę, wypytaj ją sam na sam w czym leży probem, co ją najbardziej boli, spróbuj znaleźć źródło jej "nienawiści" do męża, a potem spróbuj pokazać jej punkt widzenia drugiej strony (jak tą sytuację może postrzegać mąż). Potem zaproś na piwo jej męża, a Twojego przyjaciela i zrób to samo. Może potrzebne jest, żeby każde z nich wyszło ze swej skorupy złości, żalu do drugiego i ujrzało sytuację z boku.... A na osobności nie będą się skupiać na tym, żeby sobie nawzajem "dołożyć" tylko skupią się na swoich emocjach... No i może warto każdemu z nich przypomnieć taki banał, że przecież mają jeszcze dziecko, któremu niszczą życie...
Ale tak jak Bratka powiedziała - jeśli sami nie zechcą, Ty tego małżeństwa nie uratujesz...

I popieram zdanie większości - jak to mówią "ciasne, ale własne" - za wszelką cenę uniknąć mieszkania z rodzicami -jednymi czy drugimi. Choćby za cenę spania na betonie - można pojechać umyć się do rodziców, zjeść kolację przy stole, jak człowiek ale na noc wrócić na własne śmieci (niech to będzie nawet dmuchany materac pożyczony od znajomych). Gaga -powinniście koniecznie o to zawalczyć!
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez klara bemol » 22 czerwca 2006, o 21:15

Prawda, rekolekcje, nawet gdyby chcieli, ale wszystkie sa w październiku, a to tak długo nie wytrzyma.

Etap rozmów indywidualnych mam juz za sobą (mieszkam teraz 120 km od nich, mam gorącą linie, ona przyjeżdża raz na miesiąc). Źródła nienawiści i punkty sprzeczne poznałam. Ale oni musza razem usiąść i się wysłuchać, posłuchać co robia, co wtedy myślą i jak to odbiera druga strona. Po dzisiejszych telefonach mam jednak jedną pewność - oni się jeszcze kochają, choc się nienawidzą, bo płaczą oboje!!! To jest jakiś punkt zaczepienia.

Jutro zamawiam za nich mszę św. Modlimy się za nich, bo oni nie chcą o tym słyszeć.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez klara bemol » 22 czerwca 2006, o 21:17

Kochani, prosze módlcie się też za nich i za gagę oczywiście!!!
W końcu ich córka ma byc moją synową...
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez groch » 23 czerwca 2006, o 08:17

Klara, a gdyby ich umówić ne sesję z psychologiem? po prostu po to, żeby nie mogli sobie zacząć czynić zarzutów, a skupić się właśnie na emocjach drugiej strony...
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez klara bemol » 23 czerwca 2006, o 09:15

Do tego dążę. Powiem ta, ja już kiedyś im pomagała, kosztowało mnie to pięć godzin, a oni wysiedzieli mi dwa dołki w kanapie i zlikwidowali paczki chusteczek. Na jakiś czas pomogło. Teraz jest gorzej, bo mieszkam daleko, a on ma firmę z kłopotami i nie chce do końca znaleźć czasu na przyjazd, ja nie pojadę, bo Mateo ma 2,5 miesiąca.
O terapii, psychologu itp. on nie chhce słyszeć - to bez sensu i nie ma czasu.
Mam też świadomość, że jedno spotkanie tu nie załatwi sprawy. To jest robota na þół roku, rok ciężkiej pracy ze specjalistą (ja takim nie jestem, choć bardzo bym chciała).

Dziękuję Wam za pomoc.

Gaga - a co u Was?
Rozmawiacie?
Wiem, że trochę zeszliśmy z Twojego problemu, ale jak widzisz tylko pozornie. Bo kłopot ten sam. Dlatego o tym piszę tak szeroko, nie gniewaj się, bo przez to możesz zobaczyć, jak to może (gdy się nie widzi na początku problemu) wyglądać po kilku latach. Ty już masz najważniejszą część za sobą - widzisz i nazywasz problem. Teraz masz jeszcze czas na działanie. Powodzenia.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

teściowy problem

Postprzez mkolodzi » 23 czerwca 2006, o 13:05

Ja też należę do grupy osób, które mialy problemy z teściami. Tyle że w naszym przypadku to moi rodzice byli problemem, nie akceptowali mojego ukochanego narzeczonego, nie chcieli go znać, a mnie też prawie że wydziedziczyli. Ciężka sprawa, trwało to prawie 3,5 roku. Był czas, kiedy nie kontaktowałam się z rodzicami przez prawie pół roku, bolało jak diabli, wyczrepałam wszystkie możliwe środki, z psychologiem i poradnią rodzinną włącznie. My już od 1,5 roku jesteśmy narzeczeństwem, pobieramy się za miesiąc, i choć wcześniej już zdążyłam się pogodzić z tym, że moich rodziców nie będzie na naszym ślubie, zdążyłam to przepłakać i przeboleć przez te trzy lata, niełatwe zresztą, to jednak pozostałam wierna modlitwie w tej intencji (codziennie Koronka do Miłosierdzia Bożego przez cały ten czas). I słuchajcie! Nie uwierzycie, ale w ciągu zaledwie 2-3 miesięcy wszystko się zmieniło ! Tak bardzo, że aż nie mogę sama w to uwierzyć, bo już dawno straciłam nadzieję, że cokolwiek się zmieni! Moja mama poznała i pokochała mojego ukochanego, nawet Tato zaczął z nim rozmawiać i teraz ceszą się, ze będą mieli syna. Nadal musze pilnować, aby za bardzo nie mieszali się do naszego życia, ale mam trzyletnią praktykę (po coś te trzy lata były). Ale z całego serca przychylam się do stwierdzenia, które gdzieś tam padło, że sprawy z rodzinami, oderwania się od nich i postawienia TWARDEJ granicy, aby ochronić młodą rodzinkę, musi się zacząć jeszcze przed ślubem, potem na 100% będzie mnóstwo problemów i proawie pewny rozpad małżeństwa. Mam przykład z rodziny, znali się pięć lat, jeżdzili razem za granicę do prawy, a pół roku po ślubie, włąśnie z powodu teściowej, rozleciało się, a szkoda.
mkolodzi
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 7 czerwca 2006, o 13:27
Lokalizacja: Kraków

Postprzez groch » 23 czerwca 2006, o 14:08

Gaga, daj znać, czy coś wykombinowaliście...

Przez parę lat w trakcie studiów mieszkałam z toksyczną osobą - przekonałam się - ja i wielu znajomych tejże osoby - że jedyną skuteczną metodą, żeby nie być przez nią niszczonym jest po prstu niestety odsunięcie się od niej, ograniczenie (a najlepiej zerwanie) kontaktu. Wiem,że w przypadku mamy męża zerwanie kontaktu jest niemożliwe, ale myślę, że naprawdę musicie zrobić wszystko, żeby nie mieszkać z teściami. Myślę, że za jakiś czas mąż będzie Cię za taką decyzję całował po rękach...
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez gaga » 23 czerwca 2006, o 16:49

Klaro doskonale cię rozumiem bo też bezradnie patrzę na rozpad pewnej rodziny. Możemy pogadać prywatnie?
gaga
Przygodny gość
 
Posty: 40
Dołączył(a): 6 czerwca 2006, o 14:55

Postprzez gaga » 23 czerwca 2006, o 17:01

Acha a co u mnie. Hmmm w sumie bez zmian. Ja chciałam wejść do domu nawet surowego ale on uważa że to głupota. Kurczę po tym co się tu naczytałam chyba ucieknę sprzed ołtarza :(
gaga
Przygodny gość
 
Posty: 40
Dołączył(a): 6 czerwca 2006, o 14:55

Postprzez kukułka » 24 czerwca 2006, o 13:08

gaga- za nic na świeie z teściami. zwłaszca takimi. ja mieszkam z rodzicami już 2 lata i juz za miesiac się wyprowadzamy> to był koszmar. na szczewscie mój maz staia na smodzielnośc. Zastanów się nad tym slubem. i to poważnie.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez moniska » 24 czerwca 2006, o 13:44

ja mam troszkę mniej poważny problem, ale bardzo chętnie posluchałabym waszej rady..mam znajomych którzy byli parą od 4 lat, od roku mieszkali razem od piątku do poniedziałku w domu chłopaka( odziedziczył w spadku po babci stary ,mały domek-ale wlasny; w tygodniu dziewczyna mieszkala w miescie w którym pracowała, a w weekend i wakacje razem).znajomi rozmawiali o ślubie i byli zaręczeni, ale chlopak postanowil wyjechac do Anglii do pracy aby zarobic na remont domku i na wesele.I nagle 3 miesiace temu pisze do niej smsa , zę juz jej nie kocha itp. Nagle stal sie strasznie hamski, opryskliwy w stosunku do niej.A biedna dziewczyna nie rozumie co sie stalo, i jak ja mam jej pomoc?On twierdzi ze juz nie chce byc z nia-zarzeka sie ze nie ma inej dziewczyny, ale nie potrafi jej wyjasnic tego-a ona tak strasznie przezywa, ze bylo wszystko ok, a tu nagle zawalilo sie cale jej zycie...Chcialabym im pomoc bo wierze ze ta milosc jeszcze nie wygasla:(
moniska
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 18 czerwca 2006, o 19:40

Postprzez moniska » 24 czerwca 2006, o 13:47

zapomnialam o najwazniejszym , matka chlopaka nie lubi jego dziewczyny.Rodzina chlopaka jest bardzo rozrywkowa i lubiaca sobie wypic..a dziewczyna spokojna , zrownowazona , myslaca przyszlosciow nie spodobala sie ...Mysle ze duzy wplyw moze miec na chopaka zdanie matki o jego narzeczonej..Czy jest sens ratowac ten zwiazek?Jesli tak to w jaki sposob?Poradzcie prosze jak rozwiazywaliscie podobne problemy?
moniska
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 18 czerwca 2006, o 19:40

Postprzez gaga » 26 czerwca 2006, o 07:45

Moja przyszła teściowa też mnie nieznosi i często narzeczony mówi mi, że odradza mu małżeństwo ze mną, ale już dwa lata nic nie wskurała :lol:
Tylko po co te intrygi. To tylko psuje nasze relacje i burzy poczucie bezpieczeństwa.

moniska moim skromnym zdaniem on kogoś ma! Związki na odległość zwykle tak się kończą. ja znam przypadek 8-letniego :!: związku, który się rozpadł gdy dziewczyna wyjechała na pół roku za granicę. Poznała cudzoziemca i jej odbiło :)
Ty możesz jedynie pocieszyć znajomą, wyciągnąć gdzieś, żeby nie zostawała sama ze swoimi zgryzotami i tyle. No i oczywiście modlić się za nich!
gaga
Przygodny gość
 
Posty: 40
Dołączył(a): 6 czerwca 2006, o 14:55

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości

cron