Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 09:54 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Byłe związki

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Byłe związki

Postprzez Anonimka » 6 czerwca 2006, o 00:26

cześć,
był już temat o tym, czy przeszkadza Wam przeszłość, ale ja chciałam zapytać o coś innego. Mianowicie o rozstania. Ile ich było i dlaczego były? Piszę, bo właśnie jestem na rozstaju. Mam chłopaka, prawie narzeczonego, ale w wakacje poznałam kogoś... zaczęło się od niewinnych smsów, spotkań i spacerów po mszy (należymy do tej samej parafii). Zachwycił mnie swoim podejściem do życia i zasadami. Nie wie o tym, że mam chłopaka, a ja nie kwapię się by mu o tym powiedzieć...
Z kolei mój chłopak ma inne zalety, poza tym jesteśmy razem ponad rok i przyzwyczaiłam się do niego. Nie wiem, czy w tym momencie umiem już zerwać... bardzo się do siebie zbliżyliśmy... niestety też fizycznie (może to też ma wpływ - jest pierwszym facetem, któremu pozwoliłam na tak dużo). Prawdą jest też, że od początku i przez cały czas trwania tego związku miałam straszne wątpliwości, które zagłuszałam...
Modlę się o podjęcie właściwej decyzji.
A jak to było z Wami? Przeżyłyście coś podobnego? Czy ten pierwszy okazał się tym jedynym?
Anonimka
Przygodny gość
 
Posty: 2
Dołączył(a): 6 czerwca 2006, o 00:07
Lokalizacja: Warszawa

Re: Byłe związki

Postprzez abeba » 6 czerwca 2006, o 07:51

Anonimka napisał(a):Czy ten pierwszy okazał się tym jedynym?

tak!
Mimo wszystkich głupot, które zrobił po drodze z własnym życiem. Bo umiał je stopniowo ponaprawiać, a swą wytrwałością zyskal mój szacunek.
Choć gdy akurat było z nami źle ciągnęło mnie do innych,zupełnie różnych od niego facetów (całe szczęście bez wzajemności), to on umiał wyjść z kłopotów a wtedy nie pozostawało mi nic prócz lojalności. I nie żałuję.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Re: Byłe związki

Postprzez fiamma75 » 6 czerwca 2006, o 07:57

Anonimka napisał(a):Czy ten pierwszy okazał się tym jedynym?


Nie. Ten ostatni okazał się tym jedynym :D
I bardzo się cieszę, że nie wyszłam za żadnego z poprzednich :!:
Warto było czekać...
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Re: Byłe związki

Postprzez Kręciołek » 6 czerwca 2006, o 08:57

fiamma75 napisał(a):
Anonimka napisał(a):Czy ten pierwszy okazał się tym jedynym?


Nie. Ten ostatni okazał się tym jedynym :D
I bardzo się cieszę, że nie wyszłam za żadnego z poprzednich :!:
Warto było czekać...



podpisuję się :D
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Re: Byłe związki

Postprzez Dona » 6 czerwca 2006, o 10:17

Anonimka napisał(a): Czy ten pierwszy okazał się tym jedynym?


W moim przypadku tak!
Dona
Domownik
 
Posty: 353
Dołączył(a): 21 kwietnia 2006, o 10:58
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez pysia74 » 6 czerwca 2006, o 12:33

Anonimka napisał(a):Czy ten pierwszy okazał się tym jedynym?

u nas: tak !
pierwszy był jedynym, a pierwsza jedyną...
pysia74
Bywalec
 
Posty: 107
Dołączył(a): 19 marca 2005, o 05:23

Postprzez Mysza » 6 czerwca 2006, o 12:45

pysia74 napisał(a):
Anonimka napisał(a):Czy ten pierwszy okazał się tym jedynym?

u nas: tak !
pierwszy był jedynym, a pierwsza jedyną...


U nas też :-)
Mysza
Domownik
 
Posty: 643
Dołączył(a): 9 stycznia 2005, o 12:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Dona » 6 czerwca 2006, o 13:31

pysia74 napisał(a):
Anonimka napisał(a):Czy ten pierwszy okazał się tym jedynym?

u nas: tak !
pierwszy był jedynym, a pierwsza jedyną...


no to u nas tak samo
I cieszę sie bardzo, ze omijaja mnie takie dylematy w stylu.. a moze z tamtym byłabym szczęsliwsza...??
czy moze ze on moze myśli o byłej...

Także widzisz, trudno mi cokolwiek doradzać Anonimka
Dona
Domownik
 
Posty: 353
Dołączył(a): 21 kwietnia 2006, o 10:58
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Edwarda » 6 czerwca 2006, o 14:15

U mnie też pierwszy "poważniejszy" był jedyny.
Ale może spróbuję Ci coś podpowiedzieć...
Hm.... :roll: Zasady są BARDZO WAŻNE :!: Podeście do życia chyba jeszcze ważniejsze :!:
Musisz sobie odpowiedzieć na kilka pytań. Oto chyba najważniejsze z nich: Czy chcesz aby dana osoba była w przyszłości Twoim mężem (z wszystkimi konsekwencjami), a później ojcem Waszych dzieci?

U nas były chwile, że poważnie zastanawiałam się czy warto budować wspólną przyszłość, ale wtedy:
:arrow: uświadamiałam sobie, że mimo wszystko bardzo go kocham
:arrow: mamy wspólne podstawy (Pan Bóg - do którego przekonał się głównie dzięki mnie), co za tym idzie stosunek do przykazań i nauki KK,
:arrow: on jest pracowity, szanuje mnie i kocha, jest uczciwy, NIGDY się na nim nie zawiodłam i ufam mu
To już prawie rok jak jesteśmy małżeństwem i z dnia na dzień bardziej się kochamy i jesteśmy sobie coraz bardziej bliscy :D
Ostatnio edytowano 6 czerwca 2006, o 15:49 przez Edwarda, łącznie edytowano 1 raz
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez Szarlotka » 6 czerwca 2006, o 14:23

No to miałyście szczęście, że pierwszy mężczyzna stał się jedynym... Bo rozstanie - bez względu na to, kto odchodzi - jeśli się tego kogoś szczerze kochało i planowało się wspólnie z nim przyszłość, nie jest - mówiąc bardzo eufemistycznie -niczym przyjemnym... Zwłaszcza, gdy się ma już bliżej trzydziestu niż dwudziestu lat i bardziej realistycznie = mniej romantycznie patrzy się na życie...
Szarlotka
Przygodny gość
 
Posty: 19
Dołączył(a): 10 maja 2006, o 12:51

Postprzez ewerner » 6 czerwca 2006, o 14:42

U nas to ja dla meza bylam ta pierwsza i jedyna. Ja zanim go poznalam mialam wczesniej dwoch "chlopakow". ALe prawda jest taka, ze byly to raczej szczeniece i krotkie milostki (w czasie szkoly sredniej) a pierwszy i ostatni powazny mezczyzna w moim zyciu zostal moim mezem.
Z czego sie bardzo ciesze, bo i przez te 4 lata znajomosci przed slubem, i codzienne spotkania zbudowalismy bardzo wiele.
ewerner
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 264
Dołączył(a): 7 lutego 2006, o 19:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Anonimka » 8 czerwca 2006, o 15:04

Rzeczywiście szczęściary z was. Ja to mam za sobą kilka nieudanych związków. Mój chłopak podobnie. Mimo wszystko myślę, że będzie dobrze :)
pozdrawiam :)
Anonimka
Przygodny gość
 
Posty: 2
Dołączył(a): 6 czerwca 2006, o 00:07
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Kinia » 25 czerwca 2006, o 01:08

Dawno tu nie zaglądałam dlatego dopiero teraz piszę...

Mam za sobą kilka związków. Czy nieudanych...nie powiedziałabym tak, ale takich, które kończyły się rozstaniami. Byłam zaręczona...i odeszłam. Dziś wiem, że był to dobry wybór, choć szalenie trudny i do dziś bolesny.
A jednak jestem szczęśliwa. Od prawie dwóch lat w związku, który daje z każdym dniem więcej radości i bezpieczeństwa. A jednak nie jestem pewna, czy to będzie mój mąż. Byłąm pewna jakiś czas temu...a teraz czekam...nie wiem na co, chyba na to, by odkryć to pełne :TAK.

Co więc myślę? czasem warto podjąć decyzję o odejściu, choć trzeba się liczyć z tym, że nie musi to oznaczać końca miłości. Tylko inaczej się ją realizuje...

Jak Anonimko rozwijają się Twoje znajomości? Pomogłyśmy Ci jakoś?
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez Nane » 25 czerwca 2006, o 21:18

Ja i mój chłopak jesteśmy po kilku związkach - nie były one ani przypadkowe ani krótkie. Z perspektywy czasu myślę sobie, że tak jednak miało być bo nie żałuję decyzji o rozstaniu. Czasem myślę sobie jak było i jak jest i wiem już czego mi brakowało, co mi sie nie podobało, co drażniło... wyciagam wnioski i cieszę się że nie jest teraz tak jak kiedyś. Też sie zastanawiam czy Ten to TEN facet na całe życie bo nie wszystko jest OK ale dziś przeczytałam mądre słowa lidera zespołu RAZ DWA TRZY, że jego miłość do żony codziennie jest inna, raz kocha mocno a raz mniej a raz ...wcale.

Anonimko mój poprzedni zwiazek był podoby do Twojego tz. była długo z chłopakiem ake ciagle mi czegoś brakowało. Po 3 latach zakochałam się w starszym mężczyźnie i z tamtym zerwałam. Oczywiście z zakochania nic nie wyszło ale to był ten impuls dzięki któremu zerwałam z chłopakiem. Gdyby nie to to pewnie bym nie odeszła a czułam się już bardzo wypalona. Zrobisz jak uznasz ale przyzwyczajenie zabija milość, trapi człowieka i męczy. Jak nie popracujesz nad zwiazkiem to praktycznie długo nie pożyje. Z drugiej strony pojawia sie pytanie czy to nie zwykłe zauroczenie - tak jest bardzo często gdy spotykamy kogoś nowego bo tego "starego" już znamy dobrze i jesteśmy pewni że niczym nas nie zaskoczy.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36


Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości

cron