Teraz jest 28 marca 2024, o 16:06 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

stres przedślubny:(

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez Bright » 24 października 2007, o 15:11

Kręciołek napisał(a):Jednak mężczyzna powinien podejmować decyzje, bo to jest branie odpowiedzialności. Owszem, charakteru, osobowości się nie zmieni i nie będzie z domatora gwiazda imprez, ale nie o to chodzi. Natomiast decyzje to inna sprawa i faktycznie tutaj trzeba mężczyznę dopingować do tego.


Według mnie, to OBOJE powinni brać odpowiedzialność na swoje życie, za swoje małżeństwo i za dzieci. Bez względu na osobowość każdy musi podejmować decyzje, ale różnimy się pod względem sposobu decydowania. Można przecież ustalić swoje małżeńskie zasady podjemowania decyzji. Ustalić obszary kompetencji osobnych i wspólnych, i motywować osobę mniej zdecydowaną do ustalania sobie terminów podjęcia decyzji zamiast odwlekania tego, aż będzie za późno. Dobre skutki ma także pokazywanie negatywnych skutków niepodjmowania decyzji w danej sprawie.

Jak ktoś ucieka od decyzji to jest inna kwestia, to jest wada. Czasami to jest błąd myślenia - ludzie boją się podjemować decyzje, bo boją się popełnić błąd. Takich trzeba uświadomić, że przez unikanie decyzji szkodzą sobie (i w niektórych kwestiach innym), bo omijają ich okazje, albo inni za nich decydują niekoniecznie w ich interesie. W przypadku ludzi nie przyznających sobie prawa do błędu (to może być związane z wiązaniem własnej wartości z oceną otoczenia) trzeba im pokazać, że w danym momencie zawsze podejmuje się najlepszą decyzję, bo nie jest się jasnowidzem i nie ma informacji, które będzie się mieć za 3 miesiące. Poza tym wiele decyzji nie ma aż takiej rangi, żeby nie móc potem błędu naprawić.


Kręciołek napisał(a):Inaczej on się będzie zawsze potulnie zgadzał i nie bedzie miał swojego zdania a kobietę zacznie to frustrować i męczyć, bo wszystko będzie na jej głowie. No i w razie jakiegoś niepowodzenia to będzie na nią - no bo przecież tak chciała...


Masz rację... jednak to już jest zachowanie nieodpowiedzialne.
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez zuza26 » 24 października 2007, o 16:55

Dziekuje, duzo napisalyscie- duzo rzeczy ktore musze przemyslec: sama i przed Panem Bogiem zwlaszcza.
Hmm... wiecie ja do niedawna nie mialam zadnych watpliwosci co do tego ze jestem z wlasciwym czlowiekiem i ze chce z nim byc do konca zycia. Tylko teraz zastanawiam sie na ile myslalam zyczeniowo, a na ile realistycznie... Chyba musze na to spojrzec spokojnie i bardziej dojrzale, odpowiedzialnie za siebie i za czlowieka z ktorym chce sie zwiazac. Trudne to.
Dobrze ze mam jeszcze na to czas. Czas by pomyslec i dorosnac...
zuza26
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 21 września 2006, o 19:01

Postprzez genowefa » 24 października 2007, o 17:11

Bright napisał(a):1*** Bezwarunkowo to tylko Bóg kochać potrafi... albo święci.

Mam wrażenie, że wielu ludzi się oszukuje. Kochamy w 99,9% za coś, taka jest po prostu ludzka miłość.

2***Naprawdę, jak nic z relacji z kimś nie zyskujemy, to nie wchodzimy w tę relację bardziej niż "na cześć".

3***Nawet miłość do niemowlaka jest interesowna, bo możemy się sprawdzić w roli rodziców, nie będziemy na starość samotni, zapokajamy swoja potrzebę bycia dla kogoś niezbędnym, ...

4***Kocham męża, bo:
- czuję się przy nim XYZ
- zapewnia mi XYZ np. poczucie bezpieczeństwa
- pomaga mi w XYZ
- dzięki niemu nie muszę XYZ
- ....

5***Jednak to nie znaczy, że nie potrafię mu czynić dobrze z miłości nawet, jak ma akurat zły dzień i od miesiąca na mnie narzeka. Tylko, że mogę to robić dzięki temu do dostałam od niego wcześniej i na co liczę w przyszłości.


wypunktowałam, żeby mi było łatwiej mam nadzieje że bedzie to czytelne

1***każdy z nas jest powołany do tego by kochac bezwarunkowo, to że nie zawsze się to udaje nie powinno stanowić dla nas żadnego kryterium, to że większość oszukuje nie znaczy, że mamy wszyscy oszukiwać!
na tym polega nawrócenie przecież! dostrzec swoje wady i grzeszność i zdać sobie sprawę, że sami kochac nie potrafimy. Jedynie Bóg może dać nam miłośc do męża pijaka np. czy uważasz, że nie ma co się katować z takim i sobie pójśc bo nie ma co na siłe sobie robić z nim kłopotu/krzyża ?
a co do miłości bezwarunkowej- Matka Teresa jeden z naprawdę wielu przykładów.

2*** ja z każdej relacji coś zyskuję! czasem wychodzi po czasie...
3*** :shock: :shock: :shock: Chciałam miec dziecko i kocham je za to, że jest. To jest dar od Boga! Jak można tak myśleć? A gdybyś wiedziała, że dziecko po porodzie umrze? Zostaniesz sama na starośc, nie sprawdzisz sie w roli rodzica...bezinteresownie pozwolisz mu na życie wieczne czy będziesz szukac jakiś korzyści?

4*** kocham męża! poza tym lubię w nim to że:
- czuję się przy nim XYZ
- zapewnia mi XYZ np. poczucie bezpieczeństwa
- pomaga mi w XYZ
- dzięki niemu nie muszę XYZ
nawet jeśli mi nie pomaga, jest zapominalski, złośliwy itd... to i tak go kocham!!! pokochałam go zanim poznałam jego wszystkie wady teraz je znam i kocham go jeszcze bardziej! jak to wyjaśnić?

5***kiedy od miesiąca mąż na mnie narzeka staram się wyjaśnić dlaczego tak jest- może ma rację?

"Wszystko cokolwiek uczyniliście jednemu z Moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25,40) tak mi się nasunęło :)

robiąc mu obiad kiedy jest na ciebie zły może lepiej zbierac skarb w niebie, a nie liczyć że mąż się odwdzięczy... :wink:
genowefa
Domownik
 
Posty: 742
Dołączył(a): 1 października 2007, o 13:52

Postprzez genowefa » 24 października 2007, o 17:25

Bright napisał(a):

helsa napisał(a): w tym cała sztuka, żeby umieć jako kobieta trochę uczyć się stawać w cieniu mężczyzny, byc mu posłuszną. to bardzo trudne wiem po sobie, ale bardzo ważne w małżeństwie i potem w roli rodziców. próbuj go dopingować w podejmowaniu decycji, może on nie umie tego robić- może całe zycie ktos robił to za niego. .


Z tym się nie zgodzę. Bóg nie wymaga od nas gwałtów na własnej osobowości. Pantoflarz i dominująca kobieta mogą stoworzyć udane małżeństwo, jak oboje zaakceptują to kim są i ustalą swój podział ról (niekoneicznie zgodny ze streotypem) w małżeństwie zgodnie z tym. Inaczej ciągle będą OBOJE sfrustrowani,a to małżeństwu i dzieciom nie służy.


dzieciom nie służy jak matka dominuje i rządzi i mają ojca cieniasa... :wink:
nie wiesz jak wazna jest rola ojca dla dziecka? to on kształtuje obraz Boga u dzieci. Jeżeli w tamtym okresie życia dziecka ojciec jest tyranem, sadystą czy pijakiem, ukształtuje negatywną ideę Boga
genowefa
Domownik
 
Posty: 742
Dołączył(a): 1 października 2007, o 13:52

Postprzez kukułka » 24 października 2007, o 18:54

Bright napisał(a):Mam wrażenie, że wielu dzimy w tę relację bardziej niż "na cześć".

Nawet miłość do niemowlaka jest interesowna, bo możemy się sprawdzić w roli rodziców, nie będziemy na starość samotni, zapokajamy swoja potrzebę bycia dla kogoś niezbędnym, ...

.

nie zgadzam sie - kocham swoje dziecko, nie majac w tym interesu, kocham je, bo jest - po prostu
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kamienna » 24 października 2007, o 21:05

Ja się zgadzam z helsa i Kręciołkiem co do tego, że głową musi być mąż, a nie żona.
Spójrz Bright, że zuza już teraz mówi, że nie chce rządzić - dlaczego? Bo żadna kobieta nie chce rządzić. Kobieta chce poczucia bezpeiczeństwa, silnych ramion, męża zdecydowanego, na którym się oprze.

A mąż, który stoi w cieniu żony, nigdy się nie wychyla, poczucia bezpieczeństwa dawał nie będzie. Kobieta to znosi, znosi, bo jest niby silna, ale z czasem rodzi się w niej frustracja, że jednak oczekiwała silnego męskiego ramienia, a nie ciamajdy, za kórego wszystko trzeba załatwić. No i dziś zwłaszcza, kobiety szybko się z takich związków wyplątkują.
Proste jak drut.

A teza, że żona rządzi a mąż ją wspiera to wymysł feministek, które pracują już zgoła 100 lat na to, żebyś właśnie z takim przeświadczeniem w małżeństwo wchodziła, a potem gorzko płakała i nie wiedziała, co niby jest nie tak.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez genowefa » 24 października 2007, o 22:59

kamienna napisał(a):A teza, że żona rządzi a mąż ją wspiera to wymysł feministek, które pracują już zgoła 100 lat na to, żebyś właśnie z takim przeświadczeniem w małżeństwo wchodziła, a potem gorzko płakała i nie wiedziała, co niby jest nie tak.


hehe dobry tekścior :P w samo sedno trafiłaś :!:
genowefa
Domownik
 
Posty: 742
Dołączył(a): 1 października 2007, o 13:52

Postprzez strzyga » 24 października 2007, o 23:55

nie mam co prawda małżeńśkiego stażu (niestety), ale wydaje mi sie, że to nie tak! Nie można wszystkich pod jedną linijkę brać. Ja doszłam do wniosku, że mój związek jest dla mnie najlepszy jaki tylko może być. Ja mam silny charakter, trudno ze mną wytrzymać, lubię rządzić :wink: (która to powiedziała, że kobieta nie lubi :?: ) To, że wy takie nie jesteście nie znaczy, że inne takie nie są :!: Mój narzeczony jest tzw. pantoflarzem. Ale to nei znaczy, że tylko ja podejmuje decyzję. Decyzje po przedyskutowaniu podejmujemy wspólnie. DLa mnie to dobry układ. Nie wyobrażam sobie, żeby to mąż decydował, tak jak Wy to podkreślacie.
Ja miałam zawsze mnóstwo wątpliwości, od samego początku naszej znajomości, czy to jest to, czego właśnie chcę i nie raz, nie dwa myślałam o rozstaniu (zwłaszcza po zaręczynach, które mnie totalnie zaskoczyły). Po naprawdę długim zastanowieniu uznałam, że mi z tym wszytkim dobrze.
Nie jestem typem osoby bardzo przywiązującej się do czegoś/kogoś. Potrafię być obcesowa i byłam w kilku związkach, które psuły się nie z czyjejś winy, tylko z dopasowania charakterów. Dwie osoby o podobnych temperametach i silnych osobowościach w codziennym życiu to dla mnie był horror. Nie rozumiałam tego długi czas. Przeżywałam kolejne rozstania (bez przesady, nie było ich aż tak dużo :wink: ) Aż w końcu postawnowiłam dać szansę temu uczuciu. I właściwie po raz pierwszy czuję się z kimś na dłuższą metę bezpiecznie i dobrze. Nie udaje kogoś kim nie jestem i nie prowadzę walk o "przywództwo". Owszem, staram się zmienić i pracować nad swoimi słabościami i wiem, że ktoś przy mnie jest i mnie wspiera. I mam nadzieję, że w miarę możliwości jak najszybciej stanie się on moim mężem. :)

Tak na marginesie, w międzyczasie poznałam świetnego, wysokiego, przystojnego, wymarzonego wprost przeze mnie faceta, który w dodatku zakochał się we mnie! Myślałam, że dostałam gwiazdkę z nieba. Był wierzący, praktykujący, pochłaniał książki m.in. Eldredge'a, jeździł razem ze mną na konferencje Pulikowskiego (często wiedział o nich wcześniej niż ja), kończył włąśnie magisterkę na bardzo 'chodliwym' obecnie kierunku. Co z tego, jak po bliższym poznaniu okazało się, że on postrzega świat tak jak napisał Eldredge, czy powiedział Pulikowski. Ja się nie mieszczę w tych ramach. Absolutnie nie utorzsamiam się z "urzekającą" i nie pozwolę by ktoś mną rządził, czy decydował za mnie. Dzięki temu doceniam to, co teraz mam. :D
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Kręciołek » 25 października 2007, o 08:47

Strzygo nie chodzi o to, by mąż decydował ZA żonę, TYLKO on i ona nie miała nic do powiedzenia. Chodzi o to, by żona nie musiała TYLKO i wyłącznie brać odpowiedzialności za rodzinę i decydować ZAMIAST niego.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez fiamma75 » 25 października 2007, o 08:52

Strzyga, zgadzam się z Tobą. Każda para - poczynając już od narzeczonych musi wypracować swój własny styl podejmowania decyzji - najlepszy dla obojga.

Sama żyję w tzw. małżeństwie partnerskim i bardzo nam tak dobrze :D Wbrew naszym antyfeministkom mam bardzo duże poczucie bezpieczeństwa :D
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Bright » 25 października 2007, o 10:42

helsa napisał(a):1***każdy z nas jest powołany do tego by kochac bezwarunkowo, to że nie zawsze się to udaje nie powinno stanowić dla nas żadnego kryterium, to że większość oszukuje nie znaczy, że mamy wszyscy oszukiwać!
na tym polega nawrócenie przecież! dostrzec swoje wady i grzeszność i zdać sobie sprawę, że sami kochac nie potrafimy. Jedynie Bóg może dać nam miłośc do męża pijaka np. czy uważasz, że nie ma co się katować z takim i sobie pójśc bo nie ma co na siłe sobie robić z nim kłopotu/krzyża ?
a co do miłości bezwarunkowej- Matka Teresa jeden z naprawdę wielu przykładów. :


Napisałam przecież, że święci też :) Co do powołania to masz na 110% rację, jednak to znaczy, że do tego się dorasta, ćwiczy, a nie tak łatwo twierdzi, że już się tak wszystkich kocha.

Co do męża pijaka... Alkoholik nie spełnia wymaganej dla małżeństwa w KK dojrzałości, więc zasadniczo nikt mu nie powinien w KK zezwolić na ślub. Tak samo ukryty przed narzeczonym/ną alkoholizm jest podstawą do unieważnienia małżeństwa. Jeśli pojawi się już w małżeństwie, to każdy przypadek jest do indywidualnej oceny. Tylko, że w normalnym małżeństwie zdążanie ku alkoholizmowi powinno się w zarodku zauważyć i zdusić.
Jeśli mąż alkoholik zagrażałby mi i dzieciom, to najpierw bym mu postawiła ultimatum, że ma się leczyć, a jeśli by nie chciał, to zdecydowałabym się na separację.

helsa napisał(a):2*** ja z każdej relacji coś zyskuję! czasem wychodzi po czasie...


OK. Czy jednak nie unikasz ludzi, którzy cię psychicznie odrzucają?

helsa napisał(a):3*** :shock: :shock: :shock: Chciałam miec dziecko i kocham je za to, że jest. To jest dar od Boga! Jak można tak myśleć? A gdybyś wiedziała, że dziecko po porodzie umrze? Zostaniesz sama na starośc, nie sprawdzisz sie w roli rodzica...bezinteresownie pozwolisz mu na życie wieczne czy będziesz szukac jakiś korzyści?


Nie napisałam, że my celowo szukamy tych korzyści, ale one są. Może tylko na poziomie podświadomości, ale korzystamy i dla mnie to nie jest nic złego. Czy samo spełnione pragnienie dziecka nie jest dla nas jakąś nagrodą? Życie nie jest tylko po to, by się męczyć przecież.

helsa napisał(a):4***
nawet jeśli mi nie pomaga, jest zapominalski, złośliwy itd... to i tak go kocham!!! pokochałam go zanim poznałam jego wszystkie wady teraz je znam i kocham go jeszcze bardziej! jak to wyjaśnić?


Podejrzewam, że nie wzięłabyś go pod uwagę jako kandydata na męża, jakby miał same wady. On musi mieć w sobie dobro, które cię przyciąga.

helsa napisał(a):5***
"Wszystko cokolwiek uczyniliście jednemu z Moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25,40) tak mi się nasunęło :)


Św. Paweł nie bez kozery mówi, że więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu. Szczęście można zaliczyć jako korzyść psychiczną, ona może być oczywiście jedynie efektem ubocznym, ale nawet jak z czystego altruizmu komuś coś dajesz czy z nim się czymś dzielisz, to przy okazji zyskujesz lepsze samopoczucie.


helsa napisał(a):robiąc mu obiad kiedy jest na ciebie zły może lepiej zbierac skarb w niebie, a nie liczyć że mąż się odwdzięczy... :wink:


Tak to zabrzmiało? Ja nie liczę, tylko pokazuję, co powoduje, że takie okresy dawania bez dostawania łatwiej jest przeżyć. I na pewno nie robię mu rano kanapek po to, by mi po południu przyniósł kwiatka... to się nazywa handel, a miłość niedoskonała i przynosząca korzyści kochającemu tak samo jak kochanemu dalej jest miłością.
Ostatnio edytowano 25 października 2007, o 13:40 przez Bright, łącznie edytowano 1 raz
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez fiamma75 » 25 października 2007, o 10:47

Bright, wszystko fajnie, tylko czemu cytowałaś mnie, skoro to nie ja pisałam? :shock: a bodajże helsa :D
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez genowefa » 25 października 2007, o 11:15

Bright napisał(a):
fiamma75 napisał(a):1***każdy z nas jest powołany do tego by kochac bezwarunkowo, to że nie zawsze się to udaje nie powinno stanowić dla nas żadnego kryterium, to że większość oszukuje nie znaczy, że mamy wszyscy oszukiwać!
na tym polega nawrócenie przecież! dostrzec swoje wady i grzeszność i zdać sobie sprawę, że sami kochac nie potrafimy. Jedynie Bóg może dać nam miłośc do męża pijaka np. czy uważasz, że nie ma co się katować z takim i sobie pójśc bo nie ma co na siłe sobie robić z nim kłopotu/krzyża ?
a co do miłości bezwarunkowej- Matka Teresa jeden z naprawdę wielu przykładów. :


Napisałam przecież, że święci też :) Co do powołania to masz na 110% rację, jednak to znaczy, że do tego się dorasta, ćwiczy, a nie tak łatwo twierdzi, że już się tak wszystkich kocha.

Co do męża pijaka... Alkoholik nie spełnia wymaganej dla małżeństwa w KK dojrzałości, więc zasadniczo nikt mu nie powinien w KK zezwolić na ślub. Tak samo ukryty przed narzeczonym/ną alkoholizm jest podstawą do unieważnienia małżeństwa. Jeśli pojawi się już w małżeństwie, to każdy przypadek jest do indywidualnej oceny. Tylko, że w normalnym małżeństwie zdążanie ku alkoholizmowi powinno się w zarodku zauważyć i zdusić.
Jeśli mąż alkoholik zagrażałby mi i dzieciom, to najpierw bym mu postawiła ultimatum, że ma się leczyć, a jeśli by nie chciał, to zdecydowałabym się na separację.

fiamma75 napisał(a):2*** ja z każdej relacji coś zyskuję! czasem wychodzi po czasie...


OK. Czy jednak nie unikasz ludzi, którzy cię psychicznie odrzucają?

fiamma75 napisał(a):3*** :shock: :shock: :shock: Chciałam miec dziecko i kocham je za to, że jest. To jest dar od Boga! Jak można tak myśleć? A gdybyś wiedziała, że dziecko po porodzie umrze? Zostaniesz sama na starośc, nie sprawdzisz sie w roli rodzica...bezinteresownie pozwolisz mu na życie wieczne czy będziesz szukac jakiś korzyści?


Nie napisałam, że my celowo szukamy tych korzyści, ale one są. Może tylko na poziomie podświadomości, ale korzystamy i dla mnie to nie jest nic złego. Czy samo spełnione pragnienie dziecka nie jest dla nas jakąś nagrodą? Życie nie jest tylko po to, by się męczyć przecież.

fiamma75 napisał(a):4***
nawet jeśli mi nie pomaga, jest zapominalski, złośliwy itd... to i tak go kocham!!! pokochałam go zanim poznałam jego wszystkie wady teraz je znam i kocham go jeszcze bardziej! jak to wyjaśnić?


Podejrzewam, że nie wzięłabyś go pod uwagę jako kandydata na męża, jakby miał same wady. On musi mieć w sobie dobro, które cię przyciąga.

fiamma75 napisał(a):5***
"Wszystko cokolwiek uczyniliście jednemu z Moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25,40) tak mi się nasunęło :)


Św. Paweł nie bez kozery mówi, że więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu. Szczęście można zaliczyć jako korzyść psychiczną, ona może być oczywiście jedynie efektem ubocznym, ale nawet jak z czystego altruizmu komuś coś dajesz czy z nim się czymś dzielisz, to przy okazji zyskujesz lepsze samopoczucie.


fiamma75 napisał(a):robiąc mu obiad kiedy jest na ciebie zły może lepiej zbierac skarb w niebie, a nie liczyć że mąż się odwdzięczy... :wink:


Tak to zabrzmiało? Ja nie liczę, tylko pokazuję, co powoduje, że takie okresy dawania bez dostawania łatwiej jest przeżyć. I na pewno nie robię mu rano kanapek po to, by mi po południu przyniósł kwiatka... to się nazywa handel, a miłość niedoskonała i przynosząca korzyści kochającemu tak samo jak kochanemu dalej jest miłością.


tak sobie myślę, że odchodzimy na maxa od tematu... :lol: może lepiej wrócić do źródła czyli co zrobic kiedy narzeczony jest flegmatykiem - co nam nie bardzo pasuje- a kochamy go na zabój i nie chcemy się rozstawać bo tutaj sie tworzy masa podwątków zauważyłam... :wink:
genowefa
Domownik
 
Posty: 742
Dołączył(a): 1 października 2007, o 13:52

Postprzez mmadzik » 25 października 2007, o 11:59

Chyba rzeczywiście nie ma w tym reguły - ja np. nie wyobrażam sobie, żeby mój przyszły mąż był pantoflarzem. Fakt, że też lubię "porządzić", mieć ostatnie zdanie, itd., ale od faceta oczekuje decyzji, brania odpowiedzialności za nasze życie, za życie jego, moje i naszych przyszłych dzieci. Ale oczywiście wszystko Z MIŁOŚCIĄ, słuchaniem mojego zdania, szacunkiem, itd.
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez genowefa » 25 października 2007, o 12:48

Bright napisał(a):
helsa napisał(a):4***
nawet jeśli mi nie pomaga, jest zapominalski, złośliwy itd... to i tak go kocham!!! pokochałam go zanim poznałam jego wszystkie wady teraz je znam i kocham go jeszcze bardziej! jak to wyjaśnić?


Podejrzewam, że nie wzięłabyś go pod uwagę jako kandydata na męża, jakby miał same wady. On musi mieć w sobie dobro, które cię przyciąga.



no właśnie- nie ma faceta bez wad! zuza tez nie ma księcia- jakaś wada ją uwiera a to "dobro" którego jest więcej- przyciąga... to że chłopak ma wadę bo jest flegmatykiem nie uważam za coś co ma ich odwieść od małżeństwa, kwestia jest tylko tego typu czy z miłościa będzie mogła akceptowac to i pomagać mu być bardziej konsekwentnym i dynamicznym w działaniu. pomagać mu w spełnianiu się w jego powołaniu- bycia głową rodziny! to nie kobieta ma nią byc- kobieta to szyja ( tez ważna rola :P)
nie każdy musi do siebie pasowac tip top, ludzie są przeróżni PB o tym wie- takich nas stworzył! ta różnośc zmusza nas czasem do pujścia na kompromis, czasem do zmian... niestety czy stety :P
genowefa
Domownik
 
Posty: 742
Dołączył(a): 1 października 2007, o 13:52

Postprzez kamienna » 25 października 2007, o 13:01

helsa i Bright - zuza już się zdeklarowała z czym ma problem i co z nim zrobi...

A wy se tu dysputę ucięłyście z docinkami. dajta se spokój:P
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez genowefa » 25 października 2007, o 13:17

kamienna napisał(a):helsa i Bright - zuza już się zdeklarowała z czym ma problem i co z nim zrobi...

A wy se tu dysputę ucięłyście z docinkami. dajta se spokój:P


jakimi docinkami

:wink:
genowefa
Domownik
 
Posty: 742
Dołączył(a): 1 października 2007, o 13:52

Postprzez Bright » 25 października 2007, o 13:43

helsa napisał(a):no właśnie- nie ma faceta bez wad! zuza tez nie ma księcia- jakaś wada ją uwiera a to "dobro" którego jest więcej- przyciąga... to że chłopak ma wadę bo jest flegmatykiem nie uważam za coś co ma ich odwieść od małżeństwa, kwestia jest tylko tego typu czy z miłościa będzie mogła akceptowac to i pomagać mu być bardziej konsekwentnym i dynamicznym w działaniu.


Helsa, to jest właśnie problem. Narzeczony Zuzy nie ma wady flegmatyzmu, ale ma taką OSOBOWOŚĆ, a jak już mówiłam osobowości się nie zmienia, mamy ją od urodzenia!
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez Bright » 25 października 2007, o 13:45

fiamma75 przepraszam CIę bardzo, ale musiałam mieć chwilowe zaciemnienie umysłu :D
już naprawiłam swój błąd

kamienna - gdzie widzisz docinki? po prostu rozpatrujemy przyczyny problemu i różne rozwiązania
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez kukułka » 25 października 2007, o 13:55

tez mam wrazenie, patrzac po wielu watkach, ze kamienna widzi docinki tam, gdzie ich nie ma
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Bright » 25 października 2007, o 15:22

helsa napisał(a):dzieciom nie służy jak matka dominuje i rządzi i mają ojca cieniasa... :wink:


Jeśli to jest kwestia wad (unikanie odpowiedzialności, nie liczenie się ze zdaniem innych lub przekonanie o tym, że się ma zawsze rację) czy kwestia zranień, to tym osobom nikt, a zwłaszcza rodzina, znajomi i przyjaciele katolicy, nie powinni pozwoliś pakować się w związki, które mogą skończyć się małżeństwem.

Jeśli to jest kwestia osobowości, to co proponujesz? Odgórny nakaz, że mężczyźni o osobowości przeciwnej standardowej wizji ojca rodziny mają zakaz zawierania związków małżeńskich? Albo przynajmniej mają zakaz wiązania się z kobietami o dominującej osobowości?

Obecnie wyróżnia się 16 typów osobowości i niestety, albo na szczęście, Bóg nie podzielił ich równo krechą na pół - 8 bardziej dominujących dla mężczyzn, 8 bardziej uległych - dla kobiet. U obu płci pojawia się wszystkie 16! Osobowość dał nam Bóg, jest ona więc DOBRA.

helsa napisał(a):nie wiesz jak wazna jest rola ojca dla dziecka? to on kształtuje obraz Boga u dzieci. Jeżeli w tamtym okresie życia dziecka ojciec jest tyranem, sadystą czy pijakiem, ukształtuje negatywną ideę Boga


Trudno wyobrazić mi sobie człowieka o temperamencie (temperamet jest składową osobowości) flrgmatyka jako tyrana czy sadystę. To nie jest kwestia osobowości.
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez genowefa » 26 października 2007, o 11:58

Bright napisał(a):
helsa napisał(a):dzieciom nie służy jak matka dominuje i rządzi i mają ojca cieniasa... :wink:


Jeśli to jest kwestia wad (unikanie odpowiedzialności, nie liczenie się ze zdaniem innych lub przekonanie o tym, że się ma zawsze rację) czy kwestia zranień, to tym osobom nikt, a zwłaszcza rodzina, znajomi i przyjaciele katolicy, nie powinni pozwoliś pakować się w związki, które mogą skończyć się małżeństwem.

Jeśli to jest kwestia osobowości, to co proponujesz? Odgórny nakaz, że mężczyźni o osobowości przeciwnej standardowej wizji ojca rodziny mają zakaz zawierania związków małżeńskich? Albo przynajmniej mają zakaz wiązania się z kobietami o dominującej osobowości?

Obecnie wyróżnia się 16 typów osobowości i niestety, albo na szczęście, Bóg nie podzielił ich równo krechą na pół - 8 bardziej dominujących dla mężczyzn, 8 bardziej uległych - dla kobiet. U obu płci pojawia się wszystkie 16! Osobowość dał nam Bóg, jest ona więc DOBRA.

helsa napisał(a):nie wiesz jak wazna jest rola ojca dla dziecka? to on kształtuje obraz Boga u dzieci. Jeżeli w tamtym okresie życia dziecka ojciec jest tyranem, sadystą czy pijakiem, ukształtuje negatywną ideę Boga


Trudno wyobrazić mi sobie człowieka o temperamencie (temperamet jest składową osobowości) flrgmatyka jako tyrana czy sadystę. To nie jest kwestia osobowości.


kurdek wiedziałam, że mam doczynienia z jakąś psycholożką... jakie składowe? o co wogóle chodzi- ja się na tym nie znam więc jakbym coś przekręcała w fachowym nazewniztwie to nie zwracajcie uwagi! :wink:

i nie chodzi mi o unikanie facetów cieniasów- bo gdyby tak było to połowa ich populacji byłaby sama :lol: ( taki dżołk niech się nikt nie obrazi ) ale uważam, że trzeba takiego wspierac a nie zaszufladkować- że skoro nie umie podejmować decyzji to postoi w kąciku a my wszystko zrobimy za niego!
uważam, że ważne jest dla dziecka kiedy widzi w ojcu autorytet, kogoś ważnego i z kim będa się liczyli- nie czując przy tym broń Boże jakiegoś strachu, bo wtedy to procentuje- podobnie będą postrzegac Boga w swojej wyobraźni - jak myślisz?
genowefa
Domownik
 
Posty: 742
Dołączył(a): 1 października 2007, o 13:52

Postprzez strzyga » 26 października 2007, o 13:14

uważam, że trzeba takiego wspierac a nie zaszufladkować- że skoro nie umie podejmować decyzji to postoi w kąciku a my wszystko zrobimy za niego!


helsa, a kto tak powiedział?
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez genowefa » 26 października 2007, o 19:32

strzyga napisał(a):
uważam, że trzeba takiego wspierac a nie zaszufladkować- że skoro nie umie podejmować decyzji to postoi w kąciku a my wszystko zrobimy za niego!


helsa, a kto tak powiedział?


poczułaś, że skierowane to było do ciebie? bez obaw :wink:
genowefa
Domownik
 
Posty: 742
Dołączył(a): 1 października 2007, o 13:52

Postprzez strzyga » 26 października 2007, o 23:45

Nie, helsa, :) poczułam, że mocno odeszliśmy od wątku, w dodatku nadinterpretując czyjąś wypowiedź...
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez genowefa » 27 października 2007, o 09:38

strzyga napisał(a):Nie, helsa, :) poczułam, że mocno odeszliśmy od wątku, w dodatku nadinterpretując czyjąś wypowiedź...


pokaż mi wątek gdzie się nie odchodzi od tematu? :)
i nie nadinterpretacja tylko raczej uogólnienie i odejście od danego przykładu, żeby komuś potem nie było dziko, że ktoś pisze i zmysla na jego temat :)
genowefa
Domownik
 
Posty: 742
Dołączył(a): 1 października 2007, o 13:52

Postprzez strzyga » 30 października 2007, o 09:50

Ten, dopóki nie zaczęła sie ta dyskusja pt" jaki (nie)powinien być facet". :wink:
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kamyczek » 17 czerwca 2009, o 11:34

Odkopuję wątek...

Nasz ślub za 17 dni :)

Stres coraz większy... tzn u mnie ... bo po narzeczonym mym nie widać tego ani trochę :P. Mieliśmy ostatnio trochę napięć i nieporozumień związanych z tymi wszystkimi przygotowaniami, a przede wszystkim z męczącym czasem zaliczeń na moich studiach i obrony magisterki mojego lubego. Na szczęście to już za nami. :) Teraz jest spokojnie i staramy się cieszyć tym czasem.
Do szczęścia brakuje nam tylko/aż mieszkanka, którego szukamy aby wynająć.

Z jednej strony mam wrażenie, że to wszystko mnie w ogóle nie dotyczy, a czasem jak do mnie dotrze, że zmienia się cale moje życie, to się trochę boję. Też tak macie/miałyście?

Już dzisiaj nie mogłam zasnąć myśląc o tym wszystkim. Boję się co będzie dzień przed, chyba w ogóle nie będę spała :P
Jak radzić sobie z tym stresem, żeby mimo wszystko być w miarę wypoczętym w tym ważnym dniu??

Już nie mogę się doczekać, kiedy będziemy stali na ślubnym kobiercu :)
Ale jak to zrobić aby tam się nie popłakać tak bardzo z tych wszystkich emocji (jak to ja umiem)? :)
kamyczek
Bywalec
 
Posty: 158
Dołączył(a): 29 listopada 2006, o 01:25

Postprzez kami79 » 17 czerwca 2009, o 12:43

kamyczku,
szczerze mowiac to zazdroszcze Ci tego slubu, stresu, przygotowan i oczekiwania. chetnie przezylabym sobie to jeszcze raz...
nie martw sie na zapas ze sie poplaczesz czy czegos nie dopilnujesz lub przeoczysz. po pierwsze- jest to calkiem nowa i jedyna w swoim rodzaju sytuacja i naprawde nie mozesz wiedziec jak zareagujesz.wiem po sobie.ja bylam wrecz pewna ze sie porycze podczas przysiegi a stalo sie tak, ze nawet glos mi nie zadrzal. stalam tam pewnie i odwaznie i chyba nic na swiecie nie zachwialoby moim stanem ducha :) mysle ze wymodlilam to sobie zawczasu.
staralam sie wyspac przed slubme, troche sie udalo chociaz musialam w miare wczesnie wstac na paznokcie ;) przez caly dzien trzesly mnie nerwy, prawie nic nie jadlam a przyjaciolka co chwila serwowala mi melise. efekt tego niejedzenia byl taki: kiedy przed wejsciem na sale weselna podali nam dwa kieliszki, jeden z wodka drugi z woda (ech, mila byc w obydwu woda ale podstepnie ktos to zmienil) i ja zlapalam za ta wodke a chwile potem wypilam kieliszek szamspana to poprostu sie upilam na wstepie :oops: pamietam jak mi wirowal swiat i nie wiedzialam co robic ;)
pamietaj ze duzo osob jest zaangazowanych w przygotowanie waszej uroczystosci i n9e musisz sie niczym martwic. Ty masz byc piekna, szczesliwa i skupiona na sobie i swoim najmilszym ,reszta potoczy sie sama swoim torem :)
powodzenia
kami79
Domownik
 
Posty: 486
Dołączył(a): 20 kwietnia 2009, o 15:36
Lokalizacja: wieś na Mazowszu

Postprzez mała_stokrotka » 17 czerwca 2009, o 17:43

Ja też bałam się, że będę płakać albo nie będę w stanie powiedzić słowa. Ale wtłukłam sobie do głowy, że tak ma być i już, że mam po prostu się trzymać, bo spełnia się największe moje marzenie. Choć pierwszy raz w życiu nogi miałam jak z waty, to cała ta adrenalina, mimo wszystko, nie działała na mnie osłabiająco.
Co do jedzenia bądź nie. Radzę zjeść coś co lubisz, choćby niedużo, ale jednak. Ja ślub miałam o 12 i uważam, że to akurat świetna pora, bo stres nie zdąży aż tak bardzo ...hmm... urosnąć?
Zamiast myśleć "Jakie to wszystko stresujące" pomyśl "Jakie to wszystko wspaniałe!" i uśmiechnij się do swojego szczęścia.
mała_stokrotka
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 28 kwietnia 2009, o 15:46

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron