Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 01:55 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

biurokracja kontra małżeństwo

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

biurokracja kontra małżeństwo

Postprzez gosiątko » 26 maja 2006, o 10:12

Zapewne taki temat nie raz "przewinął" przez to forum, ale nie sposób do niego nie wracać.

Jak to jest możliwe, że na drodze małżeństwa staje biurokracja?? zaczęliśmy gromadzić dokumenty potrzebne do ślubu konkordatowego i ... jak się okazuje forma tegoż ślubu wcale, jak mi się wcześniej wydawało, nie ułatwia zawarcia związku małżeńskiego.

Wszystko zaczęło sie od tego, że postanowiłam w pierwszej kolejności udać sie do parafii w której byłam bierzmowana, po zaświadczenie. Dodam, że Chrzest Św. miałam daleko poza Krakowem i postanowiłam tam udać się w drugiej kolejności w weekend. Bierzmowanie również miałam w innej parafii niż to, do której przynależę obecnie.
Tak więc, gdy dotarłam do parafii mojego bierzmowania, dowiedziałam się , że owa parafia wysłała zaświadczenie o odbytym bierzmowaniu do parafii, gdzie byłam chrzczona i tam też mam się udać.

Tak więc udałam sie 80 km za Kraków. I sukces- otrzymałam zaświadczenie o Chrzcie, ale bez notki o bierzmowaniu, gdzyż w onej parafii takiej inf. nie posiadają.Tak więc teraz muszę się udać po raz drugi po zaświadczenie o bierzmowaniu.
To samo tyczy się mojego narzeczonego - same problemy. W parafii w której był chrzczony, kancelaria jest czynna prawie zawsze w godzinach jego pracy, a nikt inny poza nim nie może odebrać jego aktu chrztu. Dziś udało mu się zwolnić z pracy po wielu bojach, a w kancelarii starsza pani z uśmiechem na twarzy powiedziała mu, ze w ich aktach jest błąd w nazwisku jego babki i aby otrzymać "papierek" musi przynieść akt małżeństwa swoich rodziców. Po tej informacji, mój narzeczony wpadł w taką wściekłość, że stwierdził, że ma serdecznie dość i łaski mu nikt nie robi.

To samo tyczy się USC. Byłam już tam 3 razy. za pierwszym przyjmowali tylko inf. o zgonach, za 2 dowiedziałam się, że nie mogę być sama tylko z narzeczonym (urząd jest otwarty od 8 do 15, a on pracuje na drugim końcu Krakowa do 16 )- niewykonalne, za trzecim pani stwierdziła, ze przyjmie tylko 3 pary (na jedną przypadało jakieś 45 min), a my byliśmy 4 parą.

Podsumowując: aby załatwić kilka dokumentów, trzeba wziąć w pracy 5 dni wolnego (prawie podróż poślubna) + uzbroić się po zęby w cierpliwość i zwiedzić niezliczone ilości biur, kancelarii i urzędów, a rezultat i tak może okazać się mizerny.

I jak tu brać ślub?? Teraz wcale się nie dziwię, że instytucja małżeństwa upada. Mi po takiej wycieczce odniechciało się wszystkiego.

Napiszcie o swoich perypetiach z biurokracją. Ciekawa jestem jak to przebiegało w waszym przypadku.
gosiątko
Przygodny gość
 
Posty: 23
Dołączył(a): 20 lipca 2005, o 14:10

Re: biurokracja kontra małżeństwo

Postprzez mateola » 26 maja 2006, o 10:14

Per aspera ad astra...
Trzymaj się :-)
mateola
Bywalec
 
Posty: 174
Dołączył(a): 12 kwietnia 2006, o 09:19

Postprzez kasiama » 26 maja 2006, o 10:24

My nie mieliśmy takich przebojów. Generalnie miło wspomianm tą "biurokrację" :) .
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez abeba » 26 maja 2006, o 10:41

u nas było nie łatwiej, ale Twoja historia pokazuje, że ktoś (kościelna adm.) popełnił błedy i teraz nawet za nei nie przeprasza!
Ja równiez miałam chrzest bierzmowanie i ślub każde w innej parafii. I to jechałam z Gdańska do Wwy a nie 80km! Zaświadczenie z parafii chrztu powinno zawierać info o bierzmowaniu odbytym gdzie indziej - ktoś tego nie dopatrzył i powienien za to odpowiadać (nie daj im ofiary za kwitek!).
W przypadku męża - mój urodził sie przed ślubem rodziców, ochrzczony został pod nazwiskiem panienskim matki. Komunię i bierzmowanie wpisano w księgach parafii jakby dla "nowego chłopca", nikt wcześniej nie uporządkował tego, nie powiedział mu przy I komunii "hola hola, nie byłeś ochrzczony" Dopiero przy ślubie zaczeła sie akcja z wyciaganiem sądowego aktu uznania syna, zmiany nazwiska i zgody biskupa na zmianę w ksiagach!!!! Ale wszystko załatwiłą na miesjcu jego matka, nie musiał tam jechać. Podobnie akt urodzenia z urzędu - matka. Wiec niech Twój narzeczony wyśle rodziców jak sam nie może.
Dodam że dla osób które migrowały po kraju cała procedura jest droższa, zarówno urzędowa, jak i kościelna, bo trzeba zapłacić w kilku miejscach a nie jednym, także akt urodzenia jesli ślub odbędzie sie w rejonie innego USC niż narodziny jest droższy.
Wizytę w USC trzeba odbyć razem ale nam sie udało dzieki miłej pani z USC że narzeczony podpisze sie później.(dziękuję pani Majko!)
DZiwne że w Krakowie nie ma USC otwartych do 18tej - w Wwie tak podobno jest choć raz w tygodniu.
Ogólnie w nasz ślub było zamieszanych 5 parafii i 3 usc. Najlepsze były zapowiedzi! Ksiądz z Warszawy, gdze teraz mieszkam, uznał że zapowiedzi muszą też pójść w parafii gdzie sie wychowałam. Nie miał formularza na zapowiedzi 3-parafialne, wieć tak zakręcił, że we wsi moich rodziców proboszcz odczytał miasto mojego narzeczonego jako dzielnicę Warszawy!
nie zdradzając, o jakie maista chodzi naprzwdę, zabrzmiało to trochę tak "kawaler zamieszkały w parafii św. Barbary Warszawa - Łapy"
Też miałam ochotę na którymś etapie procedury wziąć najpierw cywilny w wwie, a potem kościelny, ale to by chyba jeszcze bardziej skomplikowało sprawę
Gosiątko, nie poddawaj się!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kuleczka » 26 maja 2006, o 12:17

My gdy załatwialiśmy papiery tez sie strasznie denerwowlam, wściekałam i krzyczałam......
Ale miałam po jednej z historyjek taka refleksje:
Czlowiek (ludzie), którzy chcą sie pobrać musza wiedzić, ze naprawde tego chcą.... ja gdybym nie była pewna chyba po pewnym czasie załatwiana parierów bym zrezygnowała, a dodam, ze oboje mieszkamy, byliśmy crzczenie, bierzmowani w jednnej i tej samaej Stolicuy :)
Pozdrawiam i zycze cierpliwości - szybko sie zapomina (ja już zapomniałam...)
kuleczka
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 31 sierpnia 2005, o 14:12

Postprzez groch » 26 maja 2006, o 12:43

My z mężem też mielismy wiele przebojów... Ogólem zaangażowanych bylo 5 parafii i 3 usc i to rozsianych po całej Polsce - od lubelszczyzny, przez kujawy, po wielkopolskę... i też czasem już przeklinałam całą biurokrację. Okazało się że za wczesnie bo dopiero po slubie zaczęła się jazda z wymianą dokumentów.
To prawda że walka z biurokracją nie jest przyjemna, to ciągłe latanie, zwalnianie się z pracy itd. Jedyną podpowiedź jaką mam to taka,żeby najpierw próbować wszystko załatwić telefonicznie. oczywiście wszystkiego się nie da ale:
1. można wyciągnąć informacje co i jak żeby nie chodzić np. dwa razy
2. jak się pojęczy trochę przez telefon, że jest się z daleka (ja mieszkam w Poznaniu i udało mi się ubłagać księdza z Lublina żeby przesłał akt chrztu - i nawet nie chciał za to ofiary oprócz modlitwy- więc da się!), że się pracuje i naprawdę ale to naprawdę nie można osobiście. Wiem, że w urzędzie sc też można np. wyslać wniosek pocztą i pocztą mogą przesłać niektóre dokumenty. tyle, że im się nie chce. po prostu trzeba się uzbroić w trochę asertywności i niestety pokajać się trochę - uśmiech, uprzejmość itp ;-)
powodzenia życzę!
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez micelka » 26 maja 2006, o 23:28

U nas też były problemy i trzeba było angażować rodzinę, żeby wszystko na czas załatwić. Udało się, teraz już biegamy i załatwiamy tysiąc innych spraw - suknia, garnitur, restauracja, zaproszenia, fotograf...ufff,jeszcze tylko 35 dni i będzie spokój, a ja będę mogła zacząć nowe życie z moim Szczęściem :) Chociaż...potem też będzie trzeba biegać i załatwiać nowe dokumenty, zmianę adresu, (u mnie dodatkowo: zmianę ubezpiecznia zdrowotnego), wymiana dokumentów na uczelni, poinofmowanie wszystkich o zmianie nazwiska i miejsca zamieszkania...Oj, trochę tego będzie :/
micelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 242
Dołączył(a): 9 czerwca 2005, o 12:42

Postprzez Niania » 27 maja 2006, o 00:23

o matko! aż się boję, myśmy jeszcze nie brali niczego .. a tu 3 miesiące zostały.....
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez Tomek » 27 maja 2006, o 01:41

Hmm... ehhh...
Najpierw czytam w innym wątku o podróży poślubnej... trzeba będzie coś wymyśleć. Teraz o lataniu po urzędach i parafiach, aby papierki dali...

Naprawdę widać łaskę Bożą, że ludzie się wogóle żenia i za mąż wychodzą.

Papierki są ważne tylko przez 'ileś' czasu, więc nie można ich z dużym wyprzedzeniam załatwiać - a szkoda. Dobrze wiedzieć co mnie niedługo czeka.

Pozdrawiam!
Tomek
Tomek
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 22 stycznia 2006, o 02:21
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postprzez fiamma75 » 27 maja 2006, o 10:49

Też przykro wspominam załatwianie spraw związanych ze ślubem, a dokładnie spraw "kościelnych" (naprawdę szkoda pisać, do dziś ciśnienie mi skacze). Za to w USC było szybko, sprawnie i bez problemu. Poza tym takie rzeczy jak fryzjer, kwiaty, itp. okazały się pestką wobec złośliwosci nietórych urzędnikow kościelnych (bo trudno mi nazwać ich kapłanami).
Wcale się nie dziwię, że wiele osób po tego rodzaju kontakcie znięchęca się do Kościoła.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez abeba » 27 maja 2006, o 14:01

Nam nawet ksiądz od nauk powiedział że sam sie nie dziwi, że ludzie sie zniechęcają po tych przejsciach.
Swoją drogą szkoda - bo to jest moment, gdy ludzie często po długiej prerwie wracają do Kościoła i można by spróbować ich zatrzymać, a nie zniechęcać na dobre.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez gosiątko » 28 maja 2006, o 22:38

Ech...widzę, że nie tylko ja mam takie kłopoty. Ale sprawę z USC dało się rozwiązać...po znajomości. Okazało się, że mój tatuś ma tam bliskiego znajomego, który nie będzie kładł nam kłód pod nogi. Z resztą dokumentów postanowiliśmy, że choćby się nie wiem co działo, załatwiamy je do końca tego tygodnia, żeby mieć to z głowy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że jednak coś. Potem szybko protokół przedmałżeński i można działać dalej. Nawet sobie sprawy nie zdawałam, że ślub to przede wszystkim masa "papierkowej roboty".

Niania - 3 miesiące na wszystkie dokumenty to dość mało czasu, chyba, że kurs i poradnię macie już za sobą. Jeśli nie, to radzę przysieszyć.
gosiątko
Przygodny gość
 
Posty: 23
Dołączył(a): 20 lipca 2005, o 14:10

Postprzez ola78 » 1 czerwca 2006, o 15:10

Podczepiam się pod wątek - jeżeli niewłaściwie to i niech mnie admin wykasuje (strach się bać :D ).
Zauważyłam, ze podczas spisywania protokołu przedmałżeńskiego nasz ksiadz był autentycznie zażenowany niektórymi pytaniami. Niedawno rozmawialiśmy z nim o różnym sposobach prowadzenia wizyt w poradni. Ksiadz zapytał mnie, czy moje znajome nie wstydza się publicznie (lub choćby tylko w obecności ukochanego) omawiac swoich cyklów. Niby mamy XXI wiek i wszyscy wiedzą jak jest zbudowana kobieta i co to jest @, ale narzeczeni przychodząc do poradni z założenia powinni byc osobami niewinnymi - ich seksualnośc powninna sie ograniczać do pocałunków. A tu mówi się o wsadzaniu termometru w pupę, rodzajach śluzu, panowie rysuja i analizują wykresy swoich ukochanych. Dla współzyjących małżonków to nic zdrożnego ale czy narzeczeni nie są tym zażenowani?
Pytanie było szczere. Ten ksiądz chce chyba interwaniowac u pani prowadzacej te kursy (ponoć mało subtelna kobieta) i stad potrzebna mu ta wiedza. Pytam Was, bo spora część moich znajomych w momencie ślubu brała pigułki albo też była w ciąży - ich problem z wykresami był zgoła różny.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez mateola » 1 czerwca 2006, o 15:21

ola78 napisał(a):Niby mamy XXI wiek i wszyscy wiedzą jak jest zbudowana kobieta i co to jest @, ale narzeczeni przychodząc do poradni z założenia powinni byc osobami niewinnymi - ich seksualnośc powninna sie ograniczać do pocałunków.

Niby mamy XXI wiek...
Przecież omawianie faz cyklu to nie seksualność, tylko biologia. Należałoby spytać księdza, czy jego zdaniem tylko mężatki mają pochwę, szyjkę, śluz i owulację ;-)
mateola
Bywalec
 
Posty: 174
Dołączył(a): 12 kwietnia 2006, o 09:19

Postprzez abeba » 1 czerwca 2006, o 15:59

myslę że nie tylko narzeczeni są tym zażenowani. Nawet na forum trochę kobiet mówi że nie chcą sobie "tam" pakować palców a opisy sluzu je brzydzą.
Sama bym chętniej polecila komuś npr, ale jak mam kumpeli opowiadać o sluzie to też mi niezręcznie.
Przyznam że nie mam pojęcia jak to przekazywać ludziom, o ktorych zakładamy, że ani ona ani on nie zaglądali dotąd w pochwę.
Tylko ilu narzeczonych obecnie jest tych aż tak niewinnych by byli tym zażenowani?
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez gosiątko » 1 czerwca 2006, o 15:59

To wszystko zależy od podejścia. Mój narzeczony do interpretacji wykresów podszedł z zaangażowaniem i nawet mi potem tłumaczył które tempki są przedwcześnie wyższe.
Co do zażenowania i księdza - no cóż...dla niego to faktycznie temat niezręczny i zdaje się bardzo odległy, chyba, że jest w temacie. Dla narzeczonych kwestie cyklu kobiety, metody badania śluzu itp. nie powinny być obce i krępujące, bo skoro są, to znaczy, że nie rozmawiają po tym. czy to znaczy, że związek małżeński likwiduje wstyd i zażenowanie? Czy to znaczy, że wraz z zawarciem tego sakramentu umiemy ze sobą o wszystkim rozmawiać?? Żeby po ślubie umieć o czymś rozmawiać, należy zacząć przed ślubem. Takie jest moje zdanie.
My tak zrobiliśmy i dzięki temu jest nam dużo łatwiej rozmawiać na trudne tematy, które poruszamy od dawana. Wydaje mi się, że dzięki temu jesteśmy bliżej ze sobą i nie boimy się późniejszych problemów - bo mamy je już "obgadane".
gosiątko
Przygodny gość
 
Posty: 23
Dołączył(a): 20 lipca 2005, o 14:10

Postprzez ola78 » 1 czerwca 2006, o 17:03

mateola napisał(a): Przecież omawianie faz cyklu to nie seksualność, tylko biologia. Należałoby spytać księdza, czy jego zdaniem tylko mężatki mają pochwę, szyjkę, śluz i owulację ;-)

Widzisz mateola każdy facet wie, jak jest zbudowana kobieta i mniej więcej przynajmniej jak wygląda jej fizjologia :wink: ale co innego omawianie ogólnie fazy cyklu, a co innego pytanie własnej narzeczonej jak dzis wygladał jej śluz, szyjka i gdzie dokonuje sobie pomiaru. Myślicie też, ze nie ma dziewczyn, które sie wstydza przyznać chłopakowi, ze mają @ i dlatego nici z basenu? Sama taka byłam w wieku 20 lat. :roll:
Ja na taki typowy kurs nie chodziłam, zreszta mój mąż jest lekarzem (kiedy po raz pierwszy mnie zobaczył, leżałam w staniku na stole zabiegowym) i się go nie wstydziłam. Skoro analiza cyklu przypomina wizyte u lekarza, to czy nie powinna być dokonywana w odosobnieniu tylko przez parę i osobę prowadzącą kurs? W końcu jest to dość intymnych sprawa. U nas ponoć się często omawia cykle przy wszystkich. Pytanie czy należy to zmienić, czy nie.
Ten ksiądz na parafię w małym miasteczku w Borach Tucholskich (nie mieszkam tam na szczęście) więc jest tam trochę inna mentalność niż w Warszawie.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez mateola » 1 czerwca 2006, o 17:27

ola78 napisał(a):ale co innego omawianie ogólnie fazy cyklu, a co innego pytanie własnej narzeczonej jak dzis wygladał jej śluz, szyjka i gdzie dokonuje sobie pomiaru. Myślicie też, ze nie ma dziewczyn, które sie wstydza przyznać chłopakowi, ze mają @ i dlatego nici z basenu? Sama taka byłam w wieku 20 lat. :roll:


Ale to przecież kurs przedmałżeński :-) Nie późno na wstyd?
Skoro analiza cyklu przypomina wizyte u lekarza, to czy nie powinna być dokonywana w odosobnieniu tylko przez parę i osobę prowadzącą kurs? W końcu jest to dość intymnych sprawa. U nas ponoć się często omawia cykle przy wszystkich.


A to już, widzisz, inny problem. Ja też niekoniecznie chciałabym omawiać swoje cykle w obecności (nie wirtualnej, jak tu) innych osób.

Ten ksiądz na parafię w małym miasteczku w Borach Tucholskich (nie mieszkam tam na szczęście) więc jest tam trochę inna mentalność niż w Warszawie.

Mnie tam nic do Warszawy ;-) mieszkam w małym miasteczku.
mateola
Bywalec
 
Posty: 174
Dołączył(a): 12 kwietnia 2006, o 09:19

Postprzez kasik » 1 czerwca 2006, o 19:07

powroce do watku :lol:

ja jak pomysle o przygotowaniach do slubu to az mi sie niedobrze robi :oops: nie mieszkam w Polsce, cywilny checymy miec w Niemczech a koscielny w Polsce. Ale wszystko koscielne zalatwic tez w Niemchech, znaczy nauki etc, a sam slub w polsce. Nawet nie wiem co mnie czeka :roll: A do tego czasu na papierki nie ma i nie bedzie :evil: az sie odechciewa :lol: :oops:
kasik
 

Postprzez ola78 » 1 czerwca 2006, o 19:31

Kasik, a w jakim odstepie będziecie brać oba śluby? Ja brałam ślub koscielny 9 miesięcy po kościelnym. Łomatko, ile było problemów - ksiądz w parafii męża komentował, że albo sie jest katolikiem albo nie, na zapowiedziach figurowałam pod panieńskim nazwiskiem i jako panna, mąz - jako kawaler (można było pisac do biskupa o zwolnienie nas z zapowiedzi ale daliśmy sobie spokój), po ślubie kościelnym podpisywałam dokumenty panieńskim nazwiskiem, mimo, że do nowego sie juz przyzwycziłam i wymieniłam wszytkie dokumenty. Widać na kasecie, jak wpatruję sie w akt ślubu i zastanawiam, jak ja się mam teraz nazywać. :roll:
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez kasik » 1 czerwca 2006, o 19:47

ola to niezle u ciebie...
Ja mysle ze odstep moze byc z rok :roll: Chcemy wszystko zalatwic w niemczech,a na sam slub tylko do polski. Nie wiem jak bedzie z zapowiedziami, wkoncu teraz mam parafie w niemczech. Kiedys ksiadz u mnie w rodzinnym miescie powiedzial, ze da mi wszystkie papiery, wszystko zalatwie u siebie w Niemczech, moj proboszcz napisze zaswiadczenie czy cos ze jest wszytko zalatwione i slub nam moga spokojnie dac w Polsce. Z cywilnego papiery to juz niemiecki ksiadz zalatwi. Mam nadzieje, ze to jakos pojdzie :roll: A z nazwiskami to nawet nie mysle hehe bo bede miec pozmieniane, dowodu polskiego nie bede juz miec tylko paszport :lol: ciekawie moze byc 8) Niemiecki ksiadz to sie w ogole cieszy, ze ktos chce koscielny wziasc wiec tu nie mialabym zadnych problemow :lol: Ale bardzo sie ciesze, ze nauki mnie w Polsce omina hehe. wkoncu my tylko wpadniemy na pare dni przed slubem :lol:

Dla mnie gorzej bedzie chyba z cywilnym zalatwic, ale podobno latwiej to idzie wlasnie za granica niz w Polsce hehe
kasik
 

Postprzez ola78 » 1 czerwca 2006, o 20:55

kasik napisał(a): Niemiecki ksiadz to sie w ogole cieszy, ze ktos chce koscielny wziasc wiec tu nie mialabym zadnych problemow
Ech, my się spotkaliśmy z zupełnie inna postawą.
W ogóle mieliśmy problem, zeby nas po ślubie cywilnym rodzina mojego mężą uznała za pełnoprawne małżeństwo. Miałam nawet wrażenie, ze teściowa się wstydziła, ze mieliśmy ślub cywilny - zdjęcia z kościelnego oglądała cała wieś, a z cywilnego zostały schowane głęboko. Życzenia z okazji rocznicy ślubu składa nam tylko w rocznicę kościelnego - w rocznice cywilnego to pies z kulawą nogą nie zadzwoni :cry:. A Wy rocznicę którego ślubu chcecie obchodzić?

abeba napisał(a): Też miałam ochotę na którymś etapie procedury wziąć najpierw cywilny w wwie, a potem kościelny, ale to by chyba jeszcze bardziej skomplikowało sprawę.
Skomplikowałoby. Do tego jest to droższe.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez abeba » 1 czerwca 2006, o 21:34

czemu droższe? co kosztuje dodatkowo?
(choć ja i tak płaciłam drozej za odpis aktu urodzenia tylko dlatego że brałam konkordatowy w innej gminie niż sie urodziłam, wiec nic mnie nie zdziwi)
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez gosiątko » 1 czerwca 2006, o 22:49

ja jak się podliczyłam za "papierkową robotę" to całkiem okrągła sumka wyszła ok. 300 zł, a to dopiero same papierzyska. Do tego dochodzi ślub za który jak się zorientowałam ksiądz może sobie krzyknąc tak od 400-1000zł (za wszystko), do tego wszystkie koszty związane z weselem, do tego urządzenie mieszkanka = i chyba będziemy przez kilka lat jedli trawę. Jak to jest możliwe, że nikt nie bierze pod uwagę tego, że młodzi ludzie nie mają tylu pieniędzy, nawet z hojną pomocą rodziców.
gosiątko
Przygodny gość
 
Posty: 23
Dołączył(a): 20 lipca 2005, o 14:10

Postprzez kasik » 1 czerwca 2006, o 23:14

ola, wszystko zalezy od ludzi :wink: twojej tesciowej zachowania nie komentuje lepiej :lol:

z ta rocznica slubu to hmmm przeciez mozna dwie obchodzic :lol: :lol: zawsze jedna okazja wiecej to swietowania :D

U mnie w rodzinie nikt nie bedzie sie rzucal co do slubu, to wszystko jest moja sprawa, rodzice akcectuja jak jest. Chociaz ojczulek moj sie nieraz "domaga", chocby tego cywilnego, bo juz mowi ze chociaz zalegalizowalibysmy hehe ale fakt, rodzina sie pyta, bo juz w koncu 3 lata mieszkamy razem a o slubie cicho :D chociaz i tak mysle, ze oni poprostu chca sie pobawic na weselu, tylko nie wiedza ze go nie bedzie hehehe :twisted: 8)
kasik
 

Postprzez ola78 » 2 czerwca 2006, o 11:06

Abeba - za zaświadczenie stwierdzajac brak okoliczności wyłączających zawarcie małżeństwa wydane przez kierownika USC płaci sie więcej w przypadku ślubu cywilnego (może w tym jest wliczona jakaś opłata za sam ślub cywilny - nie pamiętam). Za muzykę na cywilnym płaciliśmy 50 zł, do tego dolicz koszt drugiej sukienki, drugiego bukietu, fotografa, jakiegoś poczęstunku dla gości i świadków itd.
Gosiątko- ale mnie denerwują tacy księża! Jezus pieniedzy nie brał od ludzi, Jan Chrzciciel za chrzest też nie... Ja rozumiem, ze to jest jakiś zarobek księdza ale w Polsce nikt w godzinę nie zarabia 1.000 zł! Za same sakramenty sie nie płaci (nawet jest jakiś przepis w Kodeksie Prawa kanonicznego). Ksiądz w mojej parafii, gdzie początkowo mieliśmy brać ślub podawał coś na kształt "cennika usług": za ślub było cos ok. 600 zł. Aż mna zatrzęsło, jak to zobaczyłam - w tej parafii mieszka wiele osób, dla których jest to miesięczny zarobek. Rodzina przerażona wizją, ze w ogóle ślubu kościelnego nie weźmiemy, przypomniała sobie o zaprzyjaźnionym księdzu (to ten w Borach Tucholskich - nie była to parafia żadnego z nas i trzeba było załatwić zgodę mojego proboszcza). On pieniądzy nie brał, więc kupiliśmy mu dobry koniak (wyobraźcie sobie miny naszych znajmomych pytających ile zapłaciliśmy za ślub, kiedy usłyszeli, że kupiliśmy flaszkę), a za to ksiądz podarował mi ładnie wydany Kodeks Prawa Kanonicznego. Są więc jeszcze tacy księża...
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez abeba » 2 czerwca 2006, o 11:30

olu78 - mój pomysł ze slubem cywilnym był taki, że to nei będzie wielka feta tylko że zastąpi to wspólną wizytę w USC w mojej wsi. Rozwinęcie pomysłu: żeby ślub był konkordatowy to w tej gminie, w której była wybrana przez nas na ślub parafia musieliśmy pokazać się razem w USC i podpisać jakeiś papiery. USC czynne 8-15, a weiś 400km od Wwy, mąż intensywnie pracował i bez szans na urlop.
Za to ślub cywilny można wziąć w dowolnej gminie w Polsce, wcześneij w tej gminie podpisując papiery. Wymyśliłam wiec że "zapisalibysmy sie w urzędzie" w Warszawie (niektóre usc czynne do 18tej, no i na miejscu), wzięli tu cywilny, który następnie pozwoliłby nam wziąć kościelny gdzie chcemy.
Pewnie urzędniczka by sie zdziwiła, gdybyśmy przyszli tylko ze swiadkami , w letnich ciuchach i może z bukietem frezji dla kurażu.
Przed takim rozwiązaniem uchroniła nas dobra wola i co tu duzo ukrywać, nieprzestrzeganei przepisów przez keirownik mojego usc, która zgodziłą sie wystawić zaświdczenie o braku przeszkód bez obecnosci narzeczonego. (ręcząc własną głową za to, że ktoś mógłby jej sprawdzić dokumenty zanim narzeczony by dojechał i podpisał. Acha: narzeczony podpisał jak wziąął urlop bezpośrednio przed ślubem, problem był w tym że papiery z usc musiały trafić do księdza dużo wczesneij.
Co do 1000pln za slub to też jestem w szoku!!!! Myśmy w parafiach zostawili ok. 400-500 pln głównie dlatego że było ich kilka. A i tak z perspektywy czasu widzę że to za duzo, bo w dwóch (ta od protokołu i ta slubna) nikt od nas nic nie chciał i niepotrzebnie dawałam 100-150 pln przy wypisywaniu papierów. Nikt nie mówił nam cennika typu: 200pln dla księdza, 100 dla kościelnego, 100 dal organistki odstepnego i 100 za sprzątanie
Ostatnio edytowano 2 czerwca 2006, o 11:31 przez abeba, łącznie edytowano 1 raz
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kasiama » 2 czerwca 2006, o 11:30

Pewnie, że są. Nasz ksiądz nie wziął ani złotówki, małe tego - ksiądz, który wydawała mi świadectwo chrztu z mojej starej parafii (nie znał mnie) powiedział, że to nic nie kosztuje (a jak bardzo chcę, to mogę wrzucić ofiarę do puszki w kościele - może być w moim). Mój proboszcz, u którego załatwialiśmy protokół był skrępowany pytaniem o tzw. ofiarę - ale chcieliśmy szczerze wiedzieć, ile przeciętnie dają za zapowiedzi (bo przecież ślub braliśmy pierwszy raz w życiu), i powiedział: 50 zł, 100 zł - ile kto ma. Zaprosiliśmy go na ślub (tak niezobowiązująco, żeby nie czuł się zmuszony być w wypadu jakiś innych ważnych zajęć - ale było nam miło, że był). Oczywiście przyszedł (tak myślę) z sympatii, a nie dla kasy.
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez abeba » 2 czerwca 2006, o 11:37

kasiama napisał(a):ksiądz, który wydawała mi świadectwo chrztu z mojej starej parafii (nie znał mnie) powiedział, że to nic nie kosztuje (a jak bardzo chcę, to mogę wrzucić ofiarę do puszki w kościele - może być w moim).

A mi stara baba nie pokazała nawet czy prawidłowo zrobiła wypis póki nie dałam "Ofiary na druki" (cytat!). no czy Was by wścieklizna nie wzięła?
Fajnie że są tacy księża. Nie uważam że ślub powinien być za darmo, jak ktoś ma to niech da (daje zarobić manikiurzystce to neich da i słudze bożemu), ale przykre są cenniki, bo one mogą odstraszać tych naprawdę biednych i "zmuszać" do grzechu. Nawiasem mówiąc, w diecezji radomskiej była osttnio akcja "ślubów za darmo", zadeklarowano, że zapraszaja i nie oczekują ofiary. Godne polecenia.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez ola78 » 2 czerwca 2006, o 11:45

Ja też nie uważam, że wszystko powinno być za darmo ale nie może być sytuacji, ktora sugeruje, że płaci się za sakrament i że jak nie zapłacisz to go nie dostaniesz. Nie wiem, czy chciałabym, żeby ksiądz, który w ten sposób podchodzi do sakramentów asystował przy moim ślubie.
Ostatnio edytowano 2 czerwca 2006, o 11:48 przez ola78, łącznie edytowano 1 raz
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości

cron