Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 21:24 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Poświęcenie i uległość

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez mateola » 22 maja 2006, o 09:11

Samanta pyta:
Jakie są granice poświęcenia się kobiety w związku/potem w małżeństwie?


Z perspektywy swojego 21 letniego, szczęśliwego małżeństwa odpowiadam: granice poświęcenia się kobiety w związku są takie same, jak dla mężczyzny.
"(...)mężczyzną i kobietą stworzył ich (...)"
Nikt nie ma prawa budować swojego szczęścia na podwalinach szczęścia drugiej osoby, bo to nie ma nic wspólnego z miłością. No, co najwyżej wyraża miłość własną, ale do siebie. Może być przejawem agresji, lęku i zaniżonego poczucia własnej watrości. To zwyczajne pasożytnictwo emocjonalne.

Wszyscy jesteśmy powołani do szczęścia, Pan Bóg nikogo tu nie wyróżnia. Co więcej, mówi: "kochaj bliźniego, jak siebie" - czyli stawia tu własną osobę jako punkt odniesienia do miłości w ogóle. Czyli najpierw trzeba mocno pokochać siebie i to tak, by stało sie to wzorcem dla wszelkiej innej miłości. Wtedy na pewno nikogo nie skrzywdzimy i co róznie ważne - nie damy skrzywdzic siebie.

Dziewczyny w dużej mierze są same sobie winne, że nie są szanowane. Bo pozwalają chłopakowi na wszystko. A on się panoszy, bo mu się wydaje, że tak ma być - że on decyduje, a kobieta ma być uległa.


To nie tak. Nie wolno obciążać winą kobiety, bo jest np. ładna, zgrabna, nosi krótką spódniczkę, a uniewinniać mężczyznę, "bo sama chciała". A on sam - nie ma własnej woli, swojego rozumu? Od mężczyzn nie wymaga sie szacunku, wciąż jeszcze patrzy się na nich przez palce, jak na duże dzieci - dlaczego?
Myślę, że to smutne pokłosie tego, jak rozumiemy sytuację w Raju, gdy Adam zrzuca całą winę na Ewę, podczas, gdy stał przecież razem z nią obok drzewa i nic nie zrobił, by ratować ją i siebie.
Nie tak wychowujemy nasze dzieci - chłopca i dziewczynkę.

Gdybym spotkała kogoś takiego, kto by mi próbował wmówić, że moje szczęscie się nie liczy - wiałabym od niego, gdzie pieprz rośnie!
Ostatnio edytowano 22 maja 2006, o 09:19 przez mateola, łącznie edytowano 1 raz
mateola
Bywalec
 
Posty: 174
Dołączył(a): 12 kwietnia 2006, o 09:19

Postprzez mateola » 22 maja 2006, o 09:18

Tomek napisał(a):Witam dyskutantów! :)Essex - odnosząc się do Twojej wypowiedzi, nie zgodzę się z Tobą, że wystarczy przyjmować komunie i wszystko będzie dobrze. Sam znam pary, które są 'niedzielnymi katolikami', chodzą co niedziela do komunii a ich związki, jak dla mnie, dobre nie są. Sama 'ceremonia' niestety często nie wystarczy gdy brak jest głębokiej wiary i chęci budowania życia razem.


Tak jest w 46-letnim małżeństwie moich teściów. Jakiż to smutny obraz - 70-cio letnia kobieta, płacząca nad swoim smutnym życiem i 72-letni mężczyzna, w którym nie ma żadnej refleksji nad tym, że przez blisko pół wieku krzywdził swoją żonę...
... i jednocześnie wszelkie możliwe formy religijności na zewnątrz.
Ja nie wiem, jak mojemu mężowi udało się nie powtórzyć tego schemtau (choć na początku próbował), ale codziennie dzieujemy za to Bogu...
mateola
Bywalec
 
Posty: 174
Dołączył(a): 12 kwietnia 2006, o 09:19

Postprzez novva » 22 maja 2006, o 09:30

To nie tak. Nie wolno obciążać winą kobiety, bo jest np. ładna, zgrabna, nosi krótką spódniczkę, a uniewinniać mężczyznę, "bo sama chciała". A on sam - nie ma własnej woli, swojego rozumu? Od mężczyzn nie wymaga sie szacunku, wciąż jeszcze patrzy się na nich przez palce, jak na duże dzieci - dlaczego?
Myślę, że to smutne pokłosie tego, jak rozumiemy sytuację w Raju, gdy Adam zrzuca całą winę na Ewę, podczas, gdy stał przecież razem z nią obok drzewa i nic nie zrobił, by ratować ją i siebie.

Mateola, brawo, moim zdaniem bardzo mądre i trafne słowa :!: Takie podejście do mężczyzny odnalazłam w wielu "chrześcijańskich" ksiażkach na temat związków, małżeństwa i rodziny i za każdym razem chciało mi się rzucić taką książką o ścianę, bo taką krzywdę wyrządza ludziom, którzy szukają wskazówek, tak wykrzywia ich patrzenie! Najprostszy przykład - wg niektórych publikacji w narzeczeństwie za zachowanie czystości odpowiedzialna jest głównie kobieta, no bo przecież facet nie wytrzyma (bo to takie zwierzątko? rozumu nie ma?), a ona musi się uszanować (to drugie to skądinąd prawda, ale całość się kupy nie trzyma).
novva
 

Postprzez admin » 23 maja 2006, o 21:10

...proszę o merytoryczną rozmowę: bez lekceważących uwag na temat przyjmujących Eucharystię, bez wzajemnego osądzania, bez imputowania innym własnych wyobrażeń na ich temat, bez luźno związanych z kwestią impresji poetyckich... bez kwitnie w naszym ogrodzie
admin
Administrator forum
 
Posty: 558
Dołączył(a): 7 lipca 2003, o 21:21

Poprzednia strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 13 gości

cron