Niania napisał(a):Co to jest małżeństwo?
Zastanawiam się ostatnio gdzie przebiega granica przywiązania i wyłączności.
Zazdrość to bardzo ludzkie uczucie. To normalne, że ją czujesz. Ale zazdrość – jak każda emocja – wymaga opanowania i ujęcia w jakieś ramy, bo w nadmiarze niszczy. Nie bez powodu jest jednym z siedmiu grzechów głównych…
Chciałabyś mieć swojego mężczyznę na wyłączność, żeby był zapatrzony w Ciebie i nie dostrzegał niczego (nikogo) wokół… ale tak się chyba nie da. A na pewno nie na siłę.
Na początku naszego małżeństwa przeżywaliśmy podobne problemy, z tym, że wywołał je mój mąż. Chciał wiedzieć o mnie wszystko i to dosłownie: gdzie byłam, z kim rozmawiałam, co sobie myślałam, itd. Sądził, że małżeństwo polega na takiej właśnie pełnej integracji. A dla mnie to była próba aneksji, ja czułam, że tracę zbyt wiele z siebie. To było dla mnie strasznie męczące. Czułam się jak w klatce, mimo, że mąż bardzo mnie kochał.
Najpierw buntowałam się, bo nie rozumiałam, dlaczego on tak reaguje. Uciekałam, odpowiadałam przesadną przekorą. To go raniło, a przecież nie taki był mój cel.
W końcu zaczęliśmy rozmawiać. Pytał, dlaczego mam przed nim tajemnice, czuł się zagrożony, że nie chcę się z nim dzielić każdą minutą życia. Wyjaśniałam, że to, że jesteśmy mężem i żoną (i chcemy stworzyć udany związek) nie oznacza, że każde z nas przestało być sobą. Że nadal mam znajomych (kobiety i mężczyźni), że nadal mam np. odczucia estetyczne i zmysły; swoje zainteresowania, których on nie podziela. Tego się nie przełamie ani siłą, ani szantażem. Tłumaczyłam swoje odczucia, on swoje. Przez kilka miesięcy pracowało to w nas. Doszliśmy do porozumienia, ustalając sobie pewne granice, w ramach których: ja będę się swobodnie poruszać, bez konieczności wyjaśniania, a on będzie ingerował w to moje życie. On mi zaufa, a je nie będę tego zaufania nadużywać. To zaczęło funkcjonować, choć nie od razu. Przestał być zaborczy. Przekonał się, że im więcej mam „swobody”, tym chętniej do niego idę, chcę z nim być. Nie na zasadzie szantażu uczuciowego, nie pod wpływem przysięgi. Idę, bo jest mi dobrze, bo chcę. To dawało mu wielką satysfakcję. Zaufał mi i przestał się bać.
Ja wiem, jak odbiera się takie rady, ale ja bym z nim porozmawiała. I to wiele razy, jeśli będzie trzeba. Być może w nim jest jakaś niezaspokojona potrzeba, być może w Tobie. Mój mąż miał taki model zazdrości (zaborczości) wyniesiony z domu – jego rodzice przeżyli 46 lat w takiej ciuciubabce. Nadal w niej tkwią. Teść (72) jest zazdrosny o swoją 70-letnią żonę, robi jej sceny, kontroluje czas, spojrzenia, to w co się ubiera itd. Nam się udało z tego wyjść stosunkowo szybko, czego i Tobie życzę