Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 19:10 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Jaka jest różnica?

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez Maguś » 3 kwietnia 2006, o 17:10

Na ten temat napisano tomy-to raz.
Dwa-zaraz tu wybuchną kłótnie.

Ksieża rzadko o tym mówią-czym innym jest przebaczenie grzechu a czym innym poniesienie jeso konsekwencji.
Jeżeli spowiedz byla ważna Bog wybacza grzech.To wcale nie oznacza,ze wszystkie konsekwencje zostaną wymazane-spowiedz działa w sferze ducha-problemy emocjonalne,psychologiczne często zostają.I niestety coraz częsciej dorowadzają do rozwodu(W Posce ok 75 tys rozwodów rocznie),a przeciez wszyscy pobierają się z miłosci,nie ma przymusu.

To nie jest jakaś kara boza tylko konsekwencje czynu,przeciez spowiedz nie znosi praw psychologii,biologii.

(zeby było jaśniej-Bog przebacza mordercy,ale ofiara pozostaje martwa i człowiek,choć ,,ma przebaczone'' do końca zycia musi się zmagać ze swiadomością,że zabił. Np.syndrom poaborcyjny-często gnębi kobiety do smierci,chociaz sie wyspowiadały.
I kazdy inny grzech-jak ktoś ma nieślubne dziecko-Bog też wybacza,ale dziecko nie staje się przez to,,slubne'',problemy pozostają).

Zaraz dużo osób napisze,że nie dochowało czystości i swietnie im się układa.To dobrze jesli ktoś się nawrócił -swietnie.Tylko nie można młodym ludziom pisać lekkim tonem,że to dobra droga,ze w sumie niewazne czy był grzech.Bo jak się tak powie komuś młodemu to można być w sumieniu odpowiedzialnym,ze się go namówiło do grzechu.
Maguś
Przygodny gość
 
Posty: 41
Dołączył(a): 16 września 2005, o 22:51

Postprzez Stanisław » 3 kwietnia 2006, o 17:57

Blumblum, spróbuję odpowiedzieć trochę z innej strony. Po co właściwie są przykazania dane przez Boga? Na pewno nie po to by nakładać nam niepotrzebne i nieuzasadnione ciężary. Ja jestem przekonany, że są one dla naszego dobra- to po pierwsze i są możliwe do wypełnienia- to po drugie. A juz na pewno nie po to, by Bóg jednym- tym przestrzegającym nakazów- błogosławił a drugim- tym, co grzeszą (któż jest bez grzechu?)- rozdawał krzyzyki. Całą księga Hioba jest zresztą o tym, że tak nie jest, może dlatego właśnie, że w Starym Testamencie wierzono w taką zależność.
Może więc zastanówmy sie, jakie dobro niesie czystość przedmałżeńska??
Oto tylko kilka z bardzo wielu:
1. Poznanie się. Jeśli w narzeczeństwie rezygnujemy z seksu mamy o wiele większą szansę, by poznać się pełniej, by zamiast "konsumować zakazany owoc" całe nasze pragnienie przebywania razem wykorzystać na rozeznanie, jaki/jaka jesteś ze swoimi zaletami i wadami. I czy w związku z tym chcę być z Tobą "aż do śmierci"?
2. Uszanowanie wolności. Ze współżyciem wiąże się możliwośc poczęcia. Ciąza zmniejsza szanse na wolną decyzję na sakramentalne "tak", jest często przymusem do pobrania sie ("Co ludzie powiedza?").
3. Odpowiedzialność w przekazywaniu życia. Tylko w małżeństwie, a więc mając dwoje rodziców dziecko ma pełną szansę właściwego rozwoju. A jeśli mi "przejdzie" zakochanie, co będzie z dzieckiem?
4. Szczerość intencji. Seks jest ukoronowaniem miłości. Jeśli nie jestem pewien/pewna, że kocham Cię (co rozumię jako pragnienie czynienia wszystkiego byś był/była szczęśliwa) do tego stopnia, że pragne z tobą spędzic resztę życia, to czy owo współżycie nie trąci nieco fałszem: chcę Twojego ciała teraz, ale nie wiem czy chcę Ciebie na całe życie?
I jeszcze kilka mysli:
Ludzi mozna oszukać piękną ceremonia, ale niewykorzystane szanse z okresu narzeczeńskiego bedą powracać w przyszłym małżeństwie. Nie jako zemsta Boga ale konsekwencje czynów i zaniechań.
Czy planowanie grzechu, licząc na Boże Miłosierdzie (jeden grzech więcej przy spowiedzi) nie jest czasem grzechem przeciw Duchowi Świętemu?
Pozdrawiam, wierząc, że nawet już współżyjąc ze sobą w narzeczeństwie zawsze mozemy podjąć decyzję życia w czystości aż do ślubu.
P.S. Pominąłem w mojej wypowiedzi motywację oczywistą dla wielu chrześcijan- życia zgodnie z Jego wolą z powodu miłości do Niego. :D
Stanisław
Przygodny gość
 
Posty: 10
Dołączył(a): 10 marca 2006, o 10:52

Postprzez Maguś » 3 kwietnia 2006, o 19:50

Nie da sie ukryć korelacji między upadkiem moralności a kryzysem małżenstwa i rodziny.Im ludzie bardziej lekceważą Boga tym mniej radzą sobie w zyciu.Wystarczy spojrzeć od starożytnego Rzymu,przez czasy rewolucji francuskiej,potem rewolucji seksualnej 1968 po dzisiejsze czasy.
Na Zachodzie(Holandia,Szwecja,Francja),gdzie jest dużo gorzej z moralnością niż u nas jest jescze wiecej konkubinatów,rozwodów,są kraje gdzie już połowa dzieci rodzi się poza małzenstwem.
I te cywilizacje,gdzie zamiast przykazań zaczyna panować swoboda i wyuzdanie -upadają.Polska już wymiera.W Niemczech już 70% ludzi nie planuje dzieci.Liczy się tylko seks bez zobowiązań.

Więc widzisz Blumie,tam gdzie buduje się na piasku(a włąsciwie na diable) zamiast na Skale-to często jest próżny trud.
Maguś
Przygodny gość
 
Posty: 41
Dołączył(a): 16 września 2005, o 22:51

Postprzez Maguś » 4 kwietnia 2006, o 12:30

Jeszcze coś dla Bluma:))))))

W zoo
Pośród wielu mód promowanych przez środki masowego przekazu pojawiła się w ostatnich latach moda na pomieszkiwanie razem mężczyzn i kobiet bez ślubu. Zjawisko to różnie się nazywa: życiem "na kocią łapę", "na kartę rowerową" "w sp. z o.o." - tzn. w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością. To ostatnie określenie wydaje mi się pod wieloma względami trafne. Zwierzątka bowiem - w zoo, w puszczy lub na sawannie - mają coraz to innych partnerów, a wierność jednemu należy wśród nich do ewenementów.

Jeszcze do niedawna bez ślubu kościelnego lub cywilnego mieszkali prawie wyłącznie ludzie z marginesu społecznego: wiadomo, niezdolni do wzięcia odpowiedzialności za przyszłość swoją i swojego partnera (w grzechu). I tylko oni z aprobatą wypowiadali się o tego typu relacjach. Dzisiaj nazywa się je w mediach bardzo nobliwie "wolnymi związkami" i mówi jako o czymś równie dobrym jak małżeństwo, albo nawet lepszym. Wynika z tego bez wątpienia, że ów wyżej wspomniany margines znacznie się poszerzył w ostatnich latach i w znacznym stopniu obejmuje już tzw. elity telewizyjno-radiowo-prasowe. Ryba psuje się od głowy - mówi stare ludowe przysłowie. Znaczy to, że degeneracja społeczeństw zaczyna się od rozkładu elit. Proces ten już się toczy. Diabeł zbiera niestety żniwo wśród tych, na których mu najbardziej zależy - pośród młodych z pokolenia JP2.

Co powiedziałby na temat "wolnych związków" Jan Paweł II? Określenie to jest zwodnicze: co może oznaczać związek, w którym osoby nie podejmują zobowiązań wobec siebie... (...). Wszystkie te sytuacje znieważają godność małżeństwa; niszczą samo pojęcie rodziny; osłabiają samo znaczenie wierności. Są one sprzeczne z prawem moralnym. Akt płciowy powinien mieć miejsce wyłącznie w małżeństwie; poza nim stanowi zawsze ciężki grzech i wyklucza z komunii sakramentalnej (KKK 2390). W innym miejscu czytam: Cudzołóstwo i rozwód, połigamia i wolny związek są - poważnymi wykroczeniami przeciwko godności małżeństwa (KKK 2400).

Zło "życia na kocią łapę" nie polega więc wyłącznie na tym, że podejmuje się współżycie seksualne poza związkiem małżeńskim. Chodzi również o to, że w ten sposób poważnie "znieważa się godność małżeństwa", "niszczy pojęcie rodziny", "osłabia znaczenie wierności".

Bardzo wiele z tego, co robimy i mówimy, wpływa na innych. Lepiej chyba nawet powiedzieć, że wszystko, co robimy i mówimy, w mniejszym lub większym stopniu, kształtuje innych. Nie żyjemy każdy osobno na bezludnej wyspie. Oddziałujemy na siebie - pozytywnie lub negatywnie. Czynimy innych lepszymi lub gorszymi. Dobry przykład albo dobre, budujące słowo sprawia, że ludzie w naszym otoczeniu stają się lepsi. :!:
Powołaniem każdego chrześcijanina jest przemienianie świata na lepszy, piękniejszy, szlachetniejszy, a przez to szczęśliwszy. Chrześcijanin jest solą dla ziemi (Mt 5,13) i światłem dla świata (Mt 5,14). Buduje wytrwale cywilizację miłości w świecie, który leży w mocy Złego (1 J 5,19). Dokładnie czymś odwrotnym jest płynięcie z prądem gorszących mód. Pan Jezus mówi wyjątkowo surowo o grzechu zgorszenia (np. Łk 17, 1-2). Chyba dlatego, że jest on zaprzeczeniem powołania ucznia Chrystusa - nie ewangelizowaniem, ale apostołowaniem na rzecz Złego. Oprócz tego niweczy cel, dla którego Chrystus przyszedł na ziemię. Nie, chrześcijanin nie może ani czynem, ani słowem znieważać małżeństwa i niszczyć rodziny!


Wesele na "Titanicu"
Pokusie zamieszkania bez ślubu narzeczeni, niestety, dość łatwo ulegają. Diabeł podsuwa argument pozornie całkiem logiczny, a w rzeczywistości całkiem nielogiczny: Jesteśmy już prawie małżeństwem, miesiąc wcześniej, miesiąc później - jaka różnica? Nie ma się z czego spowiadać. Będą mieszkać ze sobą następne kilkadziesiąt lat, ale teraz nie mogą poczekać miesiąca?!

"Prawie małżeństwem" nie oznacza małżeństwem, "prawie kapłanem" nie oznacza kapłanem, "prawie ochrzczonym" nie oznacza ochrzczonym. Jest kolosalna różnica między sytuacją osoby przed udzieleniem sakramentu i po jego udzieleniu. Gdyby jej nie było, nie potrzeba by w ogóle udzielać sakramentu. :!: :!: Ponieważ jednak jest, trzeba go udzielać. Są przed ślubem, a więc bez ślubu. Logiczne? Żyją bez ślubu, a więc "na kocią łapę"...

Czasem przebudzenie przychodzi przy spowiedzi. Narzeczeni muszą dwukrotnie wyspowiadać się przed ślubem. A spowiednik - bywa, że zapyta, czy nie mieszkają razem. Zbawienne pytanie! Jeżeli bowiem się okaże, że mieszkają, kapłan nie może udzielić rozgrzeszenia. Nie udziela się po prostu rozgrzeszenia osobom żyjącym w "związkach niesakramentalnych", czyli bez ślubu. Przypuszczam, że po krótkiej nauce księdza narzeczeni uświadomią sobie, że pozwolili złapać się diabłu na haczyk i że muszą powrócić do swoich poprzednich miejsc zamieszkania, a następnie ponownie przyjść do spowiedzi.

A czy nie wystarczyłoby powiedzieć sobie, że do niczego nie dojdzie i że będę uważać?... Po pierwsze ustaliliśmy, że świadome i dobrowolne narażanie się na popełnienie grzechu ciężkiego już jest ciężkim grzechem i nie ma mówienia będę uważał, tylko trzeba radykalnie usunąć zagrożenie - w tym wypadku życie pod jednym dachem.

Po drugie - chodzi o grzech zgorszenia, tzn. o dawanie innym złego przykładu. Trzeba usunąć przyczynę tego grzechu, a następnie wyspowiadać się z niego.

Gorzej natomiast, gdy spowiednik nie zapyta, czy narzeczeni nie zamieszkali już razem... Otrzymują wtedy - jak myślą - rozgrzeszenie i powracają do wspólnego mieszkania z poczuciem dobrze spełnionego chrześcijańskiego obowiązku, aby jeszcze tego samego wieczoru pójść do - wspólnego także - łóżka... Prawda, że realistyczne? Jasne jest, że zamieszkali razem nie po to, żeby mieć w pobliżu partnera do gry w szachy albo odmawiania różańca - wszyscy o tym wiedzą. Powód był zupełnie inny. Zaplanowali sobie mianowicie, że miesiąc miodowy, zamiast po ślubie, rozpocznąjeszcze przed nim. W rzeczywistości jednak - jak ustaliliśmy - rozgrzeszenia nie uzyskali, choć formułka została wypowiedziana: Droga powrotu do Boga (...) zakłada odwrócenie się od popełnionych grzechów oraz mocne postanowienie niegrzeszenia w przyszłości (KKK 1490).

Co dzieje się potem? Potem zakochani w sobie na śmierć i życie (zakochanie i miłość oznaczają oczywiście dwie różne rzeczy) zawierają w grzechu ciężkim sakrament małżeństwa i w końcu w grzechu ciężkim przyjmują Eucharystię. Rozpoczynają więc swoje wspólne życie małżeńskie od świętokradczo przyjętych sakramentów. Jaki tryumf szatana!... Wszystko zaś tonie w błyskach fleszy aparatów fotograficznych, w obsypywaniu się ryżem i jednogroszówkami, pośród toastów i uczty weselnej... Przygotowania zewnętrzne do ślubu znacznie przewyższyły przygotowania wewnętrzne i teraz rzeczywiście wszystko tonie - jak "Titanic". :?

Za jakiś czas małżonkowie ze zdziwieniem stwierdzą, że jakoś im się w małżeństwie nie układa. Nie wiadomo dlaczego. Bo przecież ślub odbył się nie w pechowym maju, ale w sierpniu, figurek słoni, przynoszących szczęście, dostali chyba z 10, mają mieszkanie, pracę, samochód, a i tak jest "piekło". Kto by pomyślał, że jego początki były takie romantyczne i przyjemne! Rozpoczęły się nawet jeszcze przed ślubem... A jak nie ma być piekła, skoro budowało się dom małżeński nie na Bogu, ale na diable?

Czas kończyć. Chciałbym podsumować dzisiejszy list trzema myślami św. Jana Vianneya (ich zbiór czytam ostatnio oprócz Katechizmu JP2):

Grzech jest katem Pana Boga i zabójcą duszy. Bracia moi, jak niewdzięczni jesteśmy. Pan Bóg chce nas uczynić szczęśliwymi, a my tego nie chcemy. Gdyby chodziło o naszą fortunę, czegóż byśmy nie zrobili! Lecz ponieważ chodzi o naszą duszę, niczego nie robimy. Bez grzechu wszyscy bylibyśmy szczęśliwi, nawet gdybyśmy mieli swój krzyt Ci biedni grzesznicy będą zawsze nieszczęśliwi na tym świecie i na tamtym.
Bóg chce nas uczynić szczęśliwymi. Dał także małżonkom najpewniejszą receptę na szczęśliwe życie małżeńskie. Wszystko zależy od tego, czy zechcą ją realizować i - po drugie - jak będą ją realizować.

http://adonai.pl/?id=malzenstwo/n3.htm
Maguś
Przygodny gość
 
Posty: 41
Dołączył(a): 16 września 2005, o 22:51

Postprzez abeba » 4 kwietnia 2006, o 14:34

Co to znaczy że Bóg kogoś przygotował dla nich? każdy ma wolną wolę... ta druga osoba też ma być do konca nieszczesliwa, bo ten dla kogo została przygotowana sie nei pojawił? możesz rozwinąć swoją teorię?

Co do ślubu w grzechu: czy taki sakrament jest ważny? poważnie pytam. Nie żebym postąpiła tak jak w powyższym artykule. (choć nie wiem, może jednak: ślub braliśmy w mojej miejscowości i narzeczony spędził ostatni tydzień ze mną w domu moich rodziców, w innym pokoju, ale może to też grzech????) chodzi o to, że przed ślubem wpadłam w straszny atak szału, bo byliśmy spóźnieni i narzeczony zapomniał dokumentów i kartki od spowiedzi i na ksiedza też byłam zła, bo zaczął mszę ślubną bez mojego ojca (który to pojechał po zapomniane dokumenty), No więc brałam ślub strasznie wściekła. To chyba poważny grzech. Czy to oznacza, że od pół proku żyję w grzechu cudzołóstwa? Pytałam o to na mateusz.pl ale nikt mi nie odpowiedział.
... pomóżcie!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez KP » 4 kwietnia 2006, o 15:01

abeba napisał(a): choć nie wiem, może jednak: ślub braliśmy w mojej miejscowości i narzeczony spędził ostatni tydzień ze mną w domu moich rodziców, w innym pokoju, ale może to też grzech????

Myślę, że jednak nie.


abeba napisał(a): chodzi o to, że przed ślubem wpadłam w straszny atak szału, bo byliśmy spóźnieni i narzeczony zapomniał dokumentów i kartki od spowiedzi i na ksiedza też byłam zła, bo zaczął mszę ślubną bez mojego ojca (który to pojechał po zapomniane dokumenty), No więc brałam ślub strasznie wściekła. To chyba poważny grzech
.
Nie, to uczucie, które Cię przepełniało, w chwili zawierania sakramentu. Z tego co piszesz, uczucie, przynajmniej częściowo usprawiedliwione. Ale uczucie nie jest grzechem! Bóg chce, abyśmy stawali przed Nim prawdziwi. Nie ma nic złego w tym, gdy np. człowiek modląc się, powie Panu Bogu: "jestem wściekły na to, czy na tamto, źle mi, nie rozumiem Panie Boże, dlaczego to mnie spotkało" itp. Takie modlitwy znajdujemy w Biblii. Podaję ten przykład, aby pokazać, że przed Panem Bogiem mamy stawać prawdziwi i On się o to nie obraża. Tak samo nie obraził się o to, że byłaś wściekła - przecież nie byłaś wściekła na Boga i nie lekceważyłaś sakramentu (raczej przeciwnie - z tego, co piszesz, byłaś wściekła, bo to nie wyglądało tak, jak powinno).
KP
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 279
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 21:14

Postprzez kasiama » 4 kwietnia 2006, o 15:16

Abstrahując od tej sytuacji z gniewem: ślub zawarty bez łaski uświęcającej jest ważny, ale niegodnie przyjęty. Tak nas uczono na Studium Teologii Rodziny.
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez fiamma75 » 4 kwietnia 2006, o 18:04

Myśmy mieszkali razem (mamy osobne mieszkanie) przed ślubem przez miesiąc (zaznaczam, że tylko mieszkali - żeby sobie ktoś czegoś nie pomyślał), bo sytuacja życiowa tak się ułożyła, że mój narzeczony akurat dostał pracę (a jest z miejscowości oddalonej o 100 km). Mój spowiednik o tym wiedział i nie uważał, że jest to coś niegodnego itp.
Znam więcej par, które tylko mieszkały razem przez jakiś czas, bo sytuacja życiowa tak się ułożyła a nie inaczej.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez pysia74 » 4 kwietnia 2006, o 18:44

abeba napisał(a):Co do ślubu w grzechu: czy taki sakrament jest ważny ?

Od strony formalnej stan łaski nie ma żadnego wpływu na ważność przysięgi małżeńskiej.

z Kodeksu Prawa Kanonicznego, kan.1065 § 2
"Aby przyjąć owocnie sakrament małżeństwa, usilnie zaleca się, ażeby nupturienci przystąpili do sakramentu pokuty i Najświętszej Eucharystii."

a więc "tylko" zaleca się...
http://www.archidiecezja.lodz.pl/czytel ... 4t7r1.html
pysia74
Bywalec
 
Posty: 107
Dołączył(a): 19 marca 2005, o 05:23

Postprzez novva » 4 kwietnia 2006, o 22:36

Ja1 napisał(a):A ja wiem jaka jest róznica.
I często jest tak że osoby mające za sobą juz współżycie niepotrafią sobie podczas przysięgi patrzeć w oczy.I albo osoba patrzy się w podłogę albo...........na księdza.

Czytałam ten fragment i moim zdaniem to karygodne uproszczenie. Wiele osób nie umie patrzec innym w oczy, wcale nie z tego powodu, że wcześniej współżyli. To się nazywa dorabianie ideologii. Ten sam ksiądz sprawdza, czy ludzie się kochają w ten sposób, że pyta o kolor oczu narzeczonego/narzeczonej. Świetnie dobrane będzie takie małżeństwo, które tylko na tym bedzie oparte! To wygląda na jakiś teleturniej!!!
To chyba wystarczajacy przykład ,dowód na to że jesteśmy stworzeni do życia w czystości.

Wybacz, ale dla mnie to żaden dowód. Znajdą się inne, dotykające poważniejszych spraw.
novva
 

Postprzez Samanta » 5 kwietnia 2006, o 01:07

Ja bym rozrózniła dwie sytuacje.

1.Owszem,nie dochowali czystosci-ale żalują,mają swiadomosc grzechu,postanowili czystosc małzenską(otwartosc na zycie,odrzucenie pigułek),chcą być blisko Boga,chcą Mu zadośćuczynic swe grzechy nieczystosci(to warunek dobrej spowiedzi).Całym sercem i wola chcą byc czystym małzeństwem.Wtedy jest wspaniale.

2.nie dochowali czystości,bo w sumie to bez znaczenia.Wyspowiadali się,bo trezba przed slubem.Nadal uwazają,że Bog-moze i spoko,ale zasady kosciola sa za trudne.Bez wahania postanawiaja stosować pigułki.Wiara jest dla nich dodatkiem do zycia.

Bo i takie i takie :) małzenstwa znam. Więc -zawsze chodzi o wewnętrzna postawę,a nawet więcej :o relację z Bogiem.Jeśli Bog jest na 1-ym miejscu to i grzesznikowi pomoze.To się nazywa fachowo,,przemiana serca'' :)

Co dla mnie jest wazne:zeby nawróceni-w pokorze umieli przyznać się do grzechu i załowali-przeciez bez szczerego zalu-nie ma prawdziwego nawrócenia.I moge powiedziec,ze nawrócone małzenstwa,które nie dochowały czystosci-nie mówią ,,oj był grzech,ale jest teraz dobrze''.Oni naprawdę są czasem wspaniali jak mowią,, bardzo zraniliśmy Jezusa,do dzis załujemy,zrobimy wszystko,by naszym dzieciom przekazać wartość czystości,wszystkim młodym mówimy,by docenili skarb czystosci i nie popełnili naszego błędu''.Naprawdę ludzie,których Jezus zmienił mają pełny szacunek do czystosci,nawet jesli są po upadku.
Samanta
Bywalec
 
Posty: 100
Dołączył(a): 4 kwietnia 2006, o 14:45

Postprzez Grzesznik » 5 kwietnia 2006, o 09:04

A co niby złego w tym frgmencie książki?Tak samo jak małe dziecko zrobi coś złego to pózniej niepotrafi spojrzeć mamie w oczy i wiele innych podobnych sytuacji w życiu.
I tak samo przy ołtarzu wzrok ucieka gdzieś w posadzkę ,ciężko spojrzeć w kierunku drugiej osoby.Chociaż to pewnie w przypadku osób ,które całkowicie bimbają sobie z małżeństwa i traktuja to jak tylko podpisanie umowy.A ci ,którzy poważnie traktują ślub to na pewno potrafia patrzeć sobie w oczy bez strachu.
Albo nieraz na niektórych ślubach w momencie przysięgi młodzi podśmiewują się pod nosem, wręcz niemogą wytrzymać ze śmiechu.Podejrzewam że ten śmiech bierze sie z tego samego czyli niewytrwania w czystosci przed ślubem i dlatego ich śmieszy ta sytuacja.
Chociaż nieuogólniam ,niekiedy może to być śmiech z radosci poprostu.
Grzesznik
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 5 kwietnia 2006, o 08:54

Re: Jaka jest różnica?

Postprzez ola78 » 5 kwietnia 2006, o 13:22

Eeee, strasznie upraszczasz. Teraz jak będe na ślubie i zobaczę że narzeczeni nie patrzą sobie w oczy lub "podśmiewują sie pod nosem" to mam prawo podejrzewać, że współżyli przed ślubem. :roll: A czy narzeczeni, którzy przed ślubem kradli, kłamali, palili papierosy, oszukiwali na podatkach, patrzą sobie w oczy czy nie?

blumblum napisał(a):Jaka jest różnica pomiędzy parą,która idzie do ślubu przed a która idzie po.Z zewnątrz wszystko wygląda podobnie.Biała suknia,łądny samochód,piękny ślub,wesele itd.
Dla mnie nie. Ja idąc do ślubu nie byłam dziewicą i nie włożyłam białej sukni (tylko ecru), welonu i wianka. Nie lubię hipokryzji i na pytania rodziny: "co będziesz miała na głowie" odpowiadałam, że welon już mi nie przysługuje. Z kolei moja koleżanka brała ślub będąc w 12 tc. Widok zaokrąglonego już brzuszka w połaczeniu z śnieżnobiałą suknią i welonem jej nie raził. A Wy jak to widzicie? Czy dla Was biała suknia + welon po prostu tradycyjny strój panny młodej, czy też symbol dziewictwa?
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez Gosiaczek » 5 kwietnia 2006, o 15:36

Grzeszniku - nie oceniaj ludzi przed oltarzem tak pochopnie - litosci ! :shock: :) Nie wiem czy wiesz ale bywa,ze ludzie w silnym stresie reaguja smiechem bo to organizm probuje rozladowac napiecie - jest to wiec swego rodzaju reakcja obronna. Nie ma to nic wspolnego z lekcewazacym stosunkiem do danej sytuacji. Oczywscie pewnie i tak sie tez moze zdarzyc,ze jest to smiech innego rodzaju ale nie wrzucaj wszystkich do jednego worka ...
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Re: Jaka jest różnica?

Postprzez kuleczka » 5 kwietnia 2006, o 17:05

ola78 napisał(a):Czy dla Was biała suknia + welon po prostu tradycyjny strój panny młodej, czy też symbol dziewictwa?


Dla mnie to stój panny młodej, moze to niedobrze bo w końcu to jakiś symbol!! Mam tez nadzieje, ze nikt po moim stroju nie bedzie oceniał mojego dochowania czystość bądz nie. Welon mi sie nie podoba, a poza tym nie utrzymałby sie na moich włoskach :( (A w śniezno białym wyglądam koszmarnie......)

Ale wiem, ze w małych miasteczkach ma to zdecydwanie wieksze znaczenie i chyba wtedy należy uszanowac lokalne zwyczaje!
kuleczka
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 31 sierpnia 2005, o 14:12

Postprzez abeba » 5 kwietnia 2006, o 19:04

Dzięki za info o wazności sakramentu w grzechu. KP - obawiam się że moja wsciekłość osiągała już stadium grzechu:( W końcu gniew jest jednym z grzechów głownych... nawiasem mówiąc w czasie przysiegi "przedrzeźniałam księdza" bo sie wściekłam że każe powtarzać po 2 słowa zamiast powiedzieć z serca.... tak mi zepsuł ten moment..... szkoda gadać, przypadkowy kaplan, bo proboszcz miał operację.... w ogóle to bardziej slubnie się czulam dzien wczesniej. Przyjechalismy dekorować kosciół i do spowiedzi, kolezanki robily za kosciolem bukiety, ja kokardki na ławki, byla wieczorna msza, wiejskie babuleńki, i na ogloszeniach ksiadz (inny) zapowiadal naszą mszę slubną na nastepny dzień...fajnie bylo...
A jesli i slub w grzechu jest wazny, to po co przymus dwóch spowiedzi i te pieczątki? Powiedizałabym że to sposób na nawracanie siłą, mało skuteczny, jak sie można przekonac na różnych forach subnych, gdzie panny przescigaja sie w radach jak wykiwiwać księdza. I panie z poradni rodzinnych!!! Dziewczyny, wiecie jakie jest zapotrzebowanie na wykresy? No bo jak taka na pigułkach ma cokolwiek narysować na kolejną wizytę w poradni... Może byśmy giełdę założyły?
Ja miałam opory przed białym strojem i welonem, tak sie smutno zastanawiałam czy przez dwa lata bez seksu, choć bynajmniej nie w ascezie... czy zasłużyłam. Po czym......... zachwyciłam sie pewną białą suknią i tyle. Potem przymierzyłam do niej welon.... i tez wymiękłam, tak było ładnie. Wiec idea ideą a potem próżność zwyciężyła
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kasiama » 5 kwietnia 2006, o 19:07

abeba napisał(a):A jesli i slub w grzechu jest wazny, to po co przymus dwóch spowiedzi i te pieczątki?

Po to, żeby przyjąć ten sakrament godnie.
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez ola78 » 5 kwietnia 2006, o 19:17

abeba napisał(a):A jesli i slub w grzechu jest wazny, to po co przymus dwóch spowiedzi i te pieczątki? (...) I panie z poradni rodzinnych!!! Dziewczyny, wiecie jakie jest zapotrzebowanie na wykresy? No bo jak taka na pigułkach ma cokolwiek narysować na kolejną wizytę w poradni...

Nam ślubu udzielał nam ksiądz, który od kilkudziesięciu lat jest przyjacielem rodziny. Powiedział takie słowa: "Jesteście państwo dorosłymi ludźmi i chyba wiecie, że należy się wyspowiadać. Ja nie będę wymagał żadnych pieczątek". No właśnie - może ktoś wie po co te pieczątki, czyżby wynikało to z braku zaufania do narzeczonych?
Kurs przedmałżeński był też b. oryginalny - spotkaliśmy się z tym księdzem kilka razy przed ślubem i przy kawie długo rozmawialiśmy. Nie straszył piekłem za stosowanie antykoncepcji tylko mówił o miłości. A potem zupełnie niespodziewanie wystawił nam zaświadczenia, ze odbyliśmy kurs. Nie wiem, czy tak można ale przecież nie będę podważać jego kompetencji.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez abeba » 5 kwietnia 2006, o 19:40

kasiama napisał(a):Po to, żeby przyjąć ten sakrament godnie.

ale przecież zachowania opisane wyźej w tym wątku to własnei dowód że wymóg spowiedzi prowadzi do kpiny z niego i do hipokryzji, a nie do godnego przyjęcia sakramentu...
wiecie, podobno w Japonii sporo par bierze sluby w kosciolach katolickich ze wzgledu na piekno wnetrz i ceremonii. Czy nie mozna by i u nas tego wprowadzić? przynajmniej ci, którym zależy tylko na oprawie nie musieliby odgrywać wierzacych... a parafie zarabiałyby na wynajmie - ot, jak moja na Chlodnej gdzie własnie kręca slub do jakiegos filmu od 3 dni.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Księżyc » 5 kwietnia 2006, o 19:59

abeba napisał(a):wiecie, podobno w Japonii sporo par bierze sluby w kosciolach katolickich ze wzgledu na piekno wnetrz i ceremonii.

Powiem tak: Japończycy są ostatnim narodem z którego się powinno brać przykład. Takich dziwnych rzeczy i zachowań jakie oni wymyślają, nie ma nigdzie indziej.
abeba napisał(a):Czy nie mozna by i u nas tego wprowadzić? przynajmniej ci, którym zależy tylko na oprawie nie musieliby odgrywać wierzacych...

Sorry Abebo, ale widząc jak postulujesz by z sakramentu uczynić towar na sprzedaż, muszę powiedzieć że nie masz pojęcia o czym mówisz. To jest jeden z najbardziej niefortunnych pomysłów jakie ostatnio słyszałem.

Olu, co innego gdy ksiądz zna narzeczonych od dawna, tak jak to było w Waszym przypadku, a co innego gdy przychodzą do niego ludzie, których zna z widzenia albo wcale. Nie można rozdawać sakrament jak tabloidy.
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez ola78 » 5 kwietnia 2006, o 20:05

Księżyc napisał(a): Nie można rozdawać sakrament jak tabloidy.

Zupełnie nie wiem, do czego to się miało odnosić - jesli do spowiedzi to przecież u niej byliśmy. Po prostu ksiądz nam zaufał, że potraktujemy sprawę poważnie i nie trzeba od nas wymagać karteczek od spowiedzi. Od przystępujących do Komunii jakoś się karteczek nie wymaga.

Do abeby - chcesz sprowokować czy mówisz serio? Bo pomysł jest bardzo, bardzo kontrowersyjny.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez Samanta » 5 kwietnia 2006, o 20:09

abeba napisał(a):
wiecie, podobno w Japonii sporo par bierze sluby w kosciolach katolickich ze wzgledu na piekno wnetrz i ceremonii. Czy nie mozna by i u nas tego wprowadzić? przynajmniej ci, którym zależy tylko na oprawie nie musieliby odgrywać wierzacych... a parafie zarabiałyby na wynajmie - ot, jak moja na Chlodnej gdzie własnie kręca slub do jakiegos filmu od 3 dni.


Wybacz Abebo,ale muszę to napisać.Masz prawo do swoich poglądów,ale 1.tu jest forum katolickie,2.jest to forum pomocy.
Dobrze się zastanów co piszesz i w jakim celu.Bo w wątku poznawaniu się młodych wyskoczyłas z seksem przedmałzeńskim,w wątku o impotencji nie wiadomo po co wypowiadasz się o homoseksualistach, a tutaj urządzasz sobie chyba kpiny ze ŚWIĘTEGO SAKRAMENTU MAŁZEŃSTWA.
W jaki sposób takie wypowiedzi mają pomagać?????,tu nie jest forum swodobnej dyskusji.
Samanta
Bywalec
 
Posty: 100
Dołączył(a): 4 kwietnia 2006, o 14:45

Postprzez Gagusia » 5 kwietnia 2006, o 20:10

nam jeden ksiądz tłumaczył te dwie spowiedzi mniej więcej tym, że być może da to szansę na dotarcie do niektórych ludzi, że się zastanowią czym naprawdę jest sakrament małżeństwa i po co biorą ślub w Kościele. tylko oczywiście to też nie zawsze wypala, bo są tacy, co do pierwszej spowiedzi przyjdą w poniedziałek, do drugiej w czwartek... a w sobotę ślub. i i tak chodzi im tylko o te pieczątki.
jeśli chodzi o "wykiwanie" księdza itp, o czym pisała abeba, to mnie tylko zastanawia, po co niektórzy ludzie biorą ślub kościelny. przecież papier, nazwisko itd można załatwić w USC! wesele też nie zależy od tego czy był ślub w Kościele czy nie! zawsze mnie denerwuje taka hipokryzja. ja nie jestem wzorem katolika, wręcz przeciwnie, ale jakoś tak dziwnie mi patrzeć na te niektóre śluby, gdzie prawie nikt w kościele, łącznie z młodymi, nie wie, kiedy wstać, usiąść i co powiedzieć.
my nie żyliśmy w czystości przed ślubem. ja jeszcze 10 lat temu na temat wiary i Kościoła miałam poglądy bardzo buntownicze. potem spotkałam mojego obecnie męża i zaczęłam chodzić do Kościoła, bo on chodził. i powoli coś zaczęło trafiać. bardzo powoli, ale w końcu w miarę skutecznie. w końcu stwierdziliśmy, że chcemy się pobrać. dlatego, że potrzebowaliśmy Pana Boga w naszym życiu, chcieliśmy się szczerze wyspowiadać, móc przyjąć Komunię Św. i jak najbardziej potrafiliśmy wypowiadać słowa przysięgi małżeńskiej patrząc sobie w oczy. a moja spowiedź przedślubna? każdemu z całego serca takiej życzę. bardzo dużo mi dała, wyjaśniła. ślubu udzielał nam przyjaciel-ksiądz, więc też oczywiście żadnych pieczątek nie sprawdzał. było dla nas wszystkich oczywiste, że Sakrament się przyjmuje z czystym sercem.
Gagusia
Przygodny gość
 
Posty: 83
Dołączył(a): 12 grudnia 2005, o 17:48

Postprzez Księżyc » 5 kwietnia 2006, o 20:56

ola78 napisał(a):
Księżyc napisał(a): Nie można rozdawać sakrament jak tabloidy.

Zupełnie nie wiem, do czego to się miało odnosić - jesli do spowiedzi to przecież u niej byliśmy.

To miało się odnosić do Twojego pytania "kto wie po co te pieczątki" i chodzi o to, że nie można udzielać sakramentu małżeństwa w Kościele katolickim jak leci każdemu kto się nawinie i nie zadając sobie żadnego trudu by zawarcie małżeństwa nastąpiło w duchu katolickiej wiary. Brak zaufania do narzeczonych jest akurat wskazany, bo czemu ksiądz miałby ufać komuś kogo nie zna?
Przeczytaj moją odpowiedź jeszcze raz, to zauważysz, że ta uwaga nie tyczyła się Ciebie - napisałem przecież, że Wasz przypadek to co innego, ale są też sytuacje gdy ksiądz niezbyt dobrze zna narzeczonych i nie można tam oczekiwać zaufania takiego jak to było w przypadku Twojego znajomego księdza.
ola78 napisał(a):Po prostu ksiądz nam zaufał, że potraktujemy sprawę poważnie i nie trzeba od nas wymagać karteczek od spowiedzi. Od przystępujących do Komunii jakoś się karteczek nie wymaga.

Bo tam spowiedź jest bezwarunkowo wpisana w przygotowanie do przyjęcia sakramentu i jest na nią położony tak duży nacisk, że karteczki nie są wymagane.
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez abeba » 5 kwietnia 2006, o 23:09

Samanta napisał(a):Bo w wątku poznawaniu się młodych wyskoczyłas z seksem przedmałzeńskim,w wątku o impotencji nie wiadomo po co wypowiadasz się o homoseksualistach, a tutaj urządzasz sobie chyba kpiny ze ŚWIĘTEGO SAKRAMENTU MAŁZEŃSTWA.
W jaki sposób takie wypowiedzi mają pomagać?????,tu nie jest forum swodobnej dyskusji.

o rany, nie, zupełnie nie o to mi chodziło!!!!! pisałam skrótowo, połykając obiad, bo za kwadrans rekolekcje :oops:
nie miałam na myśli udawania sakramentu..... po prostu wymyslenie jakiejs formy dla ludzi, którzy i tak olewają sakrament, żeby sobie mogli paradować po katedrach ubrani jak hrabiny ku uciesze fotografów... absolutnie nie o udzielanie im przy tym sakramentalnego małzeństwa... w koncu jak aktorzy mają slub na ekranie, scena nakręcona w kosciele a aktor w szatach księdza to nie jest sakrament... no ale to rzeczywiście i tak mogłaby być szopka:/
Samanto: przepraszam, ale dlaczego nie mogłam wspomnieć o homoseksualistach? to też ludzie, też mają prawo sie zakochać i cierpieć, że ten związek nie może być zawarty przed Bogiem - czyż ich sytuacja nie jest podobna jak tamtej pary?(piszę "podobna" a nie "taka sama", bo jest tu aspekt "nienaturalności" skłaniania się do osoby tej samej płci, ale to przecież nadal zwykli ludzie, a nie zboczeńcy nekrofile) Kościół też oficjalnie przyznaje, że winniśmy im szacunek, że mają swój krzyż itp (nie zacytuję bo nie chce mi się szukać). I, tak jak od tamtych zakochanych wymaga życia w czystosci do smierci albo znalezienia innego partnera (czyli nie-impotenta w jednym przypadku a odmiennej płci - w drugim) Przyznaję że byłam zszokowana niemiłosierną postawą prawa kanonicznego wobec i tak już skrzywdzonych przez naturę ludzi.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Samanta » 6 kwietnia 2006, o 14:03

Uważamże Admin powinien wykasowąc powyzszy post,BO JEST NIE NA TEMAT..

Abebo,szanuję ciebie i twoje poglądy,ale wypowiadaj się na temat.
Przykro mi,ale twoje prywatne zdanie na temat homoseksualistów i ślubów osób nie związanych z Kosciołem mnie nie interesuje i nie jest to udzielanie pomocy-tylko dyskusja.
Samanta
Bywalec
 
Posty: 100
Dołączył(a): 4 kwietnia 2006, o 14:45

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 15 gości

cron