Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 08:34 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Na siłe czy bez wysiłku .

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Na siłe czy bez wysiłku .

Postprzez Pawel2006 » 21 marca 2006, o 09:07

Często jak chcemy się z kimś związac mówimy , że nic "na siłę". Z drugiej zaś strony nie możliwa jest miłość bez wysiłku , przecież zakochanie nie trwa
całe życie prędzej czy poźniej trzeba podjąć decyzje i pozostanie w związku wymaga wysiłku i pracy nad nim . Głupotą jest zrywać z dziewczyną bo np: miała wcześniej chłopaka ,a ja chciałbym być dla niej pierwszym czy nie przychodzi na spotkanie w spódniczce , a ja lubię popatrzeć na ładne nożki .
Głupotą też jest ciągnać związek w którym druga osoba nie szanuje naszych poglądów i np. domaga się seksu.
Ale jak na przykład pogodzenie się z tym , że dziewczyna za bardzo przejmuje się błachostkami wymaga wysiłku . Ale nie jest to ponad siły .
Więc kiedy jest to normalny wysiłek bo nikt nie jest doskonały a kiedy na siłe . [/img]
Pawel2006
Przygodny gość
 
Posty: 32
Dołączył(a): 16 marca 2006, o 21:45

Postprzez Maguś » 21 marca 2006, o 13:26

Ja ci powiem teoretycznie,bo jestem panną:)
Drogi Pawle patrząc na małzeństwo np.rodziców czy rodziców chrzestnych to widzę,że miłość jest nieustannym wysiłkiem.To takie codzienne zapieranie się siebie.Oczywiście oni się darzą się uczuciem,są dla siebie ciepli i serdeczni,ale oprócz tego wkładaja wielki wysiłek,by po kłótni szybko się pogodzić,znosić cierpliwie marudzenie drugiej strony,zaakeptować swoje różne przyzwyczajenia,dzień w dzień walczyć z lenistwem,z ciętym językiem.
Ja zauważam,że niektórzy ludzie myślą,że samo uczucie a potem samo wyjście za mąż wszystko załatwi.A przecież małzeńtwo jest trudną drogą i nie dla każdego.Sama pamiętam jak starszy ksiądz ostrzegał: w zakonie to sa przeyżycia mistyczne,duchowe uniesienia, a małzeństwo to droga krzyżowa i dlatego trzreba się zastanowić czy się tej trudnej drodze podoła,bo lepiej zostać samemu niz komuś zmarnować życie.

Ile ja spotykam mężatek,które zrzędzą na swoich mężów,nie szanują ich,ciągle mają coś za złe,są wiecznie niezadowolone :shock:

Przeczytaj sobie hymn o miłości Sw.Pawła -to jest ideał miłośći-taka będzie w niebie.I tak myślę ile codziennego trudu trzeba włożyć,by swoją miłość choć trochę przyblizyc do milosci z tego listu,to się nie dostaje takiej milosci od ręki-ją trzeba wypracowywac całe zycie,wkładać w nią serce,pracę nad sobą,być blisko Boga(sakramenty).
Maguś
Przygodny gość
 
Posty: 41
Dołączył(a): 16 września 2005, o 22:51

Postprzez abeba » 21 marca 2006, o 16:08

drobna uwaga:
Hymn o miłości jest skierowany do wszystkich chrześcijan i mowi o miłości w ogóle. św.Paweł napisał go do jednej ze wczesnych wspólnot, którą rozbijały wewnętrzne spory i oskarżenia. Taka ma być miłość bliźniego w ogóle. Natomiast zignorowanym wzorem miłosci małżonków jest PnP. I jak sie uwaznie poczyta, raz jedno raz drugie się o coś pozłoszczą.... ale im przechodzi bo bardzo siebie pragną! narzeczeni weźcie to pod uwagę i nie myślcie że w małżeństwie trzeba byc aniołem...
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez darka » 21 marca 2006, o 16:30

Pawle,każdy wysiłek jest na siłę :)
Niestety po grzechu pierworodym nasza natura ciąży ku grzechowi,słabości,szatan pracuje nad tym dzień i noc.
My nie toczymy walki przeciw ciału tylko przeciw mocom,zwierznościom(diabłowi).Znasz ten cytat,nie?
Od tamtego czasu walczymy z odśrodkową siłą,która nas dezintegruje,i musimy wciąż ją przezwyciężać,integrować swoją osobowość,działania.Ale przez trudy do gwiazd 8)

Warunkiem udanego związku jest bezwarunkowa akceptacja drugiej osoby oraz nieustanna walka ze swoimi wadami.Jesli obie strony tak wybiorą-uda się :)
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Pawel2006 » 21 marca 2006, o 21:11

Wieć każdy związek jest na siłę , a ja słyszę nic na siłe wieć do miłości trzeba się zmuszać czy nie .
Pawel2006
Przygodny gość
 
Posty: 32
Dołączył(a): 16 marca 2006, o 21:45

Postprzez kukułka » 21 marca 2006, o 21:26

Nsajpierw jest zauroczenie ( przychodzi samo), potem zakochanie ( to juz troche decyzja - na zasadze - podoba mi sie, ale czy np jego poglądy mi odpowiadaja itp, czy uwazam ze dla mnei bedzie dobrze sie z nim spotykac), potem jets milosc, ktora istnieje razem z zakochaniem. i mlosc to jets najpierw uczucie potem decyzja, alebo raczej uczucie ktore prowadzi do decyzji: kocham go, chce doa niego dobra, wiec znosze jego wady, pomagam mu pracowac nad soba JESLI da mi znak ze potrzebuje pomocy, POMAGANIE NA SILE JEST JEDNA Z GORSZYCH RECZY KTORE MOZNA W MILOSCI ZROBIC. no i to jest decyzja,z e jak sie poklocimy to wkladamy wysilek w pojednanie i zapomneinei krzywd, w modlitwe o uleczenie ran. I to jets wysilek, ale godzimy sie bo chemy, a nei dlatego,z nas ktos do tego zmusza.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez goska » 22 marca 2006, o 00:55

Kukułka ma rację :)
Jak zakochasz się na siłe?Nie jest to możliwe.
Potem z czasem pokochasz już włączając rozum w swój wybor(bo na ślepo wybierać,kierując się samym zauroczeniem czy w inym wypadku samym pożadaniem,atrakcyjnościa nie jest wskazane)

A ślub,choć i uczucia i fascynacja fizyczna też do niego kierują :) to jest juz decyzja waszej woli.Co ślubujesz?Ze będziesz odczuwał jakies uczucia?nie.Ze będziesz swietnym kochankiem?tez nie. Slubujesz milosc-że będziesz wszystko robił dla jej dobra, wierność-ze jej nie bedziesz zdradzał, uczciwosc-ze bedziesz jej mówił prawdę,pomagał przy dzieciach i w domu,liczył się z jej zdaniem,potrzebami.I ona tobie slubuje to samo.

Tylko zobacz na dobre małzenstwa :) -jesli starają się sumiennie wypełniac tą przysięgę,to w atmosferze szacunku,serdecznosci,czułosci i czynienia dobra wzajemnego - i uczucia będą -choc z roznym natężeniem i pożycie się ułoży,bo to są już owoce postawy milosci -nagroda?:)

A co na siłę? Było kiedyś -jak rodzice wybierali wspołmałzonka-dzisiaj nikt cię nie zmusza-sam wybierasz :lol:
goska
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 11 stycznia 2006, o 16:18

Postprzez Tomek » 22 marca 2006, o 01:53

Nie da się dobrać idealnie, więc zawsze będą jakieś tarcie. Musisz sam się zastanowić czy jest na tyle dobrze, aby wytrzymać to co jest złe. Jak się już człowiek zdecyduje, to pozostaje codzienna praca nad szczęściem w związku. Tyle, że praca nie musi kojarzyć się z czymś negatywnym - dbanie o wspólne dobro, może też być fajne :-)

Pozdrawiam!
Tomek

PS. Na koniec ciekawostka - porównywano zadowolenie z małżeństwa u osób, które pobrały się z miłości i takich które zostały zeswatane (Indie). W pierwszych latach bardziej zadowolenie byli Ci z 'miłości', z upływem lat krzywe wyrównywały się, by po kilkudziesięciu latach bardziej zadowoleni byli 'zeswatani'.
Tomek
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 22 stycznia 2006, o 02:21
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postprzez brega » 22 marca 2006, o 16:29

Pawel2006 napisał(a):Wieć każdy związek jest na siłę , a ja słyszę nic na siłe wieć do miłości trzeba się zmuszać czy nie .


Sama forma Twojego pytania niepokoi mnie. Tzn. jeżeli jesteś w związku i zadajesz takie pytanie, coś musi być naprawdę nie tak. Nie wolno się do niczego zmuszać, małżeństwo to naprawdę ważna decyzja. I to nie jest tak, że każdy może być z każdym, jeśli tylko okaże dobrą wolę i będzie pracował nad związkiem. Mamy różne charaktery, upodobania, potrzeby, przyzwyczajenia. Jeden będzie zachwycony osobą, której inny nawet by nie zauważył. Trzeba w skupieniu i modlitwie rozeznać, czy aby na pewno chcę spędzić z daną osoba całe życie. Chodzenie jest po to, żeby albo doprowadziło do narzeczeństwa albo zerwania. Takie życie. Jak chcesz pokorespondowac, napisz na priva, możliwe, że miałam podobny problem.
brega
Bywalec
 
Posty: 142
Dołączył(a): 27 sierpnia 2005, o 23:00

Postprzez darka » 23 marca 2006, o 22:06

No jasne,ze Brega ma rację- nie mozna się zmuszać do związku z kimś kto ci się nie podoba,nie możesz się dogadać.Chrzescijanin powinien się modlic o dobry wybór,osoba niewierząca dobrze się zastanowić,poradzić kogoś zaufanego.

Ale jak już jesteś zdecydowany na związek to ,,nic samo się nie zrobi''.O miłość trzeba dbać,pielęgnować ją bo odleci jak motyl.

polecam coś do przemyślenia
http://www.walenty.majdanski.prv.pl/

Majdański, ,,Giganci'':

„Rola wychowawcza małżeństwa na tym się zasadza, że trzeba koniecznie zacząć samowychowanie, odkąd zawarło się małżeństwo. Małżeństwo zmusza wolę konkretnie, osacza ją najdespotyczniej i najpedagogiczniej, by zechciała zacząć sama siebie kształtować. Żaden proces życiowy nie pcha tak przemożnie do wychowywania samego siebie, nie stanowi tak naturalnych warunków samowychowania się, jak małżeństwo. Przysięgając u ołtarza wzajemność, nade wszystko ślubują nowożeńcy... wychowywać samych siebie, acz o tym nie mówią i prawie nigdy tego nie wiedzą. Kto bowiem o tym uczy?”.

„Moc i wielkość państwa zależy od ilości ludzi samowychowujących się przez małżeństwo i Łaskę”.



Proces wychowawczy w rodzinie obejmuje małżonków i dzieci. Wydobywa czynną miłość poprzez wyzwalanie poczucia ojcostwa u rodziców w stosunku do dzieci oraz – braterstwa małżonków między sobą i dzieci. Bez tych zjawisk, trwale dysponujących wolą, nie możemy znać i kochać Boga jako Ojca oraz narodu jako rodziny. Dopiero te stany woli, rozwijane poprzez małżeństwo w rodzinie, prowadzą wprost do Stwórcy jako Ojca i do narodu jako szerszej rodziny, a wiodą tam tym szybciej, im w ujawnionym tą drogą ojcostwie i synostwie jest więcej heroizmu.

Konieczność heroizmu w małżeństwie-rodzinie predysponuje tę instytucję do rzędu czołowej. Ponieważ nie będąc herosami rodzinę zakładamy, ponieważ jako samotni nie byliśmy przedtem ludźmi szczytów poświęcenia, musimy od pierwszego dnia pożycia małżeńskiego heroizm ten wyzwalać, siebie w tym kierunku wychowywać. Ustawiczny sprzeciw egoizmu jest tu niwelowany przez potężny pociąg płciowy, równie jak nasz egoizm wielki, demoniczny. Instynkt zbliża dwie osoby wbrew wszelkim zastrzeżeniom egoizmu zarówno ze strony małżonka, jak i małżonki, usuwając z nich w ten sposób coraz większe ilości samolubstwa, których by na innej płaszczyźnie współżycia, w innych warunkach – wyplenić się nie zdołało.

Rolę pedagogiczną instynktu płciowego wspomaga walnie Łaska. Ona dopiero poręcza heroizm, miłości w życiu małżeńskim. Bez Łaski tyle, że wiedzielibyśmy, iż heroizm ten być tu powinien, lecz mógłby nie zaistnieć. Toteż małżeństwo heroiczne – wychowawczo jest życiem Łaski. Jest nim tak samo całe życie wychowawcze rodziny.

W małżeństwie właściwie dopiero uczymy się żyć choć z jednym człowiekiem jak z bliźnim i żyć z nim na zawsze jak najlepiej. Małżeństwo na skutek tego niesłychanie stabilizuje stosunki ludzkie, które by w inny sposób stawały się tak złożone, iż wytworzyłyby atmosferę szaleństwa z niepewności. Małżeństwo wzmacnia olbrzymio wolę, bo nastawia w jednym kierunku tak nieokiełznane i anarchizujące części psyche, jakimi są wrażenia i serce. Ogromna współcześnie ilość rozwodów niczego tak nie dowodzi jak słabej woli. Trudno od eunucha woli wymagać, by wytrwał w instytucji heroicznej – małżeństwie.

Nierozerwalność małżeństwa, choć niczego tak nie wzmacnia jak woli, jest jednocześnie najbardziej społeczną i państwową prawdą w Kościele. Albowiem zjawiska antyspołeczne nie są jeno na zewnątrz nas. One dlatego są poza nami, że są w nas. Uspołecznianie człowieka na zewnątrz bez uspołeczniania go na wewnątrz jest sianiem tym większej anarchii. Ponieważ najwięcej nieładu sieje uczucie, dlatego nie można działać wybitnie społecznie wśród ludzi, zostając samemu anarchistą wewnątrz siebie, to jest osobnikiem o nieopanowanych uczuciach. Dorobek takich działaczy na dalszą metę jest nikły. Tak zwani społecznicy i tak zwana socjologia, gdy się- zajmą zjawiskami społecznymi organizmu człowieka, a więc i jego świadomości, i jego woli, ogłoszą „miastu i światu” jeszcze jeden dogmat naukowy: że najdoskonalej społecznym zjawiskiem jest nierozerwalność małżeńska. Nieco później, może za tysiąc lat lub tysięcy tysiąc, nauka i uczeni położą swe podpisy także na pozostałych dogmatach Kościoła. Myśl nie idzie tak szybko jak prawda. Myśl trzeba uzbroić w odwagę dobrej woli i Objawienie. Czyżby do tego czasu warto było ryzykować zbawienie i dlatego wierzyć jedynie w anarchię swego mózgu lub mózgów uczonych!

Nic też w tym stopniu, jak małżeństwa trwałe, nie usunęło nomadyzmu i nic tak, jak powszechność rozwodów, nie uczyniłoby z nas hordy. Odpowiedzialność mężczyzny za egzystencję kilku osób, skoncentrowanie serca na nich właśnie umiejscowiło pobyt rodzin i sprowokowało powstanie stałych osiedli, zaczątków wielkich cywilizacji, gdyż przykuwało do ziemi, na której praca musi się powtarzać długo i systematycznie, o ile ma być trwałą podstawą egzystencji. Ginęły względnie szybko narody i państwa kupieckie, handlowe, wojownicze, trwały daleko dłużej rolnicze, czego jaskrawym dowodem Chiny. Rolnictwo jest najbardziej – rodzinnym zajęciem. Każdy inny zawód, praca – wypaczają rodzinę. Niemało do upadku Hellenów przyczynił się ich handel międzynarodowy. Godne uwagi, iż Żydzi, naród kupiecki od tysiącleci, stale giną w swej warstwie kupczącej na szerokim świecie, pozarodzinnej, hotelowej, nomadycznej. Odradzają się, żyją przez kupczyków, zajmujących się handlem na miejscu, osiadle, w rodzinie. Ostatnio, szukając podstawy bytu, idą w ziemię, tworząc Erec Izrael: inaczej zginą. Dobije ich zajęcie najbardziej pozarodzinne – handel międzynarodowy.

Daleko ostrzejszy antagonizm między egoizmem a obowiązkiem heroizmu zaznacza się w małżeństwie, gdy przychodzi na świat pierwsze dziecko. Już matka rodząc niemowlę ryzykuje własne życie. Bez bohaterstwa matki nie przychodzi na świat żaden człowiek. Pierwszy krzyk nowonarodzonego – to apel do ojca, by się odważył być herosem. Ile to obowiązków, trudów, pracy wymaga już to jedno dziecko od ojca, nim stanie się ono człowiekiem! Innego rodzaju, lecz bodaj więcej jeszcze ofiar, poświęcenia wymaga dziecko od matki, która będąc panną poza swą osobą mogła nie widzieć świata. Oczywista, iż nowe, tak ciężkie dla obojga małżonków obowiązki wymagają tym więcej usuwania z siebie egoizmu, tym mocniejszej miłości, tym bogatszej, głębszej skali uczuć społecznych. Gdy liczba dzieci wzrasta, konieczność ta potęguje się do granic pełnego bohaterstwa rodziców. Atoli heroizm o tyle przychodzi łatwiej, obficiej, o ile rodzice, rozpocząwszy jako małżonkowie pracę nad samowychowywaniem się, uświadamiają sobie ustawicznie coraz wyraźniej swe dziecięctwo w stosunku do Stwórcy i są w stałym z Nim kontakcie jako najbardziej umiłowanym Ojcem, słowem: gdy żyją życiem Łaski. Z drugiej strony – wychowywanie dzieci, jako ustawiczne dopasowywanie ich woli do atmosfery bohaterstwa małżeńskiego, tym składniej się rozwija, im kontakt rodziców z Bogiem jako Ojcem widoczniej się dla dzieci zaznacza. Dziecko, gdy patrzy na heroizm rodziców, na ich wiarę religijną, wzbiera uczuciami dziecięctwa wobec ojca i matki. Na tym zaszczepia się w nim poczucie dziecięctwa w stosunku do Boga, którego wolę tym dokładniej poznaje, im wola jego rodziców cielesnych jest bliższą Ojca-Stwórcy.

Gdy życie państwa również w zwyczaju, obyczaju, prawie, ustawodawstwie, konstytucji, wszędzie – wyzwala heroizm z obywateli poprzez pogłębianie braterstwa narodu oraz jego uczuć synostwa wobec Boga – dziecko jako młody człowiek jest moralnie przygotowane do życia. Wejść w nie może śmiało, by wzbogacić je w nowe wartości, tyle indywidualne, co narodowe i Boskie. Im z kolei młody człowiek w swej służbie dla narodu stara się dalej wychowywać siebie, stając się coraz dokładniej podobnym do Chrystusa-Brata, tym społecznie typ to wyższy, cywilizacyjnie bardziej odgórny.

Najwyższe odznaczenia zdobywa taki obywatel długo po... śmierci, gdyż kocha bliźnich w... dalszym ciągu, bo spoza grobu z nimi pozostaje. Działa wówczas, gdy idzie o ziemię, naturalnie – kapitałem tradycji swego nazwiska, a gdy idzie o niebo, nadnaturalnie – u boku Ojca jako święty. Kto zbadał... naukowo, ile czynią dla narodu jego narodowi święci? Stanowią nić między ogromną wszechczasów i wszechludów rodziną Ojca, ludzi wiekuiście żywych: niebem a gromadą bliźnich-narodu, zdążających przez życie ciał do rodziny stałej, wiecznej. Są olimpijczykami nieśmiertelnymi naprawdę. Ich laury tchną wieczną wiosną. W narodzie chrześcijańskim bohater państwa jest zarazem świętym. Dlaczego? – Bo taki tylko heros daje z siebie istotnie wszystko, zdobywa naprawdę wszelkie osiągalne punkty. Narody jutra strzec będą nie tylko pierwszeństwa w rekordach ciał, nie jeno na olimpiadach natury, lecz również, a raczej ponad wszystko na Olimpie nadnatury.

Natomiast w cywilizacjach niekonsekwencji obserwujemy, jak nowożeńcy po zawarciu małżeństwa uprawiają dalej egoizm. Małżeństwa takie nie tylko nie dopomagają mężowi i żonie do samowychowywania się, ale jako źródła ustawicznej deprawacji staczają poziom etyczny ogółu „starych” coraz niżej. Przede wszystkim jednak pozbawiają małżonków synostwa Bożego: z powodu życia przeciw naturze i mordowania dzieci nie ma w małżonkach Łaski. Lawinowo wzrastająca ilość małżeństw-spółek seksualnych spiętrzyła w cywilizacji ludzi białych koszmarny zator, grożący potopem. Jednocześnie wcale pięknie rozwijają ci „starzy”... moralność szkolną dla dzieci. Nawet święcą entuzjastycznie „stulecie dziecka”, choć sami gniją w swym – wieku trupim.

Punktem zwrotnym w życiu człowieka jest chwila zawarcia małżeństwa, bo społecznie i wychowawczo okresy przedmałżeński i małżeński są całkiem różne. Na punkt ów, oddzielający dwa te okresy, prawie żadnej dotąd nie zwracano uwagi. Naświetlić go musi wkrótce nauka, zwłaszcza socjologia i pedagogika. I mocniej religia. Punkt ten, kto wie, czy nie odsłoni jaskrawiej niż cokolwiek prawdy, że człowiek dorosły jest wychowawczo bezbronny, moralnie nieporadny. Horyzonty, które się przed nim wtedy otwierają, są mu nieznane. Mimo istnienia państw, szkoły i wszystkich instytucji, jest wówczas... osamotniony i to tym zupełniej, im goręcej i mocniej chce zostać człowiekiem; sam zaś pozostaje, jedyny na pustyni Dwu Miliardów Ludzi, gdy chce wszędzie postępować jak chrześcijanin doskonały: święty.

Wiek tedy szkolny... samowychowawczy rozpoczyna się zdecydowanie z dniem zawarcia małżeństwa. Trwa odtąd przez całe życie. Zaczyna się w nim być nauczycielem i jest się zarazem uczniem... w dalszym ciągu. Oto punkt wyjścia pedagogiki konsekwentnej. Zrywa ona z wylęknionym, jednostronnym werbalizmem pedagogicznym. Wtedy według niej zachodzi akt wychowawczy, gdy towarzyszy mu akt samowychowawczy pedagoga w stosunku do samego siebie. Do wychowywania i samowychowywania obowiązany jest tutaj każdy „stary” i to w prostym stosunku do wagi pozycji społecznej, jaką zajmuje. Wszelkie procesy wychowawcze i samowychowawcze, indywidualne i społeczne są tutaj w ścisłej harmonii z dążeniem naczelnym każdej jednostki: doskonaleniem się chrześcijańskim na wzór Ojca.

W ten sposób skończy się pedagogika jako nauka... słów i papierowej woli. Cywilizacja... prawdy słów – zawiodła nas do kłamstwa. Filozofia dotąd jej wierzy, iż ukaże prawdę w samych słowach... logistycznie zmajstrowanych. Narody z życia chrześcijańskie uczyć będą prawdy – prawdą życia. Skończy się blady wpływ liter i dźwięków na wolę.

Każdy „stary” będzie tu oddziaływał wychowawczo, bo sam się będzie ustawicznie doskonalił przez samowychowanie, każdy zaś młody będzie się wychowywał, bo nie można nie ulegać pedagogii „starych”, heroicznie konsekwentnej.

Poza ćwiczeniem się w miłości Stwórcy, jako Ojca, i w miłości bliźnich, jako samego siebie, nie ma podstaw wychowanie... Może być co najwyżej wychowanie naukowe, szkolne, ławeczkowe. Nigdy – naturalne i logiczne.
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Owieczka » 24 marca 2006, o 17:52

Maguś napisał(a):Sama pamiętam jak starszy ksiądz ostrzegał: w zakonie to sa przeyżycia mistyczne,duchowe uniesienia, a małzeństwo to droga krzyżowa i dlatego trzreba się zastanowić czy się tej trudnej drodze podoła,bo lepiej zostać samemu niz komuś zmarnować życie.


Podobno Ojciec Pio powiedział kiedyś do kobiety, chcącej wstąpić do zakonu: "Nie dla ciebie uniesienia góry Tabor, dla ciebie przeznaczona jest Kalwaria małżeństwa." (cytat z pamięci)
Owieczka
Przygodny gość
 
Posty: 22
Dołączył(a): 26 października 2005, o 19:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez groch » 29 marca 2006, o 15:01

W odniesieniu do związku dwojga ludzi ja bym powiedziała tak:

- na siłę jest wtedy, gdy chce tylko jedna osoba (drugiej nie zależy w ogóle albo stanowczo za mało).
- wysiłek jest wówczas, gdy pracują obie strony (bo obie tego chcą, najczęściej z miłości).

Stąd wzięło się powiedzenie "nic na siłę". Bo nawet jeśli jedna osoba się stara, ale drugiej nie zależy, to związek i tak nie przetrwa. :( Natomiast jeśli obie strony chcą i wkładają wysiłek w budowanie związku to jak najbardziej wróży to dobrze na przyszłość :lol:
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez essex » 26 kwietnia 2006, o 00:55

Z perspektywy juz wielu lat małzeństwa - gdyby się nie wysilać,to nawet rok w małżeństwie by sie nie wytrzymało.

Wygląda,że jesteś b.młody i ..się nie zakochałeś .Bez zakochania wszystko jest na siłę,a jak się człowiek zakocha- to wszystko,by dla ukochanego zrobił.
Zycze takiego zakochania,zebys nie miał wątpliwości,ze to ona,jedyna,kochana.
essex
Bywalec
 
Posty: 116
Dołączył(a): 23 kwietnia 2006, o 15:27


Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości

cron