Teraz jest 21 maja 2024, o 12:29 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Strach przed samotnością

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez kartofelka » 7 czerwca 2004, o 08:11

na problemy też dobrze robi rozmowa..byle tylko mieć z kim...
też pozdrawiam :)
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

narzeczeństwo

Postprzez agusia » 9 czerwca 2004, o 08:29

Bardzo mi sie spodobał wpis spadochroniarza. Kartofelko naprawdę módl się. Ta modlitwa do św. Józefa nie zaszkodzi Tobie. Ja z perspektywy kilkumiesięcznego narzeczeństwa widzę, że ważne jest kontynuowanie modlitwy do św. Józefa. Teraz już nie o przyszłego męża, ale w innnych sprawach związanych z planowaniem wspólnego życia ( mieszkanie...).
Zastanów sie chociaż przez chwilkę nad życiem św. Józefa, myślę, ze on naprawdę moze być patronem osób poszukujących dobrego męża, żony, a także narzeczonych i małżonków.

Pozdrawiam wszystkich czerwcowo, uszy do góry Kartofelko :lol:
agusia
Bywalec
 
Posty: 192
Dołączył(a): 29 grudnia 2003, o 10:35

Postprzez kartofelka » 9 czerwca 2004, o 08:45

dzięki Agusiu i spadochroniarzu za radę ...
może zacznę od końca - zagościłam na tamtej stronie, ale chyba
nie jestem taką anorektyczką, owszem - tak naprawdę nigdy nie
doświadczyłam w moim życiu kochania i intymności w związku,
ale nie dlatego, że tego unikałam, ale po prostu nie spotkałam
nikogo takiego, kto by odpowiedział ze wzajemnością na moje uczucia,
nie jestem osobą która tylko "siedzi na tyłku" i narzeka,albo boi
się zbliżyć i spróbować coś zadziałać,bo kiedy zależy mi na kimś,
to potrafię się "Zakręcić wkoło sprawy"..nie boję się "Szukać"
między spotykanymi ludźmi..inna sprawa, że po prostu zawsze się
okazuje, że efekty są mizerne, czasem owocują
może sympatyczną znajomością, ale nie tym na czym by mi zależało....
bo stać mnie na wiele, ale na brak wzajemności to ja naprawdę nic
nie poradzę...to jest chyba taka sfera wolności,w którą nawet Bóg
nie ingeruje...
jeszcze popytam psychologa, jak sie z nim spotkam o tą "anoreksję",
ale czuję, że to raczej nie ten "trop"...
co do modlitw..powiem tak - jakis czas temu..ze trzy lata? uparłam się,
że co dzień pozawracam Bogu głowę o to, wprawdzie nie modliłam się konkretną
modlitwą-to było raczej takie westchnienie do Boga w trakcie albo
wieczornej modlitwy, albo w ciągu dnia, westchnienie o tą drugą osobę...
to może to nie było to i powinnam zaangażować się w bardziej wypróbowane
"metody", bo po 8-9 miesiącach że tak powiem "wymiękłam"..przyszło jakies
załamanie chyba i doszłam do wniosku, że pewnie Bóg ma jakieś inne plany,
bo jak długo można mówić o tym samym-może właśnie trzeba się zdystansować
w myśli teorii, że im bardziej czegoś chcesz, tym bardziej zmniejszają się
szanse na osiągnięcie tego.. (odsyłam do tematu małżeństw które im bardziej
pragną dziecka, tym mniej im to wychodzi)
nawet zaznaczałam to sobie co dnia w kalendarzu-żeby to jakos sobie udokumentować,
że dzis wspomniałam o tym Bogu..to mi było potrzebne, żeby mieć kontrolę nad tą
ciągłością o jakiej piszesz...
oczywiście ten dystans o jakim napisałam też okazał się abstrakcją, bo już póżniej
nie odnowtowywałam tego, ale nadal w trakcie modlitwy "męczyłam" Boga o tą sprawę...
ale powiedzmy, że ok- to mogło być mało konkretne z mojej strony, tak więc ostatnio
rzeczywiście zaczęłam prosić o wstawiennictwo św. Józefa...nie znaczy, że wcześniej
wcale go o to nie prosiłam, ale widać - znowu nie wykazałam się odpowiednią
częstotliwością modlitw...a może formą? może zapytam więc, czy wg. was klasyczna
litania do św. Józefa jest właściwa, czy może lepiej skorzystać z innej?
co do tamtej modlitwy o jakiej wspomniałeś, to nie odstraszają mnie tam przyrzeczenia,
ale jej sztucznośc..może najlepiej sama wymyślę swoją własną modlitwę?
zawrę wszystko co trzeba, dodam coś od siebie i spiszę ? może tak byłoby najlepiej...

poza tym, inna sprawa z tymi modlitwami jest taka, że jak już sie zdecydowałam na
tego św. Józefa, to pewna znajoma poleciła mi żebym bardziej się skupiła na modlitwie
do Maryji w tych moich intencjach..uzasadniając, że ona była matką Jezusa, a matce
się nie odmawia..w pierwszej chwili zgłupiałam, bo jedni mi radzą tak, inni innaczej...
w końcu postanowiłam, że będę próbować i tu i tu jednocześnie....byle mi ktoś nie
wymyślił jeszcze paru możliwości, bo wtedy nie będę w stanie skupić się na żadnej...

powiem jeszcze, że te moje przerwy wynikają może nie tyle z braku konsekwencji, co
z okresowych załamań swoim położeniem albo pewnymi wydarzeniami...
może faktycznie powinnam się uprzeć i modlić się o coś bez względu na nastroje i na to,
czy mi sie wydaje, że to odniesie skutek, czy że nie odniesie, czy Bóg ma takie czy
inne plany, no bo przecież można prosić a otrzymać coś zupełnie innego itp...
a wątpliwości są ciągle..nawet jak czytam o tym Twoim przypadku - jak ksiądz powiedział
Tobie o tym, że powinieneś się modlić o to...załóżmy, że tamten ksiądz miał konkretne
"poznanie" co do Twojego przypadku i powiedział to, bo działał przez niego Duch św.
bo sam Bóg tego chciał, bo ta modlitwa była faktycznie potrzebna, żebyś mógł spotkać
swoją obecną żone, a Bóg chciał żebyś ją w końcu spotkał...
no właśnie - i dostałeś konkretne "zadanie" do wykonania w tym celu...
tak było w Twoim przypadku..nie wiemy jaki jest "mój przypadek"...nie wiemy co dla mnie
zaplanował Bóg..co jest tym najlepszym..nie wiemy jaki skutek odniesie moja modlitwa,
czy będzie on oczekiwany czy nieoczekiwany..
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez mfiel » 9 czerwca 2004, o 10:29

Witam wszystkich

Poczytałam sobie Wasze wypowiedzi doprowadzona do tematu tropem kartofelki (jak Admin zaproponował kontynuację rozmowy na forum Narzeczeństwo :wink: ).
I cóż, nasuwa mi się kilka myśli...
Po pierwsze zwracam uwagę, że Pan Bóg jest jeden, więc dyskusje na temat czyje wstawiennictwo jest skuteczniejsze jest dla mnie trochę dziwne ... Ponadto Pan Bóg to nie instytucja od spełniania pobożnych życzeń, więc nie można wyznaczać Bogu terminu na załatwienie sprawy ("Wszystko ma swój czas ..."). Dalej, załatwienie sprawy przez Pana Boga nie oznacza bynajmniej tego, że dostaniemy na talerzu to, o co prosimy.

A ponadto, Kartofelko, czy nie za bardzo chcesz tego męża? Jest to jedna z możliwości realizacji swojego powołania do miłości, ale nikt nie mówi, że, jest to możliwość najlepsza z możliwych. Może najbardziej popularna - ale w końcu gdyby tak nie było to rodzaj ludzki by wyginął. :lol: Współczesna kobieta, która może samodzielnie decydować o swoim losie, może pracować i podejmować decyzję jest bardzo wartościowym członkiem społeczeństwa, a swoje ogromną potrzebę realizacji powołania do miłości może przecież realizować na tysiące sposobów, np. wolontariat, zaangażowanie w akcje charytatywne, badania naukowe.
Zamiast więc czekać i siwieć od tego proponuję rzucić się w wir pracy, a jakieś sympatyczne stworzenie płci męskiej na pewno się znajdzie. A z praktycznego punktu widzenia im więcej bywamy i działamy, tym więcej pojawia się okazji poznania potencjalnego kandydata.
Pozdrowionka
(przy następnym logowaniu opowiem swoją historię - może komuś pomoże) 8)
mfiel
Domownik
 
Posty: 316
Dołączył(a): 1 czerwca 2004, o 14:52
Lokalizacja: Poznań

Postprzez kartofelka » 9 czerwca 2004, o 11:25

wir pracy? ...no tak, faktycznie czasem stwierdzam, że gdyby nie praca to bym dostała "na głowę"...a to, że nie muszę się śpieszyć do domu, bo nie czeka ani mąż ani dzieci i w sumie mogę robić co chcę sprzyja temu, że czasem przesiaduję w pracy do wieczora albo i nawet do nocy....
mam raczej charakter bibliotekarki niż aktywistki...moja natura nie daje mi sadysfakcji z takiej aktywności o jakiej piszesz...
gdybym miała powołanie do samotności albo do zakonu byłabym chyba zamkniętą kontemplatyczką raczej niż działaczką...a ponieważ najbliższe jest mi powołanie do małżeństwa to najchętniej widziałabym siebie wychowującą dzieci i czekającą z obiadem na męża..co wcale nie wyklucza pracy zawodowej, bo moje wykształcenie i umiejętności pozwoliłyby nawet na prace w domu...wśród bliskich....

co do modlitw to widzę, że co człowiek to inna teoria i rada...no dobrze, ale na coś sie musze zdecydować i poki co może jednak będe sie modlić jak mówiłam...
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez rybka » 9 czerwca 2004, o 23:50

a ja znam najbardziej uniwersalną modlitwę. i wcale nie jest bardzo nadęta i sztuczna:
Boże, prowadź
bardzo proste, pozostawia Bogu wybór działania... tylko trzeba najpierw zauwać, że On na pewno chce tego co dla mnie dobre.

oczywiscie modlitwa ta ma wiele odmian... może też brzmieć: Boże, co mam zrobić... ale wtedy nie ma co liczyć na przesadnie dosłowną odpowiedź. chociaż kiedyś, kiedy zastanawiałam się podczas mszy "czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie" usłyszałam nagle słowa czytania: "gdybym mówił językami ludzi i aniołów..." już pomyślałam: no, nie! nie tak łopatologicznie! ja tu pytam o miłość, a tutak ten tekst... ale też słuchałam dalej "miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, miłość nie zazdrości..." i zapytałam siebie czy ja jestem cierpliwa, czy nie zazdroszczę? i myślę, że tę jasność myślenia dostałam w odpowiedzi na modlitwę.

i jeszcze jedno, Kartofelko. modlić się trzeba również wtedy, kiedy nie wierzysz w skuteczność modlitwy.
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez kartofelka » 11 czerwca 2004, o 20:08

ja chyba jednak wolę konkrety ... chciałam więc skonkretyzować tą prośbę do Boga i zaczęłam się modlić tą waszą modlitwą do św. Józefa...zobaczymy co z tego wyjdzie...czy będę sie mogła zaliczyć w poczet takich szczęściarzy jak Wy....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

wszystkie Józki to porządne chłopy...

Postprzez rybka » 20 czerwca 2004, o 23:27

skoro wiesz czego chcesz to się nie wachaj :D

a swoją drogą... zauważyłam, że Józek to bardzo dobre imię dla chłopca. mam niezbyt duże doświadczenie, ale ci Józkowie jakich znałam byli wartościowymi młodymi ludźmi. stosunkowo niedawno pomyślałam, że pownie to były właśnie te "obiecane" dzieci. i na podstawie tej prostej obserwacji moge powiedzieć, że wymodlone małżeństwa są szczęśliwe, to widać po tym jak dzieci wychowują :lol:
(oczywiście nie przy wszystkich Józefach można zastosować tę zasadę... starsze pokolenie jest częściowo na pamiątkę Józefa Stalina :oops: , ale zaczął się nowy wiek i wielu jóż Józefów po nim było :D )
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez kartofelka » 21 czerwca 2004, o 13:31

osobiście wolałabym jakies inne, bo Józef średnio mi sie podoba, a nawet wcale..no ale zawsze można tak dać na drugie przecież...
sprawę imion to myślę można przełożyć na dużo dużo póżniej,
bo to akurat najmniejszy problem w tym momencie...bo nie o imiona tu chodzi..
swoją drogą ciekawa jestem kiedy mfiel złoży tu zapowiadane świadectwo swojej historii...
[/list]
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Martuś » 6 lipca 2004, o 01:20

Kurcze.. czytałam i czytałam i jestem jakoś zdziwiona. Nie wiem, czy jeszcze jesteś sama, i czy - w związku z tym - moja odpowiedź jest sensowna, ale mimo wszystko napiszę.
Przede wszystkim dziwi mnie Twój stotunek do Boga w ogóle. Właściwie wierzysz w Niego czy nie? Proste pytanie. Dlaczego zamiast się po prostu modlić, zastanawiasz się nad tym, czy modlitwa jest odpowiednia, czy używasz właściwych słów, czy wzywasz pomocy odpowiedniego świętego, w końcu, czy Pan Bóg ma takie plany, jak Ty, czy nie (a tego w ogóle nie jesteś w stanie poznać). Jeśli czegoś naprawdę się pragnie, to nie wymyśla się tysiąca przeszkód na drodze do celu! Bo czasami miałam wrażenie, że sama stwarzasz problemy, których nie ma.
Wiem jakie to bolesne i okropne być samą, bo to przeszłam. A gdy wreszcie (w wieku 22 lat) poznałam chłopaka i wszystko miało być "różowo" i modliłam się codziennie do św. Józefa i to z wiarą, a nie dla świętego spokoju, to chłopak nagle odszedł do innej. Mimo, że już prawie planowaliśmy ślub. I co? Strasznie cierpiałam. Wtedy znajomy ksiądz powiedział mi: "módl się do św. Józefa". Odparłam mu, że to robię, bo modliłam się na rok zanim poznałam tego człowieka. A ksiądz mi odpowiedział, że może w takim razie św. Józef ma dla mnie kogoś lepszego. I tak rzeczywiście było! Przez dwa miesiące dosłownie umierałam z rozpaczy i nikomu nie życzę takiego stanu, a potem nagle poznałam chłopaka i to takiego, że nawet nie marzyłam, że mogę być z kimś takim.
Tylko - widzisz - ja zawsze chciałam, bardzo chciałam być z kimś i nie potrafię nie kochać nikogo, nawet jeśli mnie nikt nie kocha. Po prostu pragnęłam miłości i dlatego ją dostałam. Św. Teresa mówi: "Bóg sam daje pragnienia i On sam je spełnia". I wcale nie jest tak jak piszesz, że jeśli czegoś chcemy to tego nie dostaniemy. Jest akurat odwrotnie i to Ci powie każdy psycholog!!!! Właśnie istnieje coś takiego jak "samospełniająca się przepowiednia", a oznacza to, że w zyciu spotyka nas to, co wierzymy, że nas spotka. A Ty wierzysz, że zostaniesz uschniętym kwiatkiem jabłoni. Jeśli nie zaczniesz wierzyć w co innego, to tak niestety najprawdopodobniej będzie....
Jeśli rzeczywiście pragniesz miłości zacznij wierzyć, że nadejdzie, bo "Bóg nie daje nam pragnień nie możliwych do zralizowania".
Pozdrawiam.
Martuś
Przygodny gość
 
Posty: 30
Dołączył(a): 6 lipca 2004, o 00:24

Postprzez kartofelka » 6 lipca 2004, o 08:32

pewnie, że nadal jestem...i nie uważam, że moje myślenie jest powodem tego, że nic sie z tym nie zmienia, ale raczej odwrotnie...
też od dzieciństwa pragnęłam spotkać tą drugą osobę i zakochać sie ze wzajemnością...ale widać w moim przypadku samo pragnienie to jeszcze za mało...tez zaczelam sie modlic za wstawiennictwem św. Józefa, choć ostatnio na pare dni przerwalam w ramach "umartwienia" za siostre kolegi, która potrzebuje modlitwy chyba bardziej niż ja, bo chodzi o jej życie...
ale chyba znowu wróce do tej mojej prośby, żeby potem nikt mi nie zarzucił, że sie nie modlę o to...
w Boga wierze, ale przeciez to nie rozwiązuje tematu...wierze, ale nie wiem, co On ma dla mnie tak konkretnie...nie wiem, jaki udzial ma w moim życiu Jego konkretny plan a jaki zwyczajny przypadek..może przypadek jest częścią planu ale Bóg go dopuszcza i wyciąga z niego dobro ? a więc to wcale nie musi oznaczać spełniania naszych zachcianek i pragnień....
przeszkód nie stwarzam, a raczej to moje obawy, które wynikają właśnie z niewiedzy...niepewności..bo przecież prosząc o coś nie mogę zakładać, że to dostane na 100%..mogę jedynie mieć nadzieje, że jak sie uda i Bóg nie ma nic przeciwko i są ku temu warunki, to może dać...i tyle...
może jesteś w lepszej sytuacji ...dlatego Tobie udało sie i myślisz , że każdemu tak wyjdzie...a przeciez jest wiele i bardziej ufających Bogu
i wierzących i czekających samotnych osób koło czterdziestki...i co im powiesz? że to też ich "wina" że sa sami ?
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Martuś » 6 lipca 2004, o 11:50

Nie chciałam, żeby to zabrzmiało tak, że to Twoja wina.
Tak, ja miałam szczęście, że kogoś spotkałam. Ale przedtem miałam mnóstwo nieszczęścia, wierz mi! Łatwo jest patrzeć na swoje czy cudze cierpienie przez pryzmat tego, co było potem. W chwili, gdy odszedł ode mnie "ten pierwszy" ja nie wiedziałam, co będzie potem. Wiedziałam tylko - tak jak Ty wiesz to teraz - że przez całe swoje życie kochałam kogoś, a ten ktoś ZAWSZE mnie odrzucał, czasem przez kilka lat bawiąc się moimi uczuciami. Wiedziałam, że wreszcie, w wieku gdy np. moja mama była już mężatką i miała pierwsze dziecko, podczas gdy mój młodszy brat planował już swój ślub - ja poznałam PIERWSZEGO faceta, który chciała ze mną być. Czyli - jeśli dobrze rozumiem - to tak, jakbyś Ty teraz kogoś poznała i była z nim. Ale on ODSZEDŁ. Wiesz, jak to potwornie boli? Odszedł do jakieję "lali" z gołym brzuchem. To było rok temu. Dziś są już po ślubie. Wiesz, jak to boli???
Nie chcę umniejszać Twojego cierpienia. Chcę tylko, żebyś nie myśalała, że akurat Twoje życie jest utkane z cierni, a wszyscy inni stąpają po różach i fiołkach. Bo gdybym ja rok temu zaczęła myśleć jak Ty teraz, bo miałam do tego prawo - no w końcu Bóg zabrał tego, którego po tylu latach czekania dał. To może chce mi powiedzieć - bardzo prawdopodobne - że to nie dla mnie. Ale nie myślałam tak! Przeciwnie. Wiedziałam, że jeśli kogoś nie spotkam, to umrę z żałości. Szukałam w internecie (coś, do czego nigdy wcześniej bym się nie posunęła), dostawałam 3/4 mail'e od facetów, którzy proponowali erotyczne przygody. Jakoś to zniosłam. Umówiłam się z dwoma beznadziejnymi facetami. To też jakoś wytrzymałam. I szukałam, szukałam, szukałam. Aż sam się znalazł, bez mojej interwencji. I wierz mi - tak trzeba. Wierzyć, że ON PRZECIEŻ GDZIEŚ MUSI BYĆ. I czeka na Ciebie tak samo długo jak Ty na niego. Musisz w to uwierzyć!
Chyba, że podejrzewasz, że Pan Bóg ma inny plan wobec Ciebie. To sprawdź ten "drugi" plan. Może pojedź na jakieś rekolekcje? To też daje się poczuć, że Bóg wzywa do samotności. A czuje się poprzez radość. Zapewniam Cię z mojego (może i krótkiego) doświadczenia, że wola Boża nigdy nie jest wbrew naszej woli. Że jeśli jej szukamy, to odnajdując ją zdnajdujemy pokój i radość. Więc na pewno nie jest tak, że masz być sama i zgorzkniała. Bo Pan Bóg chce, żebyśmy byli szczęśliwi. Tu, na ziemi też! On naprawdę nie jest sadystą, który wykorzystując swoją wszechmoc znęca się nad nami.
Wiesz, poczytaj sobie może o Miłosierdziu Bożym, o św. Faustynie. Pan Jezus jej powiedział: "Im więcej zaufasz, tym więcej otrzymasz". Dzisiaj mówi to do Ciebie. Daj Mu szansę. Są wakacje. Świetny moment na poznanie kogoś. Tylko zacznij szukać. Uda się. :)
A jeśli chciałabyś wierzyć w to wszystko, ale nie możesz - proponuję, udaj się do dobrego psychologa. Tylko zacznij wierzyć, że to wszystko ma sens. Że Pan Bóg może chce, żebyś miała rodzinę, a może chce żebyś pozostała sama. Ale NA PEWNO chce, żebyś była szczęśliwa i ma dla Ciebie przygotowane wszystko, co Ci do osiągnięcia tego szczęścia potrzebne.
Pozdrawiam! :wink:

P.S. Acha, jeszcze coś. Do przemyśleń nad sprawami damsko-męskimi, i dlaczego się nie układa, polecam Ci książki J. Gray'a z serii "Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus". Miła lektura na wakacje.
Martuś
Przygodny gość
 
Posty: 30
Dołączył(a): 6 lipca 2004, o 00:24

Postprzez kartofelka » 6 lipca 2004, o 14:43

dziękuje za życzliwość Marto...choć ta pozycja książkowa to chyba jest bardziej pomocna jak już sie z kimś jest a nie żeby spotkać tego kogos...

powiem Ci, że jestes o tyle szczęsciara, że troche młodsza...
poza tym, to chyba faktycznie bardzo podobnie i trudno określić wage przykrosci i zmierzyc smutek...
ja też od jakiegoś czasu szukam na necie-też dużo mnie to kosztuje, począwszy od przekonania, że robie coś na siłe i potem moge żałować ze tak specjalnie sie o to "staram"...przez dyskomfort kobiety która musi niejako "przejmować inicjatywę"...
skończywszy na borykaniu sie z niektórymi fatalnymi znajomościami..

znałam kiedys jedna osobe powołaną do samotności, ale ona wcale nie odkryła tego w radości...więc nie wiem do końca jak to ma być...

co do psychologa to juz zaczełam chodzic na spotkania-może faktycznie coś na to moje podejście poradzi...

no poza tym..to wiesz pewnie jak to jest..kiedy czlowiek ma co jakis czas nadzieje, a potem sie okazuje ze los z niego zakpił...
inna sprawa, że ja zawsze byłam sama i to wcale nie lepiej, bo wtedy to juz całkiem sie człowiek czuje jak trędowaty i skazany na...
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

oj

Postprzez amber » 6 lipca 2004, o 17:02

oj kartofelka kartofelka!!!!!!!!!kiedy czytam twoje posty czuje sie jakbym czytala swoje slowa w pamietniku sprzed kilku lat. :? a teraz kiedy czytam swoj paietnik pekam ze smiechu z moim mezem. prowadzilam niemal filozoficzne dysputy z bogiem i z moimi kolezankami zameczajac je okrutnie. wiesz ja tak pragnelam chlopaka , mezczyzny ze wpadalam w depresje zwlaszcza ze wokolo wszytskie panny juz z kim byly.to nie byl dobry okres w moim zyciu i mowie ci ze marnujesz czas martwiec sie .niedlugo bedziesz szczesliwa i bedziesz mila do siebie pretensje ze tak glupio przezylas czas czyli zadreczajac sie .sluchaj zyczliwych ludzi (na forum).moze te rozmowy i posty sa odpowiedzia na twje pytania / :idea: chcialas odpowiedzi to teraz sobie wydrukuj te posty do ciebie i czytaj codziennie przed pojsciem spac i znajdz odpowiedz. a co do Boga to UFAJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!.tak to trudne.wiem. opowiem ci cos krotkiego.w intencjo dobrego meza poszlam na pielgrzymke i modlilam sie do Boga .kiedy poznalam mojego obecnego meza kiedys powiedzial mi ze on wiedzial, czul ze ja sie o niego modlilam :D
jak juz znajdziesz tego JEDYNEGO to napisz prosze .wtedy zobaczysz z perspektywy tych ktorzy chca ci pomoc ze to zamartwianie sie nie bylo rozsadne
trzymam kciuki
"do zakochania jeden krok"
amber
Przygodny gość
 
Posty: 78
Dołączył(a): 3 lipca 2004, o 12:11

Postprzez zielona » 6 lipca 2004, o 23:14

Kartofelko kochana! A jedź Ty na rekolekcje ignacjańskie, co?Polecam gorąco! Szczególnie ośrodek rekolekcyjny sióstr Niepokalanej Matki Wielkiego Zawierzenia w Bliznem. Mają stronę internetową - nie pamiętam adresu, ale znajdziesz w wyszukiwarce.

Powodzenia!Trzymaj się!!!
zielona
Domownik
 
Posty: 389
Dołączył(a): 23 maja 2004, o 10:55

Postprzez kartofelka » 7 lipca 2004, o 07:56

no to jesteś szczęściara Amber...jeśli już możesz pękać ze śmiechu ..bo jak ja poczytam swoje pamiętniki "sprzed lat" to nadal wcale nie jest lepiej...no a poza tym mam tych lat trochę więcej niż Ty :( nie 22 a 28...

co do rekolekcji to juz zaplanowałam sobie najbliższy urlop ... też rekolekcyjnie ale bardziej wycieczkowo, w górach i w towarzystwie...wystarczy mi siedzenia w samotnosci całymi dniami...a na ignacjańskich trzeba do tego jeszcze milczeć...może sie wybiore ale jak będzie zimniej ..nie chcę marnować ładnej pogody....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez rybka » 7 lipca 2004, o 15:32

wiesz, moze lepiej wyrzuć te pamiętniki zamiast je czytać? albo zamknij na kłódkę w sejfie i nie otwieraj aż nie będziesz miała z kim się śmiać.

prezczytaj tych Marsjan i Wenusjanki, nawet jeśli ta wiedza miałaby Ci isę przydać później (choć przyda się i na samym początku znajomości).

jakiś czas temu przeszła przez mój dom fala feng shui. absolutnie nie wierzę w jakieś magiczne działanie lusterek, ale działanie na podświadomość jest już całkiem prawdopodobne. na przykład to, czy w Twoim pokoju wiszą obrazy par czy ludzi samotnych...
całą zabawę z polami i żywiołami można sprowadzić do znanej w Europie również koncepcji harmonii - żeby niczego nie było za dużo ani za mało.
ale najważniejsza zasada jaką Chińczycy wymyślili i od 5000 lat stosują to... dbanie o to, żeby nie mieć w domu niczego zepsutego (naprawić albo wyrzucić) i nie przechowywać rzeczy niepotrzebnych, oraz tych, których się nie lubi (bibeloty do śmieci z wyjątkiem ulubionych).

może małe przemeblowanie w ramach ORA (o męża) ET LABORA?

trzymaj się Kartofelko i nie załamuj się
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Martuś » 8 lipca 2004, o 11:04

Kartofelko!
"Marsjan i Wenusjanki" naprawdę warto przeczytać na każdym etapie. Ja czytałam właśnie jak zostałam sama i wtedy uświadomiłam sobie, co było źle w moim związku.
Co do Feng Shui to jakoś nie jestem przekonana :? ale zgadzam się z tym, że to co nas otacza ma wielki wpływ na nasze życie. Więc może faktycznie przemeblowanie? Albo drobne porządki wśród "szpargałów"? Albo chociaż zmiana sposobu ubierania (o! to jest WIELKA zmiana :wink: ). Ubieramy się tak, jak się czujemy. Ale można ten proces odwrócić i sprawić, że będziemy się czuć tak jak się ubierzemy, radośnie, kobieco, wesoło itp :wink:
A możeby zmienić imię na forum?? Nie dla nas, ale dla siebie. Czy sama siebie nie poniżasz i nie dołujesz, przyjmując imię od... kartofla? Przyznasz przeciez, że to mało romantyczne, kobiece, itp. Pamiętaj, że imiona mają moc (patrz Stary Testament) i imię jest jakby odbiciem człowieka, wiele o nim mówi. Spójrz na siebie z MIŁOŚCIA. Nie jesteś kartoflem! Nawet jeśli pochodzisz z "pyrlandii".
To takie moje rady. Nie wiem, czy Ci się spodobają. Ale zacznij kochać siebie. Nie można oczekiwać, że ktoś nas pokocha, jeśli my sami - znając siebie, bądź co bądź najdłużej i najlepiej - uważamy się za niegodnych miłości...
Pozdrawiam Cię gorąco! Powodzenia!
Martuś
Przygodny gość
 
Posty: 30
Dołączył(a): 6 lipca 2004, o 00:24

Postprzez kartofelka » 8 lipca 2004, o 15:31

witam panie....
racja, czasem zmiana moze podzialac jakoś "ożywczo"...dlatego jakis czas temu uległam namowom koleżanek i zmieniłam fryzurę...chociaż teraz znowu wracam do poprzedniej, bo jednak nie czułam sie w tamtej...
w ubraniu i fryzurze trzeba sie jednak czuć...
co do stylu ubierania sie, to chyba jest dobrze a nawet bardzo skoro słyszę komplementy zarówno od koleżanek jak i kolegów na ten temat...

ze zmianam i w pokoju byłoby gorzej, jako że nie posiadam własnego pokoju ....

z nickiem to mam problem bo jak juz zaczynam wymyślać te nicki to zawsze jakies takie wychodza...niespecjalne... a chcialabym cos oryginalnego...

z tą ksiazka..no rozumiem, ale wiecie..ja jakos mam opory żeby ćwiczyc albo analizowac te wszystkie sprawy - jak to jak mialabym postępowac będąc z kimś , skoro z nikim nie jestem i może nie będę? podobnie ma sie sprawa choćby z tymi naturalnymi metodami..poki co nie wnikam w te sprawy mierzenia temp. i obserwacji, bo to troche tak "sobie a muzom" skoro moge nie miec w ogól możliwosci wykorzystania tego....
jak sie kogos pozna to wtedy mozna zacząc myslec o tych sprawach
na poważnie..innaczej to jest nawet przykre, bo czlowiek sobie zadaje pytanie- po co to wszystko ?...czasem lepiej w ogóle nie myśleć o tych sprawach, bo to tylko przypominanie sobie bolesnego tematu....[/list]
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

samotność

Postprzez agusia » 8 lipca 2004, o 15:54

Wiesz Kartofelko czytając kolejne Twoje posty pomyślałam sobie, że masz szczęście. Dlaczego? Na tym forum jest dużo osób, które wspierają Ciebie dzielnie dobrym słowem i modlitwą. Dobrze, że się tu odzywasz. jest dużo ludzi zamykających się ze swoją samotnością tylko w czterech ścianach. Są też osoby, którym nikt nie chce pomóc. Pamiętam, że ja swoje rozgoryczenia przeżywałam bez tylu dobrych słów i rad, zainteresowania. Tak więc Kartofelko zobacz, że nie jesteś sama i uśmiechnij się. :) :D :D
agusia
Bywalec
 
Posty: 192
Dołączył(a): 29 grudnia 2003, o 10:35

Postprzez kartofelka » 8 lipca 2004, o 16:14

o tak..za to akurat jestem wdzięczna i doceniam :)
może czasem tu za bardzo zrzędze, ale to dlatego własnie, żeby usłyszeć te pare słów od drugiej osoby...
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez rybka » 9 lipca 2004, o 02:43

hmm... z mierzeniem temperatury przed poznaniem mężczyzny to może nie warto zaczynać (regularne pobudki itd... :x )
ale książek będę bronić jak niepodległości. czy uczyłaś się w liceum, czy też czekałaś z tym do matury? wiedza to jednak pożyteczna rzecz i może Ci się przydać od razu - nie tylko w związku, ale w relacjach ze wszystkimi mężczyznami.

a teraz pocieszająca wiadomość: dzisiaj pewna dama o 10 lat starsza od Ciebie ogłosiła, że w sierpniu bierze ślub. będzie impreza :D
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez kartofelka » 9 lipca 2004, o 07:37

10 lat starsza? hm...to troche jej współczuje, skoro tak długo czekała...
no chyba, że to wypadek tego typu, że związek trwał ladnych parę lat przed legalizacją :)
ale czekać tak długo...brrrr....to troche niezdrowo ...i strasznie, bo to czas, kiedy kobieta zaczyna "przekwitać" i mozna kompletnie wpaść w depresje, że mija twój najlepszy czas a tu nic..brrrrr
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez rybka » 9 lipca 2004, o 12:47

jakoś to przeżyła. a swojego narzeczonego poznała jakieś 3 lata temu... czyli nie tak strasznie dawno.

wszystkie koleżanki już z rodzinami, dziećmi... ale nie mówiono o niej "stara panna", choć może w małych miasteczkach tak jest...

jeśli ona znalazła przyszłego męża mając 35 lat, Ty nie powinnaś czuć się staro. zresztą, czy nie lepiej poczekać, niż wychodzić za mąż za byle kogo?
obiecuję opowiedzieć jak jej w sukni ślubnej było :lol:
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez kartofelka » 9 lipca 2004, o 13:44

wiem, że lepiej czekac..sama tez wole czekac niż robic cos na sile ...nawet sie boje ze nigdy przez to sie nie zdecyduje na nic, bo jak juz ktos sie poajwi to ja bede ciagle nie dość pewna...

a 35 lat to i tak kawal czasu ..dla kobiety szczegolnie...

rybka, a na weselu też będziesz? ja nigdy nawet na weselu nie bylam....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez rybka » 9 lipca 2004, o 22:34

ja byłam na jednym - rodzinnym i miałam wtedy 15 lat.
a na tym... :roll: chyba nie spodziewam się zaproszenia.
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Małgosia » 10 lipca 2004, o 16:43

Kartofelko kochana!
Tak czytam i czytam Twoje posty i przychodzi mi do głowy jedna myśl. Na pewno słyszałaś o tym, ze często bywa tak, ze ludzi bardzo chcący mieć dziec choć próbują i próbuja ;) czekając na dni idealne do poczęcia, wydaje się ze fizycznie nic im nie dolega a dzidzi nie ma. Potem kiedy wyjezdzaja na urlopik, relaksuja się i zapominają na chwilke o swoich staraniach ich wilekie marzenie się spełnia.
Może i Ty powinnaś zaprzestac poszukiwań za wszelką cenę. Spróbuj na chwlike oderwać się od tego celu, a znależć sobie jakiś zastępczy cel, tak na moment, jakieś ciekawe hobby, kurs językowy czy chociażby przemeblowanko, no nie wiem, cokolwiek.. Wakacje to tez ciekawy pomysł. Tylko nie skupiaj się na szukaniu faceta za wszelka cene.!
Acha , jeszcze jedno... Proszę, nie odpowiadaj ze to jest niemozliwe a tamto trudne do wykonania, bo... Ja rozumiem wszystkie Twoje racjonalne argumenty. Ale mam wrażenie że zamiast sprobować podążyć za ktorąś z rad, wyszukujesz tylko kolejne argumenty, żeby z nich nie skorzystać. Rozumiem naprawdę Twoja sytuację.... ale tak nie można . Pomyśl pozytywnie.
Gorąco pozdrawiam
PS: Uśmiechnij się- usmiech przyciąga przyjazne duszyczki!
Małgosia
Przygodny gość
 
Posty: 35
Dołączył(a): 24 marca 2004, o 22:42
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez kartofelka » 12 lipca 2004, o 09:30

wiem Małgosiu, też kiedyś mi sie nasunęło takie porównanie...
może faktycznie...ale tez nie jest aż tak, że ja obsesyjnie myśle o tym...może jak sie przeczyta cały wątek to takie nawarstwienie daje to wyobrażenie....tylko widzisz..jedni mi radza żeby dac sobie "luz" a inni, że wszystko zależy ode mnie i mojej inicjatywy...i ja jakoś znaleźć..
owszem..za tydzień wybieram sie na urlop...dam wszystkim tu odetchnąć i sobie chyba też :)
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez gallant » 13 lipca 2004, o 04:40

Nie ma samotnych kobiet. Wszystkie "samotne", ktore poznalem mialy zawsze cos "na zapleczu". Jedynym problemem przecietnej , inteligentnej i milej dziewczyny w wieku 20+ jest problem wyboru. Ktorego tu wybrac a moze za miesiac, albo dwa trafi sie jeszcze lepszy ? Nie wierze , ze w zyciorysie 28letniej dziewczyny nie bylo ciekawego faceta. W glebokim i ciemnym lesie chyba nie mieszkasz.
Tu nie ma problemu samotnosci tu jest problem syndromu krolewicza i kryteriow, ktore ma spelniac.
Mam nadzieje, ze kiedys zostaniesz zdobyta przez tego wysnionego krolewicza w bialym CLK 8)
gallant
Przygodny gość
 
Posty: 3
Dołączył(a): 10 kwietnia 2004, o 19:46
Lokalizacja: land of confusion

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości

cron