abeba napisał(a):Przykro mi, a trochę sie śmieję, gdy czytam teksty JPII, który z uporem twierdził, że prawdziwa miłośc jest poprzedzona etapami 1.koleżeństwa, 2.wybrania jednego z kolegów/koleżanek, 3.zakochania, ale rozważnego, skupionego na poznawaniu siebie nawzajem (głównym objawem fazy zakochania jest oddalenie sie czasowo od grupy rówiesników;), 4.nastepnie funkcjonowania jako para w grupie, 5. no i wreszcie decyzji o narzeczeństwie
To u nas zaczęło się w zasadzie od 3. i 4. etapu razem - zakochania, byliśmy parą od pierwszego spotkania, naprawdę! Nie wiem, czy tak jest prawidłowo, ale było nam z tym dobrze i doprowadziło nas to szczęśliwie przed ołtarz
Tak jak Fiamma i Jej Mąż, widzimy w naszym poznaniu się, zakochaniu, działanie Ducha Św. - poznaliśmy się w Duszpasterstwie Akademickim działającym przy kościele Ducha św. właśnie i od pierwszego spotkania miałam to wrażenie, że to już będzie "ten jedyny" na całe życie.
A co do głównego pytania - odpowiedź na nie zależy chyba również od tego, jak kto definiuje zakochanie.
Ja nie wiem, czy istnieje coś takiego jak miłość bez zakochania; to chyba mogą być najróżniejsze inne szlachetne uczucia - przywiązanie, szacunek etc. , ale w miłości musi być element zakochania, które rozumiem jako oblubieńcze przywiązanie do siebie, bycie dla siebie wciąż atrakcyjnym fizycznie i psychicznie, podobanie się sobie nawzajem.
Jesteśmy ze sobą ponad 8 lat, w tym 3,5 roku w małżeństwie i mam takie przeświadczenie, że nie tylko się kochamy, ale wciąż jesteśmy w sobie zakochani i mimo trudności, które życie nam zsyła, jest nam ze sobą cudownie.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich narzeczonych i małżonków