Kochana kartofelko...
Twoje uzupełnienie odnośnie wieku zmienia postać rzeczy. Wcześniej założyłam, że jesteś młodsza i nawet się zdziwiłam Twoją wypowiedzią, że związek z mężczyzną wystarczyłby Tobie, byś poczuła się spełniona. Młode dziewczyny rzadko tak myślą, gdyż po studiach często stawia się głównie na karierę... Często dopiero w późniejszym wieku nachodzi człowieka pytanie: po co i dla kogo to wszystko..., po co ten bieg?
Wiesz... myślę, że długa samotność może być powodem tego, że kobieta decyduje się na "chrupanie frytek", bo myśli: "jeśli nie teraz, to już nigdy". Podobnie z mężczyznami: mój narzeczony poznał mnie, gdy miał 28 lat. Zanim mnie spotkał był przez krótki czas z jakąś dziewczyną, bo myślał, że nic go już nie czeka i trzeba brać, to co jest. Teraz mówi, że jest to błędna postawa-nie warto rozmieniać się na drobne. Z drugiej jednak strony bez tego doświadczenia "pustki", która go ogarnęła "po wszystkim", nie potrafiłby docenić tego, co nas teraz łączy. W ten sposób dojrzał i zrozumiał (prawda bywa bolesna - choć wyzwala).
Jeśli trzeba iść na zbyt daleko idące kompromisy na samym początku związku, to nie należy się łudzić, że potem będzie dobrze... Piszesz, że byłaś za dobra... Tak bywa, teraz będziesz bardziej uważała. Ufność jest czymś pozytywnym, ale jest takie stare powiedzenie: "ufaj i kontroluj". Trzeba stworzyć pewne ramy bezpieczeństwa, żeby przez nadmierną dobroć, samej się nie zatracić.
Ja czują tylko wdzięczność względem Stwórcy, że mnie oszczędzone było długie czekanie. Na mojego Baranka trafiłam po dość silnym zawodzie miłosnym (Wierzyłam w przeznaczenie i w to, że dany chłopak jest dla mnie. Rzeczywistość okazała się inna. Za bardzo go wyidealizowałam, oszukiwał mnie, a potem się bał.). Stwierdziłam, że klina, należy leczyć klinem i wyruszyłam na wirtualne poszukiwania zakończone sukcesem... (Bilans: czas trwania eksperymentu- 1 miesiąc, 10 znajomości internetowych, spotkania z 4 mężczyznami w realu po selekcji wstępnej, wszystkie pozytywne, 1 szczególnie interesujące - tę znajomość zdecydowałam się kontynuować). To może brzmi bardzo racjonalnie i mało romantycznie, ale ja uważam, że czasami trzeba wyjść swojemu szczęściu naprzeciwko. Miłość może nadejść z każdej strony, niekoniecznie z internetu, trzeba jednak wyjść ze swojej skorupki. Być może odebrane nam były pewne elementy niepewności - nie graliśmy w "do you love me-games"
, bo wszystko było wiadome od początku. Wiedzieliśmy, że każde z nas kogoś szuka, nie było niepewności... Ale i tak nie żałuję. Uważam się za idealistkę. Aby jednak ochronić swoje ideały, muszę być racjonalna. Świetnie się to ze sobą komponuje
) Poza tym też pochodzę z Imperium Ziemniaków, a tutaj kobiety wcześniej, czy później uczą się dość trzeźwego podejscia do życia
Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki. (Może św.Józef pomoże? Spytam Go dziś o Ciebie