Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 08:44 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Rozmowa z rodzicami o ślubie.

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez Bright » 25 września 2007, o 16:37

oreada napisał(a):i do tego dochodzi jeszcze dojrzałość społeczna.
Czyli: jesteśmy niezależni społecznie, czyli nie pozostajemy na utrzymaniu rodziców


Hmmm... to oznaczałoby, że NIE WOLNO z nikim chodzić na poważnie dopóki nie ma w najbliższej przyszłości realnych szans na samodzielność finansową... Czyli... koło 28 roku życia w przypadku nieinżynierów, niebudowlańców i nieinformatyków...
Dojrzałość społeczna w tym ujęciu nie jest niestety w pełni zależna od młodych. Na rynek pracy czy posunięcia polityków, czy wymagania edukacyjne pracodawców młodzi wpływu nie mają, choćby bardzo chcieli.


Dla mnie 3 czy 4 lata narzeczeństwa z trwaniem w czystości jest CHORE! Normalnie to powinno trwać pół roku do roku - kiedyś tak rozumowano - jeśli w ciągu roku od zaręczyn nie odbył sie ślub, zaręczyny uważano za niebyłe. Wraz z rozwojem relacji pojawia sie potrzeba przeżywania miłości również w wymiarze cielesnym i nie jest dobrze ją "przeterminować" albo zadawać sobie tyle czasu niepotrzebnej według mnie męki ...w imię samodzielności finansowej.
To czy rodzice będą się wtrącać czy nie zależy od astertywności młodych i dojrzałości oraz realizmu spojrzenia rodziców.

Jak jest dzisiaj widać - wielu ludzi współżyje na długo przed ślubem, bo żeby wziąć ślub trzeba najpierw mieć super pracę itp. Co jest istotniejsze - kochać siebie i nie narażać się na zbędne psychiczne męki i wziąć ślub wcześniej zachowując czystość czy wymęczyć się 4 lata w narzeczeństwie dla niezależności finansowej? Najczęściej kończy się na ślubie później i seksie przedmałżeńskim.
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez novva » 25 września 2007, o 17:01

Oreada, obawiam się, że mogłaś źle zrozumieć, na czym polega dojrzałość społeczna. Znalazłam np. taką definicję:
Dojrzałość społeczna wyraża się w dostrzeganiu potrzeb i wartości innych ludzi, w umiejętności współpracy, w podejmowaniu bezinteresownych działań na rzecz innych. Osoba niedojrzała pod względem społecznym jest skoncentrowana tylko na sobie, a innych traktuje jako narzędzie w zaspokajaniu swoich potrzeb.

źródło: http://www.isnr.uksw.edu.pl/slownik/doj ... sakramentu

Myślę, że co innego jednak dojrzałość społeczna (patrz wyżej - dojrzałość w relacjach z innymi ludźmi), a co innego niezależność finansowa.
Oczywiście, może być i tak, że młodzi ludzie są przekonani, że rodzice muszą obowiązkowo ich utrzymywać i realizować wszystkie ich zachcianki (skoncentrowanie na sobie i traktowanie innych jak narzędzie) - i wtedy wykazują się właśnie niedojrzałością społeczną.
novva
 

Postprzez oreada » 25 września 2007, o 17:28

Bright napisał(a):
Hmmm... to oznaczałoby, że NIE WOLNO z nikim chodzić na poważnie dopóki nie ma w najbliższej przyszłości realnych szans na samodzielność finansową... Czyli... koło 28 roku życia w przypadku nieinżynierów, niebudowlańców i nieinformatyków...


Bez przesady, takie stawianie sprawy na ostrzu noża nie wynika z mojej wypowiedzi. Ja piszę tylko i wyłącznie o decyzji o ślubie. Nie o chodzeniu, nie o narzeczeństwie nawet.

Bright napisał(a):Dojrzałość społeczna w tym ujęciu nie jest niestety w pełni zależna od młodych. Na rynek pracy czy posunięcia polityków, czy wymagania edukacyjne pracodawców młodzi wpływu nie mają, choćby bardzo chcieli.


Wiem o tym bardzo dobrze, ale rozmawiamy tu o przypadku, kiedy dwoje studentów chce się pobrać, tak? I, jak rozumiem, nie myślą o szukaniu pracy na poważnie zakładając, że rodzice ich utrzymują razem, tak jak utrzymywali osobno.


Bright napisał(a):Dla mnie 3 czy 4 lata narzeczeństwa z trwaniem w czystości jest CHORE!


A dla mnie nie. Dla mnie zawsze było oczywiste, że póki nie mam na widoku perspektywy samodzielności - nie podejmuję pewnych decyzji. Np. o małżeństwie. A zatem: nie współżyję, czekam.


Bright napisał(a):To czy rodzice będą się wtrącać czy nie zależy od astertywności młodych i dojrzałości oraz realizmu spojrzenia rodziców.


To też, ale ja tylko piszę, że jeśli pozostajesz na całkowitym utrzymaniu rodziców, to masz mniejsze prawo do aserywności niż w momencie, kiedy jesteś od nich niezależna finansowo. Prawda?

Bright napisał(a):Jak jest dzisiaj widać - wielu ludzi współżyje na długo przed ślubem, bo żeby wziąć ślub trzeba najpierw mieć super pracę itp. Co jest istotniejsze - kochać siebie i nie narażać się na zbędne psychiczne męki i wziąć ślub wcześniej zachowując czystość czy wymęczyć się 4 lata w narzeczeństwie dla niezależności finansowej? Najczęściej kończy się na ślubie później i seksie przedmałżeńskim.


Po pierwsze: nie super pracę, tylko pracę - wiele par zaczyna baaardzo skromnie swoje własne życie i ceni sobie te trudne początki. Wiem, co mówię, bo startowaliśmy z mężem od zera.
A wybacz mi - sprowadzanie narzeczeństwa do "zbędnej psychicznej męki" i branie ślubu dla zachowania czystości świadczy o niedojrzałości emocjonalnej.

Novva, ja nie mam źródeł pod ręką, ani czasu teraz, ale mnie się jednak wydaje, że niezależność finansowa, szczególnie w przypadku małżeństwa wchodzi w zakres dojrzałości społecznej, aczkolwiek jej nie wyczerpuje, rzecz jasna.
oreada
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 254
Dołączył(a): 7 listopada 2005, o 20:22

Postprzez Anulka » 25 września 2007, o 19:09

Przyznam, że nie mam pojęcia, jak jest z dojrzałością społeczną. Za to jeśli chodzi o "ingerowanie z racji utrzymania" - wszystko zależy od układów z rodzicami.

W moim przypadku, chociaż mąż zarabia nieźle (ja studiuję i pracę mam raczej marną ;) ), mój tata uparł się, by dalej płacić mi kilkaset złotych alimentów miesięcznie (mimo, że w świetle prawa rodzinnego ten obowiązek wygasł w momencie ślubu). Nigdy nie pyta, co na co wydaję tę kasę. Moja mama z kolei dalej utrzymuje mnie "niejawnie" - zasypuje kosmetykami, butami, ciuchami itp.

Myślę, że w takich przypadkach nie ma absolutnie żadnych przeszkód :)
Anulka
Przygodny gość
 
Posty: 44
Dołączył(a): 18 lipca 2004, o 17:10

Postprzez Coya » 25 września 2007, o 21:45

Uważam, że jeśli obie strony (tzn i młodzi i rodzice) są dojrzali (co niestety obecnie jest coraz rzadsze :( ), to nie ma problemu z utrzymywaniem młodego małżeństwa w trakcie studiów (jeśli oczywiście utrzymywali dzieci przed - co też nie zawsze jest regułą).

No i zgadzam się - kilkuletnie narzeczeństwo nie jest sprawą łatwą (nie mówię, że niemożliwą - możliwą, choć trudną) i uważam, że odkładanie ślubu TYLKO z powodu niecałkowitej niezależności finansowej (bo nie oszukujmy się - większość studentów, nawet dziennych, dorabia, choć to czasem grosze) jest dla mnie co najmniej dziwne.

Inną sprawą jest, gdy tak jak napisała novva, młodzi uważają, że rodzice mają obowiązek ich utrzymywać i nie podejmują pracy, bo tak im wygodniej.
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Bright » 26 września 2007, o 10:08

oreada napisał(a):Bez przesady, takie stawianie sprawy na ostrzu noża nie wynika z mojej wypowiedzi. Ja piszę tylko i wyłącznie o decyzji o ślubie. Nie o chodzeniu, nie o narzeczeństwie nawet.


Jednak jak już się z kims umawiasz, to zawsze ryzykujesz, że to może się rozwinąć w poważne chodzenie... a to prowadzi do małżeństwa, którego za długo odkładać nie warto... bo jednak człowiek ma pewną związkową dynamikę psychiczno-cielesną.


oreada napisał(a):Wiem o tym bardzo dobrze, ale rozmawiamy tu o przypadku, kiedy dwoje studentów chce się pobrać, tak? I, jak rozumiem, nie myślą o szukaniu pracy na poważnie zakładając, że rodzice ich utrzymują razem, tak jak utrzymywali osobno.


Jeśli rodzice ich utrzymują osobno i zamierzają przez całe studia, i z takim komfortem młodzi mogą się oddać studiowaniu, by być dobrze przygotowanymi do pełnienia późniejszych ról w społeczeństwie (wykonywanie zawodu), to dlaczego to miałoby się zmienić tylko dlatego, że zawarli małżeństwo? Nie zawsze łatwo jest pogodzić studia z pracą, dlaczego dobry student miałby przenosić się z dziennych na zaoczne albo nie chodzić na połowę zajęć w małżeństwie, bo musi iść do pracy, a wcześniej nie musiał i jego rodziców dalej stać na utrzymywanie go?


oreada napisał(a):To też, ale ja tylko piszę, że jeśli pozostajesz na całkowitym utrzymaniu rodziców, to masz mniejsze prawo do aserywności niż w momencie, kiedy jesteś od nich niezależna finansowo. Prawda?


A kto Ci ogranicza to prawo? Sama w swojej głowie to robisz.
To zależy od układów i relacji w rodzinie... nie wszyscy rodzice finansujący studenckie małżeństwo będą się za bardzo rządzić nie swoim życiem.

oreada napisał(a):Po pierwsze: nie super pracę, tylko pracę - wiele par zaczyna baaardzo skromnie swoje własne życie i ceni sobie te trudne początki. Wiem, co mówię, bo startowaliśmy z mężem od zera.
A wybacz mi - sprowadzanie narzeczeństwa do "zbędnej psychicznej męki" i branie ślubu dla zachowania czystości świadczy o niedojrzałości emocjonalnej.


Specjalnie przejaskrawiłam. Jednak jak ludzie w dużym mieście mogą liczyć tylko na staż z PUP czy 800PLN w markecie, to tak samo będą zależni finansowo od rodziców jak na studiach.

Nie napisałam, że narzeczeństwo jest zbędną psychiczną meką, ale zbyt długie narzeczeństwo trwające grubo ponad rok.
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez Coya » 26 września 2007, o 13:14

Jeśli rodzice ich utrzymują osobno i zamierzają przez całe studia, i z takim komfortem młodzi mogą się oddać studiowaniu, by być dobrze przygotowanymi do pełnienia późniejszych ról w społeczeństwie (wykonywanie zawodu), to dlaczego to miałoby się zmienić tylko dlatego, że zawarli małżeństwo? Nie zawsze łatwo jest pogodzić studia z pracą, dlaczego dobry student miałby przenosić się z dziennych na zaoczne albo nie chodzić na połowę zajęć w małżeństwie, bo musi iść do pracy, a wcześniej nie musiał i jego rodziców dalej stać na utrzymywanie go?


A kto Ci ogranicza to prawo? Sama w swojej głowie to robisz.
To zależy od układów i relacji w rodzinie... nie wszyscy rodzice finansujący studenckie małżeństwo będą się za bardzo rządzić nie swoim życiem.


Zgadzam się w 100%.
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Anusia21 » 27 września 2007, o 13:19

jako zaręczona studentka postanowiłam się wypowiedzieć na temat..
Nie wyobrażam sobie zawarcia ślubu bez posiadania samodzielności finansowej..Choć teoretycznie patrząc ja i mój narzeczony prawie ją mamy.. On studiuje zaocznie i pracuje, ja studiuję dziennie, dostaję dwa stypendia i dorabiam po godzinach.Całkiem niezła średnia z tego wychodzi...Ale co z tego, kiedy nie mamy się gdzie podziać?
wynajmować nic nie chcemy, bo to daje tylko niepewną przyszłość, u rodziców nie da się mieszkać, bo u jednych nie ma miejsca, a u drugich jest trudna sytuacji innej natury...Więc póki co zostajemy w narzeczeństwie, mamy zamiar około 2 lata odkładać na budowę domu, potem wziąć kredyt i pobrać się... I choć łatwo nie jest, bo już dwa lata ponad jesteśmy razem,jeszcze dwa planujemy, to taka a nie inna sytuacja mieszkaniowa zmusza nas do tego, żeby jednak się wstrzymać ze ślubem.
I wracając do tematu, nie zdecydowałabym się na ślub na studiach, gdyby żadne z nas nie miało jeszcze pracy. Po prostu bałabym się, czy oboje, gdy już przyjdzie przejść całkowicie na własne utrzymanie, będziemy dość dojrzali, odpowiedzialni, pracowici. Obawiałabym się, że utrzymywanie przez rodziców w jakiś sposób sprawiłoby, że nieprędko byśmy chcieli się usamodzielnić (a znam takie przypadki).
Wydaje mi się, że jednak pewna samodzielność finansowa jest niezbędna dla młodego małżeństwa. Ten tekst o opuszczaniu ojca i matki ma głęboki sens. I nie tylko finansowy, ale także mieszkaniowy - bardzo wiele widzę pokaleczonych małżeństw z powodu mieszkania z rodzicami. Niektórzy ludzie przez to w ogóle nie dorastają... w wieku 40 lat są ciągle dziećmi..
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez kukułka » 27 września 2007, o 14:10

moim zdaniem lepoiej wynajmowac niz odkladac slub 2 lata. to sie tak tylko wydaje, ze kase mozna raz-dwa odlozyc. a domu tez nie wybudujecie w pol roku. tak wiec z 2 lat moga sie zrobic 4 albo 5.
a co do niedoroslosci - tez znam 40-letnie dzieci. tyle tylko, ze niedoroslosc wiaze sie nie z brakiem mieszkania, a samodzielnosci w mysleniu i brakiem umiejetnosci stawiania na swoim.
przyklad, ktory znam - osoba - bluszcz, bez mamusi nic nie zrobi. ma ponad 40 lat. mieszka z rodzicami w jednym domu, ale na oddzielnym pietrze. gdyby mieszkala w calkiem innym domu, byloby chyba to samo - taki czlowiek-bluszcz. inny przyklad - ja i moj maZ - 2,5 roku po slubie w moim domu rodzinnym. wieczne pretensje rodzinki, ze nie spowiadamy im sie ze wszystkiego. a my co? dalej swoje. oni sie wkurzali, ale nic nie mogli zrobic. mieszkanie tam nie uczynilo nas bluszczowatymi, bo po prostu nie chcielismy byc tacy, nie dalismy sie i juz.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez oreada » 27 września 2007, o 16:32

Masz rację, Kukułko, ale pewnie łatwiej wam się żyje i kontakty z rodzicami są zdrowsze, kiedy wiadomo, że jesteście u siebie i że wasze życie to wasze życie.
oreada
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 254
Dołączył(a): 7 listopada 2005, o 20:22

Postprzez kukułka » 27 września 2007, o 16:39

tak,ale przeciez my traktoewalismy mieszkanie u rodzicow jako przejsciowe. gdybysmy czekali, az wybudujemy chalupe, to bysmy za 10 lat sie pobrali najwczesniej. gdybysmy czekali na wlasne mieszkanie, to slub bylby teraz, po 5 latach znajomosci, a nie 3 lata temu. a gdzie dziecko byloby? za kilka lat dopiero, bo przeciez po slubie trzeba pobyc troche we 2. a tak... bylismy 2,5 roku po slubie tylko we 2 u rodzicow, teraz niecaly rok jak mamy swoje mieszkanie, a dziecko w drodze.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez strzyga » 27 września 2007, o 20:18

Ja się zgadzam raczej z Anusią.
Zresztą u mnie mieszknie w domu rodzinnym odpada - moja mama powiedziała, że teściowa może rozwalić małżeństwo i ona się do tego nie chce przyczynić, więc pod jej dachem mieszkać nie będziemy. Z rodzicami M. pewnie nie byłoby problemu, ale tam z kolei nie ma miesjca... :?
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kamienna » 27 września 2007, o 20:23

Wiesz, strzyga, fajna ta Twoja mama. Chyba nie bałabym się z nią zamieszkać. jak ktoś zna siebie i swoje słabości to juz jest bardzo do przodu:)
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez strzyga » 27 września 2007, o 20:44

hehe,
ja to odobieram jako bardzo wyrafinowany argument na "za wcześnie na ślub" niż za znajomość własnych słąbości. (Moja mama umie bardzo ładnie dobierać słowa).
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kamienna » 27 września 2007, o 20:46

No widzisz:)
Tym bardziej wydaje mi się, że Twoja mama jest niezła. :P
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez Anusia21 » 27 września 2007, o 21:04

tak, kukułko, fakt, że dom buduje sie latami, ale z drugiej strony założyliśmy, że postaramy sie coś odłożyć,jak sie uda, to super, jak nie, to trudno... I ślub za dwa lata murowany, choćby nie wiem co. Choćbyśmy musieli coś wynająć.. Będziemy wszystko robić, żeby tak nie było. Za półtora roku kończę studia, mam nadzieję że znajdę stałą pracę i może wtedy uda się wziąć kredyt.
Pozwalamy sobie na te dwa lata, bo jesteśmy chyba dość młodzi - ja mam 22 lata, a mój narzeczony 21. Mimo to jest nam trudno być razem, a nie do końca być... Ale to już inna bajka.
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez strzyga » 27 września 2007, o 21:13

niełza, niezła, a jaka z niej poetka! strzelił Ci kiedyś ktoś takiego komplementa: "jesteś brzydka jak ciemna pochmurna noc listopadowa" ?
zapamiętam do końca życia!
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kukułka » 28 września 2007, o 11:09

:shock: :shock: :shock:
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez mmadzik » 7 października 2007, o 15:42

Odzywam się zdać Wam jakieś relacje :)

No więc jesteśmy po rozmowach z rodzicami obu stron. Rodzice mojego chłopaka przyjęli decyzję bardzo spokojnie, mieli pewne "ale", lecz nie dotyczyły one spraw, o których tu mowa (raczej bardziej osobistych). Moi rodzice stwierdzili, że "niech się dzieje wola Boża", jaką na nasze życie rozeznajemy i jeśli ma to być w przyszłym roku to niech będzie (jedyne "ale" to było przypominanie, że odpowiedzialność jest trudna, a oni może trochę za młodzi na teściów - jestem najstarsza :D). Rodzice zadeklarowali pomoc przy organizacji ślubu i wesela, ewentualną pomoc później (w miarę możliwości i konieczności). Ponadto mieszkanie będziemy wynajmować (są bardzo duże widoki na tanie, całkowicie samodzielne, małe mieszkanko), mamy stypendia i prace dodatkowe na stałe (plus praca wakacyjna). Największym plusem jest to, że oboje rodziców są bardzo mocno w Kościele (czynnie we wspólnotach parafialnych) - mają "inne" spojrzenie na życie: że jeśli to wola Boża to Bóg naprawdę może przewidywać i zabezpieczać ludzkie życie.

A mój chłopak podobno już kupił pierścionek :D
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez Anusia21 » 7 października 2007, o 16:17

No to gratulacje ;)

Tylko pozazdrościć... :)
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez kukułka » 7 października 2007, o 22:13

gratuluje :) a co do za mlodzi na tesciow - przyzwyczaja sie. moja mama do tej pory nie moze uwierzyc,z e bedzie babcia lada dzien (a wlasciwie tydzien), mimo ze ja mam 27 lat, moj maz 30 i jestesmy 3 lata po slubie
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez genowefa » 8 października 2007, o 11:15

Anusia21 napisał(a):tak, kukułko, fakt, że dom buduje sie latami, ale z drugiej strony założyliśmy, że postaramy sie coś odłożyć,jak sie uda, to super, jak nie, to trudno... I ślub za dwa lata murowany, choćby nie wiem co. Choćbyśmy musieli coś wynająć.. Będziemy wszystko robić, żeby tak nie było. Za półtora roku kończę studia, mam nadzieję że znajdę stałą pracę i może wtedy uda się wziąć kredyt.
Pozwalamy sobie na te dwa lata, bo jesteśmy chyba dość młodzi - ja mam 22 lata, a mój narzeczony 21. Mimo to jest nam trudno być razem, a nie do końca być... Ale to już inna bajka.


kochana i tak jestes starsza ode mnie kiedy brałam slub :D
zaręczyny były zaraz po mojej maturze, a rok później ślub :) ja cały czas studiuję, a W. bronił inż w ostatniej chwili- miesiąc przed ślubem.
od razu wzięliśmy kredyt na mieszkanie- żyrowali nam rodzice bo nam by nie dali jeszcze. kilka tygodni mieszkaliśmy przejściowo to u jednych to u drugich, na szczęście to były wakacje więc chałupki prawie puste stały :)
mieszkaliśmy na kartonach bardzo długo- nie mieliśmy mebli w kuchni koło roku, zmywałam naczynia w łazience, spalismy na materacu na podłodze, na oknach wisiały prześcieradła... i co najśmieszniejsze kiedy zaszłam w ciążę w tych warunkach wszystko zaczeło się nam sypać z nieba- meble za pół darmo, kuchnia za kasę która nam się gdzieś po drodze zaoszczędziła.
ogólnie było ciężko- ale razem, na swoim!
nie żaluję tych decyzji... gdybyśmy mieli wynajmowac tez byśmy dali radę
niczego tak bardzo nie pragnęłam jak być z moim kochanym, nie musieć się rozstawać na noc każde do swojego domu no i "przytulać" się na legalu
i wiem też, że taka była wola PB!
genowefa
Domownik
 
Posty: 742
Dołączył(a): 1 października 2007, o 13:52

Postprzez novva » 8 października 2007, o 11:32

helsa napisał(a):i co najśmieszniejsze kiedy zaszłam w ciążę w tych warunkach wszystko zaczeło się nam sypać z nieba- meble za pół darmo, kuchnia za kasę która nam się gdzieś po drodze zaoszczędziła.

Szkoda, że już ankiet nie można tu robić, bo byłabym ciekawa, ilu osobom po przyjściu dziecka nagle zaczęły się sypać z nieba różne rzeczy. Przepraszam za OT.
novva
 

Postprzez genowefa » 8 października 2007, o 11:39

jest powiedzenie, że dziecko się rodzi z bochenkiem chleba pod głową- prawda to! :D
genowefa
Domownik
 
Posty: 742
Dołączył(a): 1 października 2007, o 13:52

Postprzez s_biela » 30 października 2007, o 12:20

A ja naprawdę nie rozumiem o co tyle rabanu. Ślub to jest Wasza i tylko WASZA DECYZJA. My naszych rodziców poprostu pionformowaliśmy o zaręczynach, żeby się nie zdziwili czemu chcemy spędzić święta razem, a potem zaprosiliśmy ich na uroczystość. Oczywiście żadne z nas już wtedy nie mieszkało z rodzicami, i myślę że to jest jedyna kwestia nad którą jejst sens się zastanawiać. Ja osobiście radzę wyprowadzić się od rodziców jaknajwcześcniej, a to czy zamieszkacie wcześniej razem jest już sprawą na tyle delikatną, że pozostawię ją Waszemu sumieniu. Nas przykładowo nie było stać wynająć samodzielnie pokoju, ale czystości dochowaliśmy do ślubu...
s_biela
Przygodny gość
 
Posty: 24
Dołączył(a): 3 sierpnia 2007, o 16:13
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez mmadzik » 1 listopada 2007, o 14:53

U mnie w niedzielę oficjalne "proszenie o rękę" w obecności obu rodzin. Co prawda nasze rodziny się znają dobrze, ale to będzie pierwsze spotkanie "na temat" - strach się bać! :wink:
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez strzyga » 3 listopada 2007, o 03:23

powodzenia :)
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez mmadzik » 5 listopada 2007, o 22:51

Już po wszystkim. I było... fajnie :D
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez strzyga » 6 listopada 2007, o 00:06

mmadzik, to dobrze :)
ja się dziś ze swoim M. spotkałam i widzę, że zły jest aż się gotuje (i nie przypisałam to temu, że jak się spotkaliśmy to pierwsze co powiedziałam to "Jak żeś Ty jechał, że tyle czasu Ci to zabrało!" a drugie to "umówiłam CIę za 5 minut do dentysty :D i myślalam, że mnie wzrokiem zabije ) i miałam rację.
Pociął się właśnie z mamą na nasz temat. Jego mama uważa, że powinniśmy się już pobrać. Wg. niej "wpędzę go w lata" i zostawię. Przykre.... :(
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez mmadzik » 6 listopada 2007, o 09:16

Jednak w niedzielę się przekonałam, jak ważne jest pozytywne nastawienie rodziców. Narzekają, bo narzekają, ale bardziej "na żarty", niż serio... A data ślubu musi być Wasza, a nie rodziców! Moja przyjaciółka dała się zmanewrować rodzicom i strasznie żałuje, bo przesunęła termin jeszcze o ponad pół roku, chociaż nie ma żadnych przeciwskazań, żeby pobrać się już na Boże Narodzenie i cierpi przez to nieźle.
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości

cron