Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 09:31 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Rozmowa z rodzicami o ślubie.

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez fiamma75 » 24 czerwca 2006, o 13:01

Jestem przeciwniczką wielkich wesel. Sama bym się obyła, ale mąż chciał - mieliśmy tylko dla najbliższej rodziny (ale że on ma liczną...). Nie uważam, że rodzice mają obowiązek wyprawiania wesela - jeśli nie ma pieniędzy, to można się obyć. U nas wszystko było wspolnymi kosztami - najwięcej wydatków pokryli rodzice (ale to dlatego, że akurat straciłam pracę i zaczęłąm nową słabo płatną na 1/2 etatu), ale za swój wygląd płaciłam ja :wink: , mąż też dużo załatwił za swoje pieniądze, jego siostry upiekły ciasta, siostrzenice ustroiły sale, itp. Mi i tak było przykro, że nie mam więcej pieniędzy, aby wspomóc rodziców.
Frejdo, dla mnie Twoja postawa jest nie do przyjęcia - rodzice naprawdę nie są po to by sponsorować wesele :!: Sama zauważyłaś, ze młodzi nie mają pieniędzy. czemu zakładasz, że rodzice mają? Chyba lepiej zamiast kredytu na wesele wziąć kredyt na mieszkanie.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Kręciołek » 24 czerwca 2006, o 13:08

Ja też nie rozumiem podejścia, że to rodzice mają finansowac wesele. Jesli mogą i chcą - owszem, ale jeśli nie mają takiej woli to nie. Moi nie mieli i nie miałam o to do nich żadnego żalu - w końcu byłam dorosła, zarabiałam na siebie i sama (z narzeczonym) finansowałam swoje zamążpójście.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Frejda » 24 czerwca 2006, o 13:35

Oczywiście, że jeżeli nie stać ich na wesle i nigdy nie mieli tyle kasy, żeby odłożyć, to jest w porządku. Są naprawde biedne rodziny. Ale na kilka miesięcy przed weselem narzekac, że się nie ma za co dziecku wyprawic wesela mimo że każdy wie, że dałoby się coś wcześniej odłożyć , w moim odczuciu jest nie w porządku wobec dziecka.
Wydaje mi sie, że jest to jeden z elementów posiadania dzieci. Trzeba myśleć perspektywicznie, mieć swiadomośc, że kiedyś nadejdzie slub, wesele. Jest na to ponad 20 lat. Nie wyobrażam sobie, żebym mojej córce w momencie, gdy będzie chciała wyjśc za mąż powiedziała, że nie mam jej nic do zaoferowania oprócz błogosławieństwa.
Poza tym, tak było od zawsze! Ja to traktuje w ramach polskiej tradycji. To rodzice wyprawiają wesele. Nawet ten czasownik na to wskazuje, że ktoś komuś wyprawia przyjęcie.

Frejda
Frejda
 

Postprzez Kręciołek » 24 czerwca 2006, o 14:08

Moim zdaniem trochę przesadzasz. Wyprawienie wesela nie wchodzi w zakres obowiązków rodzicielskich. Tak jak napisałam - jak rodziców na to stać i CHCĄ pomóc - ok, jesli stać i NIE CHCĄ to nikt nie ma obowiązku tego od nich wymagać. A już odkładanie na ten cel pieniędzy, bo taka jest tradycja - no sorry. Jak się chce założyć rodzinę, to też trzeba pomyśleć o własnym ślubie i (ewentualnie) weselu. Jak kogoś nie stać to robi takie na ile może sobie pozwolić albo nie robi ale nie ma pretensji o to do rodziców.
A ofiarowanie błogosławieństwa - to i tak jest bardzo dużo, to sa życzenia szczęścia dla dziecka i zgadzanie się na jego wybór.
Ja błogosławieństwa też nie miałam, ale naprawdę nie mam żadnych pretensji do rodziców. Bo i za co?
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Frejda » 24 czerwca 2006, o 14:45

Kręciołek napisał(a):. A już odkładanie na ten cel pieniędzy, bo taka jest tradycja - no sorry.


Tutaj zmodyfikowałaś moją wypowiedź.
Przecież wyraźnie napisałam, że też nie mam sensu, żeby rodzice się zażynali, aby tylko wyprawic wesele.
A o tradycji mówiłam w zupełnie innym kontekście.

Kręciołek napisał(a): Jak się chce założyć rodzinę, to też trzeba pomyśleć o własnym ślubie i (ewentualnie) weselu.


W dzisiejszych czasach?
Przecież wiesz, jak młodym cięzko zacząć normalne życie, a co dopiero urządzić wesele?


Kręciołek napisał(a):.
Jak kogoś nie stać to robi takie na ile może sobie pozwolić albo nie robi ale nie ma pretensji o to do rodziców.


Jak nie stać to ok. Nie ma pretensji, ale ja pisze o innej sytuacji. Gdy ktoś mógł , ale nie postarał się, aby dziecku pomóc.
Przecież wyprawienie wesela jest dobrym zastrzykiem dla młodcyh, zebrane pieniądze i prezenty idą już na ich wspólne konto.


Frejda
Frejda
 

Postprzez fiamma75 » 24 czerwca 2006, o 16:54

Wybacz, Frejdo, ale chyba jesteś bardzo młoda albo niedojrzała (?), bo nie wyrosłaś z psotawy dziecka, z postawy roszczeniowej (bo mi się nalezy).
Naprawdę zadaniem rodziców nie jest odkładanie pieniędzy na wesele przez 20 lat i posiadanie dzieci wcale się z tym nie wiąże. Jeżeli chcą i mogą, to proszę bardzo, ale jeśli nie chcą lub nie mogą, to dojrzały potomek nie będzie wymagał od nich tego, tylko sam się weźmie za robotę lub zrezygnuje, jeśli go nie stać.
Sama piszesz o dzisiejszych czasach - rodzice też mogą mieć kłopoty w dzisiejszych czasach :!:
A jak młodych nie stać na stanięcie na własnych nogach i ślub (choćby bez wesela), to niech nie zakładają rodziny. A może po ślubie rodzice też mają finansować młodych?
Czas zmienić tradycję "Zastaw się a postaw się". Czemu w ramach tradycji nie wnosisz posagu? (tak też kiedyś było)
Może ostro się wypowiem, ale branie kredytu, żeby dziecku wyprawić wesele (bo ono się tego też domaga), jest wyrazem głupoty i niestety niewłaściwego wychowania dziecka, dla którego więcej liczy się pieniądz niż to, co jest najważniejsze w ślubie.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez ola78 » 24 czerwca 2006, o 17:11

Całkowicie się zgadzam z fiamma75.
My swoje wesele oplaciliśmy z własnych oszczędności - rodzice byli naszymi gośćmi. Dla nas była kwestia ambicji - albo jestesmy dorośli i stać nas (w szerokim tego słowa znaczeniu) na założenie własnej rodziny, albo chce się mieć własną rodzinę, ale po pieniążki nadal się zgłasza do rodziców. Frejdo, nie czujesz sprzecznosci w myśleniu: "dojrzałam do założenia własnej rodziny, jestem dorosła, ale kochani rodzice, Waszym obowiazkiem jest dać kasę."? Co innego, kiedy rodzice chcą i mogą pomóc, ale nie można tego od nich wymagać.
Niedawno żenił się brat mojego męża - oczywiście nie miał żadnych skrupułów, zeby wziąc pieniądze od matki, mimo, ze on sam pracuje i zarabia ok. 2000 - 2500 netto. Uważa, ze my się "sfrajerzyliśmy", że wesele opłacilismy sobie sami, bo przecież to jest obowiązek rodziców. To, że rodzice utrzymywali go przez 25 lat, wychowali go i opłacili jego studia nie było żadnym argumentem. I co teraz? Teraz "obowiązkiem" jego matki jest wychowanie wnuczki.
Ja tego nie rozumiem - moje Elementarne Poczucie Przyzwoitości wymaga, żeby w pewnym wieku samemu pomóc rodzicom.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez kasik » 24 czerwca 2006, o 17:22

KP napisał(a):
kasik napisał(a): Dlatego tez slub bedzie wtedy, kiedy bedzie go na nas stac a nie na lapu capu.

Ładne wytłumaczenie. Miejmy nadzieję, że do emerytury uda się Wam odłożyć.


Nie musisz sie o to martwic :mrgreen: do emerytury na slub oszczedzac, dobre :lol: :lol:

Slub sie laczy z samodzielnoscia !! A nie braniem pieniazkow na weselicho bo taka jest tradycja. Potem moze do rodzicow na M-3 pomieszkiwac, niech zywia i jeszcze do wnukow dokladaja. Niestety, czesto tak sie dzieje, ale to poprostu paranoja... my przeciez tworzymy rodzine :roll: Ja nie wiem czy ludzie nie maja juz zadnych ambicji :?
kasik
 

Postprzez Frejda » 24 czerwca 2006, o 17:59

Nie sądzę, żebym była niedojrzała w swoich poglądach. Po prostu mam piękny przykład z domu i opisuje to co obserwuje. Widzę, jaki mój narzeczony ma żal do matki, że nie pomyślała wcześniej i nie starała się zapewnić mu jakiegoś startu w życie.
I uważam, że jego żal jest uzasadniony, bo mama mogła spokojnie odkładać na jego ewentualne przyszłe wesele. Nie mówię nawet o całej kwocie.
Ja uważam, że jest to kwestia umiejętności dokonywania wyborów i perspektywicznego patrzenia. Zwykła przywoitośc nakazuje, żeby pomóc dorastającym dzieciom. A nie umywanie rąk - jak jesteście dorośli to sami sobie radźcie.
Dziewczyny, jak byście się czuły, gdyby Wasza córka, która właśnie skończyła studia i dopiero dostała pracę (więc pieniązków jeszcze nie ma) wychodziła za mąż i marzyła o weselu. Rodzice narzeczonego mieliby pieniązki na weslee dla syna,a Wy nie, mimo że moglibyście je mieć, gdybyście jakiś czas wcześniej o tym pomyślały.
Rozumiem,że Waszym zdaniem musiałaby czekać rok, żeby poodkładac i wtedy wyjśc za mąż.
To 20 lat to przeciez była przenośnia, fiamma75 :)
A posag, jak najbardziej! Nic nie wyniosłyście z domu wychodząc za mąż? :shock:

Ale ja nie mówię o braniu kredytu na samo wesele, ale o pomyśleniu o tym wcześniej. Skoro kogoś nie stac naraz wyłożyć 10 czy 12 tys, można to przeciez rozłożyć w czasie lub uzbierać chociaż część. Powiem na przykładzie moich rodziców, którzy wiedząc, ze pewnie po studiach będę wychodziła za mąż, odkładali pieniązki na lokatę. Uważam, że to jest piękne. Potrafili przewidziec to, że naturalną koleją rzeczy córka wyjdzie za mąż i trzeba sie do tego przygotować.

olu78, ja nie mówię o obowiązku, bo ja nikogo bym do tego nie zmuszała. Mój narzeczony też nie zmusza. Przecież ja tylko stwierdzam fakt, że jeżeli rodzice mogli dziecku to zagwarantowac, ale przespali i obudzili sie za 5 dwunasta, to uważam, że rodzice zawiedli.
ja osobiście, też bym nie wygamała na siłe, ale chyba miałabym żal.
Zresztą widzę, że jest to chyba kwestia terytorialna. W moim rejonie, u moich znajomych to normalna sprawa. Wychodzisz za mąż, gdy będziesz w stanie się utrzymać, a wesele wyprawiane przez rodziców, to prezent na dalsze życie, taki miły podarunek dla swoich dzieci.


Proponuje zakończyć rozmowe, bo chyba nie dojdziemy do porozumienia :)

frejda
Frejda
 

Postprzez kasik » 24 czerwca 2006, o 18:18

A posag, jak najbardziej! Nic nie wyniosłyście z domu wychodząc za mąż? Shocked


hmmm... ja jeszcze nie wyszalam, ale zyje razem z moim narzeczonym i jedyne co mamy z posagu to pare talerzy

:lol: :lol:

[/i]
kasik
 

Postprzez Frejda » 24 czerwca 2006, o 18:20

kasik napisał(a):hmmm... ja jeszcze nie wyszalam, ale zyje razem z moim narzeczonym i jedyne co mamy z posagu to pare talerzy
:lol: :lol:


Dobre i to :)
A zobaczysz, co będzie po ślubie :)
Frejda
Frejda
 

Postprzez kasik » 24 czerwca 2006, o 18:36

wiesz, akurat moi rodzice wrecz kochaja nam cos dawac :lol: w szczegolnosci moja mama ubiera swojego ziecia hehe ale za posag to ja tego nie uwazam :D
kasik
 

Postprzez Frejda » 24 czerwca 2006, o 18:42

kasik napisał(a):wiesz, akurat moi rodzice wrecz kochaja nam cos dawac :lol: w szczegolnosci moja mama ubiera swojego ziecia hehe ale za posag to ja tego nie uwazam :D


No ja też bym tego nie brała za posag :)
A narzeczony tak łatwo się na to godzi? Faceci są z reguły bardzo wyczuleni na tym punkcie :)
Frejda
Frejda
 

Postprzez kasik » 24 czerwca 2006, o 19:27

co?? naladniejsze koszule ma od tesciowej :D :D ja zawsze na tym gorzej wychodze :roll: :lol:
kasik
 

Postprzez Facet » 10 listopada 2006, o 17:57

Pytanie do tych, co już po zaręczynach(generalnie do mężczyzn): jaka była w Waszym przypadku kolejność działań? Najpierw się oświadczaliście dziewczynie a potem informowaliście o tym rodziców czy odwrotnie- najpierw mniej lub bardziej wyraźnie dawaliście do zrozumienia rodzicom, że zamierzacie się pobrać a dopiero po zbadaniu ich nastawienia oficjalnie się zaręczaliście?
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez kasik » 10 listopada 2006, o 18:04

wywiad u rodzicow? hehe normalnie mnie rozbiles tym :lol: :lol: :lol:
kasik
 

Postprzez Facet » 11 listopada 2006, o 14:08

wywiad u rodzicow? hehe normalnie mnie rozbiles tym


Nie wiem, czy mnie dobrze zrozumiałaś. Albo może ja źle Ciebie.
Nie chodzi mi o to, żeby pytać się rodziców o zgodę na małżeństwo, bo to jest decyzja samej pary i nikt nie ma prawa małżeństwa nakazywać bądź zakazywać, najwyżej dawać rady. Nie mam na myśli też zrzucania odpowiedzialności za wybór patnerki życiowej/partnera życiowego na rodziców- każdy sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie: czy chcę, żeby on/ona był/była tym/tą, z którym/którą zamierzam spędzić całe życie.
Niemniej po pierwsze: aprobata rodziców dla decyzji o małżeństwie oraz jego elementów(np. czasie ślubu) jest pożądana. Po drugie: w pewnych sytuacjach brak zgody rodziców, choćby jednej ze stron, praktycznie uniemożliwia (czasowo lub trwale) zawarcie małżeństwa, bo np. narzeczni są na studiach i nie mają pieniędzy na wesele ani na dalsze samodzielne życie.
I stąd moje pytanie.
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez Aga17 » 11 listopada 2006, o 22:01

moze tak u nas, to najpierw nasz zareczyny potem powiedzielismy rodzicą, ślub był po roku:)

A co to wesela to moi rodzice nam go zorganizowali, chcieliliśmy aby mieli najmniej kodsztów, wiec zaprosilismy tylko najbliższa rodzinke i wszystkim sie podobało, ale moge wam opwiedziec, ze jak jechalismy z kościoła do domu na poczestunek sola i woda, to szczerze nie chciałam juz wesela, jedynie jeszcze fotograf i czas spedzic sami:) ale to juz po fakcie, a na weselu tak balowałm ze obcas zlamałam:)
Aga17
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 216
Dołączył(a): 4 listopada 2005, o 13:59
Lokalizacja: śląsk

Postprzez Amazonka » 12 listopada 2006, o 12:31

Najpierw postanowiliśmy wprowadzić w czyn to, o czym myśleliśmy od dawna. Potem zakomunikowaliśmy naszą decyzję najpierw moim, potem rodzicom wybranka. Parę tygodni później były zaręczyny, a 3 miesiące po zaręczynach kowbojski ślub.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Facet » 15 listopada 2006, o 19:13

Nie rozumiem. Z wypowiedzi tej:
Najpierw postanowiliśmy wprowadzić w czyn to, o czym myśleliśmy od dawna. Potem zakomunikowaliśmy naszą decyzję najpierw moim, potem rodzicom wybranka.
wnioskuję, że najpierw zaręczyliście się a dopiero potem powiedzieliście o tym rodzicom.

Natomiast te słowa:
Parę tygodni później były zaręczyny, a 3 miesiące po zaręczynach kowbojski ślub.
sugerują, że było zupełnie odwrotnie.
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez fiamma75 » 15 listopada 2006, o 20:08

Facet czasem dezcyję od oficjalnych zaręczyn oddziela pewien upływ czasu.
A u nas było tak, wpierw podjęliśmy decyzję, potem się zaręczyliśmy, a jakoś tydzień czy dwa potem poinformowaliśmy rodziców, że się pobieramy jak najszybciej się da.
Z tego, co wiem, to mąż od początku dawał znać rodzinie, że to coś poważnego, ja zresztą też.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Amazonka » 15 listopada 2006, o 21:53

Najlepiej byłoby narysować zdarzenia w funkcji czasu. Z braku możliwości ograniczę się wypunktowania:
1. Decyzja o związaniu się i ślubie.
2. Ujawnienie planów rodzicom.
3. Zaręczyny.
4. Ślub.
5. Wspólne zamieszkanie.
6. Pierwszy raz.

Zaręczyny odbywają się w obecności rodziców.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez micelka » 16 listopada 2006, o 15:59

Amazonka napisał(a):Najlepiej byłoby narysować zdarzenia w funkcji czasu. Z braku możliwości ograniczę się wypunktowania:
1. Decyzja o związaniu się i ślubie.
2. Ujawnienie planów rodzicom.
3. Zaręczyny.
4. Ślub.
5. Wspólne zamieszkanie.
6. Pierwszy raz.

Zaręczyny odbywają się w obecności rodziców.


Czemu taki akcent na ten pierwszy raz, skoro w ogóle nie o tym rozmawiamy? ;)

Co do oświadczyn i zaręczyn, to chyba nie trzeba tego ujmować w takie ramy. My z mężem nie mieliśmy jako takich oficjalnych zaręczyn w obecności rodziców. Nie podoba mi się ten zwyczaj. Mój mąż oświadczył mi się w Tatrach, w moim ukochanym miejscu i jeszcze tego samego dnia zadzwoniliśmy do rodziców, żeby ich o tym powiadomić. Żadnych zaręczyn nie było i nikt się nie obraził, uszanowano naszą decyzję. Zorganizowaliśmy tylko spotkanie "zapoznawcze" naszych rodzin, a osiem miesięcy później był ślub.

Facet, wszytko zależy od Ciebie i narzeczonej ;)
micelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 242
Dołączył(a): 9 czerwca 2005, o 12:42

Postprzez Facet » 16 listopada 2006, o 19:55

Zaręczyny odbywają się w obecności rodziców.


Zawsze mi się wydawało, że zaręczyny to po prostu oświadczenie się przez chłopaka dziewczynie, tj. powiedzenie jej, że chce się z nią ożenić połączone z darowaniem pierścionka zaręczynowego. I oczywiste dla mnie było, że robi się to sam na sam, a nie w towarzystwie innych osób, np. rodziców.
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez micelka » 16 listopada 2006, o 20:01

Facet napisał(a):
Zaręczyny odbywają się w obecności rodziców.


Zawsze mi się wydawało, że zaręczyny to po prostu oświadczenie się przez chłopaka dziewczynie, tj. powiedzenie jej, że chce się z nią ożenić połączone z darowaniem pierścionka zaręczynowego. I oczywiste dla mnie było, że robi się to sam na sam, a nie w towarzystwie innych osób, np. rodziców.

Facet, oczywiście, że nie trzeba się zaręczać w obecności rodziców. Po to właśnie napisałam poprzedni post, żeby Ci pokazać, że ja właśnie z mężem postąpiłam wbrew temu stereotypowi.
micelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 242
Dołączył(a): 9 czerwca 2005, o 12:42

Postprzez nastal » 16 listopada 2006, o 20:03

Drogi Wunschu!

Dajcie sobie te 3 lata czasu, jak sugerują rodzice, jeżeli dobrze zrozumiałam. Ja też w wieku 19 lat chciałam koniecznie się zaręczyć i wyjść za mąż na początku studiów. Nie rozumiałam głosów sprzeciwu. Bogu dziękuję, że rodzice wtedy tego nie zaakceptowali. Wyszłam za mąż 7 lat później za kogoś innego i do dziś jestem bardzo szczęśliwa, że tak się stało. Jesteśmy małżeństwem od ponad 4 lat. Mamy dwoje dzieci. Gdybym wyszła za tamtego człowieka, prawdopodobnie zniszczyłabym sobie życie, chociaż kompletnie wtedy tego nie rozumiałam. Wiem, że jesteście pełni entuzjazmu, chcecie być razem (być może jesteście dla siebie stworzeni), ale małżeństwo to zupełnie coś innego niż chodzenie ze sobą. Jest czas siania i czas żniw, moim zdaniem dla Was teraz jest czas nauki:)
A czas studiów szybko zleci. Ukończenie studiów i rozpoczęcie pracy bardzo zmienia człowieka pod względem dojrzałości. Osoba po maturze, wybacz, to jeszcze dziecko. Wiem to z własngo doświadczenia. Pamiętaj, że rodzice chcą Waszego dobra. I nieprawda, że w kwestii małżeństwa nie należy kierować się ich zdaniem. Oni mają lepsze perspektywę niż żakochany młody człowiek. Poza tym dla mnie małżeństwo oznacza "opuszczenie matki i ojca", a nie planowanie wiszenia na garnuszku, chyba, że zdarzy się sytuacja losowa, choroba, itd, ale to zupełnie inna sprawa.
Pozdrawiam
nastal
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 6 października 2004, o 10:14

Postprzez Coya » 17 listopada 2006, o 12:05

Facet napisał:
Cytat:
Zaręczyny odbywają się w obecności rodziców.


Zawsze mi się wydawało, że zaręczyny to po prostu oświadczenie się przez chłopaka dziewczynie, tj. powiedzenie jej, że chce się z nią ożenić połączone z darowaniem pierścionka zaręczynowego. I oczywiste dla mnie było, że robi się to sam na sam, a nie w towarzystwie innych osób, np. rodziców.


My z Moim Ukochanym w pewnym sensie od poczatku naszego bycia razem jestesmy zareczeni, tzn. od poczatku bylo dla nas oczywiste, ze skoro jestesmy razem, to po to, zeby przygotowac sie do malzenstwa. Nie raz mowilismy sobie ( z coraz wieksza swiadomoscia co to oznacza), ze chcemy byc mezem i zona. nasze rodziny wiedza (w mniejszym lub wiekszym stopniu) o naszych planach, poniewaz nigdy tego nie ukrywalismy, choc nie opowiadamy na prawo i lewo o tym. Chcemy jednak zrobic oficjalne zareczyny, takie z pierscionkiem i jakims drobnym poczestunkiem, i wtedy zaprosic nasze rodziny i znajomych, zeby podzielic sie z nimi tym szczesciem. Z tym przyjdzie nam jednak troche poczekac ("kochane pieniazki" na samodzielnosc.....)
Takze mozna zareczac sie na rozne sposoby, wszystko zalezy od konkretnej pary :)[/quote]
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez mmadzik » 17 września 2007, o 17:54

Ciekawa jestem jak potoczyła się historia Wunscha... Moja jest w zasadzie podobna - oboje jesteśmy młodzi, studiujemy i bardzo chcemy się pobrać... Co więcej - jeśli nie za rok to za 4 lata po skończeniu studiów - co jest zdecydowanie ZA DŁUGIM okresem... A czy za rok, czy za dwa - czy to robi tak wielką różnicę? Teraz czekają nas rozmowy z rodzicami, także proszę też o modlitwę...
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez Anulka » 25 września 2007, o 13:46

mmadzik napisał(a):Co więcej - jeśli nie za rok to za 4 lata po skończeniu studiów - co jest zdecydowanie ZA DŁUGIM okresem... A czy za rok, czy za dwa - czy to robi tak wielką różnicę? Teraz czekają nas rozmowy z rodzicami, także proszę też o modlitwę...


Na pewno nie każdy się ze mną zgodzi, ale ja też generalnie uważam, że nie ma przeszkód, żeby pobierać się, studiując. Nawet, jeśli jest się jeszcze na utrzymaniu rodziców. Oczywiście, mówię to z własnej perspektywy, a sama mam rewelacyjny kontakt z moimi - nie każdy ma tak idealnie.

Ale patrząc na to racjonalnie - skoro utrzymują Was teraz, każde z osobna, to dlaczego nie mieliby łożyć na Was, mieszkających razem? Czysta oszczędność :) Więc jeśli tylko dogadujecie się ze swoim Starszym Pokoleniem, i nie macie potrzeby odcinania się od nich - go for it! :)

PS. Jeszcze raz się zastrzegę, że ja mam mniejsze wymagania niż wiele osób - nadal, po ślubie, mieszkamy w warunkach "prawie-studenckich", z dwojgiem współlokatorów.
Anulka
Przygodny gość
 
Posty: 44
Dołączył(a): 18 lipca 2004, o 17:10

Postprzez oreada » 25 września 2007, o 15:18

A ja mam tylko taką uwagę, która bardzo mocno mi się wbiła w głowę na naukach przedmałżeńskich, a która odnosi się, o ile dobrze pamiętam, do jednego z punktów formularza przedmałżeńskiego: do małżeństwa trzeba być dojrzałym fizycznie, emocjonalnie, psychicznie - jakieś braki w tym względzie mogą być kanoniczną przeszkodą w zawarciu ważnego sakramentu - i do tego dochodzi jeszcze dojrzałość społeczna.
Czyli: jesteśmy niezależni społecznie, czyli nie pozostajemy na utrzymaniu rodziców (oczywiście wiadomo, że wiekszości młodych małżeństw rodzice pomagają, ale to inny temat). Ja myślę, że w momencie, kiedy rodzice nas utrzymują to mają prawo ingerować w nasze życie - chcieć wiedzieć np., jak wydajemy pieniądze, które nam dają. A życie małżeństwa powinno być tylko i wyłącznie sprawą samych małżonków. I w tym sensie niezależnie od tego, jak silne są więzi między rodzicami a dziećmi - trzeba "porzucić ojca i matkę swoją".
oreada
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 254
Dołączył(a): 7 listopada 2005, o 20:22

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości

cron