Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 23:51 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Zakochani - a jeszcze przed zaręczynami - łączmy się! :-)

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez Lucy. » 19 grudnia 2005, o 21:39

Kiniu! Oj módl sie za Twojego chłopaka w sprawie pracy bo...to skutkuje! Jeszcze nie moge w to uwierzyć, ale mój ukochany właśnie chyba dziś dostał pracę! Na razie na okres próbny, ale już za pieniądze! I to nie taka sobie praca, dorywczo, tylko związana z jego zawodem w dobrej firmie :D W kontekście tego co pisałam kilka postów wczesniej o pracy i naszej przyszłości ta wiadomośc cieszy mnie tym bardziej :D Bóg jest wspaniały, nie mogliśmy wymarzyć sobie piękniejszego daru na święta! Teraz modlimy się za Twojego chłopaka Kiniu! Pozdrawiam bardzo dziś radośnie :D
Lucy.
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 20 maja 2005, o 22:46

Postprzez Lucy. » 19 grudnia 2005, o 21:43

Aha, no i jestem za tym, żeby przyłączyć się do kółka modlitwy, o którym pisała kukułka - o 21 codziennie choćby jedno krótkie zdanie modlitwy za dziewczyny, narzeczone i mężatki z tego forum...A oprócz tego, przecież możemy też zmówić proponowaną przez Kinię jedną "zdrowaśkę" za siebie tutaj nawzajem, za "jeszcze nie narzeczone". Co Wy na to?
Lucy.
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 20 maja 2005, o 22:46

Postprzez Kinia » 19 grudnia 2005, o 21:51

Lucy! jakbym mogła to bym Cię wyściskała!!! Twoje posty zawsze tyle otuchy mi wlawają w serducho, że hej :D jesteś takim dobrym duszkiem na tym forum :!:
Będę się modlić za Was, za nas i za wszystkie z forum... Może i my dostaniemy prezent, o ile to nam jest potrzebne... 8)

Obrazek
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez strzyga » 20 grudnia 2005, o 00:50

Właściwie to nie mam nic do powiedzenia, ale cieszę się z Wami :) Co do pracy to gratulacje! :D A tą modlitwę - popieram, zaraz sobie nastawię w komórce przypomnienie na jutro ;) bo pamięć to mam dobrą, ale krótką.
pozdr.
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Lucy. » 12 stycznia 2006, o 19:07

Witam! Tym razem ja też wpadłam tylko tak, pozdrowić Was ciepło i dać znać, że żyję, żeby przypadkiem nasz wątek nie zniknął :-) Jak się Wam wiedzie wszystkim? Co u Was Strzygo, Kiniu? Jak sprawy pracy Twojego chłopaka; jestem na etapie, że wybierał się na rozmowę kwalifikacyjną...ale to było daaawno temu więc pewnie wszystko już się pozmieniało. Ja nie zaglądam na forum, bo mam ostatnio kiepski okres...Mam zaległości w mojej mgr, więc piszę ją teraz w ekspresowym tempie, poza tym mam trudności w zdobyciu potrzebnych informacji, a termin oddania się zbliża...No i martwię się sporo o przyszłość, życie zawodowe...Ech, trudny (dla mnie przynajmniej) ten przełom studia/zupełnie dorosłe życie (zawodowe). Troszkę to wszystko razem mnie przygniotło i wybiło z równowagi :( Ale cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz przeżywam takie chwile, a swój krzyż ma przecież każdy.. No ale od dziś wzięłam się za pracę nad sobą i swoją higieną psychiczną, także na pewno będzie dobrze :) Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście pamiętały o mnie w modlitwie...Z góry dziękuję! Poza tym wszystko jest dobrze, z P. jak zwykle bez zastrzeżeń. Nasze życie sporo się zmieniło, bo zaczął od początku stycznia pracę w pełnym wymiarze, także widzimy się mniej (w ciągu dnia), bo po pracy zawsze przyjeżdża do mnie (mieszkam sama)...a tu zazwyczaj czeka na niego przyrządzony przeze mnie obiadek :-) Także zabawiamy się troszkę w rodzinę i baaardzo mi ten klimat odpowiada :-) W sprawach małżeńskich nic konkretnego, ale jak mówiliśmy o naszych postanowieniach noworocznych wyczułam, że w tym roku mogę spodziewać się pierścionka...Obym sie nie myliła, jeśli taka wola Boża. A propos; życzę Wam wszystkim, żeby ten nowy rok był udany, pełen miłości, uśmiechu, zgody, przyjaźni, autentycznej radości, zadowolenia z życia, siebie, pełen Bożych łask i obecności no i spełnienia choć kilku z tych największych marzeń (a w przypadku niektórych jednego, bardzo konkretnego :wink: ). Pozdrawiam serdecznie i czekam na wiadomości od Was.
Lucy.
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 20 maja 2005, o 22:46

Postprzez Kinia » 12 stycznia 2006, o 23:39

No cóż...u mnie nic się nie zmieniło. Co prawda w życzeniach noworocznych też wyczulam delikatną sugestię, że anuż ten rok będzie wyjątkowo piękny, ale już w moje urodzinki zaczęlam niechcący nieszczęsny temat zaręczyn...i już nie było tak radośnie :( Ja nie wiem, ale na niego, to jak płachta na byka dziala :( CZEMU??? naprawdę nie mówię o tym często, a jak już to i tak trochę żartem...

Z pracą narazie nic nowego u mojego Skarba...u mnie też. Póki co, to dorabiam sprzątaniem (nawet się oplaca) ale ileż można!!! chcialoby się coś ambitniejszego porobić...eh, chyba przeraża mnie to, że za rok będę musiała utrzymywać się sama zupełnie....
Rozumiem Lucy Twoje przerażenie końcem studiów :wink:

Obiecuję modlitwę!
moc serdeczności dla Ciebie Lucy i Ciebie Strzygo!!! Niech ten Nowy Rok będzie początkiem najpiękniejszych lat Waszego życia!
Kinia
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez strzyga » 13 stycznia 2006, o 00:22

wielkie dzięki Kinia i wzajemnie. PIerwsze dni nowego roku ogólnie nie były dobre, ale może teraz się trochę odmieni... mam nadzieję...
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DZIEWCZYNY!!!
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Anusia21 » 4 stycznia 2007, o 21:50

aż się łezka w oku kręci, że taki fajny topik się urwał:(
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez strzyga » 5 stycznia 2007, o 00:02

Tak...ciekawe co się u Was działo przez ten rok :)
U mnie praktycznie nic się nie zmieniło :? Nie wiem na ile to dobrze, na ile źle... Na pewno uczę się cierpliwości, ale im dłużej, tym gorzej mi to wychodzi :(
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Kinia » 5 stycznia 2007, o 11:18

Witajcie :)
U mnie za to zmieniło się...rozstaliśmy się. Temat ślubu stał się już dla nas obojga stresujący (on nie chciał, a ja chciałam i nic :( ) Poza tym nie było widoków by miała się sytuacja zmienić.
Trochę mi ciężko...ale może Pan Bóg ma dla mnie gdzieś kogoś innego...albo może między nami coś się zmieni...czekam...

Znów Nowy Rok :) może ten będzie dla nas szczęśliwszy... omadlam Was i samą siebie :) Nie dawajcie się zniechęceniu!!!
Uściski!!
Kinia
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez Kręciołek » 5 stycznia 2007, o 13:12

Kiniu, pomodlę się za Ciebie. Życzę Ci i wszystkim Wam dziewczyny na ten Nowy Rok znalezienia wspaniałego męża, odnalezienia prawdziwej miłości i rychłego ślubu :D
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Anusia21 » 5 stycznia 2007, o 13:42

w takim razie i ja dołączam się do serdecznych życzeń i obiecuję także swoją modlitwę!!:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez strzyga » 6 stycznia 2007, o 15:07

Kinia, może tak będzie lepiej, 3maj się!
My w ciągu tego roku prawie się rozstaliśmy... Ostatecznie pomogły nam rekolekcje dla narzeczonych z www.spotkaniamalzenskie.pl :) Szczególnie mi bardzo pomogły.
pozdraiwam :)
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Kinia » 13 stycznia 2007, o 15:16

My w zeszłym roku byliśmy na tych rekolekcjach o których piszesz...dzięki nim byliśmy razem rok dłużej...
Nie wiem czy to dobrze, czy źle...czas pokaże...ja nie zamykam drogi powrotu. Wiecie, nie da się nagle przestać kochać, po prostu się nie da!
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez strzyga » 14 stycznia 2007, o 13:59

Pewnie, Kinia, masz rację. U mnie to akurat problem leży po mojej stronie - to ja taka ciągle niezdecydowana jestem... Po tych rekolekcjach coś drgnęło we mnie, ale teraz spowrotem zaczynają rodzić się wątpliwości :( Nigdy nie byłam za cierpliwa. Już bym nawet ślub wzieła dla świętego spokoju. Nie lubię trwania w takiej niepewności. Ale co z tego jak warunków nie ma! :x
3maj się ciepło :*
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Kinia » 15 stycznia 2007, o 14:06

Jak to nie ma warunków???
Ostatnio koleżanka ze studiów (zaręczona od roku) zapytana o ślub stwierdziła: ale my nie mamy czasu, żeby się pobrać!
No i wtedy wymiękłam i spytałam (przyznam, ze nieco złośliwie :( ): serio??żadnej wolnej soboty w tym roku nie macie?

To tak mi się nasunęło...oczywiście są ważniejsze powody i czasem naprawdę nie ma warunków...chociaż to też zależy od oczekiwań człowieka...tak mi się wydaje...

Pozdrawiam Cię Strzyga cieplutko!
PA!
Kinia
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez strzyga » 15 stycznia 2007, o 16:51

Od oczekiwań też, ale u nas chodzi praktycznie o mieszkanie. Mój M. mieszka w kawalerce z rodzicami (i dwa razy w tygodniu jeszcze z bratem). Ja niby mam własny mały pokoik, ale z moją mamą ciężko się mieszka. Ona się nie zgadza na nasz ślub i powiedziała, żebyśmy nawet o tym nie myśleli, że moglibyśmy w jej domu razem zamieszkać (ale jest postęp - zaczęła już tolerować mojego faceta). Ja miałam mieć mieszkanie po dziadkach (to rozwiązałoby za jakiś czas problem), ale mama doprowadziła do takiej sytuacji, że tamto mieszkanie jest w rezultacie też jej... :x i użyła do tego naprawdę podłych środków...
Poza tym ja studiuje dziennie i nie chciałabym z tego rezygnować. Mój M. studiuje zaocznie i część pieniędzy na to idzie. Tak wiec na razie nawet nie ma co myśleć o ślubie... niestety. trzeba się mieć za co utrzymać i gdzie mieszkać, żeby planować wspólne życie. Przynajmniej ja tak uważam.
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Anusia21 » 15 stycznia 2007, o 18:27

zgadzam się z Tobą, Strzygo... Jestem w podobnej do Ciebie sytuacji, z tym małym wyjątkiem, że to mój tata zupełnie nie toleruje mojego chłopaka, no i oboje studiujemy dziennie...... :x ogólnie jeszcze ze 2,3 lata, zanim będziemy mogli o czyms pomyśleć :cry: To trochę boli, tym bardziej, że jesteśmy razem półtora roku i naprawdę poważnie myslimy o naszym związku...
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez strzyga » 24 stycznia 2007, o 10:18

Anusia, na ja też tak myślę, że za jakieś 2,3 lata... Kredyt też teraz będę brała, żeby mieć jakby co jakąś podstawę, swój wklad. No i próbuję się cieszyć tym, co mam, chociaż różnie to wychodzi :( Ale ja to z tych pesymistek jestem :wink:
pozdr. :D
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kamyczek » 29 stycznia 2007, o 15:35

Witam was serdecznie :) Z przyjemnością dołączam się do grona zakochanych ale jeszcze nie narzeczonych. Z niecierpliwością czekam na pierścioneczek...ale troszkę chyba jeszcze będę musiała poczekać...może w tym roku...obaczym :) Najważniejszą przeszkodą i właściwie jedyną jest brak mieszkania i pracy. Intensywnie ćwiczę swoją cierpliwość :) Na szczęście modlitwa pomaga i wierzę że każdy czas czy to przed narzeczeństwem, narzeczeństwo czy małżeństwo jest dane przez Pana i on dokładnie wie co kiedy ma się zacząć i ile trwać :)

Mam nadzieję że już niedługo będziecie szczęśliwymi "nosicielkami" pierścionków a później obrączek :) Pozdrawiam serdecznie i dołączam się do modlitwy za forumowiczki.

Cieszę się bardzo że powstał ten wątek :) Pozdrawiam :):):)
kamyczek
Bywalec
 
Posty: 158
Dołączył(a): 29 listopada 2006, o 01:25

Postprzez strzyga » 30 stycznia 2007, o 00:32

cześć kamyczek! ;)
Mi się nawet ostatnio śniło, że się zaręczyliśmy... :) :) :) ale to był tylko sen...
Wiecie, mam ostatnio dziwne wrażenie, że 'dorastam' do rozstania... dziwne uczucie... nie wiem skąd przyszło i mam nadzieję, że sobie pójdzie! zanim zrobię coś głupiego... :?
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Lucy. » 30 stycznia 2007, o 20:04

No witam, po prawie rocznej zdaje się nieobecności.
Cóż...u mnie też baaardzo dużo się przez ten czas wydarzyło i choć nie był to w całości łatwy okres to...tak generalnie jestem bardzo szczęśliwa.
Ja i mój chłopak, tzn. od maja poprzedniego roku już - narzeczony, w maju tego roku, tj. za 3 i pół miesiąca bierzemy slub :-) Układa nam się nadal, dzięki Bogu wspaniale, nasza miłość dojrzewa, jest inna, coraz głębsza. Chyba miałam ogromne szczęście spotkać na swojej drodze tego jedynego, stworzonego właśnie dla mnie. Codzień dziekuję za to Bogu. Mówimy o soie, że jesteśmy dwoma idealnie pasującymi elementami puzzli :-) Jeśli chodzi o ślubne przygotowania to podchodzimy do nich spokojnie, termin w kościele i knajpie na wesele już mamy, nauki zaczynamy w przyszłym tygodniu...a reszta systematycznie.
Od kilku dobrych miesięcy mieszkamy razem, choć wyszło to bardzo spontanicznie, ja mieszkałam sama, On coraz częściej zasypiał na mojej kanapie, więc zostawał, zostawał, na noc na dwie, na tydzień...Być może trudno w to uwierzyć, ale mimo tego udaje nam się żyć w zupełnej czystości, przez cały ten czas...
Poza tym w kwietniu poprzedniego roku obroniłam się i jestem już panią magister:-) Od kilku miesięcy mam stałą pracę w swoim zawodzie, z której jestem bardzo zadowolona, choć fakt, pracuję bardzo, bardzo dużo, dość ciężko muszę przyznać i weekendy w połowie spędzam w łóżku odsypiając...
Żeby nie było tak zupełnie sielankowo to jak każdy mam też i swój krzyż, mianowicie borykam się z problemami zdrowotnymi. Będę żyła, będę miała dzieci, choć możliwe, że całe moje życie naznaczone będzie tym, naprawdę wyjątkowo uciążliwym cierpieniem. Ale wierze, że wszystko co mnie spotyka ma sens, więc pewnie i to jest mi potrzebne. Właściwie to jestem o tym przekonana, gdyby nie choroba, pewnie bujałabym w obłokach...a tak ciągle jestem ściągana na ziemię, przywracana do pionu: jak bardzo jestem słaba i nie-samowystarczalna!
Pozdrawiam Was dziewczyny i z całego serca życzę Wam wszystkim miłości i takiego szczęścia, jakie spotkało mnie. Czym ja sobie na to zasłużyłam? :-)
Trzymajcie się ciepło,
Całuję.
Lucy.
Lucy.
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 20 maja 2005, o 22:46

Postprzez kamyczek » 31 stycznia 2007, o 13:24

Gratuluję Ci Lucy. Życzę wam wspaniałego ślubu, dobrej zabawy na weselu i aby wasza miłość stawała się coraz piękniejsza. Współczuję ci także z powodu problemów zdrowotnych, ja właśnie tez jestem chora ale tylko przejściowo. Bardzo dobrze że się nie załamujesz tą chorobą i widzisz w tym jakiś sens. Ja mimo wszystko będę prosiła za twoje zdrowie :).

A tak w ogóle to chciałam podzielić się z wami moja radością i szczęściem wynikającym z tego że Bóg postawił na mojej drodze takiego wspaniałego człowieka jakim jest mój kochany R. :)

Pozdrawiam was serdecznie!!!
kamyczek
Bywalec
 
Posty: 158
Dołączył(a): 29 listopada 2006, o 01:25

Postprzez Anusia21 » 31 stycznia 2007, o 13:38

Gratuluję, Lucy, i ja także:) zadroszczę Wam siły do czystości:) i tego, że już tak niedaleko do obrączek:) mnie tylko pomarzyć zostaje... jeszcze kilka lat...:(
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez strzyga » 31 stycznia 2007, o 17:48

:) Fajnie Lucy :) gratulacje :)

A ja z moim M. się pokłóciliśmy ostatnio... Poszło o jego braci. Jeden z nich ma syna, który będzie niedługo ochrzczony. Ojcem chrzestym ma być właśnie ten trzeci brat. W tym momencie się wypisałam z uroczystości. Nie lubię, gdy ktoś szopkę robi tylko dlatego, że "tak trzeba", "co ludzie powiedzą". No jak ktoś racjonalnie mi wyjaśni czemu człowiek niewierzący chrzci swoje dziecko i wybiera na ojca chrzestnego osobę również niewiele z kościołem wspólnego mającą? Dla mnie to tragikomiczne. No i od słowa, do słowa... :cry: smutno mi... tym bardziej, że o wszystkim dowiedziała się moja mama i jak znam życie będzie z tego afera, zupełnie niepotrzebna moim zdaniem...
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kukułka » 31 stycznia 2007, o 20:00

współczuję ci, ale moim zdaniem postapiłas słusznie.szopka jest bez sensu i moze musiał im ktos to wreszcie powiedziec/pokazać. a ze sie będa temu sprzeciwiać - normalna rzec. jak sie demaskuje czyjes bezsensowne intencje, to zazwyczaj reaklcja jest taka.
problem jets w tym, po ktorej stronie stoi twój M.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez novva » 31 stycznia 2007, o 21:22

Hmm, chyba mam nieco inne zdanie niż kukułka. Mnie też czasem takie podejście denerwuje, ale przecież chodzi jednak o chrzest dziecka! Wolałabyś, żeby go nie chrzcili wcale, skoro nie wierzą? Ja bym wolała na to patrzeć jednak jako na akt dobrej woli i jakiegoś, może nieporadnego nawet i niedojrzałego otwarcia się na Kościół.
Poza tym tak naprawdę nie jesteś jeszcze w tej rodzinie, więc nie wiem, czy wypada się w to wtrącać. No a co Twojej Mamie do tego i dlaczego miałaby robić aferę, to już naprawdę nie pojmuję?!
novva
 

Postprzez strzyga » 1 lutego 2007, o 10:42

Dzięki, kukułka. Mam wrażenie, że M. stoi po każdej stronie byle mu dać z tym wreszcie święty spokój... Ale jeśli uważa, że to właśnie zrobię to się przeliczy :twisted:
Novva, myślę, że tak. Bo po co wykonywać zewnętrzne gesty, które nic tak naprawdę nie znaczą? Ja też bym tak wolała na to patrzeć jak Ty i tak na to patrzyłam, dopóki właśnie nie wyszła sprawa z tym bratem. Myślę, że mniej więcej naukę kościoła znają, zresztą nie trzeba nawet chodzić do kościoła, żeby wiedzieć, że akurat życie razem bez ślubu jest przez kościół potępiane. I nie potrzeba do tego nawet wybitnej inteligencji.
Też mam opór przed właśnie wtrącaniem się, ale z drugiej strony stawiając to na szali, moje sumienie przeważa... Po prostu nie pójdę na ten chrzest i już. na tym będzie polegać to moje wtrącanie się. A jeśli przypadkiem ktoś mnie zapyta o powody, to łagodnie powiem o co mi chodzi.
A moja mama to jest już osobna sprawa. Ona się lubi wtrącać we wszystko i do tego już zdążyłam się przyzwyczaić. Jest najbardziej wkurzona o to, że M. próbował mnie na ten chrzest wyciągnąć... Ale jak mu się za to po uszach od niej dostanie, jakoś specjalnie mi to nie będzie leżeć na sercu :wink:
pozdrawiam,
dzięki za odpowiedzi :)
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Anusia21 » 2 lutego 2007, o 10:41

strzyga - podziwiam :) to się nazywa odwaga:) może swoim zachowaniem zmusisz kogoś do myślenia, do zastanowienia się nad własnym życiem. Też mnie denerwuje, kiedy ludzie z pełna perfidią przy chrzcie dziecka mówią - przyrzekam wychować je w wierze, a w rzeczywistości maja to w nosie... Taki bunt może otworzy nieco oczy rodzicom...
A z drugiej strony szkoda dzieciaczka - ciężko mu będzie szukać Boga, kiedy rodzice w tym nie bardzo pomogą...
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez strzyga » 2 lutego 2007, o 18:27

Anusia, to nie odwaga, tylko z jednej strony troszkę pogardy (może to nie najlepsze słowo), a z drugiej świadomość, jakie skutki może wywołać takie niepoważne podchodzenie do sakramentu...
Rodzice powiedzieli, że to ich życie i się nie wtrącają. I tyle. A ojciec dziecka jak mnie zobaczył, to się tylko krzywo uśmiechnął...
eh... nawet mi sesja nie idzie... zastanawiam się po raz kolejny nad tym naszym związkiem... to wydarzenie trochę uszczupliło mój kredyt zaufania i poczucie bezpieczeństwa... i ogólnie jest mi źle... :(
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości

cron