Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 19:27 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Rola kobiety we współczesnych czasach

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Rola kobiety we współczesnych czasach

Postprzez Owieczka » 4 listopada 2005, o 00:59

Od jakiegoś czasu nurtują mnie wątpliwości dotyczące roli kobiet w dzisiejszych czasach. Zgodnie z nauką Kościoła kobieta realizuje się głównie przez macierzyństwo (w wąskim tego słowa znaczeniu - urodzenie dziecka, ale i w szerokim - tzw. macierzyństwo duchowe). Praca i kariera powinny zostać podporządkowane wymaganiom stawianym przez rodzinę i dom. Kiedy byłam w liceum i na studiach takie postrzeganie zadań kobiety wydawało mi się niesprawiedliwe i głęboko krzywdzące. Zawsze byłam w czołówce i często byłam lepsza od chłopaków. Teraz, po studiach, ze zdumieniem stwierdzam, że rola matki i poświęcenie się rodzinie jakoś mnie wcale nie przeraża. Praca nie jest wcale moim całym światem. Przygotowuję się do małżeństwa i zauważam, że to moje dążenie do założenia rodziny powoli nadaje sens mojemu istnieniu. Nie czuję już potrzeby, by o cokolwiek z kimkolwiek rywalizować, by ciągle być na bieżąco.

Zauważam też, że kobiety, by mieć możliwość opiekowania się dziećmi, często podejmuje pracę gorzej opłacaną od mężczyzn. Ja zauważyłam, że po studiach dokonywałam takich wyborów, by mieć na względzie moją przyszłą rodzinę (możliwość pewnej elastyczności, większa wolność - ale za mniejsze pieniądze), a niekoniecznie karierę. Nie chciałam już więcej uczestniczyć w wyścigu szczurów i pracować po 10 godzin dziennie.

Teraz czas na moje pytania:
1) Jaka jest, Waszym zdaniem, rola kobiety?
2) Czy sytuacja, w której mężczyzna zarabia więcej, albo w ogóle jest jedynym "żywicielem rodziny" nie jest trochę krępująca dla kobiety?
3) Czy kobieta możne się zrealizować tylko poprzez wychowanie dzieci, dbanie o rodzinę i dom i nie pracować?

P.S. Pozdrawiam wszystkie forumowiczki i forumowiczów. Bardzo mi się tu podoba :)
Owieczka
Przygodny gość
 
Posty: 22
Dołączył(a): 26 października 2005, o 19:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez sagitta » 4 listopada 2005, o 12:25

Ad 1 - nie podejmuje sie odpowiadac

Ad 2 - to zalezy od podejscia mezczyzny (chociaz kobiety w sumie tez). Moj maz traktuje zajmowanie sie dzieckiem jako moja prace zawodowa i jest ok. Taki jest nasz podzial obowiazkow i wcale mnie to nie krepuje. Razem decydowalismy sie na wspolne dziecko i razem bierzemy za nie odpowiedzialnosc - kazde na swoj sposob.

Ad 3 - Jest wiele kobiet, ktore z wyboru pozostaja w domu, wiec pewnie tak...... Ja osobiscie przy 14-miesiecznym dziecku juz swira dostaje. Niedlugo bede szukac pracy ale najchetniej na pol etatu.

Tylo nie nazwalabym tego "nie pracowaniem"! "Zajmowanie sie dzieckiem" to wrecz eufemizm! Tak naprawde jest to dyzur 24/7. Nawet jak zostawisz komus na pare godzin pod opieka to i tak jestes jak ja to nazywam "ostatnią instancją" we wszystkim.......To olbrzymia odpowiedzialnosc i obciazenie psychiczne (fizyczne zreszta tez). A utrzymanie domu w porzadku przy malym dziecku tez latwe nie jest.........
sagitta
Domownik
 
Posty: 339
Dołączył(a): 22 sierpnia 2005, o 17:12
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Owieczka » 4 listopada 2005, o 18:41

Dziś przeczytałam, ciekawy artykuł o zdrowiu kobiet i mężczyzn.

http://wiadomosci.onet.pl/1257713,242,kioskart.html

Natknęłam się tam na trafne zdanie odnośnie obowiązków, którym muszą sprostać kobiety.

"W latach 90. coraz więcej doktorów ostrzegało, że aktywność zawodowa kobiet może zwrócić się przeciwko nim – społeczeństwo dało im nowe role, ale nie zwolniło ze starych obowiązków."

Generalnie nie lubię dzielić świata na świat mężczyzn i świat kobiet - wolę mówić o świecie ludzi i nie tworzyć dwóch przeciwstawnych obozów. By jednak mówić o wspólnym świecie, trzeba sobie zdawać sprawę z różnic, które wynikają z naszej natury.

P.S. Do mamy sagitty :D : Dziękuję za odpowiedzi. Ciepłe pozdrowienia dla Ciebie i Twojej rodziny.
Owieczka
Przygodny gość
 
Posty: 22
Dołączył(a): 26 października 2005, o 19:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez GoÅ›ka » 4 listopada 2005, o 18:52

1) brak odpowiedzi
2) nie
3) nie

:D
Gośka
 

Postprzez Owieczka » 6 listopada 2005, o 20:41

Pozwolę sobie podać link do artykułu pokazującego sposób postrzegania obu płci przez dwunastoletnie dzieci.

http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53663,2780457.html?as=1&ias=2

Zamieszczam też interesujący komentarz kogoś, kto podpisał się jako nick3:

"Doktorant Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej w W-wie (facet, niefeminista)
zrobił eksperyment:

Nagrał na kasetę dwa razy pod rząd TO SAMO bardzo dobre wykonanie utworu
skrzypcowego Paganiniego. Następnie puszczał je ludziom sugerując, że jedno
jest wykonaniem męskim a drugie kobiecym i prosząc ich o komentarz i ocenę
wykonania w skali 1-6. Pytał różnych ludzi. Zagadniętych przed sklepem w małym
miasteczku i EKSPERTÓW Z AKADEMII MUZYCZNEJ!

Wyniki przeszły jego najśmielsze oczekiwania!!! Wszyscy chętnie produkowali się
o swoich odczuciach. WSZYSCY stwierdzili, że odczuwają wyraźną różnicę. "Oba
wykonania" zostały ocenione jako dobre, ale podczas gdy "męskie"
było "genialne", "wirtuozerskie", "pełne wyrazu", "pełne głębi", kobiece
było "subtelne", "marzycielskie", "wrażliwe", "niezdecydowane", "uczuciowe".

Wplatając tylko więcej specjalistycznego słownictwa to samo mówili eksperci
Akademii Muzycznej!!!

"Mężczyzna" za swoje genialne wykonanie dostawał praktycznie zawsze
6. "Kobieta" za swoje - też oceniane jako dobre - średnio 4.1 !!!

I TAK JEST WŁAŚNIE Z OCENĄ KOBIETY W NASZYM SPOŁECZEŃSTWIE.

ONA ZAWSZE JEST NA "4.1", TAM, GDZIE MĘŻCZYZNA JEST NA "6.0". "


Nie jestem feministką, ale to troszkę niepokojące.
Owieczka
Przygodny gość
 
Posty: 22
Dołączył(a): 26 października 2005, o 19:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Kinia » 6 listopada 2005, o 21:26

Może jestem inna niż większośc, ale póki co nie marzę o niczym innym niż zajowanie się domem. Owszem chcialabym nie utknąć w nim na zawsze, bo i dzieci starsze potrzebują mądrej mamusi, która się rozwija, a nie takiej które zna się tylko na garkach i prasowaniu...ale te pierwsze lata dziecka, to chcę być w domu...

Jeszcze zoną nie jestem, ale sądzę, że kobieta bedąc właśnie żoną i matką w pełni rozwija swoją osobowość :) Warto poczytać taką książkę jak: "Kobieta- kaplaństwo serca" Jo Crosant

Ja osobiście też nie boję się o to, że mój Kochany bedzie na nas zarabiał. Juz teraz bardzo docenia moje domowe wysiłki i wiem, że szanuje tą pracę. Fakt, że nie każdy mężczyzna tak myśli i mam ogromne szczęście 8)
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez novva » 6 listopada 2005, o 23:09

Wiesz, czytałam książkę, którą polecasz i jestem nią - delikatnie mówiąc - zdegustowana. Kupiłam ją myśląc, że pomoże mi lepiej zrozumieć moją kobiecość, ale są tam takie fragmenty (nie chodzi mi o całośc, bo przesłanie jest b. dobre), które wydają mi się żenujące, np. jak to kobieta nieakceptująca swojej kobiecości chodziła w spodniach, jak brak akceptacji dla kobiecości doprowadził ją do zaniku @ i jak @ u niej wróciła w chwilę po założeniu spódnicy. Cóż... Ale ważniejszy fragment, który odnosi się też do tematu tego wątku jest taki, że jest tam też świadectwo kobiety, która zawsze, kiedy mąż zrobił czy powiedział coś z czym ona się nie zgadzała, albo co ją bolało, mówiła sobie, że nie będzie mu zwracać na to uwagi. Uśmiech na twarz i duszenie w sobie emocji. A to już jest dla mnie taktyka nieakceptowalna. Rolą kobiety nie jest chyba jednak tak pojmowana cichość, milczenie i pokora! A co ze szczerością i prawdą w związku?
novva
 

Postprzez Kinia » 6 listopada 2005, o 23:42

Szczerze Ci powiem, że ja zupełnie inaczej odebrałam te fragmenty. W różne dziwne dzialania Boże wierzę, więc kto wie, może to z @ kmuś faktycznie się przydarzyło...
Co do tego drugiego, to ogólna postawa cichości powinna być u kobiety wg. mnie. Ja niestety nie posiadam tej cechy. A jednak można przyjąć coś w cichości serca i z pokorą, a kiedy zmienią się trochę okoliczności i będzie wlaściwy moment porozmawiać z mężem szczerze o tym co nas zabolało.
Nie jestem za tym, by robić z siebie męczennicę!!!! Ale opanowanie nie oznacza wg. mnie tego ;)
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez NB » 7 listopada 2005, o 12:38

1.Rola kobiety. Moim zdaniem największą rolą życiową kobiety jest macierzyństwo. Czy to fizyczne czy też duchowe, bo przeciez są kobiety, które z różnych powodów dzieci nie mają bądź mieć nie mogą.

2.Moim zdaniem sytuacja gdy mężczyzna jest jedynym żywicielem rodziny, czy też więcej zarabia od żony jest sytuacją bardzo pozytywną. Nie uważam , że jest to krępujące dla kobiety, chociaz to też zależy od tego jak układa się w tym małżeństwie . Bo przecież bywają sytuacje gdy za przeproszeniem mąż żonie pieniądze na bieliznę osobistą wydziela . Myśląc jednak o normalnym, kochającym się małżeństwie widzę same pozytywy.

3. Oczywiście , że może. Chociaż zależy jeszcze ile ma dzieci. Bo jeśli dwoje i całe zycie jest tylko w domu bez angażowania się w pracę etatową czy społeczną to coś jednak jest nie tak. Pozostając w domu , przy dzieciach dobrze gdy jeszcze moze zaangażowac się w pracę społeczną, która byłaby kolejnym polem do samorealizacji, a może do służenia drugiemu człowiekowi ?.

Co do cichości i skromności. Tak często mówi się o tym, że to Panna Maria powinna być przykładem dla każdej chrzescijańskiej kobiety. Ona własnie była skromna , cicha, pokorna, a jednocześnie w tej swojej cichości bardzo mądra i ogarniała wszystko dokoła.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ola78 » 24 listopada 2005, o 16:26

1.2.3 - nie lubię takich pytań, bo nie da się uogólniać. Wszystko zależy od konkretnej kobiety i konkretnego mężczyzny.
Osobiście jednak się nie mogę się zgodzić z Nikoletą. Od dwóch miesięcy nie pracuję i wcale nie czuję się z tym fajnie. Nie chodzi nawet o kwestie finansowe, ale skoro włożyłam trochę wysiłku w moje wykształcenie, które łącznie ze wszystkimi etapami trwało 20 lat (dla ścisłości - mam jeden zawód) i jakoś tak mi szkoda... Dla mnie praca jest bardzo potrzebna dla samorealizacji. Oczywiście nie mam tu na myśli kariery za wszelką cenę - chcemy mieć dzieci (i nawet nad nimi już "pracujemy" :oops: ). Mój mąż nawet mnie do tej pracy specjalnie nie wygania, ale ja CHCĘ pracować, nawet na 1/2 etatu lub za przysłowiowe "grosze" ale żeby tylko wyjść z domu, bo teraz to rozleniwiłam się okropnie... Nawet nie chce mi się umalowac ani ubrać porządnie. Jednym słowem - jakoś głupio się czuję nie pracując.
Nie za bardzo podoba mi się model rodziny, w której TYLKO mężczyzna pracuje (i często wraca tak zmęczony,że już na nic nie ma siły), a kobieta zajmuje się domem i dziećmi. Wolałabym te wszystkie obowiązki (i odpowiedzilność za ich wypełnienie) dzielic po połowie. Poza tym - gdyby to tylko mój mąż pracował, a ja np. nie miałabym żadnego doświadczenia zawodowego, to umierałabym ze strachu, że kiedy jemu coś się stanie to zostaniemy bez środków do życia.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez tato » 24 listopada 2005, o 23:30

ola78 napisał(a):Nie za bardzo podoba mi się model rodziny, w której TYLKO mężczyzna pracuje (i często wraca tak zmęczony,że już na nic nie ma siły), a kobieta zajmuje się domem i dziećmi.


ciekawe ze same kobiety nie postrzegają prowadzenia domu i wychowania dzieci jak cięzkiej ( niejednokrotnie duzo cięższej niż mezczyzny) PRACY!!!
Pracy od ktorej nie ma zwolnienia, chwili odpoczynku mozliwosci zapomnienia sie bo male dziecko musi byc caly czas na oku ... no ale to moze tak jest gdy o roli kobiety i macierzynstwie wypowiadaja sie osoby ktore nie maja dzieci
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez Sasanka » 25 listopada 2005, o 12:22

Zgadzam się z tatą, że zajmowanie się domem to praca, nawet bardzo ciężka, zarówno fizyczna jak i umysłowa, ale nie każdej kobiecie odpowiada taki "zawód".
Sasanka
 

Postprzez kukułka » 25 listopada 2005, o 12:48

1. Byc najpierw i w pierwszej kolejności żoną, potem matką, a przy okazji można sobie pracowac ( dodatkowy grosz sie przyda, w pracy sie człowiek coś nowego nauczy itd)
2. Jesli zarabia więcej- to dobrze> nie chcialabym zarabia więcej niz maż> jesli jets to konieczne, to maz może by jedynym zywicielem i już, ale jesli kobieta ma możliwosc podjecia pracy, to warto.
3. Moze, jesli uznaje to za swoj zyciowy cel, aczkolwiek np ja za swoj cel uznaję szczęsliwa rodzinę, ale pracuję. jednak ta praca nie ejst dla mnei najwazniejsza na swiecie. jesli kobieta pracę uznaje za wartośc największą, to chyba powoli..zamienia sie w mężczzyne. moze przykre, ale prawdziwe.

Ja jetsem akurat nauczycielką i taka praca swietnie mi odpowiada. Kokosów nie zarabiam, wiadomo, ale tez nei zgodzilabym sie na prace na 2 etatach w 2 roznych szkolach. nie mam dzieci, ale i tak praca w szkole ( na pelnym etacie, ktory wynosi 18 godizn tygodniowo) i odpowiada, bo nie siedze codziennie po 8 godzin, amm czas, by zrobic cos w domu ( choc i tak porządnie za dom zabieram sie w wakacje). a zreszta i tka mam próbkę tego,. ak to jest byc codziennie po 8 godizn w pracy, kiedy po lekcjach wypada mi konferencja itp. Zlosci mnei to strasznie, bo wiem, ze w domu nic nie zrobione a ja siedze i jakichs bzdur musze sluchac. Slowem- dobrze jest pracowac, ale tak tylko trochę 9 a szkola sie swietnie do teog nadaje - malo godzin, wakacje)
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 25 listopada 2005, o 12:52

aha, cichośc i skromnośc. jestem jak najbardziej za, z tym ze dla mnei nie oznacza to trzymania buzi na klodke, tylko to, by nie wyjezdzac z tzw. gębą od razu jak nas mąż zdenerwuje. on ma doś nerwów w pracy, dom powinien by dla niego odpoczynkiem, ukojeniem. nawet jak mamyz ly dzien, to lepiej nie mowic mezowi tego w progu ajk wraca z pracy, tylko poczekac chwile. a zale na meża wylewac w poduszkę, a potem jak nam emocje przejdą, rozumowo i logicznie ( mozna sobie nawet wypisac w punktach) wyjasnic, o co nam chodzi ( mężczyzni lubią mie wsyztko uschematyzowane, a u nas wsyztko podlega emocjom)> jednym slowem- cichosc, skromnosc to wyczucie, a nie to, by pozwolic sie zaszczuc i stac sie szarą myszka.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez fiamma75 » 25 listopada 2005, o 13:19

1. Nie zgadzam się, że największą rolą życiową kobiety jest macierzynstwo. Wszytko zależy od jej stanu i powołania, a niezależnie od niego na pewno tak jak każdy jest powołana do życia w zgodzie z Bogiem, do niesienia miłości i Dobrej Nowiny.
Zresztą zanim zostaje powołana do amcierzyństwa, jest powołana do bycia żoną i to powołanie stoi przed macierzyństwem, bo jest dana "ku pomocy mężczyźnie".
2. To na pewno zależy od kobiety. Dla mnie jest nie do przyjęcia nieuczestniczenie finansowe w utrzyamniu rodziny. Jest to nasza wspólna odpowiedzialność, pieniądze są wspólne, choć raz zaroabia więcej mąż, raz ja, czasami tyle samo - to nie ma znaczenia kto ile.
3. Są takie kobiety, nie zaliczam się do nich i wcale tego nie żaluję :lol:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez kukułka » 25 listopada 2005, o 13:40

fiammo75, dlatego tez napisałam w odpowiedzi na 1. pytanie, ze najważniejsze jest byc zona. myslę, ze wiele kobiet, gdy stają sie mamami, zapomina o tym.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 25 listopada 2005, o 13:53

A zresztą myslę, ze rozwijanie w sobie wątpliowści co do roli kobiety we wspłczesnych czasach jest trochę bez sensu, jelsi moge tka powiedziec. po prostu - jednej odpowiada to, innej - co innego i chyba nie o to chodzi, by by w zgodzie ze wsopółczesnymi czasami, tylko ze sobą samą. no i z mężem....
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez fiamma75 » 25 listopada 2005, o 14:22

kukułka napisał(a):fiammo75, dlatego tez napisałam w odpowiedzi na 1. pytanie, ze najważniejsze jest byc zona. myslę, ze wiele kobiet, gdy stają sie mamami, zapomina o tym.


Masz rację. Sama znam takie przypadki a potem małżeństwo wpada w głęboki kryzys :(
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez ola78 » 25 listopada 2005, o 19:50

tato napisał(a):
ola78 napisał(a):Nie za bardzo podoba mi się model rodziny, w której TYLKO mężczyzna pracuje (i często wraca tak zmęczony,że już na nic nie ma siły), a kobieta zajmuje się domem i dziećmi.


ciekawe ze same kobiety nie postrzegają prowadzenia domu i wychowania dzieci jak cięzkiej ( niejednokrotnie duzo cięższej niż mezczyzny) PRACY!!!
Pracy od ktorej nie ma zwolnienia, chwili odpoczynku mozliwosci zapomnienia sie bo male dziecko musi byc caly czas na oku ... no ale to moze tak jest gdy o roli kobiety i macierzynstwie wypowiadaja sie osoby ktore nie maja dzieci


Cóż za zupełne niezrozumienie mojej wypowiedzi. Nie neguję, że praca w domu jest ciężka i właśnie dlatego mężczyźni również powinni się nią zająć. A często skoro pracują zawodowo to uważają, że już z prac domowych są zwolnieni. Bo wszystkie siły stracili pracy.
A co do twierdzenia, że "tak to jest gdy o roli kobiety i macierzyństwie wypowiadają się osoby, które nie mają dzieci" to troche mnie ono wkurzyło. Skoro nie mam dzieci to mam się nie odzywać? Kobietą już nie jestem czy co?
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45


Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości

cron