Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 13:09 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

wytrwac w czystosci...tylko jak?

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez fiamma75 » 6 grudnia 2008, o 12:37

Nie przeceniam znaczenia czystości małżeńskiej (tak jak w niektórych kręgach katolockihc jest modne), nie uważam, ze kwestia zachowania/niezachowania dziewictwa ma znaczący wpływ na małżeństwo - aczkolwiek uważam seks przed ślubem za grzech, tak jak grzechem jest opuszczenie mszy św. (choć jeden kapłan mi mówił, że to jest dużo gorszy grzech bo przeciw III przykazaniu).
Jeśli jakiś kapłan udzielił rozgrzeszenia w takiej sytuacji, to musiał mieć powód - my go nie znamy - spowiedż jest tajemnicą.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez juka » 6 grudnia 2008, o 14:30

fiamma75 napisał(a):(choć jeden kapłan mi mówił, że to jest dużo gorszy grzech bo przeciw III przykazaniu).

kluczem do uzyskania przebaczenia nie jest ciężar grzechu tylko uznanie swojej winy i chęć poprawy. dlatego tłumaczenie "są gorsze grzechy", choć są zapewne, uważam za nietrafione.
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez Misiczka » 6 grudnia 2008, o 14:36

Aha. To ważne, aby pamiętać, że szóste przykazanie jest dopiero szóste. Kolejność nie jest przypadkowa, lecz świadczy o hierarchii. No a podstawową treścią szóstego przykazania, jest jednak zdrada małżeńska, nadbudowało się na nim bardzo bardzo dużo rzeczy (i antykoncepcja się mieści, i onanizm i jeszcze dużo dużo), a to bardzo źle, bo znika z oczu to co najważniejsze.

Juka, to nie chodzi o tłumaczenie że są gorsze grzechy, tylko o to, by nie tracić z oczu tego co jest naprawdę najważniejsze - najważniejsza nie jest czystość, tylko więź z Bogiem (pierwsze przykazanie jest ważniejsze od szóstego).
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Postprzez arTemida » 6 grudnia 2008, o 14:38

Przecież nikt tu nie mówi że kwestia seksu przedmałżeńskiego nakreśla małżeństwo, tylko że grzech jest grzechem i nie ważne czy to seks, czy kłamstwo, czy kradzież czy opuszczenie niedzielnej mszy po prostu trzeba się z tego wyspowiadać i nie ma że ja mam swój własny dekalog bo to jest odrzucanie Boga i tego co nam daje.
arTemida
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 19 października 2007, o 19:06
Lokalizacja: poznań

Postprzez małe słoneczko » 6 grudnia 2008, o 15:01

Nie ma co się buntować. Seks przedmałżeński jest niedozwolony tak samo jak jazda samochodem po alkoholu.

Jak ktoś ma problem z wiarą, albo nie wierzy, albo nie miewa kaca moralnego- to jego sprawa.

Gorzej by było jakby kasik miała taki problem, że współżyje, a ma wyrzuty sumienia- to co innego.

Każdy robi to, co uważa za stosowne. Jestem pewna w 100%, że chcę mieć 1 raz ze swoim mężem PO ŚLUBIE, nie tylko z powodów religijnych, ale dlatego, że dla mnie seks jest elementem miłości małżeńskiej, jednością ciała i duszy.

W narzeczeństwie zdarzają się upadki, nieczystości, traktuję to nawet jak "przygotowanie" do współżycia. Gdyby się nad tym zastanowić, to bardzo naturalne...

Ale seks i wszystkie jego konsekwencje ( nie tylko emocjonalne, ale też takie namacalne jak np. pojawienie się dziecka) to sprawa małżonków.

Jestem normalna, nie jestem z drewna czy kamienia i są chwile, gdy chce się postawić wszystko na jedną kartę. Ale wtedy trzeba postawić sobie pytanie: czy to Miłość? czy Pożądanie?

tyle na ten temat, Małe Słoneczko.
małe słoneczko
Bywalec
 
Posty: 184
Dołączył(a): 2 stycznia 2008, o 00:27
Lokalizacja: Niebo:)

Postprzez fiamma75 » 6 grudnia 2008, o 15:33

juka napisał(a):
fiamma75 napisał(a):(choć jeden kapłan mi mówił, że to jest dużo gorszy grzech bo przeciw III przykazaniu).

kluczem do uzyskania przebaczenia nie jest ciężar grzechu tylko uznanie swojej winy i chęć poprawy. dlatego tłumaczenie "są gorsze grzechy", choć są zapewne, uważam za nietrafione.


cytowałam pewnego zakonnika
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez milgosia » 6 grudnia 2008, o 15:58

(...)kluczem do uzyskania przebaczenia nie jest ciężar grzechu tylko uznanie swojej winy i chęć poprawy.


Otóż to. To dotyczy każdego grzechu bez wyjątku. Człowiek może upadać, może popełniać błędy, może latami wychodzić z seksu przedmałżeńskiego, nieczystości, czy jakiegokolwiek innego ciężkiego grzechu, ale jeśli rzeczywiście tego żałuje i się stara - to pomimo upadków, zawsze otrzyma przebaczenie.

Jeśli jakiś kapłan udzielił rozgrzeszenia w takiej sytuacji, to musiał mieć powód - my go nie znamy - spowiedż jest tajemnicą.


Istotnie, to wszystko, co dotyczy spowiedzi (w tym również fakt rozgrzeszenia) są związane tajemnicą, więc nie nam ich dociekać. I ja nie mam najmniejszego zamiaru.

Tym bardziej dziwi mnie fakt, że się Kasik tak bardzo z tym obnosisz i to publicznie, przed setkami czytelników tego forum, przecież to w końcu jest miejsce publiczne.

Jakbyś chciała całemu światu udowodnić, co? To, co właśnie swoim postępowaniem tak doskonale podważasz....?

Bo choć rzeczywiście spowiedź jest tajemnicą (i powinna nią pozostać, także od strony penitenta), to już przecież Dekalog i warunki dobrej spowiedzi są ogólnie znane, więc w tym kontekście Twoje szumne opowieści o spowiedzi brzmią co najmniej dwuznacznie, tym bardziej, że otwarcie przyznajesz, że nie żałujesz, nie masz zamiaru przestać i składasz tak jaskrawe deklaracje pod tytułem:
"z tego i z tego grzechu ciężkiego się nie spowiadam i kropka"...

Tylko, że dla mnie - wybacz mocne słowa - to jest zwykła żebranina o akceptację Twojego niewłaściwego postępowania, do ktorego tak otwarcie się przyznajesz. Bo tak naprawdę nie żyjesz do końca w zgodzie ze swoim sumieniem, choć tak doskonale, tak inteligentnie i tak twardo temu zaprzeczasz.

Gdybyś rzeczywiście miała w sobie głęboki pokój, nie odczuwałabyś chęci odbywania dodatkowej publicznej spowiedzi, publicznego "prania swoich ... "
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez juka » 6 grudnia 2008, o 18:55

fiamma75 napisał(a):cytowałam pewnego zakonnika


zauważyłam, ale nie bardzo mogłam mu bezpośrednio odpowiedzieć ;-)
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez kasik_powraca » 7 grudnia 2008, o 22:01

milgosiu, napisalas:

Istotnie, to wszystko, co dotyczy spowiedzi (w tym również fakt rozgrzeszenia) są związane tajemnicą, więc nie nam ich dociekać. I ja nie mam najmniejszego zamiaru.


ale juz wczesniej przeciez stwierdzilas, ze spowiedz jest niewazna.

Tylko, że dla mnie - wybacz mocne słowa - to jest zwykła żebranina o akceptację Twojego niewłaściwego postępowania, do ktorego tak otwarcie się przyznajesz. Bo tak naprawdę nie żyjesz do końca w zgodzie ze swoim sumieniem, choć tak doskonale, tak inteligentnie i tak twardo temu zaprzeczasz.


no prosze, analityk z ciebie .... ostatniej klasy. Nawet ci te ostre slowa nic nie dodaja...

poprostu ktos tu przemysla ta sprawe, ja mowie, ze moze byc inaczej, ze za ten seks nie musisz byc "wylaczony calkiem z kosciola", a wy o waznosc mojej spowiedzi. nie tobie to oceniac, tymbardziej nie tobie mnie analizowac, do tego w tak infantylny sposob!

azorek dala przyklad, a ja jestem tym przykladem w rzeczywistosc i dlatego bede sie wypowiadac na ten temat. Przeciez nie mowie co mi dokladnie kaplan powiedzial i jak to uzasadnial. Tak jak ktos pisze, ze w jego sumieniu pieszczoty sa ok i korzysta jak moze w fazie plodnej. Albo ma dyspenee na gumki czy cos innego. to tez jest ujawnianie spowiedzi?

kiedys sie slub bralo bardzo mlodo, nie bylo latami chodzenia czy narzeczenstw. czasy sie zmieniaja i trudno wymagac od ludzi takich wyrzeczen jak wieloletnie zachowywanie cnoty. Trudno, zeby studenci sie pobierali jak zyja na garnuszku rodzicow. Natura nie stworzyla nas do czekania tyle lat, szczegolnie jak sie jest z kims od przykladowej 18tki.


na wiekszy wywod nie ma czasu, spadam do lozka... w celu spania.

dobranoc
kasik_powraca
Przygodny gość
 
Posty: 58
Dołączył(a): 30 sierpnia 2008, o 22:44

Postprzez arTemida » 7 grudnia 2008, o 22:58

Trudno, zeby studenci sie pobierali jak zyja na garnuszku rodzicow.

No może i trudno ale to też okazje żeby stać się samodzielnym. Widziałam już wiele studenckich małżeństw i uważam że jak się wie czego się chce to można.
A poza tym jak można mieszkać ze sobą bez ślubu to i tym bardziej będzie za co po ślubie.
arTemida
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 19 października 2007, o 19:06
Lokalizacja: poznań

Postprzez milgosia » 8 grudnia 2008, o 13:34

Kasik,

1. Spowiedź nieważna też jest objęta klauzulą tajemnicy w sposób absolutnie wiążący dla kapłana, a dla penitenta jest w tym względzie wyraźne zalecenie od KK, aby zachować dyskrecję. A fakt, że spowiedź jest nieważna dotyczy rozgrzeszenia, a nie tego, że można ją ujawniać.

2. Ty sama zaczęłaś ujawniać szczegóły swojej spowiedzi w sprawie tak ewidentnie ocenianej negatywnie przez Kościół jak seks przedmałżeński, więc dobrowolnie wystawiasz się na ocenę innych, to jest zwyczajna konsekwencja Twojej decyzji, nic więcej.

3. Co do ważności rozgrzeszenia, to jeśli nie ujawniasz uzasadnienia, to jak myślisz, co ma sobie pomyśleć przeciętny katolik, znający zasady dobrej spowiedzi, Dekalog i nauczanie KK, jeśli słyszy, że ktoś chodzi do Komunii, ale współżyje przed ślubem i w dodatku nie żałuje i nie ma zamiaru przestać...? Nie pisz, że się tego nie przewidywałaś i się nie liczyłaś z krytyką, pisząc o swojej spowiedzi publicznie, jesteś na to zbyt inteligentna.

Po co w ogóle było się tym chwalić?

4. Seksu przedmałżeńskiego nie można porównywać z rozterkami dotyczącymi granic pieszczot w małżeństwie czy zezwoleniem na korzystanie z prezerwatyw w wyjątkowych sytuacjach, bo w małżeństwie startujemy od razu z zupełnie innego poziomu. Te kwestie mogą być - i są w pewnych absolutnie wyjątkowych przypadkach, o czym pisze sam Kościół - dozwolone, obciążone mniejszą winą moralną.

Co do seksu przedmałżeńskiego, to zdaje się poza przypadkiem choroby psychicznej, prowadzącej w sposób nie do końca świadomy i dobrowolny do działania o charakterze seksualnym, nie ma takich wyjątków.

Seks przedmałżeński jest grzechem i to ciężkim.

A już na pewno żadnym wyjątkiem nie jest dwoje dorosłych, inteligentnych osób, całkowicie zdrowych psychicznie, mieniących się katolikami, którzy współżyją całkowicie świadomie i dobrowolnie tylko dlatego, że im tak wygodnie i nie chce im się czekać do ślubu. I którzy na dodatek radośnie deklarują, że tego działania nie uważają za grzech, nie żałują i nie mają zamiaru przestać, bo "nie można działać wbrew naturze"...

A przebaczanie 77 razy i nadstawianie drugiego policzka to nie jest "wbrew naturze"...?

5. Jeszcze do co tajemnicy spowiedzi - klauzula tajemnicy dla kapłanów jest tak ścisła, że nawet gdyby jakiś kapłan wiedział, że spowiedź jest nieważna (bo akurat penitent ją u niego odbył), to nie ma prawa zapytać o ten grzech na kolejnej spowiedzi, czy przypadkiem nie miał miejsca w międzyczasie.

Kapłan nie może nawet cieniem zdradzić tego, że o tym wie, nie wolno mu tego nawet zasugerować do tego stopnia, że nie może nawet odmówić udzielenia komunii takiemu komuś - pomimo, że w duchu doskonale wie, że ta komunia jest świętokradcza (bo np. nieważna spowiedź miała miejsce u niego).

Dlatego tak wiele - bardzo wiele, wbrew pozorom - zależy od penitenta, od jego szczerej postawy na spowiedzi.

Przy okazji - poczytaj sobie o tzw. grzechach przeciw Duchowi Świętemu, co to jest za rodzaj grzechu i dlaczego jest nieodpuszczalny, nawet pomimo odbytej, "ważnej" (a w rzeczywistości nieważnej) spowiedzi.

6. Na koniec - przypominam Ci, że to jest wątek dla narzeczonych o tym, jak zachować czystość i o problemach z tym związanych.

Kasik, Ty nie piszesz o problemach, o rozterkach, o tym, że to jest trudne i czasami trwa latami, że to wygląda w życiu niektórych ludzi jak regularna wojna, w której zdarzają się bitwy wygrane i przegrane, której bez pomocy łaski nie da się wygrać.

Ty nie podtrzymujesz na duchu, nie wspierasz, nie masz nawet krzty wątpliwości, co do moralnego charakteru swojego postępowania. Ty wprost dajesz niechlubne świadectwo czegoś dokładnie odwrotnego, co jest primo - sprzeczne z nauczaniem KK, a secundo - sprzeczne z zasadami tego forum.

A jeśli gdzieś się mylę, jeśli masz jednak jakieś wątpliwości, co do właściwości swojego postępowania, to wtedy pisz w tym wątku.
Ostatnio edytowano 8 grudnia 2008, o 17:29 przez milgosia, łącznie edytowano 2 razy
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

wytrwać w czystości

Postprzez grak » 8 grudnia 2008, o 15:58

Podpisuję się pod słowami Milgosi.
Kasik, piszesz "najlepiej wywalic wszystkich co sie kochaja przed slubem odrazu z kosciola". Tak sobie czasem myślę, ze chrześcijaństwo w czasach pierwszych chrześcijan było czytelniejsze. Bo wtedy grzeszników wywalano z kościoła, uczestniczyli tylko w liturgii Słowa. I wtedy, jeśli komuś zalezało, porządkował swoje sprawy. I nikomu nie przyszło do głowy tłumaczyć się, że on czegoś nie uważa za grzech. Ktoś może powiedzieć, że taka postawa Kościoła była bez miłości, ale tu właśnie była miłość w trosce o czyjeś zbawienie. Jakoś współczesny chrześcijanin zbawieniem innych zazwyczaj przejmuje się po ...ich śmierci. W ub. roku taka historia miała miejsce w moim otoczeniu. Mężczyzna żył w związku niesakramentalnym. Oczywiście nikt mu uwagi nie zwracał, bo: ma swoje sumienie, jest dorosły, żyją lepiej, zgodniej , niż niejedno małżeństwo sakramentalne... Człowiek nagle zmarł na zawał. Koszmarna rozpacz w jego rodzinie, przecież żył w grzechu, będzie potępiony.
kasik, przyjmij nasze uwagi jako taki właśnie dzwoneczek, póki żyjesz. Kościół zawsze potępiał grzech, nie grzesznika, grzesznik ma zawsze szansę na nawrócenie. Zresztą napominanie grzeszących jest naszym biblijnym obowiązkiem.
Trudno mi rozeznać, jaki jest Twój stosunek do spraw wiary, czy Ty wierzysz w Boga, ale taka jeszcze rzecz mnie nurtuje. A gdyby Twój chłopak zmarł, teraz, w takim stanie duszy, byłabyś spokojna o jego zbawienie? Bo przecież 'kochać" - to pragnąć dobra tej drugiej osoby, bynajmniej nie tylko tu, na ziemi.
Pozdrawiam
grak
Przygodny gość
 
Posty: 61
Dołączył(a): 14 lutego 2006, o 11:59

Postprzez kasik_powraca » 8 grudnia 2008, o 22:08

milgosia:
Nie pisz, że się tego nie przewidywałaś i się nie liczyłaś z krytyką, pisząc o swojej spowiedzi publicznie, jesteś na to zbyt inteligentna.


a czy ja pisze, ze sie nie spodziewalam? nie boje sie krytyki :wink:

Seksu przedmałżeńskiego nie można porównywać z rozterkami dotyczącymi granic pieszczot w małżeństwie czy zezwoleniem na korzystanie z prezerwatyw w wyjątkowych sytuacjach, bo w małżeństwie startujemy od razu z zupełnie innego poziomu. Te kwestie mogą być - i są w pewnych absolutnie wyjątkowych przypadkach, o czym pisze sam Kościół - dozwolone, obciążone mniejszą winą moralną.


ale dlaczego? KK jasno mowi NIE antykoncepcji. Dla mnie nie ma tu roznicy. Atykoncepcja jest zlem, wszyscy o tym wiemy. Slub moze byc nagle przepustka do grzechu?

A już na pewno żadnym wyjątkiem nie jest dwoje dorosłych, inteligentnych osób, całkowicie zdrowych psychicznie, mieniących się katolikami, którzy współżyją całkowicie świadomie i dobrowolnie tylko dlatego, że im tak wygodnie i nie chce im się czekać do ślubu. I którzy na dodatek radośnie deklarują, że tego działania nie uważają za grzech, nie żałują i nie mają zamiaru przestać, bo "nie można działać wbrew naturze"...


milgosiu,ja mowie za siebie 8) skad wiesz, czy moj wybranek jest w ogole katolikiem? a propos, co sie tak tej inteligencji uwzielas?? :lol:

Kasik, Ty nie piszesz o problemach, o rozterkach, o tym, że to jest trudne i czasami trwa latami, że to wygląda w życiu niektórych ludzi jak regularna wojna, w której zdarzają się bitwy wygrane i przegrane, której bez pomocy łaski nie da się wygrać.


fakt, mam inne zdanie. Ale to przeciez dobrze jak ktos mysli cos innego, nie jestesmy ubezwlasnowolnieni, mamy swoj rozum i moze ktos z checia poczyta moje wywody na ten temat! i moze sie nawet wrecz umocni przez nie w dazeniu do czystosci :) tak milgosiu, wlasnie w tym. Przeciez ja nikogo od czekania nie odciagam! Jak chce, to dlaczego nie? To jest piekne jak ktos ma na tyle silna wole i CHEC! Ja na tej plaszczyznie nie, ale gdzie indziej juz tak. I zawsze chetnie slucham i czytam rozne zdania, bo to rozwija czlowieka, przynajmniej mnie.

arTemida:

A poza tym jak można mieszkać ze sobą bez ślubu to i tym bardziej będzie za co po ślubie.

tak, dalej na rodzicach garnuszku. Zreszta slub niesie za soba inne konsekwencje. ale to w dyskusji teraz nie wazne.


grak:

Trudno mi rozeznać, jaki jest Twój stosunek do spraw wiary, czy Ty wierzysz w Boga,


no chyba gdybym nie wierzyla, to bym sie tu raczej na ten temat nie wypowiadala...


A gdyby Twój chłopak zmarł, teraz, w takim stanie duszy, byłabyś spokojna o jego zbawienie?


tak
kasik_powraca
Przygodny gość
 
Posty: 58
Dołączył(a): 30 sierpnia 2008, o 22:44

Postprzez julieta » 8 grudnia 2008, o 23:06

Nie miałam zamiaru włączać się do dyskusji,ale jednak. Wybaczcie, że trochę poza tematem.
Uderza mnie Wasza pewność wypowiedzi. Szafowanie argumentami nie do obalenia (bo nie do sprawdzenia) - pytania o pewność zbawienia! A czy Wy jesteście pewni swojego zbawienia? Ja staram się być dobrym człowiekiem, ale pewna swojego zbawienia nie jestem, bo jest ono w ręku Boga. Wy (my) mierzycie miarą ludzką, a on boską. Czym jest nasza inteligencja wobec Jego przenikliwości. Naprawdę nie przeceniajmy naszej miary i oceny, tak grzechu jak istoty zjawisk.
Nie oszukujmy się - nasze (również kapłańskie) oceny są umowne z konieczności. Nie dysponujemy odpowiednimi środkami. Taki wymiar jaka miara. Niestety zmienna na przestrzeni lat/wieków.
Oczywiście czegoś trzymać się trzeba, ale trochę pokory wobec interpretacji innych nie zaszkodzi.

Każdy ma takiego Boga jakiego chce (parafrazuję Św. Małą Teresę)
julieta
Przygodny gość
 
Posty: 37
Dołączył(a): 13 sierpnia 2008, o 09:58
Lokalizacja: podkarpacie

Postprzez MAKG » 9 grudnia 2008, o 11:29

ja dodam może tylko ze dwa zdania - takie moje małe świadectwo...

Z narzeczonym nie współżyjemy przed ślubem - jednak zmagania z czystością są dla nas baaardzo trudne, czasem upadamy. Ale wczoraj byliśmy oboje w spowiedzi - uff, jaka ulga :)

To tyle ;)
MAKG
Bywalec
 
Posty: 175
Dołączył(a): 30 października 2008, o 11:21

Postprzez kasik_powraca » 9 grudnia 2008, o 12:41

moderatorze, prosze mi wyjasnic, za co mam ostrzezenie :idea:
kasik_powraca
Przygodny gość
 
Posty: 58
Dołączył(a): 30 sierpnia 2008, o 22:44

Postprzez NB » 9 grudnia 2008, o 12:53

Za naruszenie regulaminu.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez milgosia » 9 grudnia 2008, o 15:55

Marry napisał(a):
Z narzeczonym nie współżyjemy przed ślubem - jednak zmagania z czystością są dla nas baaardzo trudne, czasem upadamy. Ale wczoraj byliśmy oboje w spowiedzi - uff, jaka ulga :)



Brawo Marry! Jesteście bardzo, bardzo dzielni, bo to jest rzeczywiście walka o siebie, o miłość, o czyste serce...

A wiadomo, w walce raz na wozie, raz pod wozem, czasem i krew się poleje i nieraz ranę głęboką człowiek zaliczy, ale najważniejsze, że się walczy i ma się u boku Kogoś, kto o niego też walczy po stokroć bardziej, na Krzyżu.

A siły, wytrwałość i cierpliwość zdobyte w tej walce na pewno nieraz Wam pomogą w budowaniu Waszej miłości. A to jest cenna szkoła miłości cierpliwej i autentycznej.

P.S. "Nie ma takiego grzechu, którego Bóg by nie chciał nam przebaczyć z wyjątkiem tego, którego sami nie chcemy w sobie uznać. " /o. Augustyn Pelanowski/
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Re: wytrwać w czystości

Postprzez strzyga » 18 grudnia 2008, o 23:45

grak napisał(a):Mężczyzna żył w związku niesakramentalnym. Oczywiście nikt mu uwagi nie zwracał, bo: ma swoje sumienie, jest dorosły, żyją lepiej, zgodniej , niż niejedno małżeństwo sakramentalne... Człowiek nagle zmarł na zawał. Koszmarna rozpacz w jego rodzinie, przecież żył w grzechu, będzie potępiony.

o nikim, nawet Judaszu nie można powiedziec, że jest/będzie potępiony :!: :!: :!:
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

wytrwać w czystości

Postprzez grak » 19 grudnia 2008, o 08:08

Napisałam o obawach rodziny, nie napisałam, ze jestem pewna, ze będzie potępiony, bo to wie sam zainteresowany w obliczu Boga. Mam czasem obawy, że część chrześcijan traktuje nauczanie Pisma św, nie tylko nauczanie Kościoła, z "przymrużeniem oka", na zasadzie " no niby jest tam to NIE CUDZOŁÓŻ no ale chyba Pan Bóg rozumie itd, nie tak jak niektórzy księża, forum lmm itd". I to się wszystko rozmydla, ślizgamy się po jasno określonych zasadach, tłumaczymy się "swoim sumieniem," jakby ono mogło być czymś oderwanym od biblijnej moralności, do tego dołożymy jeszcze że "Bóg jest miłosierny" no i mamy co mamy w naszej rzeczywistości. czasem tak sobie myślę, ze dopasowujemy do Pana Boga takie ludzkie układy, Bóg jak ojciec ziemski - niekonsekwentny, straszący a niedotrzymujący słowa itd. Na ile znam Pismo św. - nigdzie nie znalazłam takiego dopowiedzenia na uszko, ze tak naprawdę to rób co chcesz, jak uważasz, te wskazówki, ostrzeżenia to tak na zapas, albo dla starych dewotek, jak chcą...
grak
Przygodny gość
 
Posty: 61
Dołączył(a): 14 lutego 2006, o 11:59

Postprzez forget-me-not » 20 grudnia 2008, o 00:10

oczywiście masz rację Grak. ale zdaje się, że chodzi tu o ukształtowanie naszego sumienia...nie można grzeszyć z myślą, że miłosierny Bóg mi wybaczy. Natomiast, jeśli ktoś popełni grzech i szczerze za niego żałuje, to miłość Boga nie zna granic. I to jest piękne.
forget-me-not
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 10 grudnia 2007, o 16:16

Postprzez małe słoneczko » 30 grudnia 2008, o 18:44

a co wtedy gdy samemu się prowokuje i ma się za mało silnej woli, by nie doprowadzać narzeczonego do obłędu?:(

ponawiam pytanie zawarte w temacie...
małe słoneczko
Bywalec
 
Posty: 184
Dołączył(a): 2 stycznia 2008, o 00:27
Lokalizacja: Niebo:)

Postprzez milgosia » 31 grudnia 2008, o 11:23

Jak się widzi, że samemu sobie człowiek nie radzi, nie ma siły, za bardzo jest zaangażowany w sprawę, żeby złapać dystans, to proponowałabym się zwrócić o pomoc do osoby trzeciej (porządny kapłan, katolicki psycholog w poradni rodzinnej). Najlepiej pójść tam razem.

To naprawdę może pomóc, jak sobie człowiek nie radzi, to trzeba oprzeć się o kogoś, kto nas "poniesie", wspomoże, pozwoli wyładować emocje, żale, podpowie nowe rozwiązania, pokieruje długoterminowo.

Tacy kapłani i psychologowie odwalają kawał dobrej roboty i to żaden wstyd prosić o pomoc w takiej sprawie. Przeciwnie, uważam, że to jest właśnie zdrowe i dojrzałe podejście do swojego problemu i rokuje jak najbardziej pozytywnie.

Przecież w Piśmie Świętym jest napisane:

"Jedni drugich brzemiona noście" /Gal. 6,2/
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez arTemida » 31 grudnia 2008, o 13:20

zgadzam się z miłgosią-myy mieliśmy naszego przyjaciela księdza i spowiednika i moją przyjaciółke która wspierała swoją modlitwą i było to bardzo skuteczne wspieranie i poczucie że ktoś nad nami czuwa.
arTemida
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 19 października 2007, o 19:06
Lokalizacja: poznań

Postprzez eppl » 10 stycznia 2009, o 15:23

Czytam Wasze wypowiedzi i przypominam sobie nas-mnie i mojego Męża.Zylismy razem w czystosci przed slubem ponad 6 lat i uwazam,że naprawdę warto...Teraz czerpiemy z tego chyba jeszcze wieksza radosc...I łatwiej chyba nam wytrwac w wstrzemiezliwosci jak nie moge,bo mam okres płodny...Jestesmy dla siebie bardziej wyrozumiali..
I nam slub cos zmieniał,rzeczywiscie dopiero po nim stawalismy sie jednoscia...
eppl
Przygodny gość
 
Posty: 51
Dołączył(a): 6 listopada 2008, o 23:47

Postprzez Bright » 10 stycznia 2009, o 23:05

eppl napisał(a):.I łatwiej chyba nam wytrwac w wstrzemiezliwosci jak nie moge, bo mam okres płodny...Jestesmy dla siebie bardziej wyrozumiali...


To chyba jesteś wyjątkiem, bo w okresie płodnym libido u większości osiąga najwyższy poziom, i im bliżej do owulacji, tym bardziej się pragnie.
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez Misiczka » 11 stycznia 2009, o 00:22

Bright napisał(a):
eppl napisał(a):.I łatwiej chyba nam wytrwac w wstrzemiezliwosci jak nie moge, bo mam okres płodny...Jestesmy dla siebie bardziej wyrozumiali...


To chyba jesteś wyjątkiem, bo w okresie płodnym libido u większości osiąga najwyższy poziom, i im bliżej do owulacji, tym bardziej się pragnie.


No chyba tak...
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Postprzez Anusia21 » 11 stycznia 2009, o 00:29

jej chyba chodziło o to, że wstrzemięźliwość przedślubna ułatwia czekanie w II fazie, ale tak czy siak jest ono najtrudniejsze w całym cyklu.
Na pewno w jakimś stopniu łatwiej jest czekać, jak się nie współżyło przed ślubem, niż jak się nie stosowało żadnych ograniczeń.
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez Olenkita » 11 stycznia 2009, o 13:20

Ja nie odczuwam przyplywu libido w 2 fazie. W zasadzie caly cykl mam pod tym wzgledem zrownowazony...
Olenkita
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 19 kwietnia 2008, o 14:11

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron