przez Derbunia » 13 września 2005, o 21:46
Chcę zwrócić uwagę na fakt, iż człowiek po to ma rozum, aby panować nad swoimi popędami. Mózg to najważniejszy organ seksualny człowieka - jak mawia pan Jacek Pulikowski. I ów mózg przydaje się naprawdę bardzo. Po pierwsze w moim przekonaniu (i mojego męża) NPR to nie jest tylko sztuka dla sztuki. Ono uczy nas też, zmusza niejako do poszukiwania sposobów wyrażania miłości w małżeństwie innych niż zjednoczenie. I to się bardzo w życiu przydaje. Bo trzeba pamiętać, że są w życiu takie sytuacje, kiedy współżyć po prostu nie wolno! Weźmy na przykład połóg. 6 tygodni wstrzemięźliwości! Czy mężczyzna, który dotąd nie praktykował wstrzemięźliwości ma szanse to przetrwać? Pewnie ma, ale jakże to musi być dla niego frustrujace. Co gorsza może nie dać rady i poważnie zaszkodzić żonie w ramach wyrażania "miłosci". Powiedzmy sobie szczerze, że na tych 6 tygodniach często się nie kończy, bo kobieta jest zmęczona opieką nad Maleństwem, albo ma obawy przed współżyciem po nacięciu krocza...
Albo rozstanie w związku z wyjazdem jednego z małzonków w delegację. Wytrzymać pewnie mozna, ale myślę, że groźba zdrady małżeńskiej jest duża ze względu na brak praktyki okresowej wstrzemięźliwości.
Albo zakażenie grzybiczne u żony. Leczy się to czasem kilka tygodni i jeszcze ma tendencje do nawracania i co? Oczywiście współżyć nie można, aż do wyleczenia.
Przykłady można by mnożyć, wystarczy trochę wyobraźni, albo raczej realistycznego spojrzenia na życie w małżeństwie.
Naprawdę praktyka okresowej wstrzemięźliwosci się opłaci!
A mój mąż powiedział, że nie rozumie dlaczego kwestia okresowej wstrzemięźliwości jest tak demonizowana (najczęściej przez mężczyzn). Przecież mężczyzna to nie zwierze i to, że się panuje nad swymi popędami jest rzeczą normalną. Co do antykoncepcji hormonalnej, to też piękna "miłość" namawiać żonę do trucia się chemią i to w imię czego? W imię żądzy, która pragnie zaspokojenia w swojej zawsze gotowej do użycia żonie. (radykalne, ale prawdziwe) Egoizm w najczystrzej postaci. I oczywiście nikt nie myśli o Maleństwach, które przy tej okazji giną nie mogąc zagnieździć się w podrażnionej przez odpowiednie hormony i substancje błonie śluzowej macicy. W ulotkach od pigułek można przeczytać, że nie blokują one owulacji w 100 % - zatem czemu zawdzięczają swoją skuteczność?