Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 20:22 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

kiedy on jest "anty"

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

kiedy on jest "anty"

Postprzez barbasia » 13 września 2005, o 10:41

Witajcie! Przeżywam teraz straszną załamkę i nie za bardzo wiem jak sobie z nią poradzić, co robić, jak rozmawiać. Planujemy z moim chłopakiem ślub za rok. Już teraz rozmawiamy czasem o sferze tej "fizycznej bliskości" po ślubie. Do tej pory wydawało mi się, że małżeństwo uświęca w niej wszystko-nie miałam pojęcia o potrzebie czystości - innej niż w narzeczeństwie - także po ślubie. Było to dla mnie jakieś spore odkrycie, jeśli nie szok. Choć może nie do końca wszystko rozumiem i gdzieś wewnątrz budzi się we mnie jakiś bunt, to myślę sobie, że jestem w stanie tej nauce Kościoła zaufać i dążyć do tego ideału. Natomiast mój Kochany w zasadzie z góry to odrzuca, choć jest wierzący. To są naprawdę bardzo trudne i ciężkie rozmowy, kiedy dotykamy tego tematu... Nie mniej jednak nie jestem w stanie zmienić jego nastawienia, ani jego sumienia, a pragnę z nim być i z nim zbudować rodzinę! Nie wiem co robić, wiedząc, że będzie z tym po ślubie trudno. Czy mając tego świadomość możemy w ogóle planować założenie rodziny? Z drugiej też strony nie wyobrażam sobie biegania co tydzień do konfesjonału i spowiadania się z tego, że "mój mąż mnie dotykał"! Gubię się w tym i czuję, że jakoś mnie to przerasta. Zamiast cieszyć się tym, że za rok będę już Jego, przerażam się trudnościami :cry: Dajcie trochę otuchy...
barbasia
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 30 sierpnia 2005, o 17:32

Postprzez kasiama » 13 września 2005, o 11:01

Barbasiu, napisałać dość ogólnie, o co dokładnie chodzi? Tzn, z czym konkretnie twój narzeczony się nie zgadza?
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez barbasia » 13 września 2005, o 11:32

Chodzi o powstrzymywanie się od nadmiernie rozbudzających pieszczot, kiedy nie zamierza się współżyć. On z góry zakłada, że nie da rady, że "księdzu łatwo mówić" - złości się na te nauki i nie chce słuchać o jakimś poszukiwaniu zrozumienia dla nich. W jego przekonaniu w małżeństwie nie ma żadnych ograniczeń. Już teraz jest nam trudno, choć postanowiliśmy (a raczej on musiał zgodzić się na moje stanowisko), że poczekamy ze współżyciem do śłubu i co tu ukrywać zdarzają się wpadki, bo liczę w tej kwestii sama na siebie. O ile myślę,że zgodzi się na NPR w naszym małżeństwie (choć i tu nie rozumie stanowiska Kościoła w kwestii antykoncepcji innej niż hormonalna) o tyle sprawa wstrzemięźliwości po ślubie jest w jego odczuciu nie do przyjęcia. Ehhh.... :cry:
barbasia
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 30 sierpnia 2005, o 17:32

Postprzez kuleczka » 13 września 2005, o 12:10

Zastanowiło mnie Twoje pytanie Barbasiu... Czy ktoś moze podac mi argumenty! Własciwie wtłumaczyc DLACZEGO? Moze Twojemu narzeczonemu rozsadne argumenty tez pomoga w zrozumieniu i przyjeciu.
kuleczka
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 31 sierpnia 2005, o 14:12

Postprzez Nane » 13 września 2005, o 20:41

Dla mnie takim argumentem (jeśli nie planuję jeszcze dziecka) jest właśnie to aby pod wpływem intensywnych pieszczot nie zajść w ciążę tz. wiadomo jak trudno jest sie potem powstrzymać od pełnego współzycia.
---------
muszę edytować wiadomość bo napisałam ja zbyt ogólnie ;)
Na początku zastanaia mnie podejście i upartość twojego narzeczonego, który jest jak napisałaś - osobą wierzącą. I to powiedzenie o księdzu - a przecież ksiądz to facet więc na niego tez działaja pokusy (mimo, że nie jest żonaty ale do tego wcale nie trzeba być żonatym) i jeśli chce być wierny w dotrzymaniu celibatu to musi włażyć w to wieeeeele wysiłku. Ten argument do mnie nie przemawia.
Smuci mnie też ta zawziętość :( nie i kropka!!! Przecież z tego powodu może coś niedobrego stać się z waszym przyszłym małżeństwem!! W każdym razie wiem jak ciążko jest sie powstrzymywać (i u nas są czasem wpadki) i wiem jak ciężko jest przekonać do tego drugą połowę. Zależy od tego jaką decyzję podjęliście co do metod naturalnego planowania rodziny: jesteścia ZA czy PRZECIW. Bo nie można być ZA i jednocześnie stosować do zabezpieczenia w dni płodne np. prezerwatywy a w jiepłodne swobodnie współżyć. Były już na ten temat poruszane dyskusje. Tak trudno odmówić mężowi pieszczot ale niech ta sprawa nie spada tylko na barki kobiety. Rónież mężczyzna powinien dbać o czystość w małżeństwie i myślę, że to jeden z argumentów. No i jeszcze jeden: jak kocha to poczeka. Odnosi sie on nie tylko do czasów małżeństwa ale również po ślubie. Różnie to w praktyce wygląda ale trzeba walczyć - ciągle.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez Derbunia » 13 września 2005, o 21:46

Chcę zwrócić uwagę na fakt, iż człowiek po to ma rozum, aby panować nad swoimi popędami. Mózg to najważniejszy organ seksualny człowieka - jak mawia pan Jacek Pulikowski. I ów mózg przydaje się naprawdę bardzo. Po pierwsze w moim przekonaniu (i mojego męża) NPR to nie jest tylko sztuka dla sztuki. Ono uczy nas też, zmusza niejako do poszukiwania sposobów wyrażania miłości w małżeństwie innych niż zjednoczenie. I to się bardzo w życiu przydaje. Bo trzeba pamiętać, że są w życiu takie sytuacje, kiedy współżyć po prostu nie wolno! Weźmy na przykład połóg. 6 tygodni wstrzemięźliwości! Czy mężczyzna, który dotąd nie praktykował wstrzemięźliwości ma szanse to przetrwać? Pewnie ma, ale jakże to musi być dla niego frustrujace. Co gorsza może nie dać rady i poważnie zaszkodzić żonie w ramach wyrażania "miłosci". Powiedzmy sobie szczerze, że na tych 6 tygodniach często się nie kończy, bo kobieta jest zmęczona opieką nad Maleństwem, albo ma obawy przed współżyciem po nacięciu krocza...
Albo rozstanie w związku z wyjazdem jednego z małzonków w delegację. Wytrzymać pewnie mozna, ale myślę, że groźba zdrady małżeńskiej jest duża ze względu na brak praktyki okresowej wstrzemięźliwości.
Albo zakażenie grzybiczne u żony. Leczy się to czasem kilka tygodni i jeszcze ma tendencje do nawracania i co? Oczywiście współżyć nie można, aż do wyleczenia.
Przykłady można by mnożyć, wystarczy trochę wyobraźni, albo raczej realistycznego spojrzenia na życie w małżeństwie.
Naprawdę praktyka okresowej wstrzemięźliwosci się opłaci!
A mój mąż powiedział, że nie rozumie dlaczego kwestia okresowej wstrzemięźliwości jest tak demonizowana (najczęściej przez mężczyzn). Przecież mężczyzna to nie zwierze i to, że się panuje nad swymi popędami jest rzeczą normalną. Co do antykoncepcji hormonalnej, to też piękna "miłość" namawiać żonę do trucia się chemią i to w imię czego? W imię żądzy, która pragnie zaspokojenia w swojej zawsze gotowej do użycia żonie. (radykalne, ale prawdziwe) Egoizm w najczystrzej postaci. I oczywiście nikt nie myśli o Maleństwach, które przy tej okazji giną nie mogąc zagnieździć się w podrażnionej przez odpowiednie hormony i substancje błonie śluzowej macicy. W ulotkach od pigułek można przeczytać, że nie blokują one owulacji w 100 % - zatem czemu zawdzięczają swoją skuteczność?
Derbunia
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 23 października 2004, o 18:57
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Antonia » 14 września 2005, o 16:19

Doskonale rozumiem autorkę wątku, bo przechodziłam dokładnie to samo, jak będę miała czas odpiszę na priv.
Co do zdania Derbuni- większość kobiet stosujących antykoncepcję hormonalną nie uznaje życia ludzkiego od poczęcia tylko od momentu zagnieżdżenia w macicy- tak jak definicja medyczna. Jeśli więc nie ma zagnieżdżenia to nie ma Maleństwa.
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Nane » 14 września 2005, o 17:09

Mało kobiet wie i nie zdaje sobie sprawy że tabletki antykoncepcyjne działaja po fakcie tz. gdy już doszło do zapłaodnienia - jest tak jak piszą przedmówczynie - nie pozwalają się jaju zagnieździć. Stosujący pewnie myślą, że przez nie nie dochodzi w ogóle do zapłodnienia a to wielkie kłamstwo.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez Antonia » 14 września 2005, o 17:26

Nane, zaręczam Ci, że bardzo dużo kobiet ma świadomość, że pigułka antykoncepcyjna może zniszczyć poczęte życie. Wiele kobiet to poczete życie określa mianem" blastula", to "tylko dwie komórki a nie człowiek". Ciąża jest od momentu zagnieżdżenia a nie zapłodnienia- tak twierdzi wiele z nich. Szkoda gadać.
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Nane » 14 września 2005, o 17:57

Antonia napisał(a):Nane, zaręczam Ci, że bardzo dużo kobiet ma świadomość, że pigułka antykoncepcyjna może zniszczyć poczęte życie. Wiele kobiet to poczete życie określa mianem" blastula", to "tylko dwie komórki a nie człowiek". Ciąża jest od momentu zagnieżdżenia a nie zapłodnienia- tak twierdzi wiele z nich. Szkoda gadać.


Niestety masz rację. Teraz wiedza na TE tematy bardzo się rozwinęła. Napewno większość kobiet i mężczyzn wie jak działają środki antykoncepcyjne ale nie przejmują się tym gdyż TO nie jest człowiekiem - jak mawiają. Czasem słyszę, że TO jest człowiekiem dopiero w 2-3 miesiącu ciąży :/ straszne. To znaczy, że każdy z nas był człowiekiem i OSOBĄ dopiero od 3 miesiąca?? - BZDURA BZDURA totalna :evil: Najgorsze, że bardzo wielu lekarzy też tak uważa, że na początku to zlepek komórek no i przepisuję tą antykoncepcję. Smutne ale prawdziwe. Choć musisz przyznać, że sa ludzie, którzy naprawdę nie wiedzą tz. nie są doinformowani a potem przeżywają szok (jak np. nasza koleżanka gdy dowiedziała się o czystości małżeńskiej).
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez barbasia » 15 września 2005, o 15:37

Chyba nie do końca zostałam zrozumiana... Problem nie dotyczy raczej antykoncepcji - dla mnie to jest sprawa jasna. Mój chłopak (bo jeszcze nie narzeczony) nie zamierza mnie namawiać na tabletki. Kiedyś o tym rozmawialiśmy, wie, jakie bywają konsekwencje stosowania antykoncepcji hormonalnej, wie także o ich działaniu wczesnoporonnym. Jego nieufność wobec NPR bierze się raczej z powątpiewania w jego skuteczność... ale wątpienie nie oznacza odrzucenia. Zna moje stanowisko i myślę, że da NPR szansę. (Choć i tak nie rozumie do końca co Kościół złego widzi w stosowaniu prezerwatywy, ale to poniekąd inna sprawa). Nasz problem dotyczy właśnie kwestii powstrzymywania się od pieszczot w czasie, gdy niemożliwe jest współżycie (np. gdy chce się odłożyć poczęcie dziecka). Dziwicie się "szokowi" którego doznałam dowiadując się o potrzebie czystości w małżeństwie, a przecież o tym wcale się nie mówi. Gdybyśmy nie poszli na rekolekcje prowadzone przez o. Knotza, to pewnie dowiedziałabym się o tym dopiero w czasie nauk przedmałżeńskich, czyli późno! Jestem pewna, że nie każdy z forumowiczów znalazł się w tej luksusowej sytuacji, że jego wybranka lub jej wybrany w pełni podzielał/a stanowisko Kościoła w kwestii etyki seksualnej. I chyba właśnie o ich podpowiedzi, świadectwo czy po prostu podzielenie się proszę. Jak patrzycie na to Wy - mężczyźni? Jak mam rozmawiać z człowiekiem, którego kocham i pragnę poślubić??? Co Was przekonało? Dziwicie się jak człowiek, który ma się za wierzącego, może to odrzucać, a przecież nikt z nas nie jest bez grzechu, nikt nie jest bez słabości! I dalej - mówicie o wielkich trudnościach, jakie to nastawienie może zrodzić w przyszłości - jestem ich świadoma, ale z drugiej strony przecież nie mogę go z tego powodu skreślić jak przyszłego męża! Przecież Kościół nie odmawia małżeństwa nawet osobom, które dzieli o wiele więcej - sama znam przypadek, kiedy dziewczyna poślubiła niewierzącego i tylko ona podczas ceremonii przyjęła Eucharystię...!
Moje pytanie jest jednak wciąż aktualne...
barbasia
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 30 sierpnia 2005, o 17:32

Postprzez Nane » 15 września 2005, o 15:46

Powiem krótko a nad reszta muszę się zastanowić ;) Szok po twoim poście pojawia się dlatego, że częśto osoba niewierząca potrafi zaakceprować takie praktyki (dla dobra tej drugiej połowy npo. mężczyzna dla żony) a wierząca nie - były takie świadectwa. Mój chłopak również to zaakceptował mimo, że chodzi do kościoła dlatego bo ja chodzę więc o niczym takim jak o autorytecie i zaufaniu do KK mówić nie można. Bardzo wyczerpującę odpowiedź dała Derbunia - teraz czekamy na męską część forum :D
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez kasiama » 15 września 2005, o 15:52

Ze tego, vo wiem, Kościół nie zabrania pieszczot w ogóle w czasie płodnym - to nie tak, że wtedy "się nie znamy". Jako moralnie nieuporządkowane uznaje doprowadzenie się do orgazmu bez współżycia. A to nie jest tak, że od jednego dotyku człowiek aż tak szaleje. Są przecież inne formy bliskości cielesnej - delikatne pieszczoty (już niekoniecznie tych najwrażliwszych miejsc), jakieś masaże, itp. Chodzi tylko o to, żeby nie rozbudzać się tek bardzo, że doprowadzi się do maximum. A jeśli się przecholuje (cóż, nie każdy zna się tak dobrze, żeby wiedzieć, że będzie trzeźwo myślał w każdej sytuacji i umiał powiedzieć: stop), to trzeba iść do spowiedzi - grzech to grzech, ale są rzeczy o wiele gorsze, niż taki jednorazowy "upadek". To nie zbrodnia, choć jednak wina. Na następny raz człowiek jest mądrzejszy. Wg mnie to nie jest aż taki wielki problem, jak może ci się wydawać teraz. Ale na pewno warto rozmawiać o takich sprawach z chłopakiem - nie ma nic gorszego, niż przemilczeć sprawę w nadziei, że "jakoś to będzie".
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Gosiaczek » 16 września 2005, o 17:10

Barbasiu - doskonale rozumiem Twoje watpliwosci, moze i zal. Kiedys sama tu pisalam o tym,ze tak naprawde dosc pozno lub wcale mowi sie z narzeczonymi o czystosci w malzenstwie a potem przychodzi to jak grom z jasnego nieba. No ale trudno - trzeba jakos to sobie poukladac. Poukladac najlepiej jak najwczesniej - z pewnoscia mozna. Moj maz jest niewierzacy, nieochrzczony. Mimo to szanuje moje przekonania. NPR zaakceptowal ze wzgledu na mnie. Antykoncepcja hormonalna - tu nie bylo problemow bo argument zdrowotny byl dla Niego najwazniejszy. Z innymi no coz - ze wzgledu na moje przekonania religijne - zgodzil sie rowniez. Owszem nie jest czasem lekko ale mysle,ze okresy wstrzmiezliwosci sa bardzo wazne ...moze trudno Ci to teraz zrozumiec ale jak sama tego doswiadczysz - przyznasz racje. To bardzo umacnia wiez - i ...uczy odpowiedzialnosci za druga osobe. Trzeba duzo rozmawiac - nie licz na to,ze sie samo ulozy - temu trzeba stawic czola. Spokojnie, rzeczowo i z uczuciem. Jestem pewna,ze Twoj narzeczony bardzo Cie kocha a jak sie kogos kocha to chce sie aby ten Ktos byl szczesliwy - wiec punkt wyjscia jest. Nam sie udaje - mamy co prawda dopiero ROK ale baaaaaaaaaardzo szczesliwego malzenstwa :) Zycze Ci aby i Wam sie udalo ! :)
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez barbasia » 17 września 2005, o 11:47

Dzięki Gosiaczku! Mam nadzieję, że będzie tak, jak mówisz. A czy mogę spytać jak przyjmuje to teraz Twój mąż, czy jest z tym szczęśliwy? A może on wypowiedziałby się co go przekonało? Może wie jak powinnam rozmawiać z moim Mężczyzną? Jak Ty przekonałaś swojego Ukochanego?
To bardzo budujące czytać, jak Wam się udaje i tak bardzo pragnę, aby udało się też nam...!
barbasia
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 30 sierpnia 2005, o 17:32

Postprzez Derbunia » 17 września 2005, o 13:14

O prezerwatywach słów kilka. Argument, że stosowanie ich gdyż jest to niezgodne z prawem naturalnym nie każdego przekona i jest to jasne. Jednak są jeszcze inne argumenty. Ja na przykład nie wyobrażam sobie zjednoczenia z dodatkiem takiego obcego ciała. W zasadzie czy wtedy można mówić o zjednoczeniu? Wszak jest jednak bariera. Kobiety są w tej sferze bardziej wrażliwe na wszelkie zakłócenia i świadomość, że mój ukochany musi coś sobie założyć przed najbliższym z najbliższych spotkań rodziłaby we mnie silne opory. Jeśli on musi się jakoś odgrodzić ode mnie, to co by to miało wyrażać? Wszak akt małżeński jest pełen symboliki i nic nie powinno go zakłócać. No i jeszcze kwestia techniczna - trzeba przerwać pieszczoty aby prezerwatywę założyć. A wierz mi, że przerywanie pieszczot, kiedy już się jest rozgrzanym, to ostatnia rzecz której wtedy by się chciało.
Mój mąż - umysł ścisły - nie jest mocny w pisemnych wypowiedziach, zatem nawet go nie namawiam do pisania. Piszę jednak sama co powiedział. Porównał on stosowanie prezerwatywy do gładzenia ukochanego po pleckach... w gumowych rękawiczkach. Jak wiadomo już samo założenie takich rękawiczek nie jest przyjemne. Tak więc kwestia odczuć też jest niebagatelna.
Barbasiu, może Twój Luby nie orientuje się w wynikach skuteczności NPR i prezerwatyw? Jak wiadomo te drugie są zawodne. I jeszcze raz odwołam się do wyobraźni. Skoro prezerwatywy są zawodne, czyli istnieje możliwośc, że jednak jakieś plemniki się przedostaną do dróg rodnych żony i komórka jajowa zostanie zapłodniona, to czy zapłodni ją najlepszy z najlepszych plemników? Oczywiście że nie. Bóg po to obdarzył mężczyzn tak hojnie w plemniki, aby na drodze naturalnej selekcji do jajeczka dotarł NAJLEPSZY. Żeby i dziecko było jak najzdrowsze. Zatem stosowanie prezerwatywy nie tylko nie daje 100% pewności, ale również nie daje szans na to, by dzieciątko, które może się począć było możliwie najzdrowsze.
Ku pokrzepieniu serca możesz przeczytać posty z dyskusji na podobny temat, która toczyła się niedawno też chyba w Narzeczonych.
Wierzę, że na drodze dialogu można dojść do porozumienia. Zatem rozmawiaj ze swoim Lubym! Jak? Sądzę, że Ty znasz go najlepiej i możesz przeczuwać jakie argumenty trafią do niego. Praktyka uczy, że mężczyzn przekonują badania naukowe. Czarno na białym. Chociaż jeśli kocha, to i kobiece argumenty intuicyjno - emocjonalno - religijne przyjąć powinien, jak napisał Gosiaczek.
Derbunia
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 23 października 2004, o 18:57
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gosiaczek » 18 września 2005, o 19:37

Barbasiu - moj maz nie mowi po polsku wiec nie moze sie tu wypowiedziec osobiscie. Musisz wiec uwierzyc moim slowom :wink: Tak jak pisalam - ta decyzja nie byla dla Niego latwa - bo trudno podjac ja komus dla kogo argumenty natury religijnej nie sa przekonywujace. Zostaje wiec Milosc i Szacunek do tej drugiej osoby. I Twoja postawa Barbasiu ma tu ogromne znaczenie - musisz Ty sama uwierzyc,ze ta droga jest dobra i ma sens ... Twoj narzeczony widzac Twoja determinacje z pewnoscia sam przyzna,ze nie jest to tylko Twoj kaprys ale wybor podyktowany sumieniem i przekonaniem,ze to jest wlasciwy wybor. A ze to droga dla Was dwojga i Ty nie mozesz na tej drodze zostac sama - nie mozesz i nie chcesz - powinien isc razem z Toba - i do tego musisz go zachecic. Reszta w rekach Boga Barbasiu wiec tez MU o tym szepnij w codziennej modlitwie ...Pozdrawiam serdecznie :)
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez Derbunia » 20 września 2005, o 17:40

Zapytałam męża: co Ty masz z NPR-u? A on na to: zdrową żonę!
Sądzę, że to dość ważna korzyść :D
Nie chodzi tylko o zdrowie ciała. Jest jeszcze zdrowie psychiczne i duchowe. Jeśli jednak ktoś ducha nie uznaje i zdrowie duchowe nie ma dla niego wartości (tato) to trudno z nim prowadzić dyskusję. Argumenty za NPR odwołują się do czegoś więcej niż tylko aspekt fizyczny zjednoczenia kobiety i mężczyzny.
Co do korzyści, to mają ją też DZIECI! Są kochane od poczęcia, a nie są "wpadką" czy co gorsza ubocznym skutkiem zaspokojenia nieopanowanej żądzy użycia.
Derbunia
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 23 października 2004, o 18:57
Lokalizacja: Warszawa


Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości

cron