Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 22:54 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

DECYZJA...

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

DECYZJA...

Postprzez kuleczka » 2 września 2005, o 13:41

Jestem tu nowa! Szukałam jakiegoś forum o tematyce narzeczeńsko- małzeńskiej! Większość nie podobało mi sie! Mam takie pytanie, jak to było u Was gdy podejmowałyście/liście decyzje o małżeństwie! Ja czuje, ze niedługo ta decyzje powinnam podjąć.... i szukam pomocy i podpowiedzi i świdectw.... Nie chce zacząć sie zastanawiać, gdy mój ukochany wyciągnie ten wymarzony pierścionek :oops: Pytanie to ma szereg podpytń zaczynając od bardzo prostych , a kończac na Woli Boga wobec mnie(NAS!!)
kuleczka
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 31 sierpnia 2005, o 14:12

Postprzez Agania » 2 września 2005, o 14:52

powiem Ci jak było u mnie:
spotykaliśmy się z moim obecnym mężem już jakiś czas, wiedziałam, ze Go kocham i ze On mnie tez. I jakoś tak w pewnym momencie powoli docierało do mnie, ze to jest własnie ten, z którym chcę spędzić resztę życia. Nie myślałam jednak jeszcze wtedy o oświadczynach - zupełnie :!: Aż zbliżały się moje urodziny i wtedy przez myśl mi przeszła taka myśl - a co będzie jesli dostanę pierścionek :?: i wtedy się przestraszyłam, po prostu chyba nie byłam jeszcze wtedy gotowa na odpowiedź i na tę decyzję, mimo całej pewności, ze to TEN. Ale pierścionka jeszcze wtedy nie było - to mi pozwoliło miec czas, zeby sie niejako przyzwyczaić do tej myśli, ze kiedyś ta chwila nastąpi. I po chyba 2 miesiącach już wiedziałam, ze jesli padnie pytanie czy zostanę jego żoną powiedziałabym tak :D
A jako ze mój mąż jest perfekcjonistą i wszelkie decyzje rozważa długo, ale jesli coś zdecyduje to tego nie zmienia potem, to oswiadczyny były jeszcze 3 miesiące później - były wielką niespodzianką, a pierścionek idealnie dopasowany mimo ze wybierał go bez mojej pomocy :D
Dodam jeszcze, ze wcześniej nie było u nas wprost rozmowy o naszym małżeństwie - były raczej rozmowy w stylu, ze taki model rodziny mi się podoba, a tak bym chciala kiedys, ale nigdy przez oswiadczynami nie było mowy o tym, ze to własnie o nas razem chodzi, mimo ze to było w domyśle :) - takie już dziwolągi jesteśmy :D
Ale za to potem czas narzeczeństwa był własnie czasem ustalania wspólnych juz wtedy planów i rozmów na coraz bardziej osobiste i tylko nasze tematy. I tak po rok trwającym narzeczeństwie juz od ponad 4 miesięcy jestem żoną :D i jestem bardzo szczęśliwa :D i czuję ze poznajemy się coraz bardziej, i coraz bardziej zbliżamy sie do siebie, a ten tylko nasz świat wzbogacił się o naszą intymność - i o tym też na bieżąco uczymy sie rozmawiać.
dodam jeszcze, ze najpierw modliłam się o miłośc, a potem, już jako narzeczona modliłam sie zeby nasze narzeczeństwo pomogło nam się dobrze przygotować do małżeńswta, a teraz też się modle - o to żebysmy umieli stworzyć kochająca sie rodzinę :D
Agania
Przygodny gość
 
Posty: 67
Dołączył(a): 24 lutego 2004, o 17:41

Postprzez Kinia » 3 września 2005, o 15:14

Kuleczko!
Ja nie jestem jeszcze nawet narzeczoną, ale chcę Ci też dać świadectwo. Byłam kiedyś, kilka lat temu zaręczona z chłopakiem. Kochałam go, ale widziałam jak ten związek odciąga mnie coraz dalej od Boga. Pomimo tego, że było mi bardzo trudno, zerwałam. Teraz znam mojego Ukochanego od roku. Czasem pojawiają się rozmowy o małżeństwie, wiem jednak, że on potrzebuje czasu. Choć sama całym sercem chciałabym być już jego, to czekam... Wiem, że jeśli taka jest wola Boża będziemy małżeństwem...i mam pokój w sercu i chcę czekać, bo czuję, że Bóg przygotowuje nas na coś pięknego :) Ale sama bym nie potrafiła czekać. Gdyby nie Jezus zadręczyłabym mojego Meżczyznę pytaniami, prośbami, oczekiwaniami...to On pozwala mi dorastać i wlewa radość także z czekania, choć z natury jestem bardzo niecierpliwa.
Zaufaj Jezusowi, a On Cię poprowadzi, powierz się mu, powierz mu swojego Chłopaka i daj mu działać!!! Życzę ogromu szczęścia!!!!
Z modlitwą!
Kinia
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez kuleczka » 7 września 2005, o 10:42

No właśnie ze mna to chyba tak jest, ze zadreczam, pytam , oczekuje i ....
Z jednej strony to wiem, ze nie powinnam, a z drugiej to mój ukochany chce być bardzo samodzielny (finansowo). Taki ma uraz!! Nigdy za duzo pieniedzy nie było! I martwi mnie to, ze taka kwestia - przecież to nie najważniejsze a ma tak ogromny wpływ!! Ja nie wyobrazam sobie zeby zaczac małzeństwo bez jakiejś pomocy rodziców! Bardzo dziekuje za wypowiedzi... Mysle, ze kazda rozmowa(bo to przecież rozmowa :wink: ) pomaga mi!!! Bardzo prosze i dziekuje za modlitwe!!
kuleczka
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 31 sierpnia 2005, o 14:12

Postprzez kasiama » 7 września 2005, o 11:02

Kuleczko, ja sobie myślę, że to bardzo dobrze, że twój narzeczony chce być niezależny finansowo. Różnie potem w życiu bywa, ale nie wyobrażam sobie wchodzenia w małżeństwo z nastawieniem, że rodzice mają pomagać. Jeśli macie być odrębną rodziną - to także w tym względzie, finansowym. Chyba, że faktycznie coś się nieprzewidzianego zdarzy i będziecie potrzebowali pomocy od rodziców. To tak.



Mój tata płacił mi alimenty, ustawowo powiniem to robić, dokąd nie skończę studiów i zresztą chciał tak, żebym tylko nie musiała pracować i przez to zawalić nauki. Ale byliśmy z moim mężem jednogłośni: to by było nie do przyjęcia, tak stałą, comiesięczna pomoc finansowa. Ustaliliśmy, że jak naprawdę będzie nam ciężko, to mu powiemy. I nieraz były "chude" miesiące, ale nie poprosiliśmy o pięniądze ani razu. I jestem z tego bardzo dumna. Bo to znaczy, że umiemy się odnależć także w gorszych sytuacjach, jesteśmy jakoś tam zaradni, a przede wszystkim naprawdę jako rodzina niezależni!
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez kuleczka » 7 września 2005, o 11:39

Kasima!
Tak generalnie to masz racje, ale nie wyobrzzam sobi czekania i zbierania ~30 tysiecy na ślub no i wesele (którego zreszta wcale nie musi być - znaczy wesela)... To by chba trwało 30 lat!!!!!!
Tylko o to mi chodzi bo potem to oczywiście w pełni sie Toba zgadzam
kuleczka
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 31 sierpnia 2005, o 14:12

Postprzez kasiama » 7 września 2005, o 11:59

Ok, z weselem się zgadzam, zwłaszcza, że to zwykle rodzice chcą tego bardziej niż sami młodzi. Przy czym kwota 30 tys zł na przeciętne wesele wydaje mi się mocno przesadzona... :D
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez misiacz » 8 września 2005, o 09:03

My poznaliśmy się na początku I roku studiów. Pewnie jestem dziwna, ale od pierwszej randki czułam, że to Ten na całe życie. Wiele razy rozmawialiśmy jaki nam się podoba model rodziny itp, a decyzję o ślubie podjęliśmy wspólnie po 4 roku studiów. Wstępnie wyznaczyliśmy datę ślubu, zamówiliśmy termin w kościele, miejsce na wesele, były rozmowy z rodziną. My byliśmy takiego zdania, że chcemy wziąć ślub, i powinnismy mieć własne pieniądze na jego organizację, a wesele - jeśli rodzice chcą, to tak. I rzeczywiście, ślub wzięlismy po 5 roku, moj już wtedy narzeczony, pracował od stycznia na stałe, a ja dorywczo - zapłaciliśmy sami za wszystko związane z organizacją ślubu - koszty w kościele, kwiaty, przystrojenie samochodu, fotograf. A za wesele zapłacili rodzice i to wydaje mi się zdrowy układ.

Dodam może, że po ślubie zamieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu, utrzymywaliśmy się i nadal utrzymujemy się sami. Rodzice nie pomagali nam finansowo, co najwyżej jakieś pieniężne prezenty na imieniny itp. Nie było nam lekko, bo mąż brał na studiach kredyt studencki i spłacamy go teraz. Jesteśmy trzy lata po ślubie i wciąż jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi.

A co do Twoich rozterek Kuleczko, zapytaj samą siebie, czy chcialabyś być z tym mężczyzną zawsze, na dobre i na złe? Czy nie przraża Cię myśl, co by było, gdyby powaznie zachorował albo uległ wypadkowi? Czy chciałabyś, by był to człowiek, który pozna niemal wszystkie strefy Twojego życia i Ciebie samej - duchową, emocjonalną, cielesną? Czy wyobrażasz sobie go jako ojca waszych dzieci? Czy chciałabyś się z nim zestarzeć?
A jeśli masz wątpliwości, bardzo pomocna w ich rozwiązanu jest modlitwa, np. adoracja Najświętszego Sakramentu. Może Ci też pomóc rozmowa z dobrym spowiednikiem, jakimś duszpasterzem rodzin najlepiej.

Serdecznie pozdrawiam i życzę Ci dużo szczęścia, a przede wszystkim znalezienia najlepszej drogi :D :D :D
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez Nane » 8 września 2005, o 20:57

Misiacz i Agania dały przepiękne świadectwa, az się łaz w oku kręci tyle szczęścia i miłość płynie z tych słów.
Mam podobny problem co kuleczka - cały czas zastanawiam się (może to obsesja?) czy gdyby M. poprosił mnie o rękę -czy bym się zgodziła. Myślę o tym i myślę. Ostatnio w naszym życiu pojawiła się nowy problem: moja praca. Bardzo źle ostatnio dzieje sie u nas w biurze (a właściwie nie ostatnio tylko od 1,5roku) i chciałabym się zwolić aby dostac inną. Wiadomo jak jest teraz w Polsce... :? Rozmawiamy o tym moim zwolnieniu, ja nie wytrzymuję nerwowo i zachowuję się okropnie a M. stara mi się pomóc, nie skarży się na mnie... dziś powiedział (nie wiem czy dla żartów czy nie), że poprosi mnie o rękę i będzie mnie utrzymywał (z tym utrzymywaniem to trochę chore bo ja pracuję od zawsze i chcę dalej pracować). No i się zastanawiam co by było gdyby :? czy go napewno kocham?? czy chciałabym z nim spedzić resztę życia?? czy mu ufam bezgranicznie?? itd. najgorzej jest z pytaniem o to czy go kocham?? czasem wiem i jestem tego pewna a czasem nie i to mnie strasznie męczy :( Uważam że trochę krótko się znamy i jesteśmy ze sobą: prawie 1,5 roku i czy nie jesteśmy za młodzi?? Ja mam dopiero 22 lata (w grudniu skończę) a M. 26 lat. Z drugiej strony byłam z chłopakiem 3 lata i od razu wiedziałam, że to nie ten a tu po ponad roku jestem duzo spokojniejsza i pewniejsza swoich uczuć. Jejku co to bedzie?? Co ja powiem jak się mnie o to kiedyś zapyta??
Tu nie chodzi o to, że M. ma utrzymać mnie i rodzinę ale ja naprawdę chcę być pewna swoich uczuć do niego, chcę go kochać bo na to zasługuje, chcę być spokojna i z radoćcią powiedziec TAK.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez zielona » 20 września 2005, o 22:41

W ostatni weekend byłam na rekolekcjach. Byłam tam z moim narzeczonym - bo to własnie rekolekcje dla narzeczonych były. Wróciliśmy z nich pełni zapału, optymizmu, wiary w siebie, wżycie, w Boga. Trudno ująć w słowa, jak wiele nam dały.

Najfajniejsze, że choć dostaje się po zakończeniu rekolekcji zaświadczenie o ukończeniu kursu przedmałżeńskiego, wcale nie trzeba jeszcze małżeństwa planować, aby wziąć w nich udział.
Rekolekcje te są prowadzone na bazie tzw. Wieczorów dla Zakochanych, organizowanych raz w tygodniu - taki cykl dziewięciu bodajże spotkań.
I jest to świetny sposób na próbę odpowiedzenia sobie na pytanie: ten, czy nie ten. Jestem pewna, że program tych rekolekcji bądź też wieczorów pomoże w podjęciu takiej decyzji, a przynajmniej bedzie dużym krokiem w kierunku jej podjęcia.


Polecam!

www.spotkaniamalzenskie.pl


a konkretnie

http://www.spotkaniamalzenskie.pl/wieczory.html
zielona
Domownik
 
Posty: 389
Dołączył(a): 23 maja 2004, o 10:55

Postprzez kuleczka » 21 września 2005, o 09:05

Bylismy!!!!! Bardzo nam sie te rekolekcje podobały, :D jednak o wiekszości rzeczy rozmawialismy wczesnniej.... Coż moj ukochany pochodzi z bardzo trunego (aby nie uzyc innego słowa) domu i ja, a on pewnie tez boimy sie! Bo wiemy, ze to ma wielkie znaczenie. Zdaje sie, ze to istotny problem...w podjeciu decyzji.... Modlimy sie w tej intencji duzo.... razem i oddzielnie - choc ostatnio tak mało czasu! Ja chyba jestem na granicy powiedzenia TAK, ale boje sie!!!! Przecież małzeństwo to do końca życia i niezaleznie co sie zdaży to po ślubie do końca życie ten człowiek bedzie moim męzem..... wiem, ze potrzeba duzo zaufania do Boga...ale watpliwosci wciaz mnie nachodza!! :( Dziekuje wam za pomoc, kazde słowo jest dla mnie wazne... no i prosze o modlitwe w tj intencji
kuleczka
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 31 sierpnia 2005, o 14:12

Postprzez Nane » 22 września 2005, o 07:37

Coż moj ukochany pochodzi z bardzo trunego (aby nie uzyc innego słowa) domu i ja, a on pewnie tez boimy sie! Bo wiemy, ze to ma wielkie znaczenie. Zdaje sie, ze to istotny problem...w podjeciu decyzji.... Modlimy sie w tej intencji duzo.... razem i oddzielnie - choc ostatnio tak mało czasu! Ja chyba jestem na granicy powiedzenia TAK, ale boje sie!!!! Przecież małzeństwo to do końca życia i niezaleznie co sie zdaży to po ślubie do końca życie ten człowiek bedzie moim męzem..... wiem, ze potrzeba duzo zaufania do Boga...ale watpliwosci wciaz mnie nachodza!!


czuję sie dokładnie tak samo. Niby wydaje mi się że to TEN mężczyzna a po pewnym czsie nachodzą mnie wątpliwości :( Zaczynam się zastanawiać czy nie za krótko jesteśmy razem choć wciąż deklaruję się, że to nie ma znaczenia tz. jakiś ustawowy czas bycia razem.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez kuleczka » 22 września 2005, o 09:13

A tak zapytam - ile jesteście ze soba?? My 2,5 roku....(to tez nie tak strasznie duzo). Wydaje mi sie, ze ta ilość czasu przed slubem jest zalezna od wieku - choc od wszystkiego sa wyjatki!!! Ja mam prawie 25 lat... nie czułam sie dojrzała w wieku 19 lat, ale i nie chciałabym wychodzic za mąz w wieku 35.... bo mam ogromne pragnieie miec pare dzieci, a i miec czas nacieszyc sie po ślubie meżem...
Ja None postaram sie pamietac o Was w modlitwie... To pocieszajace, ze nie jestem sama....
kuleczka
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 31 sierpnia 2005, o 14:12

Postprzez Nane » 22 września 2005, o 09:31

Jesteśmy razem ponad rok czasu. Ja mam 22 lata a mój luby 26 lat. Sama nie wiem co o tym myśleć, bo z poprzednim chłopakiem byłam 3 lata i nie wyszło ale byłam też młodsza o kilka lat więc teraz inaczej to wyglada (człowiem dojrzał, pracuje, studiuje i nie robi pod dyktando innych itd.). Będę wdzieczan za każda modlitwę bo ja też się modlę we wszystkich intencjach tego forum :)
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez Sasanka » 26 września 2005, o 13:09

My z mężem chodzilismy ze sobą 4,5 roku przed ślubem, a pierwsze plany o ślubie zaczęliśmy snuć po 3 miesiącach chodzenia (mieliśmy po 19 lat), chociaz byłam wtedy przekonana, że raczej nic ztego nie wyjdzie. no, ale zanim zaczęliśmy ze sobą chodzic, to przyjaźnilismy się 2 lata. A tak w ogóle to znamy się od podstawówki. Kiedy zostałam dziewczyną mojego już Męża, to przeszkadzało mi w nim wiele rzeczy - ogólnie był jeszcze niepoważny, ale dostrzegałam, że to będzie dobry materiał na Męża i w duchu zazdrościłam dziewczynie, która doczeka się, aż on spoważnieje. Potem okazało się, że zazdrościłam samej sobie :D
Sasanka
 

Postprzez Wiki » 27 września 2005, o 00:18

Mysmy sie poznali pod koniec mojego pierwszego roku studiow, maz konczyl wtedy czwarty. Przez kolejny rok spotykalismy sie w miare regularnie na brydzu i w DA - jako koledzy/przyjaciele (pozniej), na w listopadzie na e nastepnym roku akademiskim zaiskrzylo (mi troche wczesniej ;) ), no i zostalismy para.
Po 2,5 miesiaca podczas jednej z codziennych dluuuuugich rozmow, doszlismy do tematu, kiedy ludzie podejmuja decyzje, ze to ten/ta, jakie warunki powinni spelnic, co o sobie wiedziec, jakie tematy obgadac wczesniej... no i okazalo sie, ze wszystkie warunki spelniamy :D wowczas poprosil mnie o reke - bylo to wielkie zaskoczenie dla nas obojga. Pierscionek byl prawie 2 miesiace pozniej, a slub za kolejne 14. Dzis juz jestesmy 4 lata i 4 miesiace po slubie, zakochani po uszy, niedawno kupilismy ziemie, bedzie budowac dom i zaczynamy coraz konkretniej planowac potomstwo.
Wiki
Przygodny gość
 
Posty: 42
Dołączył(a): 3 listopada 2004, o 10:33
Lokalizacja: Melbourne Australia

Postprzez kuleczka » 27 września 2005, o 09:35

Wiki! A wymieńte warunki! Bardzo prosze :lol:
kuleczka
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 31 sierpnia 2005, o 14:12

Postprzez Wiki » 16 października 2005, o 00:15

Nie odpisywałam od razu, bo chciałam przemyśleć i dobrze sobie przypomnieć ;)
Ale dni tak szybko mija i wciąż czasu brak, wiec napisze, co pamiętam, zawsze można uzupełnić :)

- taki sama lub co najmniej zbieżny światopogląd w najważniejszych sprawach (zwłaszcza w kwestiach moralnych)
- ta sama religia i zaangażowanie w życie wiara obu osób (tzn. nie, ze niby oboje w to samo wierzą, lecz jedno wierzy, a drugie "wierzy, ale")
- nie nudzić sie razem - część zainteresowań powinna być wspólna
- umieć rozmawiać na rożne tematy
- umieć razem milczeć
- poznać rodzinę i jeśli nie wygląda ona kolorowo, w rozmowie zobaczyć na ile osoba chce sie odciąć od pewnych wzorców, a także zaakceptować to, ze rodzina jest jaka jest i tak w przyszłości układać życie/miejsce zamieszkania, by jeśli uznamy to za szkodliwe, nie miała wpływu na nasze małżeństwo (co nie znaczy by zerwać kontakty)
- sposób mówienia o swojej rodzinie
- wspólna wizja małżeństwa, jego celów
- wspólna wizja planowania potomstwa
- taka sama preferowana ilość potomstwa (+/-1)
- wspólni znajomi
- spędzanie czasu nie tylko razem, a i grupie, może nawet przede wszystkim w grupie - świetne miejsce do poznawania sie i swoich zachowań w praktyce
- podejście do adopcji (nigdy nie wiadomo jak sie życie potoczy, a samo nastawienie nawet gdy cos nie wchodzi póki co w grę jest bardzo ważne)
- poznanie swoich temperamentów i zrozumienie konsekwencji

To tyle, co mi przyszło do głowy. Jak cos sobie przypomnę, to dopisze. Zachęcam i innych do dodania kolejnych spraw do obgadania i obserwacji.
Wiki
Przygodny gość
 
Posty: 42
Dołączył(a): 3 listopada 2004, o 10:33
Lokalizacja: Melbourne Australia


Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron