Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 17:16 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

mieszkanie z teściami

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

mieszkanie z teściami

Postprzez Ewka » 25 lipca 2005, o 15:49

hej!

do mojego slubu 2 miesiace i jestem baaardzo szczęsliwa!!!
jedyna obawa to to że będziemy mieszkali z rodzicami mojego przyszlego męża, jest to duży dom a jego rodzice są całkiem fajni (przynjmniej tak na razie uważam) ale na poczatku bedziemy musieli korzystac z ich kuchni zanim swoją urzadzimy, i w ogole jak z intymnością;
wiem ze to sprawa indywidualna ale jesli macie doswiadczenia w tej kwestii to napiszcie proszę
Ewka
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 1 lipca 2005, o 09:55

Postprzez Niania » 25 lipca 2005, o 18:12

jeżeli są "fajni" jak piszesz to może da się przezyć, ale na ustawienie garnków po swojemu w kuchni nie masz co liczyć, ani na zrobienie w tajenicy romantycznej kolacji i licz się z tym że "do zupy fazolowej nie dodaje się koperku"......

ja nie mogłabym mieszkac z przyszłymi teściami bo do tragedi by doszło i to szybko :evil:

ale i tak mieszkanie z tesciami zwłaszcza na poczatku małżeństwa - jest dlamnie co najmniej złem koniecznym.
więc jak sie da najszybciej wyprowadzić - to z tego korzystaj!

gratulacje z okazji zamazpojścia :!:
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez Gość » 25 lipca 2005, o 19:12

Ewko, ja mialam nieco inny problem z kuchnią niż Niania pisze. Teściowa była i jest b. miła, ale ja nie mogłam nic robić w jej kuchni, bo to jakbym wkraczala na cudze terytorium. I choć nadal własnej nie mam (od dwóch lat, właśnie się remontuje), to ustawiliśmy w przedpokoju lodowkę, kuchenkę i parę szafek i jesteśmy niezalezni, choć niewygodne takie przygotowywanie posiłków.
Dla mnie im większa autonomia, tym lepsze relacje z mężem i resztą domowników. Wiem, że mogę iść do teściowej na niedzielny obiad, ale nie muszę.
pozdrowienia i gratulacje z okazji ślubu :)
Gość
 

Postprzez Maria » 25 lipca 2005, o 19:15

Ja mieszkam z tesciami od roku i sobie nawet chwalę. Oczywiscie zbieramy na swoje własne, ale zyje nam się zgodnie. Nie mam wcale ochoty na własne garnki w kuchni, korzystam z naczyn tesciowej i w niczym to nikomu nie przeszkadza. U siebie bede miec swoje :) Wazne od początku się dogadac, usiądz razem z tesciową i nawet zrobcie grafik. Kiedy je tesc i tesciowa gotuje a kiedy kuchnia wolna i mozesz gotowac Ty. To się da zrobic i naprawdę działa. A skoro tesciowa Twoja fajna to przeciez juz duuuzy plus.
Z intymnością to trudniej bywa, szczegolnie gdy droga do toalety to przelotówka (jak u nas :evil: ), ale wazne by wstawic zamek w drzwiach byscie czuli się pewnie (lub w góry zaznaczac, ze bez pukania nie wolno klamki ruszyc).
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Gosiaczek » 25 lipca 2005, o 19:53

Nie zazdroszcze Ci bo samej trudno mi to sbie wyobrazic ale napewno wiele zalezy od sypmpatii i checi wspolpracy obu stron. My nie mieszkamy z tesciami choc oni mieszkaja w tym samym miescie. Na poczatku balam sie troche przyznac do niewiedzy np. w kwestii gotowania (bo orzel nie jestem :) a moja Mama mieszka daleko ale kiedys wspomnialam cos o klopotach i uslyszlam ...o problemach podobnych tesciowej :) Jakos sie wtedy zblizylysmy - jak cos nie wiem - pytam a poniewaz oni wiedza,ze moja rodzina mieszka daleko ode mnie - wspieraja mnie jak moga. Oczywiscie zawsze tesciowie maja swoje zdanie ale to takze roznica pokolen - wazne aby uszanowali Wasza odrebnosc. Pod jednym dachem pewnie trudniej ale jestem pewna,ze sobie poradzicie. Rady Marii bardzo celen - dzialaja czyli jak widac mozna :P Powodzenia !
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez Ewka » 26 lipca 2005, o 08:35

dzieki za rady mialam nadzieje ze ktos mnie utwierdzi w przekonaniu ze wszystko bedzie ok
Ewka
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 1 lipca 2005, o 09:55

Postprzez kasik » 26 lipca 2005, o 11:23

A ja nie moge pojac, po co brac slub jak sie nie ma gdzie mieszkac (samemu)??
kasik
 

Postprzez Maria » 26 lipca 2005, o 11:49

Ponieważ czasem trzeba by bylo na ślub czekac kilka ładnych lat. Na kredyt mieszkaniowy nie zawsze stać (od razu) a u rodziców mozna więcej odłożyc. My wyjezdzamy za miesiąc za granicę do pracy i będziemy odkładac na dom. Naprawdę w naszym kraju cięzko wystartować dwóm nauczycielom po stażu.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Ewka » 26 lipca 2005, o 12:07

po to się pobieramy bo sie kochamy i chcemy byc razem na codzien;
i mimo to ze wiekszosc odradza mieszkanie z tesciami ja i tak mysle ze mozna sobie stworzyc swoja odrebnosc, majac osobno kuchnie lazienki i reszte;
chyba ze sie myle:(
Ewka
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 1 lipca 2005, o 09:55

Postprzez gosieńka » 26 lipca 2005, o 15:09

Z doświadczenia wiem co to znaczy mieszkać razem z teściami (całe 1,5 roku). Wszystkie piszecie o relacji teściowa - synowa. Jasne, ważna i trudna, ale ja akurat nie z nią miałam problem. Choć przez jakiś czas mieszkałam u niej sama (mąż w delegacji na drugim końcu Polski) i czasem jasne, że mnie drażniło wszystko, bo nie czułam się jak u siebie, a do tego byłam sama i stęskniona, ale Mama mojego męża jest bardzo ugodowa, nie krytykowała mnie, często gotowałyśmy na zmianę lub nawet ona gotowała to, na co ja miałam ochotę. Starała się nie wtrącać :wink: we wszystko. Nadopiekuńczość to inna sprawa. Problem to teść, któremu wydawało się, że teraz tworzymy "jedną, dużą, wspólną rodzinę" i od tej pory wszystko będziemy robić razem. Doszło do tego, że wybuchła awantura, kiedy sami w niedzielę po południu chcieliśmy iść do zoo :!: Nie mógł zrozumieć dlaczego nie idziemy wszyscy RAZEM. Teściowa wprost odwrotnie, często sama sprzątała czy gotowała w weekend żebyśmy my z mężem mieli czas dla siebie i mogli gdzieś wyjść.
Myśle, że najlepszym rozwiązaniem jest na początku, jeszcze przed zamieszkaniem razem ustalić pewne zasady dla obu stron. Nie mówię, żeby stawiac teściom warunki, bo to w końcu ich dom, ale ustalić mniej więcej zasady i przestrzegać ich.
gosieńka
Przygodny gość
 
Posty: 61
Dołączył(a): 11 stycznia 2005, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Niania » 26 lipca 2005, o 17:15

kasik napisał(a):A ja nie moge pojac, po co brac slub jak sie nie ma gdzie mieszkac (samemu)??


tak powinno być ale życie w pięknej cywilizacji XXI w różne zawiłości układa :?
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez misiacz » 27 lipca 2005, o 07:31

kasik napisał(a):A ja nie moge pojac, po co brac slub jak sie nie ma gdzie mieszkac (samemu)??

A ja jestem ciekawa, czy Ty zastanowiłaś się choć trochę przed napisaniem tego posta?

Do Ewki
nie masz się czego obawiać, zwłaszcza, że jak piszesz, Teściowie mają duży dom. Moim zdaniem mieszkanie z rodzicami/teściami w sytuacji, gdy ma się odrębność i intymność, może wyjść nowej rodzinie na dobre, zwłaszcza gdy w przyszłości pojawią się dzieci, które będą miały dziadków na miejscu. Rodziny wielopokoleniowe żyjące pod jednym dachem nie są dziś w modzie, ale w takich rodzinach, jeśli panują w nich dobre stosunki, może się żyć nawet lepiej niż osobno.

My przez rok po ślubie mieszkaliśmy sami, wynajmowaliśmy mieszkanie, potem tak się życie ułożyło, że zamieszkaliśmy z moją Mamą (a więc teściową mężą :wink: ) i tak jest od dwóch lat. Obie sytuacje mają swoje plusy i minusy, ale ogólnie jesteśmy zadowoleni, choć nie mamy wielkiego apartamentu, a mieszkanko w bloku (powoli myślimy o większym, ale razem z Mamą).
Mam przyjaciół, którzy mieszkają razem z rodzicami/teściami w jednym domu i są bardzo zadowoleni. Mają odrębne mieszkania na piętrach, więc intymność jak w zupełnie osobnym, a jednocześnie są blisko, pomagają sobie etc. i to wydaje mi się świetnym rozwiązaniem.
Wydaje mi się, że kluczem do szczęścia jest znalezienie takiego rozwiązania, które będzie Wam dawało odrębność jako nowej, osobnej rodzinie, a jednocześnie będzie służyło dobrym stosunkom w obrębie "większej" rodziny, czyli Was i teściów.

Pozdrawiam i życzę jak najmniej stresów związanych z przygotowaniami do ślubu i jak najwięcej radości :D :D :D
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez Ewka » 27 lipca 2005, o 10:19

dzieki misiacz wlasnie tego mi bylo trzeba
Ewka
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 1 lipca 2005, o 09:55

Postprzez kasik » 27 lipca 2005, o 11:14

Misiacz, a co Ty tak odrazu wrogo nastawiona?

Oczywiscie, ze sie zastanowilam! Poprostu mnie to dziwi, ma prawo, co? Ja moze mam inne wyobrazenia na ten temat i chce poznac wasze opinie, dlaczego tak robicie, tylko to:) Nie szukaj podstepu :D


Kasik
kasik
 

Postprzez misiacz » 27 lipca 2005, o 13:12

Kasik, to raczej Ty jesteś wrogo nastawiona. Przypomnij sobie, że takie kategoryczne stwierdzenie umieściłaś w wątku założonym przez osobę, która niebawem wychodzi za mąż i dla której nie istnieje pytanie, czy mieszkać z teściami, tylko jak to zrobić, żeby było dobrze.

A ślub powinno się brać z miłości oczywiście, wtedy, gdy ma się możliwość zapewnienia nowej rodzinie (w tym również dzieciom, które mogą się pojawić), godziwych warunków do życia, w tym mieszkania. A to, czy ma to być osobne mieszkanie, czy też mieszkanie wspólne z rodziną, nie jest istotne.

Mieszkanie młodych z rodzicami kiedyś było powszechne i raczej nie dziwiło. I naprawdę może przynieść dużo pożytku, oczywiście przy dobrej chęci obu stron i umiejętności uszanowania prawa do intymności. Pozdrawiam :D
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez kasik » 27 lipca 2005, o 14:23

Ja wcale nie jestem wrogo nastawiona, misiacz :)

Oki, zalozycielka postu bedzie mieszkac w domu.

A co powiedz o malzenstwach gdzie z tesciami sie tluka w 2 pokojach na 42 metrach kwadratowych? To sa godne warunki do zycia? Bron Boze jeszcze do tego dzieci! A powiem Ci misiacz, ze znam takich par sporo :roll: Oni tez brali slub z milosci, teraz sie tluka razem i nie wygladaja na mega szczesliwych, niestety :( Poprostu czegos takiego nie moge pojac :? Slub z milosci....ok, ale czy przed slubem nie mozna sie tak samo mocno kochac? I poczekac, popracowac, poodkladac, a potem myslec o slubie. No chyba ze ktos chce jak mu rodzice wszystko zafunduja...ganitur, sukienke, wesele i potem zycie...tak pieknie, z milosci...i gdzie ten zapewniony byt??

Oki, koncze juz :wink:

Pozdrawiam :D

Kasik
kasik
 

Postprzez Maria » 27 lipca 2005, o 14:36

Koszt slubu a koszt mieszkania to zdecydowana roznica.

Wyobraz sobie, ze na mieszkanie nie odlozycie przez kolejne parę lat na pewno. i co? przez kolejne lata randki? Widzenie się raz na kilka dni i jedynie trzymanie za rączkę i pocałunki? Ja nie wiem czy w ogole wytrzymałabym cos takiego. Wszystko zalezy od dojrzałosci. Jezeli młodzi zawadzają i wiedzą o tym, to powinni robic wszystko by odłozyc jak najwiecej i móc się wyprowadzic. Ale jezeli wszystkim się zgodnie zyje to czemu nie?
Ja się nawet cieszę, ze nie mamy własnego mieszkania od razu po slubie, bo urządzanie dopiero nasz czeka i będzie to super frajda. A tych frajd nowozency mają sporo wiec dobrze sobie cos odłozyc na pozniej :wink:
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez fresita » 7 sierpnia 2005, o 20:37

Zgadzam sie z Maria,my tez mieszkamy jeszcze z rodzicami (juz rok po slubie),chociaz to oni sie wyprowadzaja do drugiego domu,to tez potrzebuja pieniazkow na remont,oni sobie urzadzaja mieszkanko,my tez odnowilismy stare katy w starym domy i faktycznie sprawilo to nam super radoche (mamy plany remontowe na przynajmniej 5 lat jak nie dluzej :) a tak 7 lat znajomosci przed slubem i jeszcze czekac na tylko wlasne mieszkanie... o nie,to nie dla nas :D
fresita
Domownik
 
Posty: 415
Dołączył(a): 9 października 2004, o 22:54
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ktoś » 12 sierpnia 2005, o 09:51

Hmm.. Jeżeli się człowiek decyduje na ślub (a więc na założenie RODZINY), to chyba normalnym jest że powinien być niezależny i powinien opuścić matkę i ojca.

Pewnie, że sytuacja, w której rodzice mają piętrówkę i decydują się oddać piętro dzieciom, jest inna... Ale gdy młodzi zajmują jeden pokój, ze wspólną kuchnią, naczyniami, łazienką... :?: I tylko czekają aż będzie ich stać by pójśc na swoje- i dopiero tam się urządzą; tam dopiero będzie ich wspólne, osobne życie :!: Przecież to niedojrzałe :!: i mam wrażenie że powodowane jest "legalizacją seksu" jaką daje małżeństwo a nie pragnieniem realizacji celu małżeństwa... Bo przecież nie jest nim wspólne mieszkanie...
ktoś
Przygodny gość
 
Posty: 13
Dołączył(a): 28 stycznia 2005, o 16:50

Postprzez Nane » 12 sierpnia 2005, o 10:10

i mam wrażenie że powodowane jest "legalizacją seksu" jaką daje małżeństwo a nie pragnieniem realizacji celu małżeństwa... Bo przecież nie jest nim wspólne mieszkanie...

A żenisz się tylko dla seksu?? Jeśli tak to jest to to jest dopiero niedorzałe podejście.
Niestety takie czasy. Moim zdaniem i tak warto gnieść się w tym jednym pokoju i być razem ze sobą niż czekać z małżeństwem aż się "dorobię" i badać kota w worku z przedmałżeńskim seksem bo ile czekać można.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez Gość » 12 sierpnia 2005, o 10:20

A ja może wrócę do tematu tego wątku czyli "jak sobie poradzić mieszkająć z teściami" (a nie "czy brać ślub gdy się nie ma swojego M").

Ewka, widzę, że masz pozytywne nastawienie do sprawy, to najważniejsze. Jesli podjęłaś taką decyzję, że będziecie tak mieszkać, to już połowa sukcesu, naprawdę. Ja nie potrafię się na to zdecydować, ciągle marzę o wlasnym domu, tego gdzie mieszkam z teściową (fajną kobietą) nie mogę polubić. Trzymaj się swojej/Waszej wersji, a wtedy w razie konfliktow będzie wiadomo, że po prostu trzeba je rozwiązać i tyle. pozdrawiam :)
Gość
 

Postprzez ktoś » 12 sierpnia 2005, o 11:39

Nane napisał(a): A żenisz się tylko dla seksu?? Jeśli tak to jest to to jest dopiero niedorzałe podejście.
Niestety takie czasy. Moim zdaniem i tak warto gnieść się w tym jednym pokoju i być razem ze sobą niż czekać z małżeństwem aż się "dorobię" i badać kota w worku z przedmałżeńskim seksem bo ile czekać można.

Właśnie nie dla seksu :!: Ale oświadczę się kobiecie dopiero gdy będę w stanie zapewnić jej to na co zasługuje, a nie zapraszanie do zamieszkania z moimi rodzicami. Chcę by mogła urządzić nasze gniazdko wg swojego gustu, by była Panią mojego domu. Chcę widzieć jak z dnia na dzień upiększa je tym co lubi, co się jej podoba... i wolę na to poczekać niż zamknąć ją w jednym pokoju- w którym co najwyżej firanki będzie mogła zminić...
Ps.A co to za argument na ślub : ile można czekać z seksem- weźmiemy ślub Jak ktoś się decyduje na czekanie do ślubu, to niech czeka aż będzie w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za zapewnienie rodzinie odpowiednich warunków życia :!: Uważam za hipokryzję podejście: nie wolno się kochać przed ślubem :?: więc weźmy slub i już wszystko będzie OK...
Moja kobieta- wspaniała osoba- też chce czekać. Nie rozumiem, nie podzielam, jest mi trudno... Choć pragnę przeżyć z nią resztę życia ( a ona ze mną), nie zaproponuję ślubu, tylko dlatego że mi brakuje seksu i jest mi ciężko tylko trzymać ją za rękę.

Ps. Atko: co do wątku: "jak sobie poradzić mieszkająć z teściami", odpowiedź jest: "zastanów się po co ślub gdy się nie ma swojego M". Bo w końcu ślub to założenie nowej rodziny, więc jaki ma sens pobieranie się gdy po ślubie nadal pozostaje się pod opieką rodziców :?:

W końcu to Bóg powiedział że człowiek opuści ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, a nie przyprowadzi mężczyzna swoją żonę do domu ojca i zamieszkają w wielopokoleniowym rodzinnym kołchozie...
ktoś
Przygodny gość
 
Posty: 13
Dołączył(a): 28 stycznia 2005, o 16:50

Postprzez Gość » 12 sierpnia 2005, o 12:03

Chodziło mi o to, ze ja na miejscu autorki wątku nie byłabym zachwycona, gdy na moje pytanie o doświadczenie mieszkania z tesciami rozpoczęłaby się dyskusja czy w ogóle w tej sytuacji się pobierać. Ewka i każdy ma prawo do takiej decyzji i o czym tu dyskutować, na forum pomocy, a nie dyskusyjnym zresztą.
Gość
 

Postprzez Nane » 12 sierpnia 2005, o 12:05

Właśnie nie dla seksu Ale oświadczę się kobiecie dopiero gdy będę w stanie zapewnić jej to na co zasługuje, a nie zapraszanie do zamieszkania z moimi rodzicami. Chcę by mogła urządzić nasze gniazdko wg swojego gustu, by była Panią mojego domu. Chcę widzieć jak z dnia na dzień upiększa je tym co lubi, co się jej podoba... i wolę na to poczekać niż zamknąć ją w jednym pokoju- w którym co najwyżej firanki będzie mogła zminić...

Dziwne bo z twojej wypowiedzi wynika że seks przed slubem jest OK a po slubie to tylko .
jest "legalizacją seksu" jaką daje małżeństwo


Możesz czekać (mimo dobrych intencji) następne lata albo nigdy się nie doczekać ślubu bo dorobic sie własnego mieszkanai to nie tak łatwo. Uogólniasz. Nie widze w tym nic niewłaściwego mieszkać chocby w tym jednym pokoju z zoną. Przesadzasz pisząc że jedyne co można jej dać to
zamknąć ją w jednym pokoju- w którym co najwyżej firanki będzie mogła zminić...
Absurd! Nie wierzę też ze wszystkie teściowe to straszne babska jak te z dowcipów biednych zięciów.

A co to za argument na ślub : ile można czekać z seksem- weźmiemy ślub Jak ktoś się decyduje na czekanie do ślubu, to niech czeka aż będzie w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za zapewnienie rodzinie odpowiednich warunków życia Uważam za hipokryzję podejście: nie wolno się kochać przed ślubem więc weźmy slub i już wszystko będzie OK...

Napisałam wyraźnie, że małżeństwo nie służy tylko do seksu i nie przekręcaj moich słów. Napisałam coś zupełnie innego niz ty wytłusciłeś. Piszę, że niektórzy lubie uważają seks przed ślubem za dobry bo skoro i tak w ciagu najbliższych latach nie dorobią się na tyle aby pobrac się to po co czekać. Ja tak nie uważam!

W końcu to Bóg powiedział że człowiek opuści ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną

tak, to było za czasów Abrahama gdzie ludzie mieszkali w namiotach a nie w blokach czy murowancyh domach gdzie wykup mieszkania to wydatek ponad 40 tys zł a wybudowanie i użądzenie domu to 150 tys zł.
Interpretuj biblię i stasuj do czasów w których obecnie żyjemy.
Nie byłoaby mi wstyd mieszkać z teściową w jednym pokoju bo wolałabym to niż czekać 6 lat ze ślubem.
Decyzja o slubie to indywidualna sprawa i nikt nie ma prawa odwodzić osoby od tego.

PS. nie wiedziałam ze rodziny wielopokoleniowe to kołchoz :shock: pochodze z kołchozu ale trudno, nie wstydzę się tego.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez ktoś » 12 sierpnia 2005, o 13:04

w ramach sprostowania: czekanie na ślub to czekanie na możliwość założenia rodziny, więc jak się nie ma gdzie mieszkać to należy czekać i robić wszystko by można swoje marzenie o rodzinie zrealizować... i co z tego że poczeka 6 lat :?:
Możesz czekać (mimo dobrych intencji) następne lata albo nigdy się nie doczekać ślubu bo dorobic sie własnego mieszkanai to nie tak łatwo.

I co? Zaserwować kochanej kobiecie gniecenie w pokoju przez całe życie? Naprawdę to lepsze rozwiązanie ?

Piszę, że niektórzy lubie uważają seks przed ślubem za dobry bo skoro i tak w ciagu najbliższych latach nie dorobią się na tyle aby pobrac się to po co czekać. Ja tak nie uważam!

Wydaje mi się że ci, którzy wiedzą dlaczego czekają- to nie będą szukać wymówki, a ci niektórzy- którzy jej szukają, to widać nie widzą sensu w czekaniu...

Dla mnie nakłanianie mojej kobietki do seksu przed ślubem- a skoro nie chce- bo "nie może", to do ślubu- i mieszkania z rodzicami- byłoby tym samym. Będzie ślub gdy będziemy mogli być od nikogo niezależną rodziną. A skoro moja pani tak narzuciła, to i seks będzie dopiero wtedy...

Choć przyznaję że każdy ma prawo urządzać swoje życie wg własnego planu i zgodnie ze swoimi ambicjami... nie rozumiem jak facet może serwować kobiecie, którą kocha, wpasowywanie się ze zwyczajami, upodobaniami w swoją rodzinę... I nie chodzi o to czy teściowie to wspaniali ludzie czy nie... Ale są inni, mają swoją wizję i nie uważam, zeby swobodnie pozwolili obcej osobie zmieniać to czy tamto...zawsze to było tak, to stało tu... - a co to za radość, gdy nawet nie można swojego otoczenia urządzić wg własnej wygody, własnego gustu? Nane, pisząc o firankach miałem na myśli fakt, że przecież rodzice nie pozwolą młodym wystawić mebli, tylko dlatego, że żonie się nie podobają. I to nie wynikałoby z ich złośliwości- mamie byloby po prostu przykro- a tata by przekonywał, że skoro mają oszczędzać na swoje to po co wydawać niepotrzebnie pieniądze na meble- skoro ich nie potrzebują... Naprawdę- mieszkanie z rodzicami to jak dla mnie najgorsze co może się młodym przydarzyć- bo jeszcze się nie dotarli, bo będą się kłócić- a z racji nieszczelności ścian takim kłótniom przysłuchują się rodzice. Jak młoda żona wymusi od męża zmianę w tym czy owym skoro on powie że to normalne zachowanie- a jego mama potwierdzi :?: z resztą o tym że to nikorzystna sytuacja świadczy podejście wszystkich, którzy się z niej znaleźli- że to chwilowe, z konieczności, że kiedyś pójdziemy na swoje....
I co na nowo zacząć za kilka lat ustawiać życie?

Co do Biblii- to widać się pomyliłem- myślałem że słowa Chrystusa dla praktykującego katolika, to nie metafora... nie jestem ekspertem... nie będę więcej się powoływał...
ktoś
Przygodny gość
 
Posty: 13
Dołączył(a): 28 stycznia 2005, o 16:50

Postprzez adalberto » 12 sierpnia 2005, o 13:14

Gratulacje i zycze powodzenia

Ewka napisał(a):dzieki za rady mialam nadzieje ze ktos mnie utwierdzi w przekonaniu ze wszystko bedzie ok


Pozwól, że ujmę to lapidarnie i powiem. że jak Wy i teściowie jesteście aniołami to wszystko bedzie OK. A jak nie, to może być inaczej. Ale nie bójcie się, bo tak jak misiacz pisała, kiedyś to rodzina wielopokoleniowa była normą. Na pewno nie wszystko będzie, po Waszej myśli, ale nie bójcie się bo nie bedziecie sami i Pan Bóg Wam pobłogosławi. Bedziecie potrzebowali (Ty, twój mąż i teściowie) dużo cierpliwości, ale to może zaprocentować jak będziecie mieli dzieci.
A co do pola minowego zwanego "kuchnią" warto przesądować teściową jaki układ by jej odpowiadał i w miarę możliwości się dostosować lub zaproponować jakieś zmiany. Ale bądź co bądź to jej kuchnia i ona mażyła o swojej jak Ty teraz mażysz o swojej i nie dziwcie się dziewczyny, że tak trudno jest mamom waszych męzów ustępować pola. A i wy kiedyś możecie być w takiej sytuacji. Warto zachować spokój i być wyrozumiałym dla rodziców. Niedługo będziesz miała swoją kuchnię to i zdążysz się wyżyć kulinarnie, a i jeszcze zapragniesz by ktoś ugotował czasem obiad.
Myślę też, że warto (wbrew panującej modzie) zachować wspólne posiłki np rotacyjnie. To naprawdę zbliża i bedzie procentować w przyszłości. No i z praktycznych względów da wolne od gotowania raz Tobie i raz teściowej.
My z żoną mieszkaliśmy i teraz mieszkamy po przerwie znowu z moim tatą i bratem. Najważniejsze to rozmawiać i być dla siebie wzajemnie wyrozumiałym. Wiec jak Wy będziecie wyrozumiali dla teściów, a oni dla Was to wszystko będzie OK.
adalberto
Przygodny gość
 
Posty: 73
Dołączył(a): 25 lutego 2004, o 19:15
Lokalizacja: Miłkowice/Legnica

Postprzez Nane » 12 sierpnia 2005, o 13:32

Ktosiu rozumiem cię ale cos ci opiszę.
Brat mojego chłopaka chodził ze swoją dziewczyną 6 lat. 3 tygodnie temu brali ślub. Ślub nie miał być w tym raoku ale w przyszłym ale postanowili tą decyzję przyspieszyć bo...czekali na slub już 6 lat. długich lat widywali się prawie codziennie na kilka godzim i do domu. Oboje są osobami po 24 roku życia. Mieszkanie - mieszkają u pani młodej na 10 piętrze w bloku w M4. Moją swój własny pokój (maleńki ale własny gdzie teściowie się nie wtrącają) - to był kiedyś pokoik pani młodej. Przed ślubem wszystko z niego wywalili, kupili nowe (własne) meble i tak sobie teraz tam mieszkają. Napewo będe szukać mieszkania a właściwie odkładać na nie bo przeciież chcą być na swoim. Ona nie siedzi zamknięta w pokoju - normalnie żyje, chodzi do pracy, gotuje itp. - toczy się normlne życie. I takie życie tez może być szczęśliwe bo dla nich nie liczyło sie to ze muszą się dorobić tylko, że po ślubie w koncu będa mogli być cały czas razem bo bardzo się kochają. Napewo na początku trudno będzie się im i teściom przyzywczaić (szczególnie panu młodemu bo przecież przeprowadził się do niej) ale przecież przez te 6 lat zdążyli się już zapoznać.
Wystarczy odrobina dobrej woli.

Co do cytatu to nie chodzi w nim dokładnie o to, że mężczyzna bierze sobie kobietę za żonę i łączy się z nią tak mocno że stają się jednym i opuszcza matkę i ojca (czyli idzie na swoje) - łączą się a więc współżyją i od tej pory żona dla męża jest ważniejsza od ojca i matki (jest na pierwszym miejscu takze przed dziećmi) i dla niej potrafi ich opuścić, założyć zwoja rodzinę.

Nie bójmy się teściów - zycie nie jest łatwe ale jest możliwe no i teściowie potrafią także pomóc. Ewko myslę, że powinnaś z teściową i teściem porozmawiać przed slubem o tym jakbyś chciała aby wspólne mieszkanie pod jednym dachem wyglądała. Mam nadzieję, że masz dobry kontakt z teściową i że wszytkoe będzie dobrze :)
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez misiacz » 12 sierpnia 2005, o 13:37

Ktosiu,

jeśli Ci się wydaje, że rzeczywistość jest czarno-biała, to się grubo mylisz. Ludzkie drogi, także te przedmałżeńskie, małżeńskie i rodzinne są często bardzo zawikłane. Nie ma dwóch takich samych par narzeczonych, dwóch takich samych małżeństw, dwóch rodzin takich samych i tym samym jednego rozwiązania na życie idealnego dla wszystkich. Co dla jednych jest dobre, innym może się wydawać koszmarem i niedorzecznością. Nikt Ci nie każe żenić się i wprowadzać do rodziców, ale stwierdzenie, że zamieszkanie z rodzicami nie jest realizacją biblijnego nakazu o opuszczeniu ojca i matki, to solidna nadinterpretacja. Przecież w tym cytacie nie chodzi o zależność fizyczną, a o postawę życiową, o zależność emocjonalną, o to, że małżonkowie stają się dla siebie najważniejsi i nawet tak ważne osoby jak rodzice schodzą w ich życiu na dalszy plan :!: . A brak odłączenia od rodziców, utrzymywanie zależności od nich wcale nie musi mieć nic wspólnego z mieszkaniem razem - można mieszkać tysiące kilometrów od rodziców/teściów, a być od nich uzależnionym, liczyć się z ich zdaniem bardziej niż ze współmałżonkiem itd :!: . A jeśli tego nie rozumiesz, to rzeczywiście nie jesteś dojrzały do małżeństwa.
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez Nane » 12 sierpnia 2005, o 13:47

Słuchajcie a mi się wydaje że mimo, że mężczyzna ma dobre chęci, chce zapewnić kobiecie własne mieszkanie itp. to kobieta po kilku latach może stracić cierpliwość przez to czekanie. No bo człowiek czeka i czeka a wiadomo, że kobiety są bardzoiej emocjonale i wówczas nachodzą pytania" może on mnie jednak nie kocha", "moze wcale nie chce się ze mną ozenic więc na co ja czekam" itd. i wówczas jedynym wyjsciem może być małżeństwo ;)
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez ktoś » 12 sierpnia 2005, o 13:57

Dzięki Nane za wyjaśnienie :-) Z wprowadzaniem się do teściów to chyba jednak mężczyzna ma łatwiej. Bo jak coś będzi erobił w domu to nikt mu złego słowa nie powie- teściowa nawet będzie chwalić... Ale kobiecie u teściów musi być ciężej- bo niby ma rodzinę i powinna prowadzić dom, a jak ma prowazić, skoro teściowa jej mówi co i jak ma być ułożone zeby było dobrze...

Spoko misiacz, tylko przyznasz, że trochę trudno mówić o odłączeniu się od rodziców skoro po ślubie nadal się z nimi mieszka... i trudno być od nich niezależnym skoro nawet mieszkać nie byłoby gdzie, gdyby nie rodzice... a więc trzeba się podporządkowywać i liczyć bardziej ze zdaniem rodziców (nie wyrzucajcie tych mebli- są dobre) niż ze zdaniem żony (są paskudne) Niemal pewne że to żona będzie musiała (pod namową męża) ustąpić...
ktoś
Przygodny gość
 
Posty: 13
Dołączył(a): 28 stycznia 2005, o 16:50

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości

cron