Naturalnie, że się bałam, i to jak! Jeszcze zanim poznałam mojego przyszłego męża bardzo się bałam małżeństwa. Widziałam (i nadal widzę) bardzo wiele problemów w sobie, które utrudniają mi miłowanie innych, także męża.
Chyba nikt realnie patrzący na życie nie jest pozbawiony obaw dotyczących związku małżeńskiego. Wokół tyle rozwodów, nieszczęśliwych małżonków, trudno znaleźć szczęśliwe i zdrowe małżeństwo.
Jeśłi wyrosłaś w zdrowej rodzinie, a Twoi rodzice są szczęśliwym małżeństwem, to z pewnością masz większe szanse na założenie zdrowej i szczęśliwej rodziny - masz właściwe wzory porozumiewania się ze współmałżonkiem, rozwiązywania konfliktów, itp.
Ja rozczytywałam się w książkach o tematyce małżeńskiej i rodzinnej, żeby lepiej przygotować się do małżeństwa, żeby uniknąć tego zła, ktore widzę wokoło. To mi bardzo pomogło w realistycznym podejściu do narzeczonego, w umiejętności rozmawiania, rozumienia siebie i męża. Wciąż zresztą czytam książki o małżeństwie, o relacjach, uczuciach - wciąż pomaga mi się to rozwijać, wpływa to na wzajemną naszą relację ( niektóre książki czytamy wspólnie).
W czasie naszego przygotowywania się do ślubu pojawiało się nie raz gdzieś w świadomości pytanie: "A jeżeli to nie ten, jeżeli pomyliłam się?". Przez długi czas narzeczeństwa były chwile "wzlotów i dołów" - chwile niezbitej pewności i szczęścia i chwile zwątpienia, chęć wycofania się, pustka uczuciowa. Miałam jednak świadomość, że to tak już jest z uczuciami - są jak fale.
Ostatecznie - mogę powiedzieć, że zaufałam Bogu. Chyba nie odważyłabym się wyjść za mąż, gdyby nie ufność w Bogu. Przed podjęciem decyzji modliłam się o poznanie, czy to jest właściwy człowiek, mój narzeczony również modlił się w tej intencji. Starałam się obiektywnie rozważyć, czy to jest właściwy człowiek, wiele rozmawialiśmy.
Oboje z mężem - po ceremonii ślubnej - powierzyliśmy się Jezusowi i Maryi. Teraz razem modlimy się codziennie i widzę, że Pan nam błogosławi. Świadomość, że z nami jest Bóg, bardzo mi pomaga. Wierzę, że nie opuści nas nawet wtedy, gdy przyjdą trudne chwile. Wierzę, że dom zbudowany na skale (na Bogu) nie runie.
Teraz jestem od ponad roku mężatką - mogę powiedzieć - szczęśliwą mężatką! I szczerze mówiąc jest lepiej niż myślałam - mało jest między nami nieporozumień, w większości spraw się zgadzamy, w mało istotnych ustępujemy sobie. Bardzo cieszę się, że jesteśmy razem, coraz lepiej poznaję i coraz bardziej kocham mojego męża.
Pozdrawiam!