Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 01:27 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Pytanie i kwestia do przemyślenia

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Pytanie i kwestia do przemyślenia

Postprzez Księżyc » 5 czerwca 2005, o 01:16

Chciałbym poznać Waszą opinię w dwóch w dwóch, moich zdaniem ważnych sprawach.

Najpierw pytanie: czy możliwe jest, żeby jedna osoba pokochała drugą dopiero po pewnym czasie? Załóżmy, że dziewczyna i chłopak poznali się, z czasem dowiadywali się coraz więcej o sobie i stali się przyjaciółmi. Dziewczyna jednak pokochała chłopaka i wyznałą mu to, ale on powiedział jej , że po prostu jej nie kocha i nic na to nie poradzi, bo nawet jakby chciał, to nie ma "tego czegoś". Czy możliwe jest, że po jakimś czasie ten chłopak to coś dostrzeże (np. zda sobie sprawę, że tak naprawdę ta dziewczyna jest tym co mu zawsze było potrzebne i czego zawsze szukał) czy jednak taki początek przesądza o wszystkim?
A propos "tego czegoś" - kwestia do przemyślenia. Ludzie mówią "to coś", ale nie potrafią tego określić, sprecyzować - czy nie jest może tak, że "to" jest po prostu chemicznym zakochaniem? Chemia pojawia się lub nie, bez względu na intencje ludzi a jednocześnie trudno jest określić przyczynę stanu jaki wywołuje - myślę więc, że jest to dobry kandydat na zdemaskowanie "tego czegoś".
Nasuwa mi się dość niewesoły wniosek - nie ma znaczenia jak dobrym ktoś jest człowiekiem, jesli nie zajdzie "to coś". Można się starać być jak najlepszym, doskonalić się dla osoby której w przyszłości odda się serce, a później ujrzeć, jak to wszystko na nic się zdaje, bo "nie ma tego czegoś". A jeśli to coś to właśnie chemiczne zakochanie, to czy nie jest to smutne, że chemia okazuje się bardziej decydująca niż starania w pracy nad sobą, oddanie i poświęcenie?
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez annie » 5 czerwca 2005, o 11:23

Pomijasz moim zdaniem w tym całym procesie Bożą interwencję...
Poza tym moim zdaniem udoskonalanie się nigdy nie jest "na nic", a nieodwazajemniona miłość też może nas wiele nauczyć...
Co do pierwszego pytania, to troszkę podobnie było z nami-poznaliśmy się gdy miałam 16 lat i generalnie niezbyt poważnie traktowałam miłość-patrzac z perspektywy czasu widzę,że zdarzało mi się igrać z cudzymi uczuciami :oops: . Moj obecny mąż podobno już wtedy sie we mnie zakochał,natomiast z mojej strony-NIC.Po pół roku niewidzenia się tak wyszło,że wyjechaliśmy razem na taki obóż w góry, i tam zaczęliśmy się bliżej poznawać. Jednak nawet jak juz staliśmy sie parą,to ja wciąż nie potrafiłam szczerze powiedzieć "kocham Cię"... Moj mąż wykazał się niebywałą cierpliwością-czekał. I w końcu,w dość dramatycznych okolicznościach, uświadomiłam sobie,ze kocham go nad zycie i że to właśnie TEN. I jesteśmy bardzo szczęśliwi! Jak widzisz Pan Bóg różnie do siebie ludzi prowadzi... :D
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez Księżyc » 5 czerwca 2005, o 13:38

Hmm...Boża interewencja. Ale czy może to być Boża interewencja, jeśli jedno kocha drugie, a drugie tego pierwszego nie? Spytałem o tą kwestię, bo mam przyjaciółkę (to bardzo dobra, uczuciowa i wrażliwa dziewczyna) która pokochała chłopaka, którego poznała jakiś rok temu. Najpierw były kontakty koleżeńskie, potem oni się bardziej zaprzyjaźnili - tzn ich stosunki są przyjacielskie, bo jeżeli chodzi o nią, to najpierw była nim zauroczona (to ją w sumie zmotywowało do zaznajomienia się z nim), potem się zakochała, a teraz, po jej zwierzeniach i moich obserwacjach mogę śmiało powiedzieć, że ona go naprawdę kocha. Ten chłopak też jest bardzo w porządku, rozmawiałem z nim wiele razy i nawet dobrze się poznaliśmy - to miły i wrażliwy człowiek, głęboko wierzący (podobnie jak moja przyjaciółka zresztą), naprawdę dobry kandydat na męża. Ona wyznała mu swoje uczucia, jednak on powiedział jej że jej niestety nie kocha (a raczej, że kocha ją tak po chrześcijańsku, czyli jak wszystkich bliźnich [choć właściwie to co z tego]) i że własnie nie widzi w niej tego czegoś, dlatego nawet jakby chciał ją pokochać, to nie będzie w stanie :? Minęło trochę czasu odkąd ona wyznała mu swoje uczucia, od ich rozmowy na ten temat i przedstawienia spraw z jego strony, ona więcej nie wspominała mu o swojej miłości i ukryła ją w sobie. Wiem, że kocha go nadal i nie może (a nawet nie chce, bo on zawsze był dla niej dobry i jest takim człowiekiem, którego ona zawsze szukała) przestać go kochać i wiem też, że dziewczyna choć czuje się szczęśliwa przebywając z nim, robiąc coś dla niego, to czasami jest jej bardzo ciężko i bardzo smutno z powodu braku odwzajemnienia jej uczucia :( Nie wiem co mam jej powiedzieć, jakie dać rady - czy powiedzieć, żeby nie traciła nadziei, czy może żeby się od niego odcięła (bo chyba tylko tak będzie w stanie o nim zapomnieć), bo nic z tego nie wyjdzie i on jej nigdy nie pokocha. Oni znają się bardzo dobrze, ona opowiedziała mu o sobie właściwie wszystko, nie kryła przed nim ani swoich myśli, ani uczuć, ani nawet wad - znają się już około rok. Czy jest w ogóle jakaś nadzieja, że on ją pokocha, skoro twierdzi że nie? To bardzo smutne, że tak wyszło i żal mi mojej przyjaciółki, bo naprawdę myślę że byliby świetną parą i by do siebie bardzo dobrze pasowali... Ja nie miałem takich problemów jak moja przyjaciółka, bo z moją dziewczyną tak równocześnie zakochaliśmy się w sobie, dlatego trudno mi zrozumieć, jak z nimi mogło wyjść tak niefortunnie... :? Ta dziewczyna była samotna przez większość życia, zawsze najbardziej marzyła o wielkiej prawdziwej miłości, pragnęła być jak najlepszą osobą dla tego kogoś, kogo ona spotka w przyszłośc i wiem, że bardzo takiego kogoś potrzebujei. Ten chłopak nie jest pierwszym którego naprawde pokochała, jej pierwsza miłość była bardzo głęboka, ale po tym jak pierwszy chłopak ją zranił, spojrzenie na związek mojej przyjaciółki stało się o wiele bardziej dojrzałe i moim zdaniem ona jest wspaniałą osobą, mogącą prawdziwie kochać tak na całe życie. A tymczasem ktoś, kogo ona pokochała całym sercem, nie widzi w niej "tego czegoś"... Wszystko popsuł brak chemii... to takie niesprawiedliwe :(
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez annie » 5 czerwca 2005, o 15:06

Jednak nie do końca wierzę w tą chemię. Bardzo mi jednak żal Twojej przyjaciółki. Może ten chłopak ma jakieś powody,dla których w ogóle nie chce się wiązać? Czuje powołanie do kapłaństwa? A moze z jakiś przyczyn się boi? Trudno mi powiedzieć. Może powinna ona go zapytać czy problem tkwi w niej czy zupełnie gdzieś indziej. A może ma nierealne wymagania i wyobrażenia co do przyszłej ewentualnej małżonki? Jeśli jedynym problemem jest "po prostu" rzeczywiście to,że on jej nie kocha,to myślę,że nie są sobie przeznaczeni i bez względu na to,co Tobie i innym znajomym może się wydawać,nie byliby ze sobą szczęśliwi. A jeżeli mimo wszystko mają ze sobą być,to i tak będą! W każdym razie,wydaje mi się,że to doświadczenie,które przeżywa obecnie Twoja przyjaciółka, jest ważne i sensowne-po prostu taki plan ma wobec niej Pan Bóg,choć na pewno mnie jest łatwo to pisać nie będąc w jej sytuacji.
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez Księżyc » 6 czerwca 2005, o 04:56

A co Twoim zdaniem powinienem jej powiedzieć, jeśli znów spyta mnie o moje zdanie - żeby nie traciła nadziei, czy żeby spróbowała zwalczyć to uczucie?
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez Nane » 6 czerwca 2005, o 07:28

Księżąycu u mnie jest podobnie - poznałam się ze swoim chłopakiem i na początku spotykaliśmy się jak koledzy (podobne zainteresowania) a po pewnym czasie zauważyłam, że jakoś bardziej mi na nim zalezy. On mnie już pokochał a ja... no co prawda powiedziałam, ze go kocham (bo tak w tym momencie czułam) ale do teraz wciąż się nad tym zastanawiam. Nie wyobrażam sobie życia bez niego ale boję się, że kocham go za mało, że zasługuje na coś lepszego. Po prostu nie jestem pewna czy go kocham bo raz to czuję a raz nie i to mnie do szłau doprowadza :( mam nadzieję, ze będzie cierpliwy.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez kasiama » 6 czerwca 2005, o 10:06

Jak już wcześniej napisano, jak najbardziej możliwe jest, aby miłość jednej z osób dojrzewała powoli, nie od razu ma się obowiązek wiedzieć: to ta, to ten. Co do tego "czegoś", o czym piszesz, to chyba nie jest tak, że albo się to ma, albo nie i kropka.
Wydaje mi się, że że dla każdego co inne będzie ważne i co inne uzna za to "coś", co druga osoba ma i co pociąga. Tak, że coś, co co dla jednego będzie tym "czymś" ważnym, dla drugiego nie będzie miało znaczenia i odwrotnie. Więc to jednak chyba nie o chemię chodzi.

A co do twojej przyjaciółki... szczerze i z serca, to nie wiem, co możnaby powiedzieć. Ja bym nic nie sugerowała - ani rzucić, ani czekać. Nie umiałabym w tej sytuacji brać odpowiedzialności za czyjeś decyzje i życie. Za to poświęciłabym wiele czasu na modlitwę i rozeznawanie: czy to ta osoba, która jest mi przeznaczona, czy nie ta.
Ostatnio edytowano 6 czerwca 2005, o 21:06 przez kasiama, łącznie edytowano 1 raz
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Agania » 6 czerwca 2005, o 10:59

a może ten chłopak po prostu sam jeszcze nie wie czego szuka? moze nie dojrzał do tego żeby dopuścić do siebie myśl o miłości?
moze wystraszył się jak go w pewien sposób postawiła pod ścianą, nie spodziewał się tego, nie był przygotowany i żeby się poczuć bezpiecznie postawił mur i na dodatek od razu zabezpieczył się na przyszłość, żeby go juz nigdy dziewczyna nie pytała o to czy ja kocha? Łatwiej z pewnością w takiej sytuacji powiedzieć nie, bo w ten sposób mozna się obronić.
Czytałam gdzieś, ze do rozwoju wszelkich związków potrzebne jest dopasowanie prędkości - nie można robić wielkich kroków naprzód, ale pomału i jedna strona może być do przodu tylko o jeden krok. Więc moze to wyznanie to był właśnie taki za duzy krok?
Nie wiem co jej radzić, bo nie znam ani jej charakteru ani tego chłopaka, ale powiem z doświadczenia, że z czasem mała iskierka może zapłonąć wielkim ogniem miłości - pytanie tylko czy będzie chciała czekać cierpliwie...
Agania
Przygodny gość
 
Posty: 67
Dołączył(a): 24 lutego 2004, o 17:41

Postprzez Kręciołek » 6 czerwca 2005, o 11:37

Oczywiscie, ze jest możliwe, że miłość jednej ze stron przyjdzie szybciej, a drugiej po jakimś czasie.
U nas też tak było.
A w tą chemię też nie wierzę - na to "coś" mozna sobie czekać w nieskończoność a nie dostrzec wielu pięknych i dobrych cech osoby, która jest koło nas. Może ten chłopak myli miłość z zakochaniem???
Co jej radzić?
Jesli go kocha to chyba nie ma sensu mówienie, by dała sobie spokój, zerwała kontakty. Ale tez niech się jednoznacznie nie nastawia, że to ten jedyny.
Niech po prostu żyje, utrzymuje kontakty z innymi ludźmi, pozwla się zaprosić komu innegu do kina. I modli się o dobrego męża.
Jesli to ten to może w końcu ją dostrzeże, jesli nie - niech będzie otwarta tez na innych.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gość » 7 czerwca 2005, o 10:44

Znam takie małżeństwo, w ktorym ona najpierw się zakochała, powiedziała chłopakowi, on nic do niej nie czuł wtedy (znali się od dłuższego zcasu koleżeńsko), ale powiedział, ze chętnie pozna ją bliżej. Jest to więc możliwe, ale oczywiście nie zawsze, ani nawet często, musi tak być.
Gość
 

Postprzez Niania » 7 czerwca 2005, o 17:00

gdy zostałam poproszona o "chodzenie" nie kochałam - powiedziała to, ale ponieważ "lubiłam bardzo" powiedziałam ż emożemy spróbować byc jakby parą choć ostrzegam nie kocham cię. i po 3 miesiącach takiego układu zaczelam przywiazywać się a po pół roku wiedziałam że to ten człowiek. - wiec może być taka hipotetyczna sytuacja :D my nią jesteśmy :lol: już 2 lata.

a co do tego "czegoś" - dla mnie to nie weryfikowalne słowami poczucie zgodności dusz, uzupełniania się charakterów to coś co sprawia że jedna połówka pasuje do drugiej połówki jabłka :D
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez rybka » 7 czerwca 2005, o 23:59

dodawaj otuchy itd, ale nie doradzaj.
nie wiadomo co im pisane - może on ma sie zakochać w innej? a może w końcu będą razem?

znam hostorie małżeństwa gdzie on pokochała pierwsza, on nie był ją zainteresowany, nawet się z inną zaręczył... a teraz mają 2 dzieciaków "i żyją długo i szczęśliwie"

jeśłi oboje są rozsądni to Bóg wyprowadzi dobro z każdego doświadczenia.


miło było poczytać te ładne historie... ja byłam tą "mniej kochającą"... potem sie zakochałam... a potem zerwałam... potem wróciłam... i zerwałam... i wróciłam... a na koniec zerwałam ostatecznie, a on znalazł inną. też się potem rozstali, ale to żadna tragedia w naszym wieku. jeszcze poznamy tych co trzeba.
a Twojej Przyjaciółce zazdroszczę dojrzałości uczuć - to wielki skarb i ktoś na pewno go doceni :D
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Księżyc » 8 czerwca 2005, o 10:54

Dziękuję Wam za Wasze wypowiedzi, choć przyznam że nie natchnęły mnie one optymizmem - w tych historiach które napisałyście było tak, że osoba która nie kochała przekonała się do miłości wraz z poznaniem tej drugiej osoby, a w przypadku Kasi (bo tak ma na imię moja przyjaciółka) jest tak, że ten chłopak wie o niej praktycznie wszystko - ona opowiedziała mu o swoich zainteresowaniach, o swoich marzeniach, pokazała mu jaki ma charakter i jak lubi spędzać czas i jak by chciała dbać o niego, a mimo to z jego strony nadal nic...
Nianiu, przyznam się że nie bardzo zgadzam się z wytłumaczeniem, że to coś to poczucie zgodności dusz - bo jeśli by tak było, to jak możliwe jest, aby tylko jedna strona to czuła? Dusze są zgodne z jednej tylko perspektywy?
Wczoraj rozmawiałem z Kasią na ten temat i powiedziała mi, że jak tylko skończy się sesja, ma zamiar wyjechać gdzieś na całe wakacje i przez ten czas w ogóle nie mieć kontaktu z Michałem (tak ma na imię ten chłopak), bo choć ona go kocha nad życie i wszystko by zrobiła dla niego, to widząc jego obojętność nie ma już nadziei, nie może sobie wyobrazić aby cokolwiek jeszcze mogło zmienić sytuację między nimi, skoro on wie jakim ona jest człowiekiem i mimo to jej nie kocha. Postanowiła więc odizolować się od niego i zapomnieć... :?
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez Księżyc » 8 czerwca 2005, o 21:33

Dziś znów rozmawiałem z Kasią. Napisala mi (to była rozmowa przez internet), że wczoraj był jeden z takich momentów, gdy zabrakło jej sił, ale te momenty przychodzą na chwilę i odchodzą, że dzisiaj przypomniała sobie fragment pewnej książki: "Wiemy, że naszą samotność może wypełnić tylko miłość innych ludzi. Wiemy, że musimy czuć się kochani. Paradoks polega na tym, że chcąc wypełnić pustkę naszej samotności, szukając miłości innych ludzi, nieuchronnie zamiast ukojenia znajdujemy jeszcze głębszą pustkę. Prawdą jest, że jesteś nikim, dopóki ktoś cię nie pokocha. Tylko ten, kto doznał miłości, jest zdolny do rozwoju". Napisała mi, że chce, aby choćby on nie był nikim - poprzez jej miłość do niego, że chce nauczyć go przyjmowania miłości, nauczyć go czym miłość jest i że zawsze po takich wątpliwościach jak wczorajsze (któe przechodzą) stwierdza, że będzie go kochać nadal, aby dać mu coś dobrego, a sama będzie szczęśliwa poprzez swoją ofiarność.
"Gdybym wyrzekła się tej miłości, straciłabym grunt pod nogami. Patrzyłabym na wszystko przez pryzmat pustki, a nie osoby którą kocham. Te dwa cytaty wiele mówią: <<Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym>>, <<Prawdą jest, że jesteś nikim, dopóki ktoś cię nie pokocha>> i właśnie dlatego mogę być szczęśliwa, bo poprzez swoją miłość mogę sprawić, że oboje jesteśmy kimś więcej niż bylibyśmy bez niej. Być może on nie pokocha mnie nigdy, być może nigdy nie będę mogła mu dać pełni szczęścia która idzie z pełnią wzajemnej miłości, ale wierzę że swoim uczuciem mogę mu przekazać coś bardzo ważnego i cennego - i dlatego warto w nim trwać."
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez Niania » 9 czerwca 2005, o 13:35

cytat:
Nianiu, przyznam się że nie bardzo zgadzam się z wytłumaczeniem, że to coś to poczucie zgodności dusz - bo jeśli by tak było, to jak możliwe jest, aby tylko jedna strona to czuła? Dusze są zgodne z jednej tylko perspektywy?


nie nie jest mozliwe by czuła tylko jedna - bo albo druga nie chce czuć, albo ta co czuje myli się sw sym osądzie, a jeśli się ni myli to zanczy że ma szukać sobowtura tego męzczyzny :lol: bo w końcu nie jesteśmy przypisani do 1 osoby :D
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez anka23 » 9 czerwca 2005, o 19:59

Nianiu ja jednak uważam, że w życiu jest nam pisana tylko jedna osoba, kobieta czy mężczyzna. Miłości można mieć nawet kilka, ale dopiero kiedy poznasz tą jedną jedyną lub też tego jedynego, zauważasz, że wcześniejsze rzekome miłości były poprostu zauroczeniem. A sobowtór nie jest rozwiązaniem. To tyle.
Drogi Księżycu.Nie pozwól się swojej przyjaciółce zatracić, piszesz, iż jest wspaniałą dziewczyną, wobec tego nie wierzę, że w życiu będzie samotna. Nie jest "nikim" jest człowiekiem obdarowanym ogromnym sercem, wytłumacz jej to, nie może się stać sama dla siebie "zerem". Musi uwierzyć w siebie i pokochać samą siebie, wtedy będzie jej łatwiej w życiu.Wiem, że jest trudno zapomnieć, miałam podobną sytuację. Jestem przekonana, że Kasia jest tak zapatrzona w Michała, iż nie widzi nikogo innego do okoła. Ślepa miłość, czy ona ma sens? Może tuż za "rogiem" jest mężczyzna, którego olśniła, może również on by ją olśnił? Ale do póki jest wpatrzona tylko w Michała to nigdy nie zazna prawdziwej miłości, bo on jej nie da. Taka jest prawda, skoro znają się już tyle czasu i on wie o jej miłości i nie "iskrzy" z jego strony to klamka zapadła. Nie bądź urażony, że piszę tak prosto z mostu, ale sądę, że Ty doskonale o tym wiesz. Tak bardzo mi żal tej dziewczyny, naprawdę. Nie chodzi o to aby zapomnieć, ja nie zapomniałam, do dziś zabije mi serce kiedy spotykam Tą moją miłość- Chorą Miłość (tak ją nazwałam). Nie zmienia to jednak faktu, że mam wspaniałego mężą i bardzo go kocham. Z perspektywy czasu uświadomiłam sobie, że to nie z moją "Chorą Miłością" chciałabym spędzić reszte życia, ale z moją "Prawdziwą Miłością"-moim mężem.Jestem przekonana, że kiedy znajdzie kogoś kto ją bardzo pokocha a ona jego to zrozumie, tak jak ja zrozumiałam, chodź też miałam ciężkie chwile.
Trochę się rozpisałam, więc już nie męczę. Takie jest moje zdanie.
Pozdrawiam :wink:
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez Niania » 13 czerwca 2005, o 18:42

"Nianiu ja jednak uważam, że w życiu jest nam pisana tylko jedna osoba, kobieta czy mężczyzna. Miłości można mieć nawet kilka, ale dopiero kiedy poznasz tą jedną jedyną lub też tego jedynego, zauważasz, że wcześniejsze rzekome miłości były poprostu zauroczeniem. A sobowtór nie jest rozwiązaniem. To tyle. "

to uważasz że jak Ty jako polka masz swoją połówke w pd afryce to to jest żart Pana Boga?? -
a poza tym czy znasz cały świat - tzn wszystkich meżczyzn na ziemi by orzec że nikogo lepszego nie ma?
Dla mnie to my decydujemy z kim chciemy spędzić resztę zycia a nie jakieś ślepe fatum rodem z mitologii greckiej.
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez anka23 » 13 czerwca 2005, o 19:36

Nianiu. To, że każdemu z nas ktoś jest pisany to nie oznacza to jakiegos "ślepego fatum rodem z mitolodii greckiej". O czym Ty właściwie piszesz? :? Nie wierzysz w przeznaczenie? Czy zaznałaś prawdziwej miłości? Wydaje mi się, że trochę zaczynasz "filozofować". Poznajesz człowieka, w którym się zakochujesz a on w tobie. Wiesz o nim więcej niz na początku, z czasem zaczynasz widzieć jego wady i zalety. Wkońcu przychodzi moment kiedy albo zdajesz sobie sprawę, że jest Ci przeznaczony, gdyż to właśnie z nim jesteś w stanie ułożyć sobie doskonale życie, albo poprostu stwierdzasz, że to nie człowiek dla Ciebie, że nie pasujecie. Wydaje mi się to zwykłą racją życiową. Spotykasz tego jedynego lub tą jedyną, przekonujesz się, że jest Twoim przeznaczeniem i wówczas nie szukasz dalej, a tym bardziej nie próbujesz się przekonać czy czasami w Afryce nie ma dla Ciebie lepszego kandydata na resztę życia. To absurt, inaczej człowiek nie mógłby się ustatkować bo całe swoje życie spędziłby na poszukiwaniu kogoś lepszego niż ten czy ta poprzednia. Mamy szukać swojego ideału miłości a nie ideału człowieczeństwa, gdyz człowiek nie może być istotą ideału. Ideał miłości oraz przeznaczenie jest rzeczą indywidualną oraz pojęciem umownym. Wierzę jednak, że to Bóg ingeruje w nasze życiwe sprawy a tym bardziej w miłość.
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez Niania » 13 czerwca 2005, o 20:29

no właśnie to chciałam powiedzieć - nie wierzę w przeznaczenie jednej kobiety jedemu mezczyźnie. ale gdy ta jedna pozna tego jednego to wiedzą że są dla siebie jedyni- choć nikt tego nie zapisał i nie ustalił wcześniej.
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez rybka » 14 czerwca 2005, o 01:24

Anka - to nie jest przeznaczenie, to jest decyzja. to że będę z tym, a nie innym, to ż enie będe się ogladać na ulicy czy kogoś lepszego nie zobaczę...

serio czytałam wywiad z jakąś gwiazdą, ghdzie pytano ją czemu żyje ze swoim chłopakiem "na kocią łapę" - już tyle lat... powiedziała, że najbardziej boi się, że wychodząc z kościoła zobaczy, że mija ją "ten jedyny"...
:roll:
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Księżyc » 14 czerwca 2005, o 07:02

Nie wierzę w "dwie połówki jabłka", wierzę że dany człowiek pasuje do więcej niż jednej osoby, ważne jest aby zarówno kobieta jak i mężczyzna zdecydowali się kochać drugą osobę bezgranicznie i do tego pasowali do siebie pod względem planów na przyszłość, sposobów na życie i charakterów. Milsze jest dla mnie uczucie, że to niesamowite uczucie jest wynikiem własnej decyzji i postanowienia, a nie odgórnego dekretu przeznaczenia :wink:
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez anka23 » 14 czerwca 2005, o 15:05

Zgadza się. Dlatego napisałam, że "przeznaczenie" jest pojęciem umownym, indywidualnym...........zależy jak dana osoba interpretuje własne przeznaczenie. Wiele osób z pewnością może powiedzieć, że Ta Wielka Prawdziwa Miłość (poznany mężczyzna czy kobieta) jest Naszym Przeznaczeniem (umownym i indywidualnym dla nas). Oczywiście, że to jest wówczas tylko i wyłącznie nasz wybór. Czasami wydaje nam się, że nasza koleżanka z naszym kolegą byliby doskonałą parą czy nawet idealną. Często mówimy, że są sobie przeznaczeni, ale to do nich nalezy wybór i może się okazać, że zupełnie inaczej na to patrzą. Myślę, że nie ma sensu się o to spierać, ponieważ każdy człowiek inaczej postrzega dane sytuacje, problemy czy poprostu zwykłe życiowe sprawy. Taki jest mój punkt widzenia i wcale nie próbuję wam go wpoić byście myśleli tak jak ja. Kązdy człowiek jest indywidualistą w swoim myśleniu i postępowaniu.
Pozdrawiam Wszystkich. :wink:
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez annie » 14 czerwca 2005, o 15:49

Niby tak,ale wiele jest przypadków-np. w temacie pt.czy znacie takie pary?, gdzie dla mnie jedynym sensownym wytlumaczeniem spotkania i bycia razem dwojga osób jest to,ze Bóg ich dla siebie wybrał! I ja osobiście lubę tak myśleć w odniesieniu do siebie i swojego męża! :D
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez fiamma75 » 14 czerwca 2005, o 18:18

annie napisał(a):Niby tak,ale wiele jest przypadków-np. w temacie pt.czy znacie takie pary?, gdzie dla mnie jedynym sensownym wytlumaczeniem spotkania i bycia razem dwojga osób jest to,ze Bóg ich dla siebie wybrał! I ja osobiście lubę tak myśleć w odniesieniu do siebie i swojego męża! :D


Ja też tak lubię myśleć :!: A właściwie to mam pewność :D Oboje mamy :wink:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez anka23 » 14 czerwca 2005, o 19:10

W zupełności się zgadzam, Bóg ma swój "udział "w miłości. :)
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53


Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości

cron