Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 23:02 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

w jakim stopniu zależy od nas spotkanie tej drugiej osoby?

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez kartofelka » 8 czerwca 2005, o 07:47

Nianiu..żle to oceniasz ..bardzo żle...niesprawiedliwie powiedziałabym ...
żadnego ideału nie szukam..i niczego sobie nie wymyśliłam...bo co niby sobie mialam wymyślić niezwykłego ? nawet nie wiem jak mialby wygladac ten ktos tak do konca, bo uwazam ze liczy sie całokaształt....
mylisz sie Nianiu i to bardzo w tym co piszesz...chce tak zwyczajnie sie zakochac w kims z kim moglabym zwyczajnie zyc...
powiem Ci że pare lat temu zaprzyjaźniłam sie z pewnym chłopakiem, ktory mimo ze z wyglądu nie bardzo mi odpowiadal, ale po bliższym poznaniu wzbudzil moją sympatie na tyle ze bardzo chcialam zeby był kims wiecej niz tylko kumplem.... i było mi bardzo przykro kiedy dowiedzialam sie , że on szuka IDEAŁU....
za jakis czas potem tez spotkalam kogos kto tez szukal IDEAŁU...
obawiam sie ze to raczej ja, Nianiu, padałam ofiarą czyjegos idealizowania...
tego jaki ma być ten drugi człowiek albo małżeństwo nie można sobie zaplanować ani wymyślać...to jakaś bzdura...nawet jak modlilam sie o kogos to nigdy nie prosilam zeby byl przystojny albo zeby wyglądał jakoś konkretnie, bo uwazam ze nigdy nie wiadomo kto jakim sie okaże...wiec co ja sobie wymyślam ?
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez kartofelka » 8 czerwca 2005, o 07:55

mam nadzieje Nane ze nawet w takim wypadku bedzie dobrze i nie narobie sobie problemów...cały czas musze sie reflektowac że Bóg nie jest przecież jakimś zgryźliwym i złośliwym staruszkiem...
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Nane » 8 czerwca 2005, o 08:06

kartofelka napisał(a):mam nadzieje Nane ze nawet w takim wypadku bedzie dobrze i nie narobie sobie problemów...cały czas musze sie reflektowac że Bóg nie jest przecież jakimś zgryźliwym i złośliwym staruszkiem...


nikt Boga nie widział - prócz Mojżesza ;) napewno nie jest zgryźliwym staruchem :D
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez rybka » 9 czerwca 2005, o 03:04

Mojżesz też nie widział twarzą w twarz :lol:

Kartofelko słyszałaś może o DDA? są różne terapie, spotkania... dla ludzi którzy nie mieli normalnie funkcjonującej rodziny. nie wiem czy w Twoim domu problemem był alkochol czy co innego... ostatecznie można sobie (i bliźnim) życie zepsuć na wiele sposobów... ale dla Dorosłych Dzieci Alkoholików przynajmniej sa terapie...
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez kartofelka » 13 czerwca 2005, o 07:41

rybko...słyszalam, tylko u mnie to niekoniecznie ten problem...moze troche , ale raczej jako skladowa innego....dlatego nie czuje sie typowo DDA..może nie ma na to terapi ...
z resztą, czy można naprawić na takiej terapi cos, co kształtowało charakter i obraz życia? nawet jesli uświadamiam sobie pewne sprawy..podejżewam że reaguje na cos "tak" - bo to ma zwiazek z "czyms"...to i tak nic z "tym" nie moge zrobić..a przynajmniej niewiele....
i pozostaje bezradność... i smutek, też taki na Boga...że jestem podwójni gorsza, bo nie dosyć że brak normalności wtedy to i teraz....bo innym daje spotykac tego kogos a mnie skazal na samotnosc
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez kukułka » 19 czerwca 2005, o 11:35

Wnioskuję, ze skoro masz takie a nie inne podejscie do Boga, skoro, ajk gdzies piszesz, boisz się jego podstępów, jesteś przekonana, z enic go nie obchodzzisz, to ja sie obawaim, z eprojektujesz na Niego wszystkie cechy Twojego ojca. być może nie obchodziłaś go wcale itd i myslisz, ze Bog taki jest, ale nie jest. Wez sie w garsc dziewczyno, bo nawet jesli w towarzystwie nei narzekasz, to meżczyzni to wyczuwaja, a oni nie cierpią smutasów i narzekadeł. i jeszce jedno, wydaje mi sie, ze za szybko poleciałaś na tamtego faceta, za szybko mu sie oddałaś i teraz on cie zwyczajnie nei szanuje. rozumiem Twoją potrzebę miłóści, ale nie leć na wszystko, co sie rusza, bo mężczyzni to wyczuwają, a oni wola na zonę kogoś, o kogo tzreba powalczyć. słowem, bąź czarująca, uśmiechnięta, seksownie ubrana (ale nie prowokująco) i nie daj po sobie poznać, ze koniecznie chcesz łapnąć męża. to mężczyzna ma zdobyć Ciebie, nie Ty jego. Bo inaczej jesli nawet kogoś poznasz i wyjdziesz za niego, to wasze małzęństwo bęzie wywrócone do góry nogami. też sie miedyś bałam, ze zostanę starą panną, a teraz.... mam od roku najcudowniejszego meżczzynę na świecie za mężą. Aha, jesli kogoś poznasz, to nie skacz kolo niego, nie pokazuj mu, ze dla niego byś zrobiła wszystko, niech najpierw to on cie zdobędzie i bezie gotowy dla Ciebie wszystko zrobić. bądź kobietą, bąź damą, któęą mężczyzna zdobędzie, a nie króliczkiem, który prosi: przygarnij mne, bo tka jestem samotna. a twoarzystwie bąź przede wszytskim kobietą, a potem dobra kumpelą z poczuciem humoru.

Wiem, z eto, co tu pisze, jest barzdo bezpośrednie, ale błagam admina, nie ch to puści,oże to coś kartofelce rozjaśni, choć juz powoli zaczynam wątpić, czy coś kartofelkę jets w stanie zmienić.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 19 czerwca 2005, o 11:37

A moze meżczyzna jakis doradzi tu coś kartofelce z meskiego punktu widzenia?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Księżyc » 19 czerwca 2005, o 21:55

Czuję się wywołany do tablicy :wink:

Pierwsza moja uwaga: Kartofelko, nie załamuj się bo zawsze masz nadzieję. Czytałem na pewnym forum post młodego mężczyzny który stał się impotentem (mniejsza z tym jak, nie rzecz w jego historii) - ten człowiek musi wyrzec się związków z kobietami, wyrzec się małżeństwa i zapomnieć o założeniu rodziny, bo w Kościele Rzymskokatolickim impotent nie może wziąć ślubu, a on o związkach myśli tylko poważnie - w każdym razie myślał... Ten człowiek nie ma już nadziei, Ty masz ją nadal i trzymaj się jej!
Przede wszystkim nie możesz się dołować i rozsiewać wokół siebie smutku - to wcale nie będzie świadectwem Twojej wrażliwości i tylko odstraszy mężczyzn, którzy mogą Cię postrzec jako emocjonalną czarną dziurę, która pochłania wszystkie dane jej emocje i nadal ma w sobie pustkę. Wrażliwość prezentowana ciepłem przyciąga mężczyzn (tych dobrych :wink: ) jak mało co! Bądź ostrożna w początkowych fazach znajomości - zbytni ekshibicjonizm emocjonalny też może zrazić, bo sprawisz wrażenie osoby zdesperowanej i zakompleksionej. Kukułka słusznie Ci napisała o "pozwalaniu na bycie zdobytą", ale należy pamiętać o tym aby zbyt zimną i obojętną też nie być. Ciepło, wdzięk, wrażliwość, skromność - to cechy, których pielęgnowanie i eksponowanie pomogą Ci znaleźć odpowiednią osobę. I nie traktuj tego poszukiwania jako czegoś związanego z Bogiem - w takie sprawy lepiej nie mieszać wiary (uwaga do innych dyskutantów: skoro za niepowodzenia nie obarczamy Boga to bądźmy konsekwentni i nie przypisujmy mu sukcesów), aby ewentualne kłopoty w jednej materii nie przenosiły się na drugą. Zaufaj Bogu - dla samej siebie i dla własnego spokoju sumienia.
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez kukułka » 22 czerwca 2005, o 07:03

Aha, Kartofelko, piszesz, ze nie modlisz sie konkretnie, zeby twój przyszły mąż był przystojny, dobry itd. Ja mam koleżankę, która modliła sie konkretnie ( że musi być dobry, ale niekoniecznie przystojny, i potem żąłowała, bo wolałaby przystojniejszego, więc ja, nauczona doświadczeniem koleżanki, moldiłam się konkretnie i..... mój maz ma te wszystkie cechy, na których mi zależąło plus dużo, dużo więcej. Pan Bóg jest hojny, ale lubi być konkretny. samą mnie to dziwi, aleodczuwam, ze tak jest. to samo jest, jak mam problemy, dużołatwiej i lepiej jest, gdy się Bogu zwierzę ze wszystkiego jak przyjacielowi niz gdy powiem :zrób cos z tym czy coś tak ogólnego....
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kartofelka » 22 czerwca 2005, o 08:33

masz racje kukułko z tą projekcją...ja mam tą świadomość - tylko i tak lapie sie na tym ze porównuje Boga z "ludzkimi odpowiednikami"...i nic na to nie umiem poradzic..po prostu w trudnych przypadkach zawsze sie na tym lapie ze Bog wydaje mi sie raczej jakims wrogiem niz przyjacielem...mam to we krwi chyba...wtedy trudno komus takiemu opowiadac o roznych swoich sprawach...no i kiedy sie okazuje ze jak juz sie nawet powiedzialo-pomodliło to nie ma reakcji ..to co mam sobie pomyślec?...nic innego jak to ze wiadc Boga to nie obchodzi i moje prośby czy nawet groźby nic nie dadzą....trudno wierzyc ze Bog moze tak po prostu dac to o co sie czlowiek modli..raczej bardziej prawdopodobne wydaje mi sie ze On lubi jak sie pocierpi, zrezygnuje z wlasnych pragnien i w ogole...
do tego moja sytuacja jest taka ze zamiast układac swoje zycie musze sie martwic o inne sprawy o ktore wielu moich rowieśników nie musi...i w tym tez czuje sie samotna i bez pomocy Boga...

co do mojego pesymizmu i wylewności emocjonalnej to moze wydawac sie wam faktycznie że nic innego nie potrafie i nie robie ale to tylko dlatego ze na forum tak bywa ze do głosu dochodza takie sprawy o ktorych albo nie mowi sie gdzie indziej albo nie w ten "wylewny" wlasnie sposób...to ze ktos na forum narzeka w jednym temacie wcale nie znaczy ze w zyciu realnym tez jest taki monotematyczny....
czasem zdarzało sie nawet ze osoby ktore mnie znaly uwazały za raczej wesołą , bardzo były zdziwione kiedy dowiadywały sie co naprawde myśle....dlatego nie bardzo wierze w to co nazywacie "emanowaniem smutku"....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Antonia » 22 czerwca 2005, o 10:54

Nauczona przez Boga trudnymi doświadczeniami odkryłam wczoraj na nowo, to o czym ciagle zapominam: ufność.
Ufaj Bogu, pomódl się i powiedz: Boże najlepszy mój Ojcze, chcę Tobie oddać moją samotność, moje trudności emocjonalne i moją niewiarę. Nie umiem sobie z tym poradzić, ale wiem, że Ty jesteś Wszechmocny i możesz uczynić mnie szczęśliwą. Żle mi z moją samotnością ale jeśli Ty chcesz bym była samotna to niech się stanie Twoja wola Panie.
Prowadź mnie i daj mi spotkać mężczyznę z którym dzielić będę życie moje - ale tylko wtedy, kiedy Ty tego zechcesz.
To bardzo trudne zgodzić sie na coś co nam nie odpowiada, lecz tylko poprzez zgodę wewnętrzną pozwalamy Bogu działać w naszym życiu. Wiem, co mówię. Oddałam Panu swoje kłopoty, swoje leki i wątpliwości. Ufam i widzę jak mnie prowadzi. Uwielbiam Boga za miłosierdzie, które mi okazuje.
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez kartofelka » 22 czerwca 2005, o 12:11

no fajnie..ja tak starałam sie modlić do Niego...tylko pewnie nie mam cierpliwości zeby az tak długo czekać...Bog nawet nie dal mi znac czego dla mnie chce...a teraz to juz w ogóle jest trudniej z tym zawierzeniem Bogu i pozostawieniem Jemu swoich spraw od kiedy poznalam kogos z kim moge miec choc namiastke tego czego mi brak....nie umiem zrezygnowac z tej namiastki w imie czegos czego może nie byc...Bóg mógl szybciej zajmowac sie moja sprawą a teraz jest juz za póżno....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Ewa2 » 22 czerwca 2005, o 12:11

kartofelka napisał(a):z resztą, czy można naprawić na takiej terapi cos, co kształtowało charakter i obraz życia? nawet jesli uświadamiam sobie pewne sprawy..podejżewam że reaguje na cos "tak" - bo to ma zwiazek z "czyms"...to i tak nic z "tym" nie moge zrobić..a przynajmniej niewiele....
i pozostaje bezradność... i smutek, też taki na Boga...że jestem podwójni gorsza, bo nie dosyć że brak normalności wtedy to i teraz....bo innym daje spotykac tego kogos a mnie skazal na samotnosc

Kartofelko, czytam twoje posty i czytam wydaje mi się, że Pan Bóg bardzo dobrze wie, co robi i prowadzi Cię swoją drogą. On chce, żebyś przede wszystkim zaufała Jemu, nie obrażała się na Niego, nie miała żalu - tylko żebyś Mu ufała, że Cię kocha i chce Twojego dobra. Bo cały czas wyglada na to, że nie możesz się zdecydować, czy jesteś tak do końca wierząca, czy nie, czy wierzysz w Boga i BOGU, czy tylko trochę, czy zupełnie nie. Czy chcesz przestrzegac Jego przykazań, czy nie, czy tylko czasami. Moim zdaniem najpierw powinnaś uporządkować sprawy z Panem Bogiem, potem z Twoją przeszłością, rodziną, bo mam wrażenie, że chcesz, aby mąż w pewnym sensie zastąpił Ci Twojego Ojca, a to nie jest dobry punkt wyjścia do zawierania małżeństwa. Mąż też może miec swoje zraniania i będzie potrzebował Twojego wsparcia. Trzeba zostawić swoją przeszłość za sobą, wybaczyć swoim rodzicom - w końcu wiele osób ma trudne dzieciństwo i wcale nie są one przkreślone, takie zdarzenia z przeszłości mogą być źródłem siły - nie wolno tylko wszystkiego rozpamiętywać i chować w sobie żalu. I wyciągnij wnioski z tej przygody z żonatym mężczyzną - chyba wiesz już, że szukasz kogoś odpowiedzialnego i na całe zycie (swoją droga ktos juz tu powiedział o nim w mocnych słowach - jak najgorzej świadczy o nim to, że rozpoczął współzycie z niedoświadczoną dziewczyną wiedząc, że to tylko chwilowy związek). I dopiero takie uporządkowanie spraw będzie dowodem Twojej dojrzałości i dobrym punktem wyjścia do rozpoczęcia nowego życia.
I jeszcze coś Ci napiszę - wyczuwam u Ciebie strach przed tym, że być może Bóg zaplanował dla Ciebie samotność. Otóż ja też kiedyś bałam się tego (podejrzewałam to?) i prosiłam Go - tylko nie ta droga, ja chcę żyć w małżeństwie. I wyobraź sobie, że moje małżeństwo jest tak trudne, czasem nawet dramatyczne, że wielokrotnie myslałam, że lepiej było byc samotną albo w zakonie. Wiesz dobrze, ż małżeństwa bywają różne i trzeba wykonać ogromną pracę, aby sie "dotrzeć", a mam wrażenie że Ty myślisz w ten sposób, że małżeństwo rozwiąże wszystkie twoje problemy. Tak nie jest - musisz je najpierw rozwiązać sama.
Sorry za taki ton mojej wypowiedzi, mozesz się oczywiście nie zgodzić z moją interpretacją, ale ja to tak widzę i widzę, jak się miotasz.
Obiecuję modlitwę za Ciebie, tak jak to zaproponowała chyba Kinia <><
I mam nadzieję, że jednak będziesz miała dobrego męża, tak jak tego pragniesz. :)
Ewa2
Przygodny gość
 
Posty: 42
Dołączył(a): 21 listopada 2003, o 13:30

Postprzez kukułka » 22 czerwca 2005, o 12:39

<><
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 22 czerwca 2005, o 12:46

A korzystając z okazji i obecności rybek na forum, pzremycam prośbę o modlitwę za moje małżęństwo.....
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 22 czerwca 2005, o 12:47

A korzystając z okazji i obecności rybek na forum, przemycam prośbę o modlitwę za moje małżeństwo.....
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Kinia » 24 czerwca 2005, o 20:16

Zgadzam się zupełnie z Ewą2!!! Weź to sobie Kartofelko do serducha :)
<>< za Kartofelkę i Kukułkę :)
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez kukułka » 25 czerwca 2005, o 19:17

A wiecie, że w przypadku mojego małżeństwa Wasza modlitwa pomaga? Proszę o jeszcze <>< I wielkie wielkie dzieki. Nie chcę pisać, o co dokładnie chodzi, bo to nie rzeczy do wywlekania na forum, więc tylko napisze, że chodzi o sprawy ważne ( a że małżęństwo jest ważną sprawą,to wiadomo)...To tak tytułem wyjaśnienia, o tych ważnych sprawach, zeby ktoś nie pomyslał, ze tu ciągle bezpodstawnie truję, prosżąc o modlitwę. a tak na marginesie ( nie wiem, czy admin tego nie wyrzuci, bo to trochę nie na temat), zauważyłam, ze w modlitwie ( przynajmniej w moim przypadku, dużo zalezy od nastawienia - jesli jest odklepana, to jets nieskuteczna, a jesli jest powierzeniem całym sercem swoich problemów i swojego małżęńskiego życia, z przyznaniem sie do bezradnosci, zwierzeniem się jak przyjacielowi, to zaiste dzieją się cuda. Ale wiecie, ajk to jest, nei zawsze mamy siłę i nie zawsze potrafimy do modlitwy miec odpowiednie nastawienie, stąd też prosimy o nią innych. uff, mam nadzieję, ze nie truję....
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 25 czerwca 2005, o 19:24

uff, jeszce do takich naszych spraw do omodlenia oprócz relacji małżęńskich dochodzi to, ze szukamy domu do kupienia już rok prawie i nic, kompletnie nic, no i zaczyna nam się powoli odechciewać. Mieszkamy teraz z dziadkami i rodzicami w domku jednorodzinnym i mamy swoje pietro, ale bez kuchni i łazienki i ciągle nam ktos chodzi po naszym mieszkanku, choć to abni nasze, ani mieszkanko.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 25 czerwca 2005, o 19:25

czy admin mnie nie wykasuje, z etaka nie na temat jestem? ale to wszystko tak mi sie łączyło z postem mojej pzredmówczyni, ze nie umiałam tego przenieść do "problemów w rodzinie".
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Maria » 25 czerwca 2005, o 19:59

Wiesz kukułko, moze niektóre z tych problemów wynikają własnie z faktu, ze nie macie własnego mieszkanka. I na swoim będzie lepiej, bez nikogo za ścianą itd...My mamy dla siebie jeden malutki pokoik, juz ponad rok i sama się dziwie, ze nie skaczemy sobie do oczu :wink: Teściowie na szczęście są świetni, pomagają jak mogą ale i tak jest nam psychicznie cięzko, chcemy na swoje. WYbieramy się za granicę by zarobić pieniążki, więc jeszcze trochę musimy poczekać na własny kąt. A fakt, ze jest jak jest odbija się czasem na naszych relacjach, i tych codziennych i intymnych.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez kukułka » 25 czerwca 2005, o 20:18

Wiesz, to niezupełnie przez brak własnego kąta.... raczej prze moje dawne błędy i niektóre cechy charakteru. Z tym mieszkaniem - to ważne, ale nie najważniejsze, chociaż przydałoiby się, bo jak będziemy mieli po 50 lat, to nam się nie bediz ejuz chciało własneggo kąta urządzać. A gdzie tu jeszce dzieci????
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez susa » 25 czerwca 2005, o 20:24

a tak na marginesie ( nie wiem, czy admin tego nie wyrzuci, bo to trochę nie na temat), zauważyłam, ze w modlitwie ...


Tak, za powiedzenie, że Jezus jest moim Panem i Zbawicielem już drugi raz tutaj zamknięto temat. Taki jest świat zlaicyzowany, nie można się przyznawać ze się wierzy w Jezusa.
susa
Przygodny gość
 
Posty: 48
Dołączył(a): 11 grudnia 2004, o 18:55

Postprzez Maria » 25 czerwca 2005, o 20:27

no własnie u mnie to najwieksze pytanie. Musimy miec cos wiecej niz jeden pokoik (mały) by starac się o dzidziusia. Totez mimo tego, ze wiąze się to z rezygnacją ze stałej, ale baaardzo nieopłacalnej pracy, wyjezdzamy. Nie chcę strasznie, JUZ tęsknię na samą myśl :( Ale jedyna szansa tutaj to raty na 30 lat po 700 zl miesięcznie. Dziękuję bardzo za taką szansę.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez kukułka » 25 czerwca 2005, o 20:43

Pogadajmy moze na gg??
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kartofelka » 27 czerwca 2005, o 17:02

Ewa2 - tu Ewa1.... czy sugerujesz że jedyna alternatywa dla mnie to albo żyć samotnie albo z mężem który da mi "popalić" ? dlaczego nasze powolanie nie może sie pokrywać z pragnieniami ? to by znaczyło że Bóg wybierajac dla nas tzw. "plan" moze poruszac sie tylko w dostepnych opcjach ktore nie do końca zalezą od Niego ? i u jednych ten "plan" pokrywa sie z pragnieniami a u innych nie .....

a tak na marginesie jako zalozycielce tego wątku nie przeszkadza mi że ktos zboczy z tematu..piszcie co czujecie
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez anusia » 27 czerwca 2005, o 22:34

ja czytalam ze powolanie to wlasnie spelnienie pragnien... takich najglebszych :wink: i chyba jakos to jest z gory zalozone ze wlasnie wypelnienie swojego wlasnego powlania rodzi pokore a nie wpedza w pyche
anusia
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 4 stycznia 2005, o 10:39

Postprzez Ewa2 » 28 czerwca 2005, o 09:34

kartofelka napisał(a):czy sugerujesz że jedyna alternatywa dla mnie to albo żyć samotnie albo z mężem który da mi "popalić" ? dlaczego nasze powolanie nie może sie pokrywać z pragnieniami ? to by znaczyło że Bóg wybierajac dla nas tzw. "plan" moze poruszac sie tylko w dostepnych opcjach ktore nie do końca zalezą od Niego ? i u jednych ten "plan" pokrywa sie z pragnieniami a u innych nie .....

Kartofelko,
absolutnie tego nie sugerowałam, napisałam Ci zresztą na koncu, że mam nadzieję i bardzo życzyłabym Ci, żeby Twoje marzenia się spełniły. Chciałam tylko napisać, że najważniejsze to poznac Boże plany dotyczące naszej osoby (oczywiście wiem, że to b. trudne) i przyjąć je. I że buntowanie się przeciw nim nie przyniesie szczęścia. To jedno, a drugie - co już tutaj pisały dziewczyny wiele razy - że Pan Bóg nie jest złośliwym staruszkiem, zna nasze pragnienia i chce naszego dobra (a Ty chyba ciągle nie możesz w to uwierzyć - nie spełnia Twoich pragnień lub spełnia według Ciebie za wolno, więc się buntujesz i odrzucasz Go. On nie jest maszynką do spełniania naszych zachcianek, On nie da się tak traktować).
Zgadzam się też z tym, co napisała Anusia, że powołanie to spełnienie najgłębszych pragnień. Dlatego wierzę w to, że i dla Ciebie zaświeci słońce. Tylko najpierw uporządkuj swoje sprawy - bo o tym nie wspomniałaś ani słowa... Może Pan Bóg po prostu czeka, aż będziesz przygotowana...
Pozdrowionka
Ewa2
Przygodny gość
 
Posty: 42
Dołączył(a): 21 listopada 2003, o 13:30

Postprzez HonoratA » 28 czerwca 2005, o 10:20

Kartofelka litości!!!!!!! Ostatnio boję się już czytać co piszesz!!!!! Już kotoś napisł abyś dała spokój Bogu. Bóg MOZE WSZYSTKO!!!! Ale pamietaj o jednym On dla nas ma zaplanowaną drogę, i chce dla wszystkiego co najlepsze dla KAZDEGO człowieka. Ale my ludzie mamy WOLNĄ WOLĘ, i to jak pokierujemy życiem ZALEZY OD NAS. Czy będzie to droga z Wolą Bożą czy tylko Twoją. Więc to jak pokierujesz życiem zalezy od CIEBIE!!!! Więc weź się w garść i zastanów się czy wierzysz w Boga czy też nie!!!! Czy ZAWIERZYSZ MU czy też na własną rękę będziesz szukała szczęścia. Wiedz jedno wielkie szczęście jest bardzo często okupione wielkim bólem. <><
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez Antonia » 28 czerwca 2005, o 12:15

Jedyna rzecz warta zrobienia w takim momencie to tylko zaufanie Bogu. Dokóki bezgranicznie nie zaufasz, doputy będziesz sie tak szarpała i frustrowała.
Ufam, że cokolwiek się w moim życiu wydarzy bądź nie wydarzy, Bóg mnie prowadzi.
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości

cron